Ślady
>
Archiwum
>
2008
>
styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2008 (styczeĹ / luty) Listy OdmawiajÄ c AnioĹ PaĹski i inne... OdmawiajÄ c AnioĹ PaĹski Drogi ksiÄĹźe CarrĂłn, kaĹźdego ranka po oddaniu dzieci do przedszkola razem z innymi mamami idziemy do koĹcioĹa odmĂłwiÄ AnioĹ PaĹski. NaszÄ modlitwÄ prowadzi ksiÄ dz Sandoro. PrzyjaźŠta jest dla mnie cennym darem, a wspĂłlnie odmawiany AnioĹ PaĹski, czy teĹź spotykanie siÄ rano, aby razem przeczytaÄ tekst SzkoĹy WspĂłlnoty staĹo siÄ nowym sposobem na podejmowanie dnia i Ĺźycia. Jest to jak dawka tlenu, ktĂłrej potrzebujesz poniewaĹź dusi ciÄ codzienna rutyna. Chodzi o to, aby uczyÄ siÄ mĂłwiÄ: âTo Ty, mnie tworzyszâ, aby w kaĹźdym momencie powierzaÄ siÄ Chrystusowi. W kaĹźdym momencie to znaczy w dobrym i zĹym, kiedy wszystko krÄci siÄ dobrze, ale takĹźe kiedy jestem w domu i muszÄ zmywaÄ naczynia czy teĹź dziesiÄ ty raz zmieniaÄ pieluszkÄ. PiszÄ tak, poniewaĹź kiedyĹ, wĹaĹnie takiego dnia, kiedy zdarzyĹo mi siÄ powiedzieÄ: âZnowu pieluszki? Znowu talerze do zmywania? Panie, kiedy odpowiesz na moje pragnienie speĹnienia?â, moja przyjaciĂłĹka Manu (ktĂłra, od kilku miesiÄcy jest sama z czwĂłrkÄ dzieci, poniewaĹź jej mÄ Ĺź zmarĹ) powiedziaĹa mi: âWarunki w jakich siÄ znajdujesz to najlepsza rzecz, jakÄ Pan dla ciebie przygotowaĹâ. Wszystko byĹo poprzekrÄcane. CzekaĹam na nie wiadomo co, gdy tymczasem zostaĹam wezwana, aby ĹźyÄ w mojej rzeczywistoĹci. To jest moje miejsce. Od tamtej pory zaczÄĹam patrzeÄ ze zdumieniem na rzeczy, ktĂłre mam do zrobienia, na dzieci, ktĂłre proszÄ abym siÄ z nimi pobawiĹa, na maĹÄ , dawanÄ mi okazjÄ do pracy. UczÄ siÄ prosiÄ o umiejÄtnoĹÄ rozpoznawania obecnoĹci Pana, ktĂłry jest juĹź tu w mojej rzeczywistoĹci i w tym co mnie otacza. I mam pewnoĹÄ, Ĺźe nie jestem sama poniewaĹź osoby, ktĂłre idÄ razem ze mnÄ sÄ cielesnym znakiem obecnoĹci Pana. Magdalena, Lecco
Rankiem Drogi Julianie, dziÄkujÄ ci za wszystko, co wspĂłlnie przeĹźyliĹmy, za wszystko, co siÄ do tej pory wydarzyĹo, za dobro, ktĂłre nam wskazujesz. Dla mnie jest to nowe, nieoczekiwane Ĺźycie! Dzisiaj rano, obudziĹem siÄ bardzo wczeĹnie i patrzÄ c na mojÄ ĹźonÄ i dzieci, ktĂłre jeszcze spaĹy myĹlaĹem: âOn jest rĂłwnieĹź tutaj!â. WychodziĹem do pracy peĹen radoĹci, myĹlÄ c o kaĹźdym z przyjacióŠ(kolejno o was wszystkich, po imieniu), wdziÄczny Jezusowi za tÄ ĹaskÄ, za wszystko, i za to, co siÄ wydarzy, z pragnieniem, abym rzeczywiĹcie przeĹźyĹ ten dzieĹ tak, jak On chce, z pewnoĹciÄ , Ĺźe juĹź siÄ nie wycofam z tej drogi. WchodzÄ c do biura, powiedziaĹem sobie: âJezu, takĹźe dzisiaj chcÄ ĹźyÄ ze ĹwiadomoĹciÄ , Ĺźe to Ciebie mi brakuje!â. Dario
Jak apostoĹowie Drogi Julianie, dziÄkujÄ, Ĺźe nie ustajesz w podjÄtej drodze, Ĺźe nie cofasz siÄ nawet o krok, przynaglajÄ c wszystkich, aby powaĹźnie liczyli siÄ z tym, na co ty patrzysz! To jest wĹaĹnie inny Ĺwiat! CoĹ wiÄcej niĹź wczeĹniej, inna miara. RzeczywiĹcie coĹ innego! W tym okresie, czÄsto przychodzÄ mi na myĹl apostoĹowie. ChoÄ mogÄ wydawaÄ siÄ zarozumiaĹym, myĹlÄ c o doĹwiadczeniu, ktĂłre oni przeĹźyli, uwaĹźam, Ĺźe my przeĹźywamy to samo. Na pewno takĹźe oni byli sĹabi, byli biedakami tak jak mym ale mimo to pozostawali zawsze przywiÄ zani do Niego. Dla nich byĹ On obiektywnie prawdziwszy od wszystkiego, o czym myĹleli. UkazywaĹ miarÄ innÄ niĹź ta, jakÄ oni mogli wymyĹliÄ. MiarÄ nieskoĹczenie odpowiadajÄ cÄ im sercom. pozostawali z Nim, patrzÄ c ze zdumieniem na wydarzenia, ktĂłre sprawiĹy, Ĺźe z czasem doĹwiadczyli i zrozumieli kim On jest. Dla wielu spoĹrĂłd nas zaczyna siÄ to samo, choÄ wydaje siÄ niemoĹźliwe. DoĹwiadczenie apostoĹĂłw staje siÄ naszym. PowinniĹmy dziÄkowaÄ ci przede wszystkim za to, Ĺźe wskazujesz nam drogÄ i metodÄ potrzebnÄ , aby tÄ drogÄ przebyÄ. ZrozumiaĹem teraz sĹowa, ktĂłre czÄsto powtarzasz mĂłwiÄ c o Giussanim: âZawsze dziÄkowaĹem, poniewaĹź pokazaĹ mi metodÄ na przejĹcie drogiâ. Ugo
ProtagoniĹci W sobotÄ, 24 listopada, poszĹam z mojÄ grupÄ Grall z Sacro Cuore (gimnazjum i liceum prowadzone przez CL â przyp. tĹum.), do marketu Pam przy ulicy Pergolesi, aby wziÄ Ä udziaĹ w zbiĂłrce ĹźywnoĹci. UdziaĹ w tej akcji okazaĹ siÄ dla mnie bardzo waĹźny, gdyĹź pozwoliĹ mi poczuÄ siÄ âprotagonistkÄ â. Nie miaĹam wczeĹniej takiego doĹwiadczenia, Ĺźebym to ja musiaĹa dziaĹaÄ; rozmawiaÄ z ludĹşmi i zapraszaÄ ich do podjÄcia gestu. PoczuĹam teĹź, Ĺźe jestem âĹwiadkiemâ. Kiedy nadeszĹa godzina zakoĹczenia akcji, wcale nie chciaĹam odchodziÄ, poniewaĹź zrozumiaĹam, Ĺźe sĹuĹźÄ, Ĺźe pomagam innym, mniej szczÄĹliwym ode mnie. RzeczywiĹcie wracajÄ c do domu czuĹam siÄ usatysfakcjonowana i szczÄĹliwa; nie zrobiĹam nic szczegĂłlnego, jedynie staĹam przed sklepem i podawaĹam torebki a jednak dziÄki temu zauwaĹźyĹam ObecnoĹÄ Jezusa. Cecilia, Mediolan
Znaczenie zapytania Drogi Julianie, bardzo zaskoczyĹ mnie fakt, Ĺźe rekolekcje CLU zakoĹczyĹeĹ wracajÄ c do kwestii pytania! ZauwaĹźyĹam, Ĺźe w gruncie rzeczy pytanie zawsze byĹo dla mnie pewnym âwstÄpemâ, zarĂłwno w rozmowach, jak i w Ĺźyciu. Propozycja powrotu do pytania, postawiona w zakoĹczeniu uĹwiadomiĹa mi bardzo mocno prawdÄ, Ĺźe ogrom pytania jest naszym najwiÄkszym sprzymierzeĹcem. Ono codziennie nam towarzyszy i nie moĹźna go usnÄ Ä; jest to najbardziej ludzka postawa nie tylko dla kogoĹ, kto jeszcze nie przeĹźyĹ spotkania. Dla ciebie jest to oczywiste, ale dla mnie okazaĹo siÄ prawdziwym odkryciem. Pierwszy raz zdarzyĹo mi siÄ, Ĺźe z naszego spotkania wrĂłciĹam do domu, do mojej rodziny i dziĹ do pracy bez strachu, Ĺźe pojawi siÄ podziaĹ pomiÄdzy tym co czujÄ a tym jak przeĹźywam codziennoĹÄ. JakiĹź oddech, zapaĹ i energia do dziaĹania pojawiajÄ siÄ, kiedy pozbywam siÄ lÄku patrzÄ c jak biedne sÄ moje dni, wzglÄdem moich oczekiwaĹ! Marta, Mediolan
Dobry smutek Drogi Julianie, w pierwszych dniach listopada pojechaĹem do ParyĹźa odwiedziÄ mojÄ drogÄ przyjaciĂłĹkÄ. ByĹem bardzo zadowolony, pobyt zapowiadaĹ siÄ wspaniale (zwiedzanie jednego z najpiÄkniejszych miast na Ĺwiecie razem z najdroĹźszÄ przyjaciĂłĹkÄ ), wiÄc po prostu nie mogĹem siÄ go doczekaÄ. UĹwiadamiaĹem sobie jak wielkie jest to pragnienie, jednakĹźe w trakcie podróşy i potem, kiedy wÄdrowaliĹmy po mieĹcie czuĹem, Ĺźe jest coĹ, co nie daje mi spokoju. Trzeciego dnia, zwiedzaliĹmy Luwr, a mnie ogarnÄĹa melancholia. TrochÄ mi to przeszkadzaĹo, rĂłwnieĹź dlatego, Ĺźe Agnese dostrzegajÄ c mĂłj niepokĂłj byĹa smutna, poniewaĹź odbieraĹa to jako niezadowolenie. Po pewnym czasie zdaĹem sobie sprawÄ o co chodzi: brakowaĹo mi Chrystusa. Taki dobry smutek jest przejawem poszukiwania Jego obecnoĹci, Jego bliskoĹci, ktĂłrej coraz czÄĹciej doĹwiadczam w codziennym Ĺźyciu. Nigdy bym jednak nie pomyĹlaĹ, Ĺźe bÄdzie to tak silne, takĹźe tam, w jednym z najpiÄkniejszych miast na Ĺwiecie, z najbardziej kochanÄ dziewczynÄ . Zaraz siÄ uspokoiĹem i zaczÄ Ĺem prosiÄ o Jego obecnoĹÄ. Z tÄ modlitwÄ wszystkie piÄkne rzeczy, ktĂłre oglÄ daliĹmy nabraĹy nowej, niesamowitej intensywnoĹci, poniewaĹź ich piÄkno sprawiaĹo, Ĺźe pragnienie, aby On byĹ jeszcze wzrastaĹo. DoĹwiadczyĹem, Ĺźe nawet najpiÄkniejsze miasto na Ĺwiecie wraz z osobÄ , ktĂłrÄ siÄ kocha nie wystarczÄ , aby napeĹniÄ serce, jeĹli brakuje Chrystusa. Tego rodzaju przeĹźycie jest wielkÄ ĹaskÄ . SprawiĹo ono, Ĺźe zaczÄ Ĺem prosiÄ i pragnÄ Ä, aby On zdobywaĹ coraz bardziej moje serce, poniewaĹź poddajÄ c siÄ Jemu zaczyna siÄ patrzeÄ na caĹÄ rzeczywistoĹÄ tak, jak On jÄ widzi, a to daje moĹźliwoĹÄ przeĹźywania wszystkiego z nowym smakiem. PrzeĹźywania prawdy i zbawienia wĹasnego Ĺźycia. Autor znany redakcji
Nihilizm w klasie W tym roku podczas godziny wychowawczej podjÄliĹmy temat âMĹodzi i nihilizmâ. PoniewaĹź pani profesor przedstawiĹa nam pewne cytaty dotyczÄ ce omawianego zagadnienia postanowiliĹmy podarowaÄ jej listopadowe Ĺlady, do ktĂłrych zostaĹa zaĹÄ czona ksiÄ Ĺźeczka CarrĂłna na temat wychowania. Kiedy wrÄczaliĹmy jej prezent nie wyglÄ daĹa na zbyt zachwyconÄ , poniewaĹź doskonale wiedziaĹa z jakiego rodzaju czasopismem ma do czynienia. Przez kilka dni nic wiÄcej o Ĺladach nie mĂłwiĹa. Potem jednak poinformowaĹa nas, Ĺźe przeczytaĹa caĹy numer i rozmawiaĹa ze swoim byĹym profesorem, naleĹźÄ cym do CL. Nie spodziewaliĹmy siÄ jakichkolwiek zmian. DajÄ c Ĺlady chcieliĹmy jedynie umoĹźliwiÄ jej zapoznanie siÄ z osÄ dem, ktĂłry nam wydawaĹ siÄ prawdziwszy do tego, jaki ona przedstawiĹa w klasie, prezentowaĹa bowiem wyĹÄ cznie pesymistyczne spojrzenie, zarĂłwno wobec mĹodzieĹźy jak i profesorĂłw. ZostaliĹmy jednak bardzo zaskoczeni pewnym faktem. NadszedĹ dzieĹ, w ktĂłrym mieliĹmy pisaÄ sprawdzian. W wykazie róşnych dokumentĂłw, ktĂłre poznaliĹmy w szkole, a ktĂłre mogliĹmy uwzglÄdniÄ w swojej analizie pojawiĹ siÄ rĂłwnieĹź fragment ksiÄ Ĺźeczki CarrĂłna. Nie znamy ostatecznie konkretnego zdania pani profesor, ale wydaje siÄ, Ĺźe rĂłwnieĹź ona rozpoznaĹa prawdÄ w tym, co przeczytaĹa. Maria Chiara i Francesca, Pesaro
Droga do Chrztu L. Albanka wychowana w tradycji muzuĹmaĹskiej przyjechaĹa do WĹoch, z ojcem jej trojga dzieci, pochodzÄ cym z Pugli. RĂłwnieĹź jej rodzice i rodzeĹstwo przeprowadzili siÄ do Lombardii. Po pewnym czasie L. dowiedziaĹa siÄ o ciÄĹźkiej chorobie siostry. PostanowiĹa wĂłwczas, Ĺźe zabierze dzieci, jedno dwu i trzy-letnie, i pojedzie w odwiedziny do chorej. W czasie tej wizyty dowiedziaĹa siÄ, Ĺźe mÄ Ĺź jÄ odrzuciĹ i nie moĹźe juĹź wracaÄ do domu. ZostaĹa sama bez pracy i mieszkania. Krewni zdecydowali, Ĺźe dopĂłki nie znajdziemy mieszkania i jakiejĹ pracy pozostanie u nich. Najstarsza cĂłrka zaczÄĹa uczÄszczaÄ do przedszkola parafialnego, gdzie L. poznaĹa MirellÄ, ktĂłra przychodziĹa tam ze swojÄ cĂłreczkÄ . Po pewnym czasie znajomoĹÄ przerodziĹa siÄ w gĹÄbokÄ przyjaĹşĹ. ZaczÄĹy dzieliÄ siÄ swojÄ historiÄ , wspieraÄ siÄ w potrzebach i trudnoĹciach. Mirela pomogĹa jej nawiÄ zaÄ kontakt z Bankiem ĹźywnoĹci, dziÄki czemu znalazĹa dĹugoterminowe wsparcie. Mirella pomogĹa L., kiedy ta powaĹźnie siÄ rozchorowaĹa i konieczne okazaĹo siÄ przeprowadzenie badaĹ, a nastÄpnie leczenie. DziÄki przyjaciĂłĹce L. trafiĹa do âObiettivo lavoroâ, aby znaleĹşÄ pracÄ. PrzyjaźŠz MirellÄ i jej kuzynkami oraz liczne osoby, ktĂłre spotkaĹa â miÄdzy innymi my â wspieraĹy jÄ i staĹy siÄ jej bliskie, a przy tym na róşne sposoby dawaĹy Ĺwiadectwo wiary. L., ktĂłra w caĹej dramatycznoĹci swojego Ĺźycia nigdy nie czuĹa siÄ samotna, a w pewnym momencie zapytaĹa MirellÄ, co jest przyczynÄ tego bezinteresownego zaangaĹźowania i dlaczego kuzynki pragnÄ ochrzciÄ jej dzieci. ZrozumiaĹa, Ĺźe chodzi o pewne wiÄksze dobro, jakim jest powierzenie ich w rÄce Boga. Wszystko to sprawiĹo, Ĺźe postanowiĹa przyjÄ Ä chrzeĹcijaĹstwo. UczestniczyĹa w katechezach i razem z dzieÄmi w Wielkanoc przyjÄĹa chrzest. Konsekwencja tego nowego poczÄ tku byĹo pragnienie przyjÄcia takĹźe Eucharystii i Bierzmowania. W tym roku L. zapytaĹa MariÄ CarlÄ czy mogĹaby pojechaÄ z nami na Meeting do Rimini, aby rĂłwnieĹź jej dzieci poznaĹy to miejsce. ByĹo to bardzo piÄkne doĹwiadczenie, dlatego, Ĺźe ze zdumieniem i zainteresowaniem oglÄ daliĹmy wystawy i uczestniczyliĹmy w spotkaniach, a nastÄpnie razem komentowaliĹmy te wydarzenia i szukaliĹmy ich odniesienia do naszego Ĺźycia. Maria Grazia i Maria Carla
W wiÄzieniu ChoÄby nawet czĹowiek nie ufaĹ Chrystusowi, Chrystus czĹowiekowi ufa. ZrozumiaĹem tÄ prawdÄ juĹź tutaj... w wiÄzieniu, gdyĹź jestem wiÄĹşniem. UczÄszczam do Polo Uniwersytetu. ChciaĹbym zrobiÄ niespodziankÄ Adriano, mojemu drogiemu przyjacielowi, ktĂłry mnie odwiedza. PoznaliĹmy siÄ z Adriano listownie (dziÄki przyjacioĹom ze wspĂłlnoty), kiedy piszemy to wszystkie nadbudowy ustÄpujÄ boskiemu piÄknu. On wierzyĹ we mnie, zanim jeszcze odzyskaĹem zaufanie do siebie, po tym jak zostaĹem skazany i uwiÄziony. ZrodziĹa siÄ przyjaĹşĹ, jedna z tych rzadko spotykanych gdyĹź prawdziwa. PrzyjaźŠwolna od zazdroĹci i interesownoĹci, ktĂłre, zamaskowane, nie pozwalajÄ , aby dwa stworzenia wzajemnie sobie ufaĹy. Nasza przyjaźŠâzaraziĹaâ jego przyjacióŠi moich kolegĂłw. Co tydzieĹ Adriano przychodzi do Polo Uniwersytetu w towarzystwie Silvi i innych osĂłb, pisarzy, malarzy, muzykĂłw, reĹźyserĂłw, piĹkarzy, aktorĂłw, aby opowiedzieÄ nam jakÄ Ĺ historiÄ, aby uczyÄ nas otwierania oczu na piÄkno (tematem spotkaĹ w ostatnim roku byĹo piÄkno), aby posĹuchaÄ tego, co my mamy do powiedzenia. W wiÄzieniu trudno znaleĹşÄ kogoĹ z zewnÄ trz, kto ciÄ wysĹucha, a jeszcze trudniej podtrzymywaÄ przyjaĹşĹ. W rozumowaniu przewaĹźajÄ stereotypy, kontakt z wiÄĹşniami budzi lÄk, wiÄc lepiej za bardzo siÄ nie zbliĹźaÄ: âNie zapominajcie, Ĺźe sÄ to jednak wiÄĹşniowie, nie ufajcie imâ. Do Adriano naleĹźy rekord upomnieĹ! Ostatni raz spotkaliĹmy siÄ z Adriano przy okazji uroczystoĹci zorganizowanej przed BoĹźym Narodzeniem. Byli obecni niektĂłrzy artyĹci, ktĂłrych poznaliĹmy w ciÄ gu roku, ale takĹźe agenci, inspektorzy, wychowawcy i dyrektorzy. Adriano rozpoczÄ Ĺ w taki sposĂłb: âPrzyszedĹem dziĹ tutaj, aby ĹwiÄtowaÄ BoĹźe Narodzenie z moimi przyjaciĂłĹmi!â. Marco, Turyn
SzkoĹa WspĂłlnoty Drogi Julianie, piszÄ do Ciebie przede wszystkim, aby ci z caĹego serca podziÄkowaÄ. Wczoraj wybraĹem siÄ na prowadzonÄ przez Ciebie SzkoĹÄ WspĂłlnoty. SzedĹem na to spotkanie z nadziejÄ , ze wydarzy siÄ coĹ nowego. Mam 43 lata, odnoszÄ sukcesy zawodowe, jestem szczÄĹliwym mÄĹźem i ojcem dwĂłch wspaniaĹych synĂłw, ale w ostatnim czasie czuĹem siÄ tak, jakby brakowaĹo mi powietrza. Nie umiaĹem rozpoznawaÄ i uĹwiadomiÄ sobie Jego obecnoĹci. UwaĹźaĹem, Ĺźe jest tak, gdyĹź w rzeczywistoĹci podstawowÄ naszÄ troskÄ , czÄsto zdaje siÄ byÄ wspĂłlnota jako organizacja, i to wĹaĹnie mnie dusi, jakby brakowaĹo mi oddechu. Wczoraj wieczorem rozpoznaĹem wreszcie Pana i wracaĹem do domu pewny Jego obecnoĹci, wracaĹem bez poczucia pustki i samotnoĹci, jakie ogarniaĹo mnie nawet po wspaniaĹych wieczorach spÄdzonych z przyjaciĂłĹmi. WspaniaĹych, ale jednak przeĹźytych bez nowoĹci, jakÄ daje rozpoznanie Jego realnej obecnoĹci. Wczorajsza SzkoĹa WspĂłlnoty przyniosĹa tÄ wĹaĹnie nowoĹÄ. Kiedy mĂłwiĹeĹ, Ĺźe problem stanowi to, iĹź myĹlimy trochÄ jak wszyscy, jak podkreĹliĹ ksiÄ dz Giussani na pierwszej stronie rozdziaĹu o wspĂłlnocie, zatrzymaĹem siÄ na wprowadzeniu do tematu, ktĂłre uznaĹem za najwaĹźniejsze dla mnie: co przynoszÄ nam nasze spotkania i sposĂłb ich podejmowania. ZdaĹem sobie sprawÄ, ze ostatecznie traktowaĹem wspĂłlnotÄ jako problem âspoĹecznyâ, problem relacji miÄdzy nami, co wiÄcej, moja idea byĹa zabarwiona moralizmem (troskÄ o budowanie dobrych i wĹaĹciwych relacji miÄdzy nami). Przy tym nawet nie spostrzegĹem, jak odrzuciĹem nowoĹÄ Wydarzenia Chrystusa. Normalnie, nie teoretycznie, lecz w dziaĹaniu, nasze zatroskanie skupia siÄ przede wszystkim na tym, ile potrafimy przyjÄ Ä inicjatywy wspĂłlnoty, na ile jesteĹmy dyspozycyjni, aby w nich uczestniczyÄ (tak, jakby te pozytywne relacje wystarczyĹy do bycia ObecnoĹciÄ !), na ile jesteĹmy dobrzy w podejmowanych przedsiÄwziÄciach, lub w towarzyszeniu sobie. Wszystko to sĹuszne, ale samo nie da radoĹci, i z biegiem czasu przestaje interesowaÄ. Kiedy wczoraj wieczorem mĂłwiĹeĹ, Ĺźe wspĂłlnota to wiÄĹş z Chrystusem, coĹ, co nie jest realizowane przez nas, ale co jesteĹmy wezwani odkryÄ, co On sprawia miÄdzy nami, jakby otworzyĹy mi siÄ oczy. ByĹem Ĺlepy i nagle przejrzaĹem. Osoby bardzo licznie zebrane na Szkole WspĂłlnoty (wielu na stojÄ co, wszyscy nieco zmÄczeni i ĹciĹniÄci) z caĹÄ pewnoĹciÄ byĹy tam nie tylko dlatego, Ĺźe ty byĹeĹ, ale poniewaĹź szukaĹy Chrystusa, nawet nie wiedzÄ c o tym. Chrystus, rzeczywiĹcie obecny, sprawiĹ, Ĺźe wydarzyĹ siÄ znowu, w sposĂłb tak imponujÄ cy, cud komunii! TĹum ludzi peĹen oczekiwania i ja, na poczÄ tku smutny, po pierwszych wystÄ pieniach nieco zaciekawiony, apotem, jak nowo narodzony przez rozpoznanie Jego obecnoĹci, dziÄki twoim ukazujÄ cym tÄ obecnoĹÄ sĹowom. PoprosiĹeĹ nas, o zatrzymanie siÄ nad tematem poczÄ tku i uĹwiadomienie sobie, Ĺźe to On nas ĹÄ czy, âaby nas wprowadziÄ w Ĺźycie, ktĂłre jest gĹÄbiÄ wszystkich rzeczyâ, Ĺźe âwspĂłlnota to Jego Ĺźycie, ktĂłre jest gĹÄbiÄ wszystkich rzeczyâ, Ĺźe âwspĂłlnota to Jego Ĺźycie, ktĂłre On chce nam przekazaÄâ. JeĹźeli ktoĹ odkryje to Ĺźycie, ono napeĹnia wszystko i pozwala doĹwiadczyÄ peĹnej satysfakcji. Kiedy to mĂłwiĹeĹ byĹem bardzo poruszony: zdumiony i radosny. ZaczÄ Ĺem rozumieÄ, Ĺźe Chrystus pragnie abym spostrzegĹ, iĹź On, od zawsze, chce w tajemniczy sposĂłb obdarowaÄ mnie nadmiarem Ĺźycia, ktĂłre bierze poczÄ tek w wiÄzi z Nim i prosi mnie jedynie o rozpoznanie tego! Potem powiedziaĹeĹ, Ĺźe zawsze, wszystko uwaĹźamy za zwyczajne, i w ten sposĂłb nie zdajemy sobie sprawy, Kto staje siÄ obecny, kiedy jesteĹmy razem i nie rozpoznajemy obecnoĹci Tego, ktĂłry chce abyĹmy byli tutaj. Niespodziewanie jak gdyby otworzyĹy mi siÄ oczy. ZdaĹem sobie sprawÄ, Ĺźe to KtoĹ Inny czyni ten gest: choÄ nieĹwiadomi tego, byliĹmy tam, gdyĹź On nas wszystkich wezwaĹ, byliĹmy tam gdyĹź w sercach nosimy wielkÄ potrzebÄ Jego obecnoĹci. To Jego obecnoĹÄ sprawiaĹa, Ĺźe odczuwaĹem w sercu radoĹÄ sĹuchajÄ c jak o Nim mĂłwiĹeĹ! WrĂłciĹem do domu przepeĹniony radoĹciÄ z powodu tego doĹwiadczenia i myĹlaĹem jakiego rodzaju nowoĹÄ weszĹa w moje Ĺźycie: Tajemnica, ktĂłra czyni wszystkie rzeczy, Ten ktĂłrego â Ĺwiadomie czy nie â pragnie moje serce i ktĂłry jest towarzyszem drogi i chce, abym to zauwaĹźyĹ i uznaĹ! JakĹźe jest prawdziwe stwierdzenie, Ĺźe kiedy czĹowiek staje siÄ Ĺwiadkiem tej nowoĹci widaÄ jÄ nawet w jego oczach. NastÄpnego dnia rano nie mogĹem siÄ doczekaÄ, kiedy obudzi siÄ moja Ĺźona, aby jej opowiedzieÄ, co mĂłwiĹeĹ i z jakim wzruszeniem zdaĹem sobie sprawÄ z tej, tak odpowiedniej dla oczekiwaĹ mojego serca ObecnoĹci, ktĂłra przyniosĹa odpowiedzi na pytania, jakie wĹaĹnie sobie stawiaĹem. OdpowiadaĹa jednak w sposĂłb nieoczekiwany, ukazujÄ c siÄ w moim Ĺźyciu. Nie przyniosĹem do domu jakiegoĹ wykĹadu do powtarzania, ani instrukcji dziaĹania, ale skarb rozpoznania Jego obecnoĹci i zrozumiaĹem, Ĺźe teraz kaĹźdy dzieĹ moĹźe byÄ czymĹ nowym, kaĹźda okolicznoĹÄ moĹźe byÄ okazjÄ do zauwaĹźenia Go we wszystkim, co robimy. ZauwaĹźyĹem, Ĺźe w twarzy mojej Ĺźony odmalowane jest zdumienie i dyskretna radoĹÄ, nowoĹÄ, moĹźna powiedzieÄ, ktĂłra pojawiĹa siÄ w naszej relacji. DziÄki temu ĹwiatĹu w naszych oczach caĹy dzieĹ byĹ Wydarzeniem. O Ĺrodowej Szkole WspĂłlnoty opowiadaĹem wielu przyjacioĹom, zarĂłwno telefonicznie, jak i w pracy (nigdy dotÄ d, albo prawie nigdy, nie zdarzyĹo mi siÄ rozmawiaÄ w gronie przyjacióŠo Szkole WspĂłlnoty z poprzedniego dnia. Co najwyĹźej padaĹo pytanie: âJak byĹo?â, a ktoĹ odpowiadaĹ: âDobrzeâ, natomiast trudno przychodzi nam mĂłwiÄ o tym, Ĺźe dziÄki niej wydarzyĹo siÄ coĹ nowego). ChcÄ Ci jeszcze powiedzieÄ o tym, jak doĹwiadczyĹem prawdziwoĹci sĹĂłw, ktĂłre mĂłwiĹeĹ na rekolekcjach odnoĹnie faktu, Ĺźe bycie w sposĂłb bierny nie wystarczy, aby doĹwiadczyÄ nowoĹci Jego obecnoĹci. DziÄki pomocy grupy przyjacióŠstaraĹem siÄ byÄ wierny pracy proponowanej przez SzkoĹÄ WspĂłlnoty â w sposĂłb jakiego uczy nas Ruch przy pewnych wielkich okazjach â a takĹźe lekturze ĹladĂłw i modlitwie. ZauwaĹźyĹem jak âodlegĹaâ jest mi modlitwa! PrĂłbowaĹem na serio wziÄ Ä to, co powiedziaĹeĹ w czasie rekolekcji. MĂłwiĹeĹ, Ĺźe w Jezusie bliskoĹÄ i dialog z Tym, ktĂłry nas w kaĹźdym momencie stwarza nie tylko zostajÄ rozjaĹnione, ale stajÄ siÄ historycznym towarzystwem, Ĺźe potrzebujemy modlitwy jako Äwiczenia koniecznego dla podtrzymania ĹwiadomoĹci zaleĹźnoĹci od Tajemnicy. PoprosiĹem wĂłwczas przyjaciĂłĹ, abyĹmy pomagali sobie w wiernoĹci modlitwie tak, aby podejmowaÄ jÄ z pragnieniem uczenia siÄ tego rozpoznawania. ZaczÄliĹmy uczestniczyÄ w RóşaĹcu, odmawianym w soboty w naszym koĹciele, a potem w codziennej porannej mszy. Jestem pewny, Ĺźe to bardzo siÄ przyczynia do pogĹÄbiania naszej ĹwiadomoĹci bliskoĹci Tajemnicy, jej rozpoznawania i uznania. Jestem wdziÄczny za to, Ĺźe pomagajÄ c nam to dostrzegaÄ jesteĹ niezastÄ pionym wsparciem w Ĺźyciowej wÄdrĂłwce. Pozdrawiam CiÄ serdecznie rĂłwnieĹź od caĹej mojej rodziny. Antonio
PeĹna pewnoĹci nadzieja Do pierwszej klasy wiary zaczÄ Ĺem uczÄszczaÄ 36 lat temu, majÄ c 55 lat. WĂłwczas zaczÄ Ĺem rĂłwnieĹź ĹźyÄ wiarÄ , powiedziaĹbym z âupodobaniemâ. WydarzyĹo siÄ to rankiem, o godz. 5.30 na plaĹźy Mirmare, w czasie Mszy dla mĹodzieĹźy z GS, ktĂłrÄ pomagaĹem przygotowaÄ. ZnalazĹem siÄ tam zaproszony przez mojego syna Marcella. Jest to data, ktĂłra pozostaĹa na zawsze jak âznamiÄâ w moim sercu. ZaczynaĹem doĹÄ wolno, ale Chrystus pomagaĹ mi angaĹźowaÄ siÄ w podarowanÄ znajomoĹÄ z coraz wiÄkszym smakiem i ĹwiadomoĹciÄ . Teraz zaczynam rozumieÄ, Ĺźe tym nowym âsmakiemâ mogÄ cieszyÄ siÄ takĹźe poĹrĂłd trudnoĹci, bĂłlĂłw i sprzecznoĹci mojego codziennego Ĺźycia i wszystko mogÄ przeĹźywaÄ nie tracÄ c go. Tak jest nawet poĹrĂłd caĹej mojej skrajnej nÄdzy, ktĂłra juĹź nie wywoĹuje lÄku, poniewaĹź czujÄ siÄ podtrzymywany i prowadzony przez bezcenne towarzystwo, ktĂłre Pan pozwoliĹ mi spotkaÄ. SĹowo nadzieja wolÄ teraz zastÄpowaÄ sĹowem âpewnoĹÄâ, gdyĹź pozwala mi ono doĹwiadczaÄ zadatku czuĹoĹci Chrystusa i pomaga âuczyÄ siÄâ Ĺźycia, jako drogi mojego szczÄĹliwego przeznaczenia. DziÄkujÄ wam wszystkim, wobec ktĂłrych wyraĹźam wdziÄcznoĹÄ i przywiÄ zanie. DziÄkujÄ zwĹaszcza temu, ktĂłrego Pan daĹ nam jako przewodnika. Teraz mam prawie 91 lat, ale âczujÄâ, Ĺźe moje serce ma zaledwie 30. JakĹźe prawdziwym jest stwierdzenie, Ĺźe Chrystus nie przyszedĹ aby nam oszczÄdziÄ dramatu wiÄzi z rzeczywistoĹciÄ , ale by umoĹźliwiÄ tÄ wiÄĹş i âstaÄ siÄâ towarzyszem wÄdrĂłwki w stronÄ Ĺźycia. Giancarlo, Rimini |