Ślady, numer 8 / 2014 (Strona Pierwsza) Strona Pierwsza
Europa 2014. Szansa na nowy poczÄ
tek Zapiski z wystÄ
pienia ksiÄdza JuliĂĄna CarrĂłna podczas prezentacji dokumentu ruchu CL. Mediolan, 9 kwietnia 2014 JuliĂĄn CarrĂłn
1. O co toczy siÄ gra? Europa narodziĹa siÄ w oparciu o kilka wielkich sĹĂłw, takich jak osoba, praca, materia, postÄp i wolnoĹÄ. SĹowa te osiÄ
gnÄĹy peĹniÄ swojej autentycznej gĹÄbi dziÄki chrzeĹcijaĹstwu, zyskujÄ
c wartoĹÄ, jakiej wczeĹniej nie miaĹy, i to spowodowaĹo gĹÄboki proces âhumanizacjiâ Europy i jej kultury. Wystarczy pomyĹleÄ, by przytoczyÄ tylko jeden przykĹad, o pojÄciu osoby. âPrzed dwoma tysiÄ
cami lat jedynym czĹowiekiem majÄ
cym prawa ludzkie byĹ obywatel rzymski (civis romanus). Kto to jednak postanawiaĹ? WĹadza â to ona decydowaĹa, kto jest, a kto nie jest civis romanus. Gajusz â jeden z najwiÄkszych prawnikĂłw rzymskich, Gaius, wyróşniaĹ trzy rodzaje narzÄdzi, jakie obywatel, czyli czĹowiek cieszÄ
cy siÄ wszystkimi prawami, mĂłgĹ posiadaÄ: narzÄdzia nieruchome i niemĂłwiÄ
ce; narzÄdzia poruszajÄ
ce siÄ i niemĂłwiÄ
ce, czyli zwierzÄta; narzÄdzia poruszajÄ
ce siÄ i mĂłwiÄ
ce, to znaczy niewolnikĂłwâ (por. Gaius, Institutionum Commentarii quattuor, II, 12-17; L. Giussani, ZmysĹ religijny, tĹum. K. Borowczyk, Pallottinum, PoznaĹ 2000, s. 144). Ale dziĹ wszystkie te sĹowa staĹy siÄ puste, albo coraz bardziej tracÄ
swojÄ
pierwotnÄ
powagÄ. Dlaczego?
Po dĹugim i skomplikowanym procesie, w trakcie ktĂłrego samo chrzeĹcijaĹstwo, ktĂłre przyczyniĹo siÄ do ich powstania, zdusiĹo niektĂłre z tych idei, takich jak wolnoĹÄ i postÄp â w pewnym momencie krzywej historii Europy pojawia siÄ prĂłba uniezaleĹźnienia tych fundamentalnych zdobyczy od doĹwiadczenia, ktĂłre pozwoliĹo na ich jasne sformuĹowanie. Jak wiele lat temu pisaĹ Ăłwczesny kardynaĹ Ratzinger w wystÄ
pieniu w Subiaco: w wyniku dĹugiego procesu historycznego, âw epoce oĹwiecenia (âŚ), w oderwaniu od wyznaĹ religijnych i w obliczu zagraĹźajÄ
cego kryzysu obrazu Boga, podjÄto prĂłbÄ uchwycenia istotnych, bezsprzecznych wartoĹci moralnych i starano siÄ znaleĹşÄ taki sposĂłb wyrazu, ktĂłry uczyniĹby je niezaleĹźnymi od wielu podziaĹĂłw i wÄ
tpliwoĹci róşnych filozofii i wyznaĹ. Chciano w ten sposĂłb zapewniÄ sobie podstawy wspĂłĹistnienia i, ogĂłlnie rzecz biorÄ
c, stworzyÄ zasady dla caĹej ludzkoĹci. W tamtej epoce wydawaĹo siÄ to moĹźliwe, poniewaĹź zasadnicze przekonania, stworzone w ciÄ
gu wiekĂłw przez chrzeĹcijaĹstwo, w wiÄkszoĹci opieraĹy siÄ zmianom i wydawaĹy siÄ bezdyskusyjne (J. Ratzinger, Europa Benedykta w kryzysie kultur, tĹum. W. DzieĹźa, Edycja Ĺw. PawĹa, CzÄstochowa 2005, s. 68â69). W ten sposĂłb podjÄta zostaĹa oĹwieceniowa prĂłba potwierdzenia tych âwielkich przekonaĹâ, jak siÄ wydawaĹo, oczywistych samych z siebie, ignorujÄ
c rolÄ przeĹźywanego chrzeĹcijaĹstwa.
Jaki byĹ wynik takiej âproklamacjiâ? Czy wielkie przekonania, na ktĂłrych przez wieki opieraĹo siÄ nasze wspĂłlne Ĺźycie, wytrzymaĹy weryfikacjÄ historii? Czy ich oczywistoĹÄ ostaĹa siÄ w obliczu dziejowych zawirowaĹ, peĹnych niespodziewanych zdarzeĹ i prowokacji? OdpowiedĹş na te pytania wszyscy widzimy na wĹasne oczy. KardynaĹ Ratzinger pisaĹ dalej: âNie powiodĹo siÄ poszukiwanie takiego pewnika, ktĂłry byĹby bezsporny ponad wszelkimi róşnicami. Nawet naprawdÄ wielki wysiĹek Kanta nie przyniĂłsĹ oczekiwanej pewnoĹci, ktĂłrÄ
wszyscy by podzielali. (âŚ) doprowadzone do granic moĹźliwoĹci prĂłby tworzenia rzeczy ludzkich przy zupeĹnym pominiÄciu Boga prowadzÄ
coraz bliĹźej do krawÄdzi przepaĹci, ku caĹkowitemu upadkowi czĹowiekaâ (tamĹźe, s. 69). Co dowodzi tego upadku? Wystarczy zdaÄ sobie sprawÄ z tego, jaki efekt przyniĂłsĹ ten proces, jeĹli chodzi o dwie najdroĹźsze nam, wspĂłĹczesnym Europejczykom, rzeczy â rozum i wolnoĹÄ.
âTa [oĹwieceniowa] kultura â mĂłwiĹ Ăłwczesny kardynaĹ Ratzinger â jest zasadniczo definiowana za pomocÄ
prawa do wolnoĹci. Wychodzi siÄ od tego prawa jako wartoĹci podstawowej, ktĂłra wszystko ocenia: wolnoĹÄ religijnego wyboru, zawarta w neutralnoĹci religijnej paĹstwa; wolnoĹÄ wyraĹźenia wĹasnej opinii pod warunkiem, Ĺźe nie podaje w wÄ
tpliwoĹÄ wĹaĹnie tego kanonu; demokratyczna organizacja paĹstwa i parlamentarna kontrola organizmĂłw paĹstwowych; (âŚ) ochrona praw czĹowieka i zakaz dyskryminacji. Tutaj kanon jest jeszcze w trakcie formowania z uwagi na to, Ĺźe istniejÄ
prawa czĹowieka sprzeczne ze sobÄ
. WidaÄ to na przykĹad w przypadku sprzecznoĹci miÄdzy pragnieniem wolnoĹci kobiet a prawem do Ĺźycia dzieci nienarodzonych. Coraz bardziej rozszerzane jest pojÄcie dyskryminacji, a co za tym idzie: zakaz dyskryminacji moĹźe w nastÄpstwie przeksztaĹciÄ siÄ w ograniczenie wolnoĹci sĹowa i wolnoĹci religijnej (âŚ). [Na przykĹad] fakt, Ĺźe KoĹcióŠjest przekonany, iĹź nie ma prawa udzielaÄ ĹwiÄceĹ kapĹaĹskich kobietom, jest przez niektĂłrych uznawany jako nie do pogodzenia z duchem Konstytucji europejskiejâ. A zatem, kontynuuje Ratzinger, wskazujÄ
c na ostateczne konsekwencje tego rozwoju, âzagmatwana ideologia wolnoĹci prowadzi do dogmatyzmu, ktĂłry okazuje siÄ coraz bardziej wrogi wolnoĹci (âŚ) Radykalne odĹÄ
czenie filozofii oĹwieceniowej od jej korzeni staje siÄ w ostatecznoĹci pomijaniem czĹowiekaâ. W takim razie âprawdziwa sprzecznoĹÄ dzisiejszego Ĺwiata nie tkwi miÄdzy róşnymi kulturami religijnymi, ale miÄdzy radykalnym uwolnieniem siÄ czĹowieka z zaleĹźnoĹci od Boga, od korzeni Ĺźycia z jednej strony, i wielkimi kulturami religijnymi z drugiejâ (tamĹźe, s. 51â53 , 60â62).
Nie oznacza to, Ĺźe trzeba zajÄ
Ä peĹne uprzedzeĹ âantyoĹwiecenioweâ stanowisko: âOĹwiecenie â pisze Ratzinger â wywodzi siÄ z chrzeĹcijaĹstwa i zrodziĹo siÄ nieprzypadkowo i wyĹÄ
cznie w ramach wiary chrzeĹcijaĹskiejâ (tamĹźe, s. 66). W pamiÄtnym wystÄ
pieniu z 2005 roku Benedykt XVI przywoĹuje âÂŤtakÂť leĹźÄ
ce u fundamentĂłw nowoĹźytnoĹciâ, ktĂłra je wypowiedziaĹa, nie pomijajÄ
c jednak jej âwewnÄtrznych napiÄÄ czy nawet sprzecznoĹciâ. Benedykt XVI podkreĹla w ten sposĂłb przezwyciÄĹźenie sytuacji âzderzeniaâ, w ktĂłrej âpozornie nie byĹo juĹź Ĺźadnego miejsca otwartego na pozytywne i owocne porozumienieâ miÄdzy wiarÄ
a nowoĹźytnoĹciÄ
, co nastÄ
piĹo w KoĹciele XIX wieku (PrzemĂłwienie do Kurii Rzymskiej, 22 grudnia 2005 r.).
W tym momencie moĹźemy zrozumieÄ lepiej, na czym polega problem Europy, z czego wyrasta jej kryzys i o co tak naprawdÄ toczy siÄ gra. Oddajmy jeszcze raz gĹos Benedyktowi XVI: âProblem, jaki ma Europa ze znalezieniem wĹasnej toĹźsamoĹci, polega, jak mi siÄ wydaje, na tym, Ĺźe w Europie mamy dzisiaj dwie dusze: - jednÄ
duszÄ
jest abstrakcyjny rozum, antyhistoryczny, ktĂłry dÄ
Ĺźy do zapanowania nad wszystkim, poniewaĹź czuje siÄ wyĹźszy niĹź wszystkie kultury. Rozum, ktĂłry w koĹcu odnalazĹ siebie i ktĂłry pragnie wyzwoliÄ siÄ od wszystkich tradycji i wartoĹci kulturalnych do abstrakcyjnej racjonalnoĹci. Pierwszy wyrok Strasburga w sprawie krucyfiksĂłw byĹ przykĹadem takiego abstrakcyjnego rozumu, ktĂłry chce siÄ wyzwoliÄ od wszystkich tradycji, rĂłwnieĹź od samej historii. Ale w ten sposĂłb nie moĹźna ĹźyÄ. Co wiÄcej, rĂłwnieĹź ÂŤczysty rozumÂť jest uwarunkowany przez okreĹlonÄ
sytuacjÄ historycznÄ
, i tylko w takim sensie moĹźe istnieÄ; - druga dusza to ta, ktĂłrÄ
moĹźemy nazwaÄ chrzeĹcijaĹskÄ
, ktĂłra otwiera siÄ na wszystko, co rozumne, ale pozostaje zakotwiczona u korzeni, ktĂłre takiej Europie daĹy poczÄ
tek, ktĂłre zbudowaĹy jÄ
na wielkich wartoĹciach, na wielkich intuicjach, w optyce wiary chrzeĹcijaĹskiej (Benedykt XVI, Wywiad Campane dâEuropa, 15 paĹşdziernika 2012 r.).
Dzisiaj w niebezpieczeĹstwie znalazĹ siÄ wĹaĹnie czĹowiek, jego rozum, jego wolnoĹÄ â rĂłwnieĹź wolnoĹÄ do posiadania krytycznego rozumu. âNajwiÄkszym niebezpieczeĹstwem â mĂłwiĹ ksiÄ
dz Giussani wiele lat temu â nie jest nawet zniszczenie narodĂłw, zabijanie, morderstwa, ale to, Ĺźe wĹadza prĂłbuje zniszczyÄ czĹowieczeĹstwo. A esencjÄ
czĹowieczeĹstwa jest wolnoĹÄ, to znaczy relacja z nieskoĹczonoĹciÄ
â. Dlatego bitwÄ
, ktĂłrÄ
czĹowiek czujÄ
cy siÄ czĹowiekiem musi podjÄ
Ä, jest âbitwa miÄdzy autentycznÄ
religijnoĹciÄ
a wĹadzÄ
â (La religiositĂ autentica e il potere, âTracceâ, luty 2005, s. 27).
Na tym polega kryzys, ktĂłry wcale nie jest przede wszystkim gospodarczy. Dotyczy fundamentĂłw. âTo, co w odniesieniu do podstawowych zagadnieĹ antropologicznych jest sĹuszne i moĹźe staÄ siÄ obowiÄ
zujÄ
cym prawem, nie jest caĹkiem oczywiste samo przez siÄ. Nigdy nie byĹo Ĺatwo odpowiedzieÄ na pytanie, jak moĹźna rozpoznaÄ to, co jest rzeczywiĹcie sĹuszne i moĹźe w ten sposĂłb sĹuĹźyÄ sprawiedliwoĹci w stanowieniu prawa, a dziĹ â w warunkach ogromu naszej wiedzy i naszych zdolnoĹci â pytanie to staĹo siÄ jeszcze o wiele trudniejszeâ (Benedykt XVI, PrzemĂłwienie w Bundestagu, 22 wrzeĹnia 2011 r.). Bez ĹwiadomoĹci, Ĺźe mowa tu o oczywistoĹci tych fundamentĂłw, bez ktĂłrych nie bÄdzie moĹźliwe stabilne wspĂłĹĹźycie, rozdrabniamy siÄ, debatujÄ
c o konsekwencjach, zapominajÄ
c, Ĺźe ich ĹşrĂłdĹo jest gdzie indziej, jak juĹź zobaczyliĹmy. OdzyskaÄ fundamenty â to sprawa najpilniejsza.
OdpowiedĹş na tÄ pilnÄ
potrzebÄ nie oznacza powrotu do paĹstwa wyznaniowego albo do Europy opartej na prawie chrzeĹcijaĹskim, ktĂłra byĹaby jakimĹ nowym wydaniem ĹwiÄtego Cesarstwa Rzymskiego, jakby tylko to umoĹźliwiaĹo obronÄ osoby, jej wolnoĹci i rozumu. ByĹoby to wbrew samej naturze chrzeĹcijaĹstwa. âJako religia przeĹladowanych, jako religia uniwersalna, (âŚ) [chrzeĹcijaĹstwo] nie zgodziĹo siÄ, aby paĹstwo prawa uznaĹo tÄ religiÄ jako czÄĹÄ organizacji paĹstwowej, domagajÄ
c siÄ w ten sposĂłb wolnoĹci wiary. (âŚ) [O ile] chrzeĹcijaĹstwo â wbrew swojej naturze â staĹo siÄ niestety tradycjÄ
i religiÄ
paĹstwa (âŚ), zasĹugÄ
oĹwiecenia byĹo i jest to, Ĺźe ponownie zaproponowaĹo te fundamentalne wartoĹci chrzeĹcijaĹstwa [wszyscy ludzie, bez róşnicy, sÄ
stworzeni na obraz BoĹźy, wszyscy majÄ
tÄ samÄ
godnoĹÄ] i oddaĹo wĹaĹciwy gĹos intelektowiâ (J. Ratzinger, Europa BenedyktaâŚ, dz. cyt., s. 65â66). Nie jest wiÄc potrzebny powrĂłt do momentu, ktĂłry juĹź minÄ
Ĺ, ale podjÄcie drogi, na ktĂłrej bÄdzie moĹźliwy prawdziwy dialog o fundamentach. SkÄ
d wiÄc wyruszyÄ w tych nowych warunkach?
2. Ludzkie serce siÄ nie poddaje Pomimo tego, Ĺźe robi siÄ wszystko, by zepchnÄ
Ä czĹowieka na margines, by ograniczyÄ potrzeby jego rozumu (ograniczajÄ
c wagÄ jego pytania), impet jego wolnoĹci (ktĂłry w kaĹźdym ruchu musi wyraĹźaÄ siÄ pragnieniem speĹnienia), serce czĹowieka wciÄ
Ĺź bije, nie pozwalajÄ
c siÄ ograniczyÄ. MoĹźemy to zauwaĹźyÄ w najróşniejszych momentach, w czasem nieporadnych, ale nie mniej przez to dramatycznych i w jakiĹ sposĂłb szczerych zrywach, podejmowanych przez dzisiejszych EuropejczykĂłw dla osiÄ
gniÄcia tej peĹni, ktĂłrej muszÄ
pragnÄ
Ä, a ktĂłra czasem ukrywa siÄ pod mylÄ
cym przebraniem. Jeden przykĹad moĹźe pomĂłc zrozumieÄ naturÄ problemu, redukcje, ktĂłre zazwyczaj ograniczajÄ
rozum i wolnoĹÄ. âDzisiaj wieczorem â pisze do mnie jeden z przyjacióŠâ byĹem na kolacji u dwojga znajomych z liceum, ktĂłrzy sÄ
parÄ
i teraz mieszkajÄ
razem. Po kolacji dĹugo rozmawialiĹmy i pojawiĹ siÄ teĹź temat tego, czy mieÄ dzieci. MĂłj przyjaciel mĂłwi: ÂŤNigdy nie powoĹam do Ĺźycia dziecka. SkÄ
d mam wziÄ
Ä odwagÄ, Ĺźeby skazaÄ jakiegoĹ biedaka na bycie nieszczÄĹliwym? Nie wezmÄ na siebie takiej odpowiedzialnoĹciÂť. A potem dodaĹ: ÂŤBojÄ siÄ mojej wolnoĹci, w najlepszym razie ona nie jest mi do niczego potrzebna, a w najgorszym â mogÄ zrobiÄ komuĹ krzywdÄ. To, czego chcÄ od Ĺźycia, to sprĂłbowaÄ wyrzÄ
dziÄ jak najmniej zĹaÂť. RozmawialiĹmy dĹugo: opowiedzieli mi o mnĂłstwie lÄkĂłw, z jakimi ĹźyjÄ
, i o tym, Ĺźe czujÄ
, Ĺźe niczego nie spodziewajÄ
siÄ juĹź od Ĺźycia; a majÄ
dopiero dwadzieĹcia szeĹÄ latâ. Za niezgodÄ
na posiadanie dzieci stoi po prostu strach przed wolnoĹciÄ
, albo moĹźe strach przed utratÄ
wolnoĹci rozumianej w ograniczony sposĂłb, strach przed rezygnacjÄ
z siebie i ze swojej przestrzeni Ĺźyciowej. Ale na ile te wszystkie lÄki, ktĂłre powstrzymujÄ
potencjalnych rodzicĂłw, pozwolÄ
im ĹźyÄ? MĂłwienie o âwielkich przekonaniachâ to mĂłwienie o fundamentach, to znaczy o punkcie oparcia, ktĂłry umoĹźliwia doĹwiadczenie wolnoĹci, wyzwolenie od lÄkĂłw, i pozwala rozumowi patrzeÄ na rzeczywistoĹÄ tak, Ĺźeby nas nie dusiĹa. To wydarzenie pokazuje Ĺźe âzagubienie w okreĹleniu ÂŤfundamentĂłw ĹźyciaÂťâ nie usuwa naszych pytaĹ. WrÄcz przeciwnie, uwydatnia je, jak mĂłwi kardynaĹ Angelo Scola: âCzym jest róşnica pĹci, czym jest miĹoĹÄ, co to znaczy rozmnaĹźaÄ siÄ i wychowywaÄ, dlaczego naleĹźy pracowaÄ, dlaczego pluralistyczne spoĹeczeĹstwo obywatelskie moĹźe byÄ bogatsze niĹź spoĹeczeĹstwo monolityczne, jak moĹźna siÄ razem spotkaÄ, by budowaÄ faktycznÄ
komuniÄ we wszystkich wspĂłlnotach chrzeĹcijaĹskich i dobre Ĺźycie w spoĹeczeĹstwie obywatelskim; jak odnowiÄ system finansowy i gospodarczy, jak patrzeÄ na kruchoĹÄ w chorobie i Ĺmierci, na kruchoĹÄ moralnÄ
, jak poszukiwaÄ sprawiedliwoĹci, jak bezustannie siÄ dzieliÄ, poznajÄ
c potrzeby ubogich? To wszystko musi byÄ na nowo wypowiedziane w naszych czasach, na nowo przemyĹlane, a wiÄc i na nowo przeĹźyteâ. (A. Scola, SĹowo po homilii z okazji 9. rocznicy Ĺmierci ks. Giussaniego i 32. zatwierdzenia Bractwa przez StolicÄ ApostolskÄ
, Mediolan, 11 lutego 2014 r.). Na nowo wypowiedziane, przemyĹlane, a wiÄc i przeĹźyte. Taka jest natura prowokacji stawianej nam przez kryzys, w ktĂłrym jesteĹmy pogrÄ
Ĺźeni. âKryzys â pisaĹa Hannah Arendt â zmusza nas do powrotu do samych pytaĹ i wymaga odpowiedzi starych lub nowych, a w kaĹźdym razie bezpoĹredniego osÄ
du. Kryzys staje siÄ katastrofÄ
tylko wĂłwczas, gdy odpowiadamy naĹ za pomocÄ
sÄ
dĂłw przyjÄtych z gĂłry [jakiekolwiek by nie byĹy], czyli przesÄ
dĂłw. Postawa taka nie tylko zaostrza kryzys, ale pozbawia nas moĹźliwoĹci doĹwiadczania rzeczywistoĹci i uniemoĹźliwia refleksjÄâ (H. Arendt, MiÄdzy czasem minionym a przyszĹym, tĹum. M. GodyĹ, W. Madej, Aletheia, Warszawa 1994, s. 210).
A zatem to nie tylko pretekst do narzekania i zamkniÄcia â te wszystkie problematyczne momenty wspĂłlnego Ĺźycia w Europie stanowiÄ
wielkÄ
okazjÄ do odkrycia, albo teĹź odkrycia na nowo, wielkich przekonaĹ, ktĂłre mogÄ
pozwoliÄ na takie wspĂłlne Ĺźycie. Nie powinno nas zaskakiwaÄ, Ĺźe takĹźe takie wielkie przekonania mogÄ
przeminÄ
Ä. Jaka jest tego przyczyna, przypomina nam znowu Benedykt XVI: âPostÄp sumaryczny jest moĹźliwy tylko w zakresie materialnym. (âŚ) Natomiast w sferze ĹwiadomoĹci etycznej i decyzji moralnej nie ma podobnej moĹźliwoĹci sumowania, z prostego powodu, Ĺźe wolnoĹÄ czĹowieka jest wciÄ
Ĺź nowa i wciÄ
Ĺź na nowo musi decydowaÄ. Takie decyzje nie sÄ
nigdy po prostu podejmowane za nas przez innych â w takim bowiem przypadku nie bylibyĹmy juĹź wolni. WolnoĹÄ zakĹada, Ĺźe przy podejmowaniu fundamentalnych decyzji kaĹźdy czĹowiek, kaĹźde pokolenie jest nowym poczÄ
tkiemâ. Zawsze potrzebny jest nowy poczÄ
tek, przede wszystkim dlatego, Ĺźe sama oczywistoĹÄ takich przekonaĹ jest odmienna od oczywistoĹci, jaka cechuje âodkrycia materialne. Skarbiec moralny ludzkoĹci nie jest obecny w taki sposĂłb, w jaki obecne sÄ
narzÄdzia, ktĂłrych siÄ uĹźywa; istnieje on jako zaproszenie do wolnoĹci i jako jej moĹźliwoĹÄâ (Spe salvi, 24, cyt. za: www.vatican.va). Ale o fundamentalne decyzje w jakiej sprawie chodzi?
3. Chodzi zawsze o czĹowieka i jego speĹnienie Za kaĹźdym ludzkim zrywem stoi woĹanie o speĹnienie. SĹuchanie tego woĹania nie jest wcale oczywiste i jest pierwszym wyborem wolnoĹci. Rilke przypomina nam o pokusie, ktĂłra wciÄ
Ĺź czyha takĹźe na nas, by to woĹanie uciszaÄ: âI sprzysiÄga siÄ wszystko, by nas przemilczeÄ, moĹźe / na wpóŠjak haĹbÄ, na wpóŠjak niewyraĹźalnÄ
nadziejÄâ (Druga elegia, tĹum. M. Jastrun, w: R.M. Rilke, Poeta, PrĂłszyĹski i S-ka, Warszawa 1999, s. 76). Kto nie ulega tej pokusie, ten zaczyna poszukiwaÄ form, w jakich mogĹaby siÄ speĹniÄ jego osoba, ale wciÄ
Ĺź jest wystawiony na ryzyko pĂłjĹcia na skrĂłty, ktĂłre wydajÄ
siÄ pozwalaÄ na szybsze i bardziej satysfakcjonujÄ
ce osiÄ
gniÄcie celu. To wĹaĹnie widzimy dzisiaj na przykĹad w prĂłbie osiÄ
gniÄcia speĹnienia przez tak zwane ânowe prawaâ. Dyskusja, ktĂłra siÄ wokóŠnich wytworzyĹa, pokazuje, co oznacza debata o fundamentach i jakie sÄ
jej moĹźliwe konsekwencje. Od poĹowy lat 70. pojawiajÄ
siÄ coraz liczniej ânowe prawaâ, a tendencja ta przyspieszyĹa bardzo w ciÄ
gu ostatnich 15â20 lat. U ich podstaw leĹźy ta sama ĹźÄ
dza wyzwolenia, ktĂłra wprawiĹa w ruch rok 1968 â nieprzypadkowo aborcja zostaĹa zalegalizowana po raz pierwszy w 1973 roku w Stanach Zjednoczonych i w tych samych latach rĂłwnieĹź w Europie zaczÄĹy siÄ pojawiaÄ regulacje prawne rozwodĂłw i aborcji. Dzisiaj mĂłwi siÄ o prawie do maĹĹźeĹstwa i adopcji rĂłwnieĹź miÄdzy osobami tej samej pĹci, o prawie do posiadania dziecka, o prawie do wĹasnej toĹźsamoĹci pĹciowej, o prawach transseksualistĂłw, o prawie dziecka do nieurodzenia siÄ, jeĹli jest chore, o prawie do Ĺmierci, i ta lista mogĹaby siÄ ciÄ
gnÄ
Ä jeszcze dĹugo. Wiele osĂłb odczuwa te nowe prawa jako obelgÄ, jako prawdziwy zamach na wartoĹci, na ktĂłrych przez wieki opieraĹa siÄ cywilizacja zachodnia, a zwĹaszcza europejska. ĹciĹlej mĂłwiÄ
c: te nowe prawa sÄ
niezwykle pociÄ
gajÄ
ce dla wielu osĂłb â dlatego tak szybko siÄ rozprzestrzeniajÄ
â a inni bojÄ
siÄ ich jako czegoĹ destrukcyjnego dla spoĹeczeĹstwa. I to wokóŠtych tematĂłw âmoralnoĹci publicznejâ dzisiaj â nie tylko we WĹoszech, ale i w Europie i na caĹym Ĺwiecie â tworzÄ
siÄ najgĹÄbsze rozĹamy spoĹeczne i najostrzejsze polemiki polityczne.
SkÄ
d ta dziwna mieszanina fascynacji i awersji? SprĂłbujmy zadaÄ sobie pytanie, gdzie leĹźy ĹşrĂłdĹo tych ânowych prawâ. KaĹźde z nich, ostatecznie, rodzi siÄ z gĹÄbokich ludzkich potrzeb. Potrzeba uczuciowa, pragnienie macierzyĹstwa i ojcostwa, strach przed cierpieniem i ĹmierciÄ
, poszukiwanie wĹasnej toĹźsamoĹci i tak dalej. KaĹźde z tych nowych praw ma swoje korzenie w tkance ludzkiego Ĺźycia. StÄ
d sÄ
tak pociÄ
gajÄ
ce. MnoĹźenie siÄ praw indywidualnych wyraĹźa oczekiwanie, Ĺźe system prawny zdoĹa rozwiÄ
zaÄ ludzkie dramaty i zapewniÄ zaspokojenie nieskoĹczonych potrzeb, ktĂłre zawiera w sobie ludzkie serce. Ich wspĂłlnym rysem jest to, Ĺźe wszystkie stawiajÄ
w centrum czĹowieka, ktĂłry ĹźÄ
da absolutnego samostanowienia w kaĹźdym momencie Ĺźycia: chce decydowaÄ o Ĺźyciu i Ĺmierci, o cierpieniu lub jego braku, o posiadaniu lub nieposiadaniu dziecka, o byciu mÄĹźczyznÄ
lub kobietÄ
i tak dalej. Chodzi o czĹowieka, ktĂłry postrzega siebie jako osobÄ absolutnie wolnÄ
, nieograniczonÄ
, ktĂłra nie toleruje Ĺźadnego rodzaju uwarunkowaĹ. Samostanowienie i niedyskryminacja, na takim tle kulturalnym, sÄ
wiÄc sĹowami kluczami kultury nowych praw. âWspĂłĹczesne ÂŤjaÂť â jak wieczny nastolatek â (âŚ) nie chce sĹyszeÄ o ograniczeniach. WolnoĹÄ oznacza bowiem dla niego warunki dostÄpu do wciÄ
Ĺź nowych moĹźliwoĹci (âŚ) i tak udaje, Ĺźe moĹźe ograniczyÄ pragnienie do (âŚ) pÄdu za przyjemnoĹciami i do osiÄ
gania ich. A majÄ
one gĹĂłwnie spoĹecznie zorganizowanÄ
formÄ konsumpcji: oczywiĹcie dĂłbr, ale takĹźe idei, doĹwiadczeĹ, wiÄzi. Ale zaraz po ich osiÄ
gniÄciu odczuwamy ich niewystarczalnoĹÄ. A jednak za kaĹźdym razem zaczynamy od nowa, inwestujÄ
c dalej nasze siĹy psychiczne w to, co w Ĺwietle faktĂłw musi okazaÄ siÄ rozczarowujÄ
ceâ (M. Magatti, C. Giaccardi, Generativi di tutto il mondo, unitevi!, Feltrinelli, Milano 2014, s. 14). Ta kultura niesie ze sobÄ
przekonanie, Ĺźe osiÄ
ganie wciÄ
Ĺź nowych praw jest drogÄ
realizacji czĹowieka. SÄ
dzi on, Ĺźe w ten sposĂłb bÄdzie mĂłgĹ uniknÄ
Ä debaty o fundamentach lub uczyniÄ jÄ
niepotrzebnÄ
, tÄ debatÄ, ktĂłrÄ
podsumowuje pytanie Leopardiego: âA kimĹźe ja jestem?â (G. Leopardi, PieĹĹ nocna pasterza bĹÄ
dzÄ
cego po Azji). Ale niestawianie pytania o to, kim jest osoba, czym jest âjaâ, jest jak prĂłba wyleczenia choroby bez postawienia diagnozy! A wiÄc, poniewaĹź debata o fundamentach jest odczuwana jako zbyt abstrakcyjna w obliczu Ĺźyciowych potrzeb, powierzamy siÄ technikom i procedurom. To od takiej postawy rozpoczÄ
Ĺ siÄ pÄd do uznania tych nowych praw przez ustawodawstwo.
Ale krytyczny moment kultury wspĂłĹczesnej polega wĹaĹnie na tej krĂłtkowzrocznoĹci, z jakÄ
patrzy ona na gĹÄbokie potrzeby czĹowieka: nie pojmujÄ
c nieskoĹczonej wagi potrzeb, jakie tworzÄ
czĹowieka, kultura ta proponuje â zarĂłwno w planie materialnym jak i uczuciowym â mnoĹźenie w nieskoĹczonoĹÄ czÄĹciowych odpowiedzi. Daje siÄ nam czÄĹciowe odpowiedzi na ograniczone pytania. Ale, jak przypomina nam Cesare Pavese, âto, czego czĹowiek szuka w przyjemnoĹciach, jest czymĹ nieskoĹczonym i (âŚ) nikt zgoĹa nie rezygnuje z nadziei osiÄ
gniÄcia tegoâ (C. Pavese, RzemiosĹo Ĺźycia, tĹum. A. DukanoviÄ, PIW, Warszawa 1972, s. 271). Dlatego podnoszenie choÄby do nieskoĹczonej potÄgi âfaĹszywych nieskoĹczonoĹciâ (by uĹźyÄ sĹĂłw Benedykta XVI) nigdy nie zaspokoi nieskoĹczonego pragnienia. Przyrost iloĹciowy dĂłbr i doĹwiadczeĹ nie moĹźe zaspokoiÄ âniespokojnego sercaâ czĹowieka. Dramat naszej kultury nie polega wiÄc na tym, Ĺźe czĹowiekowi wszystko wolno, ale na faĹszywych obietnicach i iluzjach, ktĂłre niesie ze sobÄ
taki permisywizm. KaĹźdy bÄdzie mĂłgĹ sprawdziÄ we wĹasnym doĹwiadczeniu, czy pogoĹ za coraz to nowymi prawami jest drogÄ
ludzkiej realizacji czy teĹź nie przynosi wrÄcz przeciwnego rezultatu â niezrozumienie nieskoĹczonej natury pragnienia, brak rozpoznania tego, z czego jesteĹmy utworzeni, faktycznie prowadzi do ograniczenia osoby do pĹci, do czynnikĂłw biologicznych, fizjologicznych i tak dalej. Tutaj jasno widaÄ wewnÄtrznÄ
sprzecznoĹÄ takiego pojmowania czĹowieka, bardzo rozpowszechnionego w naszych rozwiniÄtych spoĹeczeĹstwach â absolutnie wywyĹźsza siÄ âjaâ nieposiadajÄ
ce Ĺźadnych ograniczeĹ w swoich nowych prawach, a jednoczeĹnie miÄdzy wierszami stwierdza siÄ, Ĺźe podmiot tych praw jest praktycznie âniczymâ, poniewaĹź sprowadza siÄ go do poprzedzajÄ
cych go czynnikĂłw, czy to materialnych, czy naturalnych, czy losowych.
Jak na podstawie tego wszystkiego zrozumieÄ sytuacjÄ dzisiejszego czĹowieka? To, co powiedzieliĹmy, dotyczy rĂłwnieĹź dziaĹaĹ tych, ktĂłrzy sÄ
przeciwni tej tendencji, ale bez podjÄcia refleksji nad postawÄ
obroĹcĂłw nowych praw. SÄ
dzÄ
oni bowiem, Ĺźe ustawodawstwo, ktĂłre takich praw nie dopuĹci, moĹźe byÄ rozwiÄ
zaniem problemĂłw; w ten sposĂłb takĹźe oni unikajÄ
debaty o fundamentach. OczywiĹcie sĹuszne prawo jest zawsze lepsze niĹź prawo bĹÄdne, ale niedawna historia pokazuje, Ĺźe Ĺźadne sĹuszne prawo, samo z siebie, nie zdoĹaĹo powstrzymaÄ nas przed dryfowaniem, ktĂłre jest teraz naszym udziaĹem. Oba stronnictwa podzielajÄ
tÄ samÄ
postawÄ. Dla obu aktualne sÄ
sĹowa T.S. Eliota: âUstawicznie prĂłbujÄ
uciekaÄ / Z zewnÄtrznych i wewnÄtrznych ciemnoĹci, / RojÄ
c o ustrojach tak doskonaĹych, Ĺźe nikt nie musi byÄ dobryâ (T.S. Eliot, ChĂłry z âOpokiâ,w tegoĹź: W moim poczÄ
tku jest mĂłj kres, tĹum. A. Pomorski, Ĺwiat KsiÄ
Ĺźki, Warszawa 2007, s. 197). Dotyczy to tak jednych jak i drugich. Ale prĂłba rozwiÄ
zania ludzkich pytaĹ za pomocÄ
procedur nigdy nie bÄdzie wystarczajÄ
ca. MĂłwi o tym ponownie Benedykt XVI: âPoniewaĹź czĹowiek zawsze pozostaje wolny, a jego wolnoĹÄ jest zawsze krucha, nigdy na tym Ĺwiecie nie zaistnieje definitywnie ugruntowane krĂłlestwo dobra. Kto obiecuje lepszy Ĺwiat, ktĂłry miaĹby nieodwoĹalnie istnieÄ na zawsze, daje obietnicÄ faĹszywÄ
; pomija ludzkÄ
wolnoĹÄâ. WiÄcej, âjeĹli istniaĹyby struktury, ktĂłre nieodwoĹalnie ustanowiĹyby jakiĹ okreĹlony â dobry â stan Ĺwiata, zostaĹaby zanegowana wolnoĹÄ czĹowieka, a z tego powodu ostatecznie struktury takie nie byĹyby wcale dobreâ (Spe salvi, 24, dz. cyt.). A czy jest jakaĹ inna droga?
4. ZgĹÄbiÄ naturÄ osoby Tylko zastanawiajÄ
c siÄ nad czĹowiekiem i pragnieniem speĹnienia, ktĂłre go tworzy, nad jego gĹÄbokÄ
potrzebÄ
, bÄdziemy mogli na nowo wypowiedzieÄ, przemyĹleÄ i przeĹźyÄ wartoĹci. Bo tak naprawdÄ to zmysĹ religijny jest âkorzeniem wszelkich wartoĹci. WartoĹÄ jest ostatecznie perspektywÄ
relacji miÄdzy tym, co przypadkowe, a caĹoĹciÄ
, absolutem. CzĹowiek odpowiedzialny w kaĹźdej prowokacji rzeczywistoĹci, z jakÄ
siÄ zderza, angaĹźuje siÄ w odpowiedĹş na te pytania, ktĂłre wyraĹźa zmysĹ religijny â czy, jak nazywa to Biblia, ÂŤserceÂťâ (L. Giussani, Lâio, il potere, le opere, Marietti 1820, Genova 2000, s. 166). To zmysĹ religijny, ten zespóŠostatecznych potrzeb, ktĂłre znajdujÄ
siÄ u podstaw kaĹźdej ludzkiej istoty, jest miarÄ
tego, czym jest âwartoĹÄâ. Tylko ĹwiadomoĹÄ takiego czynnika, wspĂłlnego wszystkim ludziom, moĹźe otworzyÄ drogÄ do poszukiwania wspĂłlnych rzeczy pewnych. âRozwiÄ
zanie problemĂłw, ktĂłre codziennie stawia przed nami Ĺźycie â mĂłwiĹ wiele lat temu ksiÄ
dz Giussani â nie nastÄpuje bezpoĹrednio poprzez mierzenie siÄ z problemami, ale poprzez zgĹÄbienie natury osoby, ktĂłra siÄ z nimi mierzyâ. Innymi sĹowy âkwestie szczegĂłĹowe znajdujÄ
rozwiÄ
zanie, jeĹli zgĹÄbimy to, co u podstawâ (A. Savorana, Vita di don Giussani, Rizzoli, Milano 2013, s. 489). To jest wielkie wyzwanie, przed ktĂłrym stoi Europa. Alarm w sprawie wychowania pokazuje, jak bardzo ograniczony zostaĹ czĹowiek, jak bardzo zepchniÄty na margines, pokazuje brak ĹwiadomoĹci tego, kim tak naprawdÄ jest czĹowiek, jaka jest natura jego pragnienia, strukturalnej dysproporcji miÄdzy tym, czego oczekuje, a tym, co moĹźe osiÄ
gnÄ
Ä wĹasnymi siĹami. PrzywoĹywaliĹmy juĹź ograniczanie rozumu i wolnoĹci; a do tego dodajmy teraz ograniczenie pragnienia. âPomniejszenie pragnieĹ, cenzurowanie niektĂłrych potrzeb, pomniejszanie pragnieĹ i potrzeb jest broniÄ
wĹadzyâ, mĂłwiĹ ksiÄ
dz Giussani. To, co nas otacza, âdominujÄ
ca mentalnoĹÄ (âŚ), wĹadza, doprowadza do tego, Ĺźe stajemy siÄ obcy wobec siebie samychâ (L. Giussani, Lâio rinasce in un incontro. 1986â1987, Bur, Milano 2010, s. 253â254, 182). To tak jakby oderwano od nas nasz byt â stajemy siÄ niewolnikami wielu pomniejszonych wyobraĹźeĹ o pragnieniu i Ĺudzimy siÄ, Ĺźe jakaĹ gotowa recepta bÄdzie mogĹa rozwiÄ
zaÄ nasz ludzki problem. Wobec takiej sytuacji zadajmy sobie pytanie: czy da siÄ przebudziÄ osobÄ, by mogĹa byÄ naprawdÄ sobÄ
, by staĹa siÄ gĹÄboko Ĺwiadoma samej siebie, czy da siÄ zgĹÄbiÄ naturÄ osoby, wyzwalajÄ
c siÄ od dyktatury wĹasnych âmaĹychâ pragnieĹ i od wszystkich faĹszywych odpowiedzi? Bez takiego przebudzenia czĹowiek pozostanie we wĹadzy najróşniejszych tyranii, ktĂłre nie sÄ
w stanie daÄ mu speĹnienia, ktĂłrego tak pragnie.
Ale jak budzi siÄ pragnienie? Nie dziÄki rozumowaniu albo jakiejĹ technice psychologicznej, ale tylko dziÄki spotkaniu kogoĹ, w kim dynamika pragnienia juĹź siÄ uruchomiĹa. Skoro o tym mowa, to zobaczmy, jak potoczyĹ siÄ dalej dialog miÄdzy mĹodym autorem listu a przyjaciĂłĹmi, ktĂłrzy bojÄ
siÄ swojej wolnoĹci. ChĹopak, po wysĹuchaniu opowieĹci o wszystkich lÄkach swoich przyjaciĂłĹ, stwierdza: âÂŤMacie racjÄ, Ĺźe siÄ boicie, jesteĹcie inteligentni i zdajecie sobie sprawÄ, Ĺźe wolnoĹÄ jest czymĹ wielkim i trudnym i Ĺźe Ĺźycie to powaĹźna sprawa. Ale czy nie pragniecie posmakowaÄ wolnoĹci? Nie chcielibyĹcie mĂłc pragnÄ
Ä szczÄĹcia?Âť. PowiedziaĹem im, Ĺźe ja nie jestem w stanie zignorowaÄ tego pragnienia! Oni milczeli przez chwilÄ, po czym odparli: ÂŤWĹaĹnie tego najbardziej ci zazdroĹcimy, Ĺźe siÄ nie boiszÂť. I ĹźegnajÄ
c siÄ ze mnÄ
, gdy wychodziĹem, on powiedziaĹ: ÂŤSpotykajmy siÄ czÄĹciej, bo kiedy jestem z tobÄ
, to ja teĹź mniej siÄ bojÄÂťâ. Nikt tak dobrze jak ksiÄ
dz Giussani nie wykorzystaĹ tego doĹwiadczenia, tyleĹź prostego co radykalnego i rezonujÄ
cego w kulturze, by odpowiedzieÄ na pytanie, jak przebudziÄ âjaâ: âTo, co zaraz powiem â mĂłwiĹ ksiÄ
dz Giussani â to nie jest odpowiedĹş przydatna tylko w sytuacji, w ktĂłrej jesteĹmy pogrÄ
Ĺźeni (âŚ); to, co mĂłwiÄ, jest zasadÄ
, uniwersalnym prawem, od kiedy tylko [i dopĂłki] istnieje czĹowiek: osoba odnajduje siebie samÄ
w Ĺźywym spotkaniu [dopiero co usĹyszeliĹmy opis tego: âWĹaĹnie tego najbardziej ci zazdroĹcimy, Ĺźe siÄ nie boisz⌠Spotkajmy siÄ jeszczeâ], to znaczy w obecnoĹci, na jakÄ
siÄ natyka, ktĂłra wyzwala siĹÄ przyciÄ
gania, (âŚ) prowokuje do zauwaĹźenia, Ĺźe moje serce, ze wszystkim, co je tworzy (âŚ), jest, istniejeâ (L. Giussani, Lâio rinasce in un incontro. 1986â1987, dz. cyt., s. 182). To serce bardzo czÄsto jest uĹpione, pogrzebane pod gruzami, pod tysiÄ
cem rozproszeĹ, ale jest budzone i prowokowane do rozpoznania â ono jest, serce jest, twoje serce jest. Masz przyjaciela, spotykasz na drodze przyjaciela twojego Ĺźycia, kiedy coĹ takiego siÄ wydarza, kiedy widzisz przed sobÄ
kogoĹ, kto budzi ciÄ dla ciebie samego. To jest przyjaciel, caĹa reszta nie pozostawia Ĺladu. âW tej historycznej chwili przede wszystkim potrzebujemy ludzi, ktĂłrzy za pomocÄ
oĹwieconej i przeĹźywanej wiary uczyniliby Boga wiarygodnym w tym Ĺwiecie (âŚ). Potrzebujemy ludzi, ktĂłrzy mieliby spojrzenie skierowane ku Bogu, uczÄ
c siÄ od Niego prawdziwego czĹowieczeĹstwa. Potrzebujemy ludzi, ktĂłrych umysĹ byĹby oĹwiecony ĹwiatĹem BoĹźym i ktĂłrym BĂłg otwieraĹby serce, tak aby ich intelekt mĂłgĹ przemĂłwiÄ do intelektu innych, a ich serce mogĹo otworzyÄ serca innychâ (J. Ratzinger, Europa BenedyktaâŚ, dz. cyt., s. 70â71). Dopiero wtedy moĹźna zrozumieÄ, Ĺźe druga osoba jest dobrem. RzeczywiĹcie, bez spotkania z drugim â z pewnym konkretnym drugim â nie mogĹoby siÄ ukazaÄ, nie mogĹoby przetrwaÄ âjaâ, ktĂłre otwiera siÄ na fundamentalne pytania Ĺźycia, ktĂłre nie zadowala siÄ czÄĹciowymi odpowiedziami. Relacja z drugim jest podstawowym wymiarem antropologicznym.
5. Drugi czĹowiek jest dobrem To wĹaĹnie na podstawie ĹwiadomoĹci, Ĺźe drugi czĹowiek jest dobrem â czego dowodzi ta rozmowa przyjacióŠâ moĹźna budowaÄ EuropÄ. Bez odnowienia tego podstawowego doĹwiadczenia, Ĺźe drugi czĹowiek nie jest zagroĹźeniem, ale dobrem sĹuĹźÄ
cym speĹnieniu mojego âjaâ, trudno bÄdzie wydobyÄ siÄ z kryzysu, w ktĂłrym tkwimy, ogarniajÄ
cego relacje ludzkie, spoĹeczne i polityczne. StÄ
d bierze siÄ koniecznoĹÄ, by Europa staĹa siÄ miejscem, w ktĂłrym mogÄ
siÄ spotkaÄ róşne osoby, majÄ
ce róşnÄ
toĹźsamoĹÄ, by pomagaÄ sobie w drodze do przeznaczenia, jakim jest szczÄĹcie, za ktĂłrym wszyscy tÄsknimy. Obrona tego obszaru wolnoĹci dla kaĹźdego i dla wszystkich jest decydujÄ
cym powodem do tego, by gĹosowaÄ w najbliĹźszych wyborach, dla odnowienia Parlamentu Europejskiego, dla Europy, w ktĂłrej nikt nie bÄdzie niczego narzucaĹ ani teĹź nie bÄdzie wykluczania z powodu przesÄ
dĂłw lub toĹźsamoĹci odmiennej niĹź wĹasna. GĹosujmy na EuropÄ, w ktĂłrej kaĹźdy bÄdzie mĂłgĹ wnieĹÄ coĹ od siebie w jej budowÄ, dajÄ
c wĹasne Ĺwiadectwo, przyjmowane jako dobro dla wszystkich; Ĺźaden Europejczyk nie powinien byÄ zmuszany do rezygnacji ze swojej toĹźsamoĹci, by zyskaÄ prawo mieszkania we wspĂłlnym domu. Tylko w spotkaniu z drugim czĹowiekiem bÄdziemy mogli razem wypracowaÄ ten âproces argumentacji wyczulonej na prawdÄâ, o ktĂłrym mĂłwi Habermas. MoĹźemy, w tym sensie, jeszcze lepiej zdaÄ sobie sprawÄ z wagi stwierdzenia papieĹźa Franciszka: âA zatem prawda jest relacjÄ
! Tak iĹź rĂłwnieĹź kaĹźdy z nas pojmuje prawdÄ i jÄ
wyraĹźa, wychodzÄ
c od siebie â od swojej historii i kultury, od sytuacji, w ktĂłrej Ĺźyje itd.â (Francesco, Lettera a chi non crede, âLa Repubblicaâ, 11 wrzeĹnia 2013 r. â Franciszek, List do niewierzÄ
cego, tĹum. cyt. za: www.vatican.va). âNasze zaangaĹźowanie nie polega wyĹÄ
cznie na dziaĹaniach albo na programach promocji i opieki. To, co uruchamia Duch, nie jest przesadnym aktywizmem, ale przede wszystkim uwagÄ
skierowanÄ
na drugiego czĹowieka, ÂŤuwaĹźaniem go za jedno z samym sobÄ
Âťâ (Evangelii gaudium, 199, cyt. za: www.vatican.va). Tylko w takim odnowionym spotkaniu tych kilka wielkich sĹĂłw, ktĂłre daĹy poczÄ
tek Europie, bÄdzie mogĹo na nowo oĹźyÄ. PoniewaĹź, jak przypomina nam Benedykt XVI, ânawet najlepsze struktury funkcjonujÄ
dobrze tylko wtedy, gdy w spoĹecznoĹci sÄ
Ĺźywe przekonania, ktĂłre sÄ
w stanie skĹaniaÄ ludzi do wolnego przyjÄcia Ĺadu wspĂłlnotowego. WolnoĹÄ potrzebuje przekonania; przekonanie nie istnieje samo z siebie [ani nie moĹźe go wytworzyÄ ustawa], ale wciÄ
Ĺź musi byÄ wspĂłlnotowo zdobywaneâ (Spe salvi, 24, dz. cyt.). Takie odzyskanie fundamentalnych przekonaĹ nie moĹźe siÄ wydarzyÄ inaczej jak tylko w relacji. Metoda, dziÄki ktĂłrej w peĹni ukazaĹy siÄ âfundamentalne przekonaniaâ (osoba, absolutna wartoĹÄ jednostki, wolnoĹÄ i godnoĹÄ kaĹźdej istoty ludzkiej), jest tÄ
samÄ
metodÄ
, za pomocÄ
ktĂłrej moĹźna je odzyskaÄ â innej drogi nie ma.
My, chrzeĹcijanie, nie boimy siÄ zupeĹnie wejĹÄ na rĂłwnych zasadach w taki dialog o wszystkim. Jest to dla nas wspaniaĹa okazja do sprawdzenia, czy chrzeĹcijaĹskie wydarzenie jest w stanie ostaÄ siÄ wobec nowych wyzwaĹ, poniewaĹź daje nam moĹźliwoĹÄ dawania wszystkim Ĺwiadectwa o tym, co siÄ wydarza w Ĺźyciu, kiedy czĹowiek napotyka na swojej drodze na chrzeĹcijaĹskie wydarzenie. Nasze doĹwiadczenie, w spotkaniu z chrzeĹcijaĹstwem, pokazaĹo nam, iĹź tym, co oĹźywia osobiste wartoĹci, nie jest chrzeĹcijaĹskie prawo albo wyznaniowe struktury sÄ
dowe i polityczne, ale wydarzanie siÄ Chrystusa. Dlatego nie pokĹadamy naszej nadziei, dotyczÄ
cej tak nas, jak i innych, w niczym poza nowym wydarzaniem siÄ Chrystusa w ludzkim spotkaniu. Nie znaczy to, Ĺźe chcemy przeciwstawiaÄ sobie wymiar wydarzenia i wymiar prawny, ale chcemy wskazaÄ na to, Ĺźe drugie pochodzi od pierwszego. WĹaĹnie nowe wydarzenie siÄ Chrystusa sprawia, Ĺźe rozumienie wiary staje siÄ rozumieniem rzeczywistoĹci, dziÄki czemu moĹźemy wnieĹÄ coĹ wĹasnego i znaczÄ
cego, oĹźywiajÄ
c te przekonania, ktĂłre mogĹyby staÄ siÄ czÄĹciÄ
prawa wspĂłlnotowego. WĹaĹnie to uĹciĹlenie jest rdzeniem dokumentu Evangelii gaudium â spostrzeĹźenie, Ĺźe w Ĺwiecie katolickim walka o obronÄ wartoĹci staĹa siÄ z czasem rzeczÄ
pierwszorzÄdnÄ
, waĹźniejszÄ
od mĂłwienia o nowoĹci, jakÄ
przynosi Chrystus, od Ĺwiadczenia o Jego czĹowieczeĹstwie. To odwrĂłcenie przyczyny i skutku wskazuje na âpelagiaĹskieâ ukÄ
szenie duĹźej czÄĹci dzisiejszego chrzeĹcijaĹstwa, na szerzenie siÄ âchrzeĹcijaĹstwaâchrystianizmuâ [kierunku kulturalnego] (RĂŠmi Brague), pozbawionego Ĺaski. Alternatywa nie polega, jak niektĂłrzy narzekajÄ
, na âduchowejâ ucieczce od Ĺwiata. PrawdziwÄ
alternatywÄ
jest raczej, jak widzieliĹmy, wspĂłlnota chrzeĹcijaĹska nie pozbawiona swojej historycznej wagi, ktĂłra wnosi swĂłj wĹasny wkĹad, âbudzÄ
c w ludziach poprzez wiarÄ siĹy prawdziwego wyzwoleniaâ (Benedykt XVI, w: Accanto a Giovanni Paolo II, Ares, Milano 2014, s. 18). Ludzie zaangaĹźowani w Ĺźycie publiczne, na polu kulturalnym czy politycznym, majÄ
obowiÄ
zek, jako chrzeĹcijanie, opieraÄ siÄ dzisiejszemu âdryfowaniuâ antropologicznemu. Ale ten obowiÄ
zek nie moĹźe obejmowaÄ caĹego KoĹcioĹa jako takiego â on powinien dziĹ spotykaÄ wszystkich ludzi, niezaleĹźnie od wyznawanej przez nich ideologii albo przynaleĹźnoĹci politycznej, by ĹwiadczyÄ o âpociÄ
gajÄ
cej sile Jezusaâ. ZaangaĹźowanie chrzeĹcijan w politykÄ albo w sfery, w ktĂłrych decyduje siÄ ksztaĹt dobra wspĂłlnego ludzi, pozostaje koniecznoĹciÄ
. Co wiÄcej, dziÄki modelowi spoĹecznego nauczania KoĹcioĹa wskazuje takie formy wspĂłĹistnienia, ktĂłre sprawdziĹy siÄ w doĹwiadczeniu chrzeĹcijan. Dzisiaj jest to waĹźniejsze niĹź kiedykolwiek. Nie moĹźna teĹź zapominaÄ o tym, Ĺźe w aktualnych okolicznoĹciach takie zaangaĹźowanie przyjmuje, w sensie PawĹowym, wartoĹÄ katechontico, to znaczy krytyki i ograniczenia, na ile to moĹźliwe, negatywnych skutkĂłw czystych procedur i mentalnoĹci, ktĂłra stoi u ich korzeni. Nie moĹźna jednak sÄ
dziÄ, Ĺźe z takich dziaĹaĹ, choÄ sÄ
one waĹźne, wyniknie automatycznie odnowa ideowa i duchowa ludzkiej spoĹecznoĹci. Bo odnowa ta jest wynikiem âtego, co przychodzi wczeĹniejâ, co primerea [poprzedza], nowego czĹowieczeĹstwa zrodzonego przez miĹoĹÄ do Chrystusa, samej miĹoĹci Chrystusa.
WĹaĹnie taka ĹwiadomoĹÄ pozwala nam dostrzec ograniczenia stanowiska ludzi czy to z jednego, czy z drugiego stronnictwa, ktĂłrzy sÄ
dzÄ
, Ĺźe wszystko da siÄ rozwiÄ
zaÄ za pomocÄ
procedur i praw, a w konsekwencji twierdzÄ
, Ĺźe obrona przestrzeni wolnoĹci to za maĹo. Wielu chciaĹoby, Ĺźeby nabywanie praw lub ich zakaz byĹy zapewnione przez politykÄ. DziÄki temu nie musieliby âbyÄ dobrzyâ, by zacytowaÄ Eliota. Czego uczy nas fakt, Ĺźe ânawet naprawdÄ wielki wysiĹek Kanta nie przyniĂłsĹ oczekiwanej pewnoĹci, ktĂłrÄ
wszyscy by podzielaliâ? Czego uczymy siÄ z najnowszej historii, ktĂłra pokazaĹa, Ĺźe nie wystarczyĹy dobre prawa, by utrzymaÄ przy Ĺźyciu wielkie przekonania? Przed nami dĹuga droga do przebycia, byĹmy mogli osiÄ
gnÄ
Ä âwspĂłĹdzielonÄ
pewnoĹÄâ (J. Ratzinger, Europa BenedyktaâŚ, dz. cyt., s. 69).
DĹuga droga, jakÄ
przebyĹ KoĹciĂłĹ, by sprecyzowaÄ pojÄcie âwolnoĹci religijnejâ, moĹźe pomĂłc w zrozumieniu, Ĺźe obrona przestrzeni takiej wolnoĹci to moĹźe wcale nie tak maĹa rzecz. Po dĹugich rozterkach KoĹcióŠstwierdziĹ wreszcie na Soborze WatykaĹskim II, Ĺźe âosoba ludzka ma prawo do wolnoĹci religijnejâ, mĂłwiÄ
c nadal, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo jest jedynÄ
âprawdziwÄ
religiÄ
â. Uznanie wolnoĹci religijnej nie jest jakimĹ kompromisem, jakby siÄ chciaĹo powiedzieÄ: poniewaĹź nie udaĹo nam siÄ przekonaÄ ludzi, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo jest prawdziwÄ
religiÄ
, to przynajmniej szerzmy wolnoĹÄ religijnÄ
. Nie, tym, co kazaĹo KoĹcioĹowi zmieniÄ praktykÄ, ktĂłra trwaĹa przez wieki, przez wiele wiekĂłw, byĹo zgĹÄbienie natury prawdy i drogi do osiÄ
gniÄcia jej: âPrawda nie inaczej siÄ narzuca jak tylko siĹÄ
samej prawdyâ. Takie byĹo silne przekonanie KoĹcioĹa pierwszych wiekĂłw, byĹa to wielka chrzeĹcijaĹska rewolucja, opierajÄ
ca siÄ na rozróşnieniu miÄdzy dwoma paĹstwami, miÄdzy Bogiem a Cezarem. Przekonanie to osĹabĹo po edykcie z Tesaloniki (380 r.), wydanym przez cesarza Teodozjusza. PowracajÄ
c do ducha OjcĂłw KoĹcioĹa, SobĂłr WatykaĹski II moĹźe stwierdziÄ, Ĺźe âludzie powinni byÄ wolni od przymusu (âŚ), tak aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do dziaĹania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w dziaĹaniu wedĹug swego sumienia (âŚ), byle w godziwym zakresieâ. I wreszcie: âTo prawo osoby ludzkiej do wolnoĹci religijnej powinno byÄ w taki sposĂłb uznane w prawnym ustroju spoĹeczeĹstwa, aby stanowiĹo prawo cywilneâ (Deklaracja o wolnoĹci religijnej Dignitatis humanae, 7 grudnia 1965 r., 1â2). JeĹli coĹ takiego mĂłwi siÄ o wartoĹci najwyĹźszej, to co dopiero o wszystkich pozostaĹych! Tylko jeĹli Europa stanie siÄ przestrzeniÄ
wolnoĹci, gdzie kaĹźdy, wolny od przymusu, moĹźe iĹÄ wĹasnÄ
ludzkÄ
drogÄ
i dzieliÄ jÄ
z tymi, ktĂłrych na niej spotyka, tylko wĂłwczas bÄdzie mogĹo przebudziÄ siÄ zainteresowanie dialogiem, spotkaniem, w ktĂłre kaĹźdy moĹźe wnieĹÄ wkĹad swojego doĹwiadczenia, by osiÄ
gnÄ
Ä takÄ
âwspĂłĹdzielonÄ
pewnoĹÄâ, jaka jest warunkiem wspĂłlnego Ĺźycia. Pragniemy, by Europa staĹa siÄ przestrzeniÄ
wolnoĹci dla spotkania poszukiwaczy prawdy. Dla czegoĹ takiego warto pracowaÄ. |