Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2007 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2007 (maj / czerwiec)

Pierwszy plan. Debata

Kontynent dotknięty "chrystofobią"

Wywiad z J.H.H. Weilerem, wykładowcą prawa międzynarodowego i prawa Unii Europejskiej w New York University School of Low

Marta Cartabia


Profesorze Weiler, w 2003r. opublikowana została Pana książka Europa chrześcijańska, w której napisał Pan, że kiedy trwała debata na temat tożsamości europejskiej, Europa negowała własne judeo-chrześcijańskie korzenie. Czy dziś, z perspektywy kilku lat, Europa pozostaje nadal dotknięta „chrystofobią”, jak Pan stwierdził w tamtym swoim opracowaniu?

W gruncie rzeczy nie zmieniło się wiele. Pojawiły się jednak interesujące sygnały, wskazujące na pewien dystans pomiędzy klasą polityczną a ogółem ludności. Przykładem może być tu reakcja na wykład wygłoszony przez Papieża w Ratyzbonie.

 

W obecnej sytuacji politycznej widoczne są nowe ważne elementy. Niemcy i Francja mają nowych leaders politycznych, zmiany nastąpią niebawem również w Zjednoczonym Królestwie. Czy nie sądzi Pan, że zostanie wznowiona debata nad Traktatem Konstytucyjnym? Czy nie sądzi Pan, że może pojawić się większa gotowość umieszczenia w nim odwołania do korzeni judeo-chrześcijańskich Europy?

Nie wydaje mi się, aby wprowadzono nowy Traktat Konstytucyjny, co najwyżej mówi się o „mini traktacie”, i w ten sposób kwestia odniesienia do korzeni chrześcijańskich nie będzie więcej podejmowana. W każdym razie, wydaje się jednak, że rządy przychylne włączeniu do Konstytucji odniesienia do korzeni chrześcijańskich (jak chociażby Niemcy) są mniej zdecydowane, niż rządy temu przeciwne. Pani Merkel chybiła w swoim oświadczeniu z okazji 50.rocznicy Traktatów Rzymskich, a zaraz po wizycie Nicolasa Sarkozy`ego w Berlinie oznajmiła nawet, że nie ma szansy na odniesienie do korzeni chrześcijańskich, jakikolwiek będzie nowy tekst Konstytucji. Zdaje się, że wierzący laicy są zręczniejsi w osiąganiu swoich celów...

 

W Pana książce znalazła się także poważna krytyka chrześcijaństwa, które Pana zdaniem było nieobecne w życiu publicznym. Powiedział Pan, że chrześcijanie byli zamknięci – a nawet, że zamknęli się – w „gettcie”. Czy dziś powtórzyłby Pan ten osąd?

Dla rozwiązania tego rodzaju problemu nie istnieje jakieś magic fix: nie zmienia się życiowych przyzwyczajeń w dwa, trzy dni. W rzeczywistości wszystko zależy od możliwości przeprowadzenia pewnej znaczącej reformy w wychowaniu katolickim i w formacji ludzi młodych. „Wychowanie, szkoła! Wychowanie, szkoła!”, trzeba to powtarzać od rana do wieczora. Dziś nieco lepiej znam świat wierzących chrześcijan. W pewnym ważnym artykule, który pojawił się niedawno w New York Times Magazine na temat pontyfikatu Benedykta XVI, dyskutowano na temat faktu, iż wydaje się, że obecna i przyszła żywotność Kościoła zależy od ruchów, takich jak CL. Tę żywotność widziałem na własne oczy. Bardzo interesującym będzie w przyszłości obserwowanie ruchów w całym życiu Kościoła.

 

W ostatnich latach instytucje europejskie wiele razy manifestowały swoistą konfliktowość wobec Kościoła Katolickiego. Nawiązuję tu do krytycznej interwencji odnoszącej się do stwierdzenia o aborcji i niepokoju sumienia, zawartego w projekcie konkordatu między Słowacją a Kościołem Katolickim, i do niedawnej rezolucji Parlamentu Europejskiego na temat homofobii. Czy nie uważa Pan, że chodzi tu o interwencje bezprawne?

Parlament Europejski jest pewną areną polityczną, która prowadzi swoją grę. Od lat wypowiada się na każdy temat, który się mu podoba, bez przykładania zbyt wielkiej wagi do ograniczeń konstytucyjnych kompetencji Unii.

 

Istnieje pewien smutny fakt w europejskim procesie integracyjnym, a mianowicie stopniowe i całkowite zmniejszanie się udziału obywateli w wyborach do Parlamentu Europejskiego – w ostatnich tylko 45,3% wyborców poszło do urn. Sytuacja ta nabiera jeszcze większego znaczenia, jeśli zauważymy, że w ciągu lat Parlament zyskiwał coraz większą władzę i obecnie jest prawdziwym „współ-ustawodawcą”.

Biorąc pod uwagę te liczby, coraz trudniej jest uważać Parlament Europejski za vox populi Europy.

 

 

 

 

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją