Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2006 > lipiec / sierpień

Ślady, numer 4 / 2006 (lipiec / sierpień)

Pierwszy plan. Serce

Odpowiedź na ludzkie pragnienie

Być chrześcijaninem znaczy żyć pełniej. Podczas II Światowego Kongresu Ruchów Kościelnych i Nowych Wspólnot przypomniał o tym Giancarlo Cesana. Publikujemy fragmenty jego wystąpienia

Giancarlo Cesana


Odpowiedź na ludzkie pragnienie

 

Być chrześcijaninem znaczy żyć pełniej. Istotną cechą chrześcijańskiej propozycji jest to, że żaden aspekt i żadne pragnienie człowieka nie zostaje pomniejszone. Podczas II Światowego Kongresu Ruchów Kościelnych i Nowych Wspólnot przypomniał o tym Giancarlo Cesana. Publikujemy fragmenty jego wystąpienia.

 

Aby podjąć temat piękna – czy mówiąc ściślej, problematykę wychowania do spotkania z pięknem, które prowadzi do poznania Chrystusa – rozpocznę od pewnego aspektu, charakteryzującego nasz Ruch u jego początków. Gioventu Studentesca (Młodzież Uczniowska) powstała w szkole średniej i była wówczas, jak mi się zdaje, jedyną grupą mieszaną, to znaczy jedyną grupą, gdzie chłopcy i dziewczęta byli razem. Ponieważ istniała pewna obawa związana z seksualnością, starano się zazwyczaj trzymać ich oddzielnie. Ks. Giussaniemu zarzucano, że tego rodzaju podejście wychowawcze jest ryzykowne, a on odpowiedział mniej więcej tak: „Jeżeli w kościele oddzielicie mężczyzn od kobiet – jak kiedyś czyniono: mężczyźni w ławkach po prawej, a kobiety po lewej stronie – po pewnym czasie zauważycie, że wielu, przede wszystkim młodych, będzie z łatwością spoglądać w bok. Chyba, że propozycja kierowana z ambony okaże się mocniejsza, bardziej urzekająca, bardziej przekonująca, wówczas wszyscy będą patrzyli do przodu”. Postawionym przez księdza Giussaniego problemem chrześcijaństwa, zgodnie z przytoczonym opisem, jest to, że bycie chrześcijaninem nie polega na byciu jak wszyscy inni, na działaniu jak wszyscy inni, ale jakby krok za nimi. Przeciwnie, być chrześcijaninem znaczy być bardziej; znaczy żyć pełniej. Ks. Giussani oparł wszystko na pięknie Chrystusa, na pięknie jako oczywistości prawdy i dobra, skłaniając również nas do patrzenia wprzód, a nie na boki. Jest to wyzwanie rzucone przez chrześcijaństwo, ponieważ podkreślenie wagi piękna znaczy zaakceptowanie konieczności konfrontowania się z pragnieniem, na ile piękno budzi pragnienie, które jest najbardziej „niebezpiecznym” aspektem ludzkiego doświadczenia, to znaczy, najtrudniej poddaje się kontroli.

 

Jak wielki jest Bóg!

W pragnieniu człowieka, we wszystkich pragnieniach człowieka, jest obecne ostateczne „napięcie” ku nieskończoności, ku Bogu. Patrzy się na Chrystusa, ponieważ idzie się za tym ostatecznym „napięciem” – ku Bogu. Ks. Giussani zawsze powtarzał, również w formie krytyki wobec pewnego kierunku duchowości zajmującego się zbytnio zachowaniami, że problem Boga nie jest problemem moralnym, ale stanowi odpowiedź na pewien ludzi wymóg, równie silny jak głód, pragnienie czy seksualność; problem Boga jest wymogiem podstawowym. Tak więc człowiek nie może, rzecz jasna, żyć bez piękna. Wyjaśnię to lepiej, przytaczając pewien epizod opowiadany przez samego ks. Giussaniego. Jako dziecko w towarzystwie mamy, chodził on wcześnie rano na mszę, i pewnego dnia patrząc na jedyną gwiazdę widoczną na czystym niebie, mama powiedziała: „Jak piękny jest świat, jak wielki jest Bóg”. „Jak piękny jest świat i jak wielki jest Bóg”. „Jak piękny jest świat”: piękno, na początku jest estetyka. „Jak wielki jest Bóg” : świat został mi dany. W życiu nie można urzeczywistniać pragnienia bez podjęcia ofiary. Gdy nasze pragnienie nie może zostać zrealizowane nie mamy do czynienia z ofiarą, lecz z nieszczęściem. Prawdziwy problem pojawia się wówczas, kiedy pragnienie zostaje spełnione: kiedy ukochana kobieta odwzajemnia twoją miłość, potrzebna jest ofiara, czyli dziewictwo, to znaczy zaakceptowanie obecności kogoś innego, kto został ci dany, kto nie jest twoją własnością, z kim nie możesz postąpić tak jak chcesz. Ks. Giussani poddał próbie nasze pragnienia, akceptując konieczność konfrontowania się z problematyką tak głęboko ludzką i współczesną, ponieważ zazwyczaj – estetyzując nie bierze się pod uwagę związku między pięknem i pragnieniem.

Piękno jest tym, co umożliwia, aby poznanie stało się afektywne, umożliwia przywiązanie się. Dla nadania kształtu takiej wizji wychowania, ks. Giussani musiał przystać na bardzo intensywne emocjonalne zaangażowanie, czyli musiał odbudować i zbudować doświadczenie przyjaźni. Człowiek spotyka Boga, kiedy rozumie, że Bóg go kocha.

 

Święci, prawdziwi teolodzy

W encyklice Papieża czytamy: „Bóg kocha człowieka”, i to miłością powołującą go po imieniu, a nie jakąś ogólną. To znaczy, Bóg nie kocha jakiegoś człowieka ogólnie pojętego, kocha mnie, a sposobem w jaki mogę zdać sobie z tego sprawę jest przyjaźń, która to potwierdza. Dalej Papież mówi: „Potrzeba, abyśmy byli ludźmi, którzy uczynią Boga wiarogodnym, ale nie wiarogodnym dla innych, wiarogodnym dla mnie”. Naprawdę wielkie wrażenie wywarły na mnie słowa von Balthazara cytowane przez kardynała Schönborna: „Jedynymi, interesującymi mnie teologiami są święci”. Święci to prawdziwi ludzie, ludzie spełnieni, ukazujący odpowiedniość, przyjaźń z Bogiem i ze mną; między Bogiem a mną. To jest właśnie charakterystyka naszego Ruchu z punktu widzenia wychowawczego. Przedstawię ja słowami profesora Nikolaus`a Lobkowicza – kierownika Instytutu Studiów Środkowowschodnioeuropejskich przy Katolickim Uniwersytecie w Eichstatt-Ingolstadt – z wprowadzenia do książki Ryzyko wychowawcze ks.Giussaniego: „To nie przypadek, że przyjaźń jest jedną z cnót, które Ruch założony przez ks. Giussaniego rozwija z taką radością; przyjaźń, która porusza każdego, kogo spotyka na swojej drodze, i która nie wygasa nawet wtedy, gdy przyjaciel wybiera drogę, której nie można zaakceptować”. I nawet jeśli przyjaciel nie jest już taki, jakiego chcemy; jeśli żona nie jest już taka, jaką chcemy; dlatego, nawet jeśli ktoś się żeni, pierwszym problemem w relacji z żoną jest bycie przyjaciółmi, czyli współdzielenie przeznaczenia; nie tylko zgodne współżycie, nie tylko sympatia, nie tylko atrakcyjność, ale przeznaczenie, cel życia. W takiej relacji człowiek staje się zainteresowany wszystkim i zaczyna rozumieć – przynajmniej ja rozumiem coraz bardziej – słowa św. Pawła (ks. Giussani powiedział, że jest to najpiękniejsza definicja kultury jaką słyszał): „Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie” (1 Tes 5, 21).

 

Złoto wydobyte z błota

W muzeum sztuki nowoczesnej w Nowym Jorku, kiedy wchodzi się powoli na kolejne piętra, nie szokuje wrażenie jakoby nie było już Boga, to można uznać w sztuce nowoczesnej za normalne; szokuje natomiast fakt, że nie ma już człowieka. Do czego zatem zaprasza nas święty Paweł? Abyśmy byli twórczymi, abyśmy potrafili docenić piękno, to właśnie jest prawdziwą wartością krytyki, pozwalającą na odnajdywanie złota w błocie. Przeżywając przyjaźń w przedstawiony sposób, człowiek zaczyna się interesować wszystkim. Często korzystam z pewnego przykładu; chłopak zakochuje się w dziewczynie i ona odpowiada mu „tak”. Nawet jeżeli wykonuje on ciężką, trudną pracę przy taśmie montażowej, dzień po tym jak usłyszał „kocham cię”, świat staje się dla niego inny, praca staje się czymś innym. I nie jest to fakt subiektywny, ale obiektywny, ponieważ on jest chciany, i nie jest to tylko jakiś jego wymysł. Gdy wydarza się coś takiego, człowiek zaczyna się interesować wszystkim. Chciałbym to powtórzyć słowami zmarłego niedawno ks. Divo Barsotti`ego: „Potrzebuję całego świata. Cały świat musi być scalony we mnie; potrzebuję przybliżyć się do wszystkiego, karmić się wszystkim, aby przeze mnie wszystko stało się chrześcijańskie”. Jest zrozumiałe, że potrzebuje się wszystkiego, a owo wszystko to właśnie nic innego jak nieskończoność. Nie chodzi o wiele rzeczy razem, ale o wszystko. Jest coś przeciwnego pewnej estetyce intelektualnej, według której może się podobać tylko to, co się myśli.

 

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją