Ślady
>
Archiwum
>
2003
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2003 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Listy Amerykanin na pielgrzymce, o. Jerry, Rochester... pod redakcjÄ Paoli Bergamini Amerykanin na pielgrzymce W czerwcu uczestniczyĹem w pielgrzymce do Loreto. SzedĹem za obecnoĹciÄ , z odnowionÄ ĹwiadomoĹciÄ zbawienia, przezywaĹem wielkie pragnienie powiedzenia âtakâ razem z MaryjÄ . Co wydarzyĹo siÄ âchĹopcuâ z Midwest, zmierzajÄ cemu w kierunku Loreto? Pierwszy czynnik to wzruszenie setek osĂłb z powodu doĹwiadczenia wĹasnego Ĺźycia, ktĂłre zbiega siÄ z Ĺźyciem innych podczas pielgrzymiej drogi. Kiedy zaczÄĹa zapadaÄ noc odczuĹem w sercu wspomnienie wszystkich, ktĂłrzy stali siÄ czÄĹciÄ mojego Ĺźycia. ByĹem naprawdÄ pielgrzymem w drodze. Nie byĹem sam lecz miaĹem ĹwiadomoĹÄ moĹźliwoĹci przeĹźywania, dotykania obecnoĹci wszystkiego, co nas przywoĹuje do bytu, niesĹychanÄ wdziÄcznoĹciÄ za sposĂłb pomocy, danÄ mi moĹźliwoĹÄ dotykania Misterium Chrystusa w czasie pielgrzymki. Ĺťycie caĹego ludu ĹÄ czy siÄ w modlitwie. Modlitwa wstawiennicza przybraĹa dla mnie nowe znaczenie. StaĹa siÄ czymĹ zupeĹnie innym, przestaĹa byÄ czymĹ abstrakcyjnym. PowoĹany, aby staÄ siÄ pasterzem, pragnÄ ĹźyÄ otrzymanym powoĹaniem i potwierdzaÄ niesĹychanie gĹÄbokie Ĺwiadectwo zĹoĹźone przez biskupa Giancarlo, nazywanego przez wszystkich don Giancarlo. Ĺatwo dawaĹo siÄ zauwaĹźyÄ miĹoĹÄ ludu dla niego i pragnienie, aby naĹladowaÄ go jako pielgrzyma wiary. PoczuĹem siÄ oĹmielony przez jego autorytet i tak odwaĹźny sposĂłb bycia. Mam pragnienie, by doceniÄ otrzymane doĹwiadczenie jako Amerykanin, wychodzÄ c od daru charyzmatu ksiÄdza Giussaniego. Zastanawiam siÄ nad niezwykĹÄ zdolnoĹciÄ wpĹywu protestantyzmu na Stany Zjednoczone Ameryki. Nigdy nie rozumiaĹem istoty problemu stawianego przez ksiÄdza Giussaniego. Bardziej konkretnie zaczÄ Ĺem zastanawiaÄ siÄ, natomiast przed i po wojnie, ktĂłrÄ rozpoczÄĹy Stany Zjednoczone aby wyzwoliÄ Irak. Widok AmerykanĂłw, ktĂłrzy uwaĹźajÄ siÄ za lojalnych wobec KoĹcioĹa katolickiego staĹ siÄ dla mnie wyzwaniem, wydawali siÄ oni niezdolni do przyjÄcia apelu przeciwko wojnie, wystosowanego przez Jana PawĹa II. Ludzie wybrali lojalnoĹÄ wobec prezydenta StanĂłw Zjednoczonych. Jeszcze jeden odwieczny problem: âczy KoĹcióŠkatolicki jest amerykaĹski, czy teĹź KoĹcióŠkatolicki jest w Ameryce?â. PamiÄtam jak pewnego razu jeden z moich parafian stwierdziĹ: âJa idÄ za papieĹźem w kwestiach dogmatycznych, a nie w jego sposobie patrzenia na wojnÄ w Irakuâ. To wĹaĹnie jest wpĹyw protestantyzmu, a nasza walka polega na tym, by iĹÄ drogÄ wskazanÄ przez autorytet. Pielgrzymka do Loreto wyzwoliĹa we mnie gĹÄbokie pragnienie, by podÄ ĹźaÄ za kimĹ innym w zupeĹnej wolnoĹci. Nie czymĹ, lecz kimĹ. Moje serce wybucha pragnieniem lepszego poznania, tego, kto szedĹ przede mnÄ tej nocy. W ubiegĹym miesiÄ cu rozmawiaĹem z protestanckim duchownym. PeĹni on funkcjÄ pastora kongregacji luteraĹskiej, pyta samego siebie o sposĂłb w jaki jest wezwany, by staÄ siÄ katolikiem. Kiedy podjÄ Ĺ temat doĹwiadczenia celebracji Eucharystii w KoĹciele katolickim, mĂłwiĹ jak o czymĹ najgĹÄbszym, co w sobie zachowuje i pragnie naĹladowaÄ, czerpiÄ c z tradycji, ktĂłra wydaje mu siÄ tak Ĺźywa u katolikĂłw. Wydaje mi siÄ, Ĺźe zrozumiaĹem z wiÄkszÄ jasnoĹciÄ co ksiÄ dz Giussani utrzymuje na temat protestantyzmu w Ameryce. ByÄ moĹźe mam nieco pomieszane ideaĹy, ale to mnie przynagla do zakochania siÄ w tym, co bardziej poznaĹem i co zostaĹo mi dane. Ojciec Jerry, Rochester
Dawid i Goliat NajdroĹźszy ksiÄĹźe Giussani, czujÄ potrzebÄ napisania by podziÄkowaÄ dobrego Bogu, ksiÄdzu i jego wspĂłĹpracownikom za obecnoĹÄ CL w KoĹciele i spoĹeczeĹstwie wĹoskim. O wartoĹci tej obecnoĹci zdÄ ĹźyĹem siÄ juĹź przekonaÄ, lecz od grudnia 2001 przeĹźywam interesujÄ ce doĹwiadczenie. Po wydaniu ksiÄ Ĺźki âDawid i Goliat â katolicy globalizacjiâ prezentowaĹem publikacjÄ w wielu Ĺrodowiskach koĹcielnych i Ĺwieckich, jak diecezje, parafie, uniwersytety, centra kulturalne, stowarzyszenia, szkoĹy itd. W ciÄ gu roku przeprowadziĹem okoĹo 80-85 konferencji na jej temat, z nich okoĹo 30-35 stanowiĹy zaproszenia ze Ĺrodowisk kulturalnych CL z terenu caĹego kraju. Moje doĹwiadczenie byĹo nastÄpujÄ ce: zazwyczaj proszono o zilustrowanie, przedstawienie aspektĂłw ekonomicznych, gospodarczych i politycznych globalizacji. Gdy byĹem zaproszony przez CL, niemal zawsze pytanie poczÄ tkowe stanowiĹo proĹbÄ o prezentacjÄ stanowiska KoĹcioĹa i osÄ du tego zjawiska z punktu widzenia doĹwiadczenia misjonarzy. OczywiĹcie, prezentowaĹem rĂłwnieĹź dane ekonomiczne, elementy polityki, handlu itd. My chrzeĹcijanie jesteĹmy wszyscy przekonani, ze historia czĹowieka powinna byÄ odczytywana w oparciu o wiarÄ i w Ĺwietle wiary. To jednak jest trudne do wykonania w zsekularyzowanym Ĺrodowisku, w ktĂłrym Ĺźyjemy. Nie dlatego, Ĺźe wiÄkszoĹÄ WĹochĂłw nie miaĹaby wiary. WedĹug mnie prawdziwych niewierzÄ cych jest niewielu, lecz wiara w Chrystusa moĹźe byÄ albo gĹÄboka albo powierzchowna, moĹźe mieÄ znaczenie i oĹwiecaÄ Ĺźycie, lub w ogĂłle siÄ nie liczyÄ. Oto dlaczego chcÄ ksiÄdzu podziÄkowaÄ. Na postawie mojego znikomego doĹwiadczenia wydaje mi siÄ, Ĺźe mogÄ powiedzieÄ, iĹź CL zachowaĹo jasne stanowisko wiary wyraĹşnej, Ĺźywej i jasnej. DoĹwiadczenie misjonarzy jest rozumiane nie jako etykietka przyczepiona do problemĂłw postawionych przez innych ale jako kryterium osÄ du kulturalnego. Ojciec Piero Gheddo, Rzym
Ojciec w szpitalu Ojciec dwĂłch chĹopcĂłw z grona mĹodzieĹźy uczniowskiej (GS) zachorowaĹ na zawaĹ serca. ByĹo to trzy miesiÄ ce temu, pewnej nocy w niedzielÄ. Choroba spowodowaĹa stan nieprzytomnoĹci. Oto list jednego z synĂłw. KaĹźda chwila moĹźe mieÄ w sobie coĹ nieoczekiwanego, jak dla mnie miaĹa noc kiedy zachorowaĹ tata. Ĺťycie zmieniĹo siÄ niespodziewanie, teraz mĂłj ojciec nie jest juĹź tak bardzo obecny przez swoje rady, przez pomoc i wĹaĹnie teraz mam gĹÄboko na sercu jego szczÄĹcie. ZmieniĹy siÄ moje przyjaĹşnie bowiem prawdziwi przyjaciele pomogli mi zrozumieÄ, Ĺźe nigdy nie jestem sam, Ĺźe nawet najbardziej dramatyczna sprawa nie jest ostatnim sĹowem wypowiedzianym nad twoim Ĺźyciem. Teraz muszÄ iĹÄ, ĹźyÄ z pogĹÄbionymi racjami. ZmieniĹ siÄ mĂłj sposĂłb uczestniczenia w geĹcie charytatywnym. PatrzÄ na Mario, czĹowieka majÄ cego zanik miÄĹni. Staje siÄ dla mnie jasne, Ĺźe odczuwa on takÄ samÄ potrzebÄ szczÄĹcia i przyjaĹşni i rĂłwnieĹź ja mogÄ mu pomĂłc. ZmieniĹ siÄ mĂłj sposĂłb modlitwy. Wiem, kogo prosiÄ o pomoc, kogoĹ bÄdÄ cego przyjacielem bliskim tak bardzo uwaĹźnym na mnie. Kiedy idÄ odwiedziÄ mojego ojca wszystko mnie interesuje nawet najmniejszy szczegĂłĹ, noga ktĂłra siÄ porusza, wyraz twarzy, pozwalajÄ cy lepiej zrozumieÄ, Ĺźe jest on obecny w inny sposĂłb, ale jest tak jak Pan tego chce. Giacomo i odpowiedzialni GS z Marche
Od narkotykĂłw do Kossova Drogi ksiÄĹźe Giussani, nie znam CiÄ osobiĹcie, ale jest zdumiewajÄ ce, Ĺźe mogÄ powiedzieÄ, kto wie gdzie byĹabym, gdybym CiÄ nie poznaĹa poprzez spotkanie, poprzez oblicza moich przyjaciĂłĹ. Z tego powodu chcÄ ksiÄdzu podziÄkowaÄ. PodziÄkowaÄ, poniewaĹź moje Ĺźycie zostaĹo zbawione przez to spotkanie. W ciÄ gu prawie czterech lat byĹam uwikĹana przez narkotyki i straszne doĹwiadczenia, ktĂłre byĹy iluzjÄ , Ĺźe mogÄ zaspokoiÄ ogromny brak, ktĂłry kaĹźdy naturalnie odczuwa razem z potrzebÄ bycia szczÄĹliwym. JeĹli z tego wyszĹam to tylko wyĹÄ czna zasĹuga przyjaĹşni z pewnÄ profesorkÄ z Ruchu. ZwrĂłciĹa na mnie uwagÄ i dyskretnie towarzyszyĹa mi. Dyskretnie, ale z silnÄ rÄkÄ , towarzyszyĹa mi w tych wszystkich latach, proponujÄ c mi w koĹcu, a by pojechaÄ do Bolonii, by skoĹczyÄ uniwersytet. W tamtych czasach nauka nie interesowaĹa mnie wcale. ZgodziĹam siÄ na jej propozycjÄ tylko dlatego, Ĺźe przeczuwaĹam, Ĺźe znajdÄ tam odpowiedĹş na wielkÄ potrzebÄ Ĺźycia, ktĂłra tak mnÄ potrzÄ saĹa i stopniowo zgasĹa. W Bolonii odkryĹam, poprzez przyjaźŠz kilkoma osobami, co mnie fascynowaĹo z tego ukochanego oblicza mojej profesorki. Jej oczy tak piÄkne, pasja i smak Ĺźycia mogĹy staÄ siÄ rĂłwnieĹź moim udziaĹem. WydobyĹam siÄ z narkotykĂłw poniewaĹź Pan wziÄ Ĺ mnie za szyjÄ i pozwoliĹ mi odkryÄ fascynacjÄ przezwyciÄĹźajÄ cÄ wszystkie obawy, strachy, teraz tylko proszÄ kaĹźdego dnia MaryjÄ, abym byĹa dyspozycyjna i prosta. PracujÄ obecnie od czterech miesiÄcy w Kossowie dla AVSI. Tutaj poĹrĂłd piÄknych rzeczy i wĹrĂłd trudĂłw kaĹźdego dnia, dziÄki Bogu, jest Ĺźywa pewnoĹÄ, Ĺźe moje Ĺźycie rodzi siÄ tylko z przynaleĹźnoĹci do Chrystusa. Nie zdoĹaĹabym patrzeÄ na dzieci, ktĂłre spotykam, wiele z nich jest sierotami majÄ cymi problemy, i na inne osoby, bez twarzy i przyjaciĂłĹ. Pozostali oni w moich oczach, ktĂłre mi przypominajÄ , Ĺźe zĹo i cierpienie nie jest ostatnim sĹowem, poniewaĹź Jezus przyszedĹ, aby powiedzieÄ mnie i kaĹźdemu czĹowiekowi: ânie pĹaczâ. Jest oczywiste, Ĺźe ja nie mogÄ rozwiÄ zaÄ problemĂłw nikogo, rĂłwnieĹź kiedy niosÄ dzieciom i ich rodzinom poĹźywienie i ubranie. MogÄ jednak prosiÄ Jezusa, aby staĹ siÄ coraz bardziej widocznym i Ĺźeby daĹ mi moc dla pociÄ gniÄcia wszystkiego, co jest przed moimi oczami do wielkiego objÄcia, ktĂłre w sposĂłb cudowny mnie podtrzymuje. Carla, Kossovo
DziewczÄta z Hoima Drogi ksiÄĹźe Giussani i drodzy przyjaciele, ĹźyjÄ z rodzinÄ , mÄĹźem i naszymi trzema cĂłrkami w Ugandzie. Dwa lata temu spotkaĹam Resti, siedemnastoletniÄ dziewczynÄ, bÄdÄ cÄ w ciÄ Ĺźy. ZostaĹa porzucona przez swego towarzysza. PrzyszĹa do mnie szukajÄ c nie tylko pomocy materialnej, ale rĂłwnieĹź kogoĹ, z kim mogĹaby dzieliÄ swoje przeĹźycia. I tak od zwyczajnej proĹby o pomoc zrodziĹa siÄ przyjaĹşĹ. PowstaĹa takĹźe idea, aby daÄ moĹźliwoĹÄ wszystkim mĹodym dziewczÄtom zostajÄ cym matkami miÄdzy 14 a 20 rokiem Ĺźycia (tutaj w Ugandzie sÄ one bardzo liczne) moĹźliwoĹÄ wspĂłĹdzielenia tego, co je spotkaĹo. WychodzÄ c od osÄ du innego, niĹź proponowany przez spoĹeczeĹstwo ugandyjskie, od takiego, ktĂłry zbiega siÄ coraz bardziej z nauczaniem Ruchu. NazwaliĹmy tÄ inicjatywÄ Together to Share (Razem aby wspĂłĹdzieliÄ) a dziÄki pomocy ekonomicznej wielu przyjacióŠz WĹoch mogĹa staÄ siÄ ona bardziej skuteczna. Na przestrzeni roku spotkaliĹmy i pomogliĹmy piÄÄdziesiÄciu dziewczÄtom. NiektĂłre z nich w pierwszym odruchu chciaĹy dokonaÄ aborcji, później jednak zdecydowaĹy urodziÄ dziecko. Inne zapragnÄĹy ochrzciÄ swoje dziecko. Manolita, Hoima
ChrzeĹcijaĹska miĹoĹÄ Oto list, mojej mamy napisany do mnie i do moich braci po Ĺmierci naszego ojca: âSimonie, Marku, Aleksandrze, Danielu, Davidzie, Jacqulin najdroĹźsi, ufam naprawdÄ, Ĺźe poĹźegnanie, ktĂłre sprawiliĹmy wszyscy ojcu byĹo hymnem miĹoĹci Boga i zarazem hymnem Ĺźycia. Niesienie go na waszych ramionach byĹo ostatecznym wynagrodzeniem za wszystko, co on uczyniĹ dla was fizycznie i moralnie. Pierwszy raz kiedy woziliĹmy go na wĂłzku w szpitalu w Niguarda, Marek urzÄ dziĹ wyĹcigi, wczeĹniej ojciec czyniĹ to z wami wzdĹuĹź drĂłg na ulicy Forlanini. Tata uzdalniaĹ was do Ĺźycia, byÄ moĹźe oboje byliĹmy wtedy zbyt mĹodzi i maĹo doĹwiadczeni wobec miĹoĹci, zawartej w tym geĹcie. CzyniliĹmy wszystko z radoĹciÄ . CzÄsto ĹpiewaliĹmy, podczas biegu, zabaw, ale teĹź wtedy, kiedy nie brakowaĹo problemĂłw. ByĹy one zawsze podejmowane z wielkÄ wiarÄ , nigdy nie przygniotĹy naszego Ĺźycia. TrwaĹo to aĹź do ostatniego, najbardziej trudnego dnia, kiedy objawiĹa siÄ choroba. Od tego momentu zaczÄĹo siÄ inne Ĺźycie, zmieniĹo siÄ nasze spojrzenie na rzeczywistoĹÄ. Wszystkie nasze gesty staĹy siÄ bardziej istotne i powaĹźne, skierowane w caĹoĹci ku pozytywnoĹci. TowarzyszyliĹmy mu z caĹÄ czuĹoĹciÄ do jakiej byliĹmy zdolni. ModliliĹmy siÄ, mieliĹmy nadziejÄ, pĹakaliĹmy z nim. Razem z nim prosiliĹmy, jak Chrystus, aby oddalony zostaĹ od niego kielich cierpienia, wtedy, kiedy cierpienie osiÄ gnÄĹo swĂłj szczyt. PrzeĹźywanie bĂłlu pozwoliĹo nam dotknÄ Ä ubĂłstwa czĹowieka, ale rĂłwnieĹź wielkoĹci i godnoĹci naszego ojca, kiedy je przyjmowaĹ. Wasza, dzieci, miĹoĹÄ do ojca, kaĹźdego dnia dojrzewaĹa, nosiĹa autentyczne znamiona miĹoĹci chrzeĹcijaĹskiej. ĹÄ czyĹa siÄ z radoĹciÄ i poczuciem humoru, ktĂłre pozwoliĹy nam przetrwaÄ momenty najbardziej krytyczne i wywoĹaÄ przy tym uĹmiech na twarzy ojca, aĹź do ostatniego dnia. Wszyscy daliĹcie to, co byĹo w waszej mocy, czas, uczucie, odpowiedĹş na najbardziej bezpoĹrednie potrzeby, modlitwÄ, bÄdÄ cÄ naprawdÄ przepiÄknÄ . SĹusznie ksiÄ dz Bruno mĂłwiĹ na pierwszym miejscu o jednoĹci przeĹźywanej miedzy nami. Wszyscy chcieli, aby ojciec dotknÄ Ĺ naszej miĹoĹci i aby ĹźyĹ naprawdÄ w pokoju, w tym pokoju, ktĂłry on juĹź osiÄ gnÄ Ĺ w ramionach Boga. To byĹa Ĺaska, miĹoĹÄ przyjacióŠi rodziny, uczestniczÄ cych w kaĹźdÄ niedziele razem z nami i z ksiÄdzem Antonio w Ĺamaniu chleba. I w koĹcu ĹaskÄ byĹo jego poĹźegnanie przez nas. Nie pozostawiĹ nas samych, ale aĹź do koĹca sprawiĹ, Ĺźe zachowaliĹmy jednoĹÄ, nie tylko miÄdzy sobÄ , ale rĂłwnieĹź z tymi, ktĂłrzy dzielili z nami bogactwo tego doĹwiadczenia miĹoĹci. Alessandro
SzkoĹa WspĂłlnoty i doĹwiadczenie NajdroĹźszy ksiÄĹźe Giussani, piszÄ do Ciebie, by opowiedzieÄ o doĹwiadczeniu, ktĂłrym ĹźyjÄ, a ktĂłre swĂłj poczÄ tek bierze ze SzkoĹy WspĂłlnoty. Mam na myĹli Ăłsmy rozdziaĹ âkiedy pomagasz nam zrozumieÄ JezusowÄ koncepcjÄ Ĺźyciaâ. W tym miejscu wyĹania siÄ dla mnie najbardziej fascynujÄ ce pytanie, to znaczy, czy takĹźe dla mnie, dzisiaj, podobna koncepcja ludzka jest moĹźliwa. Mam trzydzieĹci osiem lat, od co najmniej dwudziestu lat spotykam Ruch. Od dziesiÄciu lat przeĹźywam doĹwiadczenie miĹoĹci caritas trwajÄ c wewnÄ trz jednego z centrĂłw solidarnoĹci. ChcÄ ci powiedzieÄ, Ĺźe sprawa przynaleĹźnoĹci do Ruchu jest dla mnie odpowiedziÄ na postawione pytanie, poniewaĹź czujÄ siÄ dobrze z powodu, tego kim jestem. To porĂłwnanie caĹej rzeczywistoĹci ze ĹwiadomoĹciÄ , ktĂłra owszem jest krucha, ludzka, daje pomoc dla mojego Ĺźycia, kaĹźda bowiem okolicznoĹÄ jest wezwaniem Chrystusa skierowanym do mnie. Oto czego siÄ uczÄ w Ĺźyciu. RozpoznaÄ miĹoĹÄ, ktĂłrÄ Chrystus miaĹ i ma dal mnie w Ĺasce spotkania z Ruchem. ĹwiadomoĹÄ taka stawia mnie wobec zadania, aby byÄ jego Ĺwiadkiem w Ĺwiecie poprzez to towarzystwo, niczego nie uwaĹźajÄ c za oczywiste i nieistotne. DziÄkujÄ za wszystko co zrobiĹeĹ, co robisz dla kaĹźdego z nas. ModlÄ siÄ za ciebie ksiÄĹźe, dziÄkujÄ c Bogu za inny, wielki dar, mianowicie, Ĺźe zostaĹem wychowany przez drogÄ, ktĂłrÄ od dwudziestu lat ty i Ojciec ĹwiÄty przybywacie razem. Wasza jednoĹÄ peĹna miĹoĹci jest dla mnie przykĹadem, ĹşrĂłdĹem wychowania zdolnym do tego, Ĺźe czujÄ rzeczywistoĹÄ KoĹcioĹa prawdziwie jako kontynuacjÄ obecnoĹci Chrystusa dziĹ. Bruno, Gerenzano
Wakacje w Rumunii âPragnienie Ĺźycia i bycia wreszcie sobÄ . To motto trzech pobytĂłw wakacyjnych nad Morzem Czarnym, uczestniczyĹo w nich 150 dzieci rumuĹskich z miejscowoĹci Cojasca, na peryferiach Bukaresztu. AVSI wraz ze swoim odpowiednikiem rumuĹskim FDPSR, dziaĹajÄ tam od ponad trzech lat i przeprowadzajÄ projekt wychowawczy w szkole. Nic nadzwyczajnego jeĹli pomyĹlimy, Ĺźe wszyscy, jedni bardziej, drudzy mniej, w tym samym czasie jedziemy na wakacje Dla naszych dzieci to byĹy jednak specjalne wakacje, bowiem dla wiÄkszoĹci z nich byĹy to jedyne wakacje w Ĺźyciu. Mamy nadziejÄ, Ĺźe to juĹź minÄĹo. O godzinie 7.30 rano i przed szkoĹÄ w Cojasca byĹo peĹno ludzi, dorosĹych razem z dzieÄmi. Spotkanie wyznaczono na godzinÄ ĂłsmÄ . Nigdzie nasze dzieci nie sÄ tak punktualne jak tutaj. Autobus w krĂłtkim czasie zapeĹniĹ siÄ dziatwÄ od 12 do 14 lat. Wszyscy zadowoleni, zarazem mocno przezywajÄ cy zbliĹźajÄ cy siÄ wyjazd. Pierwszy raz mieli spaÄ poza domem, a wiÄc pocaĹunkom i uĹciskom nie byĹo koĹca. NadzwyczajnoĹÄ tych wakacji nie polegaĹa na tym, Ĺźe oni po raz pierwszy w Ĺźyciu widzieli morze, mieli moĹźliwoĹÄ kÄ pieli albo, Ĺźe kaĹźdy z nich spaĹ we wĹasnym Ĺóşku. NowoĹciÄ byĹo to, Ĺźe przeĹźyli cztery dni, ktĂłre byĹy dla nich i z nimi. Trzeba wziÄ Ä pod uwagÄ ich wiek, w ktĂłrym zaczyna siÄ czuÄ bardziej jasno pragnienia i oczekiwania. Zainteresowanie poznaniem rzeczywistoĹci, pragnienie przyjaĹşni, ktĂłre zbyt czÄsto, z powodu biedy w jakiej ĹźyjÄ , pozostawione zostajÄ na boku. PrzykĹada siÄ bowiem uwagÄ tylko do potrzeb, najbardziej elementarnych. Podczas wakacyjnych wieczorĂłw byĹo inaczej, uczyli siÄ ĹpiewaÄ po wĹosku, angielsku, hiszpaĹsku oraz oczywiĹcie po rumuĹsku, a w czasie gier i zabaw nie wygĹaszano jakichĹ wielkich przemĂłwieĹ. Mieli oni jednak obok siebie dorosĹych, ktĂłrzy wspĂłĹdzielili z nimi kaĹźdy gest wakacji. Chodzi oczywiĹcie o czĹonkĂłw AVSI, nauczycieli ze szkoĹy i mĹodzieĹź, przybyĹÄ jako wolontariusze. Takie majÄ potrzeby dzieci z Cojasca, chcÄ czuÄ siÄ przygarniÄte i dowartoĹciowane z powodu tego kim sÄ . PragnÄ zostaÄ gĹÄbiej wprowadzone w odkrycie rzeczywistoĹci i jej znaczenia a przede wszystkim chcÄ czuÄ, Ĺźe towarzyszy siÄ im podobnie jak nam wszystkim. Alina, Rumunia |