Ślady
>
Archiwum
>
2003
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2003 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) CL. La Thuile Praca, czyli byt udzielajÄ cy siÄ Kapitan armii amerykaĹskiej, przedsiÄbiorca w Kenii, astrofizyk. Problemy do rozwiÄ zania i rezultaty do osiÄ gniÄcia. Trzy historie ludzi, ktĂłrych energia wspomagana przez Chrystusa nadaje formÄ rzeczom w miĹoĹci. Riccardo Piol Co ma wspĂłlnego praca kapitana armii amerykaĹskiej, polegajÄ ca na rekrutacji nowych ĹźoĹnierzy z pracÄ przedsiÄbiorcy wyjeĹźdĹźajÄ cego do Kenii, aby tam uczyÄ mĹodych zdobywania pracy. I jak ma siÄ do tego wysiĹek astrofizyka, ktĂłry zgĹÄbia poczÄ tki kosmosu? Trzy tak róşne zawody. Kiedy jednak sĹucha siÄ Dawida Johnsa, Stefano Montacciniego i Marco Bersanelli moĹźna odkryÄ ĹÄ czÄ cy ich wspĂłlny punkt, ktĂłry wyĹania siÄ jako pytanie, jako poczÄ tek przeĹźywanego doĹwiadczenia. Chodzi o rozumienie pracy, ktĂłra nie jest prostym robieniem rzeczy, wykonywaniem wyuczonego zawodu, ale szczerym zaangaĹźowaniem w rzeczywistoĹÄ i wysiĹkiem poznania znaczenia kaĹźdej rzeczy. Problemy czekajÄ ce na rozwiÄ zanie, efekty, jakie naleĹźy osiÄ gnÄ Ä, zapĹata, ktĂłrÄ trzeba przynieĹÄ do domu â wszystko to, co codziennej pracy nadaje formÄ, jest dla nich jedynie koniecznym warunkiem do tego, Ĺźeby odkryÄ ostateczny cel i prawdziwy smak kaĹźdego dziaĹania, zarĂłwno tego rutynowego jak i tego nadzwyczajnego.
ÂŤDla mnie terroryzm, wojna w Afganistanie i w Iraku, i inne konflikty nie sÄ abstrakcyjnymi wydarzeniami geopolitycznymi â opowiada kapitan Dawid Johnes. RzeczywiĹcie, powoĹywaĹem do wojska mÄĹźczyzn i kobiety, ktĂłrzy zostali nastÄpnie posĹani w te regiony ziemi. Wielu z nich odniosĹo ciÄĹźkie rany, a nawet zginÄli w walceÂť. Stawiam sobie pytania: dlaczego wykonujÄ swĂłj zawĂłd, jaka jest wartoĹÄ tego co robiÄ? Nie chodzi o odnalezienie jakiejkolwiek odpowiedzi, ale tej, ktĂłra udzieli odpowiedzi na pytanie o sens wĹasnego dziaĹania. ÂŤCodziennie pytam samego siebie: czy jest moĹźliwe do pogodzenia bycie katolikiem i ĹźoĹnierzem. I doszedĹem do wniosku, Ĺźe te dwie rzeczy istniejÄ razem. Moim zawodem jest bycie ĹźoĹnierzem, ale moim powoĹaniem jest staÄ siÄ ĹwiÄtymÂť.Dopiero wtedy staĹa siÄ moĹźliwa miÄdzyludzka wiÄĹş z tamtymi ĹźoĹnierzami, wspĂłĹdzielenie bĂłlu z rodzinami, ktĂłre na wojnie tracÄ dzieci; dopiero wtedy ÂŤmogĹem byÄ nawet zadowolony z wypeĹniania w armii swojego zawoduÂť.
Podobne rozterki towarzyszyĹy Stefano Montacciniemu, pracujÄ cemu od 6 lat w odlegĹej od StanĂłw Zjednoczonych Nairobi w Kenii. Ponad rok podejmowaĹ decyzjÄ o opuszczeniu Afryki: ÂŤNie zauwaĹźaĹem juĹź wyraĹşnych postÄpĂłw w mojej pracy. ChciaĹem udaÄ siÄ do AmerykiÂť, majÄ c nadziejÄ, ze tam znajdÄ wĹaĹciwe miejsce dla mojej kreatywnoĹci. Wtedy zadzwoniĹ telefon, wymieniĹ kilka e-maili z przyjaciĂłĹmi i... Stefano pozostaĹ w Nairobi, w szkole w San Kizito, gdzie ponad czterystu mĹodych KenijczykĂłw uczy siÄ zawodu. OdrzuciĹem perspektywÄ wyjazdu do Ameryki. Bez przekraczania oceanu otworzyĹy siÄ pewne moĹźliwoĹci, ktĂłre zaowocowaĹy otwarciem agencji, zajmujÄ cej siÄ szukaniem pracy dla mĹodych, popieraniem nowych inicjatyw, powstawaniem maĹych firm, kontaktami z rozmaitymi strukturami gospodarczymi, a nawet udziaĹem w projektach ministerialnych. ZupeĹnie nieoczekiwanie amerykaĹskie perspektywy pojawiĹy siÄ tutaj, w tym miejscu â wystarczyĹo tylko umieÄ je zobaczyÄ. Aby dokonaÄ takiego odkrycia Montaccini nie musiaĹ robiÄ nic wiÄcej, jak tylko postawiÄ sobie odpowiednie pytanie i byÄ posĹusznym przyjacioĹom, ktĂłrzy go zainspirowali do wziÄcia na serio tej woli konstruowania czegoĹ, odpowiadajÄ cego strukturze jego pragnienia. ÂŤNie szukaĹem potwierdzenia jakiejĹ mojej idei, ale szukaĹem prawdy o mnie samymÂť, moĹźliwoĹci âpracy ze smakiemâ- tzn. by mieÄ ĹwiadomoĹÄ kogoĹ, kto wie, Ĺźe tworzÄ c dzieĹa speĹnia swoje Ĺźycie razem z Ĺźyciem innych.
Montaccini myĹlaĹ o zmianie Ĺrodowiska, aby na nowo odnaleĹşÄ sens swojej pracy. Marco Bersanelli, ktĂłrego wielu zna jako âBinocoloâ (lornetka), taki pomysĹ nigdy nie przeszedĹ mu przez gĹowÄ. ÂŤWykonujÄ pracÄ o ktĂłrej ĹniĹem od chĹopiÄcych lat, poniewaĹź zawsze przezywaĹem fascynacje wielkoĹciÄ rzeczywistoĹciÂť. Kariera fizyka â i zwiÄ zane z niÄ studium wszechĹwiata â zrealizowaĹa siÄ w naturalny sposĂłb, choÄ metoda, aby to marzenie siÄ ziĹciĹo nie do koĹca byĹa taka zwyczajna. Kolacja z przyjaciĂłĹmi, pewna propozycja, ktĂłra wtedy siÄ wyĹoniĹa, by wyjechaÄ do Ameryki na studia podyplomowe. Spotkanie z pewnym profesorem, ktĂłry byĹ rĂłwnie genialny, co wewnÄtrznie skomplikowany, nastÄpnie poszukiwania badawczo-naukowe na biegunie poĹudniowym... i obecne zwiÄ zanie siÄ z projektem NASA i Agencji Badania Przestrzeni Kosmicznej w Europie. Z kaĹźdym kolejnym rokiem pracy jest coraz wiÄcej. Wymaga ona coraz wiÄkszego zaangaĹźowania. Ale - z roku na rok â rozwija siÄ takĹźe rodzina: przychodzi na Ĺwiat trĂłjka dzieci, ktĂłre domagajÄ siÄ czasu, przestrzeni, energii... To samo zapotrzebowanie zgĹasza poczucie odpowiedzialnoĹci, zwiÄ zane z zaangaĹźowaniem w Ruch. Jak to wszystko pogodziÄ? ÂŤPoszedĹem do ksiÄdza Giussaniego, poniewaĹź w tej sytuacji wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe potrzebujÄ pomocyÂť - zwierza siÄ Binocolo. Jak odnaleĹşÄ ÂŤpunkt rĂłwnowagi miÄdzy tymi trzema rzeczami, aby je podejmowaÄ w sposĂłb odpowiedniÂť.OdpowiedĹş na to pytanie kieruje myĹlenie Marco jakby na inny poziom. Problemem nie jest punkt rĂłwnowagi, ale zdanie sobie sprawy, Ĺźe ÂŤkiedy ma siÄ obowiÄ zki wobec Ĺźony i dzieci, kiedy chce siÄ byÄ z przyjaciĂłĹmi z Ruchu, kiedy studiuje siÄ wszechĹwiat i kosmos âkiedy robi siÄ kaĹźdÄ z tych rzeczy, trzeba jÄ robiÄ dla ChrystusaÂť. To byĹo odkrycie, ktĂłre zmieniĹo jego sposĂłb podejĹcia nie tylko do pracy, ale i do caĹego Ĺźycia. |