Ślady
>
Archiwum
>
2004
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2004 (maj / czerwiec) Wielkie wywiady ChrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem Z Pietro Citati rozmawia Luca Doninelli PoczynajÄ c od bieĹźÄ cego numeru Ĺlady publikujÄ seriÄ wywiadĂłw ze znamy postaciami kultury miÄdzynarodowej, ktĂłre opowiadajÄ o sobie, i ktĂłre majÄ coĹ ciekawego do przekazania. Pierwsza z tych rozmĂłw, to spotkanie z Pietro Citatim, wĹoskim pisarzem, krytykiem i intelektualistÄ wielkiego formatu. Rozmawiamy o islamie, judaizmie, tradycji, prawie, miĹosierdziu. I oczywiĹcie, o katolicyzmie. Punktem wyjĹcia do naszej rozmowy jest ksiÄ Ĺźka Pietro Citati Israele e l`Islam. Le scintille di Dio [Izrael i Islam. BoĹźe iskry], ktĂłra niedawno ukazaĹa siÄ we WĹoszech (wyd. Mandadori, s. 275). JednakĹźe nasze kontakty z pisarzem maja juĹź swojÄ historiÄ, a zaczyna siÄ ona w roku 1987,kiedy to tygodnik Il Sabato poprosiĹ mnie o przeprowadzenie wywiadu z Pietro Citatim, w zwiÄ zku z jego ksiÄ Ĺźka o Franzu Kafce. Ciatati kĹadĹ w niej duĹźy nacisk na religijny wymiar dorobku Kafki. TrochÄ wiÄc z tego powodu, a trochÄ teĹź dlatego, Ĺźe Kafka zawsze bardzo nam siÄ podobaĹ (i podoba), zrodziĹ siÄ pomysĹ zorganizowania w Mediolanie spotkania z Citatim na temat tego wielkiego praskiego pisarza. Spotkanie odbyĹo siÄ na Uniwersytecie PaĹstwowym. Prostota i skupienie obecnych, przenikliwa inteligencja stawianych pytaĹ, szczeroĹÄ i bezpoĹrednioĹÄ mĹodzieĹźy szczelnie wypeĹniajÄ cej aulÄ, pozostaĹy w pamiÄci Citatiego, ktĂłry takĹźe dzisiaj wyraĹźa Ĺźywe pragnienie kolejnego tego typu spotkania. ZauwaĹźam w ksiÄ Ĺźce pewnÄ róşnicÄ tonu pomiÄdzy tÄ jej czÄĹciÄ , w ktĂłrej omawia pan historiÄ Izraela, a fragmentami poĹwiÄconymi mitom islamskim. Gdy chodzi o tÄ pierwszÄ , to oczywiĹcie, wiÄcej tam historii, a w drugim przypadku, literatury. MoĹźe na tym wĹaĹnie polega róşnica pomiÄdzy Bogiem Abrahama a Bogiem Mahometa? To, co pan mĂłw jest po czÄĹci prawdÄ , ale tylko po czÄĹci, gdyĹź Allah to przede wszystkim nowy Jahwe: jest tu taki sam Ĺźarliwy monoteizm, takie samo tremendum (lÄk i drĹźenie), a jednoczeĹnie ta sama sĹodycz, takie samo- przede wszystkim u Allaha â miĹosierdzie. Poza tym, wystÄpuje tu ten sam dystans: zarĂłwno Jahwe, jak i Allah, to bogowie rĂłwnoczeĹnie bardzo dalecy i bardzo bliscy. Allah mĂłwi: âJestem bliĹźej ciebie niĹź twoja tÄtnica szyjnaâ. ReasumujÄ c, pomiÄdzy tymi dwoma religiami istnieje podobieĹstwo w sposobie postrzegania sacrum. Wielka róşnica polega przede wszystkim na tym, o czym pan juĹź wspomniaĹ, to znaczy na tym, Ĺźe islam tworzy ogromna iloĹÄ mitycznych wyobraĹźeĹ, ktĂłrych religia hebrajska nie zna.
Z jakich powodĂłw? W gruncie rzeczy chodziĹo o dwa bliskie ludy, ktĂłre ĹźyĹy w niewiele róşniÄ cym siÄ od siebie kontekĹcie geograficznym. Powody sÄ dwa. Pierwszy, Ĺźe w Biblii jest tylko jedno stworzenie: pierwszym czĹowiekiem jest Adam, potem jest grzech, a nastÄpnie wygnanie z ziemskiego raju. Z drugiej strony, w islamie istnieje lud, ktĂłry Ĺźyje na gwiazdach, jest obupĹciowy i wyznaje islam, poniewaĹź Mahomet wzniĂłsĹ siÄ wysoko i dotarĹ aĹź do nich, aby ich nawrĂłciÄ. Gdy zaĹ chodzi o rzeczywistoĹÄ ziemskÄ , ludzkÄ i grzesznÄ , takĹźe tutaj mamy do czynienia z dwoma krĂłlestwami: krĂłlestwem Adama i Salomona, ktĂłre jest w peĹni fantazjÄ . Te dwa Ĺwiaty przenikajÄ siÄ miÄdzy sobÄ . OpowieĹci z tysiÄ ca i jednej nocy nie sÄ ksiÄ ĹźkÄ obscenicznÄ , jak twierdzÄ dziĹ niektĂłrzy bezmyĹlni muzuĹmanie, ale raczej jest to ksiÄ Ĺźka ezoteryczna, a jej religijna strona nieustannie nabieraĹa cech fantastycznych.
Ja jednak upieraĹbym siÄ przy tym, Ĺźe Biblia jest ksiÄgÄ napisanÄ przez ludzi, historiÄ , w ktĂłrej BĂłg odgrywa pierwszoplanowÄ rolÄ. Koran zaĹ, na odwrĂłt, jest ksiÄgÄ , ktĂłrej autorem jest BĂłg, a ona sama nie opowiada o historycznych wydarzeniach. To sprawia, Ĺźe monoteizm islamski ma bardziej absolutny charakter. Tak, Koran idzie po linii analogicznej nie historycznej. Jest teĹź prawdÄ , Ĺźe jego monoteizm ma bardziej absolutny charakter niĹź inne monoteizmy, zarĂłwno Ĺźydowski (zawiera on nie tylko BibliÄ, ale rĂłwnieĹź np. KabaĹÄ, ktĂłra jest peĹna boskich i diabelskich emanacji), jak i chrzeĹcijaĹski, najmniej sztywny spoĹrĂłd tych trzech, gdyĹź samo pojÄcie Boga jako TrĂłjcy mieĹci w sobie niezmierzone bogactwo relacji pomiÄdzy trzeba Osobami.
Jakie jest, wedĹug pana, znaczenie sĹowa âmiĹosierdzieâ, ktĂłre w obu religiach jest atrybutem Boga? Dzisiaj istniejÄ bardziej nowoczesne sĹowa, zastÄpujÄ ce âmiĹosierdzieâ. WeĹşmy dla przykĹadu sĹowo âwspĂłĹczucieâ. Oznacza ono zatratÄ samego siebie w bĂłlu i cierpieniu innych. MiĹosierdzie jednak jest czymĹ znacznie wiÄcej, gdyĹź w odróşnieniu od wspĂłĹczucia, zakĹada osÄ d. Nie ma miĹosierdzia bez osÄ du. Ibrahimowi, ktĂłry pyta Allaha dlaczego Jego miĹosierdzie pozwala na to, aby on grzeszyĹ, BĂłg udziela nastÄpujÄ cej odpowiedzi: âgdyby wszyscy ludzie byli niewinni, komu udzielaĹbym swojej Ĺaski?â. W czĹowieku sprawiedliwoĹÄ i litoĹÄ nie mogÄ iĹÄ w parze. Albo jest siÄ sprawiedliwym albo litoĹciwym. BĂłg zaĹ jednoczeĹnie sprawiedliwy i litoĹciwy. To jest miĹosierdzie.
Nie moĹźna powiedzieÄ, aby teraĹşniejszoĹÄ byĹa podoba do przytoczonego obrazu. Pewien mĹody Egipcjanin powiedziaĹ mi swego czasu, Ĺźe nie moĹźe byÄ juĹź muzuĹmaninem, bo bardzo lubi wino... Tak siÄ dzieje dlatego, Ĺźe islam (zresztÄ podobnie jak obecna myĹl chrzeĹcijaĹska) zagubiĹ caĹkowicie ĹwiadomoĹÄ tego, czym jest. Dzisiaj muzuĹmanie ze swojej religii nie wiedzÄ praktycznie nic. Jedna z sekt, ktĂłra w islamie zawsze byĹa pogardzana i marginalizowana, osiÄ ga dzisiaj wielkie sukcesy: to sÄ ludzie, dla ktĂłrych nie picie napojĂłw alkoholowych ma wiÄksze znaczenie niĹź relacja z Bogiem.
A co z chrzeĹcijanami? Ten sam problem. To, co powiedziaĹem dotyczy rĂłwnieĹź chrzeĹcijan. Dzisiejsi chrzeĹcijanie nie znajÄ juĹź nawet Ewangelii. Wielka tradycja, ktĂłra zaczyna siÄ wraz z Ewangelistami i przebiega przez Orygenesa, OjcĂłw KoĹcioĹa, Ĺw. Augustyna, scholastykÄ oraz wielkich mistykĂłw XVI wiecznych, aĹź po wiek XIX, zostaĹa prawie caĹkowicie przerwana. MyĹl katolicka sprowadza siÄ do odgrzewania koncepcji zrodzonych w innych kontekstach, od Heideggera po Levinasa, nie wspominajÄ c juĹź o Gadamerze. Mamy do czynienia z chrzeĹcijaĹstwem âzgadameryzowanymâ. MyĹlÄ, Ĺźe przyczynÄ tego zjawiska jest fakt, Ĺźe udĹşwigniÄcie bogactwa tradycji jest zadaniem trudnym. DuĹźo Ĺatwiej jest jÄ uproĹciÄ. ChrzeĹcijaĹska tradycja jest tak bogata, ze trudno jest byÄ jej wiernym. NajĹatwiej jest sprowadziÄ jÄ do formuĹek powtarzanych przez ksiÄĹźy w koĹciele. Jakkolwiek by nie byĹo, jeĹli to moĹźe pana pocieszyÄ, aczkolwiek wydaje mi siÄ Ĺźe nie, mogÄ z caĹÄ pewnoĹciÄ stwierdziÄ, Ĺźe tradycja islamska znajduje siÄ w jeszcze gorszym poĹoĹźeniu. NajwiÄkszy teolog muzuĹmaĹski, Ibn Arabi, staĹ siÄ wygnaĹcem, podobnie jak caĹa wielka tradycja Sufizmu. Wiele szkody przyniosĹy im ciÄĹźkie oskarĹźenia i groĹşby pod adresem ich zwolennikĂłw. Dzisiejsze nieszczÄĹcia zwiÄ zane sÄ w duĹźym stopniu z zagubieniem tego kierunku. Dzisiaj islam jest zbiorem rytualnych przepisĂłw. Tymczasem jego natura jest zupeĹnie inna. Tradycja islamska to tradycja wiary i Ĺaski.
WydawaĹoby siÄ, Ĺźe jest ona bardziej tradycjÄ prawa. PojÄcie prawa ma w Ĺwiecie islamskim decydujÄ ce znaczenie. JeĹźeli jednak siÄgnÄ Ĺby pan do niezmierzonej tradycji literackiej islamu, to w koĹcu przyznaĹby mi pan racjÄ. Islam to wiara i Ĺaska. Utrata samoĹwiadomoĹci, toĹźsamoĹci stoi u podstaw wszelkiego zĹa. DodaĹbym: utrata ĹwiadomoĹci siebie i tego, kim jest drugi czĹowiek.
Po trzech wiekach tolerancji? Po trzech wiekach rĂłwnoĹci? Czy nie powinno z tego wyniknÄ Ä coĹ caĹkiem innego? Prawdziwie ludzkÄ postawÄ nie jest tolerancja, ale znajomoĹÄ siebie i drugiego czĹowieka. Tolerancja rodzi siÄ z przekonania, Ĺźe tradycje wĹasne i innych sÄ szkodliwe, stÄ d nie powinno siÄ ich propagowaÄ, ale raczej znieĹÄ. Dlatego tolerancja jest agresywna.
W trzeciej czÄĹci ksiÄ Ĺźki, zatytuĹowanej Iskry BoĹźe, kieruje pan swojÄ uwagÄ na wielkie postacie judaizmu, ale znajdujÄ ce siÄ na marginesie jego tradycji religijnej: od Josepha Rotha po Hannah Arendt, od Brunona Schulza do Simone Weil. Dlaczego? Ja myĹlÄ, Ĺźe sÄ to nie tyle ĹwiÄci w ĹcisĹym ujÄciu, na pewno nie, ale postacie, ktĂłre w jakiĹ sposĂłb majÄ coĹ wspĂłlnego ze ĹwiÄtoĹciÄ . Nie wiem dobrze co je ĹÄ czy. ZresztÄ , nie potrafiĹbym nawet powiedzieÄ, co sprawia, Ĺźe ĹwiÄty jest ĹwiÄtym. MoĹźe intensywnoĹÄ doĹwiadczenia religijnego? PowiedziaĹbym, Ĺźe to nie wystarczy. MoĹźe relacja z Bogiem? To juĹź jest bardziej prawdopodobne. RĂłwnieĹź ci ludzie, o ktĂłrych piszÄ w ksiÄ Ĺźce, majÄ silnÄ wiÄĹş z Bogiem, nawet Roth, w swoim pijaĹstwie, zachowuje tÄ wiÄĹş. Nie wiem, czy oni sÄ ĹwiÄtymi, pewne jest, Ĺźe nie sÄ tzw. laikami, to znaczy, nie majÄ nic wspĂłlnego z laickÄ ĹlepotÄ . Laicy mnie nie pociÄ gajÄ . Arendt, Roth, Weil, Schulz sÄ wielkimi postaciami wspĂłĹczesnego judaizmu. WspĂłĹczeĹni wielcy Ĺťydzi stojÄ zawsze na pograniczu miÄdzy wieloma religiami. Kafka snuĹ wiele hipotez religijnych, Roth byĹ jednoczeĹnie chrzeĹcijaninem, Ĺťydem i muzuĹmaninem, podczas gdy Simone Weil byĹa przede wszystkim chrzeĹcijankÄ .
Ostatnio deklarowaĹ pan, Ĺźe w miarÄ upĹywu czasu, czuje siÄ pan coraz bardziej katolikiem. To jest to, czego bym chciaĹ. Gdy byĹem mĹody, takĹźe byĹem gĹupim laikiem. Dzisiaj kocham katolicyzm, kocham jego niezmiernÄ róşnorodnoĹÄ, od nieskoĹczonego bogactwa wzajemnych relacji pomiÄdzy Osobami TrĂłjcy ĹwiÄtej po MaryjÄ, ktĂłra prawie nie istnieje w Ewangeliach, a ktĂłrÄ potÄga chrzeĹcijaĹstwa uczyniĹa niemalĹźe boginiÄ . I wreszcie, kocham katolicyzm ze wzglÄdu na myĹl, Ĺźe BĂłg wyraĹźa siÄ, odbija w Ĺwiecie. MyĹlÄ rĂłwnieĹź o zjawiskach w najwyĹźszym stopniu popularnych, jak np. szopka neapolitaĹska, z róşnymi postaciami, reprezentujÄ cymi rozmaite zawody, pasterzami z psem i owcami, handlarkÄ z targu rybnego, sprzedawczyniÄ cytrusĂłw, piekarzem. KtoĹ spoĹrĂłd nich sobie przysypia, ktoĹ inny na klÄczkach kontempluje nowonarodzone DzieciÄ tko. To bĹogosĹawieĹstwo dla wszystkich form stworzenia. Takie bĹogosĹawieĹstwo istnieje tylko w katolicyzmie.
Ja jednak odczuwam swoiste zakĹopotanie, gdy ktoĹ nazywa mnie âpisarzem katolickimâ (przeprowadzajÄ cy wywiad rĂłwnieĹź pisze ksiÄ Ĺźki â wyj. od red.). Bo albo siÄ jest pisarzem albo nie. AleĹź to oczywiste. To sÄ idiotyzmy. Zacznijmy zatem nazywaÄ katolikami pisarzy takich, jak Marcel Proust, ktĂłry byĹ bardziej katolikiem niĹź wielu dzisiejszych teologĂłw, uciekajÄ cych â dosĹownie! â przed chrzeĹcijaĹstwem. Faktem jest jednak, Ĺźe obecnie sĹowo âchrzeĹcijaĹstwoâ kojarzy siÄ zwykle z etykÄ . Ograniczenie religii do etyki, to prawdziwa katastrofa. U poczÄ tkĂłw chrzeĹcijaĹstwa sÄ Ĺotrzy, jest wystÄpek, a nie etyka. ZresztÄ , etyka jest tak nudna, ze jeĹli byĹaby niÄ religia, nie warto byĹoby byÄ ludĹşmi religijnymi. ChrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem religijnym, ale o tym nie mĂłwi dzisiaj prawie nikt.
Biografia Lorena Nicotra Pietro Citati urodziĹ siÄ w 1930 r., we Florencji. UczyĹ siÄ w Instytucie SpoĹecznym, a nastÄpnie w liceum klasycznym D`Azeglio. W 1942 r. Turyn zostaje zbombardowany. Jego rodzina przenosi siÄ do Ligurii. Tutaj zaczyna czytaÄ i samodzielnie studiowaÄ ksiÄ Ĺźki róşnych autorĂłw, m.in. Shakespeare`a, Byrona, Platona, Stendhala, Homera, Dumasa i Poe. W 1951 r. Citati otrzymuje dyplom WyĹźszej SzkoĹy Zwyczajnej w Pizzie w dziedzinie literatury wspĂłĹczesnej. Rozpoczyna karierÄ krytyka literackiego, wspĂłĹpracujÄ c z czasopismem Il Punto (razem z Pier Paolo Pasolinim), L`Approdo i Paragone. W latach 1954-59 uczy jÄzyka wĹoskiego w szkoĹach zawodowych we Frascati i na przedmieĹciach Rzymu. W latach szczeĹÄdziesiatych zaczyna pisaÄ na Ĺamach Il Giorno. Od roku 1973 do 1988 zajmuje siÄ pisaniem artykuĹĂłw o kulturze dla Corriere della Sera. Od 1988 jest krytykiem literackim w La Repubblica. Kieruje teĹź seriÄ âPisarze greccy i ĹaciĹscyâ fundacji Lorenzo Valla dla wydawnictwa Mandadori. Za swojÄ twĂłrczoĹÄ otrzymaĹ wiele prestiĹźowych nagrĂłd, m.in. âPrix de la latinitĂŠâ, przyznanÄ mu w 2000 r. przez AkademiÄ FrancuskÄ i BrazylijskÄ AkademiÄ Literatury. Jest Ĺźonaty, ma jednego syna. Obecnie mieszka w Rzymie. |