Ślady, numer 8 / 2013 (Strona Pierwsza) Strona Pierwsza
âUbi fides, ibi libertasâ Zapiski ze Spotkania Odpowiedzialnych ruchu Comunione e Liberazione we WĹoszech. Pacengo di Lazise (Werona), 3 marca 2013 JuliĂĄn CarrĂłn
1. Prawdziwa postawa problemowa Jakie pytanie stawiajÄ
nam wyniki wyborĂłw i sytuacja, w ktĂłrej siÄ znaleĹşliĹmy? OdkĹadajÄ
c na bok wszelkie moĹźliwe analizy: co te dane mĂłwiÄ
kaĹźdemu z nas i nam jako wspĂłlnocie chrzeĹcijaĹskiej?
Wydaje mi siÄ, Ĺźe samo przyjrzenie siÄ wynikom, do ktĂłrego nie potrzeba szalonej inteligencji, pozwala wyraĹşnie zobaczyÄ jakieĹ ogĂłlne rozczĹonkowanie i zagubienie: z jednej strony zwyciÄskie ideologie, a z drugiej zagubienie tylu osĂłb. Jakie pytanie stawiajÄ
nam te dane? Co oznacza fakt, Ĺźe tak wiele osĂłb, w pÄdzie do przemiany, czÄsto niekonsekwentnym i w niepewnym kierunku, poszukuje czegoĹ innego i przez to gĹosuje tak a nie inaczej? Tylko jeĹli dostrzeĹźemy powagÄ sytuacji, bÄdziemy mogli oceniÄ wiarygodnoĹÄ propozycji i prĂłb rozwiÄ
zania problemĂłw. Czy wystarczy po prostu âzaĹatwiÄ coĹâ dla siebie? ZmieniÄ hasĹo? Czy wystarczÄ
nowe instrukcje obsĹugi? Innymi sĹowy, czy moralizm jest w stanie gruntownie zmieniÄ sytuacjÄ? To pytanie pozostawiam otwarte. Nie stwierdzajmy zbyt Ĺatwo, Ĺźe juĹź je zrozumieliĹmy. ChciaĹbym, ĹźebyĹmy uwaĹźajÄ
c na wszystkie znaki, mogli dalej pomagaÄ sobie wzajemnie w zrozumieniu natury wyzwania, ktĂłre przed nami stoi.
Z czego wynika sytuacja, w ktĂłrej siÄ znaleĹşliĹmy? KsiÄ
dz Giussani przychodzi nam z pomocÄ
, pokazujÄ
c, Ĺźe jest ona zakorzeniona w procesie, ktĂłry zaczÄ
Ĺ siÄ dawno temu. JeĹli nie zrozumiemy, w czym tkwi ĹşrĂłdĹo tego dzisiejszego rozczĹonkowania, bÄdzie nam groziĹo znajdowanie rozwiÄ
zaĹ, ktĂłre sÄ
czÄĹciÄ
problemu, ktĂłre bÄdÄ
go pogĹÄbiaÄ zamiast stanowiÄ rzeczywistÄ
alternatywÄ. Dlatego pozwolÄ sobie przeczytaÄ kilka fragmentĂłw wypowiedzi ksiÄdza Giussaniego, ktĂłre wydajÄ
mi siÄ znaczÄ
ce â jeĹli ktoĹ ma lepszÄ
interpretacjÄ, niech jÄ
zaproponuje i zweryfikuje. KsiÄ
dz Giussani utrzymuje, Ĺźe dla wszystkich oczywiste zagubienie, w ktĂłrym siÄ pogrÄ
Ĺźamy, wynika z naszej postawy wĹaĹciwej ludziom nowoĹźytnym, z faktu, Ĺźe nasze ludzkie podejĹcie do Ĺźycia nie jest problemowe: âPostawa nas, ludzi wspĂłĹczesnych, wobec faktu religijnego, charakteryzuje siÄ brakiem problematycznoĹci. Zazwyczaj postawa ta nie jest naprawdÄ postawÄ
problemowÄ
â (L. Giussani, Dlaczego KoĹciĂłĹ, tĹum. D. Chodyniecki, Pallottinum, PoznaĹ 2004, s. 52). Teraz, po tym wszystkim, co wydarzyĹo siÄ w tym roku, nasze pytanie siÄ wyklarowaĹo i dlatego moĹźemy dostrzec lepiej odpowiedĹş, jakiej udziela ksiÄ
dz Giussani. ChoÄ jÄ
znamy, to jakby dopiero teraz moĹźemy pojÄ
Ä jÄ
w caĹej jej powadze.
Co to znaczy, Ĺźe nie mamy prawdziwej postawy problemowej? To znaczy, Ĺźe my âjuĹź wiemyâ, Ĺźe nie ma w nas prawdziwej potrzeby zrozumienia, Ĺźe juĹź ograniczyliĹmy naszÄ
potrzebÄ, Ĺźe nie ma w nas koniecznej do zrozumienia ciekawoĹci. Czasami, i tak byĹo rĂłwnieĹź przed wyborami, gra koĹczy siÄ jeszcze przed poczÄ
tkiem meczu: kaĹźdy juĹź ma swĂłj obraz, swoje wyjaĹnienie wszystkiego, co siÄ dzieje. KsiÄ
dz Giussani mĂłwi: âĹťycie jest splotem zdarzeĹ i spotkaĹ, ktĂłre prowokujÄ
ĹwiadomoĹÄ, wywoĹujÄ
c w niej róşnej miary problemy. Problem nie jest niczym innym, jak dynamicznym wyrazem reakcji na prowokujÄ
ce spotkaniaâ (tamĹźe). Wszystko mieĹci siÄ w poczÄ
tku, w poczÄ
tkowym zderzeniu, w reakcji na to, co siÄ wydarza, w oddĹşwiÄku, ktĂłry wywoĹuje w nas rzeczywistoĹÄ, na samym poczÄ
tku kaĹźdej historii (a nie potem, kiedy teoretyzujemy): czy godzimy siÄ na to, by w spotkaniu z okolicznoĹciami powstaĹo pytanie, problem, czy âjuĹź wiemyâ? JeĹli âjuĹź wiemyâ, to problem siÄ nie pojawia. I w takim razie, dlaczego miaĹbym siÄ angaĹźowaÄ, dlaczego miaĹbym coĹ robiÄ? Ale najgorsze jest to, Ĺźe bez problematycznoĹci, bez prawdziwej postawy problemowej, bez podjÄcia wyzwaĹ, jakie rzuca nam rzeczywistoĹÄ, nie moĹźemy dostrzec znaczenia rzeczy i znaczenia Ĺźycia, poniewaĹź âznaczenie Ĺźycia â czy waĹźnych i odnoszÄ
cych siÄ do Ĺźycia spraw â moĹźe dostrzec jedynie ktoĹ, kto zajmuje siÄ caĹoĹciowÄ
problematykÄ
Ĺźyciaâ (tamĹźe). Przymiotnik âcaĹoĹciowÄ
â jest fundamentalny. Jestem pewien, Ĺźe my wszyscy w taki czy inny sposĂłb siÄ angaĹźujemy, bo inaczej by nas tu nie byĹo, ale prawdziwym problemem jest caĹoĹciowoĹÄ, bo przecieĹź widaÄ, Ĺźe nawet przy gorÄ
czkowym dziaĹaniu wnÄtrze naszego âjaâ moĹźe byÄ nieruchome, zablokowane od lat. Potem czĹowiek opowiada o konkretnych rzeczach, ktĂłre zrobiĹ, i sÄ
dzi, Ĺźe w ten sposĂłb daje dowĂłd, Ĺźe siÄ porusza. Ale gorÄ
czkowe dziaĹanie bardzo czÄsto moĹźe kryÄ za sobÄ
fakt, Ĺźe czĹowiek wcale siÄ nie porusza we wĹasnym wnÄtrzu. Faryzeusze robili o wiele wiÄcej rzeczy niĹź celnicy, ale nie poruszyli siÄ we wnÄtrzu swojego âjaâ. A czĹowiek, ktĂłry nie porusza siÄ we wĹasnym wnÄtrzu, nigdy nie odkryje znaczenia Ĺźycia: to cel do osiÄ
gniÄcia tylko dla tego, kto pozwala siÄ sprowokowaÄ i angaĹźuje siÄ âw caĹoĹciowÄ
problematykÄ samego Ĺźyciaâ. Od czego zaleĹźy, czy pojmiemy znaczenie Ĺźycia? Od zaangaĹźowania w caĹoĹÄ Ĺźycia. KsiÄ
dz Giussani tutaj lokalizuje ĹşrĂłdĹo naszych trudnoĹci.
DziÄki czemu moĹźemy stwierdziÄ, czy zachowaliĹmy prawdziwÄ
postawÄ problemowÄ
, czy stajemy wobec rzeczywistoĹci, przyjmujÄ
c wyzwanie, jakie nam ona rzuca? âPojawienie siÄ problemu zakĹada [âŚ] narodziny zainteresowania, budzi umysĹowe zaciekawienie, inaczej niĹź w przypadku zwÄ
tpienia [wÄ
tpliwoĹci], ktĂłrego egzystencjalna dynamika zmierza do rozkĹadu aktywnego dynamizmu zainteresowania i powoduje, Ĺźe stopniowo przedmiot staje siÄ nam obcyâ (tamĹźe). Z jednej strony mamy wiÄc zainteresowanie i ciekawoĹÄ, z drugiej â obcoĹÄ. Przedmiotem, ktĂłry staje siÄ nam coraz bardziej obcy w wyniku braku problematycznoĹci, moĹźe byÄ Ĺrodowisko naszego Ĺźycia, âtkanka wpĹywĂłwâ, ktĂłrym podlegamy, âsplot okolicznoĹciâ, w ktĂłrym tkwimy. Natomiast postawa problemowa to nasza gotowoĹÄ do tego, âĹźeby daÄ siÄ sprowokowaÄ przez problemâ (tamĹźe, s. 53), by caĹe Ĺźycie mogĹo nas prowokowaÄ. W przeciwnym razie co w sobie obserwujemy? Podchodzenie do rzeczywistoĹci âw sposĂłb tendencyjny i jednostronnyâ, co dzisiaj jest widoczne dla wszystkich: powoduje ono, Ĺźe âproblem bÄdzie ledwie widoczny, a podmiot ludzki z ĹatwoĹciÄ
przyjmie wobec niego postawÄ uĹomnÄ
â (tamĹźe). Wydaje siÄ, Ĺźe ten opis naszej uĹomnoĹci, niezdolnoĹci do poruszania siÄ w dzisiejszej sytuacji tak, by nie zostaÄ porwanym przez prÄ
d, jest sformuĹowany wĹaĹnie dla nas.
KsiÄ
dz Giussani dostrzega poczÄ
tek tej trudnoĹci w momencie, gdy rozpoczÄ
Ĺ siÄ proces rozpadu mentalnoĹci organicznej, scalonej, zdolnej uchwyciÄ zwiÄ
zek pomiÄdzy Ĺźyciem a jego znaczeniem, a w zwiÄ
zku z tym zdolnej zastanowiÄ siÄ naleĹźycie nad poszczegĂłlnymi krokami. âPoczÄ
tek takiego osĹabienia organicznej mentalnoĹci [âŚ] ma swoje ĹşrĂłdĹo w staĹej, [smutnej] moĹźliwoĹci braku autentycznego zaangaĹźowania, braku zaangaĹźowania i zaciekawienia caĹoĹciÄ
rzeczywistoĹciâ (tamĹźe, s. 54). W zeszĹym tygodniu, kiedy miaĹem pierwszy wykĹad o ZmyĹle religijnym na Uniwersytecie Katolickim, rzuciĹ mi siÄ w oczy cytat z Alexisa Carrela, przytoczony przez ksiÄdza Giussaniego na poczÄ
tku ksiÄ
Ĺźki: âWĹrĂłd rozmiÄkczajÄ
cej wygody nowoczesnego Ĺźycia rozpadĹ siÄ zespóŠreguĹ, ktĂłre nadawaĹy Ĺźyciu ksztaĹtâ. Dlaczego? PoniewaĹź âwiÄkszoĹÄ rzeczy, ktĂłre narzucaĹ nam kosmiczny Ĺwiat, przestaĹa byÄ konieczna, i wraz z nimi zniknÄ
Ĺ takĹźe twĂłrczy wysiĹek osobowoĹciâ (por. A. Carrel, RĂŠflexions sur la conduite de la vie, Librairie Plon, Paris 1950, s. 6-7). SĹowa Carrela interesujÄ
nas nie ze wzglÄdu na to, Ĺźe chcielibyĹmy powrotu do czynnoĹci narzucanych przez kosmiczny Ĺwiat, ale dlatego, Ĺźe chcemy powtĂłrzyÄ, iĹź bez zaangaĹźowania w stawianie czoĹa Ĺźyciu we wszystkich problemach, jakie ze sobÄ
niesie, nie pojawi siÄ podmiot. Innymi sĹowy, jeĹli osoba nie zaangaĹźuje siÄ w caĹoĹÄ Ĺźycia, nie ukaĹźe siÄ jej osobowoĹÄ i dlatego bÄdzie jak liĹÄ na wietrze, co widzimy wokĂłĹ, a czÄsto takĹźe poĹrĂłd nas. Mamy wiÄc do czynienia z trudnoĹciÄ
w osÄ
dzaniu: âzniknÄĹa granica pomiÄdzy dobrem a zĹemâ (tamĹźe, s. 7), zauwaĹźa Carrel, czĹowiek jest zagubiony, nie potrafi osÄ
dziÄ i wszÄdzie panujÄ
podziaĹy. Taki podpis moglibyĹmy umieĹciÄ pod wynikami wyborĂłw: wszÄdzie panujÄ
podziaĹy. Jest to znakiem zagubienia, podziaĹu, rozczĹonkowania, ktĂłre przeĹźywamy w naszym spoĹeczeĹstwie. Ale â uwaga â jeĹli miaĹoby to doprowadziÄ do wniosku, Ĺźe w takim razie naleĹźy powiedzieÄ ludziom, co majÄ
robiÄ, bo nie potrafiÄ
wydaÄ wĹasnego osÄ
du, byĹby to koniec, problem pogĹÄbiĹby siÄ nieodwracalnie. Zamiast wciÄ
Ĺź zachÄcaÄ ludzi, rzucaÄ im wyzwanie do zaangaĹźowania siÄ w caĹoĹÄ rzeczywistoĹci, Ĺźeby nie zwyciÄĹźyĹo lenistwo, ĹźebyĹmy nie zatrzymali siÄ wewnÄtrznie, by ukazaĹa siÄ osobowoĹÄ kaĹźdego, chcemy powiedzieÄ ludziom, co robiÄ, skĹaniajÄ
c ich do wiÄkszego lenistwa. Gratulacje! Czy sÄ
dzimy, Ĺźe w ten sposĂłb rozwiÄ
Ĺźemy problem? Tak naprawdÄ spowodujemy tylko wiÄkszy brak zaufania co do wĹaĹciwej kaĹźdemu zdolnoĹci do osÄ
dzania. A jeĹli, w tym, jak wychowujemy, wprowadzimy takÄ
nieufnoĹÄ, to wszystko skoĹczone! Staniemy siÄ wszyscy potencjalnymi ofiarami cudzej propagandy. Kto nie ufa zdolnoĹci do osÄ
dzania, ten pozwoli siÄ pociÄ
gnÄ
Ä pierwszemu lepszemu i skoĹczy jako niewolnik opinii tego, kto krzyczy najgĹoĹniej.
Ale znĂłw ksiÄ
dz Giussani nas zaskakuje. WydawaĹoby siÄ nam przecieĹź oczywiste, Ĺźe im bardziej fundamentalna, decydujÄ
ca dla Ĺźycia jest kwestia, z jakÄ
mamy siÄ zmierzyÄ, tym trudniej jest osÄ
dziÄ. Nie, nie, nie. Jest odwrotnie. âIm bardziej jakaĹ wartoĹÄ jest Ĺźyciowa i podstawowa w swoim znaczeniu [jakie sÄ
Ĺźyciowe, podstawowe wartoĹci?] â przeznaczenie, uczucia, wspĂłlne Ĺźycie [a wiÄc rĂłwnieĹź polityka] â tym bardziej natura obdarza kaĹźdego inteligencjÄ
potrzebnÄ
do jej poznania i osÄ
dzaniaâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, tĹum. K. Borowczyk, Pallottinum, PoznaĹ 2000, s. 54-55). CzytajÄ
c ksiÄdza Giussaniego, zawsze odkrywa siÄ coĹ nowego: gdy pojawiajÄ
siÄ nowe pytania, zaskakujÄ
nas rzeczy, ktĂłrych wczeĹniej nie dostrzegaliĹmy. Wcale nie jest prawdÄ
, Ĺźe im bardziej Ĺźyciowa jest jakaĹ sprawa, tym jesteĹmy sĹabsi; nie, nie, nie: tym bardziej natura daje kaĹźdemu inteligencjÄ do rozeznawania i osÄ
dzania. Dlatego, jak podkreĹla ksiÄ
dz Giussani w trzecim rozdziale ZmysĹu religijnego, âz przykĹadu Pasteura [âŚ] zdaje siÄ jasno wynikaÄ, Ĺźe istota problemu poznawczego nie polega na jakiejĹ szczegĂłlnej zdolnoĹci inteligencjiâ, ale na wĹaĹciwej postawie, na odpowiednim nastawieniu (jak to zaraz potem zaznacza). Pytanie brzmi wiÄc, czy my, mĂłwiÄ
c w kategoriach wychowania, mamy zaufanie do tej zdolnoĹci danej nam przez naturÄ, czy wprowadzamy nieufnoĹÄ, tak jak robi to wĹadza. Tutaj dotykamy newralgicznego punktu w kwestii wychowania: czy zaufaÄ zdolnoĹci od osÄ
du, ktĂłrÄ
Tajemnica zaszczepiĹa w kaĹźdym z nas, byĹmy mogli stawiaÄ czoĹa najbardziej podstawowym i fundamentalnym problemom Ĺźycia, czy jÄ
wciÄ
Ĺź budziÄ i rzucaÄ jej wyzwanie? JÄ
drem problemu jest budzenie w drugiej osobie wĹaĹciwej postawy, wĹaĹciwego nastawienia, ktĂłre pomoĹźe jej stawiÄ czoĹa problemowi. Jaki jest pierwszy znak tego, Ĺźe kochamy drugÄ
osobÄ? To, Ĺźe pobudzamy jej wolnoĹÄ, to znaczy przekazujemy jej tÄ ufnoĹÄ w samego siebie, w przeciwnym razie moĹźemy tylko opowiadaÄ o potwierdzaniu drugiej osoby.
PewnoĹÄ, Ĺźe Tajemnica w kaĹźdym z nas zaszczepiĹa wolnoĹÄ i zdolnoĹÄ do osÄ
du, pozwala zrozumieÄ dogĹÄbnie, co Chrystus zrobiĹ z czĹowiekiem.
2. Zadanie Chrystusa i KoĹcioĹa Po co przyszedĹ Chrystus? KsiÄ
dz Giussani pisze: âJezus Chrystus nie przyszedĹ na Ĺwiat, aby wyrÄczyÄ czĹowieka w jego pracy, w jego wolnoĹci lub aby wyeliminowaÄ Ĺźyciowe prĂłby â egzystencjalny warunek wolnoĹci. On przyszedĹ na Ĺwiat, Ĺźeby przywoĹaÄ czĹowieka do istoty rzeczy, ukazaÄ mu rozwiÄ
zanie wszystkich problemĂłw, jego fundamentalnÄ
strukturÄ i realnÄ
sytuacjÄâ (L. Giussani, ChrzeĹcijaĹstwo jako wyzwanie. U ĹşrĂłdeĹ chrzeĹcijaĹskiego roszczenia, tĹum. D. Chodyniecki, Pallottinum, PoznaĹ 2002, s. 155). PrzyjmujÄ
c ciaĹo, Chrystus zradykalizowaĹ metodÄ stosowanÄ
przez TajemnicÄ, by wciÄ
Ĺź budziÄ âjaâ, by wzbudzaÄ tÄ postawÄ problematycznÄ
i wzniecaÄ na nowo zainteresowanie, ktĂłre moĹźe doprowadziÄ czĹowieka do zaangaĹźowania w caĹÄ
rzeczywistoĹÄ, tak Ĺźe bÄdzie mĂłgĹ uchwyciÄ znaczenie Ĺźycia. Nie przyszedĹ, by nas zastÄ
piÄ, by zrobiÄ z nas lalki, kukĹy, ale Ĺźeby stworzyÄ ludzi. âJezus Chrystus przyszedĹ, aby ponownie wezwaÄ czĹowieka do prawdziwej religijnoĹci, bez ktĂłrej kaĹźda pretensja do posiadania rozwiÄ
zania ludzkich problemĂłw jest kĹamstwem. Problemy poznania sensu wszystkich rzeczy (prawda), wĹaĹciwego posĹugiwania siÄ rzeczami (praca), problemy peĹnej ĹwiadomoĹci (miĹoĹÄ), ludzkiego wspĂłĹĹźycia (spoĹeczeĹstwo i polityka) nie posiadajÄ
wĹaĹciwego fundamentu i dlatego powodujÄ
wciÄ
Ĺź zwiÄkszajÄ
ce siÄ zamieszanie [tu wĹaĹnie jest ĹşrĂłdĹo zamieszania] w historii jednostki i ludzkoĹci na takÄ
miarÄ, na jakÄ
w wysiĹkach podejmowanych w celu ich rozwiÄ
zania nie opierajÄ
siÄ one na religijnoĹciâ (tamĹźe, s. 156), to znaczy na ile podchodzimy do nich, nie zdajÄ
c sobie sprawy z naszej potrzeby, naszej pierwotnej zaleĹźnoĹci, to znaczy z tego, czym jesteĹmy. âZadaniem Jezusa nie jest rozwiÄ
zywanie róşnych problemĂłw [to by sprawiĹo, Ĺźe stalibyĹmy siÄ tylko wiÄkszymi kukĹami], ale przywoĹywanie czĹowieka do przyjÄcia postawy, dziÄki ktĂłrej w najwĹaĹciwszy sposĂłb moĹźe on dÄ
ĹźyÄ do ich rozwiÄ
zania. Do obowiÄ
zkĂłw jednostki naleĹźy podjÄcie tego trudu, ktĂłry w Ĺźyciu polega wĹaĹnie na usiĹowaniu znalezienia owego rozwiÄ
zaniaâ (tamĹźe).
MoĹźemy w ten sposĂłb pomĂłc sobie rĂłwnieĹź w zrozumieniu prawdziwej relacji pomiÄdzy âjaâ a âmyâ, jednostkÄ
a wspĂłlnotÄ
. To, co przed chwilÄ
zostaĹo przytoczone, jest bowiem gĹĂłwnym zadaniem KoĹcioĹa: âGdyby KoĹcióŠwyznaczyĹ sobie za cel [dawanie rozwiÄ
zaĹ,] robienie wyĹomu w ludzkich wysiĹkach wzrastania, wyraĹźania siebie i poszukiwania sensu, czyniĹby [âŚ] jak owi rodzice, ktĂłrzy siÄ ĹudzÄ
, Ĺźe rozwiÄ
ĹźÄ
problemy swoich dzieci, zastÄpujÄ
c je w wysiĹku zmierzajÄ
cym do ich rozwiÄ
zaniaâ (L. Giussani, Dlaczego KoĹciĂłĹ, dz. cyt., s. 227). Jest pomiÄdzy nami pewien sposĂłb mĂłwienia âmyâ, pewien sposĂłb traktowania siÄ nawzajem, prowadzenia wspĂłlnoty, analogiczny do takiej postawy rodzicĂłw wobec dzieci. KsiÄ
dz Giussani ostrzega, Ĺźe jest to uĹuda. âByĹoby to iluzjÄ
dla KoĹcioĹa, gdyĹź w ten sposĂłb sprzeniewierzyĹby siÄ swojemu zadaniu wychowawczemuâ (tamĹźe). Zrozumienie zadania wychowawczego jest podstawowe, jeĹli chcemy stworzyÄ podmiot, ktĂłry znajdujÄ
c siÄ w sytuacji spoĹecznej, kulturalnej, politycznej, bÄdzie umiaĹ oprzeÄ siÄ nurtowi wydarzeĹ. âPoza tym byĹoby to, z jednej strony, dewaluacjÄ
istotnej historii wĹaĹciwej fenomenowi chrzeĹcijaĹskiemu, z drugiej zaĹ zuboĹźeniem ludzkiej drogiâ (tamĹźe). MoĹźna rozumieÄ chrzeĹcijaĹstwo w taki sposĂłb, Ĺźe prowadzi to do zuboĹźenia ludzkiej drogi. âNie jest zatem bezpoĹrednim zadaniem KoĹcioĹa dostarczanie czĹowiekowi rozwiÄ
zaĹ problemĂłw, jakie napotyka on na swojej Ĺźyciowej drodze. [âŚ] UwaĹźa on za swoje zadanie w historii [bo jest kontynuacjÄ
obecnoĹci Jezusa w historii] wychowywanie ludzkoĹci do odkrywania i przeĹźywania zmysĹu religijnego [to znaczy do ĹwiadomoĹci potrzeby, do ĹwiadomoĹci tego, czym jesteĹmy], widzieliĹmy rĂłwnieĹź, Ĺźe to pociÄ
ga za sobÄ
przywoĹanie czĹowieka do wĹaĹciwej postawy wobec rzeczywistoĹci i pytaĹ, jakie ona ze sobÄ
niesie [jej problemĂłw, poniewaĹź taka postawa] stanowi optymalny, nieodzowny warunek znalezienia najbardziej adekwatnych odpowiedzi na te pytaniaâ (tamĹźe, s. 228). KsiÄ
dz Giussani podkreĹla: âCaĹa gama ludzkich problemĂłw nie moĹźe byÄ oderwana od wolnoĹci i kreatywnoĹci czĹowieka. To tak jakby KoĹcióŠchciaĹ daÄ ludziom gotowe rozwiÄ
zanie [wĹaĹnie: powiedzieÄ, co majÄ
robiÄ], co doprowadziĹoby do zaniedbania jego pierwotnego obowiÄ
zku wychowania i wrÄcz podwaĹźaĹoby wartoĹÄ [âŚ] czasuâ (tamĹźe).
Pokusa, by pytaÄ o konkretne rozwiÄ
zanie problemĂłw nie jest nowa. KsiÄ
dz Giussani przytacza przykĹad dwĂłch braci przychodzÄ
cych do Jezusa: âPowiedz mojemu bratu, Ĺźeby podzieliĹ siÄ ze mnÄ
spadkiemâ. To jest to samo, co pytanie: âMoĹźesz mi powiedzieÄ na kogo gĹosowaÄ? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieÄ?â. A Jezus odpowiada: âKtóş Mnie ustanowiĹ sÄdziÄ
albo rozjemcÄ
nad wami? UwaĹźajcie i strzeĹźcie siÄ wszelkiej chciwoĹci, bo nawet gdy ktoĹ opĹywa [we wszystko], Ĺźycie jego nie jest zaleĹźne od jego mieniaâ (Ĺk 12,13-15). Ten epizod â komentuje ksiÄ
dz Giussani, âjakkolwiek przekazaĹ nam to tylko Ĺukasz â podpowiada nam (âŚ), Ĺźe nie musiaĹo byÄ czymĹ dziwnym to, iĹź ktoĹ zwracaĹ siÄ do Jezusa, by pomĂłgĹ mu rozstrzygnÄ
Ä jakieĹ spory i nieporozumienia. CzÄsto zwracano siÄ z takimi sprawami do kogoĹ, kogo uznawano za nauczyciela i mistrza. Do tego bowiem stopnia czĹowiek instynktownie myĹli, Ĺźe oto znalazĹ ĹşrĂłdĹo rozwiÄ
zania swoich problemĂłw! [Niesamowite!] Jezus natomiast rozwiewa wszelkÄ
wÄ
tpliwoĹÄ. WĹaĹnie On, ktĂłry wielokrotnie objawiaĹ siÄ jako wiarygodny sÄdzia [nie cofaĹ siÄ przed osÄ
dem w wielu innych kwestiach], rzucajÄ
c wyzwanie opinii spoĹecznej [âŚ], w tym przypadku zdecydowanie stwierdza, Ĺźe nie On powinien rozstrzygaÄ w przedstawionej Mu sprawie. Z pewnoĹciÄ
Jego rozmĂłwca musiaĹ siÄ czuÄ zmieszany [jak wielu z nas w zwiÄ
zku z tym, Ĺźe nie wskazaliĹmy na kogo gĹosowaÄ, rozumiem to dobrze], Jezus zaĹ czyni to, co naleĹźy do Niegoâ (tamĹźe, s. 229). Dlatego KoĹciĂłĹ, podobnie jak Jezus, nie dodaje nic wiÄcej. To nie oznacza, Ĺźe Jezus, nie rozwiÄ
zujÄ
c sporu, nic nie powiedziaĹ, nic nie zaproponowaĹ. SÄ
dzicie, Ĺźe gdyby daĹ gotowe rozwiÄ
zanie, to zakoĹczyliby spĂłr? Dopiero by go zaczÄli! A pomyĹlcie, czy gdybyĹmy wam wskazali, na kogo gĹosowaÄ, czy skoĹczyĹyby siÄ wasze problemy? Prawdopodobnie, gdyby ktoĹ zwrĂłciĹ siÄ do kierujÄ
cych Ruchem o jasne wskazanie na czas wyborĂłw i otrzymaĹby je, to w przypadku, gdyby ta wskazĂłwka nie byĹa zgodna z tym, co juĹź zamierzaĹ i zadecydowaĹ w swoim sercu, natychmiast by powiedziaĹ: âNo nie, tylko nie ta partia!â. Ale Jezus, odpowiadajÄ
c w ten sposĂłb dwĂłm braciom, coĹ jednak proponuje, mĂłwiÄ
c: jeĹli chcecie rozwiÄ
zaÄ problem, nie pytajcie Mnie o rozwiÄ
zanie, ale zapytajcie siebie, jakie podejĹcie do takiego problemu jest odpowiednie; nie przywiÄ
zujcie siÄ do tego, od czego nie zaleĹźy wasze Ĺźycie. Jezus mĂłwi wiÄc, Ĺźe jeĹli ich kryterium osÄ
dzania nie jest wĹaĹciwie ustawione, jeĹli nie majÄ
odpowiedniej postawy, to nie bÄdÄ
mogli rozwiÄ
zaÄ sporu, nie bÄdÄ
mogli dotrzeÄ do wĹaĹciwego rozwiÄ
zania. âChrystus, podobnie jak KoĹcióŠ[âŚ], nie przyszedĹ rozwiÄ
zywaÄ problemĂłw sprawiedliwoĹci, ale umieĹciÄ w sercu czĹowieka Ăłw warunek, bez ktĂłrego speĹnienia sprawiedliwoĹÄ na tym Ĺwiecie mogĹaby mieÄ to samo ĹşrĂłdĹo, co niesprawiedliwoĹÄâ (tamĹźe, s. 230). Bardzo czÄsto wydaje nam siÄ, Ĺźe to za maĹo â widzieliĹmy to teĹź ostatnio; wydaje nam siÄ, Ĺźe to, co mĂłwi Jezus, to za maĹo, Ĺźe nie jest to doĹÄ konkretne, Ĺźeby zaspokoiÄ naszÄ
potrzebÄ (byĹmy nie pomylili siÄ tuĹź przed osiÄ
gniÄciem celu). Ale ksiÄ
dz Giussani, ktĂłry zna nas tak, jakby sam nas urodziĹ, zauwaĹźa: âNie moĹźna [âŚ] powiedzieÄ, Ĺźe rola Chrystusa i KoĹcioĹa w odniesieniu do ludzkich problemĂłw jest nic nieznaczÄ
ca [majÄ
naprawdÄ coĹ do wniesienia, to jest gĹos dotykajÄ
cy samej istoty sprawy; jest to jednak] podstawa do prawdziwie ludzkiego [âŚ] rozwiÄ
zaniaâ (tamĹźe). Po czym moĹźna poznaÄ, Ĺźe rozwiÄ
zanie jest ludzkie? âNaleĹźy ponownie podkreĹliÄ, Ĺźe wĹaĹnie wolnoĹÄ jest istotnym przejawem prawdziwie ludzkiego rozwiÄ
zania danego problemu: wolnoĹÄ w jej najpeĹniejszym i najgĹÄbszym znaczeniu, ta wolnoĹÄ, do ktĂłrej wzywa Chrystus i KoĹciĂłĹ, wolnoĹÄ czĹowieka czujnego, o uwaĹźnym spojrzeniu i duchu otwartym wobec swojego ĹşrĂłdĹa i przeznaczeniaâ (tamĹźe, s. 231).
W tych sĹowach odnajdujemy peĹnÄ
odpowiedĹş na pytanie o relacjÄ pomiÄdzy âjaâ i âmyâ. Relacja miÄdzy âjaâ i âmyâ moĹźe prowadziÄ do wywyĹźszenia âjaâ, do zwiÄkszenia zdolnoĹci osÄ
dzania (jak w przypadku dwĂłch braci), ale moĹźe teĹź (jak u rodzicĂłw z przywoĹanego przykĹadu) zastÄpowaÄ âjaâ i wtedy nie ukaĹźe siÄ osobowoĹÄ, nie narodzi siÄ osoba zdolna osÄ
dzaÄ. Relacja pomiÄdzy âjaâ i âmyâ moĹźe siÄ ustalaÄ na wiele sposobĂłw. Dlatego jeĹli nie pomoĹźemy sobie w zrozumieniu zwiÄ
zku, prawdziwej relacji pomiÄdzy âjaâ i âmyâ, znowu siÄ sparzymy.
PojawiajÄ
siÄ kwestie decydujÄ
ce dla naszej drogi, ktĂłre trzeba wyjaĹniÄ, nie po to, Ĺźeby robiÄ sobie wyrzuty. Kiedy ksiÄ
dz Giussani mĂłwiĹ, Ĺźe to, co wydarzyĹo siÄ na poczÄ
tku, pĂłjĹcie za imponujÄ
cÄ
obecnoĹciÄ
(âRuch narodziĹ siÄ z dostrzeĹźenia imponujÄ
cej obecnoĹci, ktĂłra wnosiĹa w Ĺźycie prowokacjÄ obietnicy, za ktĂłrÄ
moĹźna byĹo iĹÄâ), staĹo siÄ âorganizacjÄ
â, dostrzegaĹ coĹ, co poszĹo nie tak w naszym doĹwiadczeniu. To nie oznaczaĹo, Ĺźe wspĂłlnota powinna przestaÄ istnieÄ, ale Ĺźe jest moĹźliwa jakaĹ forma wspĂłlnoty, ktĂłra nie jest odpowiednia dla osoby. AlternatywÄ
dla wypaczonej wspĂłlnoty nie jest usuwanie wspĂłlnoty, Ĺźeby podkreĹliÄ osobÄ, ale odnalezienie racji dla takiej wspĂłlnoty, ktĂłra bÄdzie odpowiadaĹa potrzebom osoby. Potwierdzenie osoby nie jest sprzeciwianiem siÄ wspĂłlnocie. Problem polega na tym, jaki obraz wspĂłlnoty mamy, myĹlÄ
c o polityce, o zmierzeniu siÄ z wyborami, o towarzyszeniu sobie, o Ĺźyciu we wspĂłlnocie, o Ĺźyciu w Bractwie, o Ĺźyciu w przyjaĹşni, o Ĺźyciu w relacjach rodzinnych: jaka jest natura wspĂłlnoty? KtoĹ, kto przeciwstawia osobÄ wspĂłlnocie, myli siÄ, poniewaĹź nikt nie chce wykreĹliÄ ze swojego doĹwiadczenia wspĂłlnoty: problem polega na tym, by wyjaĹniÄ, o jakiej wspĂłlnocie mĂłwimy. WiÄc przestaĹmy mĂłwiÄ, Ĺźe przeciwstawia siÄ osobÄ wspĂłlnocie, Ĺźeby tylko nie musieÄ siÄ zmieniaÄ. Nie tworzymy Ĺźadnych przeciwstawieĹ. Przeciwstawia siÄ, owszem, wspĂłlnotÄ inaczej pojmowanej wspĂłlnocie. Kiedy ksiÄ
dz Giussani mĂłwiĹ, Ĺźe Ruch staĹ siÄ organizacjÄ
, nie miaĹ na myĹli, Ĺźe w takim razie wspĂłlnota powinna staÄ siÄ âpĹynnaâ, bezksztaĹtna, ale prostowaĹ pewnÄ
istotnÄ
kwestiÄ: mĂłwiĹ, Ĺźe wspĂłlnota przestaĹa byÄ miejscem tworzÄ
cym osoby, Ĺźe nie odpowiada juĹź na potrzeby osoby. Organizacja nigdy nie odpowie na potrzeby osoby, nigdy. A jeĹli wspĂłlnota nie jest odpowiednim miejscem dla osoby, to ta osoba straci zainteresowanie takÄ
wspĂłlnotÄ
i, chcÄ
c nie chcÄ
c, bÄdzie sobie szukaÄ miejsca gdzie indziej; abstrakcyjna obrona wspĂłlnoty nie wystarczy, poniewaĹź ludzi to nie bÄdzie interesowaÄ, kryterium osÄ
du kaĹźdy ma bowiem wewnÄ
trz siebie.
W takim razie nie chodzi tylko o to, by umacniaÄ jakÄ
Ĺ wspĂłlnotÄ, ale by zapytaÄ siÄ, jaka wspĂłlnota, jaki rodzaj wspĂłlnoty jest konieczny, by osoby mogĹy wzrastaÄ, by byĹa ona odpowiednia dla osoby, Ĺźeby osoba mogĹa siÄ w niej wciÄ
Ĺź na nowo budziÄ. JeĹli to przebudzenie znĂłw siÄ nie wydarzy, to wszyscy pogrÄ
Ĺźymy siÄ w niepewnoĹci. Ale jeĹli jakieĹ osoby siÄ przebudzÄ
, to w rzeczywistoĹci ukaĹźe siÄ miejsce nadziei. Dlatego w naszym stanowisku przed wyborami przypomnieliĹmy, jak ksiÄ
dz Giussani mĂłwiĹ, Ĺźe âpierwszym poziomem tego, jak chrzeĹcijaĹska wspĂłlnota wpĹywa na politykÄ, jest samo jej istnienieâ (L. Giussani, Il Movimento di Comunione e Liberazione. Conversazioni con Robi Ronza, Jaca Book, Milano 1987, s. 118). Ale uwaga na to, co jest tam powiedziane, poniewaĹź wszystko rozstrzyga siÄ w przymiotnikach (âĹźywa wspĂłlnota chrzeĹcijaĹskaâ): mogÄ
pojawiaÄ siÄ miejsca, ktĂłre sÄ
jak organizacje, w ktĂłrych osoba siÄ psuje, albo teĹź mogÄ
siÄ mnoĹźyÄ i poszerzaÄ chrzeĹcijaĹskie wspĂłlnoty âĹźywe i autentyczneâ, ktĂłre budzÄ
osobÄ, sÄ
dla niej interesujÄ
ce, przyciÄ
gajÄ
jÄ
â i tak wspĂłlnota chrzeĹcijaĹska staje siÄ jednym z waĹźnych czynnikĂłw Ĺźycia obywatelskiego. Co to za miejsca, te wspĂłlnoty, w ktĂłrych osoby rozkwitajÄ
, ktĂłre potrafiÄ
dostrzec pierwotne potrzeby czĹowieka i zaproponowaÄ na nie dobrÄ
odpowiedĹş? JeĹli sobie w tym nie pomoĹźemy, to ograniczymy siÄ do zmiany haseĹ, ale tak naprawdÄ nic siÄ nie zmieni. ChciaĹbym, Ĺźeby kaĹźdy z nas dostrzegĹ tÄ koniecznoĹÄ.
Musimy dojrzeÄ do peĹnej ĹwiadomoĹci tego, czym jesteĹmy, byĹmy mogli budowaÄ miejsca, w ktĂłrych osoby mogÄ
wzrastaÄ, Ĺźeby nie trwaÄ w miejscach, ktĂłre sÄ
tylko âorganizacjamiâ. WedĹug mnie to o to toczy siÄ gra, do tego wĹaĹnie przywoĹaĹ nas ksiÄ
dz Giussani.
W 1969 roku Joseph Ratzinger mĂłwiĹ: âZ dzisiejszego kryzysu wyĹoni siÄ KoĹciĂłĹ, ktĂłry straci wiele. Stanie siÄ nieliczny i bÄdzie musiaĹ rozpoczÄ
Ä na nowo, mniej wiÄcej od poczÄ
tkĂłw. Nie bÄdzie juĹź wiÄcej w stanie mieszkaÄ w budynkach, ktĂłre zbudowaĹ w czasach dostatku. Wraz ze zmniejszeniem siÄ liczby swoich wiernych, utraci takĹźe wiÄkszÄ
czÄĹÄ przywilejĂłw spoĹecznych. BÄdzie to KoĹcióŠ[âŚ], ktĂłry nie obstaje przy swoim mandacie politycznym, i z lewicÄ
flirtuje rĂłwnie niewiele co z prawicÄ
. [âŚ] [Bowiem] proces krystalizowania i oczyszczania bÄdzie go rĂłwnieĹź kosztowaĹ wiele siĹ. Uczyni go ubogim, pozwoli staÄ siÄ KoĹcioĹem maluczkich. [âŚ] Proces ten bÄdzie dĹugi i mÄczÄ
cy [âŚ]. Ale po prĂłbie, jakÄ
bÄdzie to rozdzielanie siÄ, z [âŚ] uproszczonego KoĹcioĹa popĹynie wielka siĹaâ (J. Ratzinger, Wiara i przyszĹoĹÄ, tĹum. Piotr Waszczenko, PAX, Warszawa 1975, s. 77-78). To wĹaĹnie spotkaĹo narĂłd Izraela: kiedy zostaĹ ogoĹocony ze wszystkiego, ukazaĹa siÄ ta âresztaâ, o ktĂłrej w ostatnich dniach mĂłwiĹ Benedykt XVI, reszta Izraela. Wiele lat temu powiedziaĹ to rĂłwnieĹź ksiÄ
dz Giussani: âTak naprawdÄ â nie mĂłwiÄ tego tak sobie, nie mĂłwiÄ tego, bo tak bym chciaĹ, tylko tak jest naprawdÄ â jeĹli pozostalibyĹmy w dziesiÄÄ osĂłb zamiast caĹego Ruchu, ta wola prawdy Ruchu sprawiĹaby, Ĺźe pozostalibyĹmy boleĹnie nietkniÄci, boleĹnie peĹni pokoju i boleĹnie Ĺźywotni, tak Ĺźe zaczÄlibyĹmy od poczÄ
tku, zaczynalibyĹmy wciÄ
Ĺź na nowoâ. Co chce powiedzieÄ ksiÄ
dz Giussani, uĹźywajÄ
c tego ekstremalnego przykĹadu? Ĺťe ânasza postawa nie byĹaby uwarunkowana â jak euforia i zniechÄcenie, jak egzaltacja albo jak nuda, albo jak rozczarowanie â przez wynik naszych dziaĹaĹ, przez spoĹeczny rezultat naszych dziaĹaĹâ (Rada Krajowa CL, Mediolan, 15-16 stycznia 1977 r.). Dlatego i my, w tym wszystkim, co przeĹźywamy, musimy jakby zaczÄ
Ä od nowa, w prostocie proponowania na nowo gestĂłw, miejsc, w ktĂłrych rodzÄ
siÄ nowe, odmienne osoby. To doprowadza nas do ostatniego punktu.
3. Wiara, ktĂłra odpowiada na potrzeby Ĺźycia Nie wystarcza jakakolwiek wspĂłlnota, jakiekolwiek miejsce, poniewaĹź moĹźemy, zamiast Ruchem, staÄ siÄ stowarzyszeniem, moĹźemy wyruszyÄ w dalszÄ
drogÄ, niczego siÄ nie nauczywszy. To tutaj spotykajÄ
siÄ wyzwanie Roku Wiary, Synod ze swoim wezwaniem do nawrĂłcenia i decyzja PapieĹźa o rezygnacji. Przyjaciele, jeĹli nie zweryfikujemy wĹaĹnie w tej sytuacji, w ktĂłrej siÄ znaleĹşliĹmy, czy wiara odpowiada na potrzeby Ĺźycia, nasza wiara nie wytrzyma i nie bÄdziemy mieli wystarczajÄ
cych powodĂłw, by byÄ chrzeĹcijanami. ByÄ moĹźe nie odejdziemy z Ruchu, ale nasze zainteresowanie skoncentruje siÄ na czymĹ innym: Chrystus przestanie byÄ w centrum naszych uczuÄ, nie bÄdzie juĹź tym, co jest nam najdroĹźsze. Zawsze bÄdziemy mieli przed oczami wyzwanie ksiÄdza Giussaniego: wiara ma byÄ obecnym doĹwiadczeniem, potwierdzanym przez doĹwiadczenie â a na czym polega potwierdzenie? Na tym, Ĺźe pomaga w odpowiedzi na potrzeby Ĺźycia, od wychowania dzieci po politykÄ, od problemu choroby po problem pracy, od problemĂłw najbardziej osobistych po problemy spoĹeczne. Gdyby nie to, to nie byĹaby ona w stanie przetrwaÄ w Ĺwiecie, gdzie wszystko, ale to wszystko, mĂłwi coĹ innego.
JeĹli w naszym doĹwiadczeniu wiary nie odkrywamy wciÄ
Ĺź na nowo tego, jak pomocna jest w potrzebach Ĺźyciowych, a wiÄc w tych, ktĂłre pojawiajÄ
siÄ przed nami w pracy albo przed wyborami, to niepostrzeĹźenie popadamy w dualizm. To tutaj tkwi wyzwanie: czy Chrystus jest na tyle rzeczywisty, by mĂłc odpowiedzieÄ na nasze potrzeby? Czy jest tak rzeczywisty â o czym Ĺwiadczy nam ĹwiÄty AmbroĹźy â Ĺźe pozwala czĹowiekowi rzuciÄ wyzwanie cesarzowi, bo czyni go tak bardzo wolnym? Ĺťycie czĹowieka opiera siÄ na satysfakcji, jak przypomina nam ĹwiÄty Tomasz: âTo wydaje siÄ Ĺźyciem kaĹźdego czĹowieka, w czym znajduje najwiÄkszÄ
przyjemnoĹÄ, czym siÄ najbardziej lubi zajmowaÄâ (Ĺw. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, t. XXIII: Charyzmaty, tĹum. P. BeĹch, Londyn 1982, s. 132). W takim razie albo doĹwiadczamy prawdziwej satysfakcji, poniewaĹź Chrystus nie jest abstrakcyjny, lecz rzeczywisty â czego Ĺwiadectwo daĹ nam PapieĹź swojÄ
decyzjÄ
â albo my, nie znajdujÄ
c tej satysfakcji, bÄdziemy jej szukaÄ gdzie indziej, w okruchach wĹadzy. Ale okruchy to za maĹo dla ducha. JeĹli Chrystus nie jest satysfakcjonujÄ
cym nas doĹwiadczeniem, to tak jak wszyscy bÄdziemy zaleĹźeÄ od tego, jak siÄ powiodÄ
sprawy: wyniki wyborĂłw, wĹasna kariera, wĹasne projekty. Tylko traktujÄ
c serio naszÄ
potrzebÄ, bÄdziemy mogli zrozumieÄ, czym tak naprawdÄ jest chrzeĹcijaĹska propozycja, jak wielkÄ
obietnicÄ
dla Ĺźycia jest obecnoĹÄ Chrystusa. W przeciwnym razie bÄdziemy jak wszyscy: gdy sprawy toczÄ
siÄ dobrze, jesteĹmy zadowoleni, a kiedy nam nie idzie, jesteĹmy zawiedzeni. Nie jesteĹmy wolni! PoniewaĹź wolnoĹÄ decyzji PapieĹźa opiera siÄ na peĹni, na tej peĹni, ktĂłra rodzi siÄ w relacji z obecnym Chrystusem. Kiedy brakuje ĹwiadomoĹci tego, czym jesteĹmy, kiedy nie uznajemy problemowoĹci Ĺźycia, ktĂłra pozwala dostrzec tkwiÄ
ce w nas pragnienie caĹoĹci, nie moĹźemy nawet zdaÄ sobie sprawy, kim jest Chrystus, jaka jest wartoĹÄ Chrystusa dla nas. Ale wtedy zagroĹźona jest wiara: problem polega na tym, Ĺźe Chrystus nie jest w stanie pochwyciÄ osoby, a jeĹli jej nie pochwyci, stanie siÄ ona jak liĹÄ na wietrze.
Dlatego trzeba przejĹÄ do wnioskĂłw â niech wiÄc kaĹźdy spojrzy na siebie i powie: czy ja wychodzÄ z caĹego tego czasu, z ostatniego roku, ktĂłry rzucaĹ nam ciÄ
gĹe wyzwania, z wiÄkszÄ
pewnoĹciÄ
Chrystusa, czy nie? Bo jeĹli nie, to niezaleĹźnie, czy jesteĹmy zadowoleni, czy zniechÄceni, straciliĹmy czas. DziaĹamy, gorÄ
czkowo angaĹźujÄ
c siÄ w mnĂłstwo spraw, ale wiara moĹźe nas rozczarowaÄ: wiara staje siÄ pusta, poniewaĹź nie widzimy w naszym doĹwiadczeniu, Ĺźe sĹuĹźy ona potrzebom Ĺźycia. Nie moĹźemy zaczÄ
Ä od nowa, zmieniajÄ
c po prostu hasĹo czy strategiÄ, ale wyĹÄ
cznie nawracajÄ
c siÄ. JeĹli siÄ nie nawrĂłcimy, jeĹli nie doĹwiadczymy w rzeczywistoĹci obecnego Chrystusa, wrĂłcimy do naszego ograniczania siÄ i do bĹÄdĂłw, ktĂłre juĹź popeĹniliĹmy.
UbiegĹy rok to potÄĹźne wezwanie Boga do nawrĂłcenia i stÄ
d do tego doĹwiadczenia peĹni i wolnoĹci, ktĂłra rodzi siÄ z towarzystwa obecnego Chrystusa, bo tylko ono potrafi zakwestionowaÄ stereotyp, ktĂłry wielu ludzi wyrobiĹo juĹź sobie na nasz temat: Ĺźe jesteĹmy grupÄ
politycznÄ
, poszukujÄ
cÄ
wĹadzy. JeĹli doĹwiadczymy takiego speĹnienia, takiej ludzkiej odmiennoĹci, wtedy bÄdziemy mogli odpowiedzieÄ na wyzwanie rzucane przez sytuacjÄ.
A Ĺźe takie doĹwiadczenie jest moĹźliwe, pokazaĹa nam Tajemnica w rozbrajajÄ
cym geĹcie Benedykta XVI, ktĂłry pokazaĹ nam radosnÄ
, peĹnÄ
pewnoĹci twarz. MoĹźemy mĂłwiÄ, co nam siÄ podoba, ale za zamykajÄ
cÄ
siÄ bramÄ
Castel Gandolfo widzieliĹmy tÄ radosnÄ
ludzkÄ
twarz. JakiejĹź treĹci nabierajÄ
sĹyszane na nowo, w takim kontekĹcie, sĹowa ĹwiÄtego AmbroĹźego: Ubi fides, ibi libertas [Gdzie wiara, tam wolnoĹÄ] (Ep. 65,5). Wiara jest rozpoznaniem czegoĹ obecnego, tak bardzo rzeczywistego, Ĺźe uzdalnia do wolnoĹci i radoĹci. Takie jest znaczenie gestu PapieĹźa. |