Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2008 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2008 (styczeń / luty)

Pierwszy plan. Spe salvi

Kontruderzenie pewnej obecności

Marco Bersanelli, astrofizyk, pracownik naukowy i wykładowca Uniwersytetu w Mediolanie oraz Constantino Esposito, filozof, wykładowca Uniwersytetu w Bari poruszeni lekturą Spe salvi rozmawiali na jej temat. Proponujemy zapis ich dialogu.

Alberto Savorana


Specjalista w dziedzinie nauk ścisłych oraz filozof, którzy od dawna prowadzą między sobą dialog i wspólnie uczestniczą w wielu wydarzeniach kulturalnych, podjęli również wyzwanie zmierzenia się z nową encykliką Benedykta XVI Spe salvi.

Zaczynamy konkretnie określać wypływające z encykliki wskazania. Jakie są wasze wrażenia po pierwszej lekturze tekstu?

 

Constantino Esposito: Drżenie sumienia. Mówię to, znając również niepublikowane reakcje moich kolegów uniwersyteckich, którzy nie są nawet chrześcijanami. Benedykt XVI rozbudził ogromną tęsknotę za sensem życia. Wobec mitów indywidualnych i wspólnotowych, kulturowych i społecznych, które cyklicznie rodzą się i umierają, encyklika wskazuje, co jest „ciałem” ludzkiego doświadczenia, wskazuje najbardziej radykalne ludzkie pragnienie: człowiek może żyć jedynie wtedy, jeżeli istnieje powód, dla którego warto żyć. Czego oczekuję od życia, co pozwala mi iść naprzód? Poprzez te pytania Papież wznawia grę o teraźniejszość. Izydor z Sevilii uważał, że słowo spes pochodzi od pas, czyli stopa, ponieważ odnosi się do tego, co każdego ranka pozwala nam zrobić krok. Jest tym, czego pragnie serce.

Marco Bersanelli: I owo rozpalenie nadziei dokonuje się wewnątrz historycznej dramatyczności, w jakiej żyjemy. Papież stwierdza – ale prawie niechętnie, nigdy nie robi tego poprzez negatywny osąd – upadek wszelkich nadziei pokładanych w tym, co jest skończone. Rzeczywiście, człowiek jest pytaniem o pełnię, pytaniem, którego nie można zamknąć wewnątrz jakiejś  ograniczonej odpowiedzi. I tu pojawia się ostra krytyka ideologii postępu i wiedzy. Nie jest to jednak niedocenianie nauki samej w sobie (która, jak czytamy w pewnym punkcie „może wiele wnieść w proces humanizacji świata i ludzkości”), ale podkreślanie jej nieadekwatności na poziomie ludzkiego doświadczenia, które może znaleźć odpowiedź jedynie w czymś nieskończonym.

Esposito: Nadzieja, o której mówi Benedykt XVI nie dotyczy przede wszystkim przyszłości, ale odnosi się do teraźniejszości. W ostatnich wiekach dopełniło się pewne, postępujące wciąż, rozsunięcie między nadzieją na przyszłość – raz po raz utożsamianą z ideą postępu, mitem całkowitego wyzwolenia od potrzeb, z ideologią nowego człowieka, jednym słowem z tym, co „musimy zrobić”, jak głosił Kant – a warunkami teraźniejszości. Dochodząc aż do filozofii współczesnej, na przykład Ernsta Blocha, w której zasada nadziei związana jest z rzeczą straszną, właśnie dlatego, że nierozumną: nadzieja jest tam, gdzie znika dana teraźniejszość; po prostu, jedynym wyzwoleniem człowieka jest możliwość wyzwolenia się z teraźniejszości, która pozostaje więzieniem, przegraną, ponieważ wszystko w niej jest skamieniałe, a przez to również bez znaczenia. Tymczasem Papież wprawia ją ponownie w ruch: mówi, że jedynym motywem nadziei może być coś, co jest teraźniejsze. Człowiek jest stworzony dla nieskończoności, ale nieskończoność jest obecna – oto chrześcijańska nowość. Dzięki temu ludzie nie są już niewolnikami czynników i praw przyrody.

 

Papież napisał: „niewzruszona moc elementów naturalnych nie jest ostateczną instancją; wówczas nie jesteśmy niewolnikami wszechświata i jego praw – jesteśmy wolni”.

Bersanelli: I kontynuuje: „Ta świadomość w starożytności pobudziła prawe umysły do poszukiwania”. Naukowe i filozoficzne poszukiwanie prawdy rodzi się z wolności wobec świata, z przeczucia, ze nie jesteśmy niewolnikami przyrody. Rzeczywiście, mówi: „Życie nie jest zwyczajnym następstwem praw i przypadkowości materii, ale we wszystkim i równocześnie ponad wszystkim jest osobowa wola”. To nie usuwa niczego ani z dynamizmu przyrody, ani z człowieczeństwa człowieka; jest to jedynie to, co „rozbrzmiewa” wraz z pragnieniem pełni bycia człowiekiem. O ile człowiek, badacz, nie zadowala się odkryciem mechanizmu, ale doświadcza, że ten mechanizm jest wewnątrz pewnego porządku, celowego, uniwersalnego planu...

 

„Również włosy na głowie są policzone”, mówi Ewangelia.

Bersanelli: Papież wskazuje pewien głębszy aspekt stanowiska postnowożytnego: wewnątrz wędrówki nauk przyrodniczych wyłania się potrzeba patrzenia poza nie; jest to moment, którego nikt nie może nie doceniać; encyklika czyni to z pewną charakterystyczną delikatnością i głębią.

Esposito: W doświadczeniu osoby ta „prawdziwa obecność”, jak ją nazywa Papież, jest nie tylko odpowiedzią pozaziemską, ale czymś, co ocala moje pragnienie tu i teraz, czymś, co pozwala pragnąć życia i cieszyć się nim. Jestem pod wrażeniem zbiezności, niemal dosłownej, między osądem księdza Giussaniego, zawartym w La coscienza religiosa nell`umano moderno [Świadomość religijna człowieka współczesnego]: jeżeli ludzkość opuściła Kościół, to również Kościół opuścił ludzkość. Względem roszczenia, że jedyną nadzieję mogą przynieść nauka i polityka (przechodząc od Bascona do Rewolucji Francuskiej, Marksa i aż do postmarksizmu), Papież utrzymuje, że Kościół współczesny, wtórując pewnej tendencji luterańskiej, zaczął głosić, iż nadzieja chrześcijańska jest indywidualistyczna i osobista – ponieważ dotyczy przeznaczenia pozaziemskiego duszy – świat ma natomiast swoje nadzieje, które opierają się na tym, co człowiek potrafi zdziałać własnymi siłami. Przez takie podejście wiara nie jest zanegowana, ale nie ma już wpływu...

 

Jest nieważna, jak mówi Papież: „Nie przeczy się tu zwyczajnie wierze; jest ona raczej przesunięta na inny poziom – poziom jedynie prywatny i pozaziemski – a równocześnie staje się w jakiś sposób nieistotna dla świata. Ta programowa wizja zdeterminowała bieg czasów nowożytnych i wpływa również na aktualny kryzys wiary, który konkretnie rzecz biorąc jest przede wszystkim kryzysem chrześcijańskiej nadziei”.

Esposito: Papież wzywa wszystkich, zarówno znajdujących się poza, jak i wewnątrz Kościoła, do przemyślenia tej zasadniczej kwestii, ponieważ wszyscy uznali, że można budować świat odsuwając problem sensu. W konsekwencji doszło do zagubienia znaczenia –pozostaje ono czymś coraz bardziej abstrakcyjnym i sentymentalnym – ale jednocześnie został zagubiony świat i zainteresowanie nim. Skoro nie ma znaczenia, to faktycznie, po co mielibyśmy być wolni? Ktoś wysunął hipotezę, że bylibyśmy wolni od nicości.

Bersanelli: Upadek człowieka bierze początek w tym, co Benedykt XVI nazywa „nową zależnością pomiędzy nauką a praktyką”. Opanowany przez odkrycia naukowe naturalny mechanizm pretenduje niemal do bycia zasadą, która porusza człowieka w relacji z rzeczywistością tak, „że panowanie nad stworzeniem dane człowiekowi przez Boga i utracone z powodu grzechu pierworodnego zostało przywrócone”. To jest właśnie zwodnicza twarz pewnej mentalności, która mniema, że argument naukowy może odpowiedzieć na potrzebę odkupienia, zbawienia. Widzimy to bardzo dobrze na poziomie wychowawczym: młody człowiek, uczeń, nasze dzieci i my sami nieświadomie jesteśmy związani z ideą dobra i własnego spełnienia, która wychodzi od pewnego mechanizmu, a nie od obecności obejmującej nieskończone pytanie niesione w sercu. Wyjście z takiego położenia jest bardzo trudne, toteż Papież wzywa do rozszerzenia umysłu i pragnienia, zgodnie z całą rozległością ich natury.

Esposito: Augustyn mówi, że mając nadzieję pragniemy szczęścia, ale jeżeli zapytamy, czym ona jest, musimy przyznać, że pozostaje czymś nieznanym, ponieważ przy każdej próbie ujęcia go, wymyka się nam. We współczesnej kulturze oznacza to, że z czasem pytanie słabnie: jeżeli możliwość odpowiedzi wciąż pozostaje w mroku, po pewnym czasie pytanie zanika. Rzeczywiście utrzymanie pragnienia w całej jego przestronności jest dla człowieka niemożliwe, chyba, że napotka spojrzenie kogoś, kto zaczyna wyznaczać szlak odpowiedzi. Dlatego najważniejszymi fragmentami Spe salvi, z mojego filozoficznego punktu widzenia, są opowiadania o afrykańskiej niewolnicy Bakhicie i wietnamskim męczenniku Le-Bao-Thinie, ukazujące, że człowiek może kontynuować poszukiwanie i pytanie, to znaczy może pragnąć szczęścia jedynie wtedy, kiedy przeczuwa istnienie odpowiedzi, czy wręcz, jeżeli ta odpowiedź zaczyna się uobecniać. Opowiadania te zostały tu umieszczone nie po to, aby wzruszać.

Bersanelli: „Sytuacja człowieka, charakteryzująca się zachwianiem równowagi między tym, co człowiek może w praktyce, a co potrafi osądzić sercem, staje się zagrożeniem dla niego i dla stworzenia”. Osąd serca nie odnosi się do sentymentów i emocji, ale do rozumu, który potrafi wyjaśnić ludzkie doświadczenie w jego relacji z rzeczywistością.

 

Wspominaliście już o redukcji nadziei ludzkiej i chrześcijańskiej do fenomenu indywidualnego. Czy moglibyśmy powrócić do tego tematu?

Esposito: Temat wydaje się wewnątrzkościelny, ale w rzeczywistości jest bardzo życiowy. Nadzieja chrześcijańska jest wspólnotowa: nie mogę myśleć o dobru jedynie dla siebie, ale obejmuję także drogie mi osoby, a następnie naród, do którego przynależę i cały świat. Papież napisał, że „nasz sposób postępowania nie jest obojętny dla Boga, zatem nie jest też obojętny dla rozwoju historii”. Nadzieja może być pokładana jedynie w nieskończoności, która daje się nam i zostaje całkowicie powierzona naszej odpowiedzialności. We współczesnej filozofii stanowisko Blocha, znalazło odpowiedź u innego filozofa, Hansa Jonasa, który utrzymuje, że problemem jest nie tyle nadzieja, co raczej odpowiedzialność, przeciwstawiając jednak jedną drugiej. Chrześcijaństwo pokonuje taki dualizm, ponieważ skoro nadzieja wiązana jest z przyszłością, która jednak porusza cię teraz, sprawia ona, że drżysz z powodu niesprawiedliwości i zła. W takiej sytuacji wszystko, aż do najmniejszych szczegółów, obejmujesz w uścisku pełnym wzruszenia i realizmu, w uścisku, jakim Chrystus obejmuje świat.

Bersanelli: Papież kieruje spojrzenie również na doświadczenie chrześcijańskie: „Współczesne chrześcijaństwo wobec sukcesów nauki (...) w znacznej części skupiło się jedynie na jednostce i jej zbawieniu. Przez co zawęziło (...) swoje zadanie”. Tymczasem zadanie jest wewnątrz wszystkiego, co czynimy: jest to nie tylko wykład na temat zbawienia ludzi, ale dostrzeżenie zbawienia jako obecnego faktu, dostrzeżenie go w materialności naszego życia, naszej pracy, nauczania i poszukiwania. Polega na skierowaniu całego swojego człowieczeństwa i wszystkiego, co ludzkie w otaczającym mnie świecie w stronę ostatecznego horyzontu; nie jest to sprawa osobista, wręcz przeciwnie.

Esposito: Rzeczywiście, na samym początku autor mówi, „że w nadziei już jesteśmy zbawieni”. Kiedy mówimy „odkupienie”, nadajemy temu słowu pewne zabarwienie eschatologiczne (raj, który znajduje się w tamtym świecie), albo znaczenie moralne. Tymczasem w Spe salvi znajdujemy mocne powtórzenie twierdzenia starożytnych filozofów: odkupienie jest „ocaleniem tego, co zjawiskowe”. Wszystko, co jest moje, również szczegóły, również moje zło, może być objęte w zbawieniu, czy lepiej: już teraz jest objęte, i to jest właśnie obecna obietnica spełnienia. W przeciwnym razie, zawsze grozi ryzyko przenoszenia zbawienia w jakąś przyszłość, bez określonego miejsca i czasu. Przyszłość ta nie ma nic wspólnego z człowiekiem, jakim jestem obecnie, ale dotyczy czegoś, co powinno nastąpić na końcu, a zatem naszej zdolności do moralnej poprawy: ostatecznie chodzi o robienie tego, co powinno się robić!

Bersanelli: zbawienie przyniesione przez Chrystusa jest prawdą o teraźniejszości, prawdą relacji z czymś „niedoskonałym”: „Jego miłość daje nam możliwość trwania w umiarkowaniu, dzień po dniu, bez utraty zapału, który daje nadzieja w świecie ze swej natury niedoskonałym”. Nadzieja nie leży w przezwyciężeniu niedoskonałości, ale w rozpoznaniu prawdy obecnej wewnątrz znaku, który jest odkupiony, przez co staje się rzeczą z innego świata. Również poznawanie – odkrywanie tajemnic świata, ewolucji na ziemi, czy spadających z nieba płatków śniegu – jest w pełni satysfakcjonujące, jeżeli pozostaje w owej przestrzeni bycia Jego znakiem. Nadzieja nie polega na tym, że ja wiem, ale wynika z faktu, iż poznając odkrywam miłość, od której wszystko pochodzi („miłość, która porusza słońce i inne gwiazdy”) i to wydarza się w teraźniejszości. Stanowisko Papieża wprowadza perspektywę różną od tej, jaka zazwyczaj przyjmujemy wobec spotykanych rzeczy.

Esposito: Tę samą nowość spotykamy w ujmowaniu najbliższej nam rzeczy, jaką jest nasze „ja”. Dzięki pewnemu nowemu natężeniu słowa „życie”, które nie jest już przeniesieniem dynamiki biologicznej, instynktownej na płaszczyznę idei i projektów, ale staje się wreszcie doświadczeniem. Rzeczywistość najbardziej moja, moje własne „ja”, jest czymś „danym”, noszącym w sobie nieskończony ślad jego „dawcy”. Możliwość dostrzeżeni tego jest pełnym życia doświadczeniem.

 

Rozum i wolność. „Postęp jest pokonaniem wszelkich zależności – jest postępem ku doskonałej wolności”, mówi Papież demaskując roszczenie czasów nowożytnych.

Bersanelli: Moje „ja” jest całkowicie zależne –ja nie czynię siebie sam! – i cudownym znakiem tej zależności jest sposób, w jaki została skonstruowana otaczająca nas natura. W rzeczywistości właśnie wyniki badań przeprowadzonych w ostatnich pięćdziesięciu latach ukazały nam, jak jesteśmy wręcz niemożliwie „zależni” z punktu widzenia materialnych warunków naszego istnienia. Jesteśmy zależni od środowiska i od historii wszechświata, od epoki plazmy pierwotnej, kiedy to czternaście miliardów lat temu tworzyły się galaktyki, gwiazdy i nasza planeta. Idea pokonania naszej zależności, również na poziomie naturalnym, jest czystą iluzją.

Esposito: Chrześcijaństwo dokonało naprawdę imponującego przewrotu. Pomyślmy, dwa słowa, które najmocniej określają klatkę istnienia – zależność i potrzeba – otrzymują całkowicie nowe znaczenie, ponieważ zależność wobec pewnego „ty” jest wolnością, jest miłosnym doświadczeniem, odkryciem znaczenia, które odpowiada na potrzebę życia jednostki i społeczeństwa. W tamtym świecie, albo lepiej ujmując, we wszystkich teoriach na temat zależności jako alienacji i we wszystkich analizach materialnych i duchowym potrzeb, od Marksa przez Freuda do socjologii postnowożytnej, jeżeli w głębi nie dotrzemy do wyodrębnienia ostatecznej potrzeby, ugrzęźniemy w naszych utopijnych i bezradnych próbach uwolnienia się od niej.  Albo też, jak zdarza się częściej, ujmujemy siebie, jako potrzebę, która nie może być zaspokojona. Tak jak gdyby ktoś, będąc głodnym, wymyślił teorię, że nie może być chleba – to jest jałowość nihilizmu.

 

Temat nadziei zazębia się z pragnieniem współczesnego człowieka, z pragnieniem bycia protagonistą, i w tym kontekście mieści się w tytule Meetingu 2008: „Albo protagonistami, albo nikim”. Z drugiej strony, Carrón od dawna podkreśla, że człowiek, aby zrealizować to pragnienie, zerwał relację z rzeczywistością, która nie jest już celem stopniowej ewolucji i ludzkiego wzrastania, ale przeszkodą, od której trzeba się uwolnić, ograniczeniem. Odwracając się plecami do Chrystusa wytworzył jednak egzystencję przeciwną do tej, jaka chciał osiągnąć i zniszczenie człowieczeństwa. Ten fakt znajduje interesujące potwierdzenie w Spe salvi. Obecnie, stwierdzając taki stan rzeczy, od czego można rozpocząć? Co pozwala rozpalić na nowo iskrę w przedsięwzięciach natury filozoficznej, czy naukowej?

Bersanelli: Kryzys więzi z rzeczywistością, pogłębiający się z biegiem historii i owa zarozumiałość bycia protagonistami doprowadziły do oschłości w relacji z rzeczami. Zdobywamy wielką wiedzę, ale pozostajemy jak dawniej, jakby nic nie zaszło, poznanie nie wywołuje ani chwili wzruszenia. W kręgu naukowym wzruszenie wobec tego, co obserwujemy i odkrywamy wręcz zawstydza. Oschłość została ujęta w teorię i jest coraz bardziej wprowadzana w życie, co wywołuje niezdolność do łączenia rzeczy, trudność w spostrzeganiu całościowego obrazu. Wytrychem do rozpoczęcia na nowo jest poznanie pełne zamiłowania. Prowadząc wykład, mam nadzieję, że moi studenci ucząc się astrofizyki staną się moimi towarzyszami w przezywaniu wzruszenia wobec rzeczy. Jest to zasada, która ma konkretne konsekwencje również w sposobie myślenia o projektach badawczych, w sposobie organizowania grupy realizującej prace nad projektem, jak i w ocenianiu niepowodzeń i sukcesów określonych działań.

Esposito: Nowością relacji, jaką nawiązuję z moimi studentami jest rozpalenie na nowo zainteresowania własnym „ja”. Wiele razy mówiąc o weryfikowaniu, o porównywaniu z rzeczywistością, myślimy o rzeczywistości na poziomie „notarialnym”, jako o licznych rzeczach znajdujących się poza nami, które możemy ująć w formie listy, ale to jest ontologia nihilistyczna. Tymczasem rzeczywistość jest czymś, co mi się wydarza i fakt, ze jestem przez nią poruszony, że ją rozumiem stanowi integralną jej cześć. Rzeczywistość odpowiada mi, jeżeli ja odpowiadam wobec niej – chodzi o prawdziwe spotkanie! Zawsze mówię mojej młodzieży: poszukiwanie filozoficzne nigdy nie zostanie zakończone, ponieważ każde pokolenie, a nawet każdy człowiek jest wezwany do zdania sobie sprawy, iż rzeczywistość, aby móc być tym, czym jest, jakby oczekuje na każdego z nas, na twoje spojrzenie, na twoje „tak”. Jeżeli pojawia się to spojrzenie, zdarzają się rzeczy niemożliwe do przewidzenia, rzeczy, których nie da się zobaczyć a priori. W taki sposób rodzą się idee. Tajemnica nie jest zagadką, ale rzeczą całkowicie rozumną, jest tym, co się wydobywa, wyzwala kiedy pewne „ja” spotyka rzeczywistość. To właśnie jest piękno filozoficznego poszukiwania.

 

Nadzieja i wiara. Wielu ludzi uważa, że nadzieja powinna przynieść pewność na temat życia, łudząc się, że będzie lepiej, kiedy zmieni się sytuacja. Papież twierdzi, iż droga jest odwrotna: albo w teraźniejszości istnieje coś, co uzasadnia naszą nadzieję, albo jest ona pretensją, która doprowadzi do rozczarowania. Ks. Giussani w Czy można tak żyć? Mówi, że „pewność co do przyszłości opiera się na czymś obecnym, co rozpoznajemy w sposób pewny”, i od razu podejmuje kwestię wiary. Jak encyklika pomaga w pogłębianiu tematu wiary?

Bersanelli: Często i chętnie przenosimy nadzieje na jakąś przyszłość: „zobaczysz, zobaczysz, że jutro wszystko się zmieni” podpowiada piosenka. Jest to jedyna, gorzka możliwość, jaka pozostaje, jeżeli nie ma doświadczenia wiary, czyli rozpoznanego i rozstrzygającego faktu. Nieracjonalne życzenie lepszej przyszłości rodzi się z braku uznania faktu, który rozpoznaje się obecnie, teraz, jako rozstrzygający, nie dlatego, że rozwiązuje wszystkie problemy, ale ponieważ ukazuje rozwiązanie mojej ostatecznej potrzeby, mojej samotności wobec pytania „kim jestem”. Nadzieję daje mi natrafienie na kogoś, kto ukazuje rozwiązanie właśnie tej kwestii.

Esposito: Żyjąc, jesteśmy zawsze jakby wychyleni do przodu; człowiek jest wiązką pragnień, dążeń i oczekiwania. Na poziomie naturalnym niepokój ten jest jego wielkością. Jednakże każde oczekiwanie człowieka wibruje pamięcią, jak przypomina Papież, a pamięć jest posiadaną w czasie świadomością tego, co zostało mi dane i tego, co jest mi dawane obecnie. Jedynie to umożliwia mi, realistycznie, owo ciągłe bycie skierowanym naprzód. Wiara nie zamyka ludzkiego pytania, ale rzuca „ja” człowieka, jak mówił ks. Giussani, w powszechne porównywanie; jest ona jak pion, który mierzy głębokość każdej chwili. Chrześcijanin może kierować się do przodu, ponieważ jest ktoś, kto go podtrzymuje, kto jest Ojcem.

Bersanelli: Dobrze jest widzieć, jak takie spojrzenie przemienia i dowartościowuje zainteresowanie zwykłymi, codziennymi sprawami. Dociekliwość i upodobanie w pracy, troska o więzi z kolegami, tworzenie połączeń satelitarnych to małe, codzienne rzeczy, jednak dzięki nim zaczyna się pragnąć. Czego? Aby one były nośnikami nadziei, aby były dla mnie i dla każdego, kogo spotykam, znakami nadziei, która wszystko porusza. Wzrasta pragnienie, aby poprzez te niedoskonałe, krótkotrwałe szczegóły, objawiło się oblicze Obecności, która podtrzymuje nadzieję.

Esposoto: Z tego powodu Papież cytuje piękne zdanie św. Augustyna, ukazujące, ze prawdziwym ćwiczeniem pragnienia jest modlitwa. Mówiąc w sposób filozoficzny, laicki, znalazł tu doskonałe stanowisko, ponieważ w pewnym określonym momencie rozumie się, że nadzieję można mieć tylko, mówić: „Przyjdź” do owego „nieznanego znanego”, od którego wszystkiego się oczekuje.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją