Ślady
>
Archiwum
>
2007
>
marzec / kwiecień
|
||
Ślady, numer 2 / 2007 (marzec / kwiecień) Społeczeństwo. Wewnątrz rzeczywistości. Słowa wyjaśniające życie Serce Lorenzo Albacete W sercu każdego człowieka, moi przyjaciele, jest pragnienie domu. tym bardziej młode serca przepełnia przeogromna tęsknota za takim domem, który będzie własny, który będzie trwały, do którego będzie się nie tylko wracać z radością, ale i z radością przyjmować każdego przychodzącego gościa. To tęsknota za domem, w którym miłość będzie chlebem powszednim, przebaczenie koniecznością zrozumienia, a prawda źródłem, z którego wypływa pokój serca. To tęsknota za domem, który napełnia dumą, którego nie trzeba będzie się wstydzić i którego zgliszczy nigdy nie trzeba będzie opłakiwać. To pragnienie jest niczym innym jak tęsknotą za życiem pełnym, szczęśliwym, udanym. Nie lękajcie się tej tęsknoty! Nie uciekajcie od niej! Niech was nie zniechęca widok domów, które runęły, pragnień, które obumarły. Bóg Stwórca, dając młodemu sercu ogromną tęsknotę za szczęściem, nie opuszcza go w mozolnym budowaniu domu, któremu na imię życie. (Spotkanie z młodzieżą, podczas podróży do Polski, 26 maja 2006 r.)
Człowiek dwudziestego pierwszego wieku sprawia wrażenie, że jest pewnym siebie i samowystarczalnym panem swojego przeznaczenia, entuzjastycznym twórcą niezaprzeczalnych sukcesów. (...) Czy można nie słyszeć, że właśnie z głębin tej ludzkości, rozbawionej i zdesperowanej, wznosi się przejmujące wołanie o pomoc? (...) Pomimo różnorodnego postępu istotą bycia człowiekiem jest to, co zawsze: wolność zawieszona pomiędzy dobrem i złem, pomiędzy życiem i śmiercią. Właśnie tam, w głębi duszy, którą Biblia nazywa „sercem”, człowiek zawsze potrzebuje być „zbawionym”. Być może w aktualnej epoce postmodernistycznej jeszcze bardziej potrzebuje Zbawiciela, ponieważ w społeczeństwie życie stało się bardziej złożone, a niebezpieczeństwo zagrażające jego osobowej i moralnej integralności zdradliwsze. (Orędzie Ubi et Orbi, 25 grudnia 2006 r.)
Lorenzo Albacete (Publicysta dziennika New York Times)
W Orędziu Ubi et Orbi na Boże Narodzenie 2006 r. papież Benedykt XVI podkreślił znaczenie biblijnej koncepcji serca, koncepcji istotnej dla zrozumienia dramatu ludzkiego życia na początku trzeciego tysiąclecia. Kościół głosi Jezusa Chrystusa, Zbawiciela świata, ale Papież pyta, czy współcześni mężczyźni i współczesne kobiety doświadczają lub chociażby tylko odczuwają potrzebę Zbawiciela? Zapoznanie się z biblijną koncepcją serca jest krokiem zasadniczym, aby prawidłowo zrozumieć nauczanie Ojca Świętego, biorąc pod uwagę sposób, w jaki Kościół uczestniczy w dramacie ludzkiego istnienia, tak jak jest on przeżywany w naszych czasach. Już w encyklice Deus Caritas Est Benedykt XVI napisał: „Kościół nie może i nie powinien podejmować walki politycznej, aby realizować jak najbardziej sprawiedliwe społeczeństwo. Nie może i nie powinien stawiać się na miejscu państwa. Nie może też jednak i nie powinien pozostawać na marginesie w walce o sprawiedliwość”. Wiara katolicka przyczyna się do „rozszerzania umysłu”, czyli „otwieranie inteligencji i woli na wymagania dobra”, co pozwala wszystkim zrozumieć ludzie potrzeby w odniesieniu do całości rzeczywistości. Bez tego wkładu, każda odpowiedź na ludzkie potrzeby – chociażby ożywiana przez najlepsze intencje – przeradza się w ideologię, która „upokarza człowieka i nie uznaje właśnie tego, co jest specyficznie ludzkie” (Deus Caritas Est, 28). Jak od początku wielokrotnie nauczał ks. Giussani, roszczenie chrześcijańskie nie będzie rozumiane i nie wniesie żadnego wkładu kulturalnego, dopóki nie będziemy przekonani, że „aby spotkać Chrystusa, musimy przede wszystkim poważnie postawić problem naszego człowieczeństwa” (L. Giussani, Doświadczenie jest drogą do prawdy, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2003, s. 84). Bez świadomości tego, co tworzy serce człowieka, szczególnie zaś jego potrzebę nieskończoności – ona to właśnie określa nas jako ludzi – Jezus Chrystus pozostaje tylko imieniem. Wówczas wszelkie rozwiązania ludzkiego dramatu szybko przekształcają się w ideologie. Niedawno, pewien przyjaciel spostrzegł, jak tu, „w Stanach Zjednoczonych, znacznie łatwiej jest powiedzieć Jezus niż serce”. Jeśli chodzi o aktualną kampanię polityczną, widać np. wyraźnie, że religia jest wciąż jednym z głównych elementów. „Głos Boga” odegra zasadniczą rolę, wpływając na jej ostateczny wynik. Z jednej strony Partia Republikańska szuka takiego sposobu działania, aby nie stracić poparcia prawicy chrześcijańskiej, z drugiej strony kandydaci Partii Demokratycznej przekonują społeczeństwo wystąpieniami, które zdają się być w głębokiej harmonii z językiem i wartościami wspólnoty religijnej. W tym kontekście łatwo jest odwoływać się do nauczania Jezusa pozwalając, aby dyskusja pozostała na poziomie moralistycznym. Jedynym punktem odniesienia, który może otworzyć drogę wyjścia z takiego redukowania propozycji chrześcijańskiej jest serce, gdzie doświadcza się samej natury i wagi ludzkiej potrzeby zbawienia. W nim właśnie, na najgłębszym poziomie ludzkiego istnienia, spotykają się człowieczeństwo i boskość, rozum pokonuje sentymentalizm, polityka dosięga wiary i rodzi się autentyczna ludzka kultura.
|