Ślady
>
Archiwum
>
2007
>
marzec / kwiecieĹ
|
||
Ślady, numer 2 / 2007 (marzec / kwiecieĹ) CL Polityka, wolnoĹÄ i dÄ Ĺźenie do ideaĹu Ĺťycie przeĹźyte w Ĺwiecie polityki. Spotkania, opory wobec âpropozycji peĹniâ. DoĹwiadczenie jedynÄ moĹźliwoĹciÄ weryfikowania. Aldo Brandirali Chrystus odpowiada w peĹni na wymogi serca. MogÄ powtĂłrzyÄ to stwierdzenie wiary, poniewaĹź mam pewnoĹÄ, co do niego, gdyĹź zostaĹa mi dana Ĺaska doĹwiadczenia, Ĺźe jest ono prawdziwe. Ĺaska âwyszĹa mi na spotkanieâ w osobie ks. Giussaniego, z jego szczegĂłlnym charyzmatem. MĂłwiÄ c to przeskakujÄ jakby dwa tysiÄ ce lat historii, do wydarzenia opowiedzianego w Ewangeliach i chcÄ byÄ Ĺwiadkiem faktu, Ĺźe Chrystus dotarĹ rĂłwnieĹź do mnie, pozwalajÄ c mi doĹwiadczaÄ swojej obecnoĹci miÄdzy nami. UdrÄczony przez nowoczesne Ĺźycie z jego ideologiami i pogoniÄ za niczym, otwierajÄ c umysĹ na hipotezÄ Tajemnicy. Spotkanie z ks. Giussanim wywoĹaĹo moje zdumienie i niespodziewanie zaangaĹźowaĹem siÄ w tÄ znajomoĹÄ, pozostaĹem zwiÄ zany z nim, gdyĹź jego obecnoĹÄ okazaĹa siÄ dla mnie przeĹomowa. Jednak nie postawiĹem wĂłwczas wĹaĹciwego pytania, a nawet nie zrozumiaĹem naprawdÄ tego, co mi powiedziaĹ. SpotykaĹem siÄ z ks. Giussanim okresowo i za kaĹźdym razem rozumiaĹem i przyjmowaĹem tylko jakiĹ fragment tego co mĂłwiĹ. W kaĹźdym razie, moja mentalnoĹÄ przeciwstawiaĹa siÄ peĹni propozycji, jaka byĹa mi przedstawiana. CaĹy wysiĹek umysĹu kierowaĹem przede wszystkim na obronÄ moich idei, i dopiero potem, powoli pojmowaĹem i uznawaĹem nowoĹÄ, sĹuszny osÄ d spraw, przemianÄ mojej relacji z rzeczywistoĹciÄ . Ale musiaĹem caĹy czas tego doĹwiadczaÄ i jedynie wspĂłĹdziaĹanie Ĺźycia z przyjaciĂłĹmi z Comunione e Libezrazione pozwalaĹo mi potwierdzaÄ wielkÄ wartoĹÄ nowoĹci, ktĂłra wychodziĹa mi naprzeciw.
CzĹowiek, ktĂłry sam tworzy siebie Podczas pierwszego spotkania ks. Giussani powiedziaĹ mi: ârealizuj nadal krytykÄ polityki, ale nie traÄ pasjÄ z jakÄ to robiĹeĹâ. Tymczasem ja przeĹźywaĹem kryzys moich idei politycznych, wiÄc staraĹem siÄ pozostawiÄ na boku zamiĹowanie, aby dostosowaÄ siÄ do tego, co byĹo moĹźliwe do przyjÄcia. To znaczy ĹźyĹem jak czĹowiek, ktĂłry sam tworzy siebie: jeĹźeli jestem w bĹÄdzie, to chcÄ c pozostaÄ na pozycji zwyciÄzcy muszÄ zatrzeÄ moje âjaâ. W grudniu 1985 r. podczas spotkania z ks. Giussanim staĹo siÄ dla mnie oczywiste, Ĺźe mam do czynienia z mistrzem, z autorytetem. OpowiadaĹ wĂłwczas jak kiedyĹ zatrzymaĹ siÄ naprzeciw pary mĹodych, ktĂłrzy siÄ caĹowali i spytaĹ ich: âCo to ma wspĂłlnego z gwiazdami?â. PowiedziaĹem natychmiast: âGdzie byĹeĹ aĹź dotÄ d, zawsze ciÄ szukaĹem!â. RzeczywiĹcie moja dotychczasowa droga w polityce nie byĹa zgodna z propozycjÄ klasy rzÄ dzÄ cej, gdyĹź zauwaĹźaĹem, Ĺźe jest to klasa zĹoĹźona z faĹszywych mistrzĂłw. Nie znalazĹem osoby, do ktĂłrej mĂłgĹbym siÄ odnieĹÄ i dlatego wykonaĹem ten nowych ruch. Kiedy pod koniec 1987 r. zostaĹem zaproszony na Zgromadzenie odpowiedzialnych CL, postawiĹem sobie pytanie dlaczego poszedĹem za towarzystwem Giussaniego, skoro nie jestem katolikiem. PodejmujÄ c dzieĹo charytatywne wĹrĂłd wiÄĹşniĂłw i obcokrajowcĂłw powoli zdaĹem sobie sprawÄ, Ĺźe twĂłrcÄ prawdziwego miĹosierdzia jest obecny poĹrĂłd nas Chrystus. Dla mnie tworzenie âdzieĹaâ nie znaczyĹo rozwijania mojej wĹasnej zdolnoĹci i ĹrodkĂłw aby pomagaÄ. OznaczaĹo wspĂłĹdzielenie potrzeb, aĹź do momentu, w ktĂłrym nauczyĹem siÄ prosiÄ, czyli modliÄ siÄ, aby mĂłc otrzymaÄ konkretne odpowiedzi na ludzkÄ potrzebÄ. Ostatecznie w 1992 r. uklÄknÄ Ĺem w KoĹciele, Tajemnica ukazaĹa mi swoje oblicze, miaĹa na imiÄ Chrystus. Prawdziwy twĂłrca pozytywnej rzeczywistoĹci.
Zagadnienie âjaâ Kilka miesiÄcy po pierwszym spotkaniu Giussani powiedziaĹ do mnie: âAldo wyjaĹnij mi, co to jest ĹwiÄtoĹÄ, poniewaĹź bardzo siÄ mÄczÄ nad tym pytaniemâ. OsĹupiaĹem. PotrzebowaĹem wielu lat, aby zrozumieÄ, co mi wĂłwczas powiedziaĹ. Nie nauczyĹem siÄ jeszcze mĂłwiÄ âjaâ, szukaĹem wciÄ Ĺź osÄ dĂłw i odpowiedzi dla spoĹecznoĹci ludzkiej, ale nie osobiĹcie dla mnie. Tymczasem refleksja na temat ĹwiÄtoĹci postawiĹa mnie wobec siebie samego, ukazujÄ c, Ĺźe w strukturze âjaâ, poruszonego przez Chrystusa, jest wszystko czego potrzeba, aby nadaÄ sens Ĺźyciu. Kiedy wyĹania siÄ to w caĹej peĹni mamy do czynienia ze ĹwiÄtym. W maju 1994 r. z mojÄ ĹźonÄ TeresÄ wziÄliĹmy Ĺlub koĹcielny.. po 25. latach wspĂłĹĹźycia opartego na wiÄzi tworzonej przez wspĂłlny ideaĹ, Teresa zaufaĹa mi i postanowiĹa uszanowaÄ moje nawrĂłcenie, akceptujÄ c rĂłwnieĹź maĹĹźeĹstwo mieszane miÄdzy wierzÄ cym i niewierzÄ cym. NiedĹugo potem Giussani zaprosiĹ mnie i TeresÄ na obiad. Teresa wyjaĹniĹa mu, Ĺźe nie jest wierzÄ ca, a on jej powiedziaĹ: âCzuj siÄ wolna, bÄ dĹş sobÄ â. I dziÄki temu moja Ĺźona siÄ nawrĂłciĹa, poniewaĹź odkryĹa, Ĺźe po raz pierwszy zostaĹa zauwaĹźona w peĹni, jako ona. W tym samym czasie miotaĹem siÄ dramatycznie miÄdzy Buttiglione i Formigionim, wrĂłciĹem do polityki, ale miaĹem wĹasnÄ osobowoĹÄ niezbyt skĹonnÄ do ulegĹoĹci. SpodziewaĹem siÄ, Ĺźe ks. Giussani bÄdzie mnie korygowaĹ, czy strofowaĹ za publiczne krytykowanie przyjacióŠz CL. Nic z tych rzeczy, Giussani nie wyraziĹ nigdy Ĺźadnej krytyki wobec mnie, choÄ wiedziaĹem, Ĺźe innym robiĹ gĹoĹne wymĂłwki. Nie rozumiaĹem dlaczego mnie oszczÄdzaĹ. Co wiÄcej, nawet zachÄcaĹ do wspierania moich dÄ ĹźeĹ do wprowadzenia czegoĹ nowego w polityce. ByĹy to lata zwiÄ zane z âLudem i WolnoĹciÄ â, ze wspaniaĹymi mĹodymi studentami uniwersytetu, z ktĂłrymi ĹÄ czyĹy mnie bardzo Ĺźywe wiÄzi. Ale czego uczyĹ mnie Giussani przez to zwracanie uwagi na mojÄ wolnoĹÄ? On zauwaĹźaĹ, Ĺźe oddawaĹem siÄ caĹkowicie temu, co uznawaĹem za sĹuszne, a jednoczeĹnie wiedziaĹ, Ĺźe nigdy nie zrozumiaĹbym najistotniejszych racji, gdybym ich osobiĹcie nie doĹwiadczaĹ. Faktycznie, to wĹaĹnie dziÄki doĹwiadczeniu z âLudem i WolnoĹciÄ â zrozumiaĹem, Ĺźe polityka nie jest miejscem mojej toĹźsamoĹci, naleĹźÄ do Chrystusa, a w politykÄ powinienem siÄ angaĹźowaÄ tak, jakbym jechaĹ do Brazyli na misje.
Wy jesteĹcie âjednoâ W 1997 r. Giussani zaprosiĹ mnie do swojego domu w Gudo Gambaredo. ZaprosiĹ mnie wĂłwczas do wspĂłĹpracy z jednym z przyjaciĂłĹ, powaĹźnym i bogatym czĹowiekiem, ktĂłry podzielaĹ te same co ja niepokoje odnoĹnie do polityki. IstniaĹa moĹźliwoĹÄ konfrontacji z kardynaĹem Martinim wokóŠkwestii ekumenizmu. Giussani zrozumiaĹ, Ĺźe tylko angaĹźujÄ c siÄ w sprawy dotyczÄ ce szerszych problemĂłw Ĺwiata mogÄ zachowaÄ dÄ Ĺźenie do ideaĹu, ktĂłre w polityce spalaĹo siÄ w sporach wokóŠwĹadzy. ZarysowaĹa siÄ kwestia zderzenia cywilizacji, nieodzownym staĹo siÄ znalezienie punktu dziaĹania, w ktĂłrym polityka i ideaĹ spotkaĹyby siÄ ukazujÄ c oczywistoĹÄ, Ĺźe Chrystus jest protagonistÄ historii. Tylko w ten sposĂłb moĹźna uniknÄ Ä zderzenia cywilizacji. Potem okazaĹo siÄ, Ĺźe to zadanie, tak wielkie, staĹo siÄ zadaniem KoĹcioĹa i samego Benedykta XVI, zdolnego osÄ dziÄ fakty bez politycznej pokusy rozsady toĹźsamoĹci. ZapragnÄ Ĺem, aby kraj w ktĂłrym mieszkaĹ ks. Giussani staĹ siÄ miejscem szczegĂłlnie ekumenicznym. MiaĹem utopijne wyobraĹźenia wielkiej przestrzeni stworzonej dla delegacji z caĹego Ĺwiata, aby umoĹźliwiaÄ spotkanie róşnych kultur, dziÄki zdolnoĹci do dialogu, jakÄ miaĹ ks. Giussani. OczywiĹcie nie zdoĹaĹem przyczyniÄ siÄ do tego skutecznie, musiaĹem jeszcze liczyÄ siÄ z politykÄ . Pod koniec grudnia 2003 r., razem z TeresÄ spotkaliĹmy siÄ z Giussanim ostatni raz na obiedzie. PowiedziaĹ do nas âWy jesteĹcie ÂŤjednoÂť!â, potwierdzajÄ c w ten sposĂłb najprawdziwszy cud, jakiego doĹwiadczyĹem: ja i moja Ĺźona byliĹmy jedno. StÄ d wĹaĹnie wypĹywaĹo poruszenie pozwalajÄ ce mi zrozumieÄ dlaczego tak wciÄ gnÄ Ĺ mnie temat ekumenizmu, Ĺwiat prosi o cud jednoĹci. Ale ja muszÄ jeszcze to zrozumieÄ. Jestem wobec tego tak maĹy, nieadekwatny, przyjdĹş Duchu ĹwiÄty, pomóş mi zrozumieÄ temat, ktĂłrym Ĺźyjemy i to, jak ja, przez moje zaangaĹźowanie mogÄ konkretnie przyczyniÄ siÄ, aby TwĂłj lud stanowiĹ jedno. |