Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2003 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2003 (wrzesień / październik)

Pierwszy plan

Taniec dwóch wolności. Wieczność w codzienności

Rozmowa z kard. Christophem Schönbornem.

Riccardo Piol i Andrea D`Auria


W swoim wystąpieniu podczas Mityngu powiedział ojciec, że powołanie człowieka charakteryzuje ciągłe wezwanie do codziennego, «małego szczęścia», szczęścia wiecznego, bez którego małe szczęście byłoby niemożliwe i iluzoryczne. Czy można powiedzieć, że to stwierdzenie ojca jest echem słów ks. Giussaniego z Listu do Bractwa CL: «Bóg przeznacza cię do wieczności, czyni cię wiecznym, gdyż chce, abyś zrozumiał kim jesteś»?

Często rzeczy ziemskie nie zadowalają ludzkiego serca. Żyjemy wykonując nasze codzienne czynności, pracujemy a w czasie wolnym odpoczywamy, ale prawdę mówiąc wielu z nas odczuwa, że – jak się to mówi w Paryżu: „Boureau, metrò, dodo”, czyli biuro, czas spędzony w metrze, w drodze do pracy i z pracy, apotem spanie – to nie może być wszystko. Propozycja chrześcijańska mówi: prawda, ze to jest wszystko, ale można znaleźć w codzienności obecność czegoś większego, do czego tęskni serce: wieczność obecną w codzienności. Dla kogoś, żyjącego tym nie jest to jakaś idealna perspektywa, ale realna obecność tego, w przeżywanej chwili wszystkiego co wieczne. Także trudy życia mogą nabrać innego smaku i nie być już naznaczone poczuciem niekończącego się, bezcelowego biegu, jak w przypadku zwierzęcia, uganiającego się w zamkniętym kole swojej ciasnej klatki. Aby opisać to doświadczenie mamy wielkie biblijne słowo Miłość. To ona sprawia, że codzienność zostaje przeniknięta zmysłem wieczności. Pojawia się tu jednak kolejna trudność: gorąco pragniemy szczęścia, wyobrażając sobie, że polega ono na robieniu tego, na co mamy ochotę, na wyrwaniu się z ograniczeń codziennych obowiązków, abstrahując od rzeczywistości.

 

Czy to właśnie jest dramat, «który musi przeżywać ludzkie „ja”», o którym mówi ks. Giussani, to znaczy, «przylgnięcie do faktu, że „ja” musi być nieustannie wywyższane przez odradzanie się rzeczywistości»? Czy to jest trudność, o której ojciec mówi?

Myślę, że podstawowym, egzystencjalnym problemem jest ów lek, że jeśli ja wypełniam wolę Bożą, to tracę moją wolność. Takie myślenie jest prawie nieuniknione, gdyż nasze rozumowanie wypływa z serca zranionego przez grzech pierworodny. Jednakże chrześcijańska droga ma nas nauczyć, że wolność nie jest wyborem pomiędzy dobrem i złem: to wolność podupadła, charakteryzująca człowieka naznaczonego grzechem pierworodnym. Święty Tomasz pokazuje nam, że prawdziwą wolność osiągamy wtedy, gdy nasz przylgnięcie do dobra jest przez nas chciane, świadome i – dodałbym jeszcze – radosne. Tutaj doświadczenie zbiega się z tą teorią i ją potwierdza. Pomyślmy o Matce Teresie, która już wkrótce zostanie beatyfikowana: czy była ona osobą wolną czy zniewoloną? Ja rzadko spotykałem osoby tak wolne i szczęśliwe jak ona. Tajemnica wolności urzeczywistnia się w radosnym przylgnięciu do dobra, do woli Bożej, do Najwyższego Bytu, o którym mówi ks. Giussani.

 

...w swoim liście pisze on również: «podstawową zasadą chrześcijaństwa jest wolność, jedyne wytłumaczenie nieskończoności człowieka».

Ks. Giussani kładzie w tym liście duży nacisk na wolność, ale trzeba zrozumieć na czym polega wolność Matki Najświętszej, o której mówi i na czym polega wolność człowieka całkowicie poddającego się Bogu. Aby to zrozumieć chciałbym wskazać na przykład z mytingu. Uderzyła mnie dyspozycyjność wolontariuszy, przyjeżdżających na wakacje, a zarazem po to by cieszyć się wolnością, «małym szczęściem», jakim są wakacje. I co robią? Służą innym i w ten sposób spędzają wakacje. Jak można być tak szczęśliwym, będąc tak zależnym? Myślę, że tutaj widać istotny antropologiczny fakt, stanowiący centrum życia chrześcijańskiego, o którym wielokrotnie mówił papież Jan Paweł II: dar z samego siebie jest najpewniejszą drogą do spełnienia, do realizacji osoby. Dar z siebie jest wolnością. To właśnie tutaj ukazuje się wolność, dominacja wolności przewyższającej bezpośredniość, spontaniczność nieprzemyślanego pragnienia. Przede wszystkim z bardzo prostego powodu: z powodu szczęścia drugiego człowieka, z powodu uszczęśliwienia go. Moja wolność jest zdolna zaangażować się w przekraczanie owego pragnienia zwracając się ku współdzieleniu z innymi szczęścia, jakie znajduję w radości, dostrzeganą w życiu drugiego człowieka. To jest metoda docierania do samej tajemnicy Boga. Radość Boga Ojca jest darem samego Syna. «To jest mój Syn umiłowany» mówi Bóg o wcielonym Synu. Radością Boga jest dar z siebie, a w tym jest On nieskończenie wolny.

 

Ks. Giussani pisze, że Matka Boża «w pełni uszanowała wolność Boga», gdy tymczasem my jesteśmy raczej przyzwyczajeni słyszeć, że to Bóg szanuje wolność człowieka. Co według ojca oznacza to stwierdzenie?

To zdanie mnie uderzyło. Jest ono trochę prowokacyjne. Ks. Giussani mówi o Maryi jako pełni wolności i ukazuje coś, co może jest trudne do pomyślenia, ale realne w życiu. Maryja jest w pełni wolna w przylgnięciu do Tego, który jest wolnością. Przylgnięcie do Boga nie jest przylgnięciem do jakiegoś despoty – może w tym sensie ks. Giussani stwierdza, że Maryja «w pełni uszanowała wolność Boga» - ale jest jakby wejściem w przestrzeń nieskończonej wolności, nie wolności czynienia tego, czy tamtego, czynienia dobra lub zła, tego, na co mam ochotę lub co przychodzi mi do głowy, ale pełnego szacunku dla wolności Boga. Myślę, że taka była intuicja ks. Giussaniego: przylgnięcie, które czyni nas wolnymi, które jest początkiem – widzimy to w życiu świętych – tańca dwóch wolności.

Święty Paweł wciąż podkreśla fakt, że Bóg czyni nas wolnymi, że Chrystus nas wyzwolił do wolności. Ale ta wolność oznacza nawiązanie relacji wolności, jaka ma miejsce w Trójcy Przenajświętszej: w Ojcu, Synu i Duchu Świętym, w tajemnicy nieskończonej wolności. Ks. Giussani mówi o Maryi, jako o metodzie Boga prowadzącej nas do tej wolności. Stąd patrzenie na Maryję, na jej macierzyństwo, na jej obecność wżyciu ludzi, jest patrzeniem na osobę w najwyższym stopniu wolna. Ona bowiem jest owym tańcem dwóch wolności, stworzonej i niestworzonej, ludzkiej i boskiej.

 

Na koniec chciałbym ojca prosić o komentarz do fragmentu listu, w którym czytamy: «Istotą Bytu jest miłość, to jest wielkie objawienie. Dlatego całe prawo moralne w pełni określa słowo „miłosierna miłość”». Czy nie uważa ojciec, że także to jest dla dzisiejszego człowieka prowokujące?

Jako syn św. Dominika, a więc również św. Tomasza uważam, że zacytowane zdanie jest zdaniem klasycznym. Nie jest ono dla mnie zaskakujące. Święty Tomasz uczy nas, że miłość, caritas, jest modelem omnium vitutum (wszystkich cnót), jest tym, co sprawia, że cnota jest cnotą. A to podstawowy punkt teologicznej koncepcji moralności św. Tomasza, gdyż sprawiedliwość bez miłości przestaje być sprawiedliwością, roztropność bez miłości przestaje być roztropnością i przestaje być sobą. Sam akt sprawiedliwości musi być ściśle kształtowany przez miłość. To jest genialna wizja miłości. Wszystkie cnoty – męstwo, wstrzemięźliwość, sprawiedliwość, roztropność – istnieją, ale każdy cnotliwy czyn, to znaczy, każdy czyn prawdziwie ludzki, jeśli nie jest kształtowany przez miłość, jeśli nie jest nasycony miłością, nie jest sobą, nie może więc być prawdziwą cnotą. Widać to bardzo wyraźnie, ze gdy sprawiedliwość nie jest mierzona miłością, gdy nie stanowi ona jej siły napędowej, przestaje być sprawiedliwością. Dlatego twierdzę, że zdanie ks. Giussaniego jest całkiem klasyczne. Wyraża ono jednak również codzienne doświadczenia, nie jakąś teorię.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją