Ślady, numer 9 / 2015 (Strona Pierwsza) ÂŤW oczach twych Ĺmieje siÄ obcoĹÄ nieba, ktĂłre nie jest twojeÂť Notatki z wystÄ
pieĹ Davide Prosperiego i ksiÄdza JuliĂĄna CarrĂłna podczas Dnia Inauguracji Roku Pracy DorosĹych i StudentĂłw CL. Mediolanum Forum, Assago (Mediolan), 26 wrzeĹnia 2015
JULIĂN CARRĂN ProĹmy Ducha ĹwiÄtego, by wzbudziĹ w nas takÄ
miĹoĹÄ do Chrystusa, takie przylgniÄcie do Niego, abyĹmy mogli dawaÄ o Nim Ĺwiadectwo poĹrĂłd wszystkich utrapieĹ naszego Ĺźycia.
PrzyjdĹş, Duchu ĹwiÄty
La mente torna I Wonder as I wander
DAVIDE PROSPERI Witajcie na tym geĹcie, ktĂłrym rozpoczynamy wspĂłlnie nowy rok pracy. Pozdrawiam takĹźe wszystkich przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy w róşnych miastach we WĹoszech i za granicÄ
ĹÄ
czÄ
siÄ, by wspĂłlnie przeĹźywaÄ ten gest. âNajpiÄkniejszym dniem tygodnia jest poniedziaĹek, poniewaĹź w poniedziaĹek rozpoczyna siÄ na nowo, rozpoczyna siÄ drogÄ, plan, rozpoczyna siÄ urzeczywistnianie piÄkna, miĹoĹciâ (L. Giussani, Dal temperamento un metodo, BUR, Milano 2002, s. 31). To zdanie ksiÄdza Giussaniego wskazuje na powĂłd, dla ktĂłrego wciÄ
Ĺź niestrudzenie rozpoczynamy na nowo, poniewaĹź lgniemy do tego piÄkna bardziej niĹź do jakiejkolwiek innej rzeczy, a wiÄc proĹmy nasze wielkie towarzystwo, aby pomogĹo nam nie upadaÄ na duchu, aĹźeby dzieĹ po dniu, rok po roku, wzrastaĹa nasza miĹoĹÄ do ĹşrĂłdĹa piÄkna. Podczas rekolekcji w 1964 roku w Varigotti ksiÄ
dz Giussani mĂłwiĹ: âMusimy walczyÄ o piÄkno, poniewaĹź bez piÄkna nie da siÄ ĹźyÄ. A ta walka musi objÄ
Ä kaĹźdy szczegĂłĹ, w przeciwnym razie, jakĹźe nam siÄ uda pewnego dnia zapeĹniÄ plac Ĺw. Piotra?â (odniesieniem jest L. Amicone, âIl 25 aprile di Riminiâ, âTempiâ 8/2004, s. 20). 7 marca zapeĹniliĹmy ten plac. PoprosiliĹmy Ojca ĹwiÄtego o spotkanie, aĹźeby zapytaÄ, jak utrzymaÄ tÄ ĹwieĹźoĹÄ poczÄ
tku, aĹźeby nasz Ruch dalej byĹ uĹźyteczny dla KoĹcioĹa i dla Ĺwiata. SÄ
dzÄ, Ĺźe kaĹźdy z tutaj obecnych uwaĹźa, Ĺźe to doĹwiadczenie odnosi siÄ takĹźe do jego Ĺźycia. Ale jak moĹźna byÄ wciÄ
Ĺź coraz bardziej uĹźytecznym dla KoĹcioĹa i w ten sposĂłb sĹuĹźyÄ chwale Chrystusa na Ĺwiecie? PapieĹź odpowiedziaĹ nam, powierzajÄ
c nam zadanie, jak dobrze pamiÄtamy: âSkupieni na Chrystusie i Ewangelii moĹźecie staÄ siÄ ramionami, rÄkoma, stopami, umysĹem i sercem KoĹcioĹa ÂŤwychodzÄ
cegoÂťâ (Franciszek, PrzemĂłwienie do ruchu Comunione e Liberazione, 7 marca 2015 r.). I ksiÄ
dz CarrĂłn powrĂłciĹ do tego podczas Rekolekcji Bractwa: âPo czym moĹźemy rozpoznaÄ tÄ obecnoĹÄ? Po tym, Ĺźe ona nas decentralizuje [odrywa] od naszych redukcji, od naszych rozproszeĹ, by na nowo przyprowadziÄ nas do centrum, do Chrystusa. (âŚ) ChrzeĹcijaĹstwo jest zawsze wydarzeniemâ (ObecnoĹÄ w spojrzeniu, Rekolekcje Bractwa CL, Rimini 2015, s. 34). Musimy zdaÄ sobie sprawÄ, Ĺźe to wskazuje pewien kierunek, to znaczy trzeba na nowo skoncentrowaÄ siÄ na prymacie wydarzenia, wciÄ
Ĺź na nowo otwieraÄ siÄ na Chrystusa jako na wydarzenie, ktĂłre miaĹo miejsce w minionej historii i ktĂłre na róşne sposoby ma miejsce w teraĹşniejszoĹci, i jesteĹmy wezwani, aby za tymi sposobami podÄ
ĹźaÄ. WidzieliĹmy to podczas ostatniego Meetingu. MetodÄ
, ktĂłrÄ
BĂłg siÄ posĹuguje, by wejĹÄ do historii, jest metoda wolnego wyboru: wyboru czĹowieka, Abrahama. PoĹrĂłd tĹumu ludzi, ktĂłrzy usiĹujÄ
nazwaÄ TajemnicÄ, jeden czĹowiek zostaje wybrany i wezwany po imieniu przez TajemnicÄ, âAbrahamieâŚâ, aĹźeby mĂłgĹ zwrĂłciÄ siÄ do Niej na âTyâ, jak dziecko zwraca siÄ na âtyâ do swojego ojca. Ta sama metoda charakteryzuje naszÄ
historiÄ. Istotnie, tym, co miÄdzy innymi uderza mnie w Ruchu, jest sposĂłb, w jaki wszystko siÄ zaczÄĹo. MoĹźna o tym przeczytaÄ w ksiÄ
Ĺźce Savorany (Vita di don Giussani â âĹťycie ksiÄdza Giussaniegoâ, BUR, Milano 2014). Wiele lat temu pewien chĹopczyk zaczÄ
Ĺ odczuwaÄ udrÄkÄ, Ĺźe jego Ĺźycie nie jest uĹźyteczne. Nie wiedziaĹ, nie wyobraĹźaĹ sobie, jak mĂłgĹby byÄ uĹźyteczny, ale jedynÄ
rzecz, ktĂłrÄ
wiedziaĹ na pewno, byĹo to, Ĺźe nie chciaĹby ĹźyÄ bezuĹźytecznie, Ĺźe o cokolwiek poprosiĹby go Pan, ofiarowaĹby caĹego siebie, aĹźeby jego Ĺźycie mogĹo byÄ uĹźyteczne dla Ĺwiata, uĹźyteczne dla Jego planu. A ja mĂłwiÄ: rozpoznajÄ siebie â rozpoznajÄ siebie â ja takĹźe przeĹźywam tÄ udrÄkÄ! Ale to, co mamy w sobie wszyscy, najczÄĹciej nie jest traktowane na powaĹźnie do tego stopnia, aĹźeby powiedzieÄ: âPoĹwiÄcÄ Ĺźycie, caĹe moje Ĺźycie dla tegoâ. Tymczasem my jesteĹmy tutaj dzisiaj, poniewaĹź ten chĹopczyk staĹ siÄ mÄĹźczyznÄ
, a potem siÄ zestarzaĹ, i caĹe Ĺźycie pozostaĹ wierny temu wynikajÄ
cemu z tej udrÄki ponagleniu, co wiÄcej, wierny Temu, kto wyznaczyĹ mu drogÄ, by speĹniĹ to swoje pragnienie. Charyzmat, ktĂłry przyjÄ
Ĺ ten czĹowiek, i zrodziĹ lud w Ĺźyciu KoĹcioĹa, przyjÄ
Ĺ go dla Ĺwiata; a my, ktĂłrzy zostaliĹmy uprzywilejowani, poniewaĹź nie naleĹźaĹo nam siÄ spotkanie z tym, co spotkaliĹmy, a czego wielu nie zna, my, ktĂłrzy widzieliĹmy, my, ktĂłrzy zostaliĹmy wybrani, ktĂłrzy zobaczyliĹmy â Ĺźe siÄ tak wyraĹźÄ â niedajÄ
ce siÄ z niczym pomyliÄ rysy oblicza Chrystusa za poĹrednictwem niezwykle przekonujÄ
cego Ĺwiadectwa towarzystwa, w wymiarze ludzkim rozstrzygajÄ
cego i przynoszÄ
cego pokĂłj Ĺźyciu, my, ktĂłrym dane zostaĹo doĹwiadczyÄ Chrystusa jako nieodpartej atrakcyjnoĹci â zostaliĹmy wybrani dla Ĺwiata. Nam zostaĹo dane to doĹwiadczenie poznania, aĹźebyĹmy komunikowali jego piÄkno wszystkim. W przeciwnym razie, jaki sens miaĹaby preferencja? ByĹaby niesprawiedliwoĹciÄ
. CzĹowiek niewidomy od urodzenia zawsze wywoĹuje we mnie to samo wzruszenie. Ten nieszczÄĹnik patrzyĹ na siebie tak, jak patrzyli na niego wszyscy: on byĹ âswoimâ zĹem. Ĺťyciem bez nadziei. A takich jak on byĹo wielu i wszyscy oni, tacy sami jak on, patrzyli na siebie w taki sam sposĂłb, zgodnie z pewnÄ
wizjÄ
rozpowszechnionÄ
wĂłwczas w judaizmie: ukarani fizycznie, poniewaĹź Ĺşli, nieczyĹci w Ĺrodku, grzesznicy! Ale ten CzĹowiek wybraĹ go pewnego dnia i niewidomy odzyskaĹ wzrok; zapytany przez nauczycieli i uczonych w PiĹmie odpowiedziaĹ: âWiem tylko, Ĺźe wczeĹniej nie widziaĹem, a teraz widzÄ, widzÄ rzeczywistoĹÄ, nie tylko tÄ fizycznÄ
, ale widzÄ prawdÄ o sobie, o tym, kim jestem. Nie jestem tym, za kogo mnie uwaĹźacie, jestem tym, co zobaczyĹem, jak rozbĹyskuje w spojrzeniu tego CzĹowieka, ktĂłry wpatrywaĹ siÄ we mnie, patrzyĹ wĹaĹnie na mnie, na to nic, ktĂłrym jestem, patrzyĹ na mnie przyjaĹşnieâ. Tego dnia zostaĹ wybrany wĹaĹnie on, aĹźeby poprzez jego przemianÄ mogĹa rozbĹysnÄ
Ä chwaĹa Chrystusa, aĹźeby takĹźe inni tacy jak on poznali prawdÄ o sobie i o Ĺwiecie, o wszystkim, i w ten sposĂłb zostali wyzwoleni. PoczÄ
wszy od Abrahama, BĂłg zawsze posĹugiwaĹ siÄ tÄ
metodÄ
i my wyrastamy z tego pnia. Dlatego nasze Ĺźycie staje siÄ uĹźyteczne, jeĹźeli jest przeĹźywane dla celu, ze wzglÄdu na ktĂłry zostaliĹmy wybrani, jak powiedziaĹ pewien ojciec na pogrzebie swojego trzyletniego, zmarĹego na raka dziecka: âUmieĹciliĹmy na obrazku to zdanie, ktĂłre dobrze opisuje nasze dziecko: ÂŤW Ĺźyciu nie jest waĹźne, Ĺźeby coĹ zrobiÄ, ale Ĺźeby siÄ urodziÄ i pozwoliÄ siÄ kochaÄÂťâ. ZastanawiajÄ
c siÄ nieco nad minionym rokiem, zaczynajÄ
c od osÄ
du w sprawie Europy i kryzysu oczywistoĹci â pamiÄtamy go dobrze â nasza inicjatywa rodzi siÄ z tego samego pytania ksiÄdza Giussaniego: czy w sytuacji, w ktĂłrej siÄ znajdujemy, moĹźna jeszcze komunikowaÄ Chrystusa z tym powabem, z tÄ
wymownoĹciÄ
rozumu i miĹoĹci, ktĂłre nas urzekĹy? Podczas Meetingu mieliĹmy bardzo duĹźo spotkaĹ ze Ĺwiadkami wiary, podobnie jak innych zdumiewajÄ
cych spotkaĹ, byÄ moĹźe niespodziewanych, co znajdziecie dobrze udokumentowane we wrzeĹniowo-paĹşdziernikowym numerze âĹladĂłwâ. ZadaĹem sobie pytanie: co takiego zaskakuje kogoĹ, kto spotyka coĹ takiego? Dlaczego ktoĹ jest zaskoczony? Dlaczego moĹźe o sobie powiedzieÄ, tak jak zrobiĹ to na przykĹad Pietro Modiano, Ĺźe âtylko dlatego, Ĺźe istnieje takie miejsce (âŚ), w ktĂłrym moĹźna zadaÄ tego rodzaju pytaniaâ, to znaczy prawdziwe pytania, âprzychodzÄ
c z daleka, nie czujÄ siÄ oddalonymâ (por. âTracceâ 8/2015, s. 12)? To mĂłwi o fundamencie zdumienia. To, co ktoĹ spotyka, to odmienny podmiot, lud bogaty w toĹźsamoĹÄ i historiÄ, a wiÄc spotyka pewnÄ
propozycjÄ. MoĹźe siÄ to podobaÄ albo nie podobaÄ temu, kto nas spotyka, ale powab pierwotnej obecnoĹci zawarty jest w propozycji tego Ĺźywego doĹwiadczenia, ktĂłre usiĹuje siÄ zmierzyÄ ze wszystkimi aspektami i zainteresowaniami czĹowieka. ZobaczyliĹmy to na przykĹad, kiedy rozpowszechnialiĹmy ulotkÄ na temat wyborĂłw Ripartire dal basso [ZaczÄ
Ä na powrĂłt od podstaw], proponujÄ
c wobec kryzysu ideaĹĂłw, ktĂłry charakteryzuje nasz kraj, odkrycie na nowo, Ĺźe drugi nie jest przeszkodÄ
do pokonania, lecz dobrem na drodze do peĹni naszego âjaâ, tak w polityce, jak i w relacjach ludzkich i spoĹecznych. A wĂłwczas zrozumiaĹe jest, Ĺźe bezgraniczne otwarcie, jakie charakteryzuje dialog w chrzeĹcijaĹskim sensie, przynosi ze sobÄ
nieuniknionÄ
konsekwencjÄ: nie ma prawdziwego dialogu, o ile nie wchodzÄ weĹ z peĹnÄ
ĹwiadomoĹciÄ
mojej toĹźsamoĹci. To jest metoda, z ktĂłrÄ
wchodzimy w porĂłwnywanie ze wszystkim. Prawdziwy dialog wymaga dojrzaĹej ĹwiadomoĹci siebie samego. W Ryzyku wychowawczym ksiÄ
dz Giussani mĂłwi, Ĺźe bez tej dojrzaĹej ĹwiadomoĹci siebie, âzostajÄ przytĹumiony napĹywem propozycji, ktĂłre niesie inny, lub teĹź odrzucam je w postawie irracjonalnego utwierdzenia mojego stanowiska. Tak wiÄc prawdÄ
jest, Ĺźe dialog wiÄ
Ĺźe siÄ z otwarciem na drugiego, (âŚ) jednakĹźe zakĹada rĂłwnieĹź wymĂłg wĹasnej dojrzaĹoĹci, posiadanie krytycznej ĹwiadomoĹci tego, kim siÄ jestâ (Ryzyko wychowawcze, tĹum. A. Surdej, JednoĹÄ, Kielce 2002, s. 114). Dlatego przy wielu okazjach w tych latach powracaliĹmy do dwĂłch zasadniczych trosk wĹaĹnie ze wzglÄdu na budowanie nowego spoĹeczeĹstwa jako hipotezÄ proponowanÄ
wszystkim: 1) chrzeĹcijaĹska wspĂłlnota, jako Ĺźe prowadzona, jest miejscem, w ktĂłrym stopniowo odkrywa siÄ, w jaki sposĂłb Chrystus odpowiada na pytania Ĺźycia, pozwalajÄ
c wzrastaÄ zaĹźyĹoĹci z prawdÄ
, o ktĂłrej dzisiaj wydawaĹoby siÄ trudno nawet marzyÄ; 2) ta zaĹźyĹoĹÄ, ktĂłra znajduje pewnoĹÄ w spotkanej prawdzie, uzdalnia z czasem do Ĺźywego zaangaĹźowania w spoĹeczeĹstwo, a takĹźe do caĹkowitej otwartoĹci, do wolnoĹci pozwalajÄ
cej nam wyraĹźaÄ nowoĹÄ Ĺźycia dawanÄ
przez chrzeĹcijaĹskie doĹwiadczenie w przekonujÄ
cy, a takĹźe fascynujÄ
cy sposĂłb, wolny od âniezmiennychâ schematĂłw, ktĂłre nie zawsze odpowiadajÄ
na potrzeby naszych czasĂłw. MogĹem to wyraĹşnie stwierdziÄ trzy tygodnie temu, uczestniczÄ
c w spotkaniu z liczÄ
cÄ
500 osĂłb grupÄ
mĹodzieĹźy i nauczycieli GS: tym, co pomaga nam staÄ siÄ pewnymi, niezachwianymi w ĹwiadomoĹci naszej chrzeĹcijaĹskiej toĹźsamoĹci, jest to, co pozwala nam wzrastaÄ w drodze ku przeznaczeniu. W kaĹźdym razie do tych spraw bÄdziemy mieli okazjÄ powrĂłciÄ w tym roku, czytajÄ
c dopiero co opublikowanÄ
ksiÄ
ĹźkÄ ksiÄdza CarrĂłna La bellezza disarmata [âBezbronne piÄknoâ]. W tym wszystkim, pozwĂłlcie mi to powiedzieÄ, rozpoznajemy ironiÄ Boga. NachalnoĹci wĹadzy, ktĂłra podÄ
Ĺźa naprzĂłd w pozornie nieodparty sposĂłb, Chrystus nie przeciwstawia innej wĹadzy, ale nÄdzne ludzkie towarzystwo, âtowarzystwo ludziâ wybranych przez Niego, aĹźeby nigdy nie zabrakĹo Jego obecnoĹci w czasie i w przestrzeni, a wraz z niÄ
, jak powiedziaĹ kiedyĹ ksiÄ
dz Giussani, posĹugujÄ
c siÄ zdumiewajÄ
cym obrazem, âkrok po kroku wydziera nocy jej terenâ (L. Giussani, CaĹa ziemia pragnie Twojego oblicza, tĹum. D. Chodyniecki, JednoĹÄ, Kielce 2004, s. 112). MieliĹmy wiele Ĺwiadectw tego, przede wszystkim Ĺwiadectwo ojca Ibrahima, proboszcza ĹaciĹskiej wspĂłlnoty w Aleppo, ktĂłry wraz z rodzinÄ
Myriam oraz innymi takimi jak oni sÄ
nadziejÄ
ludu, ktĂłry z trudem znajduje racjÄ, by nadal mieÄ nadziejÄ. Oni kontynuujÄ
historiÄ, zainicjowanÄ
u zarania KoĹcioĹa, chrzeĹcijaĹstwa, i sÄ
Ĺwiadomi, Ĺźe z tego powodu Pan potrzebuje ich na Ĺrodkowym Wschodzie, by tam przynosili owoce. A my musimy wspieraÄ naszych braci chrzeĹcijan, poniewaĹź sÄ
ziarnem; a ziarno trzeba chroniÄ. Albo gdy widzÄ niektĂłre osoby spoĹrĂłd naszej mĹodzieĹźy, ktĂłrzy kochajÄ
w sposĂłb, jaki dzisiaj wydaje siÄ juĹź niemoĹźliwy, w sposĂłb tak czysty, intensywny, a zarazem przejrzysty, otwarty szeroko na wszystko, widzÄ w nich najbardziej przekonywujÄ
cÄ
i zaraĹşliwÄ
odpowiedĹş na problemy, ktĂłre wypeĹniajÄ
dyskusje o moralnoĹci naszych czasĂłw. PozwĂłlcie, Ĺźe przeczytam wam, co pisze pewien nasz 24-letni chĹopak do jednego z przyjaciĂłĹ: âKocham jÄ
. I kocham Chrystusa, tak, wreszcie mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe Go kocham! Kocham Go i chcÄ oddaÄ Mu wszystko⌠chcÄ oddaÄ wszystko dla Jego KrĂłlestwa, chcÄ poĹwiÄciÄ resztÄ mojego Ĺźycia dla Jego KrĂłlestwa, poniewaĹź jestem szczÄĹliwy, jestem wdziÄczny. On mnie pozyskaĹ. (âŚ) A dokonaĹo siÄ to za jej poĹrednictwem. Kocham Go za jej poĹrednictwem, a kocham jÄ
tak bardzo, poniewaĹź rozumiem, Ĺźe On mi jÄ
daĹ. Ĺwiat zmieniĹ siÄ dla mnie, ja siÄ zmieniĹem. Wszystko jest podobne do tego, co byĹo wczeĹniej, a jednak wszystko jest nowe. (âŚ) Ty wiesz o tym, tak dĹugo ĹźyĹem udrÄczony pragnieniem zobaczenia Go Obecnym w ciele, ciele, ktĂłre mĂłgĹbym zobaczyÄ i dotknÄ
Ä⌠a potem rozkwitĹ kwiat. Niespodziewanie. I MiĹoĹÄ Ojca zajaĹniaĹa w moim sercu i w moim Ĺźyciu. Teraz kocham Ĺźycie, kocham tak bardzo, i kocham nawet wszystko to, co wycierpiaĹem, tak, kocham to, kocham moje cierpienie, poniewaĹź byĹo to cierpienie godne przeĹźycia: moje cierpienie byĹo udrÄkÄ
pragnienia ujrzenia Wcielenia, ujrzenia Chrystusa wcielajÄ
cego siÄ w moje Ĺźycie⌠To jest Ĺźycie. To jest Ĺťycieâ. To wĹaĹnie piÄkno sakramentalnego towarzystwa takiego jak nasze, wielkoĹÄ Ruchu sprawia, Ĺźe moĹźna kochaÄ w taki sposĂłb, poniewaĹź chĹopak nie mĂłgĹby mĂłwiÄ tak o swojej miĹoĹci do dziewczyny bez Chrystusa, bez doĹwiadczenia czĹowieczeĹstwa, ktĂłre rodzi siÄ w naszym towarzystwie: naprawdÄ Chrystus âspeĹnia czĹowieczeĹstwoâ. OdpowiedziÄ
Boga na âkryzysâ naszych czasĂłw nie jest dyskurs, ale wydarzenie piÄkna, bezbronnego piÄkna wĹaĹnie. Jakiego piÄkna? Faktu, Ĺźe NieskoĹczonoĹÄ, BoskoĹÄ, moĹźe wejĹÄ w ciaĹo relacji miÄdzy mÄĹźczyznÄ
a kobietÄ
z krwi i koĹci, przemieniajÄ
c jÄ
i potÄgujÄ
c jej afektywne zdolnoĹci do tego stopnia, Ĺźe czyni jÄ
obrazem Siebie, swojej chwaĹy. W znaku i poprzez znak Tajemnica juĹź teraz czyni siÄ w sposĂłb rzeczywisty doĹwiadczalnÄ
, do tego stopnia, Ĺźe poprzez wzajemnÄ
miĹoĹÄ mÄĹźczyzny i kobiety, tak samo jak w prawdziwej przyjaĹşni, w chrzeĹcijaĹskiej komunii, naprawdÄ znajduje siÄ NieskoĹczonoĹÄ, ktĂłra staje siÄ obecna. Jednym sĹowem, to PiÄkno daje siÄ spotkaÄ w znaku, w ludzkiej rzeczywistoĹci, kruchej i ânÄdznejâ â moĹźna mĂłwiÄ, co siÄ chce â w ktĂłrej jednak rozbĹyskuje ObecnoĹÄ, nie z tego Ĺwiata. Tym znakiem jest KoĹciĂłĹ, ktĂłry Ruch nauczyĹ nas kochaÄ. Ten, kto Ĺźyje relacjÄ
z tÄ
ObecnoĹciÄ
, dÄ
Ĺźy do wypeĹnienia caĹej rzeczywistoĹci pozytywnoĹciÄ
i nadziejÄ
. Dlatego pytamy ciÄ: w jaki sposĂłb chrzeĹcijaĹskie Ĺwiadectwo moĹźe odpowiedzieÄ dzisiaj na pustkÄ i strach, ktĂłre â istnieje takie ryzyko â mogÄ
przyczyniÄ siÄ do utraty smaku Ĺźycia?
CARRĂN 1. OKOLICZNOĹCI A FORMA ĹWIADECTWA âOkolicznoĹci, przez ktĂłre kaĹźe nam przejĹÄ BĂłg â mĂłwiĹ ksiÄ
dz Giussani â sÄ
zasadniczym, a nie drugorzÄdnym czynnikiem naszego powoĹania, misji, do ktĂłrej nas wzywa. JeĹli chrzeĹcijaĹstwo jest gĹoszeniem faktu, Ĺźe Tajemnica wcieliĹa siÄ w czĹowieka, to okolicznoĹÄ, w ktĂłrej ktoĹ zajmuje stanowisko w tej sprawie, wobec caĹego Ĺwiata, jest waĹźna juĹź dla samego formuĹowania siÄ Ĺwiadectwaâ (Lâuomo e il suo destino, Marietti, Genova 1999, s. 63). Wydaje mi siÄ, Ĺźe po pokonaniu tej drogi, ktĂłrÄ
przeszliĹmy w ostatnim roku, jak powiedziaĹ teraz Davide, moĹźemy lepiej zrozumieÄ sĹowa ksiÄdza Giussaniego. Im bardziej ktoĹ chce ĹźyÄ wiarÄ
w rzeczywistoĹci, tym bardziej interesuje go zrozumienie kontekstu, w ktĂłrym siÄ znajduje. Nie ze wzglÄdu na zainteresowania socjologiczne, ale wĹaĹnie po to, by zrozumieÄ naturÄ Ĺwiadectwa, do ktĂłrego dawania jesteĹmy wezwani. W zrozumieniu, jakÄ
doniosĹoĹÄ majÄ
okolicznoĹci w zidentyfikowaniu formy Ĺwiadectwa, do ktĂłrego jesteĹmy wezwani, byÄ moĹźe pomoĹźe nam ponowna lektura opowiadania o bĹaĹşnie i pĹonÄ
cej wiosce, przytoczonego przez kardynaĹa Ratzingera na poczÄ
tku jego ksiÄ
Ĺźki Wprowadzenie w chrzeĹcijaĹstwo, opublikowanej w 1968 roku: âGdy ktoĹ usiĹuje mĂłwiÄ [ludziom] o wierze chrzeĹcijaĹskiej (âŚ), odczuje wkrĂłtce, Ĺźe odwaĹźa siÄ mĂłwiÄ o czymĹ, co jest im obce i co ich dziwi. Prawdopodobnie odniesie wkrĂłtce wraĹźenie, Ĺźe sytuacja podobna jest bardzo do przypowieĹci Kierkegaarda o bĹaĹşnie i poĹźarze wsi. (âŚ) Opowiada on, Ĺźe w pewnym cyrku wÄdrownym w Danii wybuchĹ poĹźar. Dyrektor cyrku wysĹaĹ bĹazna, gotowego juĹź do wystÄpu, do sÄ
siedniej wsi po pomoc, zwĹaszcza Ĺźe zagraĹźaĹo niebezpieczeĹstwo, iĹź ogieĹ przeniesie siÄ do wsi poprzez puste, wyschniÄte po zbiorach pola. BĹazen pobiegĹ do wsi i prosiĹ mieszkaĹcĂłw, by czym prÄdzej przyszli i pomogli gasiÄ poĹźar w cyrku. Ale wieĹniacy uwaĹźali krzyki bĹazna tylko za Ĺwietny chwyt propagandowy, ktĂłry ma zwabiÄ jak najwiÄcej ludzi na przedstawienie: klaskali i Ĺmiali siÄ do Ĺez. BĹazen miaĹ ochotÄ raczej pĹakaÄ, niĹź siÄ ĹmiaÄ, daremnie bĹagaĹ ludzi i tĹumaczyĹ im, Ĺźe nie ma tu Ĺźadnego udawania, Ĺźadnego triku, Ĺźe to gorzka prawda, Ĺźe cyrk siÄ rzeczywiĹcie pali. BĹagania jego wywoĹywaĹy tylko nowe wybuchy Ĺmiechu, uwaĹźano, Ĺźe Ĺwietnie gra swojÄ
rolÄ. AĹź wreszcie ogieĹ przeniĂłsĹ siÄ do wsi, na pomoc byĹo za późno, tak Ĺźe zarĂłwno wieĹ, jak i cyrk spĹonÄĹy. (âŚ) Gdy ktoĹ prĂłbuje gĹosiÄ wiarÄ ludziom, ktĂłrzy dziĹ ĹźyjÄ
i myĹlÄ
, to moĹźe siÄ sobie wydawaÄ bĹaznem, albo raczej kimĹ, kto wyszedĹ ze staroĹźytnego sarkofagu i wszedĹszy w dzisiejszy Ĺwiat w stroju i ze sposobem myĹlenia staroĹźytnych, nie moĹźe go zrozumieÄ ani nie moĹźe byÄ przezeĹ zrozumianyâ (J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrzeĹcijaĹstwo, tĹum. Z. WĹodkowa, Znak, KrakĂłw 2006, s. 35â37). Dlatego pewne formy komunikowania wiary wydajÄ
siÄ dzisiaj tak dziwne, Ĺźe nie sÄ
brane pod uwagÄ, co wiÄcej, wzbudzajÄ
Ĺmiech. Teraz moĹźemy lepiej zrozumieÄ zatroskanie ksiÄdza Giussaniego okazywane na poczÄ
tku naszej historii, gdy dopiero co zaczÄ
Ĺ: kiedy nikt nie mĂłgĹ sobie wyobraziÄ, co miaĹo siÄ staÄ, kiedy koĹcioĹy byĹy jeszcze wypeĹnione po brzegi, a wiara wydawaĹa siÄ byÄ na fali, kiedy do wszystkich katolickich stowarzyszeĹ byĹo zapisanych mnĂłstwo osĂłb, ksiÄ
dz Giussani zidentyfikowaĹ â niczym jakiĹ prorok â problem. I Ĺźeby on takĹźe nie zostaĹ uznany za bĹazna, od razu staraĹ siÄ pokazaÄ przystawalnoĹÄ wiary do wymogĂłw Ĺźycia. Nie chodzi o to, Ĺźe w latach 50. nie gĹosiĹo siÄ wiary â KoĹcióŠwciÄ
Ĺź to robiĹ â ale wielu juĹź wtedy nie uwaĹźaĹo jej za adekwatnÄ
do wymogĂłw Ĺźycia. WĹaĹnie dlatego wielu uczniĂłw, ktĂłrych ksiÄ
dz Giussani spotykaĹ w liceum Bercheta, choÄ byli to uczniowie pochodzÄ
cy z chrzeĹcijaĹskich rodzin, porzuciĹo wiarÄ. KsiÄ
dz Giussani doĹwiadczyĹ na wĹasnej skĂłrze tego, jak waĹźne sÄ
historyczne okolicznoĹci dla uksztaĹtowania siÄ jego Ĺwiadectwa. On, ktĂłry bardzo dobrze znaĹ katolickÄ
doktrynÄ, musiaĹ zadaÄ sobie pytanie o najadekwatniejszy sposĂłb komunikowania prawdy, odwiecznej prawdy, w szybko zmieniajÄ
cym siÄ kontekĹcie. Ĺwiat, w ktĂłrym jesteĹmy wezwani do Ĺźycia wiarÄ
, jest caĹkowicie inny od Ĺwiata z niedawnej nawet przeszĹoĹci. Jest to Ĺwiat, w ktĂłrym sekularyzacja postÄpuje naprzĂłd, wszyscy stajÄ
wobec upadku oczywistoĹci. Do tego dochodzÄ
, jako konsekwencja, pasywnoĹÄ, odrÄtwienie i nuda, ktĂłre wydajÄ
siÄ nie do przezwyciÄĹźenia i ktĂłre powaĹźnie zaciemniajÄ
rozpoznanie rzeczywistoĹci. Ta sytuacja jest najwiÄkszym wyzwaniem, przed ktĂłrym stoi dzisiaj wiara, chrzeĹcijaĹskie orÄdzie. Jest to wyzwanie, ktĂłre w pierwszej kolejnoĹci dotyczy nas. JeĹli dojdzie do tego, Ĺźe nawet my bÄdziemy pojmowaÄ wiarÄ jako jakÄ
Ĺ bĹazenadÄ, jeĹli nam w pierwszej kolejnoĹci nie udaje siÄ postrzegaÄ jej jako adekwatnej do [wymogĂłw] Ĺźycia, takĹźe w nas zacznie sĹabnÄ
Ä zainteresowanie niÄ
. A co dopiero u innych! KaĹźdy z nas jest zmuszony odpowiedzieÄ na tÄ sytuacjÄ, z ktĂłrÄ
siÄ spotyka i ktĂłra go prowokuje. W istocie, mĂłwiĹ ksiÄ
dz Giussani, âdoĹwiadczenie jest zderzeniem podmiotu z rzeczywistoĹciÄ
, rzeczywistoĹciÄ
, ktĂłra jako obecnoĹÄ zaprasza go i zmusza do zadawania sobie pytaĹ (ÂŤczyni go problematycznymÂť). Ludzki dramat polega na odpowiadaniu na tÄ problematyzacjÄ (ÂŤodpowiedzialnoĹÄÂť), a odpowiedĹş rodzi siÄ ewidentnie w podmiocie. SiĹa podmiotu polega na intensywnoĹci jego samoĹwiadomoĹci, to znaczy percepcji wartoĹci, ktĂłre okreĹlajÄ
jego osobowoĹÄ [tego, co ma najdroĹźszego]. Teraz te wartoĹci spĹywajÄ
do ÂŤjaÂť z przeĹźytej historii, do ktĂłrej samo ÂŤjaÂť przynaleĹźy. (âŚ) Rdzenna genialnoĹÄ podmiotu tkwi w sile ĹwiadomoĹci przynaleĹźenia. Dlatego lud BoĹźy staje siÄ nowym horyzontem kulturalnym dla kaĹźdego podmiotu, ktĂłry do niego przynaleĹźyâ (Il senso di Dio e lâuomo moderno, BUR, Milano 2010, s. 131â132). StÄ
d teĹź na podstawie tego, jak odpowiadamy na wyzwania teraĹşniejszoĹci, âwiadomo, czy i na ile Ĺźyjemy przynaleĹźnoĹciÄ
, ktĂłra jest gĹÄbokim korzeniem caĹej kulturalnej ekspresjiâ (L. Giussani, Lâuomo e il suo destino, dz. cyt., s. 63). KsiÄ
dz Giussani wyróşnia dwa sposoby przeĹźywania przynaleĹźnoĹci, z ktĂłrych wypĹywajÄ
dwa kulturowe oblicza, z ktĂłrymi chrzeĹcijaĹstwo zajmuje miejsce w Ĺwiecie: wiara i etyka, wydarzenie wiary i wartoĹci etyczne. KoĹcióŠâ mĂłwiĹ w 1997 roku â âstaje wobec Ĺwiata, nie mĂłwiÄ zapominajÄ
c, ale traktujÄ
c jako coĹ domniemanego i oczywistego (âŚ) dogmatycznÄ
treĹÄ chrzeĹcijaĹstwaâ, to znaczy âwydarzenie wiaryâ (tamĹźe, s. 63â64), ktĂłre zostaje zredukowane âdo abstrakcyjnego a priori, ktĂłre goĹci i zamieszkuje w ludzkiej gĹowieâ (tamĹźe, s. 67), obwarowujÄ
c siÄ etykÄ
, wartoĹciami. Jak gdybyĹmy mĂłwili: âWiem juĹź, czym jest wiara, teraz muszÄ siÄ zatroszczyÄ o to, co zrobiÄâ. W ten sposĂłb, niemal nieĹwiadomie, traktujÄ
c jako coĹ oczywistego treĹÄ wiary, poprzestajemy na etyce. A wiÄc kulturowe oblicze chrzeĹcijaĹstwa to juĹź nie wydarzenie wiary, ale wartoĹci. OdpowiadajÄ
c na wyzwania Ĺźycia, nikt z nas nie moĹźe uniknÄ
Ä wyznania, co jest dla niego najdroĹźsze, jaka jest syntetyczna treĹÄ jego samoĹwiadomoĹci: czy wydarzenie wiary, czy teĹź wartoĹci moralne. Zdumiewa mnie to, jak bardzo ta postawa, ktĂłrÄ
wiele razy dostrzegamy w sobie, nie odpowiada, co wiÄcej, stoi w opozycji do podstawowego doĹwiadczenia Ĺźycia, co nieustannie pokazujÄ
nam na przykĹad niektĂłre piosenki, takie jak dopiero co wysĹuchana piosenka Miny, La mente torna [âRozum powracaâ] (sĹowa: G. Mogol, muzyka: L. Battisti). O czym ona mĂłwi? Ĺťe kiedy nadchodzisz ty, kiedy nadchodzi âtyâ, ârozum powracaâ; Ĺźe kiedy âty do mnie mĂłwiszâ, ja jestem âjaâ. PamiÄtacie, jak cytowaliĹmy Gucciniego? âNie ma mnie, kiedy nie ma ciebieâ (Vorrei â âChciaĹbymâ, sĹowa i muzyka: F. Guccini). Tylko kiedy ty jesteĹ, wyrywasz mnie z moich myĹli. To znaczy Ĺźe âtyâ drugiego do tego stopnia stanowi czÄĹÄ definicji âjaâ, Ĺźe rozbudza samoĹwiadomoĹÄ, z ktĂłrÄ
âjaâ stawia wszystkiemu czoĹa. A wiÄc to relacja z pewnym âtyâ czyni moĹźliwym zupeĹnie odmienny sposĂłb bycia w Ĺwiecie, prawdziwszy, okreĹlony nowÄ
samoĹwiadomoĹciÄ
, jakÄ
ono w nas wzbudza. Dlatego przynaleĹźnoĹÄ do tego âtyâ okreĹla kulturowÄ
postawÄ. KaĹźdy, kto sĹucha tej piosenki, rozumie natychmiast, co jest najdroĹźsze dla osoby, ktĂłra jÄ
skomponowaĹa: âtyâ, ktĂłre czyni âjaâ naprawdÄ âjaâ, nareszcie âjaâ. Podstawowe doĹwiadczenie Ĺźycia pokazuje, jak bardzo potrzebujÄ âtyâ, by byÄ sobÄ
, by byÄ âjaâ. Pan, ktĂłry nas stworzyĹ, dobrze wie, jak bardzo Jego âTyâ jest niezbÄdne dla naszego âjaâ. PrĂłbujÄ
c daÄ siÄ poznaÄ czĹowiekowi, Tajemnica âskĹoniĹa siÄâ ku temu podstawowemu doĹwiadczeniu. W istocie, by wejĹÄ w relacjÄ z nami, pozwoliĹa siÄ doĹwiadczaÄ zgodnie z charakteryzujÄ
cÄ
nas formÄ
doĹwiadczenia, formÄ
relacji z âtyâ, aĹźeby poprzez niÄ
kaĹźdy czĹowiek zrozumiaĹ doniosĹoĹÄ âTyâ Tajemnicy dla siebie, dla swojego Ĺźycia. PoddajÄ
c siÄ ludzkiemu sposobowi przeĹźywania relacji, BĂłg wszedĹ w rzeczywistoĹÄ, powoĹujÄ
c Abrahama, by zrodziÄ âjaâ w caĹoĹci utkane ze Swojej obecnoĹci, obecnoĹci, ktĂłrej wspĂłĹczeĹni Abrahamowi mieszkaĹcy Mezopotamii nie mogli sobie nawet wyobraziÄ â jak powiedziaĹ podczas Meetingu nasz przyjaciel i profesor Giorgio Buccellati â oni nie potrafili zwracaÄ siÄ na âtyâ do faktu, do przeznaczenia. Co to wszystko znaczy? Ĺťe wybĂłr Abrahama wprowadziĹ do historii nowoĹÄ, za sprawÄ
ktĂłrej wiara nie jest czymĹ akcesoryjnym, jakimĹ rytuaĹem albo poboĹźnÄ
praktykÄ
, ale jest konstytutywna dla naszego âjaâ, naszego bycia w rzeczywistoĹci. RacjÄ
, za sprawÄ
ktĂłrej wszystko zaczÄĹo siÄ wraz z Abrahamem, jest pragnienie Boga: âZrĂłbmy tak, by czĹowiek przeĹźywaĹ doĹwiadczenie Nas we wnÄtrznoĹciach swojego ÂŤjaÂť, aĹźeby mĂłgĹ zobaczyÄ, czym jest ÂŤjaÂť, ktĂłre Ja stworzyĹem. Ale jeĹli doĹwiadczenie tej mojej ObecnoĹci nie wibruje we wnÄtrznoĹciach czĹowieka takiego jak Abraham, czĹowiek nie bÄdzie mĂłgĹ zrozumieÄ, kim jest, ani nie bÄdzie mĂłgĹ zrozumieÄ, kim jestem Jaâ. WyobraĹşcie sobie, jak musiaĹ doĹwiadczyÄ tej ObecnoĹci prorok Ozeasz, by powiedzieÄ: âMoje serce na to siÄ wzdryga i rozpalajÄ
siÄ moje wnÄtrznoĹciâ (Oz 11, 8). Ten BĂłg, to âTyâ, cechuje siÄ tak wielkÄ
intensywnoĹciÄ
Ĺźycia, Ĺźe nie moĹźe na nas patrzeÄ, odnosiÄ siÄ do nas, bez tego wzruszenia, bez tej wibracji, bez tego wspĂłĹczucia dla naszego przeznaczenia. W ten sposĂłb BĂłg daĹ poznaÄ czĹowiekowi, czym jest czĹowiek, poniewaĹź nic nie moĹźe przebudziÄ âjaâ jak tylko widok âTyâ, ktĂłre tak bardzo wzrusza siÄ jego przeznaczeniem. Nie zdumiewa wiÄc, Ĺźe ten, kto zostaje przebudzony przez to âTyâ, moĹźe powiedzieÄ jak prorok Izajasz: âImiÄ Twoje i pamiÄÄ o Tobie to upragnienie duszyâ (Iz 26, 8). To oznacza, Ĺźe pojmowanie siebie nie jest oderwane od treĹci doĹwiadczenia wiary. JeĹli oderwiemy jÄ
od sposobu, w jakim mĂłwimy âjaâ, bÄdziemy przynaleĹźeÄ do wszystkiego, ale nie do Tajemnicy, ktĂłra wkroczyĹa w nasze Ĺźycie. I dlatego damy Ĺwiadectwo tylko o tym, co jesteĹmy w stanie zrobiÄ, o tym, co bÄdziemy sobie w stanie wyobraziÄ, o naszych usiĹowaniach, ale nie bÄdziemy w stanie pozwoliÄ, aby ujawniĹa siÄ nasza przynaleĹźnoĹÄ do Tajemnicy, tak jak to natomiast przydarzyĹo siÄ pewnej osobie, ktĂłra po przyjĹciu do pracy, stanÄĹa przed kolegÄ
, ktĂłry powiedziaĹ: âCo ci siÄ przytrafiĹo? Dlaczego masz takÄ
twarz?â. Jeszcze nic nie zrobiĹa, a oczom kolegi juĹź ukazaĹa siÄ odmiennoĹÄ. I to dlatego, stawiajÄ
c sobie pytanie na wakacje: âKiedy zauwaĹźyliĹmy i rozpoznaliĹmy w naszym doĹwiadczeniu obecnoĹÄ w spojrzeniu?â, nie stawialiĹmy problemu wizjonerom, osobom polujÄ
cym na nie wiadomo jakie mistyczne doĹwiadczenie, ale wciÄ
galiĹmy do gry tego, kto zauwaĹźyĹ, Ĺźe spoglÄ
da na rzeczywistoĹÄ, majÄ
c w sobie nowoĹÄ; tych, dla ktĂłrych doĹwiadczenie wiary nie jest Ĺźadnym z gĂłry przyjÄtym pewnikiem. Bez tej nowoĹci, bez tej przenikliwoĹci w naszym spojrzeniu, wiara w gruncie rzeczy redukuje siÄ do czegoĹ poboĹźnego, co nie okreĹla sposobu bycia w rzeczywistoĹci, nie definiuje Ĺźycia. By osiÄ
gnÄ
Ä swĂłj cel, wyjaĹnia nam ksiÄ
dz Giussani, âBĂłg nie (âŚ) interweniuje z zewnÄ
trz niczym tĹamszÄ
ca klauzula, jak bariera prawa, wiÄzienie, w ktĂłrym jest siÄ zamkniÄtym, ale wyĹania siÄ z wnÄtrza, jako ĹşrĂłdĹo, jako gĹÄbokie towarzystwo, bez ktĂłrego nic nie moglibyĹmy uczyniÄ. WyĹania siÄ z wnÄtrza naszej egzystencji, poniewaĹź nas konstytuuje i trzeba zanieĹÄ Go do wnÄtrza rzeczy, z ktĂłrych uczynione jest Ĺźycie, bo w przeciwnym razie [Ĺźycie] nie byĹoby Ĺźyciem. Trzeba Go odkryÄ i za Nim podÄ
ĹźaÄ wewnÄ
trz realiĂłw egzystencji, poniewaĹź On jest Bogiem ĹźyjÄ
cych, a realia egzystencji byĹyby bez Niego pozorem rzeczy, schematycznym i formalnym. W ten sposĂłb jesteĹmy wezwani do doĹwiadczania tego, czym jest zmysĹ czĹowieczeĹstwa, ktĂłry przypomina i rodzi sposĂłb Jego objawiania siÄ, Jego obecnoĹci wewnÄ
trz historycznej egzystencjiâ (Alla ricerca del volto umano, BUR, Milano 2007, s. 31). OdczytujÄ
c na nowo historiÄ ludu Izraela, tak jak odczytujÄ
c na nowo historiÄ KoĹcioĹa, dziedzica tego ludu, ksiÄ
dz Giussani nieustannie stawia przed nami dwie moĹźliwoĹci. KaĹźdy z nas â wtedy, tak jak i teraz â staje wobec jasnej alternatywy: âbariera prawaâ albo âobecnoĹÄ wewnÄ
trz egzystencjiâ. Ale jeĹli wydarzenie wiary, jej dogmatyczna treĹÄ, jest traktowane jako oczywistoĹÄ, i wszystko redukuje siÄ tylko do wyjaĹnieĹ albo do dialektyki czy teĹź etyki, jakie zainteresowanie moĹźe w nas jeszcze wzbudzaÄ? Nie uda mu siÄ nas pochwyciÄ ani na minutÄ. PoniewaĹź Ĺźadne z naszych usiĹowaĹ nie moĹźe wytwarzaÄ ludzkiej nowoĹci, poprzez ktĂłrÄ
Chrystus nas fascynuje i wzbudza zainteresowanie SobÄ
. Abraham nigdy nie mĂłgĹby wytworzyÄ âjaâ takiego jak jego, gdyby Tajemnica nie wyszĹa z inicjatywÄ
, przyciÄ
gajÄ
c go do Siebie. W ten sam sposĂłb Jan i Andrzej nie mogliby wytworzyÄ tej ludzkiej nowoĹci, ktĂłra miaĹa miejsce w ich Ĺźyciu za sprawÄ
spotkania z Chrystusem. Dzisiaj wciÄ
Ĺź coraz bardziej kaĹźdy czĹowiek, kaĹźdy z nas i ci, ktĂłrych spotykamy, wszyscy stajemy wobec tego samego zagubienia: czy w tym nihilizmie, ktĂłry nas otacza, w tej sytuacji dominujÄ
cej pustki, gdzie wszystko jest podobne do siebie, jest coĹ, co potrafi nas schwytaÄ, pociÄ
gnÄ
Ä aĹź po zdeterminowanie caĹego naszego âjaâ? Pytanie to wskazaĹ papieĹź Franciszek w swoim przesĹaniu na Meeting: w obliczu dziwnego znieczulenia, âw obliczu odrÄtwienia Ĺźycia, jak obudziÄ sumienie?â (Franciszek, PrzesĹanie na XXXVI Meeting PrzyjaĹşni miÄdzy Narodami, 17 sierpnia 2015 r.). To jest decydujÄ
ce pytanie. Z nim muszÄ
siÄ zmierzyÄ wszystkie propozycje, takĹźe nasze. KaĹźdy z nas, w istocie, w kaĹźdym swoim poruszeniu tak czy inaczej zajmuje stanowisko wobec tego radykalnego wyzwania. KaĹźdy odpowiada, bezpoĹrednio lub poĹrednio, na ten problem poprzez sposĂłb, w jaki wstaje rano, chodzi do pracy, patrzy na dzieci itd. Co wiÄc bÄdzie mogĹo wyrwaÄ nas z odrÄtwienia Ĺźycia?
2. ATRAKCYJNOĹÄ PIÄKNA Jak powiedzieliĹmy, podstawowe doĹwiadczenie czĹowieka potrzebuje odpowiedniej prowokacji, by siÄ przebudziÄ; jednoczeĹnie czĹowiek potrzebuje jej, by wyjĹÄ z odrÄtwienia, w ktĂłre popada. Jak podkreĹla ksiÄ
dz Giussani, âpierwotne ludzkie doĹwiadczenieâ, czyli zmysĹ religijny, ten zbiĂłr oczywistoĹci i wymogĂłw, za sprawÄ
ktĂłrych jestem czĹowiekiem, ânie istnieje w sposĂłb aktywny, o ile nie wewnÄ
trz formy prowokacji. (âŚ) To znaczy wewnÄ
trz sposobu, w jaki to doĹwiadczenie jest wzbudzaneâ (Dallâutopia alla presenza. 1975â1978, BUR, Milano 2006, s. 193). A wiÄc naprawdÄ podstawowym problemem jest to, Ĺźeby byĹa tam, Ĺźeby komunikowaĹa siÄ odpowiednia prowokacja, ktĂłra mogĹaby uĹatwiÄ prawdziwe odrodzenie pojmowania siebie. Istotnie, sÄ
takie spotkania za sprawÄ
prowokacji, ktĂłre w sposĂłb speĹniony wprawiajÄ
w dziaĹanie pierwotnÄ
ĹwiadomoĹÄ nas samych, ktĂłre pozwalajÄ
wyĹoniÄ siÄ naszemu âjaâ z prochĂłw naszego zapomnienia, naszych redukcji. To wĹaĹnie pozwala zrozumieÄ, dlaczego wobec tego, kto siÄ zniechÄca z powodu aktualnej sytuacji, papieĹź napisaĹ z okazji Meetingu: âDla KoĹcioĹa rozpoczyna siÄ fascynujÄ
ca droga, jak to byĹo na poczÄ
tku chrzeĹcijaĹstwaâ. WĹaĹnie ta sytuacja jest dla niego âfascynujÄ
cÄ
â okazjÄ
. Co przekonaĹo Zacheusza, Mateusza, SamarytankÄ, cudzoĹoĹźnicÄ? Lista praw narzuconych z zewnÄ
trz czy teĹź Jego odmiennoĹÄ? Odkrywamy to, patrzÄ
c na ich reakcje. Istotnie mĂłwili: âJeszcze nigdy nie widzieliĹmy czegoĹ podobnegoâ (Mk 2, 12). Albo: âNikt nigdy nie mĂłwiĹ jak ten czĹowiekâ (por. J 7, 46). PociÄ
gaĹo ich doĹwiadczenie, jakie przeĹźywali z Chrystusem â âdogmatyczna treĹÄ chrzeĹcijaĹstwa, jego ontologiaâ, by posĹuĹźyÄ siÄ sformuĹowaniem ksiÄdza Giussaniego â ktĂłry komunikowaĹ tajemnicÄ swojej osoby, nie wartoĹci, ktĂłrych nawet Jego uczniowie nie byli w stanie zrozumieÄ: âJeĹli tak wyglÄ
da sytuacja mÄĹźczyzny w stosunku do kobiety â mĂłwili wobec Jego propozycji nierozerwalnoĹci maĹĹźeĹstwa â to nie warto siÄ ĹźeniÄâ (por. Mt 19, 10). Dlaczego wciÄ
Ĺź za Nim chodzili? I dlaczego niezwykĹoĹÄ Jezusa nie byĹa przez nich odbierana podobnie jak niezwykĹoĹÄ bĹazna? WystarczyĹoby przeczytaÄ EwangeliÄ, zadajÄ
c sobie to pytanie, by odkryÄ jÄ
zupeĹnie na nowo. Czy traktowanie wydarzenia wiary jako z gĂłry przyjÄtego pewnika i zatrzymywanie siÄ na etyce nie jest byÄ moĹźe, jak mĂłwi ksiÄ
dz Giussani, racjÄ
, dla ktĂłrej chrzeĹcijanie uchodzÄ
u innych za bĹaznĂłw? MoĹźemy broniÄ sĹusznej doktryny i krzyczeÄ o niej wobec wszystkich tak, Ĺźe drugi nie poczuje siÄ nawet w najmniejszym stopniu dotkniÄty, nawet w najmniejszym stopniu nie zmieni swojego sposobu patrzenia na nas. MoĹźemy wykrzykiwaÄ wszystkie nasze ĹwiÄte racje, moĹźemy nawoĹywaÄ do etycznych wartoĹci, choÄby nawet sĹusznych, nie bÄdÄ
c w stanie ruszyÄ innych nawet o milimetr: co wiÄcej, oni bÄdÄ
spoglÄ
daÄ na nas jak na bĹaznĂłw. ChrzeĹcijaĹstwo zredukowane do zbioru wartoĹci albo praw do przestrzegania wydaje im siÄ bĹazenadÄ
, a my, chrzeĹcijanie, bĹaznami, czÄĹciÄ
cyrku. Czy jest coĹ, co moĹźe odwrĂłciÄ tÄ sytuacjÄ? Czy jest coĹ, co moĹźe nas pochwyciÄ i to pochwyciÄ gĹÄboko, ujÄ
Ä do szpiku koĹci, do tego stopnia, Ĺźe inni przestanÄ
uwaĹźaÄ chrzeĹcijaĹstwo za bĹazenadÄ? Tak, jest. A wĂłwczas takĹźe dzisiaj, tak samo jak w czasach Jezusa, chrzeĹcijanin przestanie byÄ identyfikowany z bĹaznem i âzmusiâ tego, kto go spotyka, do rozpoczÄcia procesu, ktĂłry nie wiadomo, gdzie go zaprowadzi. Pewien mĂłj przyjaciel ksiÄ
dz, ktĂłry mieszka w Anglii, opowiadaĹ mi: âPewna mama, ktĂłrÄ
zobaczyĹem, wychodzÄ
c po Mszy Ĺw., z maĹym, pĂłĹtorarocznym dzieckiem, powiedziaĹa mi: ÂŤChciaĹabym porozmawiaÄ o chrzcie Ĺw.Âť Nigdy wczeĹniej jej nie widziaĹem. Dwa tygodnie później idÄ do niej do domu i zaczynamy rozmawiaÄ. Jak to jest czÄsto w Anglii, rodzice nie mieli Ĺlubu. Dziecko zostaĹo poczÄte metodÄ
in vitro; dowiadujÄ siÄ takĹźe, Ĺźe majÄ
jeszcze jeden zamroĹźony embrion [taka jest sytuacja: dziecko w zamraĹźalniku!]. MĂłwiĹem sobie: z pewnoĹciÄ
tej parze nie mogÄ przygotowaÄ ÂŤlisty zakupĂłwÂť wszystkich wĹaĹciwych rzeczy, ktĂłrych nie robi, przecieĹź ta kobieta przyszĹa najwidoczniej mnie szukaÄ wiedziona cieniem zainteresowania. A wiÄc pytanie: ÂŤDlaczego przyszĹaĹ?Âť. A ona: ÂŤTak naprawdÄ zostaĹam ochrzczona jako dziecko, ĹźyĹam po chrzeĹcijaĹsku, byĹo piÄknie: szkoĹa, koĹciĂłĹ, ale potem daĹam spokĂłj. A jednak chciaĹabym tego dla moich dzieciÂť. ZbieraĹem siÄ juĹź do wyjĹcia, kiedy siÄ zatrzymaĹem i powiedziaĹem jej: ÂŤRozumiem, Ĺźe twĂłj mÄ
Ĺź byĹ chory, Ĺźe mieliĹcie duĹźo problemĂłw, ale chciaĹem ci powiedzieÄ jednÄ
rzecz: zobacz, BĂłg tak naprawdÄ nigdy nie spuĹciĹ was z oczu, nie Ĺźeby siÄ pomyliĹ, Ĺźeby zapomniaĹ i nie patrzyĹ na was; tak jak ty to robisz z twoim dzieckiem: wiele razy nie rozumie twoich ruchĂłw, rzeczy, na ktĂłre mu pozwalasz, ale tak naprawdÄ widzisz w nim dobro; takĹźe BĂłg zawsze na ciebie patrzyĹ, wszystko o tobie wie i chce dokonaÄ czegoĹ wielkiego w twoim Ĺźyciu i w Ĺźyciu twojej rodziny poprzez cierpienia i to, co ci siÄ przydarzyĹoÂť. Tamta kobieta rozpĹakaĹa siÄ, a potem zaczÄĹa przychodziÄ do koĹcioĹa w kaĹźdÄ
niedzielÄ. ZrozumiaĹem, Ĺźe nie mogĹem spoglÄ
daÄ tylko na listÄ etycznych kwestii, ktĂłrych nie przestrzegaĹa, poniewaĹź chodziĹo o to, by mogĹa znaleĹşÄ moĹźliwoĹÄ dla swojego Ĺźycia, tak jak to siÄ staĹo; a reszta, powoli siÄ uĹoĹźyâ. Wydaje mi siÄ, Ĺźe jest to przykĹad rozpoczynania w relacji z drugim od treĹci wiary, a nie od etyki. Ten sam zaprzyjaĹşniony ksiÄ
dz opowiadaĹ mi potem o innym epizodzie: âPewna kobieta napisaĹa do mnie e-maila, mĂłwiÄ
c: ÂŤChciaĹabym naleĹźeÄ do parafiiÂť. IdÄ jÄ
odwiedziÄ i mĂłwiÄ: ÂŤDlaczego chcesz naleĹźeÄ do parafii? â PoniewaĹź chcÄ tego dla mnie i dla moich dzieci. â A co to znaczy, Ĺźe chcesz naleĹźeÄ do parafii? JesteĹ katoliczkÄ
? â Nie. â JesteĹ anglikankÄ
? â Nie, tak naprawdÄ nie jestem nawet ochrzczona. â A, w porzÄ
dku, a wiÄc [jak to czÄsto siÄ zdarza] twĂłj mÄ
Ĺź jest chrzeĹcijaninem, a ty zbliĹźasz siÄ do wiary za jego poĹrednictwem. â Nie, nie, mĂłj mÄ
Ĺź nie jest katolikiem, nie jest anglikaninem, on teĹź nie jest ochrzczony. â A wiÄc wasi rodzice sÄ
ochrzczeni? Istnieje jakieĹ powiÄ
zanie z KoĹcioĹem. Jednym sĹowem, dlaczego chcesz przyjĹÄ? [peĹen ciekawoĹci]. â Powiem ci prawdÄ. PracujÄ jako babysitter, podobnie jak moja mama, codziennie opiekujemy siÄ wspĂłlnie w domu mojej mamy, ktĂłry jest duĹźy, oĹmiorgiem dzieci w czasie, gdy ich rodzice sÄ
w pracy. W tym okresie, gdy pracowaĹam, zauwaĹźyĹam, Ĺźe dzieci z twojej szkoĹy i z twojej parafii sÄ
inne, i Ĺźe takĹźe ich rodzice sÄ
inni; a wiÄc chcÄ tego samego dla siebie. Co muszÄ zrobiÄ?Âť. PowiedziaĹem jej: ÂŤZapoznam ciÄ z kilkoma mamami, jeĹli chcesz przyjĹÄ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty, sÄ
tam takĹźe osoby przygotowujÄ
ce siÄ do chrztu Ĺw., wtedy zobaczymy. MoĹźesz teĹź przyjĹÄ na MszÄ Ĺw., jeĹli chcesz. â Tak naprawdÄ myĹlaĹam, Ĺźe nie mogÄ chodziÄ na MszÄ Ĺw., Ĺźe to jest zabronione, poniewaĹź nie jestem katoliczkÄ
; ale, prawdÄ mĂłwiÄ
c, poszĹam potajemnie dwa razy. â I co siÄ staĹo? â CaĹy tydzieĹ byĹ inny, bo te Ĺpiewy, te sprawy⌠wiele rzeczy nie rozumiem, ale moĹźe jednÄ
rzecz pojmujÄ i ona karmi mnie przez caĹy tydzieĹÂť. MogÄ przyznaÄ, Ĺźe sÄ
ludzie, ktĂłrzy powracajÄ
do wiary, poniewaĹź nie sÄ
juĹź uprzedzeni, a wiara nie jest juĹź z gĂłry zaĹoĹźonym pewnikiem, ale tutaj jest inaczej, poniewaĹź te osoby, ktĂłre spotykam, nie mogÄ
nawet braÄ jÄ
za z gĂłry przyjÄty pewnik, poniewaĹź nie wiedzÄ
, co to jest, a wiÄc nie mogÄ
nawet ĹźywiÄ uprzedzeĹâ. Kiedy to odmienne Ĺźycie zostaje dostrzeĹźone, budzi zdumienie, jak dopiero co zobaczyliĹmy; albo jak opowiada nam ojciec Ibrahim: pewien muzuĹmanin przychodzi do studni naleĹźÄ
cej do klasztoru franciszkanĂłw w Aleppo i mĂłwi ojcu Ibrahimowi: âOjcze, widok tych ludzi, ktĂłrzy przychodzÄ
zaczerpnÄ
Ä wody z uĹmiechem, z wielkim pokojem w sercu, bez kĹĂłtni, bez podnoszenia gĹosu⌠Zdumiewam siÄ, poniewaĹź krÄ
ĹźÄ
c po caĹym Aleppo, widziaĹem, jak siÄ mordujÄ
, by zaczerpnÄ
Ä ze studni: was przepeĹnia pokĂłj, radoĹÄ. (âŚ) JesteĹcie inniâ. (Zapach Chrystusa poĹrĂłd bomb, âĹladyâ 5/2015, s. 16). O tym samym zdumieniu daje nam Ĺwiadectwo pewien przyjaciel mieszkajÄ
cy w Kalifornii, ktĂłry opowiada: âPracujÄ z ludĹşmi niepeĹnosprawnymi od urodzenia oraz z weteranami, ktĂłrym wojna przysporzyĹa wielu dramatĂłw; codziennie Ĺcieram siÄ z ludzkim ograniczeniem, ograniczeniem fizycznym, ale takĹźe umysĹowym. Pewna 40-letnia kobieta, ktĂłra spÄdziĹa caĹe Ĺźycie w wojsku, padĹa takĹźe ofiarÄ
przemocy fizycznej, przez co przez ostatnie 15 lat okreĹlaĹa swoje Ĺźycie jako ÂŤznieczuloneÂť. Z powodu tych traum nie byĹa w stanie przeĹźywaÄ pozytywnej relacji z rzeczywistoĹciÄ
: nie mogĹa iĹÄ na zakupy do supermarketu, poniewaĹź kiedy przemierzaĹa sklepowe alejki, baĹa siÄ, Ĺźe ktoĹ na niÄ
napadnie; nie mogĹa utrzymaÄ pracy; budziĹa siÄ o trzeciej w nocy, sĹyszÄ
c ĹwiergoczÄ
ce ptaki: ÂŤWariowaĹam, zabiĹabym je wszystkie! To byĹo nie do zniesieniaÂť. MiesiÄ
c temu, po roku bycia razem z tÄ
kobietÄ
, pracujÄ
c z niÄ
(to znaczy uczÄ
c jÄ
pracy) i przeĹźywajÄ
c z niÄ
Ĺźycie, powiedziaĹa nam: ÂŤBudzÄ siÄ o trzeciej rano; wciÄ
Ĺź jeszcze nie mogÄ spaÄ, ale teraz zaczynam kochaÄ, patrzeÄ z miĹoĹciÄ
takĹźe na ĹpiewajÄ
ce ptaki. A to dlaczego? Za sprawÄ
skierowanego na mnie spojrzenia, ktĂłre przebudziĹo caĹe oczekiwanie mojego sercaÂťâ. Przyjaciel z Kalifornii dodaje: âTa kobieta nie jest z Ruchu, ale uĹźyĹa tych sĹĂłw: ÂŤMoje serce teraz ĹźyjeÂť. Dlaczego? ÂŤPoniewaĹź zobaczyĹam kogoĹ i coĹ, co przebudziĹo we mnie caĹÄ
moĹźliwoĹÄ bycia sobÄ
Âť. PiÄkno minionego roku, przede wszystkim spotkanie z Ojcem ĹwiÄtym, pozwoliĹo mi zrozumieÄ, Ĺźe jedynÄ
mojÄ
odpowiedzialnoĹciÄ
jest przeĹźywanie Ĺźycia wewnÄ
trz tej atrakcyjnoĹci, ktĂłra do mnie dotarĹa, resztÄ czyni On, poniewaĹź to wĹaĹnie On zmienia Ĺźycie drugiego. Kilka lat temu ja i moja koleĹźanka zostaliĹmy zaproszeni na pewnÄ
konferencjÄ, byĹmy opowiedzieli o naszych dziaĹaniach. Zazwyczaj w momencie prezentacji mĂłwi siÄ o tym, co zrobiĹeĹ, co robisz i przedstawia siÄ tytuĹy, ktĂłre masz. NastÄpnie ktoĹ zaczyna opisywaÄ, kim jesteĹmy, towarzystwo, dla ktĂłrego pracujemy, ale w pewnym momencie zatrzymuje siÄ i mĂłwi: ÂŤW kaĹźdym razie, to, kim sÄ
Guido i Nancy, jest sercem tego, co robimyÂť. To mnie wzruszyĹo, w znaczeniu poruszyĹo: po prostu ĹźyĹem â i to jest zdumiewajÄ
ce â bez wygĹaszania przemĂłwieĹ, i ktoĹ, kto nie wiedziaĹ o mnie nic, mĂłgĹ mi powiedzieÄ: ÂŤPatrzÄ na ciebie przez pryzmat serca, ktĂłre wyraĹźasz, ktĂłre jest ĹşrĂłdĹem tego, co my takĹźe czynimyÂť. To, Ĺźe ktoĹ na twĂłj widok mĂłwi: ÂŤUtoĹźsamiam siÄ z sercem, ktĂłre wyraĹźaszÂť, myĹlÄ, Ĺźe jest najwiÄkszym Ĺwiadectwem, jakie moĹźna daÄ i ktĂłre rodzi siÄ z Ĺźycia pod wpĹywem atrakcyjnoĹci spotkania z Chrystusemâ. Co takiego zmieniĹo tÄ kobietÄ, skazanÄ
na przeĹźywanie w znieksztaĹcony sposĂłb swojej relacji z rzeczywistoĹciÄ
? NowoĹÄ, ktĂłra wkroczyĹa do historii wraz z Abrahamem, ktĂłra dotarĹa takĹźe do nas i komunikuje siÄ poprzez nas, nie robiÄ
c nic szczegĂłlnego. My dajemy jej tÄ nowoĹÄ, ĹźyjÄ
c po prostu z niÄ
. Rezultat jest prosty: âZaczynam kochaÄ nawet ptakiâ, te same, ktĂłre wczeĹniej chciaĹa zamordowaÄ. Znaczy to, Ĺźe ObecnoĹÄ, ktĂłra przechodzi przez nas, jest w stanie zmieniÄ Ĺźycie: jest tak kluczowa, Ĺźe bez niej, jak mĂłwi inna piosenka Miny, wszystko jest stracone: âA gdybym jutro (âŚ) niespodziewanie ciÄ straciĹa, / straciĹabym caĹy Ĺwiat, nie tylko ciebieâ (E se domani â âA gdybym jutroâ, sĹowa: G. Calabrese, muzyka: C.A. Rossi). Bez tego âTyâ âjaâ traci caĹy Ĺwiat. Traci wszystko. Ale my, mĂłwi ksiÄ
dz Giussani, sÄ
dzimy, Ĺźe to wszystko jest bajkÄ
! âKiedy ktoĹ wstaje rano, kiedy przeĹźywa trudnoĹci albo rozczarowania, niepokoje albo niespodziewane przeszkody, obraz KogoĹ Innego, kto towarzyszy [Ĺźyciu] (âŚ), kto zniĹźa siÄ aĹź do niego [takiego, jaki jest], by przywrĂłciÄ mu samego siebie, jest jak senâ (L. Giussani, Alla ricerca del volto umano, dz. cyt., s. 27). Dlatego w kaĹźdej chwili kaĹźdy z nas przeprowadza test: gest, ktĂłrego dokonuje, ukazuje, czy dla niego dogmatyczna treĹÄ wiary jest rzeczywistym faktem, czy teĹź bajkÄ
, snem. To okreĹla to, do czego przynaleĹźymy. MoĹźemy byÄ nawet rozproszeni, moĹźemy pozostaÄ ze wszystkimi naszymi ograniczeniami, ale Fakt przechodzi przez nas, jeĹli definiuje nas treĹÄ wiary. Ten fakt, ktĂłry w sobie niesiemy, jest w nas tak silny, Ĺźe rozbudza w innych miĹoĹÄ do rzeczywistoĹci. A wiÄc kiedy nie przeĹźywamy relacji przepeĹnionej miĹoĹciÄ
do rzeczywistoĹci, kiedy komplikujemy sobie Ĺźycie i odczuwamy relacjÄ z rzeczywistoĹciÄ
jako przemoc, jest tak nie dlatego, Ĺźe ptaki sÄ
brzydkie albo okolicznoĹci sÄ
przeciwko nam, nie ze wzglÄdu na chorobÄ albo dlatego Ĺźe szef albo ktoĹ inny nas nie rozumie, albo poniewaĹź wszystko jest wadliwe czy teĹź zĹe. Nie, nie! Problem polega na tym, Ĺźe brakuje âTyâ, tego âTyâ, ktĂłre sprawia, Ĺźe wszystko â wszystko! â staje siÄ przyjazne, nawet ptaki, ktĂłrych wczeĹniej tamta kobieta chciaĹa siÄ pozbyÄ. Co pokazujÄ
te Ĺwiadectwa? Co takiego sprawiĹo, Ĺźe napotkane osoby nie odebraĹy chrzeĹcijaĹstwa jako bĹazenady, a chrzeĹcijan jako bĹaznĂłw? NowoĹÄ Ĺźycia, ktĂłrÄ
one dostrzegĹy wewnÄ
trz swojej egzystencji. W cyrku Ĺwiata, ze wszystkimi jego aktorami, ze wszystkimi jego bĹaznami, ze wszystkimi modnymi interpretacjami, na tym Ĺwiecie, w ktĂłrym wszystko jest âpĹynneâ â jak mĂłwi Baumann â w ktĂłrym jedna rzecz jest warta drugiej, co wiÄc jest tak potÄĹźnie rzeczywiste, tak pociÄ
gajÄ
ce, Ĺźe zdobywa nas w caĹoĹci, Ĺźe nie chcemy tego straciÄ? âCzĹowiek rozpoznaje prawdÄ o sobie â podkreĹlaĹ ksiÄ
dz Giussani â poprzez doĹwiadczenie piÄkna, poprzez doĹwiadczenie smaku, poprzez doĹwiadczenie odpowiednioĹci, poprzez doĹwiadczenie atrakcyjnoĹci, jakÄ
ta prawda wzbudza, caĹoĹciowej atrakcyjnoĹci i odpowiednioĹci, nie caĹoĹciowej iloĹciowo, caĹoĹciowej jakoĹciowo! (âŚ) PiÄkno prawdy jest tym, co pozwala mi powiedzieÄ: ÂŤTo jest prawda!Âťâ (Certi di alcune grandi cose. 1979â1981, BUR, Milano 2007, s. 219â220). AtrakcyjnoĹÄ [wĹ. attrattiva] oznacza: âpociÄ
gam ciÄ kuâ [wĹ. ti traggo a], to znaczy jesteĹ pociÄ
gniÄty ku drugiemu. Dlatego mĂłwiĹ, Ĺźe âwspĂłĹczesny czĹowiek, dysponujÄ
cy takimi moĹźliwoĹciami dziaĹania, jakich nie miaĹ nigdy dotÄ
d w historii, z wielkim trudem postrzega Chrystusa jako jasnÄ
i pewnÄ
odpowiedĹş na znaczenie swojej kreatywnoĹci. Instytucje czÄsto nie dajÄ
takiej egzystencjalnej odpowiedzi. Brakuje nie tyle sĹownego czy kulturalnego powtarzania orÄdzia [doktryna nie wystarcza, mimo Ĺźe zawziÄcie powtarzana, tak jak nie wystarcza lista rzeczy do zrobienia]. WspĂłĹczesny czĹowiek oczekuje, byÄ moĹźe nieĹwiadomie, doĹwiadczenia spotkania z osobami, dla ktĂłrych fakt Chrystusa jest rzeczywistoĹciÄ
tak obecnÄ
, Ĺźe ich Ĺźycie siÄ zmieniĹo. [Tym, co burzy cyrk bĹaznĂłw, jest rzeczywistoĹÄ Chrystusa, rzeczywistoĹÄ tak obecna, Ĺźe zmienia Ĺźycie ludzi, ktĂłrych spotyka siÄ na swojej drodze.] To wĹaĹnie ludzkie zderzenie moĹźe wstrzÄ
snÄ
Ä wspĂłĹczesnym czĹowiekiem: wydarzenie, ktĂłre byĹoby echem poczÄ
tkowego wydarzenia, kiedy Jezus podniĂłsĹ oczy i powiedziaĹ: ÂŤZacheuszu, zejdĹş natychmiast, przyjdÄ do twojego domuÂťâ (L. Giussani, WystÄ
pienie na synodzie, 1987; w: tegoĹź, Lâavvenimento cristiano, BUR, Milano 2003, s. 23â24). Gdzie moĹźna znaleĹşÄ to piÄkno, ktĂłre mnie pociÄ
ga, przebudzajÄ
c mnie samego? W jaki sposĂłb âjaâ, rozproszone poĹrĂłd nudy i odrÄtwienia, moĹźe siÄ odnaleĹşÄ? PowiedziaĹ nam to definitywnie ksiÄ
dz Giussani: âOsoba odnajduje siebie w Ĺźywym spotkaniu, to znaczy w obecnoĹci, ktĂłrÄ
napotyka i ktĂłra uwalnia atrakcyjnoĹÄ, to znaczy w obecnoĹci, ktĂłra jest prowokacjÄ
dla niej samej. Uwalnia atrakcyjnoĹÄ, to znaczy uwraĹźliwia na to, Ĺźe nasze serce, z tym, co go stanowi, ze [wszystkimi] wymogami, jakie go stanowiÄ
, jest, istnieje. Ta obecnoĹÄ mĂłwi ci: ÂŤIstnieje to, z czego jest uczynione twoje serce; widzisz, we mnie na przykĹad istniejeÂť. Tylko to daje atrakcyjnoĹÄ i prowokacjÄ. Tylko to pociÄ
ga i prowokuje nasze wnÄtrzeâ (Lâio rinasce in un incontro. 1986â1987, BUR, Milano 2010, s. 182). Spotkanie z tÄ
obecnoĹciÄ
jest atrakcyjne, wznieca iskrÄ.
3. ISKRA âPrawda â mĂłwi dalej ksiÄ
dz Giussani â jest jak twarz piÄknej kobiety, nie moĹźesz nie powiedzieÄ, Ĺźe jest piÄkna, nie dajesz rady! [narzuca siÄ] Ale â pomijajÄ
c porĂłwnanie â prawda jest czymĹ, co narzuca siÄ nieuniknienie. KtoĹ ma uĹamek chwili, za sprawÄ
ktĂłrego serce siÄ wzrusza. To wĹaĹnie nazwaĹem iskrÄ
. (âŚ) Ta iskra, ta intuicja, Ĺźe to jest prawdziwe dla mnie, byÄ moĹźe bardzo sĹaba, byÄ moĹźe bardzo mglista, niejasna â ale bĹÄdem jest mĂłwienie niejasna [poprawia siÄ]; nie byĹa niejasna; przynajmniej przez uĹamek sekundy, to byĹa iskra, dlatego nie byĹa niejasna â wzbudziĹa byÄ moĹźe ÂŤw czÄ
steczkowej formieÂť jakÄ
Ĺ emocjÄ lub wzruszenie, w ktĂłrym, nawet nieĹwiadomie, ÂŤodczuliĹmy wdziÄcznoĹÄ i zdumienie tym, co siÄ wydarzyĹoÂť, jak powiedzieliĹcie. To znaczy ta iskra sprawiĹa jak gdyby, Ĺźe wyĹoniĹo siÄ ubĂłstwo ducha, byÄ moĹźe jakaĹ odrobina, odrobinka, czÄ
steczka pyĹku, ubĂłstwa ducha. Ta iskra jak gdyby byĹa ogniem, zarzewiem ognia, ktĂłry przeniknÄ
Ĺ aĹź do koĹci, obnaĹźyĹ naszÄ
koĹÄ, to znaczy nasze serce, przeszedĹ przez ciaĹo i przez moment doĹwiadczyliĹmy ubĂłstwa ducha, prostoty serca (ÂŤwdziÄczni i zdumieni tym, co siÄ wydarzyĹoÂť)â. KsiÄ
dz Giussani koĹczy: âTa iskra, ta iskra, jest poczÄ
tkiem nowej ĹwiadomoĹci swojego pochodzeniaâ (Certi di alcune grandi cose. 1979â1981, dz. cyt., s. 207â208, 215). Kiedy ktoĹ dostrzega tÄ iskrÄ w nas, przestaje uwaĹźaÄ nas za bĹaznĂłw. Pewien student architektury pisze: âPrzygotowywaliĹmy wystawÄ o katedrze we Florencji. Architekt, ktĂłry jÄ
zaprojektowaĹ i miaĹ z nami pracowaÄ podczas tygodnia poprzedzajÄ
cego Meeting, gdy przybyliĹmy na stoisko, przyjÄ
Ĺ nas w ten sposĂłb: ÂŤCzeĹÄ, nie jestem z Ruchu, zostaĹem zatrudniony do zrobienia wystawy i jestem tu, by z wami pracowaÄÂť. Ledwo skoĹczyĹ zdanie, zaĹoĹźyĹ krĂłtkie spodenki i wziÄ
Ĺ siÄ z nami do pracy: maluje, przesuwa ciÄĹźary, szpachluje... Tego samego wieczoru idzie z nami zjeĹÄ tam, gdzie spotykajÄ
siÄ wszyscy wolontariusze. Pracuje z nami, je z nami, i tak przez piÄÄ dni. Rodzi siÄ z tego piÄkna relacja. W niedzielÄ oznajmia, Ĺźe musi wrĂłciÄ do pracy do Florencji i juĹź wiÄcej nie wrĂłci. Ale ku naszemu wielkiemu zdziwieniu we wtorek rano jest na Meetingu, gotowy do pracy, szczÄĹliwy. ÂŤKochani, wrĂłciĹem, poniewaĹź za bardzo tÄskniĹem! Nigdy nie widziaĹem nikogo, Ĺźeby tak pracowaĹ. Macie coĹ, czego inni nie majÄ
. MiaĹem wiele uprzedzeĹ do CL, zanim tu przybyĹem, bo koncentrowaĹem siÄ na jednym punkcie, nie patrzÄ
c na resztÄÂťâ. Inna osoba opowiada: âW czasie tych siedmiu dni wakacji kaĹźdy miaĹ sposobnoĹÄ skonfrontowaÄ siÄ z tym, Ĺźe inna jakoĹÄ zajÄĹa miejsce poĹrĂłd nas, a kiedy siÄ to zdarza, nie da siÄ tego nie zauwaĹźyÄ. ZauwaĹźyĹa to takĹźe trĂłjka chiĹskich przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy sÄ
z nami na uczelni na dwuletniej wymianie kulturalnej, a ktĂłrych poznaliĹmy kilka miesiÄcy temu. PoruszyĹo ich to wszystko, co siÄ wydarzyĹo. W pierwszej kolejnoĹci to, Ĺźe jest moĹźliwa tak prawdziwa zaĹźyĹoĹÄ miÄdzy osobami pochodzÄ
cymi z tak odlegĹych geograficznie miejsc. Nigdy wczeĹniej nie zdarzyĹo siÄ im zostaÄ przyjÄtymi i objÄtymi w ten sposĂłb. Widzieli w dziaĹaniu ÂŤmiĹoĹÄ, ktĂłra ich poruszyĹaÂť. Matteo powiedziaĹ, Ĺźe z tego, co widziaĹ, róşnica miÄdzy religiÄ
katolickÄ
a buddyzmem polega na tym, Ĺźe religia katolicka jest Ĺźyciem, a nie seriÄ
rytuaĹĂłw do speĹnienia, i Ĺźe jego o wiele bardziej pociÄ
ga to Ĺźycie, ktĂłre zobaczyĹ w dziaĹaniuâ. Pewna zaprzyjaĹşniona studentka spÄdziĹa caĹe lato wraz z innymi kolegami, zaangaĹźowana przez swojego profesora w pewien projekt. Pewnego dnia proponuje swoim przyjacioĹom: âKochani, istnieje przepiÄkna rzecz, ktĂłrÄ
musicie koniecznie zobaczyÄâ. ByĹ to Meeting w Rimini. Oto, co takiego siÄ wydarzyĹo: âDziÄki przyjaĹşni, ktĂłra zrodziĹa siÄ miÄdzy nimi, przyjechali i byli zdumieni; zdumieni takĹźe tym, Ĺźe ja sama, Ĺźe nawet ja, znajÄ
c Meeting, byĹam zdumiona, poniewaĹź patrzyĹam na niego ich oczami. To byĹ niesamowity dzieĹ, peĹen spotkaĹ. Byli bardzo zadowoleni. Kiedy w samochodzie w drodze powrotnej dziewczyna z Grecji patrzy na mnie i mĂłwi mi: ÂŤAle co takiego majÄ
te osoby?Âť, ja jej odpowiadam: ÂŤNie wiem, co takiego majÄ
. Ty mi to powiedzÂť. Na co ona: ÂŤSÄ
wolne. SÄ
szczÄĹliweÂť. A potem: ÂŤU tych, ktĂłrych mi przedstawiĹaĹ, coĹ iskrzy siÄ w oczach. MajÄ
iskry w oczach i sÄ
wolni jak maĹe dzieciÂť. I dalej nalegaĹa, bym jej wyjaĹniĹa, czym sÄ
te iskry w oczach, ktĂłre widziaĹa. WĂłwczas powiedziaĹam jej, Ĺźe takie samo pytanie zadaĹam sobie, gdy ich poznaĹam: co to za iskry? W ten sposĂłb opowiedziaĹam jej o tym, co mi siÄ przytrafiĹo, o tym, jak siÄ nawrĂłciĹam, powiedziaĹam jej, Ĺźe ci ludzie sÄ
katolikami. Ona skamieniaĹa. I dodaĹa: ÂŤA wiÄc chrzeĹcijaĹstwo jest spotkaniem! PoniewaĹź mnie nie podobajÄ
siÄ reguĹy, ale to, o czym mĂłwisz, jest spotkaniem, i ja za tymi iskrami w oczach poszĹabym na koniec Ĺwiata, poniewaĹź chcÄ ichÂťâ. Gdyby nasza mĹoda przyjaciĂłĹka nie zaakceptowaĹa tego, co byĹo nieprzewidywalne tego lata innego od wszystkich poprzednich, nie mogĹaby zobaczyÄ tego, co zobaczyĹa. A co zobaczyĹa? JakieĹź kontruderzenie zachodzi w prawie nieznanej osobie wobec wolnych i szczÄĹliwych ludzi, ktĂłrzy majÄ
iskry w oczach. âSkÄ
d biorÄ
siÄ te iskry w oczach?â â zadawaĹa sobie pytanie. Czy stÄ
d, Ĺźe sÄ
porzÄ
dnymi ludĹşmi? W ich oczach Ĺmieje siÄ niebo, ktĂłre nie jest ich. âSÄ
jak maĹe dzieciâ. SÄ
zdumieni tym niebem. Co takiego musi siÄ staÄ, by dorosĹy staĹ siÄ takim âdzieckiemâ? Tamta dziewczyna nie wiedziaĹa nic o chrzeĹcijaĹstwie, ale mĂłwi: âZa tymi iskrami w oczach poszĹabym na koniec Ĺwiataâ. Ĺťadna tam bĹazenada! Ĺťaden tam bĹazen! To siÄ wydarza teraz, dokĹadnie tak samo jak dwa tysiÄ
ce lat temu. KomentujÄ
c powoĹanie ĹwiÄtego Mateusza podczas podróşy na KubÄ w minionych dniach, papieĹź Franciszek powiedziaĹ: âOn sam w swej Ewangelii opowiada nam, jak wyglÄ
daĹo spotkanie, ktĂłre naznaczyĹo jego Ĺźycie, wprowadza nas w ÂŤgrÄ spojrzeĹÂť, ktĂłra jest w stanie przemieniÄ historiÄ. [HistoriÄ! Nie tylko tego czĹowieka.] Pewnego dnia, takiego samego jak kaĹźdy inny, gdy siedziaĹ przy stole, pobierajÄ
c podatki, Jezus przechodziĹ i ujrzaĹ go, zbliĹźyĹ siÄ i powiedziaĹ mu: ÂŤPĂłjdĹş za MnÄ
Âť. A on powstaĹ i poszedĹ za Nim. Jezus spojrzaĹ na niego. JakÄ
Ĺź siĹÄ miĹoĹci musiaĹo mieÄ spojrzenie Jezusa, aby zmobilizowaÄ Mateusza do tego, co uczyniĹ; ileĹź siĹy musiaĹy mieÄ te oczy, aby go podnieĹÄ! Wiemy, Ĺźe Mateusz byĹ celnikiem, to znaczy ĹciÄ
gaĹ podatki od ĹťydĂłw, aby przekazaÄ je Rzymianom. Faryzeusze byli Ĺşle postrzegani, a nawet uwaĹźano ich za grzesznikĂłw, toteĹź Ĺźyli oddzielnie i byli pogardzani przez innych. Nie moĹźna byĹo z nimi jeĹÄ ani rozmawiaÄ, ani modliÄ siÄ. Ludzie traktowali ich jak zdrajcĂłw, ktĂłrzy Ĺupili swĂłj narĂłd, aby daÄ innym. DzierĹźawcy podatkowi naleĹźeli do tej kategorii spoĹecznej. Jezus zatrzymaĹ siÄ, nie przeszedĹ pospiesznie, spojrzaĹ naĹ powoli, spokojnie. SpojrzaĹ naĹ oczami peĹnymi miĹosierdzia, spojrzaĹ tak, jak nikt nie patrzyĹ na niego wczeĹniej. I to spojrzenie otworzyĹo mu serce, wyzwoliĹo go, uzdrowiĹo, daĹo mu nadziejÄ, nowe Ĺźycie, podobnie jak Zacheuszowi, Bartymeuszowi, Marii Magdalenie, Piotrowi, a takĹźe kaĹźdemu z nas. ChociaĹź nie oĹmielamy siÄ podnieĹÄ wzroku na Pana, to On zawsze pierwszy spoglÄ
da na nasâ (Franciszek, Homilia, plac Rewolucji, HologuĂn, Kuba, 21 wrzeĹnia 2015 r., cyt. za: w2.vatican.va). Dzisiaj, tak jak wtedy, istniejÄ
fakty, sposoby przeĹźywania chrzeĹcijaĹstwa, ktĂłre nie sÄ
postrzegane przez innych jak bĹazenada, ale jako najbardziej fascynujÄ
ca rzecz. W tych faktach treĹÄ i metoda zbiegajÄ
siÄ. SÄ
fakty, ktĂłre nie potrzebujÄ
Ĺźadnego rodzaju dodanej wĹadzy, by siÄ narzuciÄ: wystarcza atrakcyjnoĹÄ tych âiskier w oczachâ, tej âgry spojrzeĹâ. Ĺťadne lekarstwo, Ĺźaden narkotyk, Ĺźaden guru, Ĺźadna wĹadza, Ĺźaden sukces, Ĺźadna strategia nie jest w stanie wywoĹaÄ tego rodzaju âiskier w oczachâ. To wyzwala decyzjÄ. âDecyzjÄ generuje tylko i wyĹÄ
cznie odkrycie, Ĺźe moje ÂŤjaÂť zostaje pociÄ
gniÄte przez KogoĹ Innego, Ĺźe istota mojego ÂŤjaÂť, istota mojego istnienia, moje serce, jest toĹźsame z ÂŤbyciem pociÄ
gniÄtym przez KogoĹ InnegoÂť (âŚ). WĹaĹnie ten KtoĹ Inny jest sensem dynamiki mojego ÂŤjaÂť, tego mojego Ĺźycia, tej dynamiki, ktĂłrÄ
jest moje Ĺźycie. Kiedy mĂłwiÄ: ÂŤjaÂť, mĂłwiÄ o dynamice dÄ
ĹźÄ
cej w napiÄciu do czegoĹ innego, do KogoĹ Innego. KtoĹ Inny jest tym, co konstytuuje moje Ĺźycie, poniewaĹź KtoĹ Inny mnie pociÄ
ga, a ja jestem tym, ktĂłry ÂŤjest pociÄ
ganyÂť, to pociÄ
ganie mnie konstytuuje (âŚ) [âZa tymi iskrami w oczach poszĹabym na koniec Ĺwiataâ]. Decyzja rodzi siÄ wiÄc tam, gdzie ktoĹ odkrywa tÄ swojÄ
naturÄ, ÂŤbycia pociÄ
gniÄtymÂť, przez co, jak mĂłwi ĹwiÄty PaweĹ (zawsze cytowany): ÂŤĹťyjÄ, nie ja, ale jest coĹ innego, co we mnie ĹźyjeÂť. W istocie, atrakcyjnoĹÄ to wĹaĹnie to: inna rzecz, ktĂłra we mnie Ĺźyje i pozwala mi ĹźyÄ. Decyzja rodzi siÄ, gdy nagle to sobie uzmysĹawiam, gdy wyzwala siÄ ta ĹwiadomoĹÄ nowego czĹowieka, ĹwiadomoĹÄ tej nowoĹci w pojmowaniu siebie, w odczuwaniu siebie. I jest to moment, w ktĂłrym czĹowiek rzeczywiĹcie poczyna siebie â tak jak mÄĹźczyzna i kobieta poczynajÄ
dziecko, a poczynajÄ
je dziÄki atrakcyjnoĹci. PrzykĹad nie jest moĹźe najlepszy, ale przez analogiÄ jest najgĹÄbszy z moĹźliwych. To, co wynika z tego gĹÄbokiego uĹcisku mojego ÂŤjaÂť z KimĹ Innym, ktĂłrego atrakcyjnoĹÄ odkrywam, akceptujÄ i uznajÄ, to jest rzeczywiĹcie poczÄcie siebie. Bez prostoty serca, bez czystoĹci serca, bez ubĂłstwa ducha to siÄ nie wydarzy, poniewaĹź tam, gdzie nie ma ubĂłstwa ducha, czĹowiek, owszem, ulega tej atrakcyjnoĹci, ale nie uznaje jej w peĹni, pozostaje pewien dystans, a wĂłwczas nie ma ÂŤpoczÄciaÂťâ (L. Giussani, Certi di alcune grandi cose. 1979â1981, dz. cyt., s. 216â218). To wĹaĹnie ta dynamika moĹźe pozwoliÄ nam zrozumieÄ znaczenie âpodÄ
Ĺźania zaâ. MĂłwiÄ to, by odpowiedzieÄ pewnej osobie, ktĂłra mnie pyta: âCo znaczy ÂŤpodÄ
ĹźaÄ zaÂť?â. âPodÄ
ĹźaÄ zaâ, tak jak decydowaÄ, jest Ĺatwo: âZa tymi iskrami w oczach poszĹabym na koniec Ĺwiataâ. Dlaczego âpodÄ
ĹźaÄ zaâ jest Ĺatwo? PoniewaĹź jest to uleganie atrakcyjnoĹci, ktĂłra mnie pochwyciĹa. Problem w tym, Ĺźe wiele razy dla nas âpodÄ
Ĺźanie zaâ nie jest uleganiem wydarzeniu, ktĂłre nas pochwyciĹo, z caĹÄ
ĹwiadomoĹciÄ
tego, co siÄ wydarza. Dla nas âpodÄ
Ĺźanie zaâ jest rodzajem woluntaryzmu, dostosowywaniem siÄ do pewnych norm, do jakiejĹ doktryny, do zbioru wartoĹci, ktĂłrych trzeba broniÄ. Tymczasem ksiÄ
dz Giussani pokazuje nam, Ĺźe âpodÄ
Ĺźanie zaâ jest poruszeniem, decyzjÄ
sprowokowanÄ
przez atrakcyjnoĹÄ, poniewaĹź problem wolnoĹci polega na tym, czy wolnoĹÄ znajdzie coĹ, co bÄdzie tak fascynujÄ
ce, Ĺźe przychodzi ochota przylgnÄ
Ä teraz! Dlatego jak gdyby w kaĹźdym sĹowie, w kaĹźdym wyzwaniu, przed ktĂłrym stajemy, musielibyĹmy uczyÄ siÄ stale natury wiary, natury chrzeĹcijaĹstwa, jego ontologii. PoniewaĹź w przeciwnym razie same chrzeĹcijaĹskie sĹowa stanÄ
siÄ jak kamienie, ktĂłre nic nam juĹź nie mĂłwiÄ
. Tymczasem, by je zrozumieÄ, wystarczyĹoby pozwoliÄ siÄ zaskoczyÄ tym momentom, w ktĂłrych wydarzenie, piÄkno siÄ wydarza, jak widzieliĹmy to wydarzanie siÄ w donoĹny sposĂłb podczas Meetingu w czasie spotkania o Abrahamie i wyzwaniach teraĹşniejszoĹci, kiedy tuĹź po wysĹuchaniu gry na skrzypcach profesor Weiler zareagowaĹ gĹÄbokim westchnieniem do mikrofonu. I zaraz potem dodaĹ: âPotrzeba minuty, by zĹapaÄ oddechâŚâ (WybĂłr Abrahama i wyzwania teraĹşniejszoĹci, âĹladyâ 5/2015, s. X). To jest to! To jest moment, w ktĂłrym rozpoczyna siÄ na nowo! Od tego zaczyna siÄ na nowo. Tutaj rodzi siÄ âpodÄ
Ĺźanie zaâ: atrakcyjnoĹÄ muzyki skrzypcowej wywoĹaĹa to gĹÄbokie westchnienie. To jest Ĺatwe! TakĹźe âpodÄ
Ĺźanie zaâ, tak jak poczÄ
tkowe spotkanie, jest wydarzeniem, ktĂłremu musimy ulec. Dlaczego wiÄc wydaje nam siÄ to tak trudne, jeĹli jest tak Ĺatwe? Problem w tym, Ĺźe my czÄsto stawiamy opĂłr tej metodzie, ktĂłra jest metodÄ
Boga. I to naprawdÄ jest smutne: mimo Ĺźe wydarzajÄ
siÄ rzeczy takie, o ktĂłrych dopiero co sĹyszeliĹmy, i inne, o ktĂłrych opowiadamy sobie za kaĹźdym razem, gdy siÄ spotykamy, stawiamy opĂłr i nie uczymy siÄ od nich. To oznacza âniepodÄ
Ĺźanie zaâ. Nie niepodÄ
Ĺźanie za mnÄ
â kogo by to interesowaĹo? â ale niepodÄ
Ĺźanie za tym, co czyni On, a za czym ja w pierwszej kolejnoĹci chcÄ podÄ
ĹźaÄ. To jest nasz problem z âpodÄ
Ĺźaniem zaâ: Ĺźe my, mimo Ĺźe nieustannie widzimy, Ĺźe wydarzenie, spotkanie jest jedynÄ
metodÄ
bÄdÄ
cÄ
w stanie wprawiÄ w ruch âjaâ â to jest to, co zrobiĹ BĂłg z Abrahamem oraz z Janem i Andrzejem â my wciÄ
Ĺź myĹlimy, Ĺźe jest inny sposĂłb, inna metoda bardziej oddziaĹujÄ
ca, by przyciÄ
gnÄ
Ä âjaâ. Tymczasem to jest bardzo Ĺatwe: wystarczy podÄ
ĹźaÄ za tym, co czyni Chrystus. âPoprzedniego wieczoru rozmawialiĹmy z moimi kolegami z kursu o rodzinie i jedna z dziewczyn nie potrafiĹa zrozumieÄ. ZrozumiaĹa, gdy jej opowiedziaĹem o tym, co wydarzyĹo siÄ w mojej rodzinie. Wiele razy uciekaĹem z domu, podnosiĹem rÄkÄ na mojego tatÄ i przez dwa lata nie rozmawiaĹem z nim. To, co zmieniĹo mojÄ
rodzinÄ, to nie byĹy prawa albo jakaĹ rewolucja, ale moje spotkanie z moimi przyjaciĂłĹmi z Ruchu cztery lata temu. ĹťyjÄ
c w tej relacji, gdzie caĹe moje zĹo zostaĹ przebaczone, przeĹźywajÄ
c nowe piÄkno i smak Ĺźycia, moja rodzina rozkwitĹa na nowo. Ta relacja zmienia mnie i zmienia tych, ktĂłrych mam wokĂłĹ, a ja nie muszÄ siÄ o to troszczyÄ. OpowiedziaĹem jej o pewnej mojej kuzynce: ona i jej rodzina mieszkajÄ
w innym mieĹcie i co roku przyjeĹźdĹźajÄ
do nas na urlop. W zeszĹym roku przyjechali na BoĹźe Narodzenie, zjedliĹmy po prostu razem i otwarliĹmy wszystkie prezenty. Po obiedzie kuzynka przychodzi do mnie i mĂłwi: ÂŤMam wraĹźenie, Ĺźe moi rodzice sÄ
ze sobÄ
tylko ze wzglÄdu na mnie, nie dlatego, Ĺźe siÄ kochajÄ
, tymczasem widzÄ, Ĺźe twoja rodzina jest zjednoczona, chciaĹabym tego samegoÂť. Kiedy mi o tym mĂłwiĹa, myĹlaĹem: ale co ona zobaczyĹa? Jeszcze kilka lat temu moja rodzina w Ĺźadnym razie nie byĹa zjednoczona; nie jadaĹem nawet posiĹkĂłw z mojÄ
rodzinÄ
, zanim wyjechaĹem do Mediolanu. JÄ
uderzyĹ sposĂłb, w jaki jemy. Potem powiedziaĹa mi: ÂŤKiedy byliĹmy dzieÄmi, bawiliĹmy siÄ razem, potem staĹeĹ siÄ potworem, ale teraz widzÄ, Ĺźe twoje oczy staĹy siÄ znowu oczami dzieckaÂť. To mnie uderzyĹo, wĂłwczas zaprosiĹem jÄ
po prostu do pracy charytatywnej wraz z moimi przyjaciĂłĹmi, zanosiliĹmy paczki ĹźywnoĹciowe ludziom z najuboĹźszych rodzin. A ona opowiedziaĹa mi o tym popoĹudniu jako o najpiÄkniejszym w jej Ĺźyciu. Nazajutrz po powrocie do domu zadzwoniĹa do mnie z pĹaczem: ÂŤOdczuwam w sobie brak, jakiego nigdy wczeĹniej nie czuĹamÂť. Na poczÄ
tku wydawaĹo mi siÄ to nieco sentymentalne, ale zaraz potem powiedziaĹa mi: ÂŤDzisiaj rano obudziĹam siÄ o godzinie 7.00, poszĹam do centrum miasteczka, do miasta, poszĹam do urzÄdu miasta, podeszĹam do biura zajmujÄ
cego siÄ sprawami mĹodych i zapytaĹam w okienku, gdzie spotkajÄ
siÄ ci z Comunione e LiberazioneÂťâ. Ale my sÄ
dzimy, Ĺźe mamy potÄĹźniejszÄ
metodÄ, historycznie skuteczniejszÄ
, by przekonaÄ osoby! A wiÄc pytam was: czy ktoĹ naprawdÄ moĹźe myĹleÄ, Ĺźe metoda wymyĹlona przez nas moĹźe byÄ skuteczniejsza od metody wybranej przez Boga? Nie moĹźemy roĹciÄ sobie prawa do odzyskania poprzez swoje dziaĹania tego, co zagubiliĹmy w Ĺźyciu. Nasza odpowiedzialnoĹÄ jest wiÄc taka: nie stawiaÄ oporu BoĹźej metodzie. Po raz kolejny ksiÄ
dz Giussani oĹwieca nas, utoĹźsamiajÄ
c najwaĹźniejszy powĂłd tego oporu, ktĂłrym nie jest, jak moglibyĹmy sÄ
dziÄ, niespĂłjnoĹÄ, ale uczuciowe wyjaĹowienie. âNaszym rdzennym brakiem, tym, co pozostawia nam to pochodzÄ
ce z wnÄtrza niezdecydowanie, jest niezdolnoĹÄ, caĹkowita niedojrzaĹoĹÄ, do smakowania piÄkna, smakowania estetycznego, a wiÄc niewyobraĹźalny opĂłr, jaki stawiamy wtedy, gdy ogarnia nas radoĹÄ, wesele, a wiÄc ĹźywotnoĹÄ â ĹźywotnoĹÄ! PoniewaĹź tylko to, co jest piÄkne, co jawi ci siÄ jako piÄkne, co ciÄ oĹźywia, to znaczy potÄguje energiÄ twojego Ĺźycia, jest twoim Ĺźyciem. To wĹaĹnie ten przeraĹźajÄ
cy brak zauwaĹźa siÄ w was, u wspĂłĹczesnych mĹodych ludzi, ten straszliwy niedostatek zdumienia w obliczu piÄkna, zdolnoĹci przyjmowania piÄkna. Natomiast to, co was porusza, to jest to, co wywoĹuje czystÄ
reaktywnoĹÄ. Efekt, z jakim rzeczy do was docierajÄ
, jest wynikiem reaktywnoĹci. WywoĹujÄ
w was reaktywnoĹÄ i blokujÄ
was w was samych, tak Ĺźe kaĹźda rzecz, ktĂłra pojawia siÄ przed wami, jest do uĹźycia dla was samych, do wykorzystania. Zdumienie, przyjmowanie piÄkna jest przeciwieĹstwem: oczy (âŚ) szeroko otwarte do sĹuchania, do patrzenia, do otrzymywania. (âŚ) Wasza niezdolnoĹÄ [mĂłwiĹ w 1980 roku do studentĂłw] (âŚ) to niezdolnoĹÄ do kochaniaâ, spowodowana przez otÄpienie. Iskra, o ktĂłrej mĂłwiliĹmy, kontynuuje ksiÄ
dz Giussani, âjest czymĹ, co siÄ wydarza i co jest przyjmowane na miarÄ naszej zdolnoĹci do kochania, to znaczy naszej estetycznej wraĹźliwoĹci, estetycznego smaku, estetycznego zmysĹu, to znaczy naszej zdolnoĹci do percepcji piÄkna. Tymczasem ubĂłstwo serca, albo prostota serca, jest estetycznÄ
postawÄ
pozwalajÄ
cÄ
na estetyczny rozwĂłj. ZauwaĹźcie, jak patrzy na rzeczy dziecko: oczami wytrzeszczonymi ze zdumienia! PiÄkno i wibrowanie rzeczywistoĹci wchodzÄ
w nie strumieniami; tymczasem my, bÄdÄ
c w pobliĹźu, jesteĹmy otÄpialiâ (Certi di alcune grandi cose. 1979â1981, dz. cyt., s. 220, 223). To otÄpienie jest tym, co sprawia, Ĺźe odczuwamy tÄ obcoĹÄ, o ktĂłrej mĂłwi Pavese: âW oczach twych Ĺmieje siÄ obcoĹÄ nieba, ktĂłre nie jest twojeâ (C. Pavese, âNotturnoâ, z: Lavorare stanca, 1936â1943 (Le poesie aggiunte), w: Le poesie, Einaudi, Torino 1998, s. 82). KsiÄ
dz Giussani w ten sposĂłb komentowaĹ te wersy: âW oczach twych Ĺmieje siÄ: jesteĹ uczyniony z nieba, dla nieba, przez KogoĹ Innego; i to siÄ Ĺmieje, poniewaĹź serce jest pragnieniem szczÄĹcia i piÄkna. Niebo, ktĂłre nie jest jednak twoje: nie chcesz goâ (Si può vivere cosĂŹ. Rekolekcje Bractwa Comunione e Liberazione. Notatki z rozwaĹźaĹ ksiÄdza Luigiego Giussaniego, dodatek do âTracceâ 6/1995, s. 25). Kiedy odpowiadamy na wyzwania rzeczywistoĹci, zawsze pozwalamy wyĹaniaÄ siÄ naszej przynaleĹźnoĹci, to znaczy temu, co jest dla nas najdroĹźsze, i to staje siÄ naszym kulturalnym stanowiskiem w Ĺwiecie. ZdumiaĹo mnie to, w jaki sposĂłb ksiÄ
dz Giussani, na kilka dni po poraĹźce poniesionej w referendum dotyczÄ
cym aborcji w 1981 roku, przemawiajÄ
c na zebraniu prowadzÄ
cych Ruch, rozpoznaĹ syntetycznÄ
treĹÄ samoĹwiadomoĹci tych, ktĂłrzy siÄ zaangaĹźowali, to, co mieli najdroĹźszego, skÄ
d wyĹaniaĹo siÄ kulturalne stanowisko: âNajwaĹźniejszym wnioskiem dla prowadzÄ
cych Ruch, ktĂłry wypĹywa z tej referendalnej przygody, jest smutek, jest smutek stwierdzenia, Ĺźe wydarzenie Chrystusa nie odegraĹo i nie odgrywa juĹź roli jako wartoĹÄ Ĺźyciaâ. To, co siÄ wydarzyĹo podczas referendum, byĹo â mĂłwi â wyrazem tego, co wydarzaĹo siÄ w zwyczajnym Ĺźyciu wspĂłlnoty: âW zwyczajnym Ĺźyciu naszej wspĂłlnoty i osĂłb prowadzÄ
cych Ruch nie ma wyrazistoĹci wartoĹci wiary w nas. Jednym sĹowem, Jezus Chrystus nie ma nic wspĂłlnego z naszymi ludĹşmiâ. I wskazywaĹ nam takĹźe precyzyjnie drogÄ, ktĂłrÄ
trzeba podÄ
ĹźaÄ. Warto go sĹuchaÄ, jeĹli nie chcemy, aby znowu pociÄ
g nam uciekĹ: âJezus Chrystus musi byÄ wyrazisty jako taki dla naszych ludzi. Taki jest kierunek. ÂŤNie znam nikogo jak tylko ChrystusaÂť, i to tego historycznego Chrystusa, ktĂłry, w gruncie rzeczy jako taki, zostaĹ wyeliminowany. Chrystus staje siÄ obecnoĹciÄ
dla innych, jeĹli staje siÄ obecnoĹciÄ
dla mnie! To ja jestem obecnoĹciÄ
Chrystusa: wydarzenie Jego osoby przechodzi przez tÄ komunikacjÄ [jak pokazujÄ
wszystkie Ĺwiadectwa, ktĂłre przeczytaliĹmy]. W tym miejscu pojawia siÄ pewien wniosek: zrozumcie, Ĺźe Ruch bÄdzie ocalony przez tÄ mniejszoĹÄ! NoĹnikiem przyszĹoĹci jest rzeczywiste Ĺwiadectwoâ tych, ktĂłrzy do Niego przylgnÄli. I dodawaĹ: âJest niezwykle trudno, trudno w statystycznym znaczeniu, znaleĹşÄ ludzi, ktĂłrzy Ĺźyliby naprawdÄ, ktĂłrzy staliby siÄ towarzystwem dla ĹwiÄtoĹci, to znaczy dla wiary, w Chrystusie, by nauczyÄ siÄ wiary, by ĹźyÄ i ĹwiadczyÄ o wierze. A tÄ trudnoĹÄ potÄguje to, Ĺźe trudno bÄdzie, statystycznie rzecz biorÄ
c, by nasi doroĹli znaleĹşli przewodnikĂłw w tym sensie, inicjatorĂłw w tym sensie. Ruch bÄdzie kontynuowany przez tych, ktĂłrzy w najmniejszym stopniu nie bÄdÄ
odczuwali ograniczenia z tego powodu, Ĺźe sÄ
w mniejszoĹci [jak to siÄ zdarzyĹo z wynikiem referendum, przez to, Ĺźe przeciwnikĂłw aborcji byĹo 32%] jako ograniczenia, poniewaĹź poszerzyli swoje serce przez wartoĹÄ. A wartoĹÄ jest tylko jedna, jedna! PoniewaĹź nawet Ĺźycie nie jest wartoĹciÄ
, gdyby nie byĹo Chrystusa! Wydarzenia Chrystusa. Ruch poprowadzi dalej ten, kto odbyĹ to spotkanie, a znakiem, Ĺźe miaĹo miejsce to spotkanie, jest zdolnoĹÄ do braterstwa, do towarzystwaâ. Ruch poprowadzÄ
dalej ci, ktĂłrzy nie mogli, tak jak Jan i Andrzej, wymazaÄ doĹwiadczenia, ktĂłre przeĹźyli z Chrystusem, dogmatycznej treĹci wiary, i z tego powodu sÄ
razem. Dlatego ksiÄ
dz Giussani nalegaĹ: âPrzyszĹoĹÄ Ruchu to Ĺwiadectwo osoby dorosĹej â dodajÄ
c jedno ze swoich zdaĹ. â Jest to moment, w ktĂłrym piÄknie jest byÄ w dwunastu na caĹym Ĺwiecieâ (BRACTWO COMUNIONE E LIBERAZIONE, Dokumentacja audiowizualna, Narodowa Rada CL, Mediolan, 30â31 maja 1981 r.). Na czym polega wiÄc Ĺwiadectwo? Bycie obecnoĹciÄ
w jakiejĹ sytuacji oznacza bycie obecnym w taki sposĂłb, Ĺźe siÄ jÄ
zmienia, tak Ĺźe gdyby ciÄ nie byĹo, wszyscy by to zauwaĹźyli. Tam, gdzie bÄdziesz, inni bÄdÄ
siÄ zĹoĹciÄ albo ciÄ podziwiaÄ, albo teĹź bÄdÄ
wydawaÄ siÄ obojÄtni, ale bÄdÄ
musieli uznaÄ twojÄ
ÂŤodmiennoĹÄÂťâ. Jakiego rodzaju jest to Ĺwiadectwo? âPrawdziwe orÄdzie gĹosimy poprzez to, co Chrystus zmieniĹ w naszym Ĺźyciu, zachodzi poprzez zmianÄ, ktĂłrÄ
Chrystus urzeczywistnia w nas: uobecniamy Chrystusa poprzez przemianÄ, ktĂłrÄ
On w nas dokonuje. To jest idea Ĺwiadectwaâ (L. Giussani, 19 marca 1979 r.; â1954. Cronaca di una nascitaâ, Notatki z rozmowy z grupkÄ
mĹodych, w: Un avvenimento di vita, cioè una storia, EDIT-Il Sabato, Roma 1993, s. 346). Jak widzieliĹmy, to Ĺwiadectwo, dalekie od bycia czymĹ maĹo znaczÄ
cym i ukazywania chrzeĹcijaĹstwa jako bĹazenady, a chrzeĹcijan jako bĹaznĂłw, wzbudza ciekawoĹÄ, takie zainteresowanie, Ĺźe otwiera zupeĹnie nieoczekiwany dialog, takĹźe z osobami pozornie odlegĹymi. To w taki wĹaĹnie sposĂłb moĹźemy odpowiedzieÄ na zaproszenie skierowane w tych dniach przez papieĹźa Franciszka do amerykaĹskich biskupĂłw, ktĂłre odebraĹem jako skierowane do mnie, do nas: âDobrze wiem, Ĺźe wasze wyzwania sÄ
liczne i Ĺźe czÄsto wrogie jest pole, na ktĂłre rzucacie ziarno, i nierzadko pojawiajÄ
siÄ pokusy, aby zamknÄ
Ä siÄ w ogrodzeniu obaw, by lizaÄ rany, wspominajÄ
c czas, ktĂłry juĹź nie wrĂłci, planujÄ
c stanowcze odpowiedzi na juĹź zaciekĹe sprzeciwy. A jednak jesteĹmy zwolennikami kultury spotkania. JesteĹmy Ĺźywymi sakramentami uĹcisku miÄdzy BoĹźym bogactwem a naszym ubĂłstwem. JesteĹmy Ĺwiadkami uniĹźenia, zstÄ
pienia Boga, ktĂłry uprzedza w miĹoĹci nawet naszÄ
pierwotnÄ
reakcjÄ. Dialog jest naszÄ
metodÄ
nie ze wzglÄdu na przebiegĹÄ
strategiÄ, ale z uwagi na wiernoĹÄ Temu, ktĂłry niestrudzenie przechodzi i powraca na ludzkie place, aĹź do godziny jedenastej, by zaproponowaÄ swoje zaproszenie miĹoĹci (Mt 20, 1â16). (âŚ) Nie lÄkajcie siÄ dokonania wyjĹcia niezbÄdnego dla wszelkiego autentycznego dialogu. W przeciwnym razie nie moĹźna dogĹÄbnie zrozumieÄ racji drugiej osoby ani pojÄ
Ä, Ĺźe brat, do ktĂłrego trzeba dotrzeÄ i uratowaÄ mocÄ
i bliskoĹciÄ
miĹoĹci, znaczy wiÄcej niĹź stanowiska, ktĂłre uwaĹźamy za dalekie od naszych autentycznie pewnych. Nie godzi siÄ, aby ostry i wojowniczy jÄzyk podziaĹĂłw miaĹ miejsce na ustach pasterza, nie ma prawa obywatelstwa w jego sercu i chociaĹź zdaje siÄ zapewniaÄ na jakiĹ czas pozorne przywĂłdztwo, to tylko trwaĹe zafascynowanie dobrem i miĹoĹciÄ
jest naprawdÄ przekonujÄ
ceâ (WystÄ
pienie podczas spotkania z Episkopatem USA, katedra Ĺw. Mateusza, Waszyngton, D.C., 23 wrzeĹnia 2015 r., cyt. za: w2.vatican.va). |