Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2007 > listopad / grudzień

Ślady, numer 6 / 2007 (listopad / grudzień)

Pierwszy plan. Przykłady dla wszystkich. Dom Gołąbka

Tam, gdzie mieszka nadzieja

Nowosybirsk. Dzieło AVSI ratuje samotne matki i ich dzieci przed desperacja. Ktoś przejął się i potraktował poważnie ich potrzebę.

Paolo Perego


W czasach reżimu Nowosybirsk był wielkim centrum przemysłowym Związku Radzieckiego, a dzielnica Leninskij stanowiła robotniczą część tego miasta. Bloki, w których dawniej mieszkały tysiące robotników obecnie są w stanie rozpadu. Przemiany ustrojowe zbiegły się z drastycznym spadkiem ilości miejsc pracy, co doprowadziło do szybkiego niszczenia dzielnicy. Obecnie mieszkają tutaj głównie imigranci z byłych republik radzieckich. Ludzie, aby jakoś przeżyć, muszą podejmować wiele różnych prac. Dzieci szybko rzucają szkołę, można je spotkać na ulicy, bawiące się między nielegalnie rozstawionymi, przy każdym skrzyżowaniu, straganami. Trzy, cztery lata temu wśród ulic dzielnicy Leninskij błądziła Zemilja. Łatwo można było zauważyć, że dziewczyna jest tutaj obca, gdyż zdezorientowana, z kartką w ręce rozglądała się dookoła. Była w ciąży i pragnęła tego dziecka, a zapisany na karteczce adres dawał jej ostatnią szansę, inaczej pozostawała aborcja. Sama urodziła się w jednej z wiosek na północy Syberii, w biednej, a na dodatek zniszczonej alkoholizmem rodzinie. Mając pięć lat znalazła się w domu dziecka, a gdy ukończyła szesnaście przyjechała do Nowosybirska. Rozpoczęła naukę zawodu i zdobyła dyplom sztukatora. Podjęła pracę i wynajęła mieszkanie, które było jednak drogie, więc trudno jej było samej opłacić czynsz i wówczas pojawił się mężczyzna, ojciec dziecka. Kiedy zaszła w ciążę mężczyzna odszedł. W poradni dowiedziała się o pewnym miejscu, gdzie może znaleźć pomoc i otrzymała karteczkę z adresem. Było tam napisane „Dom Gołąbka”. Po dość długim poszukiwaniu, odnalazła wznoszący się w centrum dzielnicy budynek z czerwonej cegły z apartamentem, w którym znajdują gościnę samotne matki. Historia Zemilji jest prawdziwa, choć może sam dzień przybycia do Gołąbki wyglądał inaczej niż to sobie wyobraziliśmy, ale została tam przyjęta, a wkrótce urodził się Wania. Przez jakiś czas przebywała w gościnnych murach, apotem, jak opowiadają w Nowosybirsku: „spotkała swojego «księcia» i pobrali się. Wesele odbyło się w Gołąbce, gdyż rzeczywiście traktowała to miejsce jak dom”.

Dom ten można nazwać kwiatem na pustyni. To w miejscu takim jak Nowosybirsk obiektywny, konkretny punkt nadziei, nowości, nie tylko dla Zemilji oraz potrzebujących pomocy kobiet, ale dla wszystkich mieszkańców. Skąd wzięło się tutaj tak ludzkie, przyjazne miejsce?

Dom powstał jako jeden z projektów organizacji Maskora, która działa w syberyjskich miastach od 2000 roku, zajmując się przede wszystkim realizacją projektów społecznych i wychowawczych we współpracy z AVSI. Historia Gołąbki zaczęła się około dziesięć lat temu. W 1995 r. francuski misjonarz, ojciec Guido, zdał sobie sprawę, że w mieście żyje wielka liczna młodych kobiet, które samotne, bez pieniędzy podejmują decyzję o dokonaniu aborcji. Ojciec ten kupił dom, ale szybko zauważył, że samotnym matkom nie wystarczy dach nad głową i poprosił o wsparcie AVSI. Było to możliwe dzięki obecności Rosalby, wolontariuszki tego włoskiego stowarzyszenia, która właśnie rozpoczęła działalność w Nowosybirsku. W ten sposób powstała Maskora, która natychmiast podjęła projekt Domu Gołąbka. Od tamtej pory w domu tym przyjęto ponad pięćdziesiąt młodych kobiet i ich dzieci. Celem jest resocjalizacja, zarówno poprzez wsparcie materialne, jak i na płaszczyźnie wychowawczej, gdyż mieszkankom umożliwia się udział w kursach zawodowych i pomaga w znalezieniu pracy.

„Działamy w ścisłej współpracy z pomocą społeczną miasta – opowiada Roselba. W większości przypadków znajdujące się w trudnej sytuacji dziewczęta, potrzebujące miejsca, które by je ugościło i gdzie znalazłyby pomoc, trafiają do nas właśnie przez ośrodki pomocy społecznej. Alternatywą dla nich jest aborcja lub porzucenie własnego maleństwa”. Odpowiedzialną za projekt jest Roselba, a razem z nią pracuje Anastazja, psycholog i pedagog, odpowiedzialna za dom oraz Vladimir, administrator, który pomaga mieszkankom domu w sprawach urzędowych i biurowych. Są jeszcze Marya i Lena, które zajmują się dziećmi. Pierwsza prowadzi żłobek, a druga przygotowuje i odprowadza dzieci do przedszkola, a obecnie, kiedy pierwsi goście już podrośli, również do szkoły. Jest jeszcze Eugenia, która uczy młode matki gotować, prowadzić dom, aby był czysty i zadbany, robić zakupy, a nawet cerować. Wieczorami dyżurują też trzy babuszki, mieszkające blisko „Gołąbki” kobiety, wolontariuszki, które w razie potrzeby pomagają zajmując się dziećmi. Można tu przebywać przez 18 miesięcy korzystając z pomocy, zarówno w opiece nad dzieckiem jak i w poszukiwaniu stałej pracy i własnego mieszkania. Dzieci znajdują miejsce w przedszkolach, z którymi zawarto umowę o współpracy, aby matki mogły uczestniczyć w kursach zawodowych.

Historie kobiet z „Gołąbki” są pełne bolesnych zdarzeń: któraś została porzucona przez rodzinę, inna przez partnera, jeszcze inna była ofiarą gwałtu, straciła z powodu ciąży pracę lub miejsce w hotelu, doświadczyła problemu alkoholizmu lub przemocy w rodzinie... Natalia ma 24 lata. Została sama, bez pieniędzy, co zmusiło ją do oddania syna Pietji do domu dziecka. Miała nadzieję, że znajdzie pracę i zabierze go z powrotem. Tymczasem dziecko zostało oddane innym rodzicom. Natalia zwróciła się ze swoim problemem do opieki społecznej, gdzie wskazano jej Gołąbkę. „Zdołaliśmy odnaleźć i doprowadzić do oddania chłopca matce – opowiada Anastazja – miał już około 5 miesięcy. Natalia była z nami rok. uczęszczała do szkoły wieczorowej, znalazła pracę i mieszkanie”. Teraz jest samodzielna, ale często spotyka osoby z Gołąbki, również w przedszkolu, z którymi współpracuje Maskora. Czy, aby pomóc Natalii nie wystarczyło przyjęcie jej do domu? „Gołąbka nie jest pomyślana jako schronisko” – wyjaśniają pracownicy, pokazując, że problemy, którymi się zajmują są problemami natury wychowawczej. „Aby mówić o prawdziwej gościnności nie wystarczy zapewnienie murów”. Ostatecznie można więc powiedzieć, że chodzi o pewne spojrzenie scalające wszystko, obejmujące osobę, aż do głębi jej potrzeb. Jest to spojrzenie wynikające z postawy chrześcijańskiej: „Nie wiem jak inaczej można by to wyrazić – wyznaje Rosalba – jest to pasja, pasja dla drugiego człowieka, która rodzi się dzięki pasji jaką ktoś inny okazał wobec mnie”. Jedno jest pewne: w Nowosybirsku nie istnieje drugie miejsce, podobne do tego.

Nie zawsze jednak sprawy zmierzają w stronę poprawy i potrzebna jest ogromna cierpliwość dla przybywających dziewcząt. Swietłana opuściła Władywostok mając 26 lat, z powodu bardzo skomplikowanej sytuacji rodzinnej. W Nowosybirsku znalazła się na ulicy, a następnie trafiła do jednego z domów, w których mieszka razem wiele osób, aby obniżyć koszt. Wśród lokatorów był Omar, mężczyzna z Tadżikistanu, i on jest ojcem jej dziecka. Sytuacja stała się jeszcze trudniejsza po aresztowaniu Omara. Swietłana znalazła się w Domu Gołąbka, gdzie uzyskała pomoc, ale z powodu zdarzeń związanych z ojcem dziecka jej pobyt był mniej intensywny niż w przypadku innych dziewczyn. Zdołała jednak wygrać konkurs fryzjerski: „Jest świetna, co pokazała przez ślubne uczesanie Anastazji”. Odeszła z Gołąbki, ale po krótkim czasie powróciła, ponieważ nie zdołała znaleźć stałego mieszkania. Dziś „Swieta” jest już samodzielna. Pozostała jednak sama z małym Omarem, który uczęszcza do przedszkola.

Można by jeszcze przedstawić historie Elji, Valji, Olji, Ljuby, Tamary... i wielu innych. Historie wzruszające, które pokazują rzeczywistą, ogromną potrzebę istnienia w Nowosybirsku miejsc takich jak Gołąbka. W mieście tym na 1.400.00 mieszkańców odnotowuje się 35.000 samotnych młodych matek, a od lat dziewięćdziesiątych liczba dzieci porzuconych („sierot społecznych”) uległa więcej niż podwojeniu. Robią wrażenie pewne ekspertyzy, które wskazują, że w Rosji na ogólną liczbę około sześciu milionów dzieci nienarodzonych około 70% to ciąże przerwane przez aborcję.

„Pragniemy, aby ofiarowana przez nas gościnność była realną odpowiedzią na potrzebę, którą spotykamy – wyjaśniają Rosalba i Anastazja – normalny dom nie musi być jakimś szczęśliwym nawiasem w powszechnej nędzy życia”. Dlatego też działalność pracowników Gołąbki sięga także poza ten dom, czy to przez poradnictwo (około tysiąc utrzymywanych aktywnie kontaktów), czy przez podtrzymywanie relacji z byłymi mieszkankami. „Pracownicy towarzyszą matkom w ich nowym życiu, regularnie je odwiedzając, wspierając w podejmowaniu codziennych problemów”. Poza tym wszystkie dzieci, które przebywały w Gołąbce zostają objęte programem AVSI „Wspieranie na odległość”. Zdarza się też, że kobiety, które tam mieszkały zgłaszają gotowość, aby służyć swoim doświadczeniem nowo przybywającym.

„Historie z innego świata”, ale rezultaty są tak obiektywne, że również władze miasta nie mogą nie uznawać wartości dzieła, jakim jest Gołąbka, co znajduje wyraz zarówno w konkretnym wsparciu finansowym i przejęciu niektórych kosztów, jak również w zawieraniu umów ułatwiających przyjęcie dzieci z Gołąbki do przedszkola. Wyrazem takiego uznania jest też wola (trwają właśnie konkretne ustalenia) przekazania stowarzyszeniu nowego domu: „Nowego, większego budynku z ogrodem, gdzie zostałaby przeniesiona Gołąbka”. Wszystko to może się wydawać czymś bardzo małym, ale w Nowosybirsku stwarza to możliwość spotkania z nowym, innym człowieczeństwem. Człowieczeństwem bardziej „ludzkim”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją