Ślady, numer 7 / 2008 (Strona Pierwsza) Strona Pierwsza
DĹugi marsz ku dojrzaĹoĹci Notatki ze spotkania z ksiÄdzem Luigim Giussanim w âScuola quadriâ Comunione e Liberazione. Mediolan, 27 lutego 1972
1. Czego szukamy Przypada nam dziĹ stanÄ
Ä wobec chwili, w ktĂłrej doĹwiadczenie Ruchu doznaĹo bardzo powaĹźnego wstrzÄ
su, chodzi o rok 1968. MoĹźe warto przypomnieÄ sobie w tym miejscu, Ĺźe BĂłg nie pozwala, aby w Ĺźyciu kogoĹ, kogo powoĹuje wydarzyĹo siÄ coĹ, co nie miaĹoby sĹuĹźyÄ dojrzaĹoĹci, coĹ, co nie prowadziĹoby ku dojrzaĹoĹci wszystkich, ktĂłrych powoĹaĹ. Ma to znaczenie przede wszystkim dla Ĺźycia osoby, ale ostatecznie i w gĹÄbszym sensie, dla Ĺźycia caĹego KoĹcioĹa, a zatem analogicznie, dla Ĺźycia kaĹźdej wspĂłlnoty, ktĂłra w szerszym znaczeniu nazywa siÄ rodzinÄ
lub wspĂłlnotÄ
koĹcielnÄ
. BĂłg nigdy nie pozwala, aby zdarzyĹo siÄ coĹ, co nie sĹuĹźyĹoby naszej dojrzaĹoĹci, naszemu dojrzewaniu. WiÄcej nawet, prawdziwoĹÄ wiary jest ukazywana przez zdolnoĹÄ, jakÄ
ma kaĹźdy z nas i kaĹźda rzeczywistoĹÄ koĹcielna (rodzina, wspĂłlnota, parafia, w ogĂłle KoĹciĂłĹ), zdolnoĹÄ, aby wszystko, co wydaje siÄ obiekcjÄ
, przeĹladowaniem, czy chociaĹźby trudnoĹciÄ
, doceniaÄ jako drogÄ dojrzewania, aby uczyniÄ to narzÄdziem i momentem dojrzewania. Nie bez powodu Pan, mĂłwiÄ
c o koĹcu Ĺwiata â koĹcem Ĺwiata jest jednakĹźe kaĹźdy historyczny przeĹom â powiedziaĹ, Ĺźe âwzmoĹźe siÄ nieprawoĹÄ, powstanÄ
faĹszywi prorocy, a wĂłwczas oziÄbnie miĹoĹÄ wielu"[1]. MoĹźemy powiedzieÄ, Ĺźe przejawem prawdy naszej wiary, przejawem autentycznoĹci w wierze lub jej braku, jest to czy na pierwszym planie stoi rzeczywiĹcie wiara czy teĹź inny rodzaj zatroskania. Czy naprawdÄ wszystkiego oczekujemy od Chrystusa, czy oczekujemy od Chrystusa tego, czego sami postanowiliĹmy oczekiwaÄ, czyniÄ
c Go ostatecznie pretekstem i podporÄ
dla naszych projektĂłw i programĂłw. Prawo duchowego rozwoju, to wspomniane tutaj dynamiczne prawo Ĺźycia wiarÄ
, jest faktycznie najwaĹźniejsze dla poszczegĂłlnych osĂłb i dla caĹych spoĹecznoĹci; zarĂłwno dla spoĹecznoĹci, jak i dla jednostek. Zawsze pozostaje prawdÄ
, iĹź wszystko wspĂłĹdziaĹa dla dobra kogoĹ, kto rozumie i pragnie Boga. Podobnie teĹź zawsze pozostaje prawdÄ
to, Ĺźe w trudnoĹci wychodzi na jaw czy czĹowiek pragnie Boga czy nie. Jest to odwiecznym dylematem, tkwiÄ
cym w gĹÄbi kaĹźdej wypowiedzi, kaĹźdego dziaĹania i kaĹźdego wyraĹźenia siÄ czĹowieka. Jest to alternatywa, ktĂłra odsĹania dwuznacznoĹÄ, leĹźÄ
cÄ
u korzeni kaĹźdego ludzkiego zaĹamania. Dla duszy, ktĂłra nie jest jasna, czysta, Ĺwiat pozostaje jednÄ
wielkÄ
dwuznacznoĹciÄ
. Dusza czĹowieka ma pokusÄ ulegania dwuznacznoĹci wobec kaĹźdej rzeczy. Nie bez powodu Chrystus mĂłwiĹ w przypowieĹciach, âaĹźeby widzÄ
c, mogli nie widzieÄ i sĹyszÄ
c mogli nie sĹyszeÄâ[2]. CaĹy Ĺwiat jest jak wielka przypowieĹÄ: ukazuje Boga tak, jak przypowieĹÄ ukazuje wartoĹÄ, ku ktĂłrej chce przywoĹaÄ i ten, âkto ma uszy, aby zrozumieÄ, rozumie!â[3]. Wobec przypowieĹci stajÄ
siÄ jawne ukryte myĹli serca. W obliczu wÄ
tpliwoĹci, problemu, pytania, trudnoĹci wychodzi na jaw to, co czĹowiek kocha. JednakĹźe owo strukturalne dla stworzeĹ prawo, strukturalne dla relacji miÄdzy stworzeniami a ich stwĂłrcÄ
(samo istnienie Boga jest dostrzegane, moĹźliwe do uchwycenia, potwierdzane jedynie dziÄki przejĹciu przez wyeliminowanie tej dwuznacznoĹci), ma wartoĹÄ dla kaĹźdego typu doĹwiadczenia autentycznie religijnego. Ma zatem wartoĹÄ rĂłwnieĹź dla Ĺźycia chrzeĹcijaĹskiego i dla Ĺźycia KoĹcioĹa: naprzeciw przeszkody wychodzi na jaw to, czego chcesz. To, czy ĹźyjÄ
c wspĂłlnotÄ
, tworzÄ
c wspĂłlnotÄ, pracujÄ
c od rana do wieczora dla wspĂłlnoty, chodzi ci o Chrystusa, czy masz na myĹli Chrystusa, czy teĹź siebie samego, widaÄ w chwili, kiedy dojdzie do gĹosu trudnoĹÄ, zastrzeĹźenie, zmierzajÄ
ce do zasugerowania ci: âTkwisz tuâ, âO czym oni, aĹź do dziĹ mi mĂłwili? Oszukali mnie!â, albo teĹź: âNie rozumiejÄ
mnie, nie doceniajÄ
mnieâ. To wĹaĹnie i jedynie wobec obiekcji oraz w chwili prĂłby widaÄ czy postawa naszego ducha jest zĹotem czy âplewamiâ[4], uĹźywajÄ
c porĂłwnania Ĺw. PawĹa. LeĹźy mi na sercu, aby na poczÄ
tku tego, co musimy sobie dziĹ przypomnieÄ, przywoĹaÄ tÄ duchowÄ
normÄ, owo wyjÄ
tkowe i precyzyjne duchowe sito. Jest to zresztÄ
kolejny, narzucajÄ
cy siÄ nam sposĂłb naĹladowania Chrystusa, poniewaĹź to poprzez agoniÄ i ĹmierÄ, staĹo siÄ widoczne, Ĺźe jest On naprawdÄ Synem Ojca: âNie moja, ale Twoja wola niech siÄ stanieâ[5], czy teĹź âconsummatum estâ[6], byĹ posĹuszny, aĹź do gĹÄbi. Czy tym, czego chcemy, oddajÄ
c caĹy swĂłj czas, energiÄ, serce, wszelkie nasze zatroskanie o Ruch, jest Chrystus, czy teĹź szukamy siebie samych, wyjdzie na jaw w chwili prĂłby. KĹadÄ szczegĂłlny nacisk na tÄ sprawÄ, poniewaĹź jest to punkt, ktĂłry zawsze musimy mieÄ na uwadze przy podejmowaniu róşnych funkcji, zarĂłwno tych zwiÄ
zanych z sekretariatem, âpomocniczychâ, najprostszych, jak i funkcji najwyĹźszych. JeĹźeli nie bÄdziemy o tym pamiÄtaÄ, nie potrafimy odczuwaÄ skruchy, nawet minimalnie (skrucha moĹźe siÄ pojawiÄ jedynie na tym poziomie), a nastÄpnie, przeĹźywajÄ
c trudnoĹÄ, sami zdecydujemy czy owa trudnoĹÄ wystarcza, aby odejĹÄ, czy teĹź mamy pozostaÄ. Rozumiecie? Zatrzymamy w naszych rÄkach ostateczne kryterium decydowania, czy to, co robimy jest sĹuszne czy nie! Czy tym, czego szukamy jest Chrystus, czy teĹź nasza miĹoĹÄ wĹasna, potwierdzenie siebie, w róşnych odmianach i pod róşnymi postaciami, widaÄ (wychodzi to na jaw) w konkretnej chwili prĂłby i trudnoĹci. Przestajemy âwidzieÄ siÄâ w tym, co robimy, lub to, co robimy juĹź nam nie przynosi zadowolenia. WĂłwczas staje przed nami urok Ĺwiatowy, wpĹyw szataĹski, kĹamstwo, w swojej przyciÄ
gajÄ
cej masce, i tworzy alternatywÄ: âlepiej robiÄ coĹ innego, sĹuszniejsze jest coĹ innegoâ i czujemy siÄ zdradzeni przez to, czemu siÄ poĹwiÄciliĹmy, jak mĂłwi napisana przez Claudio Chieffo piosenka o Judaszu[7]. Tymczasem poĹwiÄciliĹmy siÄ nie temu, ale sobie samym, poĹwiÄciliĹmy siÄ dla miĹoĹci wĹasnej. Jedynie ta uwaga rzuca ĹwiatĹo, ktĂłre moĹźe dokĹadnie wyjaĹniÄ to, co siÄ zdarzyĹo.
2. Czynniki tego, co siÄ zdarzyĹo To, co teraz przedstawiÄ jest tylko przykĹadowÄ
, otwierajÄ
cÄ
temat analizÄ
minionych zdarzeĹ, ktĂłrÄ
moĹźecie wzbogaciÄ. Powiem przede wszystkim â zresztÄ
, zgodnie z tekstem, ktĂłry otrzymaliĹcie na kartkach â, jakie sÄ
najbardziej frapujÄ
ce i najbardziej jasne czynniki tego, co siÄ wydarzyĹo, czynniki, ktĂłre po latach, kiedy siÄ wspomina zjawisko z perspektywy czasu, wychodzÄ
na jaw i stajÄ
przed naszymi oczami. SzczegĂłlnie wobec Ăłwczesnej perspektywy rozwoju. MyĹlÄ, Ĺźe moĹźemy powtĂłrzyÄ punkty zasygnalizowane na przekazanej wam kartce. a) Pojawienie siÄ fenomenu kontestacyjnego na poziomie uczniowskim poruszyĹo nas przede wszystkim ze wzglÄdu na podstawowy wymĂłg prawdziwoĹci w podejmowaniu spraw, w sensie ogĂłlnym, jaki ten fenomen pobudziĹ. Pierwszym czynnikiem, ktĂłry nas poruszyĹ byĹo podstawowe ĹźÄ
danie prawdziwoĹci w Ĺźyciu publicznym. PodkreĹlam z naciskiem, Ĺźe chodzi o Ĺźycie publiczne, spoĹeczne. To spostrzeĹźenie nie mogĹoby zostaÄ sformuĹowane bez uwzglÄdnienia czegoĹ, co wyjaĹnia takie ĹźÄ
danie, taki wymĂłg, a mianowicie bez uwzglÄdnienia pewnego niepokoju. NiepokĂłj ludzki jest zawsze zwiÄ
zany z potrzebÄ
prawdziwoĹci, ze skrÄpowaniem i brakiem rĂłwnowagi, wynikajÄ
cymi z kĹamstwa, ktĂłre w jakiĹ sposĂłb zagnieĹźdĹźa siÄ w Ĺźyciowej postawie. Ta pilna potrzeba prawdziwoĹci w Ĺźyciu spoĹecznym, w formach Ĺźycia spoĹecznego, nie mogĹa nie byÄ dyktowana przez niepokĂłj, ktĂłry zawieraĹ w sobie rĂłwnieĹź poszukiwanie autentycznoĹci osoby, autentycznoĹci osobistej. UwaĹźam, Ĺźe zaangaĹźowanie w ogĂłlnÄ
przemianÄ spoĹeczeĹstwa â aby oblicze spoĹeczeĹstwa byĹo prawdziwsze, bardziej ludzkie â nie moĹźe zostaÄ zapomniane (nie moĹźemy nie mieÄ go nieustannie na uwadze), jako wyzwanie rzucane przez Boga wobec naszej biernoĹci i lenistwa, rzucane wĹaĹnie poprzez Ĺwiat. W historii KoĹcioĹa zawsze byĹo tak, Ĺźe wĹaĹciwe zaangaĹźowanie ziemskie â pomimo jego stronniczoĹci i fragmentarycznoĹci w podkreĹlaniu jakiejĹ pilnej potrzeby lub jakiegoĹ aspektu Ĺźycia â prowokowaĹo odnowienie ĹwiadomoĹci. ProwokowaĹo kryzys i wznowienie ĹwiadomoĹci, wewnÄ
trz prawdziwego ludu chrzeĹcijaĹskiego. BĂłg posĹuguje siÄ wszystkim, co siÄ wydarza. PamiÄtajcie o obietnicy: wszystko, co siÄ wydarza BĂłg dopuszcza dla dojrzewania tych, ktĂłrych wybraĹ. Potwierdzenie tej prawdy moĹźemy zobaczyÄ w okreĹlonym momencie naszej wÄdrĂłwki, na brzegach naszej drogi, u tych, ktĂłrzy nie mieli Ĺaski, jakÄ
my otrzymaliĹmy. Jest to sposĂłb, w jaki BĂłg nas oczyszcza, oczyszcza naszÄ
miĹoĹÄ wĹasnÄ
. BĂłg karci tych, ktĂłrych kocha, aby ich oczyĹciÄ â mĂłwi Pismo â âKarci tych, ktĂłrych kochaâ[8]. b) Drugi czynnik, ktĂłry zauwaĹźamy wspominajÄ
c to, co siÄ wydarzyĹo jest jasny i przykĹadowy. Propozycja prowadzÄ
ca do takiej przemiany spoĹecznej, czy teĹź inaczej mĂłwiÄ
c, do potwierdzenia prawdziwoĹci w miejsce dwuznacznoĹci, kĹamstwa i maski, w jakich siÄ ĹźyĹo, zasadniczo i ogĂłlnie biorÄ
c przedstawiaĹa siÄ jako koniecznoĹÄ dÄ
Ĺźenia do obalenia przeszĹoĹci. UkazywaĹa siÄ jako nieprzyjaĹşĹ, wrogoĹÄ wobec przeszĹoĹci, zaprzeczanie jej, albo, ujmujÄ
c jeszcze trafniej, jako zapomnienie i brak zainteresowania przeszĹoĹciÄ
, co jest tym samym. Zapominanie o przeszĹoĹci jest wrogoĹciÄ
wobec niej, poniewaĹź przeszĹoĹÄ jako taka napiera, staje siÄ pewnÄ
propozycjÄ
w teraĹşniejszoĹci. W przeciwnym razie byĹaby rĂłwna zeru. PrzeszĹoĹÄ jest waĹźna dla kogoĹ, kto Ĺźyje w teraĹşniejszoĹci, jedynie kiedy staje siÄ propozycjÄ
dla teraĹşniejszoĹci, poniewaĹź to z przeszĹoĹci siÄ rodzimy (zapominanie o matce jest, zatem, potencjalnie, wrogoĹciÄ
wobec niej). Nie narusza to koniecznoĹci tworzenia nowych sformuĹowaĹ, to jest jasne; jednakĹźe czynnikiem determinujÄ
cym oblicze tego, co siÄ nam wydarzyĹo, przede wszystkim patrzÄ
c w perspektywie wewnÄtrznego rozwoju, jest negowanie przeszĹoĹci, wrogoĹÄ wobec przeszĹoĹci. DÄ
Ĺźenie do obalenia istniejÄ
cego porzÄ
dku â rewolucja, jako dÄ
Ĺźenie do obalenia istniejÄ
cego porzÄ
dku â, koncepcja Ĺwiatowej rewolucji nie moĹźe nie zbiegaÄ siÄ z wojnÄ
wypowiedzianÄ
przeszĹoĹci. WidaÄ wyraĹşnie, Ĺźe u korzeni podobnego postÄpowania, podobnej postawy, znajduje siÄ pewna elementarna naiwnoĹÄ. NaiwnoĹÄ Adama, ktĂłry sÄ
dziĹ, Ĺźe spoĹźywajÄ
c zakazany owoc moĹźe wyczerpaÄ poznanie dobra i zĹa. W gruncie rzeczy jest to moja naiwnoĹÄ, naiwnoĹÄ dotyczÄ
ca mnie, kiedy uznajÄ siebie za âmiarÄ wszystkich rzeczyâ. Jest to naiwnoĹÄ czĹowieka, ktĂłry mĂłwi: âTeraz ja wszystko uporzÄ
dkujÄâ. Jest to naiwnoĹÄ czĹowieka uwaĹźajÄ
cego siÄ za miarÄ wszystkich rzeczy, naiwnoĹÄ miĹoĹci wĹasnej. Z technicznego punktu widzenia jest to naiwnoĹÄ, z moralnego punktu widzenia wystÄpek, kĹamstwo, uleganie pokusie, aby przywoĹaÄ ponownie pierwsze strony Biblii. Jakie to przygnÄbiajÄ
ce! JakiegoĹź smutku doĹwiadczyliĹmy wĂłwczas i jakĹźe on siÄ pogĹÄbiĹ z upĹywem lat. JakiegoĹź smutku doĹwiadczyliĹmy natychmiast stajÄ
c wobec woli przemiany spoĹeczeĹstwa. DoĹwiadczyĹo go wielu z nas, przynajmniej ci, ktĂłrzy nie uczestniczyli w tych sprawach bezpoĹrednio. Wobec perspektywy przemiany spoĹeczeĹstwa utrwaliĹa siÄ w naszej duszy pewna wÄ
tpliwoĹÄ, poniewaĹź byliĹmy zaskoczeni przez nacisk i wolÄ przemiany wewnÄ
trz pewnego rodzaju doĹwiadczenia, nie majÄ
c jeszcze ĹwiadomoĹci tych problemĂłw. ByliĹmy nieĹwiadomi tych problemĂłw, na pewnym poziomie poprzedzajÄ
cym te problemy, na poziomie podstawowym, ale jeszcze nieporadnym, nieĹwiadomym wobec nagĹej potrzeby przeĹomu kulturalnego (ziarno ukazuje wszystkie swoje moĹźliwoĹci poprzez spotkania i zderzenia). ByĹa to wiÄc wÄ
tpliwoĹÄ nieĹmiaĹa, budzÄ
ca ciekawoĹÄ i ostatecznie nadal peĹna respektu, tak, Ĺźe wszystkie rozróşnienia robiĹo siÄ z pewnÄ
ulegĹoĹciÄ
(przy caĹym wysiĹku na rzecz przemiany, kto miaĹ coĹ do powiedzenia?). ByĹa to jednoczeĹnie wielka wÄ
tpliwoĹÄ, wielka mgĹa, w gĹÄbi peĹna szacunku wobec wydarzenia. Tym niemniej, kiedy, wobec pilnej potrzeby prawdziwoĹci, zobaczyliĹmy pewien rodzaj relacji miÄdzy chĹopcem a dziewczynÄ
, ogĹaszany jako naturalny, natychmiast pojawi siÄ smutek. Relacja miÄdzy chĹopcem a dziewczynÄ
moĹźe sĹuĹźyÄ jako przykĹad, gdyĹź jest to jeden z punktĂłw typowych dla wartoĹciowania moralnoĹci jakiejĹ populacji czy epoki, jak mi siÄ zdaje, przyjmuje siÄ go rĂłwnieĹź w etnologii. Jest rzeczywiĹcie jednym z punktĂłw najbardziej syntetycznych dla zobrazowania rozwoju moralnego, wzrostu poczucia godnoĹci czy teĹź dojrzaĹoĹci moralnej osoby lub sytuacji. Chodzi mi oczywiĹcie o osÄ
d koncepcji, o ktĂłrej mĂłwiÄ. Koncepcja autentycznoĹci, prawdziwoĹci, do jakiej dÄ
Ĺźono, prowadziĹa do rozwiÄ
zĹoĹci rodziĹa ideÄ âwolnej miĹoĹciâ, ktĂłra nie ustÄpuje w niczym najbardziej pĹytkim i zdeprawowanym przejawom Ĺźycia spoĹecznoĹci mieszczaĹskiej. Jest tak, pomimo, Ĺźe pojawiĹa siÄ jako owoc wrogoĹci wobec przeszĹoĹci, jako sposĂłb przeciwdziaĹania przeszĹoĹci, jako zryw: âja przychodzÄâ, a zatem to, czego ja doĹwiadczam, to, co ja czujÄ, oto jest oryginalnoĹÄ, pierwotna czystoĹÄ, zĹoty wiek ludzkoĹci!
3. Zagubienie PrzedstawiÄ teraz dwa, najbardziej frapujÄ
ce czynniki Ăłwczesnej sytuacji â jak sÄ
dzÄ â jakie moĹźemy dziĹ zauwaĹźyÄ. Jak Ruch, w swoim dominujÄ
cym wĂłwczas aspekcie, Gioventu Studentesca [MĹodzieĹź Uczniowska] i Gioventu Lavoratrice [MĹodzieĹź PracujÄ
ca] wykazywaĹ, iĹź zostaĹ wstrzÄ
ĹniÄty? ByĹo to zagubienie â jak zaznaczyĹem wczeĹniej â zagubienie charakterystyczne dla kogoĹ, kto realizujÄ
c swojÄ
drogÄ i ĹźyjÄ
c swoim podstawowym doĹwiadczeniem, zostaje zaskoczony przez wydarzenia, ktĂłre przynaglajÄ
do przemiany, do wyjaĹnienia, zinterpretowania i decyzji na pewnym poziomie, ktĂłrego wĹasne doĹwiadczenie jeszcze nie osiÄ
gnÄĹo, do ktĂłrego wĹasny tor, wĹasna wÄdrĂłwka, wĹasny szlak jeszcze nie dotarĹ. Tak jakby do oblÄĹźonego miasta, przygotowujÄ
cego siÄ do wojny, przygotowujÄ
cego waĹy obronne, itd., wrĂłg nadszedĹ trzy dni wczeĹniej niĹź przewidywano. NiemoĹźliwe jest â z wyjÄ
tkiem tych, dla ktĂłrych idee sÄ
bardzo jasne w dojrzaĹy sposĂłb, z wyjÄ
tkiem dobrych generaĹĂłw â, aby w takiej sytuacji miasto nie popadĹo w panikÄ. PanowaĹo zagubienie. Jest to sĹowo, ktĂłre zmierza do Ĺagodnego uzasadnienia tego, co siÄ wydarzyĹo; ogĂłlne zagubienie. Zagubienie to byĹo charakterystyczne nie tylko dla jakiejĹ okreĹlonej czÄĹci osĂłb, ale dla wszystkich. KĹadÄ nacisk na to sĹowo, ktĂłre Ĺagodzi spojrzenie, kĹadÄ nacisk na Ĺźyczliwe wyjaĹnienie tego, co siÄ wydarzyĹo. Z jednej strony takie zagubienie zostaje energicznie pokonane. W jaki sposĂłb? Przez pozwolenie, aby pociÄ
gnÄ
Ĺ i wzbudziĹ entuzjazm pozytywny aspekt wydarzenia. Z drugiej strony zagubienie wprowadza stagnacjÄ. Co natomiast utrwala zagubienie? Postrzeganie sposobu przemiany. BĹÄdna metoda, w ktĂłrej samo wydarzenie staje w swoim roszczeniu dokonania przemiany rzeczy. Co to znaczy bĹÄdna metoda? MoĹźe jest za wczeĹnie, aby tak mĂłwiÄ, zatem przyjmijmy, Ĺźe chodzi o metodÄ niezgodnÄ
z tym, do czego jest siÄ wychowanym, metodÄ, czy teĹź przemianÄ rzeczy niezgodnÄ
z wĹasnÄ
historiÄ
. W pierwszym przypadku zagubienie zostaje nagle pokonane przez energiÄ i wolÄ interwencji, operatywnoĹci, dziaĹania, przez â uĹźyjmy chrzeĹcijaĹskiego okreĹlenia â âwcielenieâ (ma ono tutaj pewien aspekt ĹwiÄtokradzki, gdyĹź dla chrzeĹcijanina korzystanie ze Ĺwiata w sposĂłb niezgodny z tajemnicÄ
Chrystusa jest ĹwiÄtokradztwem). PrzezwyciÄĹźenie zagubienia nastÄpuje nagle jako wola interwencji, pobudzana przez pozytywnoĹÄ zjawiska, przez ogĹaszanÄ
chÄÄ autentycznoĹci oraz skargÄ na jej brak, itd. Nie moĹźna siÄ jednak nagle oderwaÄ od caĹej historii, do ktĂłrej przylgnÄĹo siÄ w wolny sposĂłb toto corde â cokolwiek potem powiedzÄ
i mĂłwiÄ
o niej â od historii, do ktĂłrej przylgnÄĹo siÄ caĹym sercem, entuzjastycznie. Nie jest moĹźliwe nagĹe oderwanie siÄ. Z tego powodu przejĹcie od jednej matrycy, do drugiej zostaĹo uczynione, dokonane, aby nie doznaÄ poniĹźenia i ciÄĹźkiego szoku spowodowanego poczuciem zdrady uznawanych wartoĹci. Pomniejszano oraz czyniono abstrakcyjnymi drogÄ i doĹwiadczenie, w ktĂłrych wczeĹniej uczestniczono. âUmniejszajÄ
c â czytamy na kartce, ktĂłra zostaĹa wam dana â historyczno-spoĹeczne znaczenie Faktu chrzeĹcijaĹskiegoâ. ZostaĹa dokonana redukcja Faktu chrzeĹcijaĹskiego, czy teĹź udaremnienie jego historycznego znaczenia. PrzejĹcie od okreĹlonego typu dyskursu do innego zmierzaĹo do âpowstrzymaniaâ tego pierwszego, aby nie doznaÄ szoku z powodu poczucia zdrady wartoĹci. ZmierzaĹo to do interpretacji, ktĂłra by umniejszaĹa historycznÄ
doniosĹoĹÄ Faktu chrzeĹcijaĹskiego, âosĹabiajÄ
c" go, czyniÄ
c jaĹowym, ukazujÄ
c jako przypadkowy. ChodziĹo o interpretacjÄ czysto eschatologicznÄ
, a przez to oderwanÄ
od Ĺwiata i od Ĺźycia. OkreĹlenie: umniejszanie, uĹźyte na przekazanej wam kartce, jest moĹźe najbardziej trafne: umniejszanie okazaĹoĹci obecnoĹci, niesionego przez Fakt chrzeĹcijaĹski znaczenia. Jest to dÄ
Ĺźenie, aby Fakt chrzeĹcijaĹski sprowadziÄ do liturgii, do sakramentĂłw. OczywiĹcie sakramenty sÄ
oparciem i rdzeniem caĹego Ĺźycia wspĂłlnoty chrzeĹcijaĹskiej (to ĹmierÄ i zmartwychwstanie Chrystusa, zadatek Jego powtĂłrnego przyjĹcia, w sposĂłb nadnaturalny uznajemy za korzeĹ caĹego naszego Ĺźycia!). JednoczeĹnie, wĹaĹnie dlatego, iĹź stanowiÄ
ĹşrĂłdĹo Ĺźycia chrzeĹcijaĹskiego, ĹşrĂłdĹo odnowionego Ĺwiata, ĹşrĂłdĹo odnowionego istnienia, wĹaĹnie z tego powodu sÄ
one gestami po ludzku, spoĹecznie, historycznie biorÄ
c najbardziej osobliwymi, najbardziej obcymi gdy chodzi o sposĂłb postrzegania codziennych spraw, codziennych zajÄÄ. Sakramenty byĹy wiÄc ujmowane i przeĹźywane zgodnie z ich istotÄ
, jako przywoĹanie i przygotowanie eschatologiczne, ale przy tym zostaĹy caĹkowicie pozbawione ich treĹci odnoszÄ
cej siÄ do teraĹşniejszoĹci. Umniejszanie sposobu pojmowania Faktu chrzeĹcijaĹskiego przynosi ze sobÄ
nieuchronnie dualizm jako obecnoĹÄ w Ĺwiecie, dualizm, w ktĂłrym czynnik nadnaturalny â czynnik wyjaĹniajÄ
cy i ostatecznie zbawczy â zostaje uznany jako ciÄ
ĹźÄ
cy nad teraĹşniejszoĹciÄ
, jednakĹźe nie zbiega siÄ z niÄ
. Czynnik ten nie moĹźe przynosiÄ osÄ
du historycznej teraĹşniejszoĹci, nie moĹźe wzbudzaÄ jakiejĹ jej przemiany, nie wspiera teraĹşniejszoĹci, chyba, Ĺźe w znaczeniu czysto moralistycznej inspiracji dziaĹania: âPowinieneĹ siÄ zaangaĹźowaÄâ. Pozostaje ogĂłlnikowÄ
inspiracjÄ
dziaĹania, przywoĹaniem moralistycznym, w najbardziej niejasnym znaczeniu tego sĹowa: âPowinieneĹ zaangaĹźowaÄ siÄ w Ĺwiatâ. Powiem to jeden raz i pozostawiÄ ciÄ samemu sobie. Z drugiej strony pozostajÄ
pilne potrzeby Ĺwiata z ich treĹciÄ
i intensywnoĹciÄ
, ktĂłre podejmiesz tak, jak ci podyktuje twĂłj instynkt, temperament, sposĂłb widzenia, odczuwania, wedĹug wĹasnych analiz, teorii, zgodnie z gwaĹtownoĹciÄ
twojej praktyki.
4. Redukcja Faktu chrzeĹcijaĹskiego Jakie byĹy, moĹźliwe do wytĹumaczenia, konsekwencje postawy przyjÄtej przez tÄ znacznÄ
czÄĹÄ Ruchu w komentowanym okresie czasu? a) Po pierwsze, jak czytamy na kartce, byĹa to âKoncepcja skutecznoĹci zaangaĹźowania chrzeĹcijaĹskiego, z akcentowaniem moralizmuâ. Z bardzo mocnym akcentowaniem, wĹaĹciwie byĹo to wewnÄtrzne uproszczenie do moralizmu! Z jakiego powodu naleĹźaĹo pozostaÄ chrzeĹcijaninem? PoniewaĹź chrzeĹcijaĹstwo mobilizuje do dziaĹania, mobilizuje do zaangaĹźowania, i to wszystko! Jakby ojciec i matka, powiedzieli ci: âOdwagi, zobacz, ty musisz to zrobiÄ!â, ale potem, tÄ rzecz musisz realizowaÄ sam, tak jakby ich nie byĹo (gdy tymczasem Jezus mĂłwi: âJa bÄdÄ z wami, aĹź do skoĹczenia Ĺwiataâ[9]). Pojawia siÄ tu idea wcielenia, w ktĂłrej chrzeĹcijanin jest rozbity, pÄkniÄty. Z historycznego punktu widzenia chrzeĹcijanin ma prawo pozostawania w Ĺwiecie, jedynie w mierze, w jakiej rzuca siÄ w Ĺwiatowe dziaĹania. Jest to chrzeĹcijaĹstwo etyczne, czyli jedynie chrzeĹcijaĹska etyka, chrzeĹcijaĹska postawa, co oznacza, Ĺźe bycie chrzeĹcijaninem w Ĺwiecie zostaje utoĹźsamione z zaangaĹźowaniem w Ĺwiat. ToteĹź byÄ chrzeĹcijaninem w Ĺwiecie oznacza interesowaÄ siÄ marginesem, ubogimi, nierĂłwnym wynagrodzeniem, niesprawiedliwoĹciÄ
w Ĺwiecie pracy. Na tym polega bycie chrzeĹcijanami. ChrzeĹcijaĹstwo zostaje sprowadzone do skutecznego moralizmu. Przypominam sobie, jak pewien byĹy przedstawiciel GS, spoza Uniwersytetu Katolickiego â podobnych jemu moĹźna byĹo czÄsto spotkaÄ na Uniwersytecie Katolickim, zawsze wystÄpowali wzajemnie przeciwko sobie, powaĹźnie, ale z uĹmiechem; jednak tym razem nie ĹmiaĹ siÄ â, kiedy sobie z niego nieco ĹźartowaĹem, powiedziaĹ mi: âWidzisz, stawiam sobie pytanie, dlaczego powinienem pozostaÄ chrzeĹcijaninem?â. OdpowiedziaĹem: âAch, widzisz, skoro bycie chrzeĹcijaninem oznacza robienie tego, co robisz! To inni nauczyli ciÄ tak czyniÄ, a oni sÄ
lepsi od nas i dlatego nie rozumiem, dlaczego nie miaĹbyĹ po prostu utoĹźsamiaÄ siÄ z nimiâ. DziĹ wydaje siÄ nam jasne, Ĺźe bycie chrzeĹcijaninem nie jest zorganizowaniem sittingu przed Uniwersytetem Katolickim (zaangaĹźowanie chrzeĹcijaĹskie moĹźe podpowiedzieÄ rĂłwnieĹź takie dziaĹanie, to inny problem, ale chrzeĹcijaĹstwo nie jest tym!), jednakĹźe wĂłwczas, w Ăłwczesnym zagubieniu nie byĹo to takie jasne. Przede wszystkim, wiÄc, pewna koncepcja skutecznoĹci. Z upĹywem lat, w kimĹ, kto podjÄ
Ĺ tÄ drogÄ, jeĹźeli pozostaĹ chrzeĹcijaninem, fizjologicznie odczuwalny staĹ siÄ dualizm, podziaĹ. ByÄ moĹźe jest jeszcze tworzona âChrzeĹcijaĹska Demokracja Lewicyâ, ale Fakt chrzeĹcijaĹski nie ma z tym nic, nawet w najmniejszym stopniu wspĂłlnego. Identyfikuje siÄ ona z systemem myĹlowym i postawÄ
duchowÄ
prezentowanymi przez ChrzeĹcijaĹskÄ
DemokracjÄ lat powojennych i do tego samego siÄ sprowadza. b) DrugÄ
konsekwencjÄ
byĹa â i tu mamy do czynienia z rzeczÄ
najpowaĹźniejszÄ
â niezdolnoĹÄ do oddziaĹywania kulturalnego, do doprowadzenia wĹasnego doĹwiadczenia chrzeĹcijaĹskiego na poziom, gdzie staje siÄ ono syntetycznym i krytycznym osÄ
dem, a zatem propozycjÄ
sposobu dziaĹania. DoĹwiadczenie chrzeĹcijaĹskie pozostaje zablokowane w swojej potencjalnej moĹźliwoĹci wpĹywania na Ĺwiat, bowiem doĹwiadczenie ma wpĹyw na Ĺwiat jedynie w mierze, w jakiej znajdzie wyraz w kulturze (nie chodzi na ile znajdzie siÄ ono na Uniwersytecie, to nie ma znaczenia!). Wyraz kulturalny oznacza osÄ
d, oznacza zdolnoĹÄ do systematycznego i krytycznego osÄ
du na temat Ĺwiata, na temat tego, co Ĺwiatowe, na temat historycznej przypadkowoĹci, a zatem stanowi podpowiedz pewnego sposobu planowania i dziaĹania. DoĹwiadczenie, ktĂłre nie dochodzi do tego poziomu nie ma swojego oblicza, nie ma twarzy w historii, pozostaje bez oblicza. MoĹźe istnieÄ w przestrzeni epok âprzedhistorycznychâ, ale w miarÄ jak spoĹeczeĹstwo, jak Ĺźycie ludzkie osadza siÄ w relacjach, napiera na doĹwiadczenie, a ono znika, poniewaĹź zostaje wyeliminowane przez presjÄ Ĺrodowiska. Jest to wĹaĹnie los, jaki spotyka natychmiast wiele prĂłb podejmowanych przez nasze wspĂłlnoty (nie bÄdÄ ich teraz wymieniaĹ), prĂłb, ktĂłre siÄ nie ustabilizowaĹy. UsiĹowania takie zaczynajÄ
stawaÄ siÄ doĹwiadczeniem, nabierajÄ
znaczenia, jedynie o ile znajdujÄ
pewien wyraz kulturalny, pewien krytyczny i systematyczny osÄ
d, a zatem proponowany program i sposĂłb dziaĹania. Tak zaĹ nie moĹźe siÄ zdarzyÄ, jeĹźeli jakaĹ grupa chce coĹ zrealizowaÄ wĹasnymi siĹami, sama, jak staraĹy siÄ zawsze owe grupki. JeĹźeli jakaĹ grupa miaĹaby rzeczywiĹcie takÄ
zdolnoĹÄ, tym samym tworzyĹaby szereg relacji z caĹym Ruchem â i to jest tym, czego pragniemy âwpĹywaĹaby w pozytywny sposĂłb na przemianÄ Ruchu. DrugÄ
konsekwencjÄ
byĹa, jak widzimy, niezdolnoĹÄ do wyraĹźenia doĹwiadczenia przez kulturÄ, a stÄ
d wynikaĹa niezdolnoĹÄ do jednolitego osÄ
du sytuacji. Jedynie pewna forma wyrazu kulturalnego wynikajÄ
ca z jednolitego doĹwiadczenia umoĹźliwia jednolity osÄ
d sytuacji. Tymczasem, jako coĹ naturalnego, pochwalano róşnicÄ postaw przyjmowanych wobec danych spraw (mĂłwiÄ o GS i GL w tamtych latach), a potem ratowano sytuacjÄ organizacyjnie, przez narzucenia okreĹlonej zmiany. Jak w ezopowej bajce o cierpkich winogronach i lisie. Teoretycznie pochwalany byĹ podziaĹ, nieokreĹlona róşnorodnoĹÄ osÄ
dĂłw i stanowisk: âJesteĹmy wolni, jeden moĹźe byÄ prawicowcem, a inny lewicowcemâ. W praktyce, kiedy ktoĹ zaznaczaĹ, Ĺźe nie jest z politycznymi ugrupowaniami pozaparlamentarnej lewicy, zostawaĹ wykluczony z walki, jeĹźeli nie zniszczony (zniszczony moĹźe nie fizycznie, ale moralnie). Dlatego istniaĹ podziaĹ wobec Ĺwiata z jego pilnymi, bieĹźÄ
cymi potrzebami, podziaĹ straszny, gdyĹź coraz bardziej, jeszcze bardziej, przekreĹlaĹ zdolnoĹÄ do Ĺwiadczenia Faktu chrzeĹcijaĹskiego w samym Ĺwiecie. W rzeczywistoĹci Ĺwiadectwo o Fakcie chrzeĹcijaĹskim w Ĺwiecie polega na obecnoĹci Faktu chrzeĹcijaĹskiego w potrzebach Ĺwiata, a nie na obecnoĹci chrzeĹcijan w manifestowaniu âczerwonej flagiâ. c) Jako trzecia konsekwencja pojawiĹo siÄ lekcewaĹźenie wiarygodnego doĹwiadczenia, autorytetu. ZauwaĹźcie tu, Ĺźe nie istnieje systematyczna myĹl i dziaĹanie, jeĹźeli nie stajemy siÄ uczniami mistrzĂłw! Dlatego teĹź sÄ
moĹźliwe dwa przypadki: rozpoznasz autorytet jako dany, jako ofiarowany, albo sam go wybierzesz; autorytet albo jest ĹaskÄ
dla twojej historii, ĹaskÄ
Boga wewnÄ
trz twojej historii, albo ty sam wybierasz sobie autorytet. Nazwiska Ăłwczesnych szefĂłw (przynajmniej niektĂłrych) byĹy uĹźyte w taki sam sposĂłb jak wczeĹniej uĹźywano nazwiska tego czy innego ksiÄdza, aby potwierdziÄ to, co robiono. Jakkolwiek, Fakt chrzeĹcijaĹski â powtĂłrzmy to sobie â w urzÄdzie autorytatywnym, utworzonym przez Chrystusa znajduje miejsce geometryczne, gdzie zostaje ocalona Tajemnica miejsce, gdzie udokumentowane, zagwarantowane i poĹwiadczone jest uznanie i uszanowanie Tajemnicy. MyĹlÄ, Ĺźe niewielu ludzi moĹźe tak, jak my powtĂłrzyÄ te rzeczy z bĂłlem, ktĂłry niemal graniczy z gniewem. Szkoda, Ĺźe nie mamy jeszcze osĂłb, ktĂłre by potrafiĹy wyraziÄ to literacko! Nie wiem czy to wĹaĹnie skrajna postaÄ lenistwa, niedbaĹoĹci czy teĹź instynktownoĹci, z jakÄ
dziaĹamy, nie pozwala nam ustaliÄ bardziej odpowiedniej hierarchii zadaĹ, ktĂłre powinniĹmy wziÄ
Ä na siebie, zgodnie z posiadanymi charyzmatami. Zatem, w ogĂłlnym zagubieniu pierwszym wzorem postawy, jaka konkretnie, historycznie dominowaĹa w GS i GL (w GL rĂłwnieĹź iloĹciowo â prawie sto procent; w GS natomiast nieznaczna wiÄkszoĹÄ, jednakĹźe, przez sposĂłb przewodzenia, zostaĹa w ten sposĂłb okreĹlona fizjonomia GS), byĹo przezwyciÄĹźenie impasu przez rzucenie siÄ w pĂłjĹcie za Ĺwiatem. WĹasna historia i niesione przez niÄ
wartoĹci zostaĹy umniejszone, sprowadzone, na ile tylko byĹo to moĹźliwe, do wersji abstrakcyjnej wobec Ĺźycia, usuniÄte. Wykluczona zostaĹa moĹźliwoĹci ich wpĹywu na bieg historii, a przez to moĹźliwoĹÄ prawdziwego wcielenia. ZostaĹ usuniÄty historyczny wymiar Faktu chrzeĹcijaĹskiego (raz jeszcze powtĂłrzÄ, Ĺźe to jest najlepsze wyraĹźenie). Ludzi, ktĂłrzy chcieli pozostaÄ w Ĺrodowisku chrzeĹcijaĹskim, doprowadziĹo to do dualizmu, dualizmu miÄdzy nadchodzÄ
cym niebem a ziemiÄ
, ktĂłra szĹa w swojÄ
stronÄ i ku swoim losom. Z punktu widzenia historii KoĹcioĹa jest to â w znaczeniu podstawowym, w znaczeniu wĹaĹciwym i czystym â postawa protestancka. Moim zdaniem, teologia Ĺwiecka, ktĂłra zaangaĹźowaĹa tak mocno najmĹodszÄ
i najbardziej ĹźywÄ
czÄĹÄ kleru katolickiego (a zatem rĂłwnieĹź mĹodzieĹź skupiajÄ
cÄ
siÄ wokóŠniej), nie moĹźe byÄ ostatecznie wytĹumaczona â nie jako zamiar, ale z punktu widzenia kulturalnego â nie moĹźe byÄ widziana i osÄ
dzona inaczej, jak w kategorii autentycznego, czystego, ortodoksyjnego protestantyzmu, mĂłwimy dziĹ protestantyzmu Bartha.
5. Porzucenie drogi NaleĹźy zatem zauwaĹźyÄ trzy waĹźne konsekwencje; znaczenie tego spostrzeĹźenia nie wynika z zamiĹowania do analizy historycznej, ale jest zwiÄ
zane z faktem, iĹź wystÄpujÄ
ca tu dialektyka bÄdzie zawsze obecna, owo uderzenie, owa prĂłba â prĂłba i pokusa â bÄdzie zawsze, mniej lub bardziej, obecna. PierwszÄ
konsekwencjÄ
jest podkreĹlajÄ
ca skutecznoĹÄ koncepcja zaangaĹźowania chrzeĹcijaĹskiego, koncepcja moralistyczna. Wobec potrzeby Ĺwiata pojawia siÄ analiza tej potrzeby, teoria odpowiedzi i odpowiedĹş zgodna z teoriÄ
. Wszystko rozgrywa siÄ w ludzkich wymiarach, Chrystus nie ma z tym nic wspĂłlnego, gdyĹź jest On gdzieĹ poza czasem i przestrzeniÄ
. Stanowi moralnÄ
inspiracjÄ, ktĂłra pozostaje poza czasem i przestrzeniÄ
, wobec ktĂłrych jest âtranscendentnyâ. DrugÄ
konsekwencjÄ
jest niezdolnoĹÄ wyraĹźenia propozycji poprzez kulturÄ, poniewaĹź uĹźywany sposĂłb wyrazu ma jako wzorzec analizÄ marksistowskÄ
lub teoriÄ marksistowskÄ
, analizÄ i teoriÄ ĹwiatowÄ
. SposĂłb wyrazu, jaki siÄ stosuje ma jako matrycÄ doĹwiadczenie Ĺwiatowe, nie doĹwiadczenie chrzeĹcijaĹskie, a zatem teoretyczne wywyĹźszanie i idealizowanie odmiennoĹci poglÄ
dĂłw i sposobĂłw nawiÄ
zywania kontaktĂłw, wĹaĹnie jako kierunek dla Ruchu Studenckiego, zaĹ praktycznie, organizacyjnie zostaje narzucona pewna âjedynaâ dyrektywa. Jako trzecia konsekwencja pojawia siÄ teoretyczne i praktyczne umniejszenie autorytetu, poniewaĹź autorytet stanowi funkcjÄ gwarantujÄ
cÄ
wiarygodnoĹÄ doĹwiadczenia chrzeĹcijaĹskiego. Na podstawie materiaĹĂłw, ktĂłre zostaĹy mi przekazane moĹźna sporzÄ
dziÄ bogatÄ
dokumentacjÄ zarĂłwno odnoĹnie do owego porywu przepeĹnionego pragnieniem realnej autentycznoĹci, jak i kroku prowadzÄ
cego do zdrady wĹasnej historii. MoĹźemy przeczytaÄ kilka fragmentĂłw z pisma uczniowskiego, wydawanego wĂłwczas przez Gioventu Studentesca [MĹodzieĹź SzkolnÄ
]. âTakĹźe my rozpoczÄliĹmy rok szkolny zatroskani o to, aby propagowaÄ inicjatywy planowane na pierwszy kwartaĹ, odsuwajÄ
c siÄ od realnej sytuacji szkoĹy, pomimo, Ĺźe nieĹmiaĹo przebÄ
kiwaĹo siÄ o koniecznoĹci wiÄkszego uczestniczenia w Ĺźyciu Ĺrodowiska. Wszystko to byĹo nadal ograniczone wyĹÄ
cznie do naszych dziaĹaĹ i naszych propozycjiâ. Przeanalizowanie tego fragmentu wystarczyĹoby dla wgĹÄbienia siÄ w ĂłwczesnÄ
sytuacjÄ. Oczywistym jest, Ĺźe podobny niepokĂłj odczuwaĹ ktoĹ energiczny, Ĺźywy, nie jakaĹ cicha woda, jednakĹźe, przede wszystkim, czy zauwaĹźyliĹcie, do jakiego stopnia juĹź wĂłwczas porzucono propozycjÄ Ruchu, bieg historii GS? ZostaĹy radykalnie odrzucone Zapiski o metodzie chrzeĹcijaĹskiej. ZaĹoĹźenie ZapiskĂłw o metodzie chrzeĹcijaĹskiej[10], ktĂłre stanowi klucz wizerunku naszego stanowiska juĹź nie istniaĹo, nie byĹo juĹź brane pod uwagÄ. âTakĹźe my rozpoczÄliĹmy rok szkolny zatroskani o to, aby propagowaÄ inicjatywy planowane na pierwszy kwartaĹâ. RzeczywiĹcie, tekstami decydujÄ
cymi i wpĹywajÄ
cymi na ludzi nie byĹy juĹź Zapiski o metodzie chrzeĹcijaĹskiej czy Ĺladami chrzeĹcijaĹskiego doĹwiadczenia[11] (za wyjÄ
tkiem jakichĹ fragmentĂłw z zielonej ksiÄ
Ĺźeczki[12], gdzie byĹa mowa o decyzji), ale teksty GonzĂĄleza Ruiza, ChrzeĹcijaĹstwo nie jest humanizmem[13], itp. W gruncie rzeczy, w prĂłbie â to inna wersja tego, co powiedziaĹem wczeĹniej jako zaĹoĹźenie â wychodzi na jaw to, co juĹź wybraliĹmy; jeĹźeli toniemy w wÄ
tpliwoĹci, problematycznoĹci, oznacza to, Ĺźe zawsze wybieraliĹmy coĹ innego. Gioventu Studentesca mogĹa faworyzowaÄ sytuacjÄ zmierzajÄ
cÄ
ku upadkowi â jak teĹź faworyzowaĹa â gdyĹź zostaĹa porzucona poczÄ
tkowa propozycja. ByÄ moĹźe w tabeli wskazaĹ z tamtego czasu nie byĹo to nawet uchwycone, tym niemniej propozycja ta nie byĹa juĹź nawet narzÄdziem kulturalnym, z ktĂłrego czerpano natchnienie, z ktĂłrego korzystano. RzeczywiĹcie, koncepcja skutecznoĹci i znaczenie juĹź przed rokiem 68 i byĹa powodem przeĹźywania trudnoĹci przez kogoĹ, kto patrzyĹ na wydarzenia z pewnÄ
, okreĹlonÄ
obiektywnoĹciÄ
lub z pewnÄ
ĹwiadomoĹciÄ
ciÄ
gle podejmowanej propozycji. Fenomen wyrazu kulturalnego zmieniĹ siÄ juĹź w usiĹowanie poszukiwania, wychodziĹ od antologii tego, co mĂłwili inni, a nie jako zgĹÄbianie przedmiotu, pewne natarcie inspirowane wĹasnym doĹwiadczeniem. Jak miasto zaatakowane i zdobyte, gdyĹź nie miaĹo strzeĹźonych murĂłw: zostaĹy zdjÄte straĹźe, nadzĂłr murĂłw miasta, zostaĹa usuniÄta czujnoĹÄ wobec podjÄtej drogi. Nie da siÄ jednak zrozumieÄ tego, jeĹźeli nie zrozumiemy âprzyczynyâ, a âprzyczynÄ
â jest ostatecznie trudnoĹÄ, z jakÄ
droga chrzeĹcijaĹska, doĹwiadczenie chrzeĹcijaĹskie, staje siÄ dojrzaĹe. JeĹźeli nie weĹşmiemy tego pod uwagÄ, poza tym, Ĺźe siÄ zgorszymy i osÄ
dzimy, w zĹym znaczeniu, naszych dawnych przyjaciĂłĹ, ryzykujemy powaĹźnie poniesienie straty w teraĹşniejszoĹci. NiecierpliwoĹÄ nie jest ostatniÄ
, ale pierwszÄ
puĹapkÄ
. DoĹwiadczenie chrzeĹcijaĹskie â pomyĹlcie â zmieni Ĺwiat; aby zmieniÄ Ĺwiat potrzebny jest jednak caĹy bieg historii, caĹy jej szlak. W tym miejscu warto dokonaÄ pewnej analogii: doĹwiadczenie chrzeĹcijaĹskie zmieni moje Ĺźycie, ale potrzebny jest caĹy bieg mojego Ĺźycia; zmieni nasze grupy, nasze wspĂłlnoty, ale potrzebny jest caĹy bieg istnienia tych wspĂłlnot. Potrzebny jest caĹy bieg! KrĂłtko mĂłwiÄ
c, doĹwiadczenie chrzeĹcijaĹskie nie zaspokoi gorÄ
czkowej koncepcji skutecznoĹci czĹowieka, owego âmieÄ natychmiastâ, tego âmieÄâ, poniewaĹź jest to pokusa faryzeuszy, ktĂłrzy mĂłwili do Chrystusa: âUczyĹ cud, taki jak powiemy, poĹlij bĹyskawicÄ z nieba. PoĹlij bĹyskawicÄ z nieba, to wĂłwczas uwierzymyâ[14]. Oni ustalili cud, jaki powinien nastÄ
piÄ, uwierzyliby, gdyby Chrystus przystaĹ na ich miarÄ. To jest faktycznie patos, jaki kryje siÄ pod Ăłwczesnym dramatem, jak i pod dzisiejszÄ
niepewnoĹciÄ
, przygnÄbieniem, znuĹźeniem i niezdecydowaniem. KtoĹ, kto to rozumie dostrzeĹźe, co znaczy wiara â wierzyÄ, wierzyÄ w Niego â, co znaczy daÄ kredyt wobec Faktu chrzeĹcijaĹskiego. W pewnych chwilach naprawdÄ jest to, jak umrzeÄ dla siebie, nawet wiÄcej, jest to naprawdÄ umieranie dla siebie. Przeczytam kolejny fragment: âZdaliĹmy sobie sprawÄ, po pierwsze, Ĺźe nie wiedzieliĹmy prawie nic, i Ĺźe nie mamy nic do powiedzeniaâ. Rozumiecie dwuznacznoĹÄ tego zdania? Podobnie jak przeczytanego wczeĹniej: âWszystko to byĹo nadal ograniczone wyĹÄ
cznie do naszych dziaĹaĹ i naszych propozycjiâ. OskarĹźyli siÄ sami, podobnie jak my czynimy, bo chcemy potwierdzaÄ âto, co naszeâ. OczywiĹcie chcemy potwierdzaÄ fakt Chrystusa, chcemy potwierdzaÄ KoĹciĂłĹ, dlatego wĹaĹnie, Ĺźe KoĹcióŠjest zbawieniem Ĺwiata! âNie mieliĹmy nic do powiedzenia: skoro miniona historia, skoro zaangaĹźowanie w chrzeĹcijaĹstwo, w chrzeĹcijaĹskÄ
wspĂłlnotÄ nie czyniĹo nas zdolnymi, aby wystÄ
piÄ przeciwko profesorom, sprytnie jak marksiĹci, mĂłwiono: âWidzisz? Zdradzili ciÄâ. We wspomnianej juĹź piosence Judasz mĂłwi: âTo nie dla trzydziestu denarĂłw, ale z powodu nadziei, jakÄ
On tamtego dnia wzbudziĹ we mnieâ[15]. ByĹa to jednak nadzieja wedĹug jego miary! âNawiÄ
zaliĹmy zatem kontakty z osobami i grupami, ktĂłre miaĹy juĹź doĹwiadczenie organizowania protestu w szkole, aby dziÄki ich Ĺwiadectwu i pracy mieÄ obraz problemuâ. To jest wszystko. Redukcja zostaĹa caĹkowicie wprowadzona. NastÄ
piĹa redukcja, jak widaÄ w wydawnictwie Michelaccio â oczywiĹcie Ăłwczesnym Michelaccio â, ktĂłre rozwaĹźa demokracjÄ, jako jedyny problem. Powoli wszystko byĹo kompensowane w koncepcji demokracji, ale problem stanowiĹo to, o czym mĂłwiliĹmy wczeĹniej. Jaka jest róşnica â odnoĹnie do metody â miÄdzy chrzeĹcijaĹstwem utoĹźsamianym z dziaĹaniem spoĹecznym, jak w dzisiejszych protestujÄ
cych grupach katolicko-marksistowskich, a przytoczonymi tu zdaniami i ukazywanÄ
w nich postawÄ
? ZauwaĹźcie proszÄ, Ĺźe wĹaĹnie najĹźywszy aspekt naszych spotkaĹ pytaĹ, najĹźywszy aspekt naszych grup â najĹźywszy w sensie ludzkiej energii â najbardziej ulega tej pokusie. Przeczytam ostatnie zdanie: âNajwaĹźniejszÄ
ze wszystkich sprawÄ
jest nasze wĹÄ
czenie siÄ w spoĹeczeĹstwoâ. Zdania te sÄ
dwuznaczne, tak jak brzmiÄ
, ale za nimi kryje siÄ juĹź dokonany wybĂłr, przeciwny caĹej naszej drodze.
6. WiernoĹÄ wĹasnej historii Przechodzimy do trzeciego elementu naszej diagnozy. W ogĂłlnym zagubieniu, duĹźa czÄĹÄ Gioventu Studentesca, pardòn, pewna okreĹlona czÄĹÄ Gioventu Studentesca, i nasi pierwsi studenci, tak jak i nasi pierwsi doroĹli (studenci i doroĹli niemal caĹkowicie) pozostali jak skamieniali, zablokowani, zastraszeni i zmieszani sytuacjÄ
. Jedna rzecz byĹa jednak natychmiast jasna, przynajmniej dla wielu z nich: wiernoĹÄ wĹasnej historii powinna byÄ mocniejsza i decydujÄ
ca wzglÄdem nagĹoĹnienia sĹusznych pilnych potrzeb i wzglÄdem okazaĹoĹci strony praktycznej innych. Dla tych, ktĂłrzy siÄ âuratowali â przepraszam za okreĹlenia â niewÄ
tpliwie to wĹaĹnie byĹo katalizatorem podstawowej postawy: wiernoĹÄ wĹasnej historii. WiernoĹÄ wĹasnej historii zawieraĹa dwa czynniki, ktĂłre sÄ
waĹźne, gdyĹź odzwierciedlajÄ
ĹwiadomoĹci, tych, ktĂłrzy przyjÄli tÄ postawÄ. a) Pierwszy czynnik zostaĹ wskazany na kartce sĹowem âTajemnicaâ. WiernoĹÄ wĹasnej historii istniaĹa nie z powodu fideizmu, czy âfidelizmuâ, byĹa to wiernoĹÄ wĹasnej historii na ile ta, w czysty sposĂłb, doprowadziĹa wĹasnÄ
ĹwiadomoĹÄ do uznawania wymiaru religijnego za decydujÄ
cy dla istnienia i historii czĹowieka. Wymiar religijny Ĺźycia czĹowieka i historii oznacza ĹwiadomoĹÄ wpĹywu Tajemnicy na przypadkowoĹÄ, jakÄ
przeĹźywam. Tajemnica wpĹywajÄ
ca na rzeczywistoĹÄ, jakÄ
przeĹźywam to Chrystus w swojej kontynuacji historycznej, czyli: KoĹciĂłĹâ. To byĹo jasne natychmiast. b) Drugim czynnikiem owej wiernoĹci historii byĹ szczery i staĹy szacunek i ufnoĹÄ wobec autorytetu, a przez to znajdowanie w nim wsparcia dla wĹasnej osoby. Ponowne, peĹne biedy odkrycie ostatecznej wagi, jakÄ
w przeĹźytej historii odegraĹa funkcja autorytatywna. ZresztÄ
, to wĹaĹnie poprzez funkcjÄ autorytetu zostaje zagwarantowane poszanowanie i uĹźywanie pojÄcia tajemnicy. Jakkolwiek, ludzie, ktĂłrzy siÄ uratowali, uratowali siÄ dziÄki Ĺwiadomej wiernoĹci wĹasnej historii, na ile byĹa dla nich jasna â moĹźna powiedzieÄ wyĹÄ
cznie â siĹa wymiaru religijnego, czyli wpĹyw tego wymiaru na konkretne sytuacje, a stÄ
d obecnoĹci Tajemnicy jako czynnika wpĹywajÄ
cego na ludzkie okolicznoĹci. NastÄpnie, na drugim miejscu, znaczenie miaĹo teĹź szczere i jasne odkrycie znaczenia autorytetu, historycznej funkcji autorytetu. Stanowisko to, na róşne sposoby i przez dĹuĹźszy czas pozostawaĹo jakby zablokowane wewnÄ
trz granic niedojrzaĹoĹci, poniewaĹź w ewaluacji naszego doĹwiadczenia brakowaĹo odkrycia, ktĂłre staĹo siÄ charakterystyczne dla ostatnich dwĂłch lat, poczÄ
wszy od ogĹoszenia, w Centrum Pèguy, koncepcji âkrzyĹź-zmartwychwstanieâ. JednakĹźe precyzyjnym punktem, w ktĂłrym pojawiĹ siÄ czynnik mobilizujÄ
cy, rozdzierajÄ
cy granice niedojrzaĹoĹci, jest obecne od dwĂłch lat wezwanie do âsamoĹwiadomoĹciâ. WĂłwczas nie nadszedĹ jeszcze czas, wiÄc istniaĹo pewne usztywnienie w granicach niedojrzaĹoĹci, ktĂłra sprzyjaĹa mechanicznej wiernoĹci formom. Z tego powodu, przez dĹugi czas, szczegĂłlnie na poziomach wychowawczych panowaĹ konformizm, schematyzm i pewnego rodzaju jaĹowoĹÄ, ktĂłrych konsekwencjom dopiero teraz, to znaczy w 1972 roku, zdoĹamy, byÄ moĹźe, zdecydowanie zapobiegaÄ, jeĹźeli rzeczywiĹcie przezwyciÄĹźymy w nas owÄ
niedojrzaĹoĹÄ. To wĹaĹnie brak samoĹwiadomoĹci, ĹwiadomoĹci tego, co mi siÄ wydarzyĹo z Chrystusem â tego, przez co nie zachwiejÄ siÄ, nawet gdyby caĹy Ĺwiat, ĹÄ
cznie z caĹym klerem Ĺwiata, staĹ siÄ inny; to, co mi siÄ wydarzyĹo z Chrystusem jest bowiem mnÄ
samym, jest to fakt, ktĂłry okreĹla moje ciaĹo i duszÄ, caĹÄ
mojÄ
ontologiÄ; to jest nowe stworzenie â brak tej ĹwiadomoĹci sprawiĹ, Ĺźe zarĂłwno w pierwszych latach na uniwersytecie, jak i przez dĹugi czas w szkole (w wielu aspektach do dziĹ, ale od kilku miesiÄcy, przynajmniej z tego punktu widzenia, klimat siÄ zmieniĹ) towarzyszyĹ nam kompleks niĹźszoĹci. To kompleks niĹźszoĹci skĹoniĹ wielu do odejĹcia i utkwiĹ w tych, ktĂłrzy pozostali wierni naszej historii usztywniajÄ
c ich w dziaĹaniach, w sposobie mĂłwienia, czyniÄ
c ich schematycznymi, mechanicznymi w sposobie ofiarowania siebie, bez zdolnoĹci rodzenia, tworzenia, krĂłtko mĂłwiÄ
c, zero. Uwagi te pozostajÄ
jednakĹźe pobieĹźne, poniewaĹź nie ze wszystkimi tak byĹo. Dla przykĹadu posĹuchajcie, jakÄ
jasnoĹÄ wyraĹźa pewien Ăłwczesny dokument wydany przez naszych studentĂłw, chociaĹź nie byĹ to jeszcze klimat naszej wspĂłlnoty: âPunktem wyjĹcia jest fakt, Ĺźe solidarnoĹÄ i juĹź istniejÄ
ce na poziomie uniwersyteckim grupy przestajÄ
byÄ wyrazem powinnoĹci dziaĹania czy powinnoĹci mĂłwienia czegoĹ, a stajÄ
siÄ dla kaĹźdego Ĺrodowiskiem nawrĂłcenia, miejscem doĹwiadczenia wspĂłlnoty jako osobistej ĹwiadomoĹciâ. Czy teĹź: âNasz sposĂłb poznawania jest przede wszystkim nowym Ĺźyciem, ktĂłre zostaĹo nam dane. Nie proponujemy teorii, ktĂłra wydaje siÄ nam bardziej zrozumiaĹa, bardziej ludzka, jako przeciwstawnej wobec teorii Movimento Studentesco [Ruchu Uczniowskiego], przeciwstawiamy inne Ĺźycie, dziÄki ktĂłremu posiadamy inny sposĂłb poznawania (to jest juĹź doskonaĹe!), i to jest podstawa naszej ĹwiadomoĹci. MĂłwiÄ
c bardziej ogĂłlnie, uznaÄ, Ĺźe nasze Ĺźycie codzienne jest Ĺźyciem wspĂłlnoty, oznacza czyniÄ obecnÄ
prawdÄ, Ĺźe w Ĺwiecie jest miejsce powstajÄ
ce jedynie dziÄki mocy Boga. Fakt, Ĺźe jesteĹmy, chociaĹź nie da siÄ go zinterpretowaÄ przez jakÄ
Ĺ historycznÄ
teoriÄ, jest jednoczeĹnie widzialny, moĹźna go dotknÄ
Ä, do tego stopnia, Ĺźe zdumiewa nas samych jako pierwszychâ. OczywiĹcie, moĹźna Go dotknÄ
Ä w KoĹciele, w sakramencie â na przykĹad w Eucharystii â, ale jest niemoĹźliwe, Ĺźe ktoĹ nie zrozumie, jak caĹe dÄ
Ĺźenie bycia chrzeĹcijaninem jest czynieniem Go widzialnym, odczuwalnym na uniwersytecie czy w szkole. Jeszcze inny fragment: âPytanie, jakie stawia nasze bycie na uniwersytecie wobec pojÄÄ âogĂłlny protestâ, ârewolucjaâ, âwalka antyimperialistycznaâ, âwalka klasâ, jest znacznie bardziej radykalne i autentyczne: chodzi o danie Ĺwiadectwa wiary i ĹwiadomoĹci Ĺźywej wspĂłlnoty, ktĂłra przekreĹla horyzont polityczny dziaĹania Movimento Studentesco. DziaĹanie to zmierza do absolutyzowania siebie i stania siÄ wyĹÄ
cznÄ
dla wszystkich innych wizjÄ
Ĺwiata. SpoĹeczna alienacja nie jest w stanie nadszarpnÄ
Ä darmowoĹci daru, jakim jest dla czĹowieka dana z GĂłry moĹźliwoĹÄ odrodzenia siÄâ. SÄ
to zdania bardzo jasne, wyraz bardzo jasnej juĹź wĂłwczas ĹwiadomoĹci, nawet, jeĹźeli â kaĹźdy z nas to zauwaĹźa â jest to tylko, zaledwie nadmieniony w jakimĹ zdaniu, daleki brzask pozytywnego aspektu zderzenia, alternatywy wobec powszechnej mentalnoĹci i teorii. Jeszcze go nie ma, ale jest to metoda dotarcia do niego. Tym, co ocaliĹo ciÄ
gĹoĹÄ naszego doĹwiadczenia, chociaĹź poprzez bĹÄ
dzenie, ktĂłre nas usztywniaĹo, poprzez lata zamieszania, kompleksu niĹźszoĹci, utrwalonych mechanizmĂłw i schematĂłw, konformizmu powtarzania rzeczy robionych w latach poprzednich, moĹźe niedojrzaĹego przywiÄ
zania do funkcji autorytetu; tym, co pomimo wszystko pozwoliĹo, iĹź po zimie powrĂłciĹa wiosna i roĹlina odĹźyĹa, byĹa wiernoĹÄ wĹasnej historii. Epistemologicznie, metodologicznie â z punktu widzenia epistemologicznego, jak i praktycznego â to jest wszystko. W naszej maĹej przygodnoĹci, w naszym krĂłtkotrwaĹej prĂłbie historycznej, powtarza siÄ na zasadzie analogii to, co spotyka KoĹcióŠw historii Ĺwiata: wiernoĹÄ tradycji czyni KoĹcióŠwspĂłĹczynnikiem uzdrawiajÄ
cej, wyzwalajÄ
cej Ĺwiat obecnoĹci. Nie istnieje nic innego: wiernoĹÄ wĹasnej historii. OczywiĹcie, jest to wiernoĹÄ czĹowieka Ĺźywego, nie jakiejĹ cichej wody, bez Ĺźycia. Wynika to z zaĹoĹźenia. ByĹoby pewnÄ
obrazÄ
, gdybyĹmy traktowali siebie bez hipotezy, Ĺźe chodzi o wiernoĹÄ czĹowieka Ĺźywego, czyli czĹowieka, ktĂłry czuje problemy swojego czasu, ktĂłry angaĹźuje swojÄ
inteligencjÄ i uĹźywa wszystkiego, jak dobry ojciec rodziny, wydobywajÄ
cy ze skarbca rzeczy nowe i stare, jak powiedziaĹ Jezus w Ewangelii[16]. Kto boi siÄ tych spraw? Kto tego nie wie? Problemem jest jednak specyficzna forma, samoĹwiadomoĹÄ, osobowoĹÄ, ktĂłra caĹÄ
swojÄ
naturÄ czerpie z Faktu chrzeĹcijaĹskiego, i przez to speĹnia swoje zadanie w wiernoĹci historii. WiernoĹÄ w historii naszemu doĹwiadczeniu, oto jest syntetyczna, najbardziej otwarta formuĹa zdrowej metodologii, zarĂłwno z punktu widzenia epistemologicznego, w perspektywie poznawczej, jak i z punktu widzenia praktycznego. To nas ocaliĹo. W ten sposĂłb, niemal nagle, w ciÄ
gu ostatnich dwĂłch lat (kwestia wyniknÄĹa w 1968, chodzi wiÄc o cztery lata, ale juĹź poprzednie co najmniej dwa lub trzy byĹy w GS ciÄĹźkie: wspominana koncepcja skutecznoĹci, brak rozwoju kulturalnego, itp.) nastÄ
piĹa zmiana. Kto z nas nie odczuwa, Ĺźe wymienione zarzuty sÄ
odlegĹe i dawne â zarzut braku woli wpĹywania na Ĺwiat, nie uczestniczenia w problemach Ĺwiata â, choÄ czujemy siÄ jeszcze zagubieni, jeszcze z róşnych stron chaotyczni? MyĹlaĹem o tym czytajÄ
c jednego dnia plan dziaĹania kulturalnego naszej grupy uniwersyteckiej z Cagliari. CzytaĹem wzruszony, poniewaĹź myĹlaĹem: jak powstaĹo coĹ takiego? Jest to jak cud! Jest to cud, ktĂłry rozkwitĹ dziÄki dziaĹalnoĹci podejmowanej w ciÄ
gu tych dwĂłch lat. W niepewnej sytuacji, w jakiej siÄ znajdujÄ
, z jeszcze sporadycznÄ
i fragmentarycznÄ
pomocÄ
, jakÄ
otrzymujÄ
, co za przynaleĹźnoĹÄ, trafnoĹÄ, jaki szeroki horyzont, mogÄ powiedzieÄ: co za zarozumiaĹe wyzwanie! Musimy, z prostotÄ
, naprawdÄ trwaÄ w wiernoĹci naszej historii, naszemu doĹwiadczeniu, jako wzorcowemu dla naszego zaangaĹźowania kulturalnego i politycznego. Czynniki, humus, limfÄ naszej obecnoĹci, oblicze naszej obecnoĹci, a wiÄc zdolnoĹÄ do wspĂłĹpracy, jakÄ
nasza obecnoĹÄ wniesie w Ĺwiat, znajdziemy jedynie we wĹasnej pamiÄci! W mierze, w jakiej jesteĹmy pamiÄciÄ
, czyli w mierze, w jakiej poczucie Tajemnicy i poczucie autorytetu sÄ
naprawdÄ dwoma decydujÄ
cymi czynnikami (po pierwsze ideaĹ, koncepcja, ĹwiadomoĹÄ i po drugie metodologia praktyczna, konkretna), w miarÄ jak bÄdziemy tÄ
pamiÄciÄ
, staniemy siÄ rzeczywiĹcie ojcami dzieci w rodzinie Ĺwiata, ojcami, ktĂłrzy wydobywajÄ
ze swojego skarbca rzeczy nowe i stare. Nie umknie nam wĹos na gĹowie Ĺwiata, nie umknie nam lilia polna, nie umknie nam kwiatek na polu Ĺwiata, tak, jak nie umyka z oczu Chrystusa. Wezwaniem jest jednak koniecznoĹÄ przezwyciÄĹźenia niedojrzaĹoĹci, tej sztywnoĹci, ktĂłra trzyma nas jakby wewnÄ
trz pewnego lodowego schematu. I zwaĹźcie, Ĺźe ciepĹem, ktĂłre przeĹamuje lody, energiÄ
, ktĂłra przeĹamuje lĂłd, ciepĹem, ktĂłre go topi nie jest coĹ danego wam do zrobienia, ale nawrĂłcenie, zgodnie ze wszystkimi jego aspektami. âKomunia i wyzwolenieâ jest bez wÄ
tpienia formuĹÄ
, ktĂłra okreĹla wyczerpujÄ
co caĹy rozwĂłj, ostatni punkt naszej historii: âkomuniaâ i âwyzwolenieâ, to musi byÄ naprawdÄ rozumiane, poniewaĹź jeszcze nie jest. Zrozumienie tego pozostaje u wielu z nas naprawdÄ poczÄ
tkowe, i nie mĂłwiÄ o robotnikach, ktĂłrzy ukoĹczyli trzy klasy szkoĹy podstawowej, ale o profesorach uniwersyteckich. Jest to wciÄ
Ĺź jeszcze rozumienie poczÄ
tkowe, w ktĂłrym przewaĹźajÄ
elementy moralistyczne, aktywistyczne lub estetyczne. Prawdziwym naszym problemem jest wyjĹcie z niedojrzaĹoĹci. Ale mam nadziejÄ, Ĺźe przynajmniej niektĂłrzy spoĹrĂłd nas pomyĹleli w tym momencie to, co mĂłwi wstÄp brÄ
zowej ksiÄ
Ĺźki[17]. PoniewaĹź â mĂłwiÄ to miÄdzy nawiasami âmyĹlÄ
c szczegĂłlnie o âuczonych w piĹmieâ i âfaryzeuszachâ naszego ludu BoĹźego, gdyĹź sÄ
tymi, ktĂłrym wiÄcej dano, czy to jako charyzmat czy jako czas, moĹźliwoĹÄ dociekania, zainteresowanie lub moĹźliwoĹÄ ekspresji kulturalnej, nie wiem czy rzeczywiĹcie ich wzorcem bÄdÄ
nasze teksty! Tym niemniej metodologiÄ
jest wiernoĹÄ doĹwiadczeniu. Nie wiem czy ktoĹ miÄdzy nami przypomniaĹ sobie w tej chwili to, co mĂłwi wstÄp, a mĂłwi, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo rozprzestrzenia siÄ w Ĺwiecie nie przez nasze dzieĹo, ale dziÄki Ĺasce BoĹźej. Zatem, wyjĹcie z niedojrzaĹoĹci, stanie siÄ dojrzaĹymi jest w nas ĹaskÄ
Ducha. PamiÄtajmy o tym! Duch ĹwiÄty zstÄ
piĹ tam, gdzie byli wszyscy zgromadzeni, w Wieczerniku, tam gdzie byli wszyscy zebrani! Duch zstÄpuje na naszÄ
wspĂłlnotÄ. Dlatego, na przykĹad, siedziba jest rezultatem wyrazu kulturalnego, ale zanim staĹa siÄ rezultatem wyrazu kulturalnego, przynajmniej jako dÄ
Ĺźenie, byĹa przesĹankÄ
tego wyrazu. Faktycznie nasza dojrzaĹoĹÄ wyraĹźa siÄ jako gĹÄbokie dÄ
Ĺźenie, jako pasja, aby KoĹcióŠBoĹźy ĹźyĹ widzialnie tam gdzie jesteĹmy, dlatego wĹaĹnie tworzy siÄ wspĂłlnotÄ chrzeĹcijaĹskÄ
tam gdzie jesteĹmy i gdziekolwiek jesteĹmy. Tworzy siÄ jÄ
po to, aby ta ânowa osobaâ, ta ,jedna osobaâ, jak mĂłwi Ĺw. PaweĹ[18], âw ktĂłrej nie ma juĹź mÄĹźczyzny ani kobiety, greka ani poganina, prawicy ani lewicyâ - (âwszyscy jesteĹcie kimĹ jednym w Chrystusie Jezusieâ) â uczyniĹa dobro dla dzielnicy, dla uniwersytetu, w miejscu pracy, w parafii, uczyniĹa dobro dla Ĺwiata. ObecnoĹÄ wcielona! JednakĹźe logika wcielenia, czyli logika misji, zachodzi caĹkowicie w naszej postawie, poniewaĹź wcielenie w Ĺwiecie, w sensie zainteresowania problemami Ĺwiata i pomocy w ich podejmowaniu oraz realnej wspĂłĹpracy na rzecz autentycznoĹci Ĺźycia Ĺwiata, jest jedynie aureolÄ
, nieuniknionÄ
konsekwencjÄ
tych problemĂłw, wymogĂłw Ĺwiatowych, cielesnych, w Ĺźyciu przeĹźywanym jako komunia chrzeĹcijaĹska, przemienionym, przeĹoĹźonym na pojÄcia wiary. Wcielenie nie jest interesowaniem siÄ zwiÄ
zkami zawodowymi, fabrykÄ
czy uniwersytetem. Wcielenie, czyli misja, jest Ĺźyciem na uniwersytecie, w fabryce, itd. przeĹźywanym jako komunia. Wcielenie nie polega na interesowaniu siÄ takimi czy innymi problemami kulturalnymi, praktycznymi lub spoĹeczno-politycznymi, ale jest przeĹźywaniem caĹego naszego czĹowieczeĹstwa jako komunii. ReasumujÄ
c, Ĺwiat, z caĹym jego zamieszaniem, jest narzÄdziem Boga przywoĹujÄ
cym do autentycznoĹci i prawdy Ĺźycia. Jest tak dla wszystkich ludzi, ale w szczegĂłlnoĹci dla chrzeĹcijanina, ktĂłry jakoby peĹni straĹź na polu Ĺwiata. AutentycznoĹÄ, wymĂłg prawdziwoĹci, jest wartoĹciÄ
, ktĂłra stanowiĹa serce Ăłwczesnego âbuntu" (myĹlimy, na przykĹad o naszej obecnoĹci w KoĹciele; czy rozumiecie, Ĺźe byliĹmy uwaĹźani za kontestatorĂłw? My, dla innych, aĹź do pewnego okreĹlonego punktu, byliĹmy czÄĹciÄ
fenomenu 1968 roku, czyli byliĹmy kontestatorami). I rzeczywiĹcie, tym, co nas porusza w parafiach czy diecezjach jest pragnienie autentycznoĹci! JednakĹźe owo dÄ
Ĺźenie do prawdziwoĹci byĹo zwiÄ
zane z negowaniem przeszĹoĹci, byĹo jak niespodziewany wybuch: ânowoĹÄâ byĹa pojmowana jak wybuch, pozbawiony poprzedzajÄ
cych go zwiÄ
zkĂłw. Po drugie, wobec tego, co zwyczajnie dziaĹo siÄ w Ĺwiecie, stanÄliĹmy nieco zagubieni, z kompleksem niĹźszoĹci, poniewaĹź nasza droga jest dĹugÄ
wÄdrĂłwkÄ
do dojrzaĹoĹci, a peĹnÄ
dojrzaĹoĹÄ osiÄ
gniemy na koĹcu Apokalipsy. Kiedy w swojej historii KoĹciĂłĹ, jak i wszyscy chrzeĹcijanie, ilekroÄ przeĹźywali ĹwiatowÄ
wieloznacznoĹÄ (poczynajÄ
c od humanizmu i potem), nie mieli tego kompleksu niĹźszoĹci? Ĺaska, wedĹug Ĺw. Tomasza z Akwinu, jest cudownÄ
ĹaskÄ
, ktĂłrej BĂłg udziela w historii, kiedy chce. W gruncie rzeczy, z zasady, nie moĹźemy uniknÄ
Ä owego zagubienia. âĹwiat bÄdzie siÄ ĹmiaĹ, a wy bÄdziecie pĹakaÄ, Ĺwiat bÄdzie z was szydziĹâ[19]. Jest to pewna koncepcja przeĹladowania. ZauwaĹźcie, Ĺźe Ĺwiat, aby nas przeĹladowaÄ ma bardzo dobry punkt wyjĹcia w nas samych, w naszym Ĺźyciu. Ĺwiat gorszy siÄ nami, i patrzÄ
c w sposĂłb mechaniczny ma racjÄ. PrzeĹladowanie ma zawsze bardzo dobry punkt wyjĹcia w naszym postÄpowaniu, dlatego w zagubieniu nie jesteĹmy nawet tego Ĺwiadomi. Nie moĹźemy powiedzieÄ: âJestem czysty, chociaĹź siÄ bojÄâ. W zagubieniu jesteĹmy zmuszeni mĂłwiÄ: âJestem grzesznikiemâ. W takim zagubieniu nastÄpuje podziaĹ miÄdzy tym, kto zostaje wierny wĹasnej historii, wierny temu, co widziaĹ (âPowtĂłrz o Panie sĹowo, przez ktĂłre wzbudziĹeĹ moja nadziejÄâ), a tym, kto, z powodu ukazanej w piosence o Judaszu niecierpliwoĹci (poniewaĹź obietnica nie odpowiada potrzebie, tak, jak jest ona w danej chwili odczuwana), poĹźycza od Ĺwiata, coĹ, co go satysfakcjonuje i sprawia, Ĺźe czuje siÄ godnym ĹźyÄ, poĹźycza od Ĺwiata znaczenie swojej przygodnoĹci, poĹźycza od Ĺwiata znaczenie historii. JeĹźeli zachowa to, co dawne, jeĹźeli zachowa wiarÄ, bÄdzie to miaĹo dla niego znaczenie eschatologiczne, jako odlegĹy punkt, poprzedzany przez dziwne gesty (ksiÄĹźa w koĹciele, poboĹźnoĹÄ sakramentalna). Operatywnie mĂłwiÄ
c, energia faktu chrzeĹcijaĹskiego zostaje zredukowana do wezwania: âBÄ
dĹş dobry, interesuj siÄ Ĺwiatemâ, do napomnienia, aby siÄ angaĹźowaÄ, do moralizmu, i to wszystko. Tymczasem, kto wobec zagubienia pozostaje wierny wĹasnej historii, wkracza na dĹuĹźszÄ
lub krĂłtszÄ
drogÄ mÄczeĹstwa, na ktĂłrej rozumie, Ĺźe trzeba by coĹ robiÄ, ale nie wie co robiÄ, i dlatego, z jednej strony jest wyĹmiewany przez Ĺwiat, jest kopany przez Ĺwiat, a z drugiej strony przeĹźywa wewnÄtrzne wÄ
tpliwoĹci odnoĹnie do swojej wiary, musi zatem walczyÄ przeciwko wszystkim, na wszystkich frontach. Jest to naprawdÄ prĂłba. Mniej lub bardziej, zawsze tak bÄdzie, chyba, Ĺźe siÄ wycofamy, jak ktoĹ bez Ĺźycia, gromadzÄ
c siÄ wokóŠdzwonnicy koĹcioĹa w grupach wspĂłlnoty, na miarÄ niedojrzaĹoĹci, o ktĂłrej mĂłwiliĹmy wczeĹniej. Dlatego teĹź, dla kogoĹ, kto naprawdÄ przyjÄ
Ĺ jako kryterium wiernoĹÄ wĹasnemu doĹwiadczeniu i wĹasnej historii, najwaĹźniejsze jest wyeliminowanie niedojrzaĹoĹci. Jak myĹlicie, czym, jeĹźeli nie niedojrzaĹoĹciÄ
, sÄ
wszystkie trudnoĹci, jakie mamy z jednolitym zrozumieniem problemu Komunii i Wyzwolenia w zakĹadach pracy czy na uniwersytecie, we wĹasnej grupie parafialnej czy we wspĂłlnocie zaprzyjaĹşnionych rodzin! PoniewaĹź osoba jest jedna (samoĹwiadomoĹÄ) i Fakt chrzeĹcijaĹski jest jeden. Nie znaczy to jednak, Ĺźe wybieram parafiÄ. To BĂłg wybiera dla ciebie, i zarĂłwno w miejscu pracy, jak i na uniwersytecie chodzi o to samo, co przy koĹciele! Kiedy wracasz z pracy, kiedy zmagasz siÄ w zwiÄ
zkach zawodowych, w pracy zwiÄ
zkowej, to kolejne krÄgi, i rĂłwnieĹź tam powinieneĹ ĹźyÄ tajemnicÄ
komunii, na miarÄ siĹ i czasu.
NiedojrzaĹoĹÄ. Z drugiej strony jednak ci, ktĂłrzy ĹamiÄ
linie wiernoĹci tradycji i opierajÄ
swoje nadzieje, jak powiedziaĹ prorok, na wozach i koniach, na Egipcjanach, na pakcie z Egipcjanami (i nie mĂłwiÄ
, Ĺźe zrywajÄ
przymierze z Jahwe, ale jeĹźeli sprzymierzajÄ
siÄ z Egipcjanami zrywajÄ
je, a BĂłg im to mĂłwi; zobacz pierwsze rozdziaĹy KsiÄgi Izajasza i rozdziaĹy 30-31), ci poĹlubiajÄ
aktywizm, natychmiastowÄ
skutecznoĹÄ. Czy istnieje bardziej Ĺwiatowe kryterium niĹź to? âPowstanie wielu faĹszywych prorokĂłw, bÄdÄ
czyniÄ wielkie rzeczy, wprowadzajÄ
c w podziw Ĺwiat, wielu w bĹÄ
d wprowadzÄ
, tak, Ĺźe oziÄbnie miĹoĹÄ wieluâ[20]. Czym jest miĹoĹÄ? WiarÄ
w Chrystusa, przylgniÄciem do Chrystusa caĹym swoim Ĺźyciem, uznaniem Chrystusa, iĹź tego powodu uznaniem wspĂłlnoty [komunii]. To jest miĹoĹÄ. Skoro jednak inni robiÄ
wiÄksze rzeczy przestaje siÄ doceniaÄ wspĂłlnotÄ [komuniÄ], aby rzuciÄ siÄ w bycie skutecznym. StÄ
d teĹź brak przeĹoĹźenia Faktu chrzeĹcijaĹskiego, wiary na pojÄcia kulturalne, brak wyraĹźenia jej w kulturze, a przez to caĹkowite zaprzestanie osobistej wspĂłĹpracy z Bogiem w Ĺwiecie, caĹkowity brak zainteresowania trwaniem KoĹcioĹa w historii, caĹkowite pozostawienie tego dziaĹaniu Ducha ĹwiÄtego, brak wspĂłĹpracy. Jakby powiedzieÄ: KoĹcióŠjest wieczny, poniewaĹź jest Duch ĹwiÄty; bÄdzie istniaĹ nawet, jeĹźeli ja nie bÄdÄ siÄ nim interesowaÄ. W wiernoĹci wĹasnej historii wyjdÄ
wyraĹşnie na jaw dwa punkty usztywniajÄ
ce. Pierwszy, kulturalny: wpĹyw Tajemnicy na sposĂłb pojmowania, analizowania i tworzenia teorii, wpĹyw Tajemnicy na rozwĂłj kultury, metodologicznie. Tu jest zesztywnienie, tu jest nasza niedojrzaĹoĹÄ, poniewaĹź na pĹaszczyĹşnie kulturalnej wciÄ
Ĺź jeszcze zachowujemy powszechnie panujÄ
cÄ
metodologiÄ (i, przynajmniej w nastawieniu, bÄdzie tak zawsze). JednakĹźe Tajemnica to nie jest âtajemnicaâ; âBĂłgâ to Chrystus i KoĹciĂłĹ. To znaczy, Ĺźe punktem usztywnienia jest, chrzeĹcijaĹska wspĂłlnota, tajemnica przymierza, komunii, jako czynnik metodologicznie decydujÄ
cy, jako wĹasny sposĂłb myĹlenia, wĹasna kultura. To jest problem. Z drugiej strony, drugim punktem usztywnienia, przeszkodÄ
, jest nasza miĹoĹÄ wĹasna. Pierwszym punktem jest trudnoĹÄ metanoi w wymiarze kultury, drugim jest trudnoĹÄ metanoi moralnoĹci, to znaczy pohamowania miĹoĹci wĹasnej i uznania autorytetu, funkcji autorytetu.
[1] Por. Mt 24, 11-12. [2] Por. Ĺk 8,10 [3] Por. Ĺk 8,8 [4] Por. Mt 3,12; Lc 3,17 [5] Por. Ĺk 22,42 [6] Por. J 19,30 [7] C. Chieffo, Il monologo di Giuda [Monolog Judasza], w: Canti, Milano 2002, s. 205. [8] Por. Ap 3,19 [9] Por. Mt 28,20 [10] Por. L. Giussani, Zapiski o metodzie chrzeĹcijaĹskiej, w: DoĹwiadczenie jest drogÄ
do prawdy, JednoĹÄ 2003, s. 133-226. [11] Por. L. Giussani, Ĺladami chrzeĹcijaĹskiego doĹwiadczenia, tamĹźe, str. 81-131. [12] Por. L. Giussani, GioventĂš Studentesca [MĹodzieĹź Uczniowska]: refleksje nad doĹwiadczeniem, tamĹźe, s. 15-80 [13] J. M. GonzĂĄlez Ruiz, Il cristianesimo non è un umanesimo...: appunti per una teologia del mondo [ChrzeĹcijaĹstwo nie jest humanizmem...: adnotacje do teologii Ĺwiata], Cittadella, AsyĹź 1968 [14] Por. Mk 8,11 [15] Zobacz przyp. 7 [16] Por. Mt 12,35 [17] Zobacz przyp. 10 [18] Por. Gal 3, 28 [19] Por. J 16, 20. [20] Zobacz przyp. 1 |