Ślady
>
Archiwum
>
2018
>
Strona Pierwsza
|
||
Ślady, numer 8 / 2018 (Strona Pierwsza)
ĹťyjÄ cy znaczy obecny! DzieĹ Inauguracji Roku dla DorosĹych i StudentĂłw Ruchu Comunione e Liberazione Mediolanum Forum, Assago (Mediolan), 29 wrzeĹnia 2018 Ks. JuliĂĄn CarrĂłn Rozpoczynanie na nowo nie jest Ĺźadnym pewnikiem, jest ĹaskÄ
, nieomylnym znakiem troski Boga o kaĹźdego z nas. JakimĹź kontruderzeniem, jakÄ
Ĺź wdziÄcznoĹciÄ
jest uĹwiadomienie sobie, Ĺźe nie jesteĹmy zdani na pastwÄ naszej nicoĹci! Ale tÄ ĹaskÄ kaĹźdy z nas przyjÄ
Ĺ, skoro jest teraz tutaj. ProĹmy wiÄc Ducha ĹwiÄtego â ktĂłry jest ĹşrĂłdĹowym punktem tego poruszenia â by otworzyĹ nas wszystkich szeroko, otworzyĹ szeroko caĹe nasze âjaâ na przyjÄcie tej Ĺaski, i proĹmy Go, by ta Ĺaska w nas nie byĹa na próşno.
Wprowadzenie ks. Luigiego Giussaniego do rekolekcji dla Centrum Kultury Ch. PĂŠguyego (Varigotti, 1 listopada 1968 r.) pod red. ks. JuliĂĄna CarrĂłna
Ks. Luigi Giussani: PozostaĹmy przez chwilÄ w ciszy wobec Boga (myĹlÄ c o tym, po co tu przyszliĹmy, mimo Ĺźe nie pojÄliĹmy jeszcze odpowiedzi). KrĂłtka chwila ciszy Miejmy przynajmniej nadziejÄ, Ĺźe Pan pozwoli nam na zakoĹczenie tych dni pojÄ Ä jasno, po co tu przyszliĹmy, w takim stopniu, w jakim tej jasnoĹci brakowaĹo na poczÄ tku. Nigdy nie czuĹem siÄ tak zakĹopotany i nigdy teĹź nie odczuwaĹem takiego strachu, mĂłwiÄ c z tego miejsca, po 15 latach, jak tym razem, poniewaĹź âtym razemâ jest jakby ostatnim owocem, jest jakby koĹcowym etapem pewnej historii. Tym samym wskazujÄ juĹź, co powinno byÄ dla mnie treĹciÄ tych dni, juĹź mĂłwiÄ przynajmniej o tym, jak waĹźna powinna byÄ dla mnie treĹÄ tych dni. To tak, jakbyĹmy dotykali istoty tego, czego 15 lat temu zaczÄliĹmy poszukiwaÄ wĹaĹnie w tym miejscu. A strach czy teĹź zakĹopotanie wynika z tego, co muszÄ jeszcze powiedzieÄ. Wszyscy jesteĹmy peĹni nadziei, Ĺźe te dni majÄ nam coĹ do powiedzenia; Ĺźe nie tylko nie sÄ dniami straconymi, ale Ĺźe ustalajÄ : ugruntowujÄ coĹ, pozwalajÄ postawiÄ nieodwracalny krok. Wszyscy mamy tÄ nadziejÄ, ale zasadnicza róşnica w stosunku do wszystkich innych okazji, przy ktĂłrych siÄ zbieraliĹmy, polega na tym: Ĺźe ta nadzieja juĹź nie jest w tym, co wam zostaĹo dane, ale w was. Nie jest to juĹź nadzieja, ktĂłrÄ pokĹada siÄ w tym, co jakiĹ gĹos albo okolicznoĹci bÄdÄ mogĹy wam daÄ w tych dniach, jest to natomiast nadzieja, ktĂłrÄ kaĹźdy musi pokĹadaÄ, nie twierdzÄ, Ĺźe w samym sobie (majÄ c na myĹli znaczenie tego sĹowa wyraĹźajÄ ce autonomiÄ jednostki), ale w czymĹ, co znajduje siÄ w nim, w was. Powiedzmy to jasno, prosto: tym razem jest to nadzieja w was, jest to nadzieja we mnie i w tobie, w tobie i we mnie, jest to nadzieja w naszej osobie albo w czymĹ, co znajduje siÄ w naszej osobie. Nie jest to nadzieja w czymĹ z zewnÄ trz, nie jest to nadzieja w jakimĹ gĹosie, w okolicznoĹciach, w jakiejĹ sytuacji, w jakiejĹ okazji â nie jest to nadzieja w tym, jest to nadzieja w czymĹ, co znajduje siÄ w nas. Dlatego pokĹadam nadziejÄ w tobie, a nie ty nadziejÄ w tym, Ĺźe ja mogÄ byÄ zdolny coĹ ci poradziÄ. W gruncie rzeczy, na tym polega róşnica miÄdzy sĹuchaczem dzieciÄcym czy nastoletnim a sĹuchaczem dorosĹym, dojrzaĹym; poniewaĹź w dojrzaĹej osobie, w dorosĹym czĹowieku, caĹe to dramatyczne wydarzenie Ĺźycia i jego sensu, jego wartoĹci, dokonuje siÄ w nim. Nie chodzi o to, Ĺźe wszystkie czynniki, albo czynniki determinujÄ ce, musi zweryfikowaÄ samodzielnie w pierwszej osobie. Przeciwnie! Ale to wszystko, co okreĹla jego wartoĹÄ rozstrzyga siÄ w nim: BĂłg czy Szatan, jak wolicie â przywoĹanie Tajemnicy Chrystusa albo dobywajÄ ce siÄ z wnÄtrznoĹci przywoĹanie Ĺwiata â to wĹaĹnie w tobie rozgrywajÄ swĂłj dramat, rozgrywajÄ swoje przywoĹanie. IleĹź razy zdumiewaĹo nas to zdanie z Ewangelii: âCzy sÄ dzicie, Ĺźe kiedy Syn czĹowieczy powrĂłci, znajdzie jeszcze wiarÄ na ziemi?â (por. Ĺk 18, 8). SÄ dzÄ, Ĺźe w caĹej naszej historii nie byĹo ani jednego momentu â momentu w sensie czasowym â w ktĂłrym to zdanie wypowiedziane przez Chrystusa z nostalgiÄ , smutkiem, ukazaĹo siÄ, mogĹo wybrzmieÄ tak aktualnie jak teraz: âCzy sÄ dzicie, Ĺźe kiedy Syn czĹowieczy powrĂłci, znajdzie jeszcze wiarÄ na ziemi?â.
To wĹaĹnie wiary poszukujemy, to w wiarÄ chcemy wniknÄ Ä, to wiarÄ chcemy ĹźyÄ. Wydaje siÄ, Ĺźe wokóŠwszystko wspĂłĹpracuje, Ĺźe wszystko wspĂłĹdziaĹa z dziaĹajÄ cÄ siĹÄ , ktĂłra tÄ wiarÄ stara siÄ wyeliminowaÄ albo zniszczyÄ, albo ogoĹociÄ, albo sprowadziÄ do kategorii czysto racjonalnych, do kategorii naturalistycznych, na zewnÄ trz i wewnÄ trz chrzeĹcijaĹskiego Ĺwiata, dzisiaj oprĂłcz tego, Ĺźe na zewnÄ trz, rĂłwnieĹź wewnÄ trz. To wĹaĹnie autentycznej wiary, albo autentycznoĹci wiary, poszukujemy. Nie poszukujemy niczego innego. WĹaĹnie dlatego dyskurs w tych dniach oraz praca w tych dniach wskazuje coĹ, w czym kaĹźdy z nas ryzykuje, ryzykuje samego siebie. Dlatego staraliĹmy siÄ, by nasz sposĂłb rozumowania byĹ jasny, zanim tu przyszliĹmy. JesteĹmy gotowi rozmawiaÄ z caĹym Ĺwiatem, iĹÄ wszÄdzie w Ĺwiat, ale potrzebujemy jakiegoĹ domu, potrzebujemy jakiegoĹ miejsca, gdzie sĹowo byĹoby sĹowem, âwyraĹźeniemâ, i gdzie relacja byĹaby âsercemâ, serdeczna, gdzie towarzystwo byĹoby pozytywne, gdzie sĹowa byĹyby jednoznaczne i sposĂłb rozumowania byĹby jednoznaczny; i chleb byĹby chlebem a woda wodÄ .
Dlatego, zanim tu przyszliĹmy, chcieliĹmy byÄ dobrze zrozumianymi i czerpiÄ c z historii, zwĹaszcza z historii ostatnich lat, szczegĂłlnie ostatniego roku, czerpiÄ c te przedĹwity ostatecznej wizji spraw, te akcenty, te impulsy w kierunku radykalnej âwersjiâ naszego sposobu pojmowania Ĺwiata, czerpiÄ c wiÄc z doĹwiadczenia tego ostatniego roku, tych ostatnich lat, te impulsy, te pierwsze przedĹwity, te pierwsze wskazania, powiedzieliĹmy sobie, Ĺźe w tych kwestiach chodzi o naszÄ osobÄ, zgadzamy siÄ zaryzykowaÄ naszÄ osobÄ. Dlatego one stanowiÄ perymetr przyjaĹşni, ktĂłra jest zasadniczym warunkiem tego, by czĹowiek mĂłgĹ staÄ siÄ sobÄ , mĂłgĹ zmierzaÄ bez naraĹźania siÄ na nieprzezwyciÄĹźone niebezpieczeĹstwo, bez niebezpieczeĹstwa niemoĹźliwego do pokonania. Dlatego pomimo liczebnoĹci, tym, co powinno stanowiÄ pokarm tonacji tych dni, jej pokarm, jest atmosfera gĹÄbokiej, choÄ na wskroĹ dyskretnej, bliskoĹci; bliskoĹci spokojnej i dyskretnej, ale gĹÄbokiej, ktĂłra kocha, ktĂłra pragnie, ktĂłra czeka tylko, aĹź siÄ rozjaĹni, rozjaĹni siÄ ostatecznie albo bÄdzie rozjaĹniaÄ siÄ coraz bardziej. W tym sensie â jest to zrozumiaĹe â Ĺźe kaĹźdy z nas pokĹada swojÄ nadziejÄ w drugim: nadzieja jest pokĹadana w tobie i jest pokĹadana we mnie, poniewaĹź jest pokĹadana w twojej szczeroĹci, ale uĹźyjmy wĹaĹciwego sĹowa: jest pokĹadana w twoim âubĂłstwie duchaâ. Nie jakaĹ intelektualna ciekawoĹÄ, ale ubĂłstwo ducha musi nam towarzyszyÄ w tym towarzystwie, jutro, pojutrze, w poniedziaĹek. UbĂłstwo ducha, ubĂłstwo autentyczne, nie ubĂłstwo nÄdzne, nie ubĂłstwo brzydkie, mimo Ĺźe Ewangelia wskazuje w nÄdznym i brzydkim ubĂłstwie okazjÄ, ktĂłrÄ BĂłg siÄ posĹuguje, by zmusiÄ czĹowieka do tego, by dotarĹ do istoty rzeczy; ale bez ubĂłstwa ducha nawet najczarniejsze ubĂłstwo nie stanie siÄ â rzecz jasna â okazjÄ do pogĹÄbienia, poniewaĹź tylko nawrĂłcenie pozwala zrozumieÄ i nadaje wartoĹÄ, i to w ubĂłstwie ducha jest nawrĂłcenie. A wiÄc ubĂłstwo ducha. Najbardziej radykalnym symptomem ubĂłstwa ducha jest wsĹuchiwanie siÄ, jest postawa wsĹuchiwania siÄ na nowo oraz sĹuchania: wsĹuchiwania na nowo w to, co zostaĹo juĹź nam dane, dane w obfitoĹci, poniewaĹź BĂłg, bÄdÄ c stwĂłrcÄ , budowniczym, nie moĹźe przygotowaÄ nam teraz czegoĹ, co nie odnosiĹoby siÄ do tego, co juĹź zostaĹo nam dane; oraz sĹuchania, poniewaĹź â no wĹaĹnie! â dlatego, Ĺźe jest On stwĂłrcÄ , kaĹźda chwila zawiera nowoĹÄ, nowoĹÄ zdumiewajÄ cÄ , ktĂłra napiera na naszÄ egzystencjÄ i prowokuje jÄ do drogi, albo prowokuje jÄ do odkrywania i budowania.
Te dni sÄ wydarzeniem, ktĂłre musi urzeczywistniÄ siÄ w naszym wnÄtrzu. Jest to wydarzenie, ktĂłre musi dokonaÄ siÄ w naszym wnÄtrzu, poniewaĹź to, co staramy siÄ robiÄ, to nie jakieĹ stowarzyszenie. To byĹoby juĹź coĹ, powiedziaĹ ktoĹ dziĹ wieczorem, gdybyĹmy poszli stÄ d, zrozumiawszy, Ĺźe w Ĺźadnym razie nie chcemy zakĹadaÄ stowarzyszenia â niezaleĹźnie od caĹego organizmu, w ktĂłrym przyjaźŠposzukuje drogi i potwierdzenia â to nie stowarzyszenie jest na szym celem, ale â by uĹźyÄ wypowiedzianego juĹź sĹowa â âwiaraâ, jasnoĹÄ, konkretna, okreĹlona, jasnoĹÄ wiary. PoniewaĹź wtedy twoja osoba, przemieniona od Ĺrodka, gdziekolwiek pĂłjdzie, cokolwiek bÄdzie robiĹa, w jakÄ kolwiek relacjÄ wejdzie, bÄdzie tworzyĹa czÄĹÄ tego organizmu, ktĂłrego my jesteĹmy tak wraĹźliwymi partners, organizmu Chrystusa na Ĺwiecie.
Nie wiem, jak wyraziÄ to, co wrze teraz w moim wnÄtrzu, poniewaĹź chciaĹbym, przy pomocy tej przesĹanki, oczyĹciÄ pole ze wszystkich przeszkĂłd, a zdajÄ sobie sprawÄ, Ĺźe nie dam rady. Ale ja rozumiem nastÄpujÄ cÄ rzecz: sĹowo âwiaraâ, tak, jak ja je wypowiedziaĹem, albo sĹowo âChrystusâ, jak powiedziaĹem chwilÄ temu, albo sĹowo âorganizm Chrystusa na Ĺwiecieâ, jak powiedziaĹem przed momentem, te sĹowa, tak jak wszystkie, ktĂłre wypowiedziaĹem, jakĹźe innym echem rozlegajÄ siÄ we mnie i w was; jakiĹź inny jest poĹrĂłd nas ich wydĹşwiÄk! Dla wielu spoĹrĂłd was te sĹowa byÄ moĹźe wciÄ Ĺź jeszcze rozbrzmiewajÄ poza wami. W kaĹźdym razie, niezaleĹźnie od tego â mimo Ĺźe mogÄ byÄ odczuwane jako coĹ zewnÄtrznego albo gĹÄboko zapisanego we wĹasnej osobowoĹci â tak jak ja je odczuwam â tym, do czego dÄ Ĺźymy w tych dniach wobec tych sĹĂłw, jest nawrĂłcenie. To jest wydarzenie, nie porozumienie siÄ, by coĹ zrobiÄ; nie jakaĹ struktura do wymyĹlenia albo do ocalenia, ale wydarzenie w nas samych, poniewaĹź dorosĹy czĹowiek stworzy strukturÄ jako dzieĹo swoich rÄ k, jeĹli i o ile w Ĺrodku bÄdzie miaĹ oblicze, ktĂłre te sĹowa muszÄ okreĹlaÄ, jeĹli bÄdzie miaĹ serce, inteligencjÄ i serce, ktĂłrego treĹciÄ bÄdÄ musiaĹy byÄ te sĹowa.
Jan XXIII mĂłwiĹ o znaku czasĂłw, kochaĹ mĂłwiÄ o âznaku czasĂłwâ (por. encyklika Pacem in terris, s. 21). My takĹźe uĹźywamy tego sformuĹowania i poszukujemy znaku czasĂłw odnoszÄ cego siÄ do pedagogii wiary, do naszej relacji wiary, do naszej relacji z wiarÄ . Wydaje mi siÄ, Ĺźe ten znak czasĂłw moĹźe byÄ zdefiniowany w ten sposĂłb. 15 lat temu, kiedy zaczynaliĹmy z GioventĂš Studentesca â kaĹźdy z was to pamiÄta â impulsem, motywacjÄ (nie mĂłwiÄ 15 lat temu dla kaĹźdego z was, ale mĂłwiÄ, Ĺźe jest to postawa, ktĂłra przetrwaĹa do teraz), impulsem do przywoĹania, podĹoĹźem, na ktĂłrym poszukiwaliĹmy oparcia, racjÄ â otóş wĹaĹnie â w ktĂłrej szukaĹo siÄ oparcia, by skĹaniaÄ do przylgniÄcia, podĹoĹźem, motywacjÄ , na ktĂłrych staraliĹmy siÄ budowaÄ, byĹa z reguĹy nastÄpujÄ ca rzecz: urodziliĹmy siÄ w pewnej tradycji, nie jest rzeczÄ sĹusznÄ , byĹmy nadal kontynuowali tÄ tradycjÄ albo jÄ porzucili, jeĹli najpierw siÄ w niÄ nie zaangaĹźujemy. Historia formuĹowaĹa wobec nas obowiÄ zek bycia lojalnym wobec niej. W moim doĹwiadczeniu byĹ to rodzaj przywoĹania bÄdÄ cego katalizatorem dobrych zamiarĂłw, katalizatorem jakiegoĹ minimum prostoty serca, ktĂłra jeszcze pozostaĹa. W kaĹźdym razie, w moim doĹwiadczeniu, to wĹaĹnie ten rodzaj przywoĹania, to ten rodzaj racji poruszaĹ wszystkich ludzi, ktĂłrzy z nami szli. MĂłwiÄ o motywacji czy teĹź pobudce oczywistej, sformuĹowanej, zdefiniowanej. Otóş jeĹli istnieje taki zdumiewajÄ cy aspekt jak znak czasĂłw, albo znaku czasĂłw, to polega on na tym, Ĺźe dzisiaj podobny rodzaj przywoĹania juĹź by siÄ nie ostaĹ, juĹź by siÄ nie ostaĹ. Dla mĹodego czĹowieka, i dla kaĹźdego z nas, w takim stopniu, w jakim zachowuje w Ĺrodku odrobinÄ mĹodoĹci, tradycja jako powĂłd i przywoĹanie juĹź nie wystarcza; sĹowo to w czĹowieku bardzo zrĂłwnowaĹźonym i wraĹźliwym mogĹoby nawet wzbudziÄ emocjÄ i poruszenie, ale nie owo wraĹźenie, ktĂłre wprawia w ruch. Gdybym musiaĹ obecnie poprosiÄ mĹodzieĹź, by przyszli do GS, nie sÄ dzÄ, Ĺźebym posĹuĹźyĹ siÄ jeszcze tÄ racjÄ .
Jest to prawda, i moĹźna takĹźe podkreĹliÄ, dlaczego tak jest. Nasze czasy â ileĹź razy mieliĹmy okazjÄ zwrĂłciÄ na to uwagÄ â to czasy, w ktĂłrych historia przeĹźywa wyraĹşnie krytyczny moment, a wiÄc moment zaangaĹźowania w weryfikacjÄ i zrewolucjonizowanie spraw. W tym sensie historia przeĹźywa moment, w ktĂłrym zostaje zatracony sens historii. ZajÄty i zafascynowany teraĹşniejszym dziaĹaniem czĹowiek gubi sens historii. Z tego punktu widzenia czasy takie jak nasze, bÄdÄ c bogate w nadzwyczajnÄ energiÄ, bÄdÄ c bogate w niewyobraĹźalnÄ jeszcze parÄ lat temu siĹÄ dziaĹania â sÄ skrajnie ubogie duchowo, ale nie w ewangelicznym znaczeniu tego sĹowa; jest to epoka skrajnie uboga, poniewaĹź bogactwo ducha jest zasadniczo fenomenem, wydarzeniem syntezy, a sens historii jest najwyĹźszym wskaĹşnikiem bogactwa duchowego.
Jest jednak drugi aspekt tego znaku czasĂłw, potwierdzajÄ cy zapytanie, ktĂłre wysunÄ Ĺ pierwszy punkt. Jest jeszcze inny sposĂłb, w jaki nie moĹźna juĹź zaczynaÄ, by przywoĹywaÄ do wiary; jest inny sposĂłb, w jaki moĹźna jeszcze wzbudziÄ podziw osoby inteligentnej, ale nie owo poruszenie osoby, ktĂłre sprawia, Ĺźe przechodzi ona do czegoĹ nowego, sprawia, Ĺźe angaĹźuje siÄ ona w coĹ do zrobienia, w coĹ ostatecznego, definiujÄ cego i definitywnego â ileĹź razy przywoĹywaliĹmy przecieĹź do tego! Nie chodzi o to, Ĺźe chrzeĹcijaĹska filozofia Ĺźycia, chrzeĹcijaĹskie spojrzenie na Ĺwiat, chrzeĹcijaĹska teoria istnienia jest peĹniejsza, Ĺźe jest kompletna w stosunku do innych, doskonaĹa, wywaĹźona, rozumiejÄ ca, bardzo ludzka. To nawet nie zachwyt jakÄ Ĺ doskonaĹÄ teoriÄ moĹźe poruszyÄ wspĂłĹczesnego mĹodego czĹowieka i kaĹźdego z nas, w takim stopniu, w jakim mamy w sobie coĹ mĹodzieĹczego. Tradycja i teoria, tradycja i dyskurs, nie sÄ juĹź w stanie poruszyÄ wspĂłĹczesnego czĹowieka. MĂłwiĹem o mĹodym czĹowieku, ale to minimum mĹodoĹci, o ktĂłrym wspomniaĹem wczeĹniej, pozostaje w czĹowieku na caĹe jego Ĺźycie, dlatego takĹźe w naszym przypadku tak jest, jest tak takĹźe w przypadku czĹowieka dorosĹego i dojrzaĹego; co wiÄcej, w przypadku czĹowieka dorosĹego i dojrzaĹego nie stawia siÄ tego problemu, wĹaĹnie dlatego, Ĺźe by staÄ siÄ dorosĹymi w wierze, trzeba go pokonaÄ, trzeba przezwyciÄĹźyÄ fascynujÄ ce przywoĹanie historycznej przyczyny oraz budzÄ ce podziw przywoĹanie piÄkna pochodzÄ cego z perfekcyjnej teorii. WspĂłĹczesnego czĹowieka nie jest w stanie juĹź poruszyÄ ani historia, ani doktryna, ani tradycja, ani dyskurs. ChrzeĹcijaĹska tradycja i filozofia, chrzeĹcijaĹska tradycja i dyskurs, stworzyĹy i wciÄ Ĺź tworzÄ chrzeĹcijaĹskoĹÄ, nie chrzeĹcijaĹstwo. Pod pojÄciem âchrzeĹcijaĹskoĹÄâ rozumiemy Ăłw nurt, Ăłw prÄ d, owo koryto rozpoznawalne na polu historii i charakteryzujÄ ce siÄ, no wĹaĹnie, okreĹlonymi sformuĹowaniami myĹlowymi, okreĹlonymi sposobami rozumowania, okreĹlonymi reguĹami moralnymi, okreĹlonymi wartoĹciami, ktĂłre sÄ uwypuklane, okreĹlonymi praktycznymi postawami, okreĹlonymi formami. Tradycja i dyskurs, tradycja i chrzeĹcijaĹska kultura, tradycja i teologia, jeĹli wolicie, tradycja i chrzeĹcijaĹska doktryna â tworzÄ formy.
ChrzeĹcijaĹstwo jest zupeĹnie czymĹ innym, mimo Ĺźe, to jasne, chrzeĹcijaĹstwo zawiera w sobie to wszystko, o czym powiedzieliĹmy. Nie tylko odzyskuje, ale wywyĹźsza wartoĹÄ historii, sprawia, Ĺźe tradycja jest ĹźyjÄ cÄ rzeczywistoĹciÄ , odzyskuje filozofowanie w gĹÄbokim znaczeniu tego sĹowa, odzyskuje inteligentne uporzÄ dkowanie. Nie tylko, ale je wywyĹźsza do tego stopnia, Ĺźe ostatecznie sprawia, iĹź staje siÄ ono ĹźyjÄ cÄ rzeczywistoĹciÄ w nas. Oto chrzeĹcijaĹstwo jest tym âczymĹâ, co czyni z tradycji ĹźywÄ rzeczywistoĹÄ, co sprawia, Ĺźe system myĹlowy staje siÄ ĹźywÄ rzeczywistoĹciÄ , co sprawia, Ĺźe ĹźyjÄ ce staje siÄ to, co minÄĹo, co czyni ĹźyjÄ cÄ myĹl, ideÄ i wartoĹÄ.
Ale ĹźyjÄ cy znaczy obecny! Pod wzglÄdem metodologicznym nie moĹźemy zrobiÄ nic innego â jeĹli nie chcemy siÄ pogrÄ ĹźyÄ w zamÄcie â jak tylko wrĂłciÄ do poczÄ tku: jaki byĹ poczÄ tek, jak to siÄ zaczÄĹo? To byĹo wydarzenie. ChrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem. ChrzeĹcijaĹskoĹÄ jest spoĹeczno-historycznym prÄ dem, ale chrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem. ChrzeĹcijaĹskoĹÄ to uporzÄ dkowane formy, ale chrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem. Powiedzmy to sobie wiÄc: jak zaczÄli wierzyÄ? Na czym polegaĹo to wydarzenie, ktĂłre wzbudziĹo takie zainteresowanie, wywoĹaĹo takie wraĹźenie, Ĺźe ludzie po raz pierwszy zaryzykowali siebie wobec tego, co mieli przed sobÄ , Ĺźe ludzie po raz pierwszy mieli w Ĺrodku zapalonÄ wiarÄ, Ĺźe chrzeĹcijanin pojawiĹ siÄ na Ĺwiecie? Co to byĹo za wydarzenie, jakiego rodzaju byĹo to wydarzenie? Nie uwierzyli, poniewaĹź Chrystus mĂłwiĹ o tych rzeczach; nie uwierzyli, poniewaĹź Chrystus czyniĹ te cuda, nie uwierzyli, poniewaĹź Chrystus cytowaĹ prorokĂłw, nie uwierzyli, poniewaĹź Chrystus wskrzeszaĹ umarĹych. IluĹź ludzi, przewaĹźajÄ ca wiÄkszoĹÄ, sĹyszaĹo, jak mĂłwiĹ w ten sposĂłb, sĹyszeli, jak wypowiadaĹ te sĹowa, widzieli, jak dokonywaĹ cudĂłw, a nie stali siÄ uczestnikami wydarzenia. Wydarzenie byĹo czymĹ, czego cud albo wywĂłd byĹy czÄĹciÄ , byĹy elementami, byĹy czynnikami, ale byĹo coĹ innego, coĹ wiÄcej, coĹ tak odmiennego, Ĺźe nadawaĹo znaczenie wywodowi i cudowi. Uwierzyli ze wzglÄdu na to, Ĺźe Chrystus siÄ pojawiĹ. Uwierzyli ze wzglÄdu na tÄ obecnoĹÄ, nie ze wzglÄdu na tÄ czy tamtÄ rzecz, ktĂłrÄ czyniĹ lub mĂłwiĹ. Wierzyli ze wzglÄdu na obecnoĹÄ. ObecnoĹÄ nie gĹadkÄ albo gĹupiÄ , obecnoĹÄ nie bez twarzy â obecnoĹÄ o ĹciĹle okreĹlonej twarzy, obecnoĹÄ napeĹnionÄ sĹowem, to znaczy napeĹnionÄ propozycjÄ . Uwierzyli ze wzglÄdu na obecnoĹÄ napeĹnionÄ propozycjÄ . ObecnoĹÄ napeĹniona propozycjÄ jest wiÄc obecnoĹciÄ napeĹnionÄ znaczeniem. Przy pomocy jakiego terminu moĹźna zdefiniowaÄ w doskonaĹy sposĂłb wydarzenie obecnoĹci napeĹnionej propozycjÄ , napeĹnionej znaczeniem dla Ĺźycia (poniewaĹź propozycja jest znaczeniem dla Ĺźycia)?
Jest pewien szczegĂłĹ, pewien wyróşnik, ktĂłry trzeba jeszcze podkreĹliÄ, ktĂłremu nie moĹźna pozwoliÄ umknÄ Ä: nie wszystkie obecnoĹci, nie pierwsza lepsza obecnoĹÄ jest napeĹniona znaczeniem, pardon, nie pierwsza lepsza obecnoĹÄ zawierajÄ ca propozycjÄ jest napeĹniona znaczeniem, tak by mogĹa zostaÄ zdefiniowana przez sĹowo, ktĂłrego za chwilÄ uĹźyjemy; ale obecnoĹÄ zawierajÄ ca propozycjÄ jest napeĹniona znaczeniem â do tego stopnia, Ĺźe moĹźe jÄ zdefiniowaÄ sĹowo, ktĂłrego uĹźyjemy â tylko dlatego, Ĺźe ma coĹ nieprzewidywalnego, nieprzewidzianego i nieprzewidywalnego, to znaczy posiada w sobie radykalnÄ nowoĹÄ. RadykalnÄ nowoĹÄ, o ktĂłrej ja ponownie powiem, ktĂłrÄ na nowo opiszÄ przy pomocy okreĹleĹ ânieprzewidzianyâ i ânieprzewidywalnyâ: jest to rzecz, ktĂłrej nie byĹo, a ktĂłra jest, jest teraz; jest to rzecz, ktĂłrej nie mogĹo byÄ, a ktĂłra teraz jest. Rzecz, ktĂłrej nie mogĹo byÄ, a ktĂłra jest tutaj. Rzecz, ktĂłrej nie mogĹo byÄ, to znaczy, Ĺźe nie byĹa reguĹÄ , Ĺźe nie byĹa spĂłjna z caĹÄ mÄ droĹciÄ , z caĹym doĹwiadczeniem, ze wszystkimi wczeĹniejszymi dyskursami, z caĹÄ tradycjÄ . Jest to wyraĹźanie siÄ potÄgi âwiÄcejâ, jest to wyraĹźanie siÄ wiÄkszej potÄgi, jest to obecnoĹÄ wiÄkszej potÄgi, jakkolwiek by jÄ nazwaÄ, nawet jeĹli bardziej lub mniej pospiesznie nasza krytyczna ĹwiadomoĹÄ staraĹaby siÄ potem sprowadziÄ to niezaprzeczalne wraĹźenie, to wraĹźenie nieodparte w pierwszym momencie, nawet jeĹli nasza krytyczna ĹwiadomoĹÄ usiĹowaĹaby mniej lub bardziej pospiesznie zredukowaÄ jÄ do wczeĹniejszych kategorii, tradycji albo swojego wczeĹniejszego dyskursu, swojego uprzedniego rozwaĹźania, swojej uprzedniej mÄ droĹci, swojego uprzedniego doĹwiadczenia. A wiÄc â podsumowujÄ c â obecnoĹÄ przepeĹniona propozycjÄ , dlatego wypeĹniona znaczeniem. Ale to âdlategoâ wymaga dopowiedzenia. Propozycja jest peĹna znaczenia, obecnoĹÄ zawierajÄ ca propozycjÄ jest peĹna znaczenia, w takim stopniu, w jakim wewnÄ trz posiada coĹ, czego nie da siÄ sprowadziÄ do przeszĹoĹci, to znaczy do naszej teraĹşniejszoĹci, ktĂłra rodzi siÄ z przeszĹoĹci. W niej znajduje siÄ radykalna nowoĹÄ. W porzÄ dku, sĹowem wskazujÄ cym ten fenomen jest sĹowo âorÄdzieâ. ChrzeĹcijaĹstwo zrodziĹo siÄ jako orÄdzie: byĹo tÄ osobÄ , ktĂłra mĂłwiĹa w ten sposĂłb, ktĂłra czyniĹa w ten sposĂłb, ale to byĹa ona, ta osoba, ktĂłra mĂłwiĹa i czyniĹa; to byĹa ta osoba, byĹa caĹoĹciÄ , byĹa wszystkim, byĹa tÄ obecnoĹciÄ napeĹnionÄ propozycjÄ , wypeĹnionÄ znaczeniem, z nieredukowalnÄ nowoĹciÄ . ByĹa doĹwiadczeniem nieredukowalnej nowoĹci. SprĂłbujcie pomyĹleÄ, z delikatnoĹciÄ ducha, z dyskrecjÄ , nie w znaczeniu nieĹmiaĹoĹci, przeciwnie, ale zawstydzenia, z gĹÄbokim wyczuciem pĹynÄ cym z delikatnoĹci ubĂłstwa ducha, sprĂłbujcie pomyĹleÄ o tej dziewczynie, ktĂłra przebywaĹa w domu i⌠usĹyszaĹa orÄdzie: o Madonnie. CoĹ ostatecznie niedajÄ cego siÄ sprowadziÄ do wczeĹniejszych wydarzeĹ, z ktĂłrych skĹadaĹa siÄ jej teraĹşniejszoĹÄ. Ale dlaczego uwierzyĹy te setki osĂłb, gdy tylko Duch ĹwiÄty zstÄ piĹ na ApostoĹĂłw? Dlaczego uwierzyli, kiedy Piotr zaczÄ Ĺ krzyczeÄ na ulicy? Dlaczego? MĂłgĹ to byÄ tylko budzÄ cy zaciekawienie fakt, Ĺźe ktoĹ mĂłwi i rozumiano go w wielu jÄzykach; mĂłgĹ to byÄ tylko intelektualny fakt, Ĺźe w swoim wywodzie zaczÄ Ĺ, jak to zrobiĹ, przyglÄ daÄ siÄ caĹej Ĺźydowskiej historii prowadzÄ cej do tego CzĹowieku, ktĂłrego zamordowali kilka dni wczeĹniej. OrÄdziem byĹa ta rzecz, byĹo nim to, co siÄ wydarzaĹo, byĹo nim to wydarzeniem, orÄdziem byĹa caĹoĹÄ tego wydarzenia, ktĂłre poruszaĹo, to znaczy wywieraĹo wraĹźenie, caĹoĹÄ tego wydarzenia, ktĂłre przynosiĹo coĹ, czego nie mogli jasno rozszyfrowaÄ i zdefiniowaÄ, ale byĹo to coĹ odmiennego, jakaĹ nowoĹÄ, propozycja â o rany, jakaĹź propozycja! â propozycja, ktĂłra zmieniaĹa. Nie byli w stanie rozszyfrowaÄ wartoĹci i uwarunkowaĹ tej zmiany, ani trochÄ. Dlatego sĹowo âorÄdzieâ natychmiast przywoĹuje tylko jedno inne sĹowo, a jest nim sĹowo ânawrĂłcenieâ.
Ale Ĺźeby nie podkreĹlaÄ tych wszystkich skĹadnikĂłw, albo wszystkich powiÄ zaĹ, lepiej, wysilmy wyobraĹşniÄ, utoĹźsammy siÄ z tym momentem: to wĹaĹnie caĹe to wydarzenie zaskoczyĹo tamtych ludzi; a byli zaskoczeni i zmienili siÄ, poniewaĹź to wydarzenie byĹo peĹne znaczenia, nowe, nieprzewidziane i nieprzewidywalne. Ale dlaczego ludzie ze Smyrny albo z Aten, z Miletu czy z Filippi, przylgnÄli â ci, ktĂłrzy przylgnÄli â do ĹwiÄtego PawĹa? Czy ze wzglÄdu na sĹowa, ktĂłre wypowiadaĹ? Czy ze wzglÄdu na czyny, ktĂłrych dokonywaĹ? TakĹźe! Ze wzglÄdu na to wszystko razem, co sĹowo âorÄdzieâ opisuje w caĹym swoim perymetrze. To byĹo orÄdzie: obecnoĹÄ czegoĹ, co proponowaĹo pewnÄ zmianÄ, jakÄ Ĺ nowoĹÄ. Jest w naszej historii pojÄcie, w historii naszych staraĹ, ktĂłre jest bliskie temu, co tego wieczoru prĂłbowaliĹmy wydobyÄ, a jest nim sĹowo âspotkanieâ. Otóş sĹowo âspotkanieâ posiada znaczenie przykuwajÄ ce uwagÄ pod wzglÄdem egzystencjalnym, egzystencjalnie prawdziwe, tylko i wyĹÄ cznie wtedy, gdy spotkanie pokrywa siÄ z orÄdziem â obecnoĹciÄ napeĹnionÄ znaczeniem. Jest pewien szczegĂłlny symptom, ktĂłry pragnÄ podkreĹliÄ, Ĺźeby sprawa staĹa siÄ jeszcze bardziej zrozumiaĹa. ObecnoĹÄ zawierajÄ ca propozycjÄ jest orÄdziem; staje siÄ ona naprawdÄ napeĹniona znaczeniem, jest naprawdÄ orÄdziem w takiej mierze, w jakiej angaĹźuje w znaczenie wyraĹźane przez osobÄ, ktĂłra je przynosi, ktĂłra przynosi to znaczenie. OrÄdzie jest obecnoĹciÄ osoby zaangaĹźowanej w peĹni w znaczenie Ĺwiata, w znaczenie Ĺźycia. PoniewaĹź to, co zmienia Ĺźycie, to, co zmienia nas, pewne wraĹźenie jest egzystencjalne, to znaczy zmienia Ĺźycie, w takim stopniu, w jakim przynosi pewnÄ koncepcjÄ Ĺwiata, wizjÄ Ĺwiata. Dlatego orÄdzie jest obecnoĹciÄ , jest obecnoĹciÄ napeĹnionÄ znaczeniem, ale obecnoĹciÄ , ktĂłra angaĹźuje w to znaczenie osobÄ przynoszÄ cÄ owo znaczenie.
Osoba zaangaĹźowana w peĹni w pewne znaczenie Ĺwiata i Ĺźycia â tym byĹ Chrystus dla tego, kto Go sĹuchaĹ; tym byĹ Piotr dla tego, kto go sĹuchaĹ; tym byĹ PaweĹ dla tego, kto go sĹuchaĹ z ubĂłstwem ducha. PoniewaĹź co takiego dzieje siÄ wĹaĹnie, gdy brakuje ubĂłstwa ducha, dokĹadnie wprost proporcjonalnie do tego, w jakim stopniu brakuje ubĂłstwa ducha? CzĹowiek juĹź wszystko wie, sÄ dzi, Ĺźe wie, i redukuje wszystko do tego, co juĹź wie, dÄ Ĺźy do sprowadzania wszystkiego do tego, co juĹź wie. Tylko ubogi w duchu moĹźe zostaÄ wzbogacony, bogactwo jest tylko dla niego. Dla kogoĹ innego nie jest niczym innym, jak tylko konsumpcjÄ , to znaczy Ĺźyciem z profitĂłw, ktĂłre jest konsumpcjÄ . My wszyscy, jeĹli tu jesteĹmy, jesteĹmy, poniewaĹź w jakiĹ sposĂłb to orÄdzie nas dotknÄĹo, poniewaĹź w jakiĹ sposĂłb ta obecnoĹÄ, ktĂłra angaĹźowaĹa osobÄ w znaczenie Ĺwiata i Ĺźycia, zostaĹa nam dana. Jakby nie byĹo, juĹź tylko z tego powodu, Ĺźe tu jesteĹmy, nie jest moĹźliwe, by to orÄdzie nas nie poruszyĹo, by nie zostaĹo dane takĹźe nam. To jest wydarzenie. PowiedziaĹem: zawsze uĹźywaliĹmy sĹowa âspotkanieâ, ale sĹowo âspotkanieâ nie wyraĹźa caĹej gĹÄbi zagadnienia, sĹowo âorÄdzieâ tak, poniewaĹź sĹowo âorÄdzieâ otwiera na oĹcieĹź â pomijajÄ c to wszystko, co moĹźna powiedzieÄ â tajemniczy sens tej potÄgi albo tej potÄĹźnej woli, albo tej inteligencji i potÄĹźnej woli, za ktĂłrych sprawÄ rzecz siÄ wydarzyĹa, za ktĂłrych sprawÄ ta obecnoĹÄ jest. Jak to moĹźliwe, Ĺźe jest? SĹowo âorÄdzieâ otwiera szeroko (pomijajÄ c to wszystko, co moĹźna powiedzieÄ) z jasnoĹciÄ sens Tajemnicy Ojca, sens Tajemnicy Boga, sens woli Ojca, sens BoĹźego planu, sens Boga â pana czĹowieka i historii, ktĂłry sprawia, Ĺźe wydarza mi siÄ orÄdzie, a komuĹ innemu nie; komuĹ innemu tak, a mnie nie, ktĂłry postanawia zwiastowaÄ o sobie Madonnie â dziewczynie zupeĹnie nieznanej, bez wartoĹci, mĂłwiÄ c po Ĺwiatowemu â ktĂłry postanawia jej o sobie oznajmiÄ, ktĂłry postanawia zwiastowaÄ siebie ubogim rybakom, ktĂłry postanawia jednemu, dwĂłm (Nikodemowi, JĂłzefowi z ArymateiâŚ) uczonym ludu zwiastowaÄ siebie, a nie trzystu innym z Sanhedrynu. Ta wolnoĹÄ zdumiewajÄ ca i absolutna dotknÄĹa mnie i kaĹźdego, skoro jest tutaj osobiĹcie. Ale to jest zagadnienie, ktĂłre pozostawiÄ otwartym; wychodzÄ c stÄ d, powinniĹmy spojrzeÄ mu w twarz. UĹwiadomiÄ sobie to wydarzenie, ktĂłre nam siÄ przytrafiĹo, zdaÄ sobie sprawÄ z tego, co znaczy chrzeĹcijaĹstwo: chrzeĹcijaĹstwo oznacza to orÄdzie. ChrzeĹcijaĹstwo nie oznacza oddania pieniÄdzy ubogim, chrzeĹcijaĹstwo nie oznacza wziÄcia 34 dzieci innych ludzi do swojego domu, chrzeĹcijaĹstwo nie oznacza zaĹoĹźenia tiary, chrzeĹcijaĹstwo nie oznacza modlenia siÄ do Boga, chrzeĹcijaĹstwo nie oznacza speĹniania religijnych gestĂłw, poniewaĹź wszystkie te rzeczy, jako rodzaj rzeczy, sÄ moĹźliwe we wszystkich ludzkich doĹwiadczeniach. ChrzeĹcijaĹstwo jest czymĹ, co jest nam dane i co nas otwiera jako dane, otwiera nas jako orÄdzie, nieprzewidziana i nieprzewidywalna rzeczywistoĹÄ: nie byĹo go i jest tutaj; nie mogĹo go byÄ, a jest, jest obecne. Nie mogĹo tu byÄ, a jest obecne: absolutna nowoĹÄ. PomyĹlcie o tym, co czuli pasterze, sĹyszÄ c orÄdzie AnioĹa, albo MÄdrcy, gdy dowiedzieli siÄ o orÄdziu, ktĂłrego znakiem byĹa gwiazda. Radykalna nowoĹÄ, nowoĹÄ caĹkowita, nie mogĹo tu byÄ, a jest, nie mogĹo tu byÄ, poniewaĹź nigdy o nim nie pomyĹleliĹmy, nie mogliĹmy o nim myĹleÄ, a jest. ChrzeĹcijaĹstwo jest tym wydarzeniem, jest wydarzeniem siÄ tego orÄdzia. OrÄdzie przede wszystkim nie dlatego, Ĺźe ja je sĹyszÄ, ale poniewaĹź zjawia siÄ przede mnÄ : jest propozycjÄ , jest rodzajem propozycji, jest typem propozycji, jest rodzajem znaczenia, typem znaczenia, ktĂłre zostaje mi przekazane, ktĂłre zostaje zaproponowane, ktĂłre zjawia siÄ przede mnÄ w postaci osĂłb zaangaĹźowanych w nie, w jakiĹ sposĂłb w nie zaangaĹźowanych. Do gĹoszenia pewnego orÄdzia BĂłg wybraĹ zdrajcÄ; do tego orÄdzia BĂłg wybraĹ ludzi ubogich, apostoĹĂłw; BĂłg wybiera do tego orÄdzia grzesznikĂłw, poniewaĹź wszystko zaleĹźy od potÄgi, ktĂłra je ukazuje. To wszystko znajduje siÄ w wydarzeniu â nie w tym, czym jesteĹmy, moĹźemy byÄ â mĂłwiÄ â pod wzglÄdem wartoĹci moralnej. Jest w czymĹ, co znajduje siÄ poza nami i co proponuje siÄ naszemu wnÄtrzu; ale jest poza nami: jest to wydarzenie poza nami, dokĹadnie tak jak morze podczas sztormu. Wydarzenie poza nami, wydarzenie, ktĂłre jest orÄdziem; wydarzenie, ktĂłre spoza nas, nieprzewidywalne â nie moĹźna go byĹo przewidzieÄ â wyĹania siÄ i nas przenika, wnika w nas, do samego naszego wnÄtrza, ze swojÄ propozycjÄ ; a ta propozycja, ktĂłra wnika do samego naszego wnÄtrza, angaĹźuje takĹźe tÄ biednÄ osobÄ, ktĂłra je przynosi, wbrew jej woli. PamiÄtacie rozdziaĹ z KsiÄgi Jeremiasza, kiedy w pewnym momencie, znuĹźony, prĂłbowaĹ zbuntowaÄ siÄ przeciwko Bogu, rozwaĹźaliĹmy go wiele razy: âPowiedziaĹem sobie: ÂŤNie bÄdÄ juĹź mĂłwiĹ w Jego imiÄ, wystarczy! UsunÄ siÄ sprzed Jego oblicza, nie bÄdÄ juĹź mĂłwiĹ w Jego imiÄÂť. Ale byĹ we mnie jak jakiĹ trawiÄ cy ogieĹ, jak trawiÄ cy ogieĹ w moich koĹciach, a ja wysilaĹem siÄ, prĂłbujÄ c go stĹumiÄ, i nie dawaĹem rady, i byĹem zmuszony wyjĹÄ i krzyczeÄ jeszcze: ÂŤPrzekleĹstwo i nieszczÄĹcie temu, kto nie sĹucha JahweÂťâ (por. Jr 20, 9; 22, 5).
Trzeba wymazaÄ przeszĹoĹÄ, by zrozumieÄ, czym jest chrzeĹcijaĹstwo, trzeba wymazaÄ caĹÄ konotacjÄ przeszĹoĹci, by zrozumieÄ, czym jest teraz, teraz, teraz. OczywiĹcie, nie przeszĹoĹÄ wczorajszÄ albo przedwczorajszÄ , poniewaĹź chrzeĹcijaĹstwo jest obecnoĹciÄ wewnÄ trz twojego Ĺźycia, obecnoĹciÄ , ktĂłra angaĹźuje Ĺźycie innych osĂłb. Inne osoby, by przynieĹÄ ci propozycjÄ, zaangaĹźowaĹy swoje Ĺźycie, i jest to propozycja, ktĂłra roĹci sobie prawo do tego, byĹ ty zaangaĹźowaĹ twoje Ĺźycie. Ale jest to propozycja, ktĂłra by roĹciÄ sobie prawo, byĹ ty zaangaĹźowaĹ twoje Ĺźycie, jest peĹna znaczenia, jest peĹna nowoĹci nie do pomyĹlenia, dokonuje niewyobraĹźalnej zmiany, niewyobraĹźalnej. ZasadniczÄ rzeczÄ , ktĂłrÄ trzeba zaczÄ Ä oczyszczaÄ w nas, zaczÄ Ä âodpakowywaÄâ z caĹego papieru, w ktĂłry jest owiniÄta, by zobaczyÄ dar znajdujÄ cy siÄ w Ĺrodku, by odkryÄ jasne oblicze, ktĂłre zawiera, rzeczÄ , ktĂłrej znĂłw trzeba zaczÄ Ä patrzeÄ w twarz, jest ta rzeczywistoĹÄ absolutnie ĹźyjÄ ca, obecna, ktĂłrÄ jest chrzeĹcijaĹstwo.
ChrzeĹcijaĹstwo jest orÄdziem, fenomenem, dlatego teĹź osoby, jedna osoba â pomyĹlcie o Chrystusie â jedna osoba poprzez sposĂłb bycia, zaangaĹźowanie swojego Ĺźycia, przynosi propozycjÄ, ktĂłra dÄ Ĺźy do tego, by zmieniÄ twoje Ĺźycie. Jest to roszczenie, ktĂłre nie moĹźe istnieÄ inaczej jak tylko ze wzglÄdu na caĹkowicie nowe znaczenie. JakÄ Ĺź gĂłrÄ odpadĂłw trzeba usunÄ Ä z powierzchni â i o wiele gĹÄbiej niĹź z powierzchni â naszej ĹwiadomoĹci, naszej duszy, naszej inteligencji, naszej wraĹźliwoĹci, by zaczÄ Ä zmierzaÄ ku temu, czego to sĹowo, zmierzaÄ ku egzystencjalnej rzeczywistoĹci, ktĂłrej to sĹowo âorÄdzieâ zaczyna byÄ echem, chce byÄ echem! JakÄ Ĺź masÄ odpadĂłw, jakÄ Ĺź skorupÄ trzeba rozĹupaÄ! Dlatego pierwsza lepsza postawa zaciekawienia, w takim stopniu, w jakim postawa zaciekawienia charakteryzuje siÄ intelektualnym zaciekawieniem, ze wzglÄdu na to wiele â no wĹaĹnie â nie wystarczy, Ĺźeby zrozumieÄ. Pozwala na to tylko ubĂłstwo ducha, to ubĂłstwo ducha, ktĂłre sprawia, Ĺźe krzyczymy: âPanie, ukaĹź mi swoje oblicze!â (por. Ps 7, 8-9), tylko ubĂłstwo ducha kaĹźe nam krzyczeÄ: âMoja dusza jest spragniona Ĺźywego Bogaâ (por. Ps 42, 3). Potrzeba ogoĹocenia tego sĹowa, szczeroĹci tego sĹowa, doskonaĹej czystoĹci tego sĹowa, ktĂłre moĹźe siÄ ostaÄ, nieskazitelne, pod prÄgierzem kaĹźdego zĹa, kaĹźdego grzechu, kaĹźdego zniesĹawienia, a moĹźe go nie byÄ, moĹźe nie istnieÄ w doskonaĹej duszy faryzeusza, w moralnie nieskalanej duszy faryzeusza.
Kiedy dziĹ wieczorem, przed przyjĹciem tutaj, mĂłwiĹem sobie: âJa teraz muszÄ tam iĹÄ, by powiedzieÄ o tymâŚâ, tym, co umocniĹo mnie w decyzji przyjÄcia tego niewdziÄcznego zadania, byĹa tylko i wyĹÄ cznie ta myĹl, mĂłwiÄ c po ludzku: Ĺźe te sĹowa, Ĺźe to sĹowo albo Ĺźe sĹowa takie jak te muszÄ tam paĹÄ, mimo Ĺźe wydajÄ siÄ odbijaÄ jak o kamieĹ, albo wydajÄ siÄ zeĹlizgiwaÄ jak po marmurze; muszÄ byÄ tam rzucone, poniewaĹź otwiera je tylko wytrwaĹoĹÄ w drodze, otwiera je na oĹcieĹź, sprawia, Ĺźe zagarnia nas ich siĹa, ich wartoĹÄ, ktĂłra sprawia, Ĺźe jesteĹmy caĹkowicie przez nie pochwyceni. Ale ta wytrwaĹoĹÄ nie moĹźe siÄ w nas pojawiÄ, nie moĹźe w nas istnieÄ inaczej jak tylko w sytuacji wspĂłĹdzielenia Ĺźycia: to wĹaĹnie wspĂłĹdzielenie Ĺźycia daje tÄ wytrwaĹoĹÄ, tylko wspĂłĹdzielenie Ĺźycia.
PoniewaĹź potrzeba przecieĹź, by zakoĹczyĹ siÄ jeden okres i rozpoczÄ Ĺ drugi: definitywny, dojrzaĹy. To sĹowo stoi u poczÄ tkĂłw naszego dojrzaĹego chrzeĹcijaĹstwa, albo chrzeĹcijaĹstwa, jest tym, co moĹźe wytrzymaÄ uderzenie czasĂłw, co wiÄcej, cios caĹej historii. PoniewaĹź to orÄdzie, ktĂłre zaczÄĹo zaskakiwaÄ dwie osoby (pierwszy rozdziaĹ ĹwiÄtego Jana), dwie: Jana i Andrzeja, dwa tysiÄ ce lat temu, to orÄdzie, ta osoba tam, jest dokĹadnie tym samym fenomenem, ktĂłry nas tu przyciÄ gnÄ Ĺ, i jest to fenomen, dziÄki ktĂłremu moĹźemy pozostaÄ w KoĹciele BoĹźym. Ale teraz nie moĹźe byÄ juĹź biernie przyjmowane, czasy nam na to nie pozwalajÄ , dwa czasy: czas historii (âznak czasĂłwâ) i czas naszego Ĺźycia, poniewaĹź nie moĹźna pozostaÄ, jako osoby dorosĹe, chrzeĹcijanami z pewnÄ autentycznoĹciÄ inaczej jak poprzez doĹwiadczenie tego wydarzenia, inaczej jak przez uĹwiadomienie sobie orÄdzia. Przede wszystkim â jest to jasne â nie moĹźna byĹoby byÄ orÄdziem dla innych, to znaczy nie moĹźna byĹoby wspieraÄ Tajemnicy Chrystusa na Ĺwiecie, wspĂłĹpracowaÄ z niÄ , rozprzestrzeniaÄ â mĂłwi siÄ â chrzeĹcijaĹstwa na Ĺwiecie. Nie moĹźna byÄ wiernymi KoĹcioĹowi, nie moĹźna przynaleĹźeÄ do Boga w bitwie Ĺwiata, nie moĹźna byÄ misjonarzami, jednym sĹowem, inaczej jak za sprawÄ nieustannie przeĹźywanego orÄdzia, a przez to takĹźe orÄdzia, w ktĂłrym ma siÄ udziaĹ. Wielu bÄdzie mogĹo siÄ wydawaÄ, Ĺźe nie. Tymczasem mĂłwiÄ wam, Ĺźe tak, Ĺźe dokonuje siÄ radykalna zmiana, nie twierdzÄ, Ĺźe w gruncie rzeczy, ostatecznie, koniecznie, naszego zachowania, ale naszej ĹwiadomoĹci, naszego sposobu definiowania rzeczy â tak, a przez to rozwoju naszej postawy. PoniewaĹź rozwĂłj naszej postawy, nowe budowanie na naszej teraĹşniejszoĹci, nie moĹźe siÄ dokonaÄ inaczej jak przez ujawnionÄ ĹwiadomoĹÄ, inaczej jak przez okreĹlonÄ ĹwiadomoĹÄ. MĂłwiÄ wam, Ĺźe musi siÄ dokonaÄ radykalna zmiana, Ĺźe za sprawÄ sĹowa âorÄdzieâ dokonuje siÄ radykalna zmiana naszej ĹwiadomoĹci, naszego sposobu myĹlenia, naszego sposobu porzÄ dkowania spraw. â
Ks. CarrĂłn NiezĹy wstrzÄ s, taki, Ĺźe aĹź zamilkliĹmy, proszÄ c, by usĹyszane sĹowa â ktĂłre wiele razy pozostajÄ na zewnÄ trz, ze wzglÄdu na inne echo, jakim rozbrzmiewajÄ w nim i w nas, jak nam zostaĹo powiedziane â mogĹy staÄ siÄ nasze! BÄdziemy mieÄ czas, by stworzyÄ przestrzeĹ dla tego milczenia oraz dla pracy nad tym, co usĹyszeliĹmy. Po 50 latach jeszcze bardziej uderza to, Ĺźe gdy panowaĹ tak wielki zamÄt, ksiÄ dz Giussani potrafiĹ tak jasno osÄ dziÄ sytuacjÄ KoĹcioĹa i Ĺwiata oraz to, jaka powinna byÄ odpowiedĹş. Co jest w stanie nie ugiÄ Ä siÄ wobec sytuacji takiej, jak ta obecna? JedynÄ rzeczÄ , ktĂłra moĹźe wytrzymaÄ, jest orÄdzie â jak sĹyszeliĹmy â ktĂłre zaczÄĹo rozlegaÄ siÄ echem, kiedy Jezus zwrĂłciĹ siÄ do tych dwĂłch, Jana i Andrzeja, wywoĹujÄ c fenomen, ktĂłry ich pociÄ gnÄ Ĺ. Tylko wydarzenie siÄ na nowo tego samego fenomenu pozwoli na dĹuĹźszÄ metÄ pozostaÄ w KoĹciele BoĹźym. Nie bÄdzie moĹźna wytrzymaÄ inaczej jak tylko za sprawÄ odnowienia siÄ tej samej atrakcyjnoĹci. Dlatego ksiÄ dz Giussani przypominaĹ nam o odwiecznej metodzie, od pierwszej chwili po teraz, proponujÄ c nam na nowo pytanie: jak to siÄ zaczÄĹo? Jak zaczÄli wierzyÄ? Co jest rĂłwnoznaczne z pytaniem: jak my moĹźemy dalej wierzyÄ? âUwierzyli ze wzglÄdu na tÄ obecnoĹÄ [âŚ], obecnoĹÄ o ĹciĹle okreĹlonej twarzy, napeĹnionÄ sĹowem, to znaczy napeĹnionÄ propozycjÄ â. ObecnoĹÄ Jezusa byĹa obecnoĹciÄ , ktĂłra przynosiĹa orÄdzie. Ale âobecnoĹÄ zawierajÄ ca propozycjÄ jest orÄdziem; staje siÄ ona [âŚ] napeĹniona znaczeniem, [âŚ] w takiej mierze, w jakiej angaĹźuje w znaczenie wyraĹźane przez osobÄ, ktĂłra je przynosi, ktĂłra przynosi to znaczenieâ; to znaczy orÄdziem, obecnoĹciÄ jest Ĺwiadek, w ktĂłrym sĹowo staĹo siÄ ciaĹem, jego czÄĹciÄ . Dlatego ksiÄ dz Giussani koĹczy: âPotrzeba przecieĹź, by zakoĹczyĹ siÄ jeden okres i rozpoczÄ Ĺ drugi: definitywny, dojrzaĹy. [âŚ] Ale teraz [chrzeĹcijaĹstwo] nie moĹźe byÄ juĹź biernie przyjmowane [âŚ], poniewaĹź nie moĹźna pozostaÄ, jako osoby dorosĹe, chrzeĹcijanami z pewnÄ autentycznoĹciÄ inaczej jak poprzez doĹwiadczenie tego wydarzenia, inaczej jak przez uĹwiadomienie sobie orÄdziaâ.
W jaki sposĂłb to wydarzenie staje siÄ doĹwiadczeniem dla kaĹźdego z nas, jak wchodzi w samo wnÄtrze naszego âjaâ? On sam nam o tym przypomniaĹ: tylko poprzez cierpliwÄ wÄdrĂłwkÄ, dziÄki ktĂłrej to, co nas pochwyciĹo, bÄdzie mogĹo zaczÄ Ä determinowaÄ w nas wszystko. Do tego ksiÄ dz Giussani nas zaprasza: do âwytrwaĹoĹci w drodzeâ, bez ktĂłrej iluzjÄ jest myĹlenie, Ĺźe wydarzenie stanie siÄ naszym doĹwiadczeniem. ProĹmy Pana, by pozwoliĹ nam na nowo doĹwiadczyÄ w naszym wnÄtrzu tego wydarzenia, tej nowoĹci, ktĂłra nas pochwyciĹa, aĹźeby poczÄ tek nigdy nie zredukowaĹ siÄ do fenomenu z przeszĹoĹci. ProĹmy Go o ĹaskÄ zdania sobie sprawy, w tym momencie zamÄtu panujÄ cego takĹźe w KoĹciele, z odpowiedzialnoĹci, jaka na nas spoczywa, z pewnoĹciÄ nie ze wzglÄdu na nasze zasĹugi, ale ze wzglÄdu na to, co otrzymaliĹmy: na metodÄ, poprzez ktĂłrÄ chrzeĹcijaĹskie orÄdzie w swojej istocie moĹźe wejĹÄ do Ĺźycia kaĹźdego, aĹź po zaangaĹźowanie caĹej naszej osoby, to znaczy wydarzenie teraz, Ĺwiadka, jakimi sÄ ksiÄ dz Giussani i papieĹź Franciszek. â
Msza Ĺw. Homilia ks. JuliĂĄna CarrĂłna Liturgia Mszy Ĺw.: Lb 11, 25-29; Ps 18 (19); Jk 5, 1-6; Mk 9, 38-43.45.47-48
To BĂłg wychodzi zawsze z inicjatywÄ , powiedzieliĹmy podczas Rekolekcji Bractwa. Dzisiejsza liturgia pokazuje nam to ponownie: by ocaliÄ swĂłj lud, BĂłg podejmuje inicjatywÄ wobec jednego czĹowieka, MojĹźesza. Ale natychmiast angaĹźuje innych: Duch otrzymany przez MojĹźesza przechodzi na innych 68 mÄĹźczyzn, aĹźeby mogli komunikowaÄ to, co zostaĹo dane MojĹźeszowi. I to pierwsze posuniÄcie byĹo zaledwie zwiastunem wielkiej inicjatywy, ktĂłrÄ BĂłg miaĹ dopiero podjÄ Ä, inicjatywy posĹania swojego Syna, by doprowadziÄ do speĹnienia usiĹowanie podejmowane przez MojĹźesza. W ten sposĂłb dar, ktĂłry Jezus umieszcza w historii, zaczyna byÄ komunikowany pierwszym ludziom, ktĂłrzy Go spotkali: uczniom. Dobrze znamy takÄ metodÄ Boga. To dziaĹanie Ducha ĹwiÄtego to w istocie to samo dziaĹanie, za sprawÄ ktĂłrego my tu jesteĹmy. Dalej posĹugujÄ c siÄ tÄ samÄ metodÄ , Tajemnica powziÄĹa inicjatywÄ wzglÄdem jednego czĹowieka, ksiÄdza Giussaniego, dajÄ c mu ĹaskÄ Ducha ĹwiÄtego, aĹźeby mĂłgĹ dotrzeÄ do nas przy pomocy tego akcentu, tej mocy â o ktĂłrej dopiero co usĹyszeliĹmy, sĹuchajÄ c wspĂłlnie jego sĹĂłw, przy pomocy tej intensywnoĹci, ktĂłra sprawiĹa, Ĺźe wszyscy zainteresowaliĹmy siÄ chrzeĹcijaĹstwem, majÄ c w ten sposĂłb udziaĹ w jego duchu, w jego darze, w jego Ĺasce. Wzrusza to, w jaki sposĂłb ta metoda nie naznacza tylko poczÄ tku jakiejĹ historii z przeszĹoĹci, ale dalej urzeczywistnia w teraĹşniejszoĹci troskÄ, z jakÄ BĂłg opiekuje siÄ nami.
Ale jeĹli nie uĹwiadomimy sobie caĹej darmowoĹci tego daru, moĹźemy natychmiast prĂłbowaÄ nim zawĹadnÄ Ä. SĹyszeliĹmy o tym w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Z racji tego, Ĺźe duch MojĹźesza dotarĹ takĹźe do dwĂłch osĂłb, ktĂłre pozostawaĹy poza obdarowanÄ nim grupÄ , gdy Jozue zobaczyĹ, Ĺźe prorokujÄ , poszedĹ do MojĹźesza, by mu powiedzieÄ: âMojĹźeszu, panie mĂłj, zabroĹ im!â. Ale MojĹźesz odpowiada mu: âCzyĹź zazdrosny jesteĹ o mnie?â. PrzytrafiĹo siÄ to takĹźe uczniom Jezusa, jak mĂłwi Ewangelia: âNauczycielu, widzieliĹmy kogoĹ, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imiÄ wyrzucaĹ zĹe duchy, i zabranialiĹmy mu, bo nie chodziĹ z namiâ â to znaczy poniewaĹź nie przynaleĹźaĹ do ich krÄgu. MojĹźesz najpierw, a potem Jezus nie zgadzajÄ siÄ na takÄ postawÄ zamkniÄcia. MojĹźesz mĂłwi: âOby tak caĹy lud Pana prorokowaĹ, oby mu daĹ Pan swego ducha!â. MĂłwiÄ c innymi sĹowami: âNie zdajecie sobie sprawy, Ĺźe BĂłg podarowaĹ mi Ducha, aĹźeby dotarĹ do wszystkich?â. To samo robi Jezus z uczniami: âNie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imiÄ Moje, nie bÄdzie mĂłgĹ zaraz Ĺşle mĂłwiÄ o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z namiâ. Jezus demaskuje pokusÄ przemienienia daru, ktĂłry otrzymujemy, w posiadanie i posĹugiwanie siÄ nim w âpatrymonial nyâ sposĂłb, zapominajÄ c, Ĺźe zostaĹ nam dany bezinteresownie, zapominajÄ c ponadto, Ĺźe samÄ naturÄ charyzmatu, Ĺaski Ducha ĹwiÄtego, jest bycie dla wszystkich. Jest on dany jednemu, aĹźeby dotarĹ do wszystkich zgodnie z planem, ktĂłry nie jest naszym. Dlatego Jezus, tak samo jak MojĹźesz i ci wszyscy, ktĂłrzy naprawdÄ otrzymali Ducha, korygujÄ usiĹowania patrymonialnego uĹźywania otrzymanej Ĺaski. Tak jak ksiÄ dz Giussani korygowaĹ nas. SĹuchajÄ c tych czytaĹ, sĹyszymy, jak rozlega siÄ w nas echem to oto zdanie ksiÄdza Giussaniego: âUwydatnione zostaje to, co pozytywne [pozytywnoĹÄ, ktĂłrÄ dostrzegamy w kaĹźdym spotkanym na ulicy czĹowieku], pomimo tego, Ĺźe znajduje siÄ w tym ograniczenie; caĹa reszta natomiast zostaje zawierzona miĹosierdziu Ojcaâ (L. Giussani â S. Alberto â A. Prades, ZostawiÄ Ĺlady w historii Ĺwiata, Opole 2011, s. 161), poniewaĹź to nie my definiujemy sposĂłb, w jaki Duch ma dziaĹaÄ. Duch tchnie, gdzie chce, takĹźe poza KoĹcioĹem â co KoĹcióŠzawsze potwierdzaĹ â a wiÄc takĹźe poza naszym krÄgiem! A zatem jakĹźe musimy byÄ uwaĹźni, jakĹźe czujni, by rozpoznaÄ i podÄ ĹźaÄ za kaĹźdym posuniÄciem Ducha, w kimkolwiek siÄ ono objawi, tak by czĹowiek ten staĹ siÄ naszym towarzyszem drogi, poniewaĹź âkto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego Ĺźe naleĹźycie do Chrystusa, zaprawdÄ, powiadam wam, nie utraci swojej nagrodyâ.
Zamiast przejmowaÄ siÄ rozporzÄ dzaniem dziaĹalnoĹciÄ Ducha, zajmijmy siÄ naszym nawrĂłceniem, aĹźeby nikt z nas nie staĹ siÄ powodem zgorszenia. âKto by siÄ staĹ powodem grzechu dla jednego z tych maĹych, ktĂłrzy wierzÄ , temu byĹoby lepiej uwiÄ zaÄ kamieĹ mĹyĹski u szyi i wrzuciÄ go w morzeâ. JesteĹmy wezwani do przeĹźywania daru, ktĂłry otrzymaliĹmy, usuwajÄ c to wszystko, co mu przeszkadza â nawet rÄkÄ albo nogÄ czy teĹź oko, jeĹli staje siÄ powodem zgorszenia, mĂłwi Jezus â aĹźeby mĂłgĹ on rozbĹysnÄ Ä. JakÄ Ĺź dysproporcjÄ odczuwamy wobec tego daru! Ale jeĹli naprawdÄ zaczniemy byÄ Ĺwiadomi tej dysproporcji, nie moĹźemy nie prosiÄ, by Ĺaska, ktĂłrÄ otrzymaliĹmy (otrzymaliĹmy dla wszystkich, jako pierwszy zadatek pewnego planu, ktĂłry urzeczywistnia siÄ w nas dla innych), mogĹa rozbĹyskiwaÄ wciÄ Ĺź coraz bardziej wobec wszystkich, i byĹmy nie gorszyli nikogo âdziwnymâ, posesywnym albo bĹÄdnym uĹźywaniem otrzymanej Ĺaski. â |