Ślady
>
Archiwum
>
2006
>
marzec / kwiecieĹ
|
||
Ślady, numer 2 / 2006 (marzec / kwiecieĹ) Strona Pierwsza CzyniÄ Chrystusa obecnym w naszym ciele, w kaĹźdym Ĺrodowisku, kaĹźdej ludzkiej rzeczywistoĹci Notatki z rozmowy ks. Giussaniego z grupÄ dorosĹych uczestnikĂłw ruchu Comunione e Liberazione. Cesena, 6 paĹşdziernika 1986 r. Luigi Giussani Bycie ludĹşmi, ocalenie, aby uĹźyÄ okreĹlenia, ktĂłre nie odnosi siÄ wyĹÄ cznie do religii, ocalenie naszego czĹowieczeĹstwa zawsze stanowi ostateczne kryterium, wyraĹşnie lub domyĹlnie, cokolwiek czynimy: nawet kiedy postÄpujemy niewĹaĹciwie, postÄpujemy tak, aby ocaliÄ nasze czĹowieczeĹstwo, aby bardziej cieszyÄ siÄ naszym czĹowieczeĹstwem, ze zĹudzeniem, Ĺźe bardziej potwierdzamy nasze czĹowieczeĹstwo. Ono stanowi kryterium na podstawie ktĂłrego odczuwamy i osÄ dzamy wszystko. Nasze czĹowieczeĹstwo! MoglibyĹmy zastosowaÄ rĂłwnieĹź inne okreĹlenie: bycie bardziej szczÄĹliwymi! Ocalenie czĹowieczeĹstwa oznacza zrealizowanie go, i tÄ doskonaĹoĹÄ (poniewaĹź ârealizzareâ - zrealizowaÄ, w jÄzyku ĹaciĹskim wyraĹźa sĹowo - perficere - tĹumaczone jako âperfezioneâ, perfekcja, doskonaĹoĹÄ), z psychologicznego punktu widzenia, nazywa siÄ âszczÄĹciemâ lub âsatysfakcjÄ â, co jest synonimem doskonaĹoĹci, a przez to szczÄĹcia. Pragnienie szczÄĹcia, potwierdzenie siebie przez caĹkowite speĹnienie swojego czĹowieczeĹstwa dla jednej osoby bÄdzie kryterium wybierania filmu, natomiast dla innej angaĹźowania siÄ w okreĹlonÄ pracÄ, ktĂłrej poĹwiÄci energiÄ i czas, wybierania dziewczyny w celu zaĹoĹźenia rodziny, przyjÄcia lub nie dzieci. Kryterium jest jedno, a stanowi je nasze czĹowieczeĹstwo, tak, jak je w danej chwili przeĹźywamy. CzĹowieczeĹstwo niespeĹnione i przynaglajÄ ce do jego zrealizowania. W naszej epoce zostaĹa doprowadzona jakby do skrajnych konsekwencji pewna, mogÄ ca siÄ pojawiÄ dwuznacznoĹÄ odnoĹnie koncepcji i sposobu odczuwania czĹowieczeĹstwa. Niejasne jest mianowicie czy czĹowieczeĹstwo, nasze czĹowieczeĹstwo, potrafimy tworzyÄ, caĹkowicie zrealizowaÄ, my sami, czy teĹź istnieje coĹ innego, co mogĹoby je ocaliÄ, coĹ wiÄkszego niĹź ono, co moĹźe je speĹniÄ. TÄ istniejÄ cÄ zawsze alternatywÄ, moĹźna tĹumaczyÄ posĹugujÄ c siÄ sĹowem âprzynaleĹźnoĹÄâ rozwaĹźanym w ubiegĹym roku podczas szkoĹy wspĂłlnoty: czy czĹowiek przynaleĹźy do siebie samego, czy przynaleĹźy do czegoĹ innego. DziĹ, roszczÄ c sobie prawo przynaleĹźnoĹci do siebie samego, prĂłbuje on tworzyÄ wizjÄ czĹowieka i Ĺwiata, w ktĂłrej czĹowieczeĹstwo zostaĹoby zrealizowane jako dzieĹo jego rÄ k. Jest jednak nieuchronnym, Ĺźe wychodzÄ c od okreĹlonego punktu widzenia, nie uniknie w takim dÄ Ĺźeniu stronniczoĹci, co moĹźna teĹź nazwaÄ ideologiÄ . Znajdujemy siÄ w momencie, w ktĂłrym mamy do czynienia z ostatecznymi nastÄpstwami tej dwuznacznoĹci. Pierwszy czynnik ukazanej alternatywy, doprowadziĹ do ostatecznych konsekwencji, daĹ pole dziaĹania wszelkim ideologiom. Ĺťyjemy jednak w czasie upadania ideologii: wĹaĹnie tam, dokÄ d dÄ ĹźyĹo ich rozjÄ trzone potwierdzanie czĹowieczeĹstwa, jak w '68 roku, otworzyĹa siÄ przepaĹÄ, w ktĂłrej wszystko zatonÄĹo. Wielkie bunty powoli staĹy siÄ ponownie poparciem âstabilizacji", partii wĹadzy. Ten wybĂłr ma jednak jeszcze jedno nastÄpstwo. UpadajÄ ideologie, z ich roszczeniem rozwiÄ zania niesprawiedliwoĹci, w ktĂłrych czĹowiek Ĺźyje. No dobrze, ale jednak trzeba ĹźyÄ, a nie moĹźna ĹźyÄ w chaosie! Zatem, ten, kto ma w rÄkach wĹadzÄ, jest przede wszystkim zainteresowany, aby nie byĹo zamieszania, tak, by zajÄ Ä na szachownicy odpowiednie miejsce. W ten sposĂłb, aby powiedzieÄ zwiÄĹşle, czĹowiek wspĂłĹczesny, czĹowiek wĹadzy we wszystkich dziedzinach i wszelkich znaczeniach, dla zachowania przyzwoitoĹci nie bÄdÄ ich wyszczegĂłlniaĹ, chce dokonaÄ nowego stworzenia. Chce tworzyÄ pewien rodzaj czĹowieka - poprzez wychowanie, ktĂłre moĹźe byÄ zastosowane wobec czterdziestolatkĂłw i piÄÄdziesiÄciolatkĂłw, wychowanie Ĺomotem mas-mediĂłw, zakazami oraz ustalanymi i tworzonymi przez mentalnoĹÄ wspĂłlnÄ tabu -, chce wytworzyÄ pewien rodzaj czĹowieka, ktĂłry byĹby w rzeczywistoĹci Ĺwiata jak Ĺrubka lub mechaniczna bĹahostka w rÄkach posĹugujÄ cego siÄ niÄ robotnika. W tym znaczeniu, jako wyznaczniki porzÄ dku, zostajÄ przyjÄte jedne definicje okreĹlonych wartoĹci, z wykluczeniem innych. âJak jednak zachowaÄ porzÄ dek, jeĹźeli jesteĹmy zbyt liczni!"; dlatego trzeba znacznie zmniejszyÄ iloĹÄ, a zatem zostaje oĹmieszony ten, kto ma wiele dzieci, a kto ich nie chce jest z niewzruszonym sumieniem, spokojny, poniewaĹź odpowiada narzucanemu przez dominujÄ cÄ mentalnoĹÄ modelowi czĹowieka. W taki sposĂłb ktoĹ, kto o wartoĹciach Ĺźycia nie myĹli zgodnie z mentalnoĹciÄ wĹadzy jest niebezpiecznym marzycielem, albo jeszcze lepiej psychopatÄ . W Rosji byĹo to realizowane dosĹownie: czĹowiek szczerze religijny powinien, albo mĂłgĹ znaleĹşÄ siÄ w zakĹadzie psychiatrycznym, poniewaĹź z caĹÄ oczywistoĹciÄ byĹ poza normÄ , poza mentalnoĹciÄ uznawanÄ za normalnÄ , byĹ nienormalny i trzeba byĹo doprowadziÄ go do uznania normy. Wszystkie wartoĹci wspĂłĹczesnej epoki, naszej epoki, w formie potwierdzanej przez wĹadzÄ, ktĂłra je ksztaĹtuje, tak, Ĺźe nawet tego nie spostrzegamy (co jest oczywiste, jeĹźeli nie ma raju, jeĹźeli istnieje tylko to, czego dotykamy i widzimy), moĹźemy objÄ Ä jednym sĹowem: dobrobyt, dobrobyt na tym Ĺwiecie. Wszystko musi sĹuĹźyÄ dobrobytowi. Jako nastÄpstwo pojawia siÄ sĹowo âkonsumizm", ale wszystko musi sĹuĹźyÄ dobrobytowi, wszystko jest obliczone na osiÄ gniÄcie dobrobytu. Lepiej, Ĺźe istnieje dwudziestu piÄciu ludzi w dobrobycie, rozkoszujÄ c siÄ Ĺźyciem, niĹź dwustu piÄÄdziesiÄciu bez obfitoĹci! To bardziej logiczne, bardziej rozumne! Takim sposobem, stosujÄ c biogenetykÄ, usiĹujemy wkraczaÄ rĂłwnieĹź w sferÄ, gdzie czĹowiek siÄ rodzi i prĂłbujemy przy uĹźyciu przyjÄtych metod stworzyÄ czĹowieka, ktĂłry miaĹby okreĹlony i ograniczony zakres pragnieĹ, aby byĹ skonstruowany tak, by moĹźna byĹo dobrze nim rzÄ dziÄ! WĹadza dÄ Ĺźy dziĹ do zrealizowania tego, co wiele lat temu wyobraĹźaĹ sobie pisarz Huxley w powieĹci Najlepszy ze ĹwiatĂłw. Jakkolwiek, ostatniÄ alternatywÄ wobec ludzkiej godnoĹci, odczuwanej przez kaĹźdÄ matkÄ, przez kaĹźdÄ normalnÄ osobÄ, i zawsze wywyĹźszanej przez wszystkie religie Ĺwiata, ostatnim krokiem alternatywy wobec godnoĹci czĹowieka jest wĹaĹnie to, Ĺźe ideaĹem, do ktĂłrego moĹźna dÄ ĹźyÄ jest Ĺwiat precyzyjnie okreĹlony w jego liczbowym porzÄ dku. Ĺwiat ludzki okreĹlony w jego aspiracjach, ale w sposĂłb taki, aby wszyscy mogli ĹźyÄ âzadowoleni" i âzaspokojeni". NaleĹźy zapobiec powstaniu lub wyeliminowaÄ wszystko, co nie wchodzi w zakres tego przewidzianego procesu. Co stanie siÄ w takiej sytuacji ze starcami? Co stanie siÄ z tymi, ktĂłrzy odbiegajÄ od normy? UniemoĹźliwi siÄ im przyjĹcie na Ĺwiat lub zlikwiduje, jeĹźeli juĹź sÄ na Ĺwiecie. I jest oczywiste, Ĺźe kaĹźda obecnoĹÄ majÄ ca zastrzeĹźenia lub powodujÄ ca ânieporzÄ dek" zostanie zmuszona do milczenia. PoniewaĹź, jak rzÄ dziÄ precyzyjnie tymi wszystkimi sfaĹszowanymi mechanizmami, ktĂłre muszÄ traktowaÄ czĹowieka jak diament lub drogocenny kamieĹ, czy teĹź jak atom lub neutron, bez spokoju? Dlatego potrzeba rĂłwnowagi, potrzeba âpokoju" - i to jest sĹowo streszczajÄ ce wszystko. Potrzeba pokoju! Ale z drugiej strony jest dziwne âprawo kary odwetu", powiedziaĹby ojciec Dante, przez ktĂłre naprzeciw tej w najwyĹźszym stopniu obrzydliwej autonomii, do jakiej czĹowiek dÄ Ĺźy wobec wĹasnego i innych czĹowieczeĹstwa - w jej imiÄ wĹadza moĹźe zabijaÄ i usuwaÄ wszystko, cokolwiek znajdzie siÄ na drodze ustalanego przez niÄ porzÄ dku -, wyĹania siÄ coĹ innego. Wiele lat temu, kiedy otwarcie toczyĹa siÄ kampania przeciwko Hitlerowi i nazizmowi - i mĂłwiĹo siÄ, Ĺźe âteoriaâ, ktĂłra doprowadziĹa do wymordowania tak wielu ĹťydĂłw, gdyĹź stosowaĹa ukazane wczeĹniej idee, jest nieludzka; faktycznie nazizm wyprzedziĹ wszystkie te idee, jeĹźeli bowiem dobro-byt Ĺwiata utoĹźsamia siÄ z krwiÄ rasy niemieckiej, wszystko, co nie moĹźe byÄ zasymilowane z krwiÄ rasy niemieckiej musi zostaÄ wyeliminowane -, wĹaĹnie w tym czasie na Ĺamach Corriere della Sera ukazaĹ siÄ zajmujÄ cy cztery i póŠkolumny tekst napisany przez brata wspomnianego wczeĹniej pisarza Huxleya, w ktĂłrym po wystÄ pieniu z oskarĹźeniem Hitlera napisaĹ on: âPotrzeba, wĹaĹnie dla unikniÄcia HitlerĂłw i wszystkich Auschwitz tego Ĺwiata, abyĹmy znaleĹşli system genetyczny pozwalajÄ cy rodziÄ siÄ ludziom, w taki sposĂłb, by wszystkie ich defekty mogĹy byÄ usuniÄte przed urodzeniem. Genetyka, jako nauka, jest w stanie do tego dojĹÄ, i tak bÄdziemy mieli rasÄ doskonaĹÄ ". To znaczy, Ĺźe Huxley zwalczajÄ c pana Hitlera, zastosowaĹ identyczny system, tylko Ĺźe dla Hitlera ideÄ dyskryminujÄ cÄ byĹa krew rasy niemieckiej, zaĹ dla Huxleya doskonaĹa rasa uzyskana za pomocÄ nauki. Nauki, czyli narzÄdzia stosowanego przez okreĹlonych ludzi, okreĹlone prÄ dy myĹlowe, poniewaĹź nauka, rĂłwnieĹź ona, podobnie jak polityka, jest podzielona na wiele prÄ dĂłw. Zatem, w tym momencie najwyĹźszego obĹÄdu, gdy ideaĹ czĹowieczeĹstwa zdaje siÄ niemal niszczyÄ czĹowieka dla stworzenia bytu innego rodzaju, wĹaĹnie w tym czasie, z wiÄkszÄ niĹź kiedykolwiek mocÄ , jako âprawo kary odwetuâ, ujawnia siÄ ĹwiadomoĹÄ religijna. Nigdy zmysĹ religijny nie byĹ tak odwaĹźnie obecny, czyniÄ c niespokojnym czĹowieka niezaleĹźnie od rasy i wieku. Nigdy nie byĹ on tak Ĺźywy jak dziĹ: niewyraĹşny, bezĹadny, strasznie skonsternowany, ale nigdy tak silnie obecny w ludzkim duchu jak dziĹ. Ale co rozumiemy przez ĹwiadomoĹÄ religijnÄ , zmysĹ religijny? Repetita iuvant. ZmysĹ religijny jest niemoĹźliwÄ do zredukowania cechÄ ludzkiego serca, ostatecznej natury czĹowieka, sprawiajÄ cÄ , Ĺźe nikt nie moĹźe byÄ usatysfakcjonowany, udoskonalony, speĹniony przez nic, cokolwiek daĹbyĹ mu lub ofiarowaĹ - zawsze bÄdzie to tylko chwilowe zĹudzenie. CzĹowiek ma coĹ, czego nie jest w stanie âdopasowaÄâ, nie jest w stanie byÄ zrealizowanym, poniewaĹź jest relacjÄ z czymĹ nieskoĹczonym. MoĹźemy to nazywaÄ jak chcemy, historia religii uĹźywa okreĹlenia BĂłg, ale czĹowiek w swojej naturze jest relacjÄ z czymĹ niewspĂłĹmiernym sobie. JakÄ kolwiek rzecz czĹowiek pochwyci, podczas gdy jÄ przytula, ona mu mĂłwi: âĹťegnaj!â - zauwaĹźa poeta Clemente Rebora - i to tym bardziej im bardziej jÄ Ĺciska. Jak gdyby miaĹ jakieĹ dziwne przeznaczenia. Przez to wĹaĹnie staĹy siÄ modne ucieczki we wszystkie nurty mistyki hinduskiej, wschodniej, i powstajÄ setki, a nawet tysiÄ ce sekt religijnych. Dzieje siÄ tak z powodu wĹaĹciwej ludzkiemu sercu ĹwiadomoĹci, z powodu nie dajÄ cego siÄ uciszyÄ niepokoju, bÄdÄ cego znakiem przeznaczenia wiÄkszego niĹź wszelkie projekty stworzone przez samego czĹowieka. Dlatego zmysĹ religijny budzi siÄ wĹaĹnie wĂłwczas gdy czĹowiek jest dĹawiony przez wĹadzÄ (nie cynicznie, uĹźywajÄ c metody cynizmu, ale dla sprawienia aby âmiaĹo siÄ dobrzeâ, âaby miaĹo siÄ lepiejâ czĹowieczeĹstwo). WĹaĹnie w tej chwili czĹowiek, czujÄ c wrzenie serca, nie wie gdzie siÄ schroniÄ, nie umie odczytaÄ tego niepokoju, nie umie zidentyfikowaÄ treĹci celu, mety, do ktĂłrej jest pchany, czemu sĹuĹźy to wszystko. Zatem przypomnijmy sobie teraz stwierdzenie Jana z jego Ewangelii: âBoga nikt nie widziaĹâ, przeznaczenia czĹowieka - i chociaĹź jest to okreĹlenie niejasne, nie istniejÄ Ĺźadne inne sĹowa ujmujÄ ce lepiej, z wiÄkszÄ oczywistoĹciÄ istotÄ sprawy -, przeznaczenia czĹowieka nikt nigdy nie widziaĹ. âJednorodzony Syn BoĹźy o nim pouczyĹâ: to przeznaczenie staĹo siÄ jednym z nas. Przeznaczenie, dla ktĂłrego jest uczyniony czĹowiek, jego serce, z powodu ktĂłrego kobieta nie wystarczy mÄĹźczyĹşnie i mÄĹźczyzna nie wystarczy kobiecie, matka nie wystarczy dziecku i dziecko matce, pieniÄ dze nie wystarczÄ temu, kto zabiegajÄ c o nie bÄdzie miaĹ wiele, i nie wystarczy wĹadza komuĹ, kto moĹźe znajdzie siÄ na szczycie piramidy, to przeznaczenie staĹo siÄ jednym z nas. Kto z was byĹ w Ziemi ĹwiÄtej z pewnoĹciÄ wie jak wielkie i nieporĂłwnywalne z niczym wraĹźenie wywiera chwila, kiedy znajdujÄ c siÄ przed pozostaĹoĹciami domu czy groty, gdzie piÄtnastoletnia Maria otrzymaĹa przez anioĹa zwiastowanie (i im bardziej postÄpujÄ prace wykopaliskowe i naukowe badania, tym bardziej potwierdzana jest tradycja, aĹź do najmniejszych szczegĂłĹĂłw), czyta siÄ na kawaĹku muru, z przenikajÄ cym krÄgosĹup dreszczem: âVerbum caro hic factum estâ, âTu SĹowo staĹo siÄ ciaĹemâ. SĹowo czyli to, z powodu czego zostaĹo uczynione serce, przez co matka rodzi dziecko, dla czego warto ĹźyÄ, a Ĺźadne Ĺźycie, najbardziej nieszczÄĹliwe, nie jest bezcelowe. KaĹźde Ĺźycie jest warte aby byÄ przeĹźytym, poniewaĹź kaĹźda istota ludzka przychodzÄ ca na Ĺwiat jest relacjÄ z nieskoĹczonoĹciÄ , jest relacjÄ z CzĹowiekiem, ktĂłry staĹ siÄ ziarnem w Ĺonie owej maĹej kobiety. Kto rozpoznaje dopiero co wrzucone w ziemiÄ ziamo? Nikt. Miesza siÄ z ziemiÄ . Kto wie, jak to siÄ dzieje, Ĺźe z czasem wyrasta ogromna roĹlina! KtoĹ bÄdÄ c tam, przed ĹcianÄ , gdzie Matka BoĹźa przeĹźyĹa zwiastowanie - niedaleko od domu JĂłzefa, z siedmioma rytualnymi schodami wejĹciowymi, prowadzÄ cymi do warsztatu -, przed tym zachowanym fragmentem Ĺciany, czy kawaĹkiem skaĹy, zostaje przenikniÄty przez jeszcze wiÄkszy dreszcz i mĂłwi: âAle popatrz, wszystko zrodziĹo siÄ z tego ziarna, jak z ziarna wrzuconego w ziemiÄ, ktĂłrego siÄ nie rozpoznaje. Ale kto by to pomyĹlaĹ?â. PamiÄtacie Hymn do Maryi Aleksandra Manzoniego? Kto by mĂłgĹ to pomyĹleÄ? Kto mĂłgĹ pomyĹleÄ o tej dziewczynie, ktĂłra przeszĹa pieszo ponad sto kilometrĂłw przez pustynne, skaliste gĂłry, aby odwiedziÄ swojÄ krewnÄ ElĹźbietÄ. W owym tajemniczym momencie dowiedziaĹa siÄ bowiem, Ĺźe rĂłwnieĹź ona, mimo swojej staroĹci, spodziewa siÄ dziecka i spotykajÄ c jÄ zawoĹaĹa, powtarzajÄ c zdania z Biblii: âBĹogosĹawiÄ mnie bÄdÄ odtÄ d wszystkie pokoleniaâ. My, dziĹ wieczĂłr, wciÄ Ĺź jeszcze realizujemy to proroctwo! Z niczego - to jest najwiÄksze wraĹźenie jakie pozostawiĹa we mnie podróş do Ziemi ĹwiÄtej -, z niczego, wĹaĹnie z niczego, jak ziarno roĹliny wewnÄ trz ziemi jest niczym, z niczego powstaĹa wielka rzecz, ktĂłra okryĹa Ĺwiat, zgodnie z zawartÄ w Ewangelii przypowieĹciÄ . Nie tylko rozszerzyĹa siÄ na caĹy Ĺwiat, ale jest ciÄ gĹym wyzwaniem: âBramy piekielne jej nie przemogÄ â. Ale jaka potÄga tego Ĺwiata ĹmiaĹaby wyzwaÄ czas historii mĂłwiÄ c: âJeĹli historia trwaĹaby dwa miliardy lat, a ja mniej, nie byĹabym juĹź prawdziwa, rzucam wyzwanie tym dwĂłm miliardom latâ? Taka jest ĹwiadomoĹÄ KoĹcioĹa, mistycznego ciaĹa Chrystusa. I faktycznie, w tym ciele jest obecne SĹowo, ktĂłre staĹo siÄ ciaĹem: On jest tu, jest tu, jak pierwszego dnia. Jak to, jest tu? Dotykamy w ten sposĂłb czegoĹ, co wzbudza nasz najgĹÄbszy entuzjazm, niezaleĹźnie ile mamy lat, dotykamy tego, co nas jednoczy bardziej niĹź wszelkie wiÄzy krwi, dotykamy tego, co daje nadziejÄ (iluĹź widzieliĹmy umierajÄ cych z tÄ nadziejÄ , dajÄ cych nam znak, jakiego nie zdoĹa wyraziÄ Ĺźadne sĹowo!). On jest tu jak pierwszego dnia, w nas, poĹrĂłd nas. PoniewaĹź to jest metoda poprzez ktĂłrÄ ten CzĹowiek, BĂłg, ktĂłry staĹ siÄ ciaĹem, rozszerza siÄ w czasie i przestrzeni, stajÄ c siÄ obecnym w kaĹźdym momencie czasu i przestrzeni. Poprzez ludzi, ktĂłrych Ojciec daje w Jego rÄce, lub ktĂłrych On wybiera - czĹowiek ochrzczony, czĹowiek wezwany, my wszyscy. W naszym towarzystwie i w naszej jednoĹci twa i dziaĹa Jego obecnoĹÄ, tak, jak byĹo pierwszego dnia. Jest obecny, jak pierwszego dnia i dziaĹa, jak pierwszego dnia, jak u szczytu Swojego objawienia. DziaĹa poĹrĂłd nas, przemienia poĹrĂłd nas, zmienia, dokonuje prawdziwego cudu sprawiajÄ c, Ĺźe czĹowiek staje siÄ bardziej czĹowiekiem. NajwiÄkszym dzieĹem Jego obecnoĹci jest braterskie czĹowieczeĹstwo, piÄkno czystoĹci Ĺźycia, blask zdolnoĹci do ubĂłstwa. UbĂłstwa polegajÄ cego nie na tym, by nie posiadaÄ pieniÄdzy, ale na umiejÄtnoĹci wykorzystywania ich w sĹuĹźbie temu, co w nas najwiÄksze, dobru, aczkolwiek prowizorycznemu, czĹowieczeĹstwu w drodze. PoniewaĹź czĹowieczeĹstwo jest w drodze. To jest coĹ czym Ĺźadna ideologia i dominujÄ ca w naszej epoce wĹadza nie potrafi nawet pomyĹleÄ: jesteĹmy czĹowieczeĹstwem w drodze ku wĹasnemu przeznaczeniu. KaĹźdy na wĹasny rachunek? Nie! KaĹźdy jeden razem z drugim, kaĹźdy krok w krok z kimĹ drugim. I nikt nie traci juĹź tego, czego dotknÄ Ĺ i objÄ Ĺ: âRĂłwnieĹź wĹosy na waszej gĹowie sÄ policzone i nie bÄdzie stracone Ĺźadne powiedziane Ĺźartem sĹowoâ. Zatem musimy odnowiÄ siÄ w odpowiedzialnoĹci jaka nam przypada. Nikt z nas nie moĹźe siÄ jej pozbyÄ, poniewaĹź moje i twoje Ĺźycie majÄ takÄ samÄ godnoĹÄ. GodnoĹÄ nie wynika z tego, co czynisz, nie zaleĹźy od wykonywanego zawodu czy roli jakÄ speĹniasz w spoĹeczeĹstwie, ale bierze siÄ z tego wielkiego âreprezentowaniaâ tajemnicy Chrystusa, do ktĂłrego zostaĹeĹ powoĹany. Inni odpowiadajÄ Bogu w odmienny sposĂłb. My nie moĹźemy odpowiedzieÄ inaczej niĹź poprzez przyjÄcie faktu, Ĺźe On nas wybraĹ, poprzez powoĹanie chrzeĹcijaĹskie, ktĂłre nam daĹ i ktĂłre powinno ogarnÄ Ä wszystko. W tej sytuacji wszystko staje siÄ waĹźne, od profesji po ojcostwo i macierzyĹstwo, wspĂłlnotÄ, przyjaĹşĹ, naukÄ, pracÄ, wolny czas, odpoczynek. Wszystko staje siÄ poĹźyteczne i waĹźne, jeĹli jest objÄte przez gĹÄbokÄ , wyraĹşnÄ ĹwiadomoĹÄ powoĹania chrzeĹcijaĹskiego, ktĂłre otrzymaliĹmy. PodejmujÄ c na nowo treĹci tegorocznej SzkoĹy wspĂłlnoty, ĹźyjÄ c nimi, coraz bardziej bÄdziemy spostrzegali wielkie zadania, jakie mamy wobec innych ludzi, jakie nasza wspĂłlnota ma wobec caĹego rodzaju ludzkiego, wobec caĹego spoĹeczeĹstwa. Pierwszym zadaniem jest sprawienie, aby Chrystus byĹ obecny w kaĹźdym krÄgu, w kaĹźdym Ĺrodowisku, w kaĹźdej ludzkiej rzeczywistoĹci. UczyniÄ Chrystusa obecnym poprzez ĹwiadomoĹÄ siebie okreĹlonÄ pamiÄciÄ o Nim, poprzez najwyĹźszy przykĹad, niemoĹźliwy dla ludzi cud jednoĹci miÄdzy osobami, ktĂłre byĹyby sobie obce - poniewaĹź dla pozostawionego samotnie czĹowieka prawdziwa jednoĹÄ, rĂłwnieĹź miÄdzy mÄĹźczyznÄ i kobietÄ , jest niemoĹźliwa. PierwszÄ odpowiedzialnoĹciÄ jest sprawianie, aby Chrystus byĹ wszÄdzie obecny. JeĹźeli w jakimĹ krÄgu, w jakimĹ Ĺrodowisku jesteĹ sam, caĹa twoja osobowoĹÄ, jakby prosi z tÄsknotÄ o pocieszajÄ ce i uspokajajÄ ce pojawienie siÄ chrzeĹcijaĹskiej wspĂłlnoty. TwĂłj sposĂłb postÄpowania nie moĹźe wĂłwczas nie ukazywaÄ innym czegoĹ, co jest w tobie. Na drugim miejscu, zadaniem jakie nasza wspĂłlnota ma wobec wspĂłĹczesnej ludzkoĹci jest uchronienie czĹowieka przed despotyzmem wĹadzy, jakiejkolwiek byĹaby ona natury, na jakimkolwiek poziomie siÄ wyraĹźa, poniewaĹź czĹowiek jest relacjÄ z Bogiem, z nieskoĹczonoĹciÄ . Nasza wspĂłlnota posiada âwolnoĹÄâ, ktĂłra nie jest robieniem tego, co siÄ chce lub podoba: wolnoĹÄ jest utrzymywaniem tworzÄ cych nas wiÄzi (w ten sposĂłb rozumie siÄ wartoĹÄ ojca i matki dla dziecka, ale przede wszystkim wartoĹÄ Boga dla ojca i matki). Zatem, po pierwsze, ĹwiadomoĹÄ odpowiedzialnoĹci jakÄ mamy: czyniÄ Chrystusa obecnym w naszym ciele, poprzez nasze Ĺwiadectwo. Ĺwiadectwo jest sposobem postÄpowania ze ĹwiadomoĹciÄ siebie wypeĹnionÄ pamiÄciÄ o Nim, w ĹwiadomoĹci jest obecna ta pamiÄÄ. Po drugie, wyzwalaÄ czĹowieka z wszelkiego rodzaju despotyzmu wĹadzy, aby wĹadza staĹa siÄ znowu tym, czym byĹa wĹadza Chrystusa, czyli sĹuĹźbÄ . Za kilka dni, 27 paĹşdziernika, w AsyĹźu zostanie speĹniony wielki gest zaproponowany przez PapieĹźa, ktĂłry zgromadzi przedstawicieli wszystkich religii. WyraĹşne jest najwiÄksze znaczenie tego gestu, a mianowicie, Ĺźe jedynie czĹowiek postrzegany w perspektywie swojego zmysĹu religijnego, jedynie czĹowiek uchwycony w swojej istocie, to znaczy zgodnie z naturÄ swojego serca, ktĂłrÄ jest zmysĹ religijny, tylko tak ujÄty czĹowiek moĹźe byÄ twĂłrcÄ pokojowych relacji, twĂłrcÄ pokoju. GĹÄbokie dowartoĹciowanie istoty serca czĹowieka moĹźe nastÄ piÄ w sposĂłb zadziwiajÄ cy, jasny, tylko w ĹwiadomoĹci budzonej przez Chrystusa, tylko w ĹwiadomoĹci chrzeĹcijaĹskiej. RĂłwnieĹź to jest paradoksalne. MoĹźemy zatem dodaÄ, Ĺźe aby ratowaÄ pokĂłj, ktĂłry jest warunkiem bardziej ludzkiej wÄdrĂłwki, nasza wspĂłlnota musi walczyÄ przeciwko ateizmowi Ĺźycia. Ateizm moĹźe byÄ teoretyczny, i o takim czÄĹciej siÄ mĂłwi. Ale istnieje ateizm konkretny, Ĺźycie jako hedonizm, Ĺźycie jako âzadowolenieâ - jak wspomnieliĹmy wczeĹniej - rozszerzajÄ cy siÄ, i jak powiedziaĹ Jan PaweĹ II w przemĂłwieniu Ewangelizacja i ateizm, ogarniajÄ cy wszystkie KoĹcioĹy. Walka przeciwko tej faĹszywej satysfakcji czyni nas braÄmi wszystkich, ktĂłrych spotykamy. Natomiast poszukiwanie faĹszywego zadowolenia, czyli idei, proponowanej ludowi przez tych, ktĂłrzy utrzymujÄ nad nim wĹadzÄ, pozostawia samotnymi i egoistycznymi jak psy. Ateizm praktyczny, ateizm codzienny jest egoizmem zamykajÄ cym nas coraz bardziej w strasznej samotnoĹci. Po okreĹleniu gĹĂłwnych, wedĹug mnie, cech czasu, w ktĂłrym Ĺźyjemy, i kaĹźdego innego, po oĹźywieniu w ĹwiadomoĹci nadzwyczajnego, trudnego, wielkiego, ogromnego, ale delikatnego obowiÄ zku jaki mamy, obowiÄ zku bycia âpretekstemâ dla obecnoĹci Chrystusa; po okreĹleniu naszych zadaĹ, potrĂłjnego zadania, ktĂłre do nas naleĹźy (czyniÄ obecnym Chrystusa, wyzwalaÄ czĹowieka z niewoli wĹadzy do wolnoĹci w relacji z przeznaczeniem, usuwaÄ z naszego Ĺźycia praktyczny ateizm), pozwolÄ sobie zakoĹczyÄ zdaniem Jana PawĹa II, wziÄtym z przemĂłwienia wygĹoszonego do emigrantĂłw polskich w Niemczech: âJedynie ludzie ĹwiÄci (dla chrzeĹcijaĹstwa, jak dla Biblii, ĹwiÄtym jest ten, kto rozpoznaje Boga obecnego, Boga, ktĂłry staĹ siÄ obecnym w jego Ĺźyciu, Boga Przymierza) sÄ zdolni do budowania trwaĹych mostĂłw miÄdzy narodami, poniewaĹź tylko ĹwiÄci opierajÄ swojÄ dziaĹalnoĹÄ na miĹoĹci. JeĹli miejsce wierzÄ cych i ĹwiÄtych zajmujÄ ludzie bez Boga, wtedy egoizm i nienawiĹÄ stajÄ siÄ prawem, jak poĹwiadcza historia wspĂłĹĹźycia miÄdzy narodami niemieckim i polskimâ. |