Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2021 > listopad / grudzień

Ślady, numer 6 / 2021 (listopad / grudzień)

Ścieżki. Synod

Czas słuchania

Co rozumie się pod pojęciem „Kościół synodalny”? Na początku diecezjalnej i kontynentalnej drogi, która doprowadzi do zgromadzenia Synodu biskupów w 2023 roku, spotkaliśmy się z kardynałem Mario Grechem, sekretarzem generalnym Synodu

Luca Fiore


Celem Synodu, według papieża Franciszka, nie jest produkowanie dokumentów, ale to, by „wzbudziły się proroctwa i wizje, rozkwitły nadzieje, rozbudziło zaufanie, opatrzono rany, nawiązano relacje, rozbudzono jutrzenkę nadziei, by uczono się od siebie nawzajem i tworzono pozytywną wyobraźnię, która oświeciłaby umysły, rozpaliła serca, przywróciła rękom siły”. Synod rozpoczął się 10 października i nosi tytuł: „Dla Kościoła synodalnego: komunia, uczestnictwo i misja”. Kościół zastanawia się sam nad sobą, a robi to w procesie konsultacji na poziomie diecezjalnym i kontynentalnym, którego kulminacją będzie zgromadzenie synodu biskupów w Rzymie w październiku 2023 roku. Papież zaprasza każdego ochrzczonego do udziału, ponieważ temat dotyczy wszystkich.

O to, co należy rozumieć pod pojęciem „Kościół synodalny”, zapytaliśmy kardynała Mario Grecha, Maltańczyka, byłego biskupa Gozo, od września 2020 roku sekretarza generalnego Synodu. Kardynał mówi wprost: „Jest to Kościół, który słucha Ducha Świętego. A słuchanie nie oznacza ratyfikacji wyniku zgromadzenia biskupów, ale rozpoznanie Ducha, który komunikuje się poprzez życie osób, abyśmy zrozumieli, czego chce od nas dzisiaj. Franciszek pragnie, byśmy pomogli sobie odkryć na nowo piękno pewnego stylu, który powinien objąć wszystkie poziomy eklezjalnego doświadczenia”.

 

Ale dlaczego Synod o synodalności?

Jest on narzędziem do wznowienia dyskusji rozpoczętej wraz z Soborem Watykańskim II, który podkreślił znaczenie ludu Bożego. Ten temat jest bardzo bliski Ojcu Świętemu, pisał już o nim w Evangelii gaudium. Zaproszenie do udziału w drodze synodalnej to akt wiary w lud Boży, który jest nieomylny in credendo, to znaczy w praktykowaniu wiary. To propozycja, by ponownie odkryć, zbyt często lekceważony, dar bycia ludem, współdzielenia powszechnego kapłaństwa, opierającego się na chrzcie św., od ostatniego ochrzczonego po papieża. Wszyscy musimy nauczyć się słuchać i wiedzieć, że najmłodszy albo ostatni przybyły może wnieść swój wkład. Moim marzeniem jest, by historia pamiętała ten wiek jako wiek Kościoła synodalnego. Co zresztą nie jest czyimś wymysłem albo nowym wynalazkiem – jest powrotem do początków Kościoła.

 

Czy jako duszpasterzowi zdarzyło się Jego Eminencji uświadomić sobie, że Jego Eminencja rozpoznał w ten sposób głos Ducha?

Przez rok byłem proboszczem i przez 15 lat biskupem Gozo. I nawet jeśli nigdy bym sobie nie wyobraził, że przyjdzie mi być sekretarzem generalnym Synodu, zawsze uważałem, że potrzebuję słuchać. Wiele razy, wychodząc z rady duszpasterskiej lub rady kapłańskiej, znajdowałem się w położeniu, w którym byłem w stanie zmienić wszystko. Ponieważ słuchając, człowiek się uczy, nie ludzkiej techniki albo treści kulturowej, ale tego, jaka jest wola Pana.

 

Jego Eminencja powiedział w wywiadzie dla „La Civiltà Cattolica”, że sama wiara nie stanowi już „oczywistego założenia wspólnego życia”. Czy w tego rodzaju kontekście mówienie o wewnętrznej dynamice Kościoła nie jest autoreferencyjne?

Nie. Dyskurs o Kościele synodalnym zakłada wiarę, bo jeśli brakuje uznania obecności Ducha, już na samym początku ponieślibyśmy porażkę. Zredukuje się do analizy socjologicznej lub debaty na temat opinii i nie będzie to rozeznanie eklezjalne tego, czego Pan chce od Kościoła dzisiaj. Zakłada wiarę, ale jego ostatecznym celem jest pomoc w odnalezieniu wiary lub dojrzewaniu w wierze. W tym sensie nie jest to dyskurs autoreferencyjny. „Kościół jest nie tylko konstytutywnie synodalny”, jak mówi Ojciec Święty, ale jest też konstytutywnie misyjny. Dla tej pracy wiara jest warunkiem wstępnym, owszem, ale jest też celem. Kościół nie może przegapić okazji, aby stać się bardziej synodalny właśnie ze względu na dobro swojej misji – ewangelizację.

 

Synod jest imponującą maszynerią organizacyjną. Jak można nie stracić z oczu istoty i nie zredukować się do wyprodukowania dokumentu być może tylko dla „wtajemniczonych”?

Skłamałbym, gdybym powiedział, że się nie boję podjąć tego ryzyka. Ale jednocześnie mam wielką nadzieję, ponieważ wiem, że to nie jest jakiś projekt mojego biura lub Kurii Rzymskiej, ale jest to projekt Pana. Wszystko będzie zależeć nie od naszych sił, ale od tego, jak bardzo otwieramy się na Ducha. Tak, jest to imponujący wysiłek, ponieważ obejmuje Kościół na całym świecie. Ale nie może być inaczej jak tylko tak: wszystko musi się zacząć od Kościoła lokalnego i wszystko musi tam powrócić.

 

Jednym z zagrożeń wskazanych przez Franciszka jest centralizm, który może być przeżywany zarówno w Rzymie, jak i lokalnie.

Dlatego mówiłem o cyrkulacji. Nie ma Kościoła lokalnego, jeśli nie znajduje się w komunii z innymi Kościołami, i nie ma Kościoła powszechnego, jeśli nie ma konarów, które są żywe. Pozwala to uniknąć niebezpieczeństwa centralizmu, ale także niebezpieczeństwa, że każdy Kościół partykularny czułby się autonomiczny. Kościół jest jednym ciałem, mistycznym Ciałem.

 

O co proszony jest Ruch taki jak nasz na tej drodze? Jak możemy wnieść swój wkład?

Włączcie się w nią. Włączcie się w tę drogę w diecezjach. Ponieważ wasz Ruch, który miałem szczęście poznać na Malcie, ma wiele do zaoferowania. Jeśli brakuje wkładu w Kościół lokalny takiej rzeczywistości jak wasza, dojdzie do zubożenia Kościoła i waszego Ruchu. Próbujcie zburzyć mury, które historia – a także my – zbudowaliśmy na przestrzeni czasu i które odbierają nam przyjemność słuchania tego, co Duch chce nam powiedzieć. Nie tylko za pośrednictwem naszych współbraci chrześcijan, ale także za pośrednictwem całego świata, ponieważ nie wszystko na świecie jest złe. Współczesne społeczeństwo jest bardzo spragnione Ducha, być może nie wyraża tego dokładne tak, jak trzeba, ale tak jest.

 

Papież przy różnych okazjach zwracał się do stowarzyszeń, mówiąc: „Wasz najcenniejszy wkład ponownie będzie mógł wypłynąć z waszej laickości, która jest antidotum na autoreferencyjność”. Co to znaczy?

Autoreferencyjność jest abstrakcyjnością. Przychodzi mi na myśl Dietrich Bonhoeffer, kiedy mówił, że chrześcijanin musi w jednej ręce trzymać Słowo Boże, a w drugiej gazetę codzienną. Tylko jeśli znamy codzienne doświadczenie człowieka, będziemy w stanie oświetlić historię za pomocą Słowa Bożego. Kto może wnieść do Kościoła doświadczenie człowieka, jeśli nie każdy ochrzczony, zwłaszcza świeccy? Ich wkład jest nieoceniony, aby pomóc Kościołowi w tworzeniu mostu ze światem, aby znaleźć odpowiedź na jego pytania w świetle Chrystusa. Alternatywą jest zamknięcie się w klatce, która może być nawet ze złota, ale pozostaje klatką.

 

„Nie trzeba tworzyć kolejnego Kościoła, trzeba tworzyć odmienny Kościół”. Podczas inauguracji drogi synodalnej papież Franciszek zacytował kardynała Yvesa Congara, dominikańskiego teologa. Dlaczego istnieje potrzeba budowania odmiennego Kościoła i co rozumie pod pojęciem „odmienny”?

Kościół, jak każda żywa istota, jest dynamiczny, a nie statyczny. Żyje i jako ciało dojrzewa. Współczesny Kościół jest wezwany do odzwierciedlania tego, co Duch, który jest żywy, stara się komunikować w teraźniejszości. Jan XXIII nazywał to „uaktualnieniem” (wł. aggiornamento). Potrzebujemy Kościoła, który się aktualizuje, dlatego Kościół odmieniony, a nie jakiś inny Kościół. Słowo wcieliło się dwa tysiące lat temu, ale nadal wciela się także dzisiaj. Nie znaczy to, że ​​to nie jest to to samo Słowo albo że doktryna się zmieniła. Ale musi zmienić się sposób, w jaki je komunikujemy, i musi zostać pogłębione to, co już znamy, by dać odpowiedź na pytania współczesnego człowieka, takiego, jaki jest dzisiaj. To jest część naszej misji.

 

Papież często powtarzał, że Synod nie jest „katolickim parlamentem”. Co pomaga poprawnie odczytać znaczenie Synodu, kiedy trzeba będzie zatwierdzić dokument końcowy?

To, co mówi papież, nie chce deprecjonować instytucji parlamentu demokratycznego, który jest systemem zarządzenia społeczeństwem. Ale Kościół nie jest społeczeństwem pierwszym lepszym – jego założycielem jest Pan, a prowadzi go Duch Święty. Dlatego nie można rozumować za pomocą pojęć większości lub mniejszości, nie można podejmować decyzji w oparciu o to, kto jest silniejszy lub który głos wydaje się najgłośniejszy. Metodą jest rozeznanie eklezjalne. Na stanowiskach mniejszościowych mogą znajdować się ziarna prawdy, które potrzebują czasu, aby dojrzeć. Musimy słuchać siebie nawzajem i dawać sobie czas. Słuchać, rozeznawać, a przede wszystkim modlić się, by prosić o pomoc Ducha. Wszystkie te działania nie za bardzo przystają do współczesnej kultury „wszystko od razu”.

 

Na ostatnich Synodach kwestia głosu doprowadziła do podziału. Jego Eminencja wręcz rozwiał możliwość, żeby głosowanie odbywało się tylko w przypadku, gdy nie ma zgody. Ale czy alternatywą dla starcia jest kompromis?

Nie, alternatywą jest porozumienie. Sobór posługuje się łacińskim terminem conspiratio, który wskazuje sytuację, w której podejmuje się decyzję, słuchając siebie nawzajem i słuchając Ducha. W Kościele nie ma partii, nie ma ideologii, które nas dzielą. Mamy Chrystusa i Ewangelię, która nas jednoczy. To jest fundament, który pozwala słuchać w atmosferze modlitwy, i pozwala dojść do porozumienia, conspiratio. Nie mamy nic do stracenia. Jeśli mam coś do stracenia, to to, że zgubię siebie. Ponieważ jednoczy nas i porusza to, że kochamy Pana i pragniemy, by także inni doświadczyli tej miłości.

 

Co pomaga Jego Eminencji wracać do tej miłości?

Droga synodalna jest również drogą nawrócenia. Najbardziej leży mi na sercu to, bym to ja w pierwszej kolejności się nawrócił. Jeśli wszyscy będziemy gotowi otworzyć się na Pana i pogłębić naszą miłość do Niego, wówczas będziemy w stanie prorokować, to znaczy we właściwy sposób interpretować wolę Ducha. Alternatywą jest podejmowanie próby, by przeważyła tylko własna opinia.

 

Jak Jego Eminencja próbuje podtrzymać to otwarcie?

Staram się wypełniać swoją misję z największą prostotą. Pokładając nadzieję nie tylko w moich umiejętnościach i w umiejętnościach moich współpracowników, ale także Ducha, który dmie w żagle tej łodzi. Jest organizacja, owszem, ale ważne też są relacje. Ale by móc tworzyć znaczące relacje, muszę robić codziennie rachunek sumienia i troszczyć się o osobiste rozeznanie. Wiem, że istnieje cienka linia między sprawowaniem urzędu a zarządzaniem swoim biurem jako dyrektor generalny. Bardzo brakuje mi wspólnoty, ale tutaj w Rzymie znajduję inną wspólnotę, którą są moi bracia w biskupstwie.

 

Czy to jest przyjaźń?

Więcej niż przyjaźń – jest to współdzielenie tej samej pasji do Jezusa, do Kościoła i do człowieka.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją