Ślady
>
Archiwum
>
2021
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2021 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Listy Rocznica Ĺlubu i inne... W ostatnich miesiÄ cach u mojego mÄĹźa zdiagnozowano ostrÄ biaĹaczkÄ. Okres poprzedzajÄ cy diagnozÄ nie byĹ dla mnie Ĺatwy: nowa praca, izolacja w zwiÄ zku z pandemiÄ , dwoje dzieci w domu i ja sama w siĂłdmym miesiÄ cu ciÄ Ĺźy. CzÄsto narzekaĹam i byĹam przygnÄbiona okolicznoĹciami i maĹymi trudami. MiaĹam wÄ tpliwoĹci co do obecnoĹci Boga w moim Ĺźyciu i nawet modlitwa sprawiaĹa mi trudnoĹci. Natomiast odkÄ d mĂłj mÄ Ĺź trafiĹ do szpitala, nie miaĹam juĹź Ĺźadnych wÄ tpliwoĹci, co wiÄcej, nie widziaĹam alternatyw, prosiĹam Go o wszystko, modlÄ c siÄ co wieczĂłr na kolanach. CaĹa sytuacja znacznie przekraczaĹa moje ludzkie ograniczenie: choroba, izolacja, dziecko majÄ ce siÄ urodziÄ dokĹadnie w tym czasie, w ktĂłrym mĂłj mÄ Ĺź miaĹ mieÄ przeszczep szpiku kostnego. Trzy dni później dowiedziaĹam siÄ, Ĺźe mam cukrzycÄ ciÄ ĹźowÄ , to byĹ kolejny problem w tamtych dniach. W tamtym momencie przyjaciĂłĹka powiedziaĹa mi: âPan naprawdÄ prosi nas o wszystko!â. Nie prosi mnie o róşne rzeczy, ktĂłrym trzeba stawiÄ czoĹa, spiÄtrzajÄ ce siÄ jedna na drugiej tak dĹugo, jak mogÄ je znosiÄ. Ale chce mnie, caĹej mnie, bez kalkulacji i nigdy nie pozostawiĹ mnie samej w szponach rozpaczy. WciÄ Ĺź modliĹam siÄ o uzdrowienie mojego mÄĹźa, a modlÄ c siÄ, z drĹźeniem zatrzymywaĹam siÄ przy sĹowach modlitwy Ojcze nasz: âBÄ dĹş wola Twojaâ. Ale jak pomogĹa mi zrozumieÄ pewna przyjaciĂłĹka, âbÄ dĹş wola Twojaâ oznacza mĂłwienie âtakâ temu, o co jest siÄ proszonym codziennie, bez narzekania, ale ofiarujÄ c. WĂłwczas wszystko ma sens, wszystko jest oĹwiecone Jego obecnoĹciÄ , dialogiem z Nim. W ten sposĂłb naprawdÄ zaczÄĹam odczuwaÄ Jego wiernoĹÄ, w nieoczekiwanej sile, ktĂłrÄ miaĹam, w zmianie relacji z mÄĹźem oraz w bliskoĹci wszystkich przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy pomagali nam, przynoszÄ c kolacjÄ lub zakupy albo modlÄ c siÄ na caĹym Ĺwiecie. A nawet towarzyszÄ c mi na porodĂłwce. CzÄsto myĹlaĹam, Ĺźe chcÄ chroniÄ moje dzieci przed tÄ bolesnÄ sytuacjÄ , ale zdaĹam sobie sprawÄ, Ĺźe nie byĹo to moĹźliwe ani sĹuszne. To BĂłg, a nie ja odpowiada na ich, tak samo jak na mojÄ , potrzebÄ szczÄĹcia, dlatego jedyne, co mogĹam zrobiÄ, to dawaÄ im Ĺwiadectwo nadziei i miĹoĹci Jezusa do nas oraz miĹoĹci ich rodzicĂłw do siebie nawzajem. Po miesiÄ cach tych trudnych okolicznoĹci mĂłj siedmioletni syn na pytanie: âDlaczego BĂłg dopuszcza zĹo?â, odpowiedziaĹ: âAby nas zbawiÄâ. W czerwcu ĹwiÄtowaliĹmy dziesiÄ tÄ rocznicÄ Ĺlubu z bezprecedensowÄ wdziÄcznoĹciÄ , nawet jeĹli niepewni co do wielu rzeczy, ktĂłre mogÄ wydarzyÄ siÄ w przyszĹoĹci, ale pewni, Ĺźe BĂłg jest naprawdÄ wierny. Valentina, Boston (USA)
PosprzÄ tana kuchnia Dostarczamy paczki z jedzeniem matce znajdujÄ cej siÄ w separacji, ââz dwĂłjkÄ maĹych dzieci, czÄsto zakĹopotanej z powodu sposobu, w jaki prowadzi dom (panuje w nim chaos i zamÄt). Trudna relacja z byĹym mÄĹźem odbija siÄ negatywnie na dzieciach, zwĹaszcza na starszym majÄ cym 11 lat. Inne stowarzyszenia wolontariackie, ktĂłre zajmowaĹy siÄ nimi przed nami, z czasem ich opuĹciĹy. MĂłwiÄ , Ĺźe ta kobieta tylko prosi. PoczÄ tkowo rĂłwnieĹź w stosunku do nas okazywaĹa niezadowolenie i byĹa peĹna roszczeĹ. Od razu powiedziaĹyĹmy sobie, Ĺźe nie moĹźemy udawaÄ, Ĺźe nic siÄ nie dzieje: zostawiÄ paczkÄ, odwrĂłciÄ siÄ na piÄcie i odejĹÄ. Pewnego dnia postanowiĹyĹmy zatem zaprosiÄ jÄ do domu, by razem zjeĹÄ pizzÄ. ByĹa to spokojna kolacja, mama i dzieci czuĹy siÄ dobrze, pogodni i szczÄĹliwi do tego stopnia, Ĺźe przyjÄli propozycjÄ, by uczÄszczaÄ do darmowej szkoĹy muzycznej. Od tego wieczoru wszystko siÄ zmieniĹo. NastÄpnym razem zastaĹyĹmy zupeĹnie inny dom: buty perfekcyjnie poukĹadane, Ĺźadnych porozrzucanych ubraĹ, posprzÄ tana kuchnia, dwa krzesĹa gotowe, byĹmy sobie usiadĹy, a nawet serwetka na stole. Ale najpiÄkniejsza byĹa ona, z promiennym uĹmiechem, szczÄĹliwa z powodu naszej obecnoĹci. Od tego wieczoru za kaĹźdym razem, kiedy do niej idziemy, wita nas w ten sposĂłb. WciÄ Ĺź rozmawiamy o jej problemach, trudnoĹciach, ale zawsze z uĹmiechem. WczeĹniej potrafiĹa tylko âprosiÄâ, teraz jest jasne, Ĺźe prosi tylko o naszÄ przyjaźŠi uwagÄ. Paczka to drugorzÄdna sprawa. Wtedy myĹlÄ o tym, kiedy podjÄĹam gest charytatywny i zadawaĹam sobie pytanie: co powinnam robiÄ? Jak to zrobiÄ? To doĹwiadczenie skĹania mnie do stwierdzenia: Ĺźadnych sensacji, bo czasami wystarczy zaproszenie, by zjeĹÄ razem pizzÄ, i wszystko siÄ zmienia, a Ĺźycie siÄ odradza⌠Stefania, Ostra Vetere â Ankona (WĹochy)
Gesty niewidoczne dla Ĺwiata Moje Ĺźycie byĹo jak pastelowy obrazek. Obrazek, ktĂłry w oczach innych byĹ godny pozazdroszczenia. AĹź wreszcie w 2018 roku nadeszĹo nieprzewidziane. I nikt nie patrzyĹ juĹź na mnie z zazdroĹciÄ lub podziwem. MĂłwi siÄ, Ĺźe niebo pozwala, aby wydarzyĹo siÄ coĹ nieprzewidzianego, abyĹmy dostrzegli wiÄksze dobro. Ale jakie dobro miaĹam odkryÄ z nowotworem, po 18 miesiÄ cach chemioterapii, z ciaĹem pociÄtym i pozszywanym, doĹwiadczonym przez efekty terapii poĹrĂłd niepewnoĹci co do wyzdrowienia i z dwĂłjkÄ dzieci w szkole podstawowej, ktĂłre rozumiaĹy wszystko, co siÄ dziaĹo? Wbrew nadziei zaczÄĹam zdawaÄ sobie sprawÄ, Ĺźe Ĺźycie ukazywaĹo siÄ w caĹym swoim piÄknie dziÄki miĹosiernej miĹoĹci otrzymywanej od nieoczekiwanych osĂłb. Drobne gesty, niewidoczne dla Ĺwiata, poĹrĂłd trudĂłw codziennoĹci, w ranach, ktĂłre w ten sposĂłb stawaĹy siÄ szczelinami peĹnymi ĹwiatĹa. MiĹosierna miĹoĹÄ, ktĂłrÄ otrzymywaĹam, nie leczyĹa choroby, ale leczyĹa moje serce. ZaczÄĹam pragnÄ Ä, Ĺźeby wszyscy mogli odkryÄ, Ĺźe wĹasne zranienia mogÄ byÄ szczelinami ĹwiatĹa i Ĺźe to wszystko zmienia. To pragnienie byĹo wysĹuchiwane w róşnych okolicznoĹciach. Ostatnia, najbardziej niewyobraĹźalna, byĹa propozycja Banku SolidarnoĹci, bym odbyĹa kurs Promotora Daru, Ĺźeby wyspecjalizowaÄ siÄ w pracy, ktĂłrÄ mi zaoferowali. Nie szukaĹam okolicznoĹci, ktĂłre odpowiedziaĹyby na moje pragnienie, przyszĹy do mnie z nieba jako prezent. Dlatego naleĹźy je przyjÄ Ä bez strachu. Ĺťycie staje siÄ interesujÄ ce, jeĹli zauwaĹźa siÄ, Ĺźe zawsze siÄ otrzymuje. Ĺťe nic nie jest pewnikiem. Francesca, Como (WĹochy)
DzieĹ Ĺlubu w hospicjum Dwa tygodnie przed Ĺlubem dwĂłjki moich bliskich przyjacióŠmama pana mĹodego, bardzo chora, trafiĹa do hospicjum. ZastanawiaĹam siÄ, jak moĹźe wystÄpowaÄ obok siebie tak wielka radoĹÄ, jak radoĹÄ zwiÄ zana z zawieraniem Ĺlubu, z tak wielkim bĂłlem, jak bĂłl towarzyszenia matce w umieraniu. MiaĹam szczÄĹcie spÄdziÄ czas poprzedzajÄ cy Ĺlub z przyszĹymi maĹĹźonkami i w ten sposĂłb dostrzec, Ĺźe u nich te dwie rzeczy byĹy juĹź poĹÄ czone: bĂłl, trud wynikajÄ cy nawet z koniecznoĹci dopilnowania spraw organizacyjnych (aby w ceremonii mogĹa wziÄ Ä udziaĹ mama, zostaĹo zorganizowane poĹÄ czenie wideo), z radoĹciÄ rozpoczynania wspĂłlnego Ĺźycia. Ale dzieĹ Ĺlubu byĹ jeszcze bardziej poraĹźajÄ cy. Podczas uroczystoĹci przyjaciĂłĹka, ktĂłra miaĹa nastÄpnie towarzyszyÄ nowoĹźeĹcom do hospicjum, mĂłwi mi: âDlaczego nie przyjedziecie, Ĺźeby zaĹpiewaÄ?â. Przed koĹcioĹem weryfikujemy wykonalnoĹÄ przedsiÄwziÄcia, proponujemy je kilkorgu przyjacióŠi jedziemy. W ten sposĂłb w okoĹo 20 osĂłb zaĹpiewaliĹmy pod oknem hospicjum In ginocchio da te, poniewaĹź byĹa to ulubiona piosenka mamy; Silver, aby pozostaÄ w temacie tego, co wĹaĹnie przeĹźyliĹmy na mszy, a nastÄpnie, podÄ ĹźajÄ c za pomysĹem, ktĂłry przyszedĹ do gĹowy jednej z nas juĹź na miejscu, La strada. Mama nie mogĹa juĹź wstawaÄ, nie mĂłwiĹa, dlatego pan mĹody przez okno relacjonowaĹ nam to, jak reagowaĹa na piosenki. MĂłwiĹ, Ĺźe byĹa szczÄĹliwa i podÄ ĹźaĹa za nami, poruszajÄ c wargami. Kiedy staĹam pod tÄ fasadÄ pawilonu, z ktĂłrego powoli wychylali siÄ inni zaintrygowani pacjenci, aby zaĹpiewaÄ: âchcÄ dla mnie twoich pieszczotâ i âpiÄkna jest droga, ktĂłra prowadzi do domuâ, pomyĹlaĹam o scenie, ktĂłrÄ kaĹźdy przechodzÄ cy uznaĹby za absurdalnÄ , niemoĹźliwÄ . Natomiast w towarzystwie chrzeĹcijan zdarza siÄ, Ĺźe Duch ĹwiÄty umieszcza w sercu osoby intuicjÄ, a inni, rozpoznajÄ c, Ĺźe jest dobra, podÄ ĹźajÄ za niÄ , na zasadach i zgodnie z danym czasem, i w ten sposĂłb zostajÄ zanurzeni w wyjÄ tkowym wydarzeniu. W towarzystwie chrzeĹcijan zdarza siÄ, Ĺźe nowoĹźeĹcy mogÄ wyjĹÄ z sali hospicyjnej z bĹyszczÄ cymi, ale promiennymi oczami, a matka, ktĂłra nie moĹźe towarzyszyÄ synowi do oĹtarza, moĹźe byÄ szczÄĹliwa. Teresa, Mediolan (WĹochy)
PowrĂłt po dĹugim czasie Do Bractwa zapisaĹam siÄ po raz pierwszy wiele lat temu po ukoĹczeniu studiĂłw, ale po jakimĹ czasie zostawiĹam wszystko, zasadniczo z powodu niedojrzaĹoĹci mojej wiary, ktĂłra byĹa po prostu kontynuacjÄ rodzinnej tradycji. Przez dĹugi czas byĹam daleko od Ruchu i KoĹcioĹa, aĹź wreszcie w ubiegĹym roku wznowiĹam relacjÄ zupeĹnie przypadkowo, z bliskim przyjacielem rodziny. OdpowiadaĹ prowokacyjnie na posty, ktĂłre publikowaĹam i w ktĂłrych byĹam bardzo zezĹoszczona na Boga i Ĺźycie, poniewaĹź widziaĹam swoje niespeĹnione marzenia, ktĂłre miaĹam od czasĂłw liceum. Za jego poĹrednictwem zaczÄĹam ĹÄ czyÄ siÄ kaĹźdego wieczoru, by odmawiaÄ wspĂłlnie Róşaniec przez Zooma, zainicjowany przez chorego na covid przyjaciela, potem ponownie zaczÄĹam SzkoĹÄ WspĂłlnoty, pojechaĹam na Rekolekcje i dojrzaĹo we mnie pragnienie, by znowu zapisaÄ siÄ do Bractwa. CzekaĹam, poniewaĹź nie miaĹam grupki, czekaĹam, aĹź jakÄ Ĺ znajdÄ, dziÄki czemu nawiÄ zaĹam dialog z bliskÄ przyjaciĂłĹkÄ . Sytuacja siÄ nie zmieniĹa, to znaczy dalej jestem bez grupki, ale wciÄ Ĺź widywaĹyĹmy siÄ na AnioĹ PaĹski, proszÄ c, by Pan dopomĂłgĹ nam w pragnieniu, ktĂłre obydwie odczuwaĹyĹmy jako Ĺźywe. Kiedy poĹÄ czyĹam siÄ ze SzkoĹÄ WspĂłlnoty z CarrĂłnem, powiedziaĹam wĹaĹnie to: chcÄ przynaleĹźeÄ do tej historii, poniewaĹź ta historia ocaliĹa mi Ĺźycie. Mam teĹź nadziejÄ, Ĺźe znajdÄ grupkÄ takĹźe po to, by zaproponowaÄ mojemu mÄĹźowi przyjaĹşĹ, ale ufam Bogu, ktĂłry prowadziĹ moje Ĺźycie chwila po chwili, oraz CarrĂłnowi, ktĂłry mĂłwi, Ĺźe âBractwo jest jednoâ. MoĹźliwoĹÄ powrotu po tym, jak odeszĹam, negujÄ c wszystko, jest naprawdÄ moĹźliwoĹciÄ uczynienia konkretnym doĹwiadczenia MiĹosierdzia. A to potem naprawdÄ zmienia Ĺźycie i na powaĹźnie nawraca spojrzenie. Martina
Wbrew wszelkim przewidywaniom Z racji tego, Ĺźe nie lubiÄ gĂłr, nienawidzÄ deszczu i nienawidzÄ gĂłrskich wÄdrĂłwek, kiedy zaproszono mnie na wakacje, doĹÄ czyĹam z caĹÄ mojÄ powĹciÄ gliwoĹciÄ . Prognozy pogody byĹy bardzo zĹe. PrzyjeĹźdĹźam i widzÄ na tablicy moje nazwisko do obsĹugi stoĹu i zastanawiam siÄ, jak dam sobie radÄ, majÄ c trzyletnie dziecko, ktĂłrym muszÄ zajmowaÄ siÄ 24 godziny na dobÄ. Po jednym dniu moje imiÄ zniknÄĹo. Mam duĹźo alergii pokarmowych i martwiĹam siÄ, by nie stwarzaÄ zbyt wielu kĹopotĂłw, tymczasem przez caĹy tydzieĹ zwracano uwagÄ na mojÄ dietÄ do tego stopnia, Ĺźe nie musiaĹam nawet pamiÄtaÄ o moich alergiach, co zawsze musiaĹam robiÄ. MĂłj syn w chwili przybycia zostaĹ wziÄty pod skrzydĹa starszej mĹodzieĹźy. Patrzenie na to, jak te âanioĹyâ angaĹźujÄ go i biorÄ za rÄkÄ, aby przeszedĹ bardzo mÄczÄ cÄ wycieczkÄ, byĹo dla mnie nieoczekiwanÄ ĹaskÄ . Ponadto rĂłwnieĹź dziÄki mojemu synowi staĹam siÄ czÄĹciÄ grupki dla dzieci o ĹwiÄtym JĂłzefie, prowadzonej przez nauczycielkÄ BarbarÄ â to byĹo prawdziwe odkrycie! Cicha i przyjazna wdziÄcznoĹÄ, nieprzewidziana i upragniona. DzieĹ wolny rozpoczÄ Ĺ siÄ beznadziejnie: deszcz, nieprzewidywalne zajÄcia w pomieszczeniach, wielkie niezdecydowanie⌠W moim przypadku delirium, by zdecydowaÄ, co robiÄ. Ale Fabio, odpowiedzialny za wakacje, po Jutrzni powiedziaĹ nam, byĹmy byli uwaĹźni na znaki, nie zatrzymywali siÄ na chwilach zniechÄcenia i zobaczyli, co dzieĹ miaĹ odsĹoniÄ⌠Te sĹowa utkwiĹy mi w pamiÄci i w ten sposĂłb postanowiĹam podÄ ĹźyÄ za proĹbÄ mojego syna, aby pojechaÄ kolejkÄ linowÄ . Nikt z moich przyjacióŠnie udaĹ siÄ z nami, ale odkryĹam, Ĺźe jestem radosna, jadÄ c sama, i spÄdzam ten poranek, zdumiewajÄ c siÄ tak jak mĂłj syn. Na koniec skonfrontowanie siÄ z innymi rodzicami, przyglÄ danie siÄ, jak zajmujÄ siÄ swoimi dzieÄmi, pomogĹo mi byÄ bardziej sobÄ , pragnÄ Ä byÄ bardziej cierpliwÄ . Jednym sĹowem, nawet jeĹli nie byĹam w stanie ĹledziÄ wszystkiego, pozwoliĹam pociÄ gnÄ Ä siÄ temu towarzystwu, ktĂłre zdumiewaĹo mnie kaĹźdego dnia, pokazujÄ c mi, jak Ĺatwiej i piÄkniej byĹo podÄ ĹźaÄ za tym, co byĹo, a nie za mojÄ ideÄ , jak wszystko powinno siÄ odbywaÄ. Nie byĹo Ĺatwo, ale to nie kwestionuje tego, co zobaczyĹam i czego doĹwiadczyĹam: ludzkiego objÄcia mojej osoby, takiej, jaka jestem, oraz hipotezy peĹniejszego i prawdziwszego Ĺźycia. Czy to dlaczego, kiedy weszĹam do domu, popĹynÄĹy mi z oczu Ĺzy? Letizia, Bolonia
MĂłj pierwszy Meeting Z powodu kilku niezbyt nieszczÄĹliwych doĹwiadczeĹ zawsze sÄ dziĹam, Ĺźe jedyne, co mam wspĂłlnego z Comunione e Liberazione, to moje inicjaĹy. Ale wiadomo, jesteĹmy ludĹşmi i kiedy tracimy z oczu waĹźne rzeczy, Ten, kto obserwuje nas z gĂłry, w odpowiedniej chwili rzuca nam prowokacje, ktĂłre mogÄ zmieniÄ nawet nasze Ĺźycie. Poprzez mojÄ pracÄ w wiÄzieniu poznaĹam pewnÄ osobÄ i po dĹugiej rozmowie powiedziaĹa mi o âdon Giusieâ i Ruchu, ktĂłrego byĹa czÄĹciÄ , i pamiÄtam, Ĺźe powiedziaĹam: âProszÄ, wszystko tylko nie CLâ. UĹmiechnÄĹa siÄ do mnie i powiedziaĹa: âNie chcÄ ciÄ do niczego przekonywaÄâ. Nie rozmawialiĹmy o tym przez dĹugi czas, przynajmniej nie sĹowami, poniewaĹź wĹaĹciwie to, o czym nie byĹam jeszcze gotowa sĹuchaÄ, rozjaĹniaĹo mi siÄ w faktach, w tym âĹźyciu przeĹźywanym w dziaĹaniuâ. W ten sposĂłb zaczÄĹam zmieniaÄ moje spojrzenie, moje myĹlenie. To spotkanie coĹ we mnie poruszyĹo, co doprowadziĹo mnie aĹź do Rimini, na mĂłj pierwszy Meeting. ByĹy to dni, w czasie ktĂłrych obserwowaĹam i sĹuchaĹam, czytaĹam i spotykaĹam, wspĂłĹdzieliĹam i siÄ zastanawiaĹam. Dni, w ktĂłrych âOdwaga, aby powiedzieÄ ÂŤjaÂťâ znajdowaĹa siÄ wciÄ Ĺź w opowiadaniach o doĹwiadczeniach Ĺźyciowych przekazywanych za poĹrednictwem wystaw, obrazĂłw i konferencji, w uĹmiechach mĹodzieĹźy, ktĂłra witaĹa goĹci przy wjeĹşdzie na parkingi oraz w dyspozycyjnoĹci wszystkich wolontariuszy zaangaĹźowanych bezinteresownie w to, co wciÄ Ĺź coraz bardziej wydawaĹo mi siÄ przypominaÄ wielkÄ ĹźyznÄ ziemiÄ, obsiewanÄ wszelkiego rodzaju nasionami, kaĹźdego z jego wĹasnymi cechami, pochodzeniem, ksztaĹtem i kolorem oraz⌠Ten, ktĂłry nawadniaĹ tÄ glebÄ, robiĹ to troskliwie i z miĹoĹciÄ , aby ta woda dotarĹa nawet do najgĹÄbszych i najbardziej ukrytych zakamarkĂłw ziemi oraz tego, co zostaĹo tam zasiane. ByĹ to mĂłj pierwszy Meeting â poidĹo w chwili wielkiego spragnienia moralnego i duchowego. ZbiĂłr bodĹşcĂłw i impulsĂłw, ktĂłre wywoĹaĹy we mnie i w moich przyjacioĹach refleksje na temat codziennoĹci, o sensie Ĺźycia i znaczeniu wychowania, o znaczeniu uznania naszej kruchoĹci i tego, by staĹy siÄ naszÄ silnÄ stronÄ . ByĹ to Meeting skĹadajÄ cy siÄ ze spotkaĹ, ktĂłre dostarczyĹy mi odpowiedzi i narzÄdzi, by badaÄ potrzeby i koniecznoĹci. Nowy i niesamowity punkt wyjĹcia, gdzie domniemanie i egocentryzm ustÄ piĹy miejsca skromnoĹci i altruizmowi i gdzie na pytanie: âKim jestem?â mogÄ tylko odpowiedzieÄ: âNarzÄdziem w rÄkach Bogaâ. Luisa, Lecco
Wyjazd ze Szkocji Kiedy zamknÄliĹmy drzwi naszego domu w Szkocji, aby przeprowadziÄ siÄ do Anglii, mĂłj mÄ Ĺź, moje dzieci i ja byliĹmy gĹÄboko zasmuceni, opuszczajÄ c to, co byĹo cudownym doĹwiadczeniem bliskoĹci, przyjaĹşni i rozwoju. Dni poprzedzajÄ ce wyjazd wypeĹniali przyjaciele przychodzÄ cy nas odwiedziÄ. Przy panujÄ cych jeszcze restrykcjach odwiedzali nas pojedynczo, przynoszÄ c kwiaty, kartki z Ĺźyczeniami, zdjÄcia, ikony, ksiÄ Ĺźki. Jedna z rodzin zorganizowaĹa nawet tea party w swoim ogrodzie wraz z innymi rodzinami ze szkoĹy podstawowej. Kolejna zaprosiĹa nas do swojego domu i przygotowaĹa wĹosko-szkockÄ kolacjÄ. Podarowano nam piÄkny obraz ĹwiÄtego Mungo, obroĹcy Glasgow, poniewaĹź zainteresowali siÄ jego Ĺźyciem po tym, jak usĹyszeli o nim od nas. Nasz proboszcz napisaĹ list polecajÄ cy do nowej szkoĹy naszych dzieci i podarowaĹ nam ikonÄ ĹwiÄtego Andrzeja. KtoĹ napisaĹ mi takĹźe: âMogÄ zagwarantowaÄ, Ĺźe nie tylko ja, ale takĹźe wszyscy ci, ktĂłrzy was poznali, dziÄki waszej przyjaĹşni stali siÄ lepszymi ludĹşmiâ. ZastanawiaĹam siÄ, czy zrobiliĹmy coĹ szczegĂłlnie wyjÄ tkowego w czasie naszego pobytu w Szkocji. MyĹlÄ, Ĺźe po prostu ĹźyliĹmy. ĹťyliĹmy tak, jak widzieliĹmy, Ĺźe Ĺźyli inni przyjaciele i jak zawsze uczono nas ĹźyÄ, w pewnoĹci, Ĺźe nasza droga jest fascynujÄ ca; jest trudna, a zarazem Ĺatwa, i wieczna. KolejnÄ pomocÄ byĹy nasze dzieci. MartwiĹam siÄ o caĹÄ logistykÄ. Gdzie miaĹy pozostaÄ w czasie przeprowadzki, aby nie zostaĹy przytĹoczone lub nie byĹy dodatkowym obciÄ Ĺźeniem dla mnie? Nie znalazĹam akceptowalnych rozwiÄ zaĹ i to okazaĹo siÄ dla mnie miĹym odkryciem. PomogĹy nam we wszystkim, od pakowania swoich rzeczy po zamawianie pizzy w ostatniej chwili w najlepszym miejscu w mieĹcie i Ĺźegnanie siÄ ze wszystkimi naszymi przyjaciĂłĹmi, na czym szczegĂłlnie im zaleĹźaĹo. Marta, Colchester (Wielka Brytania)
ByĹa studentka W ostatnim okresie ogarnÄĹa mnie subtelna, ale gĹÄboka niepewnoĹÄ. To, o czym myĹlaĹem, Ĺźe jest problemem tkwiÄ cym w naszej cywilizacji, jest dotkliwym zranieniem we mnie. To odkrycie wstrzÄ snÄĹo mnÄ i znalazĹem w sobie hamulec wobec rzeczywistoĹci, niezdolnoĹÄ do podejmowania decyzji. RobiĹem wszystko, ale czuĹem siÄ niepewny, nie znajdowaĹem tego, co przywrĂłciĹoby mi poczucie pewnoĹci, ktĂłre straciĹem. AĹź pewnego dnia na Meetingu spotkaĹem mojÄ byĹÄ uczennicÄ, ktĂłra mieszka teraz w innym mieĹcie. OpowiedziaĹa mi o sobie, o swoim Ĺźyciu i Ĺźe czegoĹ jej brakuje. PoprosiĹa, bym zapoznaĹ jÄ z kimĹ z Ruchu, poniewaĹź potrzebuje tego objÄcia, ktĂłre znalazĹa w szkole. Spotkanie z niÄ otwarĹo mi oczy. Sam nie zaradzÄ mojej niepewnoĹci, aby ĹźyÄ â w niej kryje siÄ Jego miĹosierdzie, ci przyjaciele, ktĂłrych pragnie poznaÄ moja uczennica i ktĂłrych ja mam. Jak powiedziaĹ mi mĂłj przyjaciel Piero pewnego dnia w ksiÄgarni: âNigdy nie jesteĹ sam z tym, co ci siÄ przydarzyĹoâ. Wtedy otwarĹy mi siÄ oczy, moja niepewnoĹÄ pozostaje, ale zwyciÄĹźona, nie przez pewnoĹÄ, ale przez Jego obecnoĹÄ, przez Jego towarzystwo. Gianni, Abbiategrasso â Mediolan (WĹochy)
âCzy moĹźesz mi coĹ o nim opowiedzieÄ?â Pewnego dnia otrzymaĹam wiadomoĹÄ od przyjaciĂłĹki: powiedziaĹa mi, Ĺźe w szpitalu, w ktĂłrym pracujÄ, leĹźy jej znajoma, ktĂłra ma przejĹÄ operacjÄ, i zapytaĹa, czy mogÄ pĂłjĹÄ jÄ odwiedziÄ. Angelina, tak ma na imiÄ, ma okoĹo 70 lat i mĂłwi tylko po wĹosku. WyemigrowaĹa do Kanady, gdy byĹa maĹa, zawsze pracowaĹa na utrzymanie rodziny i dlatego nauczyĹa siÄ trochÄ francuskiego i angielskiego, ale nie jest w stanie poprowadziÄ rozmowy. PoszĹam jÄ odwiedziÄ i poznaÄ. WidziaĹam, Ĺźe czytaĹa wĹoskie gazety, ktĂłre kupowaĹ jej syn, zaproponowaĹam jej zatem âTracceâ, ktĂłre prenumerujÄ. ZaczÄĹam zbieraÄ stare egzemplarze i jej przynosiÄ. Za kaĹźdym razem, gdy szĹam jÄ odwiedziÄ, czytaĹa je i mĂłwiĹa: âJakie piÄkne sÄ te historie! Jak dobrze na mnie dziaĹajÄ . Ale opowiesz mi coĹ o tym Giussanim? Czy naleĹźysz do tego Ruchu? ProszÄ o takÄ wiarÄ! Przyniesiesz mi jeszcze?â. Na poczÄ tku byĹa bardzo przygnÄbiona swojÄ chorobÄ , teraz kiedy do niej idÄ, rozmawiamy o wszystkim: od jedzenia po problem dzieci, od wychowania po plany na przyszĹoĹÄ. Egzemplarze âTracceâ przekazaĹa kuzynce, a kiedy przychodzÄ dzieci, opowiada im o artykuĹach, ktĂłre zrobiĹy na niej wraĹźenie. Cristina, Montreal (Kanada)
Modlitwa na parkingu Niedawno zaczÄ Ĺem naleĹźeÄ do grupki Bractwa, pragnÄ c mieÄ udziaĹ w miejscu, ktĂłre towarzyszyĹoby mi na mojej drodze wiary. Poza tym, Ĺźe widywaliĹmy siÄ co jakiĹ czas, przyjÄliĹmy nastÄpujÄ cÄ zasadÄ: raz dziennie mamy odmawiaÄ modlitwÄ ojca LĂŠonce de Grandmaison. To niesamowite, jak decydujÄ ca moĹźe byÄ tak prosta rzecz. KaĹźdego ranka, kiedy przyjeĹźdĹźam na parking firmy, w ktĂłrej pracujÄ, zatrzymujÄ siÄ na kilka minut i odczytujÄ modlitwÄ. MogÄ dotrzeÄ do biura roztargniony, ale w tej krĂłtkiej chwili nie mogÄ nie myĹleÄ o przyjacioĹach z grupki Bractwa, kaĹźdym z jego wĹasnym Ĺźyciem i w swojej pracy â to tak, jakbym byĹ âprzymuszonyâ pamiÄtaÄ o wartoĹci naszej przyjaĹşni i nieuchronnie o mojej historii, to wszystko mnie porusza. DziÄki temu wchodzÄ do biura z pragnieniem zobaczenia tego, co jest dla mnie w pracy i w relacji z kolegami. Ono otwiera moje serce wobec rzeczywistoĹci, ktĂłra jest mi dana. ZaczÄ Ĺem odczuwaÄ wartoĹÄ grupki Bractwa, miejsca, ktĂłre moĹźe byÄ trampolinÄ , by rzucaÄ siÄ w rzeczywistoĹÄ. Riccardo, Mediolan (WĹochy)
W radiu Lato minÄĹo mi pod znakiem dwĂłch âtakâ, ktĂłre powiedziaĹem: pracy na staĹźu w Mediolanie i pracy w radiu podczas Meetingu w Rimini. UkoĹczyĹem studia w lipcu i w poniedziaĹek rano wyjechaĹem do stolicy Lombardii. ByĹo to rĂłwnie piÄkne, co trudne przeĹźycie, zwĹaszcza Ĺźe znajdowaĹem siÄ przez wiÄkszoĹÄ czasu sam, w upalnym i wymarĹym Mediolanie. Po co w wieku dwudziestu lat spÄdzaÄ w ten sposĂłb lato? Natychmiastowa odpowiedĹş brzmi: by podÄ ĹźaÄ za marzeniami o robieniu tego, co mnie pasjonuje. I to jest prawda. Ale kiedy jesteĹmy sami w nieznanym mieĹcie, pasja nie wystarczy, jeĹli nie widzisz nadziei, jeĹli nie jesteĹ pewien dobra, ktĂłrym przesiÄ kniÄte jest twoje Ĺźycie. MiaĹem szczÄĹcie, Ĺźe spotkaĹem osoby, ktĂłre tak bardzo mnie kochajÄ , Ĺźe sprawiĹy, iĹź przyjÄ Ĺem propozycje, na ktĂłre nigdy bym nie przystaĹ, poniewaĹź wraz z nimi wyraĹşnie dostrzegaĹem bardzo konkretnÄ nadziejÄ w mojej najbliĹźszej przyszĹoĹci. Zatem samotnoĹÄ byĹa mÄczÄ ca, ale moĹźliwa w imiÄ pewnego dobra, pewnoĹci, na ktĂłrej opiera siÄ moje Ĺźycie. JeĹli pomyĹlÄ o temacie Meetingu â âOdwaga, by powiedzieÄ ÂŤjaÂťâ â zdajÄ sobie sprawÄ, Ĺźe mogÄ byÄ coraz bardziej Tommaso i stawiaÄ czoĹa wszystkim wyzwaniom, przed jakimi stajÄ, za sprawÄ dobrego spojrzenia, ktĂłre otrzymaĹem. Jedyne dni, kiedy mogĹem odpoczÄ Ä miÄdzy naukÄ a pracÄ , postanowiĹem spÄdziÄ, pracujÄ c w radiu Meetingu. ByĹem zmÄczony, zresztÄ wiedziaĹem niewiele lub nic o tym, co miaĹem robiÄ, i nie znaĹem nikogo z moich kolegĂłw. A zatem dlaczego powiedziaĹem âtakâ? Po prostu dlatego, Ĺźe byĹem pewny, Ĺźe byĹo tam coĹ dla mnie. JadÄ do Rimini i zaczyna siÄ praca. ZostaĹem popchniÄty do tego, by zaryzykowaÄ, by byÄ sobÄ w pracy, przeprowadzajÄ c wywiady i prowadzÄ c radio. Ale byĹo to moĹźliwe jedynie w relacji z kimĹ innym, przez kogo czuĹem siÄ kochany i szanowany, o konkretnej twarzy: Paolo, Fabio, Andrei i Alessandro. Tylko dziÄki dorosĹym, ktĂłrzy nam towarzyszyli, przyjacioĹom obecnym w tych dniach, mojej dziewczynie i rodzinie mogĹem powiedzieÄ âtakâ, aby zadawaÄ pytania na konferencjach prasowych, gdy profesjonaliĹci z najróşniejszych redakcji tĹoczyli siÄ przy mikrofonie. WrĂłciĹem do Mediolanu z odmiennym Ĺadunkiem. Jakbym zatankowaĹ do peĹna, by rzuciÄ siÄ dogĹÄbnie w obowiÄ zki, ktĂłre mam kaĹźdego dnia. Praca na Meetingu sprawiĹa, Ĺźe uĹwiadomiĹem sobie piÄkno, ktĂłrym jestem otoczony, ale przede wszystkim sprawiĹa, Ĺźe znĂłw osÄ dziĹem to, jak mogÄ powiedzieÄ âjaâ, za sprawÄ âodwagiâ, ktĂłra nie pochodzi ode mnie. Tommaso, Rawenna (WĹochy)
Obrus na Meetiâângu Na Meetingu w Rimini wystawy, spotkania, spektakle, w ktĂłrych wziÄĹam udziaĹ, odnowiĹy fascynacjÄ ludĹşmi, ktĂłrzy tak bardzo kochajÄ piÄkno i czĹowieka, dokĹadnie tak, jak zdarza siÄ to po raz pierwszy. Jednak coĹ, bardziej niĹź caĹa reszta, pokazaĹo mi, co znaczy âOdwaga, by powiedzieÄ ÂŤjaÂťâ. JedzÄ c kolacjÄ z cĂłrkÄ w jednym z przeznaczonych do tego miejsc, w pewnym momencie zauwaĹźyĹam, Ĺźe grupa mĹodzieĹźy, wolontariuszy, jest zajÄta przy jednym stole. Napis âtechniczniâ na koszulkach trochÄ mnie zdezorientowaĹ. ZaczÄĹam obserwowaÄ uwaĹźnie, aby zrozumieÄ, co robiÄ . Cel ich dziaĹania byĹ bardzo prosty: musieli przykryÄ stóŠceratÄ . WpatrywaĹam siÄ w ich skrupulatnÄ pracÄ, polegajÄ cÄ na rozkĹadaniu obrusu. Powoli odsĹaniaĹa siÄ moim oczom niezwykĹa wartoĹÄ pokornej sĹuĹźby; gorliwoĹci, z jakÄ pracowali, niewyobraĹźalnego zapaĹu, jaki przejawiali, wspĂłĹdzielÄ c radoĹÄ i zaangaĹźowanie w wykonywaniu dobrze tego, co mieli do zrobienia. Oto odwaga, by powiedzieÄ âjaâ. W cieniu, z dala od reflektorĂłw i mikrofonĂłw, czysta sĹuĹźba, gdzie widzi ciÄ tylko BĂłg. To jest znak, przywoĹanie dla mnie, dla mojej codziennoĹci Ĺźony i matki. Jest demonstracjÄ staĹej moĹźliwoĹci odzyskiwania ĹwiadomoĹci siebie, wartoĹci kaĹźdej maĹej okolicznoĹci, ktĂłra jest mi dana. Ponadto u progu nowego roku szkolnego tak problematycznego (uczÄ w liceum) wyĹania siÄ we mnie osÄ d, ktĂłry pokonuje wszelkÄ niepewnoĹÄ: serce moje i moich uczniĂłw jest sprzymierzeĹcem, na ktĂłrego moĹźna liczyÄ, sprzymierzeĹcem nie do pokonania, odpornym z natury na jakiegokolwiek wirusa. Alessandra, Cesena
Do kogo naleĹźysz? Ten rok byĹ dla mnie bogaty w wydarzenia, takĹźe dramatyczne. Podczas jednego ze spotkaĹ JuliĂĄn CarrĂłn rzuciĹ nam wyzwanie: czy osoba dorosĹa moĹźe nauczyÄ siÄ nowego spojrzenia na Ĺźycie? W tym momencie przeĹźywaĹam kryzys zwiÄ zany z mojÄ historiÄ . WydawaĹo mi siÄ, Ĺźe moje Ĺźycie nie ma wartoĹci, Ĺźe juĹź na nic siÄ nie przyda, poniewaĹź nie byĹam w stanie sprostaÄ mojemu powoĹaniu, ktĂłre daĹ mi BĂłg â mojej rodzinie. Ale to pytanie obudziĹo we mnie nadziejÄ, Ĺźe nie wszystko jest stracone. PostanowiĹam zweryfikowaÄ, czy byĹo to moĹźliwe. Tylko w podÄ Ĺźaniu za moĹźna nauczyÄ siÄ patrzeÄ na rzeczywistoĹÄ w nowy sposĂłb i dlatego jestem wdziÄczna wszystkim, ktĂłrzy wspĂłĹdzielili ze mnÄ swoje doĹwiadczenie i z powagÄ potraktowali pytania, ktĂłre stopniowo siÄ pojawiaĹy. W tym sensie najbardziej bolesne jest dla mnie pytanie o powoĹanie, jak jest napisane w ksiÄ Ĺźce ZostawiÄ Ĺlady w historii Ĺwiata: âKonkretna forma wyboru. To jest ĹwiÄ tynia w czasieâ. Kiedy pracowaliĹmy nad tym tekstem, byĹam zdezorientowana i zaniepokojona mojÄ historiÄ . W takim stanie nie mogĹam naleĹźeÄ do koĹca do niczego ani do nikogo: ani do mojej rodziny, poniewaĹź byĹa zniszczona, ani do Bractwa, poniewaĹź jestem prawosĹawna, ani do KoĹcioĹa prawosĹawnego, poniewaĹź jestem zwiÄ zana z Bractwem. PodzieliĹam siÄ tymi moimi refleksjami z moim drogim przyjacielem, ktĂłry wskazaĹ mi punkt, ktĂłrego nie zauwaĹźyĹam: âPamiÄtaj, Ĺźe przede wszystkim naleĹźysz do Chrystusa, a w Jego oczach nie ma Ĺźadnego zamÄtu: jesteĹ dla Niego tym, kim jesteĹ. A formÄ przynaleĹźnoĹci sÄ twarze osĂłb, ktĂłre przede wszystkim zobowiÄ zujÄ ciÄ, byĹ pamiÄtaĹa o Jego obecnoĹciâ. Od tego momentu pytanie: âjak mogÄ nauczyÄ siÄ nowego spojrzenia na Ĺźycie?â staĹo siÄ jeszcze bardziej przenikliwe. ZrozumiaĹam, Ĺźe aby odpowiedzieÄ, muszÄ przede wszystkim szukaÄ (nie sĹowami, ale w doĹwiadczeniu) tego, kto przeĹźywa to nowe Ĺźycie, ktĂłrego tak gorÄ co pragnÄ i ktĂłre, jak widzÄ, rozkwita we mnie. Nie chcÄ zatrzymywaÄ siÄ na szczegĂłĹach przebytej drogi: byĹa peĹna bĹÄdĂłw i odkryÄ, strachu i radoĹci. MĂłwiÄ tylko, Ĺźe teraz jestem pewna, Ĺźe chcÄ przeĹźywaÄ tÄ gĹÄbiÄ relacji i tÄ peĹniÄ Ĺźycia, ktĂłrej dziÄki Ĺasce mogĹam dotknÄ Ä. ChcÄ patrzeÄ na wszystko, nie tracÄ c z oczu Chrystusa, pamiÄtajÄ c, Ĺźe caĹe moje Ĺźycie, ze wszystkimi jego radoĹciami i bĹÄdami, naleĹźy do Niego. Darina, WĹadimir (Rosja) |