Ślady, numer 10 / 2014 (Strona Pierwsza) Strona Pierwsza
Gdy brakuje rzeczy oczywistych, rodzi siÄ osoba Zapiski ze spotkania z ks. JuliĂĄnem CarrĂłnem na zakoĹczenie Rekolekcji kapĹaĹskich, Pacengo del Garda (Werona), 5 listopada 2014 JuliĂĄn CarrĂłn
ObudziĹem siÄ dziĹ rano, odczuwajÄ
c koniecznoĹÄ bĹagania Ducha ĹwiÄtego w intencji nas wszystkich, poniewaĹź tylko Duch ĹwiÄty moĹźe daÄ nam takÄ
otwartoĹÄ, takÄ
zdolnoĹÄ poznania, ktĂłra umoĹźliwi nam zrozumienie, jak naprawdÄ siÄ rzeczy majÄ
. Bez takiej ĹwiadomoĹci, owszem, moĹźemy dziaĹaÄ czy podejmowaÄ inicjatywÄ â bo kaĹźdy z nas dziaĹa zgodnie z tym, jak widzi Ĺwiat, zgodnie z potrzebami, ktĂłre dostrzega â ale to, co robimy, nie pozostawia Ĺladu. Dlatego jeĹli bÄdziemy sobie wzajemnie pomagaÄ w tym, Ĺźeby nasze spojrzenie na Ĺwiat, na okolicznoĹci, ktĂłre przeĹźywamy, byĹo prawdziwe, bÄdzie to pierwszy wyraz przyjaĹşni, jaki moĹźemy sobie okazaÄ w Ĺźyciu, pomoc w naszej posĹudze, pomoc w Ĺźyciu w obliczu potrzeb Ĺwiata.
INNE SPOJRZENIE NA RZECZYWISTOĹÄ Pierwszym darem, jaki otrzymaliĹmy od ksiÄdza Giussaniego, dziÄki ktĂłremu zaczÄ
Ĺ tworzyÄ historiÄ, ktĂłrej jesteĹmy czÄĹciÄ
, byĹ jego sposĂłb postrzegania rzeczywistoĹci. PomyĹlmy o rozmowie z mĹodzieĹźÄ
w pociÄ
gu albo z licealistami, ktĂłrzy podchodzili do niego, Ĺźeby siÄ wyspowiadaÄ, kiedy na poczÄ
tku lat 50. w kaĹźdy weekend udawaĹ siÄ do parafii przy viale Lazio w Mediolanie. RozmawiajÄ
c i spowiadajÄ
c, dobrze widziaĹ, jaka jest sytuacja â dlatego postanowiĹ wszystko zmieniÄ, nawet wĹasnÄ
karierÄ akademickÄ
, w pewien sposĂłb krzyĹźujÄ
c nawet plany, jakie mieli wobec niego przeĹoĹźeni: zrobiĹ to, aby odpowiedzieÄ na pilnÄ
potrzebÄ, ktĂłra tak jasno mu siÄ ukazaĹa. Od tego zaczÄ
Ĺ. W sytuacji, w jakiej znajdowaĹ siÄ KoĹcióŠambrozjaĹski pod koniec lat 50., gdzie nie pojawiaĹy siÄ szczegĂłlne problemy z ortodoksjÄ
i wszystko toczyĹo siÄ spokojnie, jego spojrzenie uchwyciĹo â dziÄki Bogu â kwestiÄ decydujÄ
cÄ
; a to dziÄki zdolnoĹci dostrzeĹźenia prawdziwych znakĂłw czasu, tych znakĂłw, ktĂłrych jeszcze nikt nie widziaĹ. To, co dziĹ jest oczywiste dla wszystkich â bo widzieliĹmy i widzimy tego konsekwencje â na poczÄ
tku, jak to zwykle bywa, widzieli tylko niektĂłrzy. Geniuszowi wystarczy kilka sygnaĹĂłw do tego, by mĂłc wyciÄ
gnÄ
Ä ogĂłlny wniosek. To jest geniusz Ducha ĹwiÄtego, ktĂłry moĹźe daÄ czĹowiekowi ĹaskÄ, by ten zaczÄ
Ĺ rozumieÄ. W ciÄ
gu swojego Ĺźycia ksiÄ
dz Giussani wielokrotnie dowodziĹ tego odmiennego spojrzenia, odmiennego od spojrzenia innych, ale takĹźe od naszego, wskutek czego zaskakiwaĹ nawet nas.
Czego brakowaĹo w tamtym czasie? Ortodoksyjnie przekazywana doktryna nie przenikaĹa juĹź Ĺźycia, nie stawaĹa siÄ na nowo doĹwiadczeniem. KsiÄ
dz Giussani zaĹoĹźyĹ Ruch wĹaĹnie po to, by zaczÄ
Ä odpowiadaÄ na tÄ potrzebÄ. Dlatego zaczÄ
Ĺ od nowa, mĂłwiÄ
c o doĹwiadczeniu, bo bez niego â to znaczy jeĹli doktryna nie wkracza w Ĺźycie i nie doĹwiadcza siÄ jej â nie moĹźemy zrozumieÄ natury wiary. Od samego poczÄ
tku umieĹciĹ w centrum doĹwiadczenie: âNie jestem tutaj, abyĹcie przyjÄli jako swoje idee, ktĂłre wam przekazujÄ, lecz aby was nauczyÄ prawdziwej metody osÄ
dzania rzeczy, ktĂłre wam przekaĹźÄâ (L. Giussani, Ryzyko wychowawcze, tĹum. A. Surdej, JednoĹÄ, Kielce 2002, s. 17). Innymi sĹowy: nie przyszedĹem, Ĺźeby was do czegoĹ przekonywaÄ, ale Ĺźeby daÄ wam narzÄdzie, abyĹcie doĹwiadczali i przekonywali siÄ sami, aby poprzez ciÄ
gĹe porĂłwnywanie tego, co przeĹźywacie, z kryteriami, ktĂłre w sobie odkrywacie, gdy zaangaĹźujecie siÄ w weryfikacjÄ tego, co wam proponujÄ, budowaĹa siÄ wasza osobowoĹÄ.
UĹOMNOĹÄ ĹWIADOMOĹCI. JAKBY JUĹť NIC NIE BYĹO NAPRAWDÄ OCZYWISTE Ale w pewnym momencie, wiele lat po narodzinach Ruchu, ksiÄ
dz Giussani zdaĹ sobie sprawÄ, Ĺźe (przede wszystkim w Ĺźyciu ludzi mĹodych) zachodzi jakaĹ kolejna przemiana, ktĂłra wcale nie przejawiaĹa siÄ â jak wielu z nas mogĹoby sÄ
dziÄ â w jakiejĹ moralnej niespĂłjnoĹci. CoĹ takiego byĹoby bez znaczenia. On jednak zrozumiaĹ, Ĺźe nie chodziĹo wĹaĹciwie o niemoralnoĹÄ czy moralnÄ
sĹaboĹÄ mĹodzieĹźy lat 80.: âWydaje mi siÄ, Ĺźe róşnica tkwi w tym, Ĺźe dzisiaj ĹwiadomoĹÄ jest sĹabsza; nie jest to sĹaboĹÄ moralna, ale brak energii ĹwiadomoĹci. (âŚ) To tak jakby [dzisiaj] nic juĹź nie byĹo naprawdÄ oczywiste poza modÄ
, poniewaĹź moda jest projektem wĹadzyâ (tenĹźe, Lâio rinasce in un incontro. 1986â1987, Bur, Milano 2010, s. 181â182).
To zanikanie rzeczy oczywistych nasilaĹo siÄ wykĹadniczo przez kolejne lata i nasila siÄ dalej. Dzisiaj moĹźemy jeszcze lepiej zrozumieÄ znaczenie sĹĂłw Ăłwczesnego kardynaĹa Ratzingera o Europie, ktĂłre juĹź cytowaliĹmy: âW epoce oĹwiecenia (âŚ), w oderwaniu od wyznaĹ religijnych i w obliczu zagraĹźajÄ
cego kryzysu obrazu Boga, podjÄto prĂłbÄ uchwycenia istotnych, bezsprzecznych wartoĹci moralnych i starano siÄ znaleĹşÄ taki sposĂłb wyrazu, ktĂłry uczyniĹby je niezaleĹźnymi od wielu podziaĹĂłw i wÄ
tpliwoĹci róşnych filozofii i wyznaĹ. Chciano w ten sposĂłb zapewniÄ sobie podstawy wspĂłĹistnienia i, ogĂłlnie rzecz biorÄ
c, stworzyÄ zasady dla caĹej ludzkoĹci. W tamtej epoce wydawaĹo siÄ to moĹźliwe, poniewaĹź zasadnicze przekonania, stworzone w ciÄ
gu wiekĂłw przez chrzeĹcijaĹstwo, w wiÄkszoĹci opieraĹy siÄ zmianom i wydawaĹy siÄ bezdyskusyjne (âŚ). Poszukiwanie takiej krzepiÄ
cej pewnoĹci, ktĂłra mogĹaby pozostaÄ bezdyskusyjna niezaleĹźnie od wszelkich róşnic, poniosĹo klÄskÄ (J. Ratzinger, Europa Benedykta w kryzysie kultur, tĹum. W. DzieĹźa, Edycja Ĺw. PawĹa, CzÄstochowa 2005, s. 68â69).
Istotnie, jak pisaĹ w 1998 roku rĂłwnieĹź kardynaĹ Ratzinger, âupadek starych religijnych zasad, ktĂłry przed siedemdziesiÄciu laty wydawaĹ siÄ jeszcze moĹźliwy do zatrzymania, staĹ siÄ w tym czasie rzeczywistoĹciÄ
. Tak teĹź coraz silniejsza i bardziej powszechna staje siÄ obawa przed upadkiem ludzkoĹci, zwiÄ
zanym w nieunikniony sposĂłb z kryzysem religijnymâ (tenĹźe, Wiara, prawda, tolerancja, tĹum. R. ZajÄ
czkowski, JednoĹÄâHerder, Kielce 2005, s. 113). Dlatego kiedy mĂłwimy o âupadku [oczywistych] zasadâ, co robiliĹmy juĹź przy okazji wyborĂłw do Parlamentu Europejskiego, wskazujemy na coĹ, co gĹÄboko naznacza nasze czasy. KsiÄ
dz Giussani nie daĹ siÄ zmyliÄ konsekwencjom. Ten upadek bowiem, owszem, niesie ze sobÄ
bardzo duĹźo konsekwencji moralnych, ale ksiÄ
dz Giussani precyzyjnie wskazuje ich przyczynÄ: nie ma juĹź nic naprawdÄ oczywistego. JeĹli trudno nam zdaÄ sobie z tego sprawÄ, to pokazuje to tylko, do jakiego stopnia i my jesteĹmy zanurzeni w tej sytuacji. U jej poczÄ
tku bowiem stoi okaleczenie czĹowieka, jego podstawowych zdolnoĹci, ktĂłre sprawia, Ĺźe nie dostrzega siÄ juĹź tego, co oczywiste. To okaleczenie, jak mĂłwi ksiÄ
dz Giussani, dokonuje siÄ dziÄki wpĹywowi wĹadzy. Tym, co wĹadza atakuje jako pierwsze, jest osoba, okalecza siÄ osobÄ, jej pragnienie, zdolnoĹÄ rozumu do rozpoznania rzeczywistoĹci. ByÄ moĹźe takĹźe my jesteĹmy okreĹleni przez wĹadzÄ mocniej, niĹź mogĹoby siÄ nam wydawaÄ, i to, jak trudno nam dostrzec ten upadek pewnoĹci w naszych czasach, jest na to pierwszym dowodem. WĹadza moĹźe wiÄc pozwalaÄ, by rozpraszaĹy nas inne rzeczy, poniewaĹź jeĹli nie uchwycimy ĹşrĂłdĹa tego wszystkiego, poczÄ
tku, z ktĂłrego biorÄ
siÄ wszystkie negatywne konsekwencje, ktĂłre oglÄ
damy, to w gruncie rzeczy samym naszym dziaĹaniem nie zidentyfikujemy problemu.
Pewien przyjaciel przypomniaĹ mi w zwiÄ
zku z tym sĹowa Chestertona: âProblemem naszych mÄdrcĂłw nie jest jednak to, Ĺźe nie widzÄ
odpowiedzi â nie sÄ
oni w stanie dostrzec rĂłwnieĹź samej zagadkiâ (G.K. Chesterton, Ortodoksja, tĹum. M. Sobolewska, Fronda, Warszawa 2012, s. 52), to znaczy nie zdajÄ
sobie sprawy z problemu, nie widzÄ
tego, co oczywiste, a w takim razie jest im trudno zrozumieÄ resztÄ. A to, nawiasem mĂłwiÄ
c, nie jest problem ugrupowaĹ koĹcielnych, progresistĂłw albo konserwatystĂłw, ale problem spojrzenia na rzeczywistoĹÄ, ktĂłry dotyczy wszystkich. ZresztÄ
jest to ten sam problem, jaki miaĹ Jezus z faryzeuszami: dlaczego tak zaĹźarcie podkreĹlali etykÄ? PoniewaĹź nie rozumieli natury problemu, a w konsekwencji zadowalali siÄ naciskiem na etykÄ. CaĹy ten pelagianizm, jaki czÄsto w sobie odnajdujemy, wynika z faktu, Ĺźe nie zdajemy sobie sprawy z natury ludzkiego problemu; dlatego moĹźemy maniakalnie prĂłbowaÄ kolejnych moĹźliwych rozwiÄ
zaĹ, nie dotykajÄ
c nawet sedna sprawy. Czasem Jezus wydaje nam siÄ naiwny i gorszy nas tym; kiedy mĂłwi: âAle przecieĹź w gruncie rzeczy nie w tym problemâ, gorszy wszystkich âAle jak to?! Jak to moĹźliwe, Ĺźe Jezusowi wydaje siÄ waĹźniejsze pĂłjĹcie na kolacjÄ do Zacheusza niĹź pouczanie go o moralnoĹci?â. Postawa Jezusa zaskakuje wszystkich. âJak to moĹźliwe?â.
Jezus inaczej widzi sprawy, widzi je prawdziwie. Ile potrzeba nam czasu, Ĺźeby to zrozumieÄ? JuĹź zdarzyĹo siÄ nam coĹ podobnego. KsiÄ
dz Giussani widziaĹ przecieĹź pewne rzeczy od samego poczÄ
tku, ale potrzeba byĹo wiele czasu, aby staĹo siÄ to jasne takĹźe dla nas, a dzisiaj dla wszystkich. Tu nie chodzi o róşne ugrupowania, dyskusje, dialektykÄ. JeĹli myĹlimy, Ĺźe problem da siÄ rozwiÄ
zaÄ przy pomocy dialektyki, to pokazuje to niezdolnoĹÄ do rozpoznania rzeczy oczywistych, ânajbardziej oczywistych oczywistoĹciâ, niezdolnoĹÄ do uchwycenia tego, co siÄ wydarza, niezdolnoĹÄ do zrozumienia, na czym polega upadek, na ktĂłry patrzymy. JeĹli nie zdamy sobie z tego sprawy, to nie moĹźemy mieÄ nadziei, Ĺźe wĹaĹciwie odpowiemy na wyzwanie, choÄby wszÄdzie byĹo nas peĹno.
OGRANICZENIE ZDOLNOĹCI DO PATRZENIA To spojrzenie na ludzkÄ
kondycjÄ w caĹej jej peĹni, na czĹowieczeĹstwo jako takie, zostaĹo ograniczone. JeĹli tego nie zauwaĹźamy â powiedziaĹ nam ksiÄ
dz Giussani â to dlatego, Ĺźe wĹadza ma na nas wpĹyw, redukujÄ
c naszÄ
zdolnoĹÄ do patrzenia na rzeczywistoĹÄ. Taki wpĹyw nie ogranicza tylko naszych moĹźliwoĹci moralnych, naszej spĂłjnoĹci, ale takĹźe zdolnoĹÄ do patrzenia. KonsekwencjÄ
jest ograniczona ĹwiadomoĹÄ tego, co siÄ dzieje. Dlatego bardzo mnie zdumiaĹ fragment wypowiedzi ksiÄdza Giussaniego, ktĂłry cytowaĹem później na Rekolekcjach Bractwa (por. J. CarrĂłn, W biegu, aby Go pochwyciÄ, ĹĂłdĹş 2014, s. 32): âSkoro jesteĹmy tak bezwstydnie podzieleni, rozczĹonkowani, Ĺźe niemoĹźliwa jest nawet jednoĹÄ pomiÄdzy mÄĹźczyznÄ
a kobietÄ
, i nikomu nie moĹźna juĹź zaufaÄ; jeĹli jesteĹmy aĹź tak cyniczni wobec wszystkich i wszystkiego, i tak bardzo wyzuci z miĹoĹci wobec samych siebie [jakbyĹmy byli od samych siebie oddzieleni], to w jaki sposĂłb z tego bĹota, z tego muĹu wydobyÄ coĹ, dziÄki czemu moglibyĹmy odbudowaÄ zburzone mury, wytworzyÄ cement, by zbudowaÄ nowe mury? (âŚ) ZwaĹźywszy na te nasze zranienia, faktycznie nie moĹźemy powiedzieÄ: ÂŤWeĹşmy siÄ wspĂłlnie za odbudowywanie naszego czĹowieczeĹstwa!Âť. JeĹli do tego stopnia jesteĹmy pokonani, to co moĹźemy zrobiÄ, aby zwyciÄĹźyÄ? (âŚ) Trzeba, aby przybyĹ ktoĹ z zewnÄ
trz â musi przybyÄ ktoĹ z zewnÄ
trz [spoza naszych myĹli, spoza naszej ograniczonej zdolnoĹci do patrzenia, naszej ograniczonej zdolnoĹci do widzenia; musi przybyÄ ktoĹ z zewnÄ
trz wzglÄdem nas teraz, nie wzglÄdem nas sprzed momentu, kiedy zaczÄliĹmy przeĹźywaÄ chrzeĹcijaĹstwo, nie wzglÄdem tych, ktĂłrzy jeszcze nie sÄ
chrzeĹcijanami, ale wzglÄdem nas, ktĂłrzy juĹź jesteĹmy chrzeĹcijanami] â i trzeba aby to on odbudowaĹ nasze zburzone mury. (âŚ) I to jest wĹaĹnie nasza najwiÄksza trudnoĹÄ w stosunku (âŚ) do autentycznego chrzeĹcijaĹstwa: przyjÄ
Ä, Ĺźe poprzez coĹ innego â przez coĹ, co przychodzi z zewnÄ
trz â czĹowiek staje siÄ sobÄ
â (L. Giussani, âĂ sempre una graziaâ â âTo zawsze jest Ĺaskaâ, w: Ă, se opera, dodatek do â30Giorniâ, luty 1994, s. 57â59).
To â podkreĹla ksiÄ
dz Giussani â ânie podoba siÄâ: uwaga, nie podoba siÄ nam! Odczuwamy opĂłr, poniewaĹź kaĹźdemu siÄ zdaje, Ĺźe juĹź wszystko jest dla niego jasne. PomyĹlmy o rozmowach, jakie czasem toczymy: kaĹźdy juĹź wie, co sÄ
dziÄ o sytuacji, o tym, co naleĹźaĹoby zrobiÄ, wszyscy juĹź wiemy, a my ksiÄĹźa najbardziej! Dlatego fakt, Ĺźe musi przybyÄ coĹ z zewnÄ
trz, aby odbudowaÄ nasze zburzone mury, nie podoba siÄ, bo w takim razie âtrzeba zgodziÄ siÄ na coĹ, co nie odpowiada naszej fantazji i naszemu wyobraĹźeniu o doĹwiadczeniu, coĹ, co naszemu roszczeniu jawi siÄ jako abstrakcja. [I dlatego] (âŚ) zatrzymujemy siÄ [to zdanie powinniĹmy mieÄ zawsze wyryte przed oczami!] (âŚ) na jakimĹ bezsilnym dÄ
Ĺźeniu do naprawy albo na jakimĹ kĹamliwym, podstÄpnym roszczeniu, a to oznacza utoĹźsamienie Ĺrodka zaradczego z wĹasnym wyobraĹźeniem [jakimkolwiek wyobraĹźeniem, ktĂłre sobie tworzymy] i wolÄ
naprawy [stwarzamy sobie wyobraĹźenie i powierzamy siÄ naszej woli naprawy, a potem przeforsowujemy to, co mamy w gĹowie]. (âŚ). W ten sposĂłb rodzi siÄ ÂŤwywĂłdÂť na temat wartoĹci moralnych, poniewaĹź wywĂłd o wartoĹciach moralnych zakĹada, Ĺźe Ĺrodek zaradczy w obliczu rozpadu moĹźe pochodziÄ z siĹy fantazji i woli czĹowieka: ÂŤZbierzmy siÄ razem i damy sobie radÄ!Âťâ (tamĹźe, s. 59).
CHRYSTUS PRZYBYĹ, BY PRZEBUDZIÄ NASZÄ ZDOLNOĹÄ POZNAWANIA RZECZYWISTOĹCI JeĹli nie pomoĹźemy sobie w uwalnianiu siÄ od naszych wyobraĹźeĹ i myĹli, jeĹli nie porzucimy uporczywych prĂłb zrealizowania ich w naszych dziaĹaniach, nie odpowiemy na dzisiejsze wyzwanie. Sytuacja, ktĂłrÄ
opisuje ksiÄ
dz Giussani, jest taka sama jak ta, o ktĂłrej przypomina nam KoĹcióŠw caĹej swojej historii: âPrzykazania prawa naturalnego [czyli najwaĹźniejsze dla czĹowieka âoczywistoĹciâ] nie sÄ
postrzegane przez wszystkich w sposĂłb jasny i bezpoĹredni [z powodu ograniczenia âjaâ, ktĂłre dotyczy takĹźe nas]. W obecnym stanie czĹowiek grzeszny koniecznie potrzebuje Ĺaski i objawienia, by prawdy religijne i moralne [rzeczy oczywiste] mogĹy byÄ poznane ÂŤprzez wszystkich Ĺatwo, ze staĹÄ
pewnoĹciÄ
i bez domieszki bĹÄduÂťâ (KKK, p. 1960). Tak wyglÄ
da sytuacja: stwierdzaĹ tak juĹź w XIX wieku, mĂłwiÄ
c o poznaniu Boga, SobĂłr WatykaĹski I, cytowany później w Katechizmie. Dlatego w dokumencie na ten sam temat miÄdzynarodowa komisja teologiczna stwierdza: âTrzeba byÄ wiÄc ostroĹźnym i rozsÄ
dnym, przywoĹujÄ
c ÂŤoczywistoĹÄÂť zasad prawa naturalnegoâ (MiÄdzynarodowa komisja teologiczna, W poszukiwaniu etyki uniwersalnej: nowe spojrzenie na prawo naturalne, 2009, p. 51). Ta sytuacja staĹa siÄ jeszcze powaĹźniejsza w wyniku sekularyzacji i dlatego kondycja wspĂłĹczesnego czĹowieka charakteryzuje siÄ wĹaĹnie utratÄ
rzeczy oczywistych.
Zatem ksiÄ
dz Giussani nie przez przypadek chciaĹ, w odpowiedzi na tÄ sytuacjÄ, mĂłwiÄ nam o chrzeĹcijaĹstwie: nie po to, by przekonywaÄ nas do tego, co sÄ
dziĹ, ale po to, byĹmy mogli znĂłw zobaczyÄ rzeczywistoĹÄ takÄ
, jakÄ
ona jest. PowiedziaĹ nam, Ĺźe Chrystus przybyĹ wĹaĹnie po to, by obudziÄ w nas zmysĹ religijny, by przebudziÄ naszÄ
zdolnoĹÄ do poznawania rzeczywistoĹci. JeĹli nie zdamy sobie z tego sprawy, to pozostanie nam gasiÄ tu i tam poĹźary konsekwencji, ale nie pomoĹźemy czĹowiekowi lepiej widzieÄ. Sytuacja bowiem radykalnie siÄ zmieniĹa: nie chodzi o to, Ĺźe ludzie nie widzÄ
oczywistoĹci lub jej zaprzeczajÄ
, bo sÄ
Ĺşli lub zamkniÄci. Po prostu jej nie widzÄ
, a to jest czÄĹciÄ
zanikania czĹowieczeĹstwa, na ktĂłry to proces wciÄ
Ĺź patrzymy. JeĹli moĹźemy powiedzieÄ, Ĺźe coĹ widzimy, to tylko dlatego, Ĺźe jesteĹmy chrzeĹcijanami, poniewaĹź fakt Chrystusa daje nam moĹźliwoĹÄ widzenia. W przeciwnym razie takĹźe my myĹlelibyĹmy tak jak inni. Nie trzeba wiÄc wyrzucaÄ drugiej osobie, Ĺźe nie widzi (moĹźemy tak robiÄ, ale to bezskuteczne!): prawdziwa pomoc drugiemu to pomoc w tym, by wydobyĹ siÄ z tego impasu i ujrzaĹ na nowo rzeczywistoĹÄ.
ZdumiaĹa mnie uwaga kardynaĹa Scoli, ktĂłrÄ
wypowiedziaĹ w wywiadzie dla âLa Repubblikiâ w trakcie synodu o rodzinie. Wydaje mi siÄ bardzo cenna dla nas, dlatego jÄ
powtĂłrzÄ. MĂłwiÄ
c o momencie, w ktĂłrym znalazĹ siÄ dziĹ KoĹciĂłĹ, kardynaĹ mĂłwi: âKonfrontacja z rewolucjÄ
seksualnÄ
(ktĂłra jest ostatniÄ
prĂłbÄ
, jakÄ
podejmuje jednostka, by siÄ od siebie wyzwoliÄ, idÄ
c za kaĹźdym projektem, jaki tylko moĹźe sobie wyobraziÄ) jest wyzwaniem chyba nie mniejszym niĹź to, ktĂłre rzuciĹa rewolucja marksistowskaâ (A. Scola, âIl no ai divorziati resta, ma non è un castigo e sugli omossesuali la Chiesa è stata lentaâ â âPozostaje odmowa dla rozwodnikĂłw, ale nie jest to kara, i wobec homoseksualistĂłw KoĹcióŠĹagodniejeâ, wywiad z Paolo Rodarim, La Repubblica, 12 paĹşdziernika 2014 r., s. 19). SÄ
to dwie prĂłby, na poziomie spoĹecznym i indywidualistycznym, uwolnienia siÄ od siebie samych.
W obliczu tego nowego wyzwania, ktĂłre angaĹźuje KoĹcióŠi nas samych, mamy w naszej historii (odnoszÄ siÄ do Ĺźycia Ruchu, w trakcie ktĂłrego towarzyszyĹ nam ksiÄ
dz Giussani) Ĺrodki pozwalajÄ
ce nam siÄ z nim zmierzyÄ. A jednak czasem wydaje mi siÄ, Ĺźe nie nauczyliĹmy siÄ doĹÄ dobrze tej historii i powtarzamy bĹÄdy przeszĹoĹci. I zdumiewa mnie, Ĺźe wciÄ
Ĺź nie nauczyliĹmy siÄ w peĹni tego, co mĂłwiĹem w pierwszej medytacji Rekolekcji Bractwa, wracajÄ
c wĹaĹnie do naszej historii, mianowicie o tym, jak ksiÄ
dz Giussani stawiĹ czoĹa wyzwaniu rewolucji marksistowskiej w 1968 roku i jak osÄ
dziĹ nasze prĂłby odpowiedzi na niÄ
. PoniewaĹź z tego nie skorzystaliĹmy, moĹźemy wciÄ
Ĺź powtarzaÄ te same prĂłby i te same bĹÄdy.
EGZYSTENCJALNA NIEPEWNOĹÄ, KTĂRA KAĹťE SZUKAÄ OPARCIA W TYM, CO SIÄ ROBI KsiÄ
dz Giussani mĂłwiĹ, Ĺźe za naszymi wysiĹkami, podejmowanymi w pragnieniu zareagowania na sytuacjÄ, stoi âÂŤskutecznoĹciowe rozumienie zaangaĹźowania chrzeĹcijaĹskiego, z akcentami moralistycznymiÂť. Ĺťeby to byĹy tylko akcenty â to czysty moralizm! [bo w gruncie rzeczy nie rozumiemy, o co chodzi] (âŚ). DrugÄ
konsekwencjÄ
jest (âŚ) niezdolnoĹÄ do przekucia dyskursu na kulturÄ, do wyniesienia swojego chrzeĹcijaĹskiego doĹwiadczenia na poziom, na ktĂłrym staje siÄ systematycznym i krytycznym osÄ
dem, a wiÄc i propozycjÄ
tego, jak dziaĹaÄ. (âŚ) Trzecia konsekwencja: teoretyczne i praktyczne niedocenianie autorytatywnego doĹwiadczenia, autorytetu (por. L. Giussani, DĹugi marsz ku dojrzaĹoĹci, Ĺlady 2/2008).
Dlaczego tak siÄ dziaĹo wedĹug ksiÄdza Giussaniego? Z powodu naiwnoĹci, ânaiwnoĹci czĹowieka, ktĂłry mĂłwi: ÂŤTeraz ja tu wszystko uporzÄ
dkujÄÂť (âŚ). Jakie to smutne!â (tamĹźe). NaprawdÄ, jakie to smutne: tak wiele z tych prĂłb wynikaĹo i wynika â moĹźemy to stwierdziÄ takĹźe dziĹ â âz egzystencjalnej niepewnoĹci, to znaczy z gĹÄbokiego lÄku, ktĂłry kaĹźe szukaÄ oparcia we wĹasnych dziaĹaniach. Ta uwaga, ktĂłrÄ
juĹź raz poczyniliĹmy, jest zupeĹnie podstawowa. CzĹowiek peĹen niepewnoĹci, ktĂłry siÄ boi, ma w gĹÄbi serca egzystencjalny lÄk, ktĂłry panuje nad wszystkim, poszukuje pewnoĹci w tym, co robi: kultura jest organizacjÄ
. (âŚ) To jest egzystencjalna niepewnoĹÄ, leĹźÄ
cy u podstaw strach, ktĂłry sprawia, Ĺźe za punkt oparcia dla siebie, za wĹasnÄ
racjÄ bytu uznajemy rzeczy, ktĂłre zdziaĹamy w kulturze albo jako organizacjaâ. Ale najstraszniejsze jest to, co zauwaĹźa chwilÄ później: w ten sposĂłb wszystko, co robimy, âcaĹa aktywnoĹÄ kulturalna i caĹa aktywnoĹÄ organizacyjna nie stajÄ
siÄ wyrazem nowego spojrzenia, nowego czĹowiekaâ, poniewaĹź sÄ
oznakami naszego egzystencjalnego lÄku. Bowiem, kontynuuje ksiÄ
dz Giussani, âgdyby byĹy wyrazem nowego czĹowieka, to mogĹoby ich nawet nie byÄ â gdyby okolicznoĹci na to nie pozwalaĹy â ale czĹowiek by nie upadaĹ. A gdy spojrzymy na wiele tu obecnych osĂłb, to gdyby nie byĹo tego wszystkiego, oni by upadli, nie wiedzieliby, dlaczego tu sÄ
, nie wiedzieliby, do czego przynaleĹźÄ
: nie stojÄ
, nie majÄ
oparcia; moja osoba opiera siÄ na obecnoĹci KogoĹ Innego (tenĹźe, Uomini senza patria. 1982â1983, Bur, Milano 2008, s. 96â97).
JeĹli nie skorzystamy z tej historii, to nawet jeĹli bÄdziemy wciÄ
Ĺź podejmowaÄ inicjatywÄ, samym naszym dziaĹaniem, naszÄ
szamotaninÄ
, nie dotrzemy do ĹşrĂłdĹa problemu, bÄdziemy wciÄ
Ĺź pogrÄ
Ĺźeni, jak przypomina nam ksiÄ
dz Giussani, w naiwnoĹci.
ZGĹÄBIÄ NATURÄ OSOBY MIERZÄCEJ SIÄ Z PROBLEMAMI WracajÄ
c do doĹwiadczenia z Ewangelii, podkreĹla on, Ĺźe osoba, osoba okaleczona przez wĹadzÄ, âodnajduje siebie [tylko] w Ĺźywym spotkaniu, to znaczy w obecnoĹci, kogoĹ, na kogo siÄ natyka i kto jÄ
pociÄ
gaâ (tenĹźe, Lâio rinasce in un incontro. 1986â1987, dz. cyt., s. 182). JeĹli to siÄ nie wydarza, to wszystkie nasze prĂłby odpowiedzi na nowe wyzwania â na to okaleczenie, ktĂłre sprawia, Ĺźe czĹowiek zadowala siÄ wszystkimi wyobraĹźeniami o sobie, ktĂłre sam tworzy, choÄby i w inny sposĂłb niĹź ten z poprzedniej rewolucji â nie odniosÄ
Ĺźadnego skutku. JeĹli czĹowiek nie odnajdzie samego siebie, jego wysiĹki rozwiÄ
zania problemu zakoĹczÄ
siÄ tylko wiÄkszym okaleczeniem. Widzimy juĹź, jak wysiĹki wielu naszych wspĂłĹczesnych okazaĹy siÄ nieskuteczne jeĹli chodzi o uchwycenie natury osoby, a wiÄc o odpowiedĹş na najgĹÄbsze potrzeby.
Co robi Jezus, aby przebudziÄ czĹowieka, aby go podĹşwignÄ
Ä? Spotyka siÄ z osobami, pokazuje im ludzkÄ
â swojÄ
â obecnoĹÄ, ktĂłra nie jest okaleczona. PoniewaĹź tylko wtedy, gdy napotykajÄ
Jego, Jego obecnoĹÄ, Jego tak jasnÄ
ĹwiadomoĹÄ samego siebie, Jego zdolnoĹÄ do zrozumienia gĹÄbi i oczekiwania serca, moĹźe przebudziÄ siÄ ich czĹowieczeĹstwo, zaczynajÄ
dostrzegaÄ wagÄ swojego pragnienia, a dziÄki temu mogÄ
nie traciÄ juĹź czasu na szukanie rozwiÄ
zaĹ, ktĂłre nie mogÄ
daÄ wĹaĹciwej odpowiedzi. Dlatego, ksiÄ
dz Giussani podkreĹla, Ĺźe ârozwiÄ
zanie problemĂłw, ktĂłre codziennie przynosi Ĺźycie, ÂŤnie nastÄpuje bezpoĹrednio przez zmierzenie siÄ z problemami, ale poprzez zgĹÄbienie natury mierzÄ
cej siÄ z nimi osobyÂťâ (za: A. Savorana, Vita di don Giussani, Bur, Milano 2014, s. 489), to znaczy przez zgĹÄbienie natury âjaâ, natury ludzkiego pragnienia. To nie jest banaĹ, poniewaĹź tylko wtedy, gdy ktoĹ ma takÄ
samoĹwiadomoĹÄ, bÄdzie mĂłgĹ wyzwoliÄ siÄ od wszystkich rozwiÄ
zaĹ, ktĂłre sobie roi, i od krÄ
ĹźÄ
cych mu po gĹowie gĹupot. Dotyczy to takĹźe nas.
Ale w takim razie stoimy przed takim samym problemem, ktĂłry nakreĹliĹ juĹź Romano Guardini: moĹźemy nawet mĂłwiÄ, Ĺźe âto Chrystus budzi nasze czĹowieczeĹstwoâ, ale pytanie brzmi: âKto ochroni Chrystusa przede mnÄ
samym? Kto pozwoli Mu, by byĹ wolny od sprytu mojego ÂŤjaÂť [od tego, jak Go redukujÄ], ktĂłre chce uciec przed zĹoĹźeniem prawdziwego daru z siebie? A odpowiedĹş brzmi: KoĹciĂłĹâ (H.B. Gerl, Romano Guardini. La vita e lâopera, Morcelliana, Brescia 1988, s. 45); ten zaĹ dociera do nas dzisiaj, w szczegĂłlnoĹci, dziÄki charyzmatowi. W takim razie, jeĹli nie zdajemy sobie sprawy z tego, kto ocala Chrystusa i charyzmat od nas samych, gubimy po drodze Chrystusa i charyzmat.
KaĹźdy jest odpowiedzialny za charyzmat Dlatego zawsze warto powracaÄ do sĹynnego wystÄ
pienia ksiÄdza Giussaniego: âNajwiÄkszÄ
ofiarÄ
jest oddanie Ĺźycia dzieĹu KogoĹ Innegoâ (w: L. Giussani, Lâavvenimento cristiano, Bur, Milano 2003, s. 65â70). DaĹ nam wtedy wszystko, co potrzebne na drogÄ. W tym tekĹcie mĂłwi nam, Ĺźe charyzmat zostaĹ mu dany przez ĹaskÄ, ale musi dotrzeÄ do kaĹźdego z nas, abyĹmy mogli zostaÄ przez niego przemienieni. âKaĹźdy jest odpowiedzialny za charyzmat; kaĹźdy jest przyczynÄ
pogorszenia lub polepszenia dziaĹania charyzmatu (âŚ). Dlatego w tym momencie uĹwiadomienie sobie odpowiedzialnoĹci to bardzo pilna, powaĹźna koniecznoĹÄ, ktĂłrej wymaga uczciwoĹÄ i wiernoĹÄ. W tym momencie kaĹźdy bierze odpowiedzialnoĹÄ za charyzmatâ, poniewaĹź âjeĹli nie bÄdziemy tego mĂłwiÄ jasno, jeĹli bÄdziemy to pomniejszaÄ, to uczynimy niejasnÄ
i pomniejszymy siĹÄ wpĹywu, jaki historia naszego charyzmatu wywiera na KoĹcióŠBoĹźy i na dzisiejsze spoĹeczeĹstwoâ. Ale jeĹli sprĂłbujemy uczyniÄ to naszym, a przecieĹź tak tego pragniemy, to âim bardziej kaĹźdy bÄdzie odpowiedzialny za osobistÄ
wersjÄ charyzmatu, do ktĂłrego zostaĹ powoĹany, tym bardziej charyzmat ten bÄdzie przekazywany przez jego temperament, przez to powoĹanie, ktĂłrego nie da siÄ zredukowaÄ do powoĹania nikogo innegoâ. Z powodu tej historycznej konkretnoĹci, kaĹźdy moĹźe zrobiÄ z charyzmatem to, co chce: âokaleczaÄ go, traktowaÄ czÄĹciowo, akcentowaÄ jedne jego aspekty kosztem innych (robiÄ
c z niego potworka), dostosowywaÄ go do wĹasnego gustu, do wĹasnej korzyĹci, opuszczaÄ go przez zaniedbanie, przez krnÄ
brnoĹÄ, przez powierzchownoĹÄ, sprowadzaÄ go do tej jego czÄĹci, w ktĂłrej czĹowiek czuje siÄ najbardziej swobodnie, w ktĂłrej znajduje najwiÄcej przyjemnoĹci i najmniej truduâ (tamĹźe, s. 68).
Tutaj wiÄc pojawia siÄ âwielki problem: kaĹźdy [z nas], w kaĹźdym swoim czynie, w kaĹźdym swoim dniu, w kaĹźdym swoim wyobraĹźeniu, w kaĹźdym swoim postanowieniu, w kaĹźdym swoim dziaĹaniu, musi pamiÄtaÄ o porĂłwnywaniu kryteriĂłw, wedĹug ktĂłrych dziaĹa, z obrazem charyzmatu takim, jaki powstaĹ u poczÄ
tkĂłw wspĂłlnej historii. (âŚ) PorĂłwnywanie z charyzmatem jest (âŚ) najwiÄkszym zadaniem, jakie przed nami stoi, z punktu widzenia metody i praktyki, moralnoĹci i pedagogii. W przeciwnym razie charyzmat staje siÄ pretekstem i punktem wyjĹcia do tego, czego siÄ chce; ukrywa i przypieczÄtowuje to, czego sami chcemyâ (tamĹźe, s. 68â69). To porĂłwnywanie jest dla nas kluczowe, w przeciwnym razie bÄdziemy pozostawieni samym sobie. Tak samo dzieje siÄ z Chrystusem: kto ocala Chrystusa od nas samych? Kto chroni charyzmat przed nami samymi? PoniewaĹź, koniec koĹcĂłw, uĹźywajÄ
c tych samych sĹĂłw, moĹźemy robiÄ najróşniejsze rzeczy, tej samej Biblii uĹźywajÄ
róşne wyznania chrzeĹcijaĹskie, jak sami widzimy.
Ta gra toczy siÄ o naszÄ
zdolnoĹÄ do przyjmowania nowych wyzwaĹ z caĹÄ
mocÄ
charyzmatu, ktĂłry zostaĹ nam powierzony. A co decyduje o oryginalnoĹci naszego wkĹadu w historiÄ? Co ksiÄ
dz Giussani uznaje za misjÄ Chrystusa? Chrystus nie przybyĹ, Ĺźeby rozwiÄ
zywaÄ ludzkie problemy, ale Ĺźeby wychowywaÄ do zmysĹu religijnego, to znaczy do przebudzenia osoby, ktĂłra przyjmuje wĹaĹciwÄ
postawÄ, by siÄ z nimi zmierzyÄ. âJezus Chrystus nie przyszedĹ na Ĺwiat, aby wyrÄczyÄ czĹowieka w jego pracy, w jego wolnoĹci lub aby wyeliminowaÄ Ĺźyciowe prĂłby â egzystencjalny warunek wolnoĹci. Ten trud przynaleĹźy do zaangaĹźowania kaĹźdego czĹowieka, jego Ĺźycie mieĹci siÄ wĹaĹnie w takiej prĂłbieâ (L. Giussani, ChrzeĹcijaĹstwo jako wyzwanie, tĹum. D. Chodyniecki, Pallottinum, PoznaĹ 2002, s. 155)
JeĹli charyzmat nie jest w stanie wychowaÄ ludzi zdolnych do zmierzenia siÄ z dzisiejszymi wyzwaniami, to nie ma dla nas nadziei. Dzisiaj, na przykĹad, mĹodzi muszÄ
ruszaÄ w Ĺwiat, bo we WĹoszech czÄsto nie mogÄ
znaleĹşÄ odpowiedniej pracy; jeĹli charyzmat nie jest w stanie tworzyÄ dojrzaĹych osĂłb, zdolnych do zmierzenia siÄ z tym zmienionym kontekstem kulturowym, to nie wystarczy fakt, Ĺźe âobudujemy siÄ wysokim muremâ, Ĺźeby uniknÄ
Ä problemu; nie moĹźemy przecieĹź wszystkiego, wszystkich drzwi, zaopatrzyÄ w hasĹo dostÄpu. JedynÄ
nadziejÄ
jest to, Ĺźe pojawi siÄ osoba zdolna do trwania w takiej sytuacji dziÄki doĹwiadczeniu peĹni, ktĂłrÄ
przeĹźywa dziÄki charyzmatowi. JeĹli Ruch nie bÄdzie obecnym doĹwiadczeniem, jeĹli doĹwiadczenie nie bÄdzie go potwierdzaÄ, jeĹli w nim nie znajdÄ potwierdzenia tego, co prawdziwe, to nie ustojÄ na nogach. PrzypominaĹ nam o tym ksiÄ
dz Braschi, mĂłwiÄ
c o pierwszych chrzeĹcijanach: jak mogli przeĹźyÄ w tamtym Ĺwiecie, wobec tamtych wyzwaĹ? Tylko dziÄki ĹwiadomoĹci otrzymanej Ĺaski.
âNIKT NIE RODZI, JEĹLI SAM NIE JEST RODZONYâ Dlatego kiedy nic juĹź nie jest oczywiste, to caĹa nadzieja w tym, Ĺźe narodzi siÄ osoba na tyle Ĺwiadoma wĹasnej natury, wĹasnej ludzkiej potrzeby, tak Ĺźe nie da siÄ zwieĹÄ czÄĹciowym wyobraĹźeniom i rozwiÄ
zaniom, ktĂłre nie przynoszÄ
satysfakcji. NaprawdÄ przeĹźywane chrzeĹcijaĹskie doĹwiadczenie wyzwala osobÄ od wszystkich prĂłb czÄĹciowych rozwiÄ
zaĹ, sprawia, Ĺźe promieniuje ona radoĹciÄ
i peĹniÄ
, pokazujÄ
c wszystkim czĹowieczeĹstwo, jakiego kaĹźdy pragnie. Bo przecieĹź nie uderzajÄ
nas odmienne opinie, ale prawdziwe, peĹne czĹowieczeĹstwo, na ktĂłre siÄ natykamy. Nie da siÄ nie zauwaĹźyÄ takiego odmiennego czĹowieczeĹstwa, niezaleĹźnie od tego, gdzie siÄ mieszka â opowiadaĹ o tym chĹopak, ktĂłry przez kilka miesiÄcy mieszkaĹ w Teksasie. Osoby, ktĂłre siÄ z nim stykaĹy, mĂłwiĹy: âNigdy nie widzieliĹmy takiego czĹowieczeĹstwaâ. Dzisiaj ludzie reagujÄ
tak samo jak ci pierwsi reagowali na Jezusa. To nie opinie na temat religii poruszajÄ
ludzi, ale prawdziwe, peĹne czĹowieczeĹstwo. Potem trzeba bÄdzie dobrze wytĹumaczyÄ takÄ
odmiennoĹÄ, ale pierwsze wraĹźenie rodzi siÄ w spotkaniu z prawdziwym, nieokaleczonym czĹowieczeĹstwem.
Czym musimy ĹźyÄ, Ĺźeby mĂłc wychowaÄ czĹowieka, ktĂłry bÄdzie potrafiĹ zmierzyÄ siÄ z rzeczywistoĹciÄ
? WrĂłÄmy do punktu poczÄ
tkowego: âNikt nie rodzi, jeĹli nie jest rodzonyâ (tenĹźe, La gioia, la letizia e lâaudacia. Nessuno genera se non è generato, âLitterae CommunionisâTracceâ 6/1997, s. IV), czyli jeĹli teraz nie pozwala siÄ tworzyÄ charyzmatowi, tej historii, ktĂłra wciÄ
Ĺź daje nam wszystko, co potrzebne na drogÄ. ĹaskÄ
, ktĂłrÄ
otrzymaĹ ksiÄ
dz Giussani, byĹo to, Ĺźe niczym innym siÄ nie przejmowaĹ tylko tym, by byÄ w taki sposĂłb tworzonym; jakby przewidziaĹ sytuacjÄ, w ktĂłrej my dzisiaj coraz bardziej siÄ pogrÄ
Ĺźamy. Wszyscy inni przejmowali siÄ innymi rzeczami, moĹźe i waĹźnymi, ale uznawali za rzecz oczywistÄ
, Ĺźe czĹowiek bÄdzie musiaĹ mierzyÄ siÄ z problemami. Tym, ktĂłry oddaĹ caĹe swoje Ĺźycie za tworzenie nowego âjaâ, ktĂłrego jesteĹmy Ĺwiadkami, byĹ ksiÄ
dz Giussani.
BÄdziemy wierni charyzmatowi, a charyzmat bÄdzie mĂłgĹ przetrwaÄ w historii, jeĹli Ruch bÄdzie umiaĹ jeszcze lepiej budowaÄ takich dorosĹych jak ksiÄ
dz Giussani, tak promieniujÄ
cych obecnoĹciÄ
Chrystusa, tak rozradowanych doĹwiadczaniem Chrystusa, Ĺźe mogÄ
ĹwiadczyÄ przed wszystkimi, kim On jest. Nie ma innej drogi, powtarza nam wciÄ
Ĺź papieĹź Franciszek: musimy dawaÄ Ĺwiadectwo Ĺźyciem promieniujÄ
cym Jego obecnoĹciÄ
, tak by kaĹźdy, kto nas spotyka, mĂłgĹ uczestniczyÄ w tej peĹni. OtrzymaliĹmy jÄ
przez ĹaskÄ, ale wciÄ
Ĺź na nowo musimy jÄ
z prostotÄ
otrzymywaÄ, przyjmowaÄ: bez niej gubimy kontakt z rzeczywistoĹciÄ
. Dlatego pomagajmy sobie, przyjaciele, podtrzymujmy siÄ wzajemnie w tym wychowywaniu.
ĹwiatĹo, ktĂłre pĹynie z naszej historii â jak mĂłwiliĹmy na Rekolekcjach Bractwa â pozwala wrĂłciÄ do poczÄ
tku: tylko w ten sposĂłb moĹźemy ĹźyÄ w tych historycznych okolicznoĹciach z odmiennym spojrzeniem, moĹźemy byÄ obecni w sposĂłb oryginalny. Jak powiedziaĹ nam PapieĹź, bez punktu oparcia w czymĹ niezbÄdnym â a niezbÄdny jest Chrystus â na pewno przestraszymy siÄ nowych wyzwaĹ. To, co niezbÄdne, powrĂłt do tego, do czego ksiÄ
dz Giussani zawsze nas wzywaĹ i do czego dziĹ zachÄca nas papieĹź Franciszek, jest dla nas kluczowe. Bez tego bÄdzie nam trudno osiÄ
gnÄ
Ä wolnoĹÄ do szukania nowych form i sposobĂłw mĂłwienia o prawdzie, ktĂłrÄ
spotkaliĹmy, o co prosiĹ PapieĹź w orÄdziu na Meeting.
PORUSZENIA NOWEGO CZĹOWIECZEĹSTWA INTRYGUJÄ WracajÄ
c wciÄ
Ĺź do tego, co niezbÄdne, bÄdziemy w stanie pokazaÄ wszystkim pewnÄ
obecnoĹÄ, pewien nowy sposĂłb trwania w rzeczywistoĹci; patrzÄ
c na to, ludzie bÄdÄ
mogli przezwyciÄĹźyÄ gĹÄbokÄ
niechÄÄ, niepozwalajÄ
cÄ
im podjÄ
Ä osobistej odpowiedzialnoĹci. By moĹźna byĹo zmierzyÄ siÄ z odpowiedzialnoĹciÄ
za dzisiejsze wyzwania, musi wydarzyÄ siÄ coĹ, co przebudzi caĹe âjaâ, tak by mogĹo na nowo zaczÄ
Ä patrzeÄ na rzeczy z dostatecznÄ
jasnoĹciÄ
i zgadzaÄ siÄ z tym, co na nowo dostrzeĹźe jako oczywiste. Bez tego nie bÄdziemy mogli odpowiedzieÄ, nie bÄdziemy mogli naprawdÄ przyczyniÄ siÄ do zmiany dzisiejszej sytuacji.
Nasz oryginalny wkĹad, ten, dla ktĂłrego ksiÄ
dz Giussani wszystko rozpoczÄ
Ĺ, polega na odbudowie czĹowieka, ktĂłry bÄdzie w stanie rozpoznaÄ prawdÄ, oczywistoĹÄ rzeczy, i zgadzaÄ siÄ na niÄ
. WĹaĹnie to sprawia, Ĺźe moment, ktĂłry przeĹźywamy, jest pasjonujÄ
cy: fakt, Ĺźe ludzie, widzÄ
c w pewnych gestach oczywistoĹÄ jakiejĹ prawdy, choÄby otaczaĹa ich obojÄtnoĹÄ (ktĂłra jest objawem zanikania osoby), sÄ
zaintrygowani, pociÄ
gniÄci. PamiÄtacie, jak ksiÄ
dz Giussani opisywaĹ oryginalnÄ
obecnoĹÄ? âNowej rzeczywistoĹci nie buduje siÄ wywodami albo projektami organizacyjnymi, ale przeĹźywaniem poruszeĹ nowego czĹowieczeĹstwa w teraĹşniejszoĹciâ (tenĹźe, Dallâutopia alla presenza. 1975â1978, Bur, Milano 2006, s. 66), to znaczy poruszeniami, w ktĂłrych da siÄ zobaczyÄ, dotknÄ
Ä to, co czyni czĹowieka bardziej sobÄ
. A kiedy to siÄ odkryje, czĹowiek zaczyna siÄ zmieniaÄ. Poruszenia nowego czĹowieczeĹstwa, to znaczy przyjaĹşni.
Ale spojrzenie na poziomie czĹowieczeĹstwa, towarzystwo, ktĂłre prowadzi do przeznaczenia, istnieje tylko dziÄki obecnoĹci Chrystusa, poniewaĹź bez tej obecnoĹci niczego nie widzimy ani nie potrafimy zrobiÄ. âChrystus jest toĹźsamy z tym, jak doĹwiadczam siebieâ, powiedziaĹ mi niedawno pewien przyjaciel. To jest przezwyciÄĹźenie dualizmu: Chrystus jest toĹźsamy z tym, jak doĹwiadczam siebie w mojej relacji z rzeczywistoĹciÄ
. I widaÄ, Ĺźe Chrystus jest obecny nie dlatego, Ĺźe mĂłwiÄ âChrystusâ â wielu ludzi mogĹoby to powiedzieÄ â ale dlatego, Ĺźe inaczej doĹwiadczam siebie, Ĺźe jestem w stanie uchwyciÄ rzeczywistoĹÄ i byÄ wolnym, nieokreĹlonym przez to, co mnie otacza.
WĹaĹnie dlatego jesteĹmy razem. Ale jeĹli chcemy naprawdÄ przyczyniÄ siÄ do rozwoju sytuacji, musimy jeszcze lepiej uĹwiadomiÄ sobie naturÄ wyzwania. W przeciwnym razie bÄdziemy prĂłbowali powstrzymywaÄ konsekwencje: co oczywiĹcie moĹźe byÄ przydatne, ale na pewno niczego trwale nie zmieni. To oznacza, Ĺźe potrzebujemy czasu: zacznijmy sadziÄ drzewa oliwne, wiedzÄ
c, Ĺźe moĹźe nie zobaczymy owocĂłw, moĹźe tylko w pewnych momentach, w pewnych osobach. WĹaĹnie dlatego jest jeszcze waĹźniejsze, byĹmy potrafili dobrze wytyczyÄ cel, dla ktĂłrego jesteĹmy na Ĺwiecie. KsiÄ
dz Giussani zrozumiaĹ go bardzo dobrze, znacznie wczeĹniej niĹź inni: Chrystus przybyĹ, by przebudziÄ czĹowieka; a o Jego obecnoĹci Ĺwiadczy fakt, Ĺźe ten, kto Go rozpozna, inaczej ustosunkowuje siÄ do rzeczywistoĹci, przeĹźywa intensywnie kaĹźdÄ
chwilÄ, ktĂłra jest mu dana. Tylko wtedy, gdy tego doĹwiadczymy, bÄdziemy mogli mĂłwiÄ o tym innym, tĹumaczÄ
c, skÄ
d bierze siÄ nasza wiara, a w ten sposĂłb przemieniajÄ
c coĹ w ĹwiadomoĹci osoby, ktĂłrÄ
spotkamy. W przeciwnym razie do niczego siÄ nie przyczynimy. |