Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2006 > lipiec / sierpień

Ślady, numer 4 / 2006 (lipiec / sierpień)

Kultura. Kod da Vinci. Kim On jest?

Tyle fałszu przez jedno kłamstwo

Wielu ludzi uwierzyło w tezy powieści. Szczególnie młodzi są skłonni uznać, że Jezus miał żonę. Ponieważ w gruncie rzeczy nie wiedzą nawet kim był i jaki ma związek z ich życiem.

Carlo Dignola


„Kiedy Tom Hanks powiedział do Audrey Tautou: «Zatem ty jesteś ostatnim potomkiem Chrystusa», w sali wybuchł śmiech. Nie był więc wyjątkiem ktoś, kto w tonie uwierzył”. Tak napisano w Corriere della Sera po światowej prapremierze (na Festiwalu w Cannes) „wydarzenia” roku –nie tylko kinowego – filmu Kod da Vinci, opartego na uznawanej za bestseller (50 milionów kopii)powieści Dana Brown`a. „Żadnego aplauzu i trochę śmiechu” potwierdza la Repubblica. Cała sprawa nie jest jednak wcale śmieszna. Okazuje się, że fascynację „świętą” historią „made in New Hampshire” wzbudził nie tylko beksa Forrest Gump. Włoska Panorama przeprowadziła sondaż, z którego wynika, że ponad 10% Włochów uwierzyło w tezy powieści. A zatem Jezus miałby ożenić się z Marią Magdaleną, a ich potomkowie do dziś żyją na świecie, Leonardo da Vinci wiedząc o wszystkim pozostawił ezoteryczne przesłanie zakodowane w swoich malowidłach. Kościół od dwóch tysiącleci całą sprawę zataja, uznając ją za bardzo złą nowinę. Ukrywa to i fałszuje bynajmniej nie z powodów natury moralnej, ale wyłącznie dla sprawowania władzy. W Rzymie, w IV wieku pierwotne chrześcijaństwo, łagodne i „niewieście”, miałoby niejako zostać zastąpione – z udziałem cesarza Konstantyna (jako reborn christian, krótko mówiąc Bush`a ante litteram) – przez instytucję silniejszą i zabójczą, która nie myśli o niczym, jak tylko o utwierdzeniu własnego panowania doczesnego. Dziś jej zbrojnym ramieniem (jak również wiarołomnym umysłem) miałaby być Opus Dei.

 

Stonowana krytyka

„Tamten świat”, obejmujący „wiernych” Dan Brown`a, rozszerza się następnie w grzęzawisko sympatyków: 36% respondentów uwzględnia małżeństwo Jezusa jako „hipotezę, której można dociekać”; połowa młodych w wieku od 15 do 25 lat „nie wyklucza”, że mogło być właśnie tak, jak opowiada Kod da Vinci. Niektórych mogliśmy zobaczyć w programach telewizyjnych, usiłujących wyjaśnić frapujące zjawisko: sympatyczni, w spodniach z obniżoną talią, z wyłaniającymi się tatuażami, nieco zaskoczeni pytaniami o Jezusa przy wejściu do dyskoteki. Tak, wiedzą kto to jest – nie pamiętają co prawda, że w Kanie było jakieś wesele, ale to, Syna Bożego uznają za całkiem prawdopodobne; mieszali Mojżesza z Goldą Meyer, ale biblijny gossip nawet ich zaintrygował. Pranco Cardini (uznany za jednego z najlepszych włoskich historyków, wykładowca historii średniowiecznej na Uniwersytecie we Florencji, autor wielu książek naukowych i powieści historycznych – przypis tłum.) uważa że cały sukces Dan Brown`a, z punktu widzenia historycznego oszusta, jest zemstą amerykańskich neocons, za mało „giętkie” stanowisko Kościoła wobec wojny w Iraku. Przesada. Niemniej, oddycha się pewną wrogością. Opus Dei, przedstawiona w filmie gorzej niż w książce, wybrało stonowaną krytykę, i bardzo dyplomatycznie zwróciła się do Sony Pictures, aby do projekcji dołączono przynajmniej migawkę, gdzie zostanie powiedziane, że wszelkie podobieństwo osób i faktów jest absolutnie przypadkowe, że mamy do czynienia z dziełem czysto fantastycznym. Nie było spodziewanego odzewu: sam reżyser Ron Howard oschle zaoponował, i przezwał „faszystą” tego, kto zamierza bojkotować jego kasy.

W Kościele pojawiły się reakcje wyrażające zaniepokojenie. Kardynał Tarcisio Bertone wezwał aby „nie wspierać niegodziwego biznesu”; kardynał Francis Arinze przypomniał, że „istnieją środki prawne pozwalające skłonić niektórych do poszanowania praw innych”. Przeważyła jednak pragmatyczna linia kardynała Ruini wskazującego: żadnego bojkotu, chociaż piętnującego „pewien trend wydawniczy i kinematograficzny, który ma cel zasadniczo komercyjny, ale zakłada również pewne radykalne, zupełnie bezpodstawne zaprzeczenie samego serca naszej wiary”. Przewodniczący CEI powiedział, że fenomen Kod da Vinci w rzeczywistości stanowi dla katolików pewną „sposobność”, „okazję do pracy nad przyswojeniem informacji historycznych”.

 

Wiary prĂŞt-a-porter

Czterdzieści lat temu, kraj taki jak nasz nie dałby się złapać na tego rodzaju fikcję. Widać teraz, co pozostaje z narodu jeśli nie chrześcijańska, choć trochę „katolicka kultura”. Może ma to jakiś związek z wychowaniem? Niektórzy mogliby też przemyśleć wyniki życia wiarą, które zasadniczo powierzone zostaje katechezie (rozumianej jako spotkanie), w swoim czasie opartej na Słowie bardziej niż na ciele – i właśnie ciało bierze odwet. Czy to ludzkość opuściła Kościół, czy też Kościół opuścił ludzkość? – pytał poeta S. Eliot. Oboje, opowiedział Giussani w wywiadzie udzielonym Roberto Fontolanowi dla Rai w 2004 r.: „Kościół zaczął opuszczać ludzkość, według mnie, według nas, ponieważ zapomniał kim był Chrystus. Wstydził się Chrystusa, powiedzenia kim jest Chrystus”. I w naszej chrześcijańskiej Europie widzimy jak to funkcjonuje, wielu faktycznie nie wie już kim kto jest. Takie działania kulturalne nie są ani niewinne ani odosobnione. National Geographic Society, wydawca bardzo popularnego czasopisma, finansowała (grube pieniądze) restaurację i publikację gnostyczną Ewangelię Judasza, w której sam Jezus prosi apostoła o zdradę obiecując mu Królestwo Niebieskie i zapewniając, że to on jest najlepszym spośród Dwunastu. Dyskutuje się nad sekretną Ewangelią Marka, nad apokryfami, papirusami i inskrypcjami, które są sprzeczne z Ewangeliami kanonicznymi i coraz częściej ukazują się na Bliskim Wschodzie. Aktorzy i piłkarze – żeby wspomnieć krótko: pamiętacie Monicę Belluci, Magdalenę u Gibsona, wypowiadającą się przeciwko Kościołowi w sprawie sztucznych zapłodnień? – biorą mikrofony i ogłaszają swoją niechęć do Watykanu, proponując nowe wiary prêt-a-porter.

 

Ostatnie tabu

Powraca wmyśli nacisk jaki piętnaście lat temu kładł na autentyczność Ewangelii Giussani: wskazywał, fragment zwoju 7Q5 jako dowód, że Ewangelia Marka nie jest późnym, nowym opracowaniem pewnego „środowiska”, jak ewangelie gnostyczne z III i IV wieku, ale podstawowym przekazem bezpośredniego doświadczenia – tego, co widział i przekazał Piotr. Nie był to upór biblisty. Prowadzona na początku lat dziewięćdziesiątych kampania przeciwko gnostycyzmowi – dążeniom do zastąpienia konkretnej wiary Kościoła, jakąś bardziej „oczyszczoną” w kręgu intelektualistów – była kampanią słuszną. Może nieco przedwczesną. Dziś, kiedy na kulturalnych stronach gazet dyskutuje się o powszechnych odpowiednikach, z których każdy ma swoje prawa symbolicznego Demiurga, korespondującego ze sferą psychiczną i Wielkimi archetypami, aniołami i bogami w liczbie mnogiej, obraz staje się bardziej wyraźny. Ale oto wychodzimy z ezoteryzmu, który zawsze miał swoich fanów. „jak gdyby upadło ostatnie tabu” przeciwko Kościołowi, napisał odnośnie Kodu da Vinci Lucio Brunelli, watykanista Tg2. „Nie pierwszy raz, w trwającej dwa tysiące lat historii, zdarza się, że ktoś sugeruje podejrzenia wobec Ewangelii”, ale zawsze dotyczyło to tez przeznaczonych dla wąskiego grona specjalistów akademickich lub było związane z sektami. „Nigdy, od początku chrześcijaństwa, nie zdarzyło się, aby podejrzenia odnoszące się do Ewangelii i Jezusa były świadomie rozpowszechniane (i zakorzeniły się!) wśród milionów osób na całej planecie”.

 

RĂłd krĂłlewski

Kiedy prasa podsycała polemikę, Papież, podczas odmawiania Regina Coeli na placu św. Piotra, powiedział coś cudownie istotnego: w prosty sposób przypomniał, że Chrystus zmartwychwstał, że Jego Ciało i Krew pozostają żywe w Kościele. „Zmartwychwstanie jest głównym darem chrześcijaństwa, prawdą podstawową, którą trzeba potwierdzać z mocą w każdym czasie, gdyż jej zanegowanie, jak na różne sposoby próbowało się i nadal próbuje czynić, lub przekształcenie w wydarzenie czysto duchowe, jest udaremnianiem naszej wiary”. Zatem Brown nie wypaczył dokładnie wszystkiego: istnieje faktycznie potomstwo Jezusa, wciąż, w tajemniczy sposób obecne w świecie – przez wielu nie zauważane – istnieje naprawdę sang réal, który od dwóch tysięcy lat utrwala swój ród, ale nie jest to ten, wymyślony przez ex pianistę – piosenkarza z Exeter. Podsumowując, można mieć nadzieję, że cały ten zgiełk przyniesie jednak coś pozytywnego. Wielu ludzi zaczyna pytać kim naprawdę jest ten Jezus Chrystus, o którym mówi pół świata.

 

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją