Ślady
>
Archiwum
>
2016
>
Strona Pierwsza
|
||
Ślady, numer 7 / 2016 (Strona Pierwsza) Strona Pierwsza âPROBLEMĂW NIE STWARZAJÄ INNI, INNI UĹWIADAMIAJÄ NAM PROBLEMY, KTĂRE MAMYâ Wywiad z ks. JuliĂĄnem CarrĂłnem, ktĂłry ukazaĹ siÄ w hiszpaĹskim czasopiĹmie âJot Downâ JuliĂĄn CarrĂłn (Navaconcejo, 1950) ukoĹczyĹ teologiÄ w seminarium w Madrycie, byĹ uczniem Francuskiej SzkoĹy Biblijnej i Archeologicznej w Jerozolimie. ĹwiÄcenia otrzymaĹ w 1975 roku, w nastÄpnym roku ukoĹczyĹ teologiÄ na Papieskim Uniwersytecie Camillas ze specjalizacjÄ z Pisma ĹwiÄtego. W 1984 roku obroniĹ doktorat z teologii na Wydziale Teologicznym PĂłĹnocnej Hiszpanii w Burgos. Jest wykĹadowcÄ w Instytucie Teologii, Nauk Religijnych i Katechetycznych San DĂĄmaso oraz profesorem zwyczajnym Nowego Testamentu na Wydziale Teologicznym San DĂĄmaso w Madrycie. Od 2005 roku jest przewodniczÄ cym Bractwa Comunione e Liberazione, najwaĹźniejszego katolickiego ruchu we WĹoszech.
Spotykamy siÄ z JuliĂĄnem w barze Hotelu de las Letras w Madrycie przy okazji jednego z jego szybkich wypadĂłw do Hiszpanii. Rozmawiamy o polityce, rozumie i nauce, wyjaĹnia nam teĹź podĹoĹźe przemiany, ktĂłra dokonuje siÄ w zachodnim spoĹeczeĹstwie, a ktĂłrej kluczowym elementem jest OĹwiecenie. Opowiada nam takĹźe o tym, jak przeĹźywa chrzeĹcijaĹstwo w Comunione e Liberazione i w jaki sposĂłb moĹźe ono byÄ kluczowym czynnikiem naszej przyszĹoĹci. JuliĂĄn jest szczery, uprzejmy, wyraĹźa siÄ jasno i ma wielkÄ zdolnoĹÄ przekonywania, nawet wojujÄ cego ateisty, jakim jest przeprowadzajÄ cy wywiad.
W jakim sensie zachodnie spoĹeczeĹstwo znajduje siÄ wobec kryzysu antropologicznego? Widzimy, jak dokonuje siÄ to na naszych oczach, jak rozpadajÄ siÄ trwaĹe filary, ktĂłre uwaĹźaliĹmy za nienaruszalne. PomyĹlmy o imigrantach, o stosunku wielu osĂłb do zjawiska uchodĹşcĂłw. Kto mĂłgĹ sobie wyobraziÄ, jeszcze kilka dziesiÄcioleci temu, Ĺźe bÄdziemy wznosiÄ w Europie mury po wielu latach, w ktĂłrych pragnÄliĹmy obaliÄ mur w Berlinie. PomyĹlmy o pustce, jaka dominuje w spoĹeczeĹstwie, ktĂłra ostatecznie moĹźe przeksztaĹciÄ siÄ, jak widzimy, w terroryzm i przemoc. Albo zobaczmy, jak reagujÄ Stany Zjednoczone czy teĹź Europa wobec wielkich wyzwaĹ naszych czasĂłw. Ta sytuacja, jak mĂłwiĹ Bauman, rodzi niepewnoĹÄ i strach.
Czy wartoĹci upadĹy? Czy upadek tych wartoĹci jest czymĹ negatywnym? Co to sÄ wartoĹci? SÄ to cechy, ktĂłre czyniÄ nas lepszymi osobami. WolnoĹÄ, hojnoĹÄ czy solidarnoĹÄ sÄ doĹÄ cennymi i zasadniczymi elementami naszej cywilizacji. WartoĹci pozwalajÄ nam objÄ Ä innoĹÄ drugiego, uĹatwiajÄ nam relacje z tymi, ktĂłrzy siÄ od nas róşniÄ , pozwalajÄ nam wydostaÄ siÄ z naszych ustalonych wczeĹniej schematĂłw, jednym sĹowem, czyniÄ Ĺźycie bardziej ludzkim, mniej zesztywniaĹym.
Od czego powinniĹmy zaczÄ Ä odbudowÄ? PierwszÄ potrzebnÄ rzeczÄ do odbudowy jest zrozumienie, co takiego siÄ wydarzyĹo, co takiego siÄ wydarza. Jest to kryzys nieporĂłwnywalny z Ĺźadnym innym kryzysem, jaki dotknÄ Ĺ EuropÄ w ostatnich wiekach; stajemy wobec kryzysu, ktĂłry papieĹź Franciszek nazywa âepokowÄ przemianÄ â. Jaka jest róşnica w stosunku do innych kryzysowych momentĂłw? Ĺťe jest to przemiana dotyczÄ ca wszystkich poziomĂłw ludzkiego Ĺźycia, od relacji miÄdzy ojcami a dzieÄmi po relacjÄ miÄdzy profesorami a uczniami, nasze relacje z migrantami, stosunki miÄdzynarodowe. W moim przekonaniu znajdujemy siÄ u schyĹku Ĺwiata zrodzonego wraz z OĹwieceniem. Gdy przeĹledzimy poĹpiesznie historiÄ, widzimy, Ĺźe Europa przeĹźywaĹa jednoĹÄ religijnÄ jako konsekwencjÄ chrzeĹcijaĹskiej obecnoĹci; ta jednoĹÄ religijna skoĹczyĹa siÄ gwaĹtownie wraz z reformacjÄ . Kiedy Europejczycy zmÄczyli siÄ walkami prowadzonymi miÄdzy sobÄ z powodĂłw religijnych, toczÄ c tak zwane âwojny religijneâ, trzeba byĹo stworzyÄ spoĹeczeĹstwo zbudowane na nowych podstawach. JeĹli nie wspĂłĹdzielimy juĹź religii, co takiego nas ĹÄ czy, co pozwoli nam wspĂłlnie ĹźyÄ? Rozum, oczywiĹcie. WĂłwczas co takiego pomyĹleli oĹwieceniowcy? StwĂłrzmy religiÄ w obrÄbie rozumu, jak powie Kant. Emerytowany papieĹź Benedykt XVI wyjaĹnia bardzo zwiÄĹşle tÄ genialnÄ intuicjÄ OĹwiecenia. W OĹwieceniu, w epoce âoderwania od wyznaĹ religijnychâ, starano siÄ ocaliÄ zasadnicze wartoĹci (Ĺźycia: osobÄ, wolnoĹÄ, rozum), znajdujÄ c âtaki sposĂłb wyrazu, ktĂłry uczyniĹby je niezaleĹźnymi od wielu podziaĹĂłw i wÄ tpliwoĹci róşnych filozofii i wyznaĹâ. W taki sposĂłb miano zapewniÄ âpodstawy wspĂłĹistnienia i, ogĂłlnie rzecz biorÄ c, stworzyÄ zasady dla caĹej ludzkoĹciâ. W tamtej epoce wydawaĹo siÄ to moĹźliwe, poniewaĹź âzasadnicze przekonania stworzone w ciÄ gu wielu wiekĂłw przez chrzeĹcijaĹstwo, w wiÄkszoĹci opieraĹy siÄ zmianom i wydawaĹy siÄ bezdyskusyjneâ (Europa Benedykta w kryzysie kultur, Edycja ĹwiÄtego PawĹa, CzÄstochowa 2005, s. 68-69). Powszechne uznanie tych wartoĹci pozwoliĹo przezwyciÄĹźyÄ podziaĹy i sprzecznoĹci wynikajÄ ce ze starcia miÄdzy religiami.
Co takiego wydarzyĹo siÄ od tamtego czasu, od OĹwiecenia do dzisiaj? To jest problem. Czy te przekonania oparĹy siÄ historycznym zmianom? PapieĹź Benedykt, ktĂłry nie jest sceptykiem, stwierdza: âNie powiodĹo siÄ poszukiwanie takiego pewnika, ktĂłry byĹby bezsporny ponad wszelkimi róşnicamiâ (tamĹźe, s. 69). JeĹli nie rozumiemy, Ĺźe to usiĹowanie speĹzĹo na niczym, nie rozumiemy natury kryzysu i jego gĹÄbi. Na naszych oczach upada to, co podtrzymywaĹo nasze wspĂłĹdzielenie Ĺźycia w ostatnich wiekach poĹrĂłd wszystkich wyzwaĹ. Bardzo uderzyĹ mnie fakt, Ĺźe nastÄpnego dnia po wyborze Trumpa byĹy dyrektor âLa Repubblikiâ, jednego z najwaĹźniejszych wĹoskich dziennikĂłw, Ezio Mauro, napisaĹ: âSÄ dziliĹmy, Ĺźedemokracja bÄdzie jedynÄ religiÄ , ktĂłra przetrwa. Najpierw odrzucenie arabskich wiosen, potem agresja zabĂłjczego islamskiego dĹźihadyzmu daĹy nam do zrozumienia, Ĺźe to, czemu przypisujemy uniwersalnÄ wartoĹÄ [demokracja], posiada zakres i granice, ktĂłre odnoszÄ siÄ wyĹÄ cznie do Zachoduâ. To samo stwierdziĹa ostatnio inna znaczÄ ca postaÄ naszych czasĂłw, jakÄ byĹ Zygmunt Bauman: âSÄ dzÄ, Ĺźe jesteĹmy Ĺwiadkami przeprowadzania skrupulatnej analizy zasad ÂŤdemokracjiÂť, ktĂłre uchodziĹy za nietykalneâ. Co to oznacza? Ĺťe prĂłba ocalenia wartoĹci ludzkiego Ĺźycia, ktĂłre wszyscy uznajemy, niezaleĹźnie od ĹşrĂłdĹa, z jakiego wypĹywajÄ , zakoĹczyĹa siÄ niepowodzeniem. Dlatego obecny kryzys nie jest taki jak inne. PrzeszliĹmy przez dwie wojny Ĺwiatowe, rewolucjÄ przemysĹowÄ , rewolucjÄ technologicznÄ , a podstawy tej oĹwieceniowej koncepcji ostaĹy siÄ poĹrĂłd tych przemian. Dzisiaj jesteĹmy Ĺwiadkami ich upadku. Wszyscy stajemy przed wyzwaniem znalezienia nowych fundamentĂłw pozwalajÄ cych wspĂłĹdzieliÄ Ĺźycie.
Czy Arabowie oraz inne kultury powinny byĹy przejĹÄ tÄ oĹwieceniowÄ fazÄ, by zrozumieÄ demokracjÄ tak, jak pojmujemy jÄ my, i przypisaÄ jej prawdziwÄ wartoĹÄ? PozostajÄ pod wraĹźeniem lojalnoĹci, z jakÄ emerytowany papieĹź Benedykt XVI uznaĹ, Ĺźe kiedy chrzeĹcijaĹstwo siÄ przeksztaĹciĹo, wbrew swojej naturze, w paĹstwowÄ religiÄ, zasĹugÄ OĹwiecenia byĹo to, Ĺźe pierwotne chrzeĹcijaĹskie wartoĹci zostaĹy zaproponowane na nowo i Ĺźe przywrĂłcono rozumowi wĹaĹciwÄ mu rolÄ. Do dokonania tego przejĹcia, ktĂłre podjÄĹo chrzeĹcijaĹstwo oraz kultura zachodnia, sÄ wezwane takĹźe inne religie i kultury, niezaleĹźnie od sposobu, w jaki miaĹoby siÄ to dokonaÄ. NapiÄcia przeĹźywane w wielu arabskich krajach pokazujÄ trudnoĹÄ charakteryzujÄ cÄ to przejĹcie.
W Twojej ksiÄ Ĺźce La bellezza disarmata (âBezbronne piÄknoâ) ĹÄ czysz terroryzm w Europie z wielkÄ pustkÄ , ktĂłra krĂłluje w wielu mĹodych. W jaki sposĂłb sÄ powiÄ zane te dwie sprawy? Dla mnie odkryciem byĹa lektura kilku wielkich francuskich intelektualistĂłw, ktĂłrzy to wyjaĹniali. My z zewnÄ trz moĹźemy sÄ dziÄ, Ĺźe to, co siÄ staĹo, jest po prostu problemem obcego fundamentalizmu religijnego. W kaĹźdym razie wielu mĹodych, ktĂłrzy przeprowadzili zamachy we Francji, urodziĹo siÄ w tym kraju â byĹo Francuzami w drugim albo trzecim pokoleniu â odebraĹo francuskie wychowanie jako obywatele Republiki. A jednak znaleĹşli siÄ w sytuacji, w ktĂłrej nie potrafili dostrzec we francuskim spoĹeczeĹstwie czegoĹ, co okazaĹoby siÄ dla nich bardziej interesujÄ ce od przemocy. To musi zmuszaÄ nas do zadania sobie pytania. Co takiego przeĹźyli, by siÄgnÄ Ä po przemoc? A dzieje siÄ tak, jak uporczywie twierdzÄ niektĂłrzy analitycy, nie tylko z muzuĹmanami: niektĂłrzy bojownicy sÄ dzieÄmi FrancuzĂłw albo WĹochĂłw czy teĹź HiszpanĂłw, ktĂłrzy wyjeĹźdĹźajÄ , by doĹÄ czyÄ do ISIS. MuzuĹmaĹscy ojcowie tych mĹodych ludzi przeĹźywali tÄ samÄ trudnoĹÄ, z jakÄ zmierzyĹo siÄ wiele chrzeĹcijaĹskich dzieci i ojcĂłw, to znaczy nie byli w stanie przekazaÄ swojej religii w atrakcyjny sposĂłb. Problemem nie sÄ tylko oni. Sekularyzacja jest rezultatem niezdolnoĹci zachodnich chrzeĹcijan do przekazywania w pociÄ gajÄ cy sposĂłb chrzeĹcijaĹskiej wiary. PrzydarzyĹo siÄ to nam i im, i z tej samej pustki, jednych i drugich, moĹźe zrodziÄ siÄ zafascynowanie terroryzmem. Albo osoby spotykajÄ coĹ, dla czego warto ĹźyÄ, albo, w przeciwnym razie, mogÄ oddaÄ siÄ ekstremizmowi.
Na czym polega koncepcja âbezbronnego piÄknaâ (pomijajÄ c to, Ĺźe jest to przepiÄkny tytuĹ dla ksiÄ Ĺźki)? TytuĹ ksiÄ Ĺźki zostaĹ wymyĹlony wĹaĹnie jako odpowiedĹş na akty terroryzmu. Kiedy spojrzymy gĹÄbiej na te akty, o ktĂłrych mĂłwimy, sÄ one wyzwaniem dla caĹego zachodniego spoĹeczeĹstwa. ZadaĹem sobie pytanie, czy kiedy osoby te docierajÄ do Europy, gdzie teoretycznie powinny natknÄ Ä siÄ na chrzeĹcijaĹskÄ kulturÄ i obecnoĹÄ, my, chrzeĹcijanie, mamy im coĹ do zaoferowania. UĹźywajÄ c okreĹlenia âbezbronne piÄknoâ, chciaĹem powiedzieÄ: âCzy my, chrzeĹcijanie, wierzymy jeszcze w atrakcyjnoĹÄ, jakÄ moĹźe wzbudzaÄ bezbronne piÄkno wiary?â. MĂłwiÄ c o âbezbronnym piÄknieâ, proponujÄ chrzeĹcijaĹskÄ obecnoĹÄ, ktĂłra byĹaby tak atrakcyjna, Ĺźe uczyniĹaby dla wszystkich Ĺźycie bardziej interesujÄ cym.
Czy Comunione e Liberazione doĹwiadczyĹo potÄgi, jakÄ posiada to âbezbronne piÄknoâ? Tak. W rzeczywistoĹci nasz Ruch zrodziĹ siÄ jako prĂłba odpowiedzi na ten brak zainteresowania wiarÄ . Luigi Giussani dostrzegĹ go w uczniach jednego z mediolaĹskich liceĂłw na poczÄ tku lat 50. Wielu z tych, ktĂłrzy porzucili wiarÄ, poczuli siÄ sprowokowani przez powab, jaki budziĹ jego sposĂłb komunikowania chrzeĹcijaĹstwa jako propozycji dla ich rozumu i wolnoĹci. Od tamtej pory zafascynowaĹa ona wiele osĂłb. A my widzimy jednoczeĹnie zdolnoĹÄ tej propozycji do bycia atrakcyjnÄ w dzisiejszych okolicznoĹciach. MyĹlÄ o wielu osobach, ktĂłre spotykajÄ nas na uniwersytecie albo w róşnych Ĺrodowiskach pracy, kiedy zderzajÄ siÄ z fenomenem odmiennego czĹowieczeĹstwa majÄ cego swĂłj poczÄ tek w wierze. MyĹlÄ o dzieĹach spoĹecznych, przy pomocy ktĂłrych staramy siÄ odpowiedzieÄ na problemy wychowawcze mĹodzieĹźy majÄ cej trudnoĹci w szkole, oferujÄ c im pomoc popoĹudniami, przy wspĂłĹpracy wielu nauczycieli ofiarujÄ cych bezinteresownie swĂłj czas. Kiedy czujÄ , Ĺźe ktoĹ im towarzyszy, wielu z nich â w tym muzuĹmanĂłw â ma moĹźliwoĹÄ znalezienia miejsca, ktĂłre zmienia ich Ĺźycie. Ich Ĺźycie nie zmienia siÄ przy pomocy etycznych nakazĂłw. MuszÄ zobaczyÄ, Ĺźe ktoĹ im pomaga, troszczy siÄ o nich, oferuje im bezinteresownie moĹźliwoĹÄ nauki. WĂłwczas siÄ integrujÄ , zacieĹniajÄ wiÄzi. To czyni moĹźliwym to, co wydawaĹoby siÄ niemoĹźliwe, poniewaĹź mĹodzieĹź ta naleĹźy do tego samego pokolenia co ci, ktĂłrzy uciekajÄ siÄ do przemocy. Rzecz w tym, kogo spotykajÄ , gdy zamieszkujÄ u nas na staĹe.
Czy wierzysz w to, Ĺźe wiara potrafi wzbudziÄ powab w tych mĹodych, ktĂłrzy nie znajdujÄ sensu dla swojego Ĺźycia? Tak, pod warunkiem Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo jest obecne w swojej prawdziwej pierwotnej naturze, poniewaĹź jest to druga zasadnicza kwestia: czym jest chrzeĹcijaĹstwo? Wielokrotnie to, co byĹo pojmowane jako chrzeĹcijaĹstwo, nie jest niczym innym jak seriÄ reguĹ moralnych albo sentymentalnych aspektĂłw czy teĹź religijnych formalizmĂłw, ktĂłre nie sÄ zdolne zafascynowaÄ ani pociÄ gnÄ Ä Ĺźycia kogokolwiek. Znam osoby, ktĂłre nie miaĹy Ĺźadnego kontaktu z wiarÄ w rodzinie, ani teĹź w tradycji, w ktĂłrej ĹźyĹy, a kiedy stanÄĹy wobec Ĺźywego chrzeĹcijaĹstwa â za poĹrednictwem osĂłb albo rodzin czy teĹź spoĹecznych rzeczywistoĹci, w ktĂłrych zobaczyli, w jaki sposĂłb Ĺźycie moĹźe siÄ zmieniÄ â nie miaĹy Ĺźadnego problemu, by otworzyÄ siÄ na wiarÄ, zaspokajajÄ c rodzÄ ce siÄ w nich pragnienie, by nie utraciÄ piÄkna tego, co przeĹźyĹy.
Nasze pokolenie postrzegaĹo publicznÄ obecnoĹÄ KoĹcioĹa w Hiszpanii praktycznie jako zwiÄ zanÄ wyĹÄ cznie z walkami o moralnoĹÄ seksualnÄ oraz prawo do wychowywania w szkoĹach. Dlaczego w ten sposĂłb zredukowaĹo siÄ to, co powinno byÄ uniwersalnym orÄdziem? Czego potrzeba, by KoĹcióŠbyĹ obecny w odmienny sposĂłb? Jest to pytanie, ktĂłre wiele lat temu zadaĹ sobie angielski poeta Thomas Stern Eliot: âCzy to KoĹcióŠopuĹciĹ czĹowieka, czy teĹź czĹowiek opuĹciĹ KoĹciĂłĹ?â. Aby KoĹcióŠbyĹ obecny w odmienny sposĂłb, potrzeba jednej rzeczy: my, chrzeĹcijanie, musimy wykorzystaÄ tÄ okolicznoĹÄ â i ten kryzys jest okazjÄ do tego â do odkrycia prawdziwej natury chrzeĹcijaĹstwa. ChrzeĹcijaĹstwo w pierwszej kolejnoĹci jest wydarzeniem Boga, ktĂłry staje siÄ czĹowiekiem i pozostaje obecny w historii poprzez przemienione Ĺźycie tych, ktĂłrzy za Nim podÄ ĹźajÄ .
Jak siÄ komunikuje? W tym problem. Ci, ktĂłrzy spotykali Jezusa, byli tak zdumieni tym, co siÄ dziaĹo, gdy z Nim przebywali, Ĺźe wykrzykiwali: âNigdy nie widzieliĹmy czegoĹ podobnego!â. DoĹwiadczali tak wielkiej fascynacji tym, Ĺźe za Nim podÄ Ĺźali. Pewna zakonnica opowiadaĹa mi, Ĺźe kiedy pracowaĹa w szpitalu, zauwaĹźyĹa, Ĺźe do grona pielÄgniarek doĹÄ czyĹa pielÄgniarka, ktĂłra róşniĹa siÄ od innych. ZaczÄĹa zadawaÄ jej pytania i odkryĹa, Ĺźe byĹa to osoba ĹźyjÄ ca pewnym chrzeĹcijaĹskim doĹwiadczeniem. To samo wydarzyĹo siÄ tydzieĹ później z lekarzem, ktĂłry zwrĂłciĹ jej uwagÄ. To odkrycie skĹoniĹo jÄ do poproszenia ich, by pomogli jej w prowadzeniu szpitala, ktĂłry budowaĹa w Etiopii. A uzasadniaĹa swojÄ proĹbÄ, mĂłwiÄ c, Ĺźe chciaĹa, by Etiopczycy mogli spotkaÄ osoby, ktĂłre zakomunikowaĹyby im nowoĹÄ Ĺźycia, ktĂłra rodzi siÄ z wiary, poprzez sposĂłb, w jaki przeĹźywali swojÄ pracÄ. JeĹli tak nie jest, jeĹli nie dzieje siÄ tak jak na poczÄ tku, chrzeĹcijaĹstwo nie zainteresuje nikogo.
ChrzeĹcijaĹstwo jako doĹwiadczenie, a nie jako ideologia⌠To jasne. Tylko chrzeĹcijaĹstwo jako doĹwiadczenie moĹźe komunikowaÄ siÄ dzisiaj. ZaĹoĹźyciel naszego Ruchu ksiÄ dz Luigi Giussani kĹadĹ duĹźy nacisk na to, Ĺźe natura chrzeĹcijaĹstwa jest wydarzeniem. Kant przyznawaĹ, Ĺźe âspokojnie moĹźna uznaÄ, Ĺźe gdyby Ewangelia nie nauczaĹa powszechnych moralnych norm â wartoĹci, o ktĂłrych mĂłwimy â w ich czystej integralnoĹci, rozum nie poznaĹby ich w ich peĹni. Jednak, gdy juĹź istniejÄ , kaĹźdy moĹźe siÄ przekonaÄ o ich uĹźytecznoĹci przy pomocy samego tylko rozumuâ. Tak jak inni oĹwieceniowcy, Kant uznaje wychowawcze i pedagogiczne dzieĹo prowadzone przez KoĹcióŠw celu przekazania tych wartoĹci. Uznawszy je jednak raz, ludzie nie potrzebujÄ przynaleĹźeÄ do KoĹcioĹa, by utrzymaÄ je Ĺźywymi. Wystarczy rozum, by rozpoznaÄ ich uĹźytecznoĹÄ. Co dzieje siÄ dzisiaj na naszych oczach? Widzimy, Ĺźe sam rozum nie wystarczyĹ, by utrzymaÄ je Ĺźywymi. Kiedy wartoĹci, ktĂłre zostaĹy poznane poprzez historyczny fakt, zostajÄ oddzielone od ich ĹşrĂłdĹa, przeksztaĹcajÄ siÄ jedynie w ideologiÄ. Jest to klÄska, wobec ktĂłrej stajemy. Tak jak wtedy, gdy wyĹÄ czamy ogrzewanie, ciepĹo moĹźe pozostawaÄ przez pewien czas. Ale kiedy jest odĹÄ czone od ĹşrĂłdĹa energii, nie utrzymuje siÄ, i wczeĹniej czy później w caĹym domu robi siÄ zimno.
WyjdÄ od twoich sĹĂłw: âChrzeĹcijaĹska wiara nie tylko nie boi siÄ peĹnego posĹugiwania siÄ rozumem, ale siÄ go domagaâ. Czy ten rozum, ktĂłry przywoĹujesz, wciÄ Ĺź podlega moralnoĹci ustanowionej dwa tysiÄ ce lat temu? Wiara nie jest podporzÄ dkowana niczemu innemu jak tylko uznaniu atrakcyjnoĹci, jakÄ inna osoba budzi we mnie. Tak jak w przypadku tego, kto siÄ zakochuje. Kiedy ktoĹ siÄ zakochuje, zaczyna robiÄ miejsce dla egzystencji drugiego czĹowieka, poniewaĹź postrzega go jako coĹ decydujÄ cego; kiedy czĹowiek siÄ zakochuje, zaczyna zmieniaÄ swoje indywidualistyczne pojmowanie. Zaczyna mieÄ na uwadze drugiego czĹowieka w sposobie pojmowania swojego czasu, swoich pieniÄdzy, uĹźywania posiadanych rzeczy. To znaczy etyka jest konsekwencjÄ wydarzenia, ktĂłre ma miejsce w Ĺźyciu. Nikt nie mĂłwi: âZakochaĹem siÄ i na nieszczÄĹcie przychodzi mi teraz wyjĹÄ z dziewczynÄ , w ktĂłrej siÄ zakochaĹemâ. WyjĹcie z dziewczynÄ , w ktĂłrej siÄ zakochaĹem, jest normalnÄ konsekwencjÄ moralnÄ wydarzenia. JeĹli nie odpowiada mi wyjĹcie z niÄ âŚ moĹźe to nieprawda, Ĺźe siÄ zakochaĹem! Ĺťaden nakaz nie bÄdzie mieÄ siĹy przekonywania, jakÄ posiada fakt zakochania siÄ. Tak samo dzieje siÄ z chrzeĹcijaĹstwem. ChrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem o takiej doniosĹoĹci. Ci, ktĂłrzy spotkali Jezusa, niespodziewanie zaczÄli przeĹźywaÄ codzienne Ĺźycie w inny sposĂłb. Jest to nowy sposĂłb przeĹźywania zwyczajnych spraw.
A czy nauka czy teĹź sztuka nie majÄ tego samego powabu, albo jeszcze wiÄkszego, w porĂłwnaniu z wiarÄ , by nadaÄ sens Ĺźyciu? Czy dajÄ siÄ ze sobÄ pogodziÄ? Nauka i sztuka doĹwiadczajÄ , kaĹźda na swĂłj sposĂłb, prĂłby czĹowieka wejĹcia w gĹÄ b rzeczywistoĹci. WĹaĹnie dlatego szczytem poszukiwania nauki i sztuki jest znaczenie tajemnicy, dostÄp do czegoĹ, co w ostatecznej instancji jest niepojÄte. Zawsze wraĹźenie wywieraĹo na mnie to, Ĺźe naukowiec na miarÄ Einsteina mĂłwi, Ĺźe najpiÄkniejszym doĹwiadczeniem, jakie moĹźemy mieÄ, jest doĹwiadczenie tajemnicy. Jest to zasadnicza emocja, jakÄ dostrzegamy w centrum prawdziwej sztuki i nauki. Ten, kto jej nie zna i nie zadaje sobie w tej kwestii pytania, nie zdumiewa siÄ, jest jak umarĹy, jego oczy sÄ zasnute mgĹÄ . Dlatego sztuka i nauka posiadajÄ ogromnÄ wartoĹÄ. Problem pojawia siÄ wtedy, gdy Ĺźycie ponagla caĹÄ swojÄ zasadniczÄ potrzebÄ sensu. To tutaj czĹowiek musi zobaczyÄ, czy nauka i sztuka sÄ zdolne odpowiedzieÄ na tÄ ponaglajÄ cÄ potrzebÄ rozjaĹnienia bolesnej okolicznoĹci, dania siĹy do jej przeĹźywania i do tego, by nie popaĹÄ w rozpacz. ChrzeĹcijaĹstwo jest orÄdziem o tym, Ĺźe gĹÄbia rzeczywistoĹci staĹa siÄ wydarzeniem w ludzkim Ĺźyciu.
MyĹlÄ o wielkich wyzwaniach wspĂłĹczesnej nauki, takich jak genetyka, sztuczna inteligencja albo zrozumienie mechanizmĂłw rozumu, i widzÄ tylko przeszkody ze strony religii w ich rozwoju⌠Nie sÄ dzÄ, Ĺźeby religia sama w sobie miaĹa co do nich zastrzeĹźenia, rzecz w tym, czy wysuwane sÄ problemy, ktĂłre majÄ coĹ wspĂłlnego z tym, czym jest czĹowiek, jego godnoĹÄ itd. Chodzi o problemy etyczne, wobec ktĂłrych wszyscy stajemy. Na przykĹad kiedy zakĹada siÄ moĹźliwoĹÄ stworzenia robota, ktĂłry bÄdzie miaĹ pewnÄ autonomiÄ, wszyscy Ĺapiemy siÄ za gĹowÄ, poniewaĹź efekty tego mogÄ wymknÄ Ä siÄ spod kontroli; staje siÄ to wiÄc problemem, ktĂłry wiÄ Ĺźe siÄ z Ĺźyciem oraz z rodzajem spoĹeczeĹstwa, jakie chcemy stworzyÄ.
KoĹcióŠi sztuka wspĂłĹczesna sÄ dwoma rodzajami piÄkna, ktĂłre wydajÄ siÄ zdecydowanie odlegĹe od siebie i ktĂłre pozostajÄ w konflikcie. Jak mogÄ spotkaÄ siÄ ponownie? SÄ dzÄ, Ĺźe KoĹcióŠnie Ĺźywi Ĺźadnej nieufnoĹci w stosunku do piÄkna. DzieĹo sztuki wprawia w drĹźenie caĹe ludzkie doĹwiadczenie. Ĺpiew, poezja, obraz wzbudzajÄ w nas tÄsknoty i radoĹci, ktĂłrych nie poznalibyĹmy w inny sposĂłb. Dlatego wiara i sztuka nie tylko nie sÄ nie do pogodzenia, ale smak piÄkna jest przynaleĹźny czĹowiekowi wiary, czĹowiekowi Ĺwiadomemu siebie. Jak mĂłwiĹ ĹwiÄty Tomasz z Akwinu, âpiÄkno jest blaskiem prawdyâ. Sztuka jest poszukiwaniem, niezapewnionym z gĂłry, piÄkna i potrzebuje ludzi, ktĂłrzy bÄdÄ gotowi na to, by prawda budziĹa w nich pytania. Tym, co okreĹla usiĹowanie, jest dÄ Ĺźenie do prawdy, niezaleĹźnie od rezultatu, ktĂłry moĹźe byÄ dyskusyjny.
Nie tylko nie zaprzeczaĹy sobie, ale historycznie byĹy takie momenty, w ktĂłrych z inspiracji KoĹcioĹa powstawaĹy niewiarygodne dzieĹa sztuki, tworzone takĹźe przez niewierzÄ cych artystĂłw; niemniej jednak teraz tak nie jest. A wiÄc dlaczego nie ma tego dialogu? W jaki sposĂłb KoĹcióŠmoĹźe siÄ zmieniÄ? To, Ĺźe historycznie tak nie byĹo â wystarczy uznaÄ ogromne dziedzictwo kulturowe KoĹcioĹa â pokazuje, Ĺźe nie chodzi o przeciwstawianie dla zasady chrzeĹcijaĹskiej wiary i sztuki. PomyĹlmy o Gaudim i o Sagradzie Familii. MoĹźe siÄ zdarzyÄ, Ĺźe czasem trudne okaĹźe siÄ uznanie jednego czy drugiego wyrazu artystycznego. Nie mogÄ mĂłwiÄ ogĂłlnie o caĹym KoĹciele. My naleĹźymy do Ruchu, w ktĂłrym Giussani zawsze zapraszaĹ nas do lektury poetĂłw, do sĹuchania muzyki i fascynowania siÄ dziaĹami wielkich artystĂłw, takich jak Giotto albo Caravaggio. ZaproponowaĹ nam na przykĹad lekturÄ Leopardiego, co byĹo niemal skandalem dla pewnego rodzaju klerykalnej mentalnoĹci. ZaczÄ Ĺ uczyÄ siÄ na pamiÄÄ jego wierszy, kiedy miaĹ 13 lat, i przez rok nie robiĹ nic innego, jak tylko czytaĹ Leopardiego. Dla niego wiersze te byĹy formÄ relacji i bliskoĹci z TajemnicÄ .
JakÄ wolnoĹÄ, jakÄ pewnoĹÄ co do tego, co przynosi, musi posiadaÄ czĹowiek, by mĂłc wejĹÄ w dialog, nie wykluczajÄ c tego, kto zakĹada, Ĺźe znajduje siÄ bardzo daleko od niego? WolnoĹÄ w dialogu bierze siÄ z szacunku dla ludzkiego doĹwiadczenia, jakim kaĹźdy Ĺźyje. Ten szacunek pozwala wejĹÄ w relacjÄ z bogactwem doĹwiadczenia drugiego czĹowieka, by wzbogaciÄ swojÄ perspektywÄ. Dlaczego rozmawiamy? PoniewaĹź chcemy siÄ poznaÄ, wymieniÄ perspektywami, z jakimi stawiamy czoĹa Ĺźyciowym wyzwaniom, niezaleĹźnie od odpowiedzi, jakie oferujemy czytelnikom. JesteĹmy zainteresowani sobÄ nawzajem. MoĹźemy powiedzieÄ wraz z Terencjuszem: âNic, co ludzkie, nie jest mi obceâ. A kiedy ktoĹ posiada tÄ pewnoĹÄ, prowadzenie dialogu nie sprawia mu Ĺźadnego problemu.
Zygmunt Bauman twierdzi, Ĺźe we wspĂłĹczesnej rzeczywistoĹci na nic nie przydajÄ siÄ bariery, mury. Czy podzielasz jego opiniÄ? UwaĹźam za interesujÄ ce spostrzeĹźenia Baumana wobec wyzwaĹ imigracji. MoĹźemy zbudowaÄ wszystkie mury, jakie tylko chcemy, i prĂłbowaÄ wysĹaÄ wszystkich do domu, ale kiedy odeĹlemy juĹź do domu tych wszystkich, ktĂłrzy nam siÄ nie podobajÄ , zaczniemy sobie uĹwiadamiaÄ, Ĺźe nie zaczÄliĹmy stawiaÄ jeszcze fundamentĂłw, by stawiÄ czoĹa problemom, ktĂłre mamy. PoniewaĹź problemĂłw nie stwarzajÄ inni, inni uĹwiadamiajÄ nam problemy, jakie mamy. Pustki, ktĂłrÄ znajduje imigrant, gdy przyjeĹźdĹźa, nie tworzy on. Drugi czĹowiek uĹwiadamia nam, Ĺźe spoĹeczeĹstwo nie ma nic atrakcyjnego do zaoferowania jako alternatywÄ dla terrorystycznej przemocy. Ale to nie dzieje siÄ tylko dzisiaj z tym, co nazywamy islamskim terroryzmem. We WĹoszech, tak samo jak w Hiszpanii, przeĹźyliĹmy lata terroryzmu, ktĂłry zrodziĹ ogromnÄ przemoc niemajÄ cÄ nic wspĂłlnego z islamskim terroryzmem. Ten zwiÄ zek, ktĂłry postulujemy (miÄdzy terroryzmem a religiÄ ), jest czasem bardzo powierzchowny.
Jednym z efektĂłw terroryzmu jest to, Ĺźe drugi czĹowiek staje siÄ zagroĹźeniem, wraz z przybyciem âpost-prawdyâ oraz przy koniecznym wspĂłĹudziale mediĂłw. Jak moĹźemy uwolniÄ siÄ od tej iluzji? To zĹudzenie zostaje rozbite tylko wtedy, gdy jeden z rozmĂłwcĂłw nie odpowiada na zagroĹźenie ze strony drugiego tym samym. SÄ dzÄ, Ĺźe drugi czĹowiek jest dobrem, poniewaĹź niezaleĹźnie od tego, czy zgadzam siÄ czy teĹź nie z jego ideami, albo od tego, jak drugi czĹowiek mnie postrzega, zawsze jest dla mnie czynnikiem dojrzewania. Wiele razy wracaĹem do domu zraniony, poniewaĹź niektĂłre rzeczy, ktĂłre powiedziaĹa jakaĹ osoba, sprawiĹy mi przykroĹÄ, i nastÄpnego dnia budziĹem siÄ z tÄ ranÄ , i nie potrafiĹem czytaÄ gazety, sĹuchaÄ przyjaciela albo czytaÄ czegoĹ interesujÄ cego bez odczuwania bĂłlu, ktĂłry wywoĹywaĹo to zranienie. Nie oznacza to, Ĺźe drugi czĹowiek ma racjÄ. Czasem mĂłgĹ jej nie mieÄ, ale nie o to chodziĹo. Jego prowokacja pomogĹa mi zachowaÄ przytomnoĹÄ, pozostaÄ uwaĹźnym, utrzymywaÄ otwartymi pytania, przy pomocy ktĂłrych udaĹo siÄ uchwyciÄ odpowiedzi, ktĂłre w przeciwnym razie pozostaĹyby zupeĹnie niezauwaĹźone. W tym sensie kaĹźda okazja taka jak ta byĹa dla mnie dobrem, nie dlatego, Ĺźe wszystko byĹo róşowe, sĹodkie jak miĂłd, ale poniewaĹź relacja z drugim czĹowiekiem jest zawsze relacjÄ dramatycznÄ , takĹźe z osobami, ktĂłre kochasz. Dlaczego? PoniewaĹź rzucajÄ mi wyzwanie, poniewaĹź nie sÄ przedĹuĹźeniem mnie samego: sÄ odmiennoĹciÄ , a odmiennoĹÄ zawsze ciÄ prowokuje. Kryzys, mĂłwi Hannah Arendt, zawsze kaĹźe nam powrĂłciÄ do pytaĹ, a wiÄc moĹźe byÄ okazjÄ do wzrostu.
Bardziej trzymasz z Hobbesem czy Rousseau? Trudno zdecydowaÄ, poniewaĹź wydaje mi siÄ, Ĺźe obydwaj broniÄ rzeczywistych, ale niekompletnych aspektĂłw ludzkiego doĹwiadczenia. Historyczny czĹowiek, jakim jest kaĹźdy z nas, niesie w sobie zranienie. PomyĹlmy o obrazie dziecka znajdujÄ cego siÄ w ramionach swojej mamy, z tÄ otwartoĹciÄ , ciekawoĹciÄ , z tym pragnieniem przylgniÄcia do swoich rodzicĂłw. Problem polega na tym, Ĺźe potem dziecko Ĺźyje w kulturowym kontekĹcie, ktĂłry nie uĹatwia, przy wielu okazjach, zachowanie tej ciekawoĹci. Z powodu zranieĹ odniesionych na skutek naszego zĹa, naszych problemĂłw oraz naszego braku zrozumienia, zĹa wytwarzanego przez innych rodzÄ siÄ podejrzenia. PamiÄtam, kiedy kilka lat temu byĹem na obozie z grupÄ mĹodzieĹźy we wspĂłlnocie stworzonej przez gminÄ Madryt, majÄ cej na celu przyjmowanie dzieci, ktĂłre miaĹy problemy w rodzinie. Ostatni z tam przybyĹych pobiĹ swojÄ matkÄ. PamiÄtam, jakÄ trudnoĹÄ mieli wychowawcy, by wejĹÄ w relacjÄ z nimi, poniewaĹź popsuĹa siÄ relacja zaufania, ktĂłra jest wĹaĹciwa dzieciom przy urodzeniu. Te dzieci tak bardzo cierpiaĹy, Ĺźe nie byĹy juĹź zdolne odpowiedzieÄ na hojne wysiĹki wychowawcĂłw, i tylko siÄ broniĹy. Ta postawa nie byĹa pierwotna, pojawiĹa siÄ jako konsekwencja zaburzenia naturalnej relacji tych dzieci z rzeczywistoĹciÄ . Kiedy ktoĹ zostaĹ zraniony, broni siÄ. Rzecz w tym, by znaleĹşÄ miejsce, ktĂłre uzdrowiĹoby nasze zranienia.
My, Europejczycy, jesteĹmy spadkobiercami chrzeĹcijaĹstwa i jego wartoĹci; czy moĹźna mĂłwiÄ o chrzeĹcijaĹskiej âdobrotliwoĹciâ, ktĂłrÄ chlubi siÄ politycznie poprawna lewica, piÄcie Achillesowej naszego zachodniego spoĹeczeĹstwa w obliczu naszych geopolitycznych problemĂłw? ZaleĹźy, co takiego rozumiemy pod pojÄciem chrzeĹcijaĹskiej âdobrotliwoĹciâ. Kiedy prezentowaĹem ksiÄ ĹźkÄ La bellezza disarmata w Brazylii, byĹ ze mnÄ pewien sÄdzia, ktĂłry opowiedziaĹ mi, Ĺźe kilka lat temu przyszĹo mu sÄ dziÄ jakiegoĹ czĹowieka za przestÄpstwo, skazaĹ go i kiedy ogĹosiĹ wyrok, tamten powiedziaĹ mu: âWysoki sÄ dzie, nie jestem gotowy pĂłjĹÄ do wiÄzieniaâ. Na co on mu odpowiedziaĹ: âRozumiem ciÄ, nikt nie jest gotowy iĹÄ do wiÄzienia. Ale ty popeĹniĹeĹ przestÄpstwo i jeĹli nie przedstawisz apelacji, musisz iĹÄ do wiÄzieniaâ. Na co tamten mu odpowiedziaĹ: âNie negujÄ przestÄpstwa i nie podwaĹźam kary, ale mam tak poplÄ tanÄ sytuacjÄ w rodzinie, Ĺźe jeĹli nie uregulujÄ pewnych spraw przed pĂłjĹciem do wiÄzienia, bÄdzie jeszcze gorzej. JeĹli da mi pan dziesiÄÄ dni, bÄdÄ mĂłgĹ uporzÄ dkowaÄ sprawy rodzinne, a potem odsiedzÄ wyrokâ. SÄdzia byĹ zdumiony i powiedziaĹ mu: âWidzÄ twojÄ szczeroĹÄ i dam ci 30 dniâ. Po upĹywie 30 dni skazany stawiĹ siÄ przed sÄdziÄ . A on tak siÄ zdumiaĹ, Ĺźe zamiast przekazaÄ go policji, Ĺźeby zaĹoĹźyĹa mu kajdanki i zaprowadziĹa do wiÄzienia, daĹ mu bezpoĹrednio adres, Ĺźeby sam udaĹ siÄ do zakĹadu karnego. MoĹźemy uwaĹźaÄ taki sposĂłb postÄpowania za naiwny, ale tak naprawdÄ w Brazylii istniejÄ wiÄzienia, w ktĂłrych nie ma policji. Nie moĹźemy myĹleÄ, Ĺźe jest to naiwne: wiÄzienia te obniĹźyĹy odsetek recydywistĂłw z 80% notowanych w normalnych wiÄzieniach do 15%, a wszystko ze wzglÄdu na sprowokowanie ludzkiego serca, tak jak zrobiĹ to ten sÄdzia. Nikt w to nie wierzy, ale takie sÄ dane. Ten system jest tak powaĹźany, Ĺźe w porozumieniach pokojowych podpisanych niedawno miÄdzy rzÄ dem a partyzantami w Kolumbii, gdzie konieczne jest wĹÄ czenie na nowo do spoĹeczeĹstwa tysiÄcy terrorystĂłw (poniewaĹź w przeciwnym razie zaprowadzenie pokoju spoĹecznego zajmie wieki), jest to wĹaĹciwy system wiÄzienniczy. Nie oznacza to, Ĺźe ten rodzaj centrĂłw ma zawsze racjÄ bytu. Kiedy dajesz komuĹ kredyt zaufania, drugi czĹowiek moĹźe ciÄ zdradziÄ, ale jeĹli nie zaczniemy postÄpowaÄ w ten sposĂłb, nie bÄdziemy mogli zrodziÄ nowej rzeczywistoĹci, nowego spoĹeczeĹstwa, nowej formy bycia w relacjach; pozostaniemy zawsze zablokowani w naszym systemie, a wiÄc niemoĹźliwe bÄdzie, by coĹ siÄ zmieniĹo. Dlatego rozumiem, Ĺźe wielu chrzeĹcijanom wydaje siÄ to naiwne. Trzeba wiedzieÄ, czy istnieje moĹźliwoĹÄ, by zaczÄ Ä patrzeÄ na osoby w inny sposĂłb, aĹźeby ludzie zaczÄli myĹleÄ, Ĺźe moĹźliwe jest Ĺźycie w inny sposĂłb, moĹźliwy jest caĹkowicie odmienny sposĂłb bycia w rzeczywistoĹci. âPrzed miĹoĹciÄ siÄ nie uciekaâ â odpowiedziaĹ jeden z wiÄĹşniĂłw, ktĂłry uciekĹ ze wszystkich wczeĹniejszych wiÄzieĹ, sÄdziemu, ktĂłry zapytaĹ go, dlaczego nie uciekĹ z tego, w ktĂłrym obecnie przebywa; poniewaĹź w tym wiÄzieniu doĹwiadczyĹ innego spojrzenia na siebie.
Kiedy przeprowadzaliĹmy wywiad z Javierem Pradesem, powiedziaĹ nam, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo jest najbardziej przeĹladowanÄ religiÄ na Ĺwiecie. Z czego to wynika? MyĹlÄ, Ĺźe przyczyny tego mogÄ byÄ róşne. Czasem my, chrzeĹcijanie, popeĹniliĹmy jakieĹ bĹÄdy, a wiÄc pewna wrogoĹÄ moĹźe byÄ usprawiedliwiona. Wydaje mi siÄ jednak, Ĺźe sprowadzanie przeĹladowaĹ do bĹÄdĂłw nie wyjaĹnia wystarczajÄ co problemu, poniewaĹź w przewaĹźajÄ cej liczbie przypadkĂłw rodzaj wybuchajÄ cej przemocy ma za cel niewinne osoby. Nie wydaje mi siÄ, Ĺźeby podĹoĹźenie bomby w koĹciele wypeĹnionym ludĹşmi pozbawionymi wszelkiej wĹadzy albo zabicie francuskiego kapĹana, poniewaĹź odprawiaĹ MszÄ Ĺw., byĹo spowodowane po prostu bĹÄdami popeĹnionymi przez chrzeĹcijan. ProwokacjÄ dla ludzkiego rozumu jest bezbronne objawienie siÄ Boga, ktĂłry staĹ siÄ czĹowiekiem (by zbawiÄ ludzi), ogoĹocenie siÄ Boga ze swojej wĹadzy i to, Ĺźe staje siÄ On ludzkÄ istotÄ , ktĂłra moĹźe byÄ niepewna, pogardzana, ukrzyĹźowana. W konsekwencji tego obecnoĹÄ taka moĹźe wywoĹaÄ brutalnÄ reakcjÄ w tych, ktĂłrzy nie chcÄ podjÄ Ä wyzwania, jakie chrzeĹcijaĹstwo rzuca w historii, jak to siÄ przydarzyĹo Chrystusowi. Dlaczego? ChrzeĹcijaĹstwo roĹci sobie prawo do zbawienia nie dlatego, Ĺźe chce je narzuciÄ, odwoĹujÄ c siÄ do przemocy, ale poniewaĹź obiecuje coĹ, co tak bardzo odpowiada temu, czego pragnie ludzkie serce, Ĺźe czĹowiek zostaje zaskoczony. A wĂłwczas albo jest wdziÄczny za to, Ĺźe znalazĹ odpowiedĹş, albo teĹź wyzwala siÄ ogromna agresja, poniewaĹź odrzuca zbawienie i musi usprawiedliwiÄ w jakiĹ sposĂłb to odrzucenie.
Czy musimy wrĂłciÄ do paĹstwa wyznaniowego albo do Europy opierajÄ cej siÄ na chrzeĹcijaĹskich prawach? SÄ dzÄ, Ĺźe KoĹcióŠprzeszedĹ bardzo dĹugÄ drogÄ od czasĂłw Konstantyna do Soboru WatykaĹskiego II, ktĂłra pozwoliĹa mu zyskiwaÄ wciÄ Ĺź coraz wiÄkszÄ ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe jedyny sposĂłb komunikowania chrzeĹcijaĹskiej wiary przechodzi przez wolnoĹÄ. Nie dlatego, Ĺźe KoĹcióŠpowiedziaĹ: âPoniewaĹź nie udaĹo mi siÄ przekonaÄ ludzi do prawdy chrzeĹcijaĹstwa, broĹmy przynajmniej wolnoĹci religijnejâ, ale poniewaĹź dotarĹ do istoty natury prawdy. JeĹli mi pan pozwoli, przytoczÄ stwierdzenie Soboru WatykaĹskiego II, ktĂłre jest zasadnicze dla zrozumienia tej kwestii: âPrawda nie inaczej siÄ narzuca jak tylko siĹÄ caĹej prawdyâ (Dignitatis humanae,cyt. za: www.nonpossumus.pl). To znaczy prawda nie potrzebuje Ĺźadnego innego oparcia z zewnÄ trz dla prawdy jak tylko powabu samej prawdy, atrakcyjnoĹci prawdy. Dlatego wielkim wyzwaniem, wobec ktĂłrego staje dzisiaj KoĹciĂłĹ, nie jest powrĂłt do paĹstwa wyznaniowego, ale dawanie Ĺwiadectwa o wierze w taki sposĂłb, by mogĹo ono rzucaÄ wyzwanie ludzkiemu rozumowi i wolnoĹci. Rozum i wolnoĹÄ sÄ decydujÄ ce dla chrzeĹcijaĹstwa, poniewaĹź Jezus nie chciaĹ, by ludzie wierzyli w Niego w naiwny albo wymuszony sposĂłb, jak frajerzy. ChrzeĹcijaĹska wiara wymaga posĹugiwania siÄ rozumem i wolnoĹciÄ ; bez tych dwĂłch elementĂłw nikogo nie zainteresuje. Dlatego tylko w przestrzeni wolnej od przymusĂłw chrzeĹcijaĹska wiara bÄdzie mogĹa staÄ siÄ interesujÄ ca dla wspĂłĹczesnego czĹowieka, poniewaĹź dla wspĂłĹczesnego czĹowieka (i w tym OĹwiecenie odegraĹo zasadniczÄ rolÄ) nie istnieje dobro wiÄksze od wolnoĹci. Nikt nie pomyĹlaĹby dzisiaj o zaproponowaniu lub narzuceniu czegoĹ, co byĹoby wbrew wolnoĹci.
Kiedy przeprowadzaliĹmy wywiad z Juanem Manuelem de PradÄ , powiedziaĹ nam, Ĺźe âten, kto trzyma nóş za trzonek, moĹźe sobie pozwoliÄ na luksus dostosowywania rzeczywistoĹci do swoich ideologicznych przesĹanekâ. Jak KoĹcióŠmoĹźe przezwyciÄĹźyÄ pokusÄ hegemonii, wykorzystywania wĹadzy do ugruntowywania wiary? PokusÄ hegemonii moĹźna przezwyciÄĹźyÄ tylko i wyĹÄ cznie, pogĹÄbiajÄ c samÄ naturÄ wiary, a nie jako konsekwencjÄ nowej strategii majÄ cej przekonaÄ drugiego czĹowieka. Nie ma innego sposobu. âPrawda nie inaczej siÄ narzuca jak tylko siĹÄ caĹej prawdyâ. ChrzeĹcijaĹstwo rozpowszechniaĹo siÄ w cesarstwie rzymskim podczas przeĹladowaĹ, bez Ĺźadnego rodzaju hegemonii, i maĹo byĹo tak misyjnych, tak zdolnych do rozpowszechniania wiary okresĂłw w historii KoĹcioĹa. ChrzeĹcijaĹstwo dobrze czuje siÄ wiÄc w wolnej przestrzeni, poniewaĹź sprawia ona, Ĺźe my, chrzeĹcijanie, nie moĹźemy opieraÄ siÄ na Ĺźadnym rodzaju wĹadzy, ale tylko i wyĹÄ cznie na piÄknie, ktĂłrym Ĺźyjemy.
Opowiedz nam, czym jest Comunione e Liberazione i czym odróşnia siÄ od innych ruchĂłw. Comunione e Liberazione to ruch, ktĂłry powstaĹ w Mediolanie w latach 50., kiedy chrzeĹcijaĹstwo dominowaĹo i wszystkie wielkie chrzeĹcijaĹskie organizacje i stowarzyszenia byĹy peĹne wiernych. KsiÄ dz Luigi Giussani, jego zaĹoĹźyciel, zaczÄ Ĺ, poniewaĹź zobaczyĹ, Ĺźe uczniowie liceum, ktĂłrzy pochodzili z chrzeĹcijaĹskich rodzin, przystÄ pili do Pierwszej Komunii Ĺw., uczestniczyli w dziaĹalnoĹci parafii i otrzymali bierzmowanie, przychodzili do szkoĹy w wiÄkszoĹci przypadkĂłw pozbawieni wiary. UĹwiadomiĹ sobie, Ĺźe nie moĹźna byĹo tĹumaczyÄ tego tylko zwyczajnym brakiem zainteresowania wiarÄ , ale tym, Ĺźe nikomu z tych mĹodych ludzi wiara nie zostaĹa przedstawiona w relacji, w jakiej pozostaje ona z Ĺźyciowymi zainteresowaniami. Od samego poczÄ tku chciaĹ pokazaÄ zwiÄ zek wiary z potrzebami Ĺźycia, z konkretnymi Ĺźyciowymi problemami. To sprawiĹo, Ĺźe wielu z tych uczniĂłw na nowo zaczÄĹo porĂłwnywaÄ siÄ z wiarÄ , bez wzglÄdu na to, Ĺźe juĹź wczeĹniej zdecydowali, Ĺźe wiara ich nie interesuje. Od tamtej pory to wszystko, co Giussani robiĹ ogĂłlnie w Ruchu, polegaĹo na oferowaniu pokoleniom, ktĂłre spotykaliĹmy w ciÄ gu wszystkich tych lat, moĹźliwoĹci dostrzeĹźenia korzyĹci pĹynÄ cej dla czĹowieka z wiary przy stawianiu czoĹa Ĺźyciowym problemom, ktĂłre wszyscy mamy. Tym po prostu jest chrzeĹcijaĹstwo: Chrystus nie przyszedĹ po to, by skomplikowaÄ nam Ĺźycie, ale by pomĂłc nam stawiaÄ czoĹa problemom oraz ĹźyÄ w towarzystwie, bez ktĂłrego wszystko staje siÄ bardziej skomplikowane.
Jak trafia siÄ z Navaconcejo w Estramadurza tam, gdzie znajdujesz siÄ teraz? To tajemnica, to ostatnia rzecz, o ktĂłrej pomyĹlaĹbym, Ĺźe mogĹaby mi siÄ przydarzyÄ. Kiedy Giussani zaczÄ Ĺ mĂłwiÄ, Ĺźe przewodnictwo Ruchu musi byÄ przyjaĹşniÄ wĹosko-hiszpaĹskÄ , nikt nie myĹlaĹ, Ĺźe coĹ takiego naprawdÄ moĹźe siÄ wydarzyÄ, nawet my sami. WidzieliĹmy dysproporcjÄ miÄdzy maĹÄ rzeczywistoĹciÄ , jakÄ byliĹmy w Hiszpanii, a rozmiarami Ruchu we WĹoszech, tak Ĺźe nikomu nie przychodziĹo do gĹowy coĹ takiego. Po tym, jak siÄ poznaliĹmy, zaczÄ Ĺ nalegaÄ, Ĺźebym mu pomĂłgĹ, a ja oczywiĹcie zawsze oferowaĹem mu mojÄ gotowoĹÄ. Wreszcie udaĹo mu siÄ ĹciÄ gnÄ Ä mnie do Mediolanu.
Twoja fascynacja, czy teĹź zainteresowanie, Comunione e Liberazione wynikaĹa z wiedzy, poniewaĹź byĹeĹ znawcÄ Pisma ĹwiÄtego, czy teĹź ogĂłlnie byĹo to osobiste doĹwiadczenie? ByĹo to osobiste doĹwiadczenie. Kiedy zostaĹem wyĹwiÄcony na ksiÄdza, wysĹano mniedo maĹego miasteczka niedaleko Madrytu. Tam widziaĹem, jak powstawaĹy wielkie mieszkaniowe dzielnice robotnicze na obrzeĹźach miasta, wraz z tym wszystkim, co oznaczaĹ problem imigracji wewnÄtrznej, przemian, trudnoĹci itp. WidziaĹem, Ĺźe czÄĹÄ tego, co otrzymaĹem w okresie seminarium i do czego szczerze przylgnÄ Ĺem, nie wystarczaĹo do stawienia czoĹa niektĂłrym wyzwaniom, wobec ktĂłrych stawaĹem. To sprawiĹo, Ĺźe zainteresowaĹem siÄ Ruchem: przedstawiaĹ on propozycjÄ przeĹźywania chrzeĹcijaĹstwa, w ktĂłrej nie trzeba byĹo cenzurowaÄ niczego z wydarzajÄ cych siÄ spraw; byĹ to sposĂłb bycia w rzeczywistoĹci, ktĂłry chciaĹem wspĂłĹdzieliÄ. Pierwszym znakiem przemiany byĹ sposĂłb, w jaki prowadziĹem lekcje, sposĂłb, w jaki byĹem z moimi uczniami w czasie godzin religii, ktĂłre miaĹem w szkole. To, co mi siÄ przydarzyĹo, gdy spotkaĹem Ruch, pozwoliĹo mi rzucaÄ im wyzwanie. ZauwaĹźaĹem, Ĺźe to, co zaczÄĹo przydarzaÄ siÄ mnie, mogĹo zainteresowaÄ innych.
W jakim sensie w CL chrzeĹcijaĹska wiara jest przeĹźywana w zaktualizowanym wymiarze? Wiara, jak mĂłwi Giussani, jest rozpoznaniem i uznaniem obecnoĹci Chrystusa tu i teraz, Jego obecnoĹci w ludzkim znaku. A droga, ktĂłrÄ On proponuje, jest zasadniczo tym, co Giussani nazywaĹ personalizacjÄ wiary. Wiara moĹźe byÄ postrzegana jako opĹacalna tylko wtedy, gdy kaĹźdy moĹźe zweryfikowaÄ jÄ w Ĺźyciu, to znaczy Ĺźe Ĺźycie, trudnoĹci, okolicznoĹci, ktĂłre nie sÄ oszczÄdzane nikomu, mogÄ zaczÄ Ä byÄ przeĹźywane z wczeĹniej nieznanÄ godnoĹciÄ , wdziÄcznoĹciÄ i ĹwiatĹem. My staramy siÄ wĹaĹnie towarzyszyÄ sobie w tym procesie dojrzewania wiary, aĹźeby osoby, ktĂłre spotykajÄ nas w Ĺrodowiskach, w ktĂłrych jesteĹmy, w pracy, rodzinie, wĹrĂłd przyjacióŠalbo w dzieĹach spoĹecznych, jakie podejmujemy, mogĹy uĹwiadomiÄ sobie, co znaczy dzisiaj chrzeĹcijaĹska wiara przeĹźywana âw Ĺwiecieâ.
Jednostka i jej realizacja wyróşniaĹy postÄp ludzkoĹci w zachodnim spoĹeczeĹstwie. W jaki sposĂłb wiernoĹÄ i komunia z KoĹcioĹem katolickim i jego pasterzami daje siÄ pogodziÄ z postÄpem? Kilka dni temu byĹem na spotkaniu z grupÄ wĹoskich studentĂłw i jedna z osĂłb zadaĹa mi podobne pytanie: âCzy potwierdzenie Chrystusa jakoczegoĹ najwaĹźniejszego nie obniĹźa wartoĹci albo nie czyni mniej interesujÄ cÄ rzeczywistoĹÄ?â. WystarczyĹo, Ĺźe odpowiedziaĹem jej innym pytaniem: âCzy byĹeĹ kiedyĹ zakochany?â. âTakâ â odpowiedziaĹa mi ta osoba. A ja jej powiedziaĹem: âA kiedy siÄ zakochaĹeĹ, rzeczywistoĹÄ staĹa siÄ bardziej czy mniej ciekawa?â. Natychmiast usĹyszaĹem odpowiedĹş: âWszystko byĹo bardziej atrakcyjne!â. ChrzeĹcijaĹstwo wprowadza do Ĺźycia obecnoĹÄ z takim powabem, Ĺźe sprawia, Ĺźe wszystko staje siÄ bardziej interesujÄ ce, takĹźe postÄp. CzĹowiek zauwaĹźa to, gdy siÄ zakochuje. Jakikolwiek fakt, jakakolwiek okolicznoĹÄ, nawet banalna, na przykĹad gotowanie dla tego, kogo kochasz, staje siÄ wydarzeniem. Giussani czÄsto powtarzaĹ nam zdanie Romano Guardiniego: âW doĹwiadczeniu wielkiej miĹoĹci wszystko staje siÄ wydarzeniemâ. Dlatego w historii wielkiej miĹoĹci, jakÄ jest chrzeĹcijaĹstwo, wszystko nabiera znaczenia, jakiego w przeciwnym razie by nie posiadaĹo. Widzimy to w doĹwiadczeniu ludzkiej miĹoĹci; kiedy w Ĺźyciu osĂłb miĹoĹÄ gaĹnie, to, co wczeĹniej byĹo okazjÄ do powiedzenia: âKocham ciÄ!â poprzez gest przygotowania posiĹku, staje siÄ obowiÄ zkiem, albo ciÄĹźarem, na ktĂłry siÄ uskarĹźamy: âTy idziesz do pracy, a ja tutaj gotujÄ dla ciebieâŚâ. Utracone zostaje caĹe bogactwo, jakim wczeĹniej gest ten byĹ wypeĹniony.
Jak CL tĹumaczyĹo pragnienie wewnÄ trz tradycji? WĹaĹnie skoĹczyĹem gĹosiÄ rekolekcji dla 4000 studentĂłw, zatytuĹowane: âKu tobie kieruje siÄ caĹe moje pragnienieâ. Do kogo moĹźemy wypowiedzieÄ te sĹowa? Do kogo zwraca siÄ caĹe moje pragnienie? Dla wiÄkszoĹci osĂłb pragnienie jest czymĹ, co trzeba udomowiÄ albo kontrolowaÄ. I to nie tylko dzisiaj: przed chrzeĹcijaĹstwem, w antycznym Ĺwiecie, hybris, przesada, byĹa czymĹ niebezpiecznym, poniewaĹź popychajÄ c pragnienie poza ograniczenia czĹowieka, mogĹa prowadziÄ do szaleĹstwa. A wiÄc decydujÄ cÄ sprawÄ byĹo udomowienie pragnienia, by zredukowaÄ je i utrzymaÄ w pewnych granicach. CnotÄ byĹ umiar. Przeciwnie, tym, ktĂłry jako jedyny nie baĹ siÄ stawiÄ czoĹa ludzkiemu pragnieniu w caĹej jego potÄdze, byĹ chrzeĹcijanin. DziÄki spotkaniu z Chrystusem chrzeĹcijanin nie boi siÄ ogromu ludzkiego pragnienia, w przeciwieĹstwie do tego, co dziaĹo siÄ w staroĹźytnoĹci. Dlaczego? PoniewaĹź Chrystus obejmuje caĹe jego pragnienie. Tylko w tym objÄciu nasze pragnienie ukazuje siÄ w caĹej swojej potÄdze i gĹÄbi. Giussani nieustannie cytowaĹ jedno zdanie z Ewangelii: âJakÄ korzyĹÄ odniesie czĹowiek, ktĂłry zyska caĹy Ĺwiat, a utraci samego siebie?â. Wielokrotnie interpretowaliĹmy te sĹowa na sposĂłb moralistyczny, jak gdyby wskazywaĹy maksimum, ktĂłrego wymaga Jezus, tymczasem jest to najbardziej wzruszajÄ cy gest Chrystusa, ktĂłry spoglÄ da na caĹÄ gĹÄbiÄ ludzkiego serca, obejmujÄ c jÄ : âSpĂłjrz, twoje serce jest tak wielkie, Ĺźe tylko Tajemnica, ktĂłra staĹa siÄ ciaĹem, sprosta jego mierzeâ.
Kiedy sĹucham, jak mĂłwisz o zakochaniu, o miĹoĹci, nachodzi mnie wÄ tpliwoĹÄ, czy kiedykolwiek byĹeĹ zakochany. ChoÄ wstÄ piĹem do seminarium jako dziecko, byĹem zakochany. Ale ze wzglÄdu na mojÄ ĹwiadomoĹÄ pragnienia i doĹwiadczenie Chrystusa, w ktĂłrym znajdowaĹem uczuciowÄ peĹniÄ, ktĂłrej nie dawaĹo mi nic innego, mogĹem ukierunkowaÄ i spojrzeÄ w twarz mojemu pragnieniu, ani go nie cenzurujÄ c, ani nie idealizujÄ c, ale rzucajÄ c mu wyzwanie. Gdybym nie przeĹźyĹ tego osobistego doĹwiadczenia, nie mĂłgĹbym mĂłwiÄ do uniwersyteckiej mĹodzieĹźy w ten sposĂłb, koncentrujÄ c siÄ przez caĹy weekend na pragnieniu, popychajÄ c ich do tego, by nie redukowali swojego pragnienia, nie zadawalali siÄ okruchami, ktĂłre sÄ im oferowane. PoniewaĹź problem jest nastÄpujÄ cy: jak odpowiada spoĹeczeĹstwo na pragnienie nastolatka? W wiÄkszoĹci przypadkĂłw oferuje mu rzeczy, ktĂłre nie bÄdÄ mogĹy go zainteresowaÄ przez dĹuĹźszy czas. To normalne, Ĺźe gdy jesteĹmy mali, moĹźemy myĹleÄ, Ĺźe to, co oferujÄ nam krĂłlowie, jest wszystkim, czego pragniemy. Potem z czasem uĹwiadamiamy sobie, Ĺźe dom jest peĹen lalek albo zabawek, ktĂłre nas juĹź nie interesujÄ . WĂłwczas moĹźemy zastÄ piÄ zabawki telefonem albo wynalazkami, a potem osobamiâŚ, ale problem polega na tym, czy istnieje coĹ adekwatnego do natury pragnienia. To jest wyzwanie, przed ktĂłrym staje spoĹeczeĹstwo. StawaĹo przed nim przed Chrystusem, staje po Chrystusie i bÄdzie stawaĹo w przyszĹoĹci.
CL definiuje siÄ jako ruch chrzeĹcijaĹski, a nie katolicki. Nie dzieje siÄ tak tylko w CL, poniewaĹź caĹy Ĺwiat, kiedy chce mĂłwiÄ o zdrowej czÄĹci religii, mĂłwi o chrzeĹcijanach, a nie o katolikach. SkÄ d wynika to posĹugiwanie pojÄciem âchrzeĹcijaĹskiâ zamiast âkatolickiâ? Z pewnoĹciÄ to nie z powodu pragnienia odróşnienia siÄ od katolicyzmu, poniewaĹź jeĹli jest coĹ, co Ruch pokazywaĹ w caĹym swoim Ĺźyciu, byĹa to peĹna i caĹkowita wiÄĹş z PapieĹźem i KoĹcioĹem. Co do tego nie ma wÄ tpliwoĹci. Kiedy mĂłwimy i kĹadziemy nacisk na chrzeĹcijaĹstwo, dzieje siÄ tak nie dlatego, by odróşniÄ siÄ od katolicyzmu, ale by powrĂłciÄ do pierwotnej natury chrzeĹcijaĹstwa, ktĂłre z definicji jest âkatolickieâ, to znaczy powszechne, dla wszystkich.
Czy wyzwolenie w ruchu Comunione e Liberazione to to samo wyzwolenie, o ktĂłrym mĂłwi teologia wyzwolenia? Rzecz w tym, jakie wyzwolenie odpowiada na caĹÄ ludzkÄ nadziejÄ. NiewÄ tpliwie pytanie o wyzwolenie jest rozleglejsze i gĹÄbsze od wyzwolenia materialnego czy ekonomicznego. Ten fakt ukazuje siÄ w doĹwiadczeniu, a wiÄc by go zrozumieÄ, trzeba od niego zaczÄ Ä, od tego, na ile wolny siÄ czujesz. Czujesz, Ĺźe jesteĹ wolny, kiedy speĹnia siÄ twoje pragnienie. JeĹli masz dziecko, ktĂłre chce iĹÄ na zabawÄ, a ty mĂłwisz mu ânieâ, ono czuje, Ĺźe jego wolnoĹÄ zostaĹa uĹmiercona. JeĹli, przeciwnie, mĂłwisz mu âtakâ, jest bardzo zadowolone, poniewaĹź jego pragnienie moĹźe siÄ speĹniÄ. Problem wolnoĹci polega na tym, Ĺźe czĹowiek nie pragnie tylko tego, by pĂłjĹÄ na zabawÄ, ale pragnie byÄ wolnym, chce widzieÄ speĹnionym swoje ogromne pragnienie, ktĂłre odczuwa w kaĹźdym momencie swojego Ĺźycia, w Ĺźyciu codziennym, w tym Ĺźyciu drÄczonym przez przyzwyczajenie. Co takiego umoĹźliwia wyzwolenie, Ĺźeby ostatecznie, jak mĂłwi Eliot, nie utraciÄ Ĺźycia, ĹźyjÄ c? NiektĂłrzy sadzÄ , Ĺźe jest to wyzwolenie od ubĂłstwa. To jest oczywiĹcie czÄĹÄ odpowiedzi. Jednak nie jest ona wystarczajÄ ca. Ile znamy takich osĂłb, ktĂłre zaspokoiĹy swoje zasadnicze potrzeby i nie sÄ zadowolone? Problem w tym, czy spotykasz w Ĺźyciu coĹ, co w takim stopniu zaspokoi twoje pragnienie, Ĺźe wyzwoli ciÄ to od caĹej reszty. Wyzwoleniem jest komunia z Chrystusem, ktĂłrej moĹźna doĹwiadczyÄ w relacji z Chrystusem obecnym w chrzeĹcijaĹskim towarzystwie, ktĂłre przeĹźywane w autentyczny sposĂłb staje siÄ w Ĺwiecie czynnikiem rzeczywistej humanizacji.
Czy moĹźna osiÄ gnÄ Ä wolnoĹÄ poprzez brak wiÄzi? Nie. Nawet jeĹli tak sÄ dziliĹmy w konkretnych momentach, z czasem odkryliĹmy, Ĺźe nie wystarcza brak wiÄzi do bycia wolnymi. Dzisiaj uwolniliĹmy siÄ od wszystkich wiÄzĂłw, ale to nie z tego powodu ludzie sÄ bardziej usatysfakcjonowani. Osoby zaczynajÄ sobie uĹwiadamiaÄ, Ĺźe do bycia wolnymi nie wystarcza brak wiÄzi. Potrzeba czegoĹ, dla czego warto byĹoby posĹugiwaÄ siÄ wolnoĹciÄ . Chodzi o znalezienie powodu, dla ktĂłrego warto byĹoby dziaĹaÄ, zaangaĹźowaÄ siÄ z kimĹ lub w coĹ. JeĹli tego nie ma, ludzie zaczynajÄ siÄ baÄ wolnoĹci. InteresujÄ ce jest to, Ĺźe powiedziaĹ to juĹź ktoĹ taki jak Kafka: âBoimy siÄ wolnoĹci i odpowiedzialnoĹci, a wiÄc wolimy udusiÄ siÄ za kratkami, ktĂłre sobie postawiliĹmyâ. TakĹźe Bauman mĂłwiĹ, Ĺźe ten strach przed wolnoĹciÄ jest czymĹ, co okreĹla dzisiaj nasze spoĹeczeĹstwo, jak to widaÄ w przypadku imigrantĂłw. Dlaczego? PoniewaĹź zagubione zostaĹy miÄdzyosobowe relacje, a to uczyniĹo czĹowieka jeszcze bardziej bezbronnym. I to budzi strach. Co wiÄc umoĹźliwia odbudowywanie zaufania w relacjach, dziÄki czemu moĹźemy na nowo zaczÄ Ä ĹźyÄ bardziej po ludzku? To jest wyzwanie, przed ktĂłrym dzisiaj stajemy.
W Evangelii gaudium papieĹź Franciszek mĂłwi, Ĺźe jesteĹmy zanurzeni w ekonomii, ktĂłra zabija i wyklucza. Czy potrzebne sÄ modele ekonomii spoĹecznej i solidarnej? OczywiĹcie. Potrzebujemy bardziej ludzkiej ekonomii, ktĂłra lepiej odpowiadaĹaby na dobro wspĂłlne. Dlaczego waĹźne jest dobro wspĂłlne, ekologia, solidarnoĹÄ? PoniewaĹź wszystko to przyczynia siÄ do rodzenia typu czĹowieczeĹstwa i spoĹeczeĹstwa, ktĂłrych pragniemy. Przez caĹe lata byliĹmy obojÄtni na paĹstwa Trzeciego Ĺwiata. Teraz, gdy sprawiajÄ nam problemy i zaczynamy dostrzegaÄ sprawy, ktĂłrym mogÄ zagroziÄ, uĹwiadamiamy sobie, Ĺźe gdybyĹmy wczeĹniej wspĂłĹdzielili z nimi Ĺźycie i stworzyli bogactwo w tych miejscach, zamiast ogaĹacaÄ je ze wszystkich ich zasobĂłw, byĹoby to bardziej adekwatne i kosztowaĹo o wiele mniej istnieĹ. GdybyĹmy wspĂłĹpracowali na rzecz ich rozwoju i popierali trwaĹe spoĹeczeĹstwo, nie prĂłbowalibyĹmy teraz budowaÄ tutaj murĂłw.
PapieĹź Franciszek spotkaĹ siÄ z wewnÄtrznym oporem wobec swoich propozycji, raczej postÄpowych, a ja czytajÄ c ksiÄ ĹźkÄ [La bellezza disarmata], pomyĹlaĹem, Ĺźe moĹźe Ty takĹźe napotkaĹeĹ jakiĹ opĂłr w Twoim Ruchu. Czy tak jest? NiewÄ tpliwie tak, w kilku przypadkach. PapieĹź reprezentowaĹ i reprezentuje rewolucjÄ. W rzeczywistoĹci, ktĂłra posiada wymiary takie jak nasza, nie wszyscy zareagowali tak samo szybko i spontanicznie, tak jak widzimy to takĹźe w Ĺźyciu KoĹcioĹa. Nie jesteĹmy inni. Moim zdaniem wszystko zaleĹźy nieco od tego, o czym mĂłwiliĹmy na poczÄ tku: czy rozumiemy naturÄ wyzwania. PapieĹźa Franciszka moĹźna zrozumieÄ tylko wtedy, gdy rozumie siÄ naturÄ wyzwania, wobec ktĂłrego stajemy. W przeciwnym razie sÄ dzimy, Ĺźe to tylko kwestia zaakcentowania pewnych problemĂłw, ze wzglÄdu na to, Ĺźe PapieĹź pochodzi z Ameryki ĹaciĹskiej, i w ten sposĂłb pozostajemy na powierzchni.
Jaka jest relacja miÄdzy papieĹźem Franciszkiem a CL? Bardzo dobra. MieliĹmy okazjÄ spotkaÄ go jakiĹ czas temu. WĹaĹnie przysĹaĹ nam list.
Jakie znaczenie posiada ten list? Jest to gest czuĹoĹci PapieĹźa, ktĂłry czyni oczywistym to, jak przyglÄ da siÄ nam z bliska. PapieĹź powiedziaĹ mi, wobec wszystkich, Ĺźe dla niego, kiedy byĹ arcybiskupem Buenos Aires, lektura tekstĂłw ksiÄdza Giussaniego byĹa dobrem. Zgadza siÄ w zupeĹnoĹci z naszym sposobem przeĹźywania chrzeĹcijaĹstwa jako spotkania, jako wydarzenia. Co wiÄcej, zgodnoĹÄ ta wystÄpuje wĹaĹnie u ĹşrĂłdĹa, ze wzglÄdu na sposĂłb, w jaki postrzega rzeczywistoĹÄ. Z drugiej strony PapieĹź towarzyszy nam w drodze, jakÄ musimy podÄ ĹźaÄ, zapraszajÄ c nas stale do powracania do poczÄ tku, aĹźeby Ruch mĂłgĹ wnosiÄ wkĹad, ze wzglÄdu na ktĂłry Duch ĹwiÄty wzbudza ten charyzmat w KoĹciele. (tekst i zdjÄcia udostÄpnione z uprzejmoĹci âJot Down Magazineâ, www.jotdown.es)
|