Ślady
>
Archiwum
>
2021
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2021 (maj / czerwiec) Listy Gniew i spojrzenie i inne...
ks. Simone, Marta, Riccardo, Juan Sebastian, Rossella, Chiara, Giuliana, Pietro
Gniew i spojrzenie Alessandro (imiÄ wymyĹlone) chodzi do drugiej klasy szkoĹy podstawowej, zostaĹ adoptowany i we WĹoszech mieszka od trzech lat. Uwielbia ĹpiewaÄ i graÄ w koszykĂłwkÄ; w kwestii realizowanego programu szkolnego dotrzymuje kroku klasie. Ale czÄsto niespodziewanie twarz mu siÄ zachmurza, oczy stajÄ siÄ maĹe i Alessandro staje siÄ innym dzieckiem: brutalnym i zagniewanym, prowokujÄ cym sĹownie, krzyczÄ cym i kopiÄ cym kogo popadnie; w takich momentach wszystko, co znajduje siÄ w jego zasiÄgu, zostaje zniszczone. Z pozoru nie widaÄ Ĺźadnego czynnika wyzwalajÄ cego, ktĂłry powodowaĹby przejĹcie od ânormalnoĹciâ do sytuacji, nad ktĂłrÄ doĹÄ trudno jest zapanowaÄ. To, Ĺźe ani my, ani psycholog rodzinny nie znajdujemy zwiÄ zku przyczynowo-skutkowego, sprawia, Ĺźe wszyscy pozostajÄ bezsilni. Wszyscy nauczyciele w klasie zostali zaangaĹźowani w to wychowawcze wyzwanie, nauczycielem wspomagajÄ cym tego chĹopca zostaĹ nauczyciel z gimnazjum, a ja, bÄdÄ c dyrektorem szkoĹy, musiaĹam osobiĹcie zmierzyÄ siÄ z tym, co jest âproblememâ nieĹatwym do rozwiÄ zania. A przypominajÄ mi o tym codziennie zagubione twarze innych dzieci. Bezsenne noce, ânatarczyweâ myĹli i poranki przepeĹnione nadziejÄ , Ĺźe tego dnia wszystko uĹoĹźy siÄ pomyĹlnie. Brakuje jakiejkolwiek recepty, wydaje siÄ, Ĺźe Ĺźadna strategia nie przynosi korzyĹci. Jednak powoli wyĹania siÄ inny punkt widzenia: ja potrzebujÄ byÄ kochana i Alessandro potrzebuje byÄ kochany bezwarunkowo, nie tylko kiedy zachowuje siÄ dobrze, nie tylko kiedy siÄ poprawi, kochany bez wzglÄdu na wszystko. MuszÄ zaczÄ Ä patrzeÄ na niego, stosujÄ c wĹaĹnie to kryterium. PomyĹlaĹam sobie teĹź, Ĺźe warto byĹo walczyÄ kilka lat temu, by nasza maĹa szkoĹa nie zostaĹa zamkniÄta i w ten sposĂłb mogĹa przyjÄ Ä takĹźe to dziecko. Wyzwanie zaczÄĹo przybieraÄ inne barwy, a ciÄĹźar do uniesienia zaczÄ Ĺ stawaÄ siÄ lĹźejszy. Autorka znana Redakcji
âWolaĹem przebaczenie" âZnajdĹşcie przymiotnik, ktĂłry opisuje, jacy jesteĹcieâ. Tak rozpoczynaĹa siÄ kaĹźda lekcja w szkole Ĺredniej od chwili powrotu do szkoĹy. Po trzynastu latach nauczania po raz pierwszy zdarzyĹo mi siÄ w sposĂłb niewyobraĹźalny, wyczuwalny czekaÄ na lekcjÄ w klasie. Drobne rozproszenia zwiÄ zane ze zmianami i rozpoczÄciem ustÄ piĹy teraz miejsca szeroko otwartym i zdumionym mojÄ proĹbÄ oczom. MĹodzieĹź, ktĂłra nie uczestniczy w lekcjach religii, poprosiĹa, by mogĹa pozostaÄ, aby takĹźe odpowiedzieÄ na pytanie. NastÄpnie sprowokowaĹem ich pierwszymi sĹowami z medytacji ksiÄdza JuliĂĄna CarrĂłna dla studentĂłw z Wielkiego Czwartku. Weryfikacje, pytania, zadania⌠poĹrĂłd przytĹaczajÄ cych âszkolnych sprawâ otwieraĹa siÄ nieoczekiwanie nowa droga, dokĹadnie w miejscu, w ktĂłrym nikt by siÄ tego nie spodziewaĹ. ZwĹaszcza w przypadku dwĂłch chĹopakĂłw. Jeden jest z drugiej klasy szkoĹy Ĺredniej. Nie chodziĹ do szkoĹy od okoĹo piÄciu miesiÄcy. Nie interesowaĹa go. On takĹźe zaczÄ Ĺ odpowiadaÄ na pytanie, aby potem wyjaĹniÄ powĂłd swoich nieobecnoĹci: âZnalazĹem pracÄ, wszedĹem w inne krÄgi, poznaĹem inne miejsca⌠Nie potrzebujÄ juĹź szkoĹy, tutaj marnujÄ tylko czasâ. PrzerwaĹem mu i zapytaĹem wprost: âDlaczego dzisiaj zdecydowaĹeĹ siÄ przyjĹÄ?â. OdpowiedziaĹ pospiesznie: âBrakowaĹo mi moich kolegĂłwâ. PowiedziaĹem mu: âJeĹli brakuje ci ich dzisiaj, dlaczego nie miaĹoby ci ich brakowaÄ takĹźe jutro i pojutrze? â Tak naprawdÄ we wszystkim, co robiÄ, zawsze czegoĹ mi brakuje!â â tak brzmiaĹa odpowiedĹş. W klasie zapadĹa cisza. ChĹopak, ktĂłry musiaĹ wyjĹÄ wczeĹniej do lekarza, byĹ prawie skĹonny przeĹoĹźyÄ wizytÄ. Inna klasa, kolejny uczeĹ. ZaczÄ Ĺem od wersu Ady Negri: âNie ma chwili, / ĹźebyĹ nie ciÄ ĹźyĹ nad nami potÄgÄ / wiekĂłw; a Ĺźycie w kaĹźdym uderzeniu posiada / straszliwÄ miarÄ wiecznoĹciâ, po czym zapytaĹem: âCzy kiedykolwiek przydarzyĹo wam siÄ w Ĺźyciu coĹ, co pragnÄliĹcie, by trwaĹo zawsze?â. KtoĹ siedzÄ cy z tyĹu klasy podniĂłsĹ rÄkÄ: âTak, gdy poznaĹem mojego ojcaâ. Kiedy zapytaĹem go, czy zostaĹ zaadoptowany, odpowiedziaĹ: âNie, proszÄ ksiÄdza, mĂłj ojciec porzuciĹ mnie, kiedy siÄ urodziĹem, i wrĂłciĹ przedwczorajâ. Jeden z jego kolegĂłw zareagowaĹ: âGdyby mnie siÄ to przydarzyĹo, skopaĹbym goâ. Wtedy oĹmieliĹem siÄ zapytaÄ: âDlaczego tego nie zrobiĹeĹ? â WolaĹem przebaczyÄâ â odpowiedziaĹ. ZapadĹa cisza. PrzypomniaĹa mi siÄ Ewangelia, w ktĂłrej Jezus ukazuje siÄ ze Ĺladami mÄki na dĹoniach i stopach i mĂłwi do apostoĹĂłw: âTo jestem naprawdÄ Ja!â. Oto wĹaĹnie to On staĹ przede mnÄ . NastÄpnego dnia poszukaĹem odpowiedzialnego za MĹodzieĹź SzkolnÄ (GS), by zapytaÄ go o moĹźliwoĹÄ zaangaĹźowania siÄ w pracÄ z nimi, abym miaĹ miejsce, w ktĂłrym codziennie mĂłgĹbym byÄ obejmowany i odnawiany przez tego rodzaju fakty, oraz abym miaĹ miejsce, do ktĂłrego mĂłgĹbym zapraszaÄ tych mĹodych. Gdyby nie chrzeĹcijaĹskie doĹwiadczenie, ktĂłrym ĹźyjÄ w Ruchu, nic by siÄ nie wydarzyĹo. To zawsze czyni mnie oszoĹomionym wdziÄcznoĹciÄ za to, Ĺźe zanim bÄdzie za późno, zawsze jest ktoĹ, kto podnosi biedaczynÄ takiego jak ja, ktĂłry juĹź chwilÄ później siÄ rozprasza. ks. Simone
KoleĹźanka ze studiĂłw Wznowiono zajÄcia na uczelni i kilkoro moich kolegĂłw z roku poprosiĹo, byĹmy uczyli siÄ razem. Nie byĹam do tego za bardzo przekonana, ale w koĹcu ulegĹam i zaczÄĹam spotykaÄ siÄ z niektĂłrymi osobami, a szczegĂłlnie z jednÄ dziewczynÄ . ZaproponowaĹam jej, Ĺźeby poszĹa ze mnÄ do sali, w ktĂłrej zwykle spotykamy siÄ z innymi ludĹşmi z Ruchu, by razem siÄ uczyÄ. Podczas jednej z przerw poprosiĹa mnie, Ĺźebym opowiedziaĹa jej o weekendowej wycieczce do sanktuarium San Luca. ByĹa z nami takĹźe jedna z moich przyjaciĂłĹek ze wspĂłlnoty, zatem musiaĹam byÄ uczciwa. Nieco zakĹopotana opowiedziaĹam, Ĺźe wspiÄliĹmy siÄ na gĂłrÄ i udaliĹmy siÄ na mszÄ Ĺw. do sanktuarium. ByĹa bardzo zdumiona i zapytaĹa mnie, czy chodzÄ na mszÄ Ĺw. w kaĹźdÄ niedzielÄ. OdpowiedziaĹam, Ĺźe tak, na co ona zupeĹnie niespodziewanie zapytaĹa, czy w nastÄpnÄ niedzielÄ mogĹybyĹmy pĂłjĹÄ razem. MiaĹam nieco wÄ tpliwoĹci, poniewaĹź nie byĹam pewna, czy chciaĹam pĂłjĹÄ z niÄ na mszÄ Ĺw. Ruchu, ale ostatecznie zgodziĹam siÄ. CzuĹam siÄ nieswojo takĹźe dlatego, Ĺźe na naszym roku jest bardzo duĹźo ateistĂłw, ktĂłrzy otwarcie wystÄpujÄ przeciwko KoĹcioĹowi, i wĹaĹnie tego ranka na zajÄciach profesor wyjaĹniĹa zagadnienie Ĺmierci Boga wedĹug Nietzschego. SĹyszaĹam, jak moi koledzy byli tym podekscytowani. Gdy skoĹczyĹyĹmy siÄ uczyÄ, zapytaĹa, gdzie jem obiad, odpowiedziaĹam jej bardzo ogĂłlnikowo, Ĺźe zwykle chodzÄ z grupÄ przyjacióŠdo ogrodu. Zaciekawiona zapytaĹa, czy moĹźe teĹź przyjĹÄ. ZmierzajÄ c tam, staraĹam siÄ iĹÄ powoli, Ĺźeby spóźniÄ siÄ na AnioĹ PaĹski, ale kiedy wszyscy nas zobaczyli, kazali nam siÄ pospieszyÄ. Kiedy powiedziaĹam jej, Ĺźe przed jedzeniem zwykle odmawiamy modlitwÄ, zapytaĹa mnie, czy jesteĹmy z Demokracji ChrzeĹcijaĹskiej, a ja pomyĹlaĹam, Ĺźe udaĹo mi siÄ jÄ zbyÄ. OdmĂłwiĹa z nami modlitwÄ (mimo Ĺźe jej nie znaĹa), a potem padĹo fatalne pytanie: âCzy ty jesteĹ z CL?â. MogĹam jÄ bezwstydnie okĹamaÄ albo przestaÄ stawiaÄ opĂłr... nie wiedziaĹam, co robiÄ. SiedziaĹyĹmy obok znajomych, dlatego mogĹam powiedzieÄ jej tylko prawdÄ. ByĹo to absurdalne, poniewaĹź im bardziej prĂłbowaĹam zmieniÄ temat i stĹumiÄ jej ciekawoĹÄ, tym wiÄcej miaĹa pytaĹ. WidaÄ byĹo, Ĺźe nie chodziĹo jej tylko o zrozumienie tego, kim jestem, ale tego wszystkiego, co za mnÄ stoi i co nieuchronnie czyni mnie tym, kim jestem. Wtedy byĹam âzmuszonaâ opowiedzieÄ jej o wszystkim, zaczynajÄ c od tego, jak mĂłj tata poznaĹ Ruch na studiach, a koĹczÄ c na tym, jak zamieszkaĹam w mieszkaniu studentĂłw ze wspĂłlnoty. A takĹźe o wielu innych rzeczach. ZwaĹźywszy na wszystkie moje prĂłby oporu, staĹo siÄ dla mnie jasne, Ĺźe za moim poĹrednictwem w tym momencie przychodziĹo coĹ innego. Kilka godzin później nadszedĹ tekst na SzkoĹÄ WspĂłlnoty: âChrystus spotyka siÄ dzisiaj z tak wielkÄ wrogoĹciÄ , Ĺźe daje siÄ ona porĂłwnaÄ tylko z wrogoĹciÄ , ktĂłra pojawiĹa siÄ na samym poczÄ tku (âŚ). Jest to wrogoĹÄ tak bardzo rozpowszechniona, podsycana i systematycznie wytwarzana, tak podbudowana od strony teoretycznej, Ĺźe nasze nieuĹwiadomione przystosowywanie siÄ do niej kaĹźdego dnia jest oznakÄ naszego roztargnienia. A jeĹli sobie to uĹwiadamiamy â i to jest jeszcze gorsze â udajemy, Ĺźe nie sĹyszymy, nie widzimy, nie przywiÄ zujemy do tego wagiâ. Od razu zdaĹam sobie sprawÄ, Ĺźe byĹam tÄ , ktĂłra wypieraĹa siÄ âwrogoĹci wobec Chrystusaâ, starajÄ c siÄ cenzurowaÄ samÄ siebie wobec mojej przyjaciĂłĹki i zablokowaÄ rodzÄ ce siÄ w niej pytania. Nie tylko, jak mĂłwi SzkoĹa WspĂłlnoty, âudawaĹam, Ĺźe nie sĹyszÄ, nie widzÄ i nie przywiÄ zujÄ do tego wagiâ, to nie âĹwiat wypieraĹ siÄ wrogoĹci wobec Chrystusaâ, ale ja i paradoksalnie to moja koleĹźanka âwyciÄ gnÄĹa mnie poza mnie samÄ â. Marta, Bolonia
WĹÄ czona kamera W ramach mojej pracy magisterskiej zostaĹem wĹÄ czony do grupy badawczej wraz z piÄcioma innymi osobami. Z powodu pandemii oraz tego, Ĺźe pozostali koledzy pracujÄ w CERN-ie, a ja jestem w Bolonii, raz w tygodniu ĹÄ czymy siÄ za poĹrednictwem Zooma, aby zrobiÄ podsumowanie. Gdy spotykaliĹmy siÄ na samym poczÄ tku, miaĹem wĹÄ czonÄ kamerÄ: wszyscy mieli jÄ automatycznie wyĹÄ czonÄ , za wyjÄ tkiem momentu prezentacji. Zasadniczo nikt jej nigdy nie uĹźywa i nie pokazuje swojej twarzy. W kaĹźdym razie ja dalej uĹźywaĹem kamery. W pewnym momencie zadaĹem sobie pytanie: dlaczego to robiÄ? Co generuje ten tak prosty gest i co on wyraĹźa? Te pytania torowaĹy sobie drogÄ przez miesiÄ ce, tymczasem w miÄdzyczasie zdarzyĹo siÄ, Ĺźe stopniowo inni takĹźe zaczÄli wĹÄ czaÄ kamery. W zeszĹym tygodniu zalogowaĹem siÄ i niespodziewanie zobaczyĹem twarze wszystkich szeĹciu osĂłb (a nawet maĹego synka na rÄkach u swojego taty). UderzyĹo mnie, Ĺźe w tych miesiÄ cach pracy, zastanawiajÄ c siÄ nad tym z perspektywy czasu, zawsze prosiĹem Jezusa na mszy Ĺw., by ukazaĹ mi swoje oblicze w tym, co robiÄ, ofiarowywaĹem mojÄ pracÄ magisterskÄ , relacje, a takĹźe specjalne pragnienia, ktĂłre w sobie odnajdywaĹem. Sam nie przekonaĹem nikogo z nich, by wĹÄ czyĹ kamerÄ, ale najwidoczniej z powodu tego, Ĺźe ja jÄ wĹÄ czaĹem, za sprawÄ mojego usiĹowania, by bardziej wejĹÄ w relacjÄ, On uksztaĹtowaĹ ten szczegĂłĹ. Dlaczego miaĹem wĹÄ czonÄ kamerÄ? PoniewaĹź tak byĹem traktowany w czasie studiĂłw i jestem za to wdziÄczny. Moi przyjaciele podczas SzkoĹy WspĂłlnoty obdarzajÄ mnie swojÄ uwagÄ , wĹÄ czajÄ c kamerÄ i zapraszajÄ c mnie, bym zrobiĹ to samo, poniewaĹź moja twarz jest dla nich cenna. Zatem ja takĹźe chcÄ patrzeÄ w ten sposĂłb na moich nowych kolegĂłw, z ktĂłrymi stopniowo zawieram przyjaĹşĹ. Riccardo, Bolonia
Rodzinne przedsiÄbiorstwo W ostatnich latach najbardziej mÄczyĹa mnie praca. MiaĹem duĹźo stale powracajÄ cych problemĂłw, ktĂłrych nie mogĹem rozwiÄ zaÄ, a to wywoĹaĹo we mnie bĂłl i ogromne poczucie bezradnoĹci. CzÄsto zadawaĹem sobie pytanie, czy to miejsce jest dla mnie, oceniajÄ c siebie z zawodowego punktu widzenia, ale takĹźe ze wzglÄdu na poczucie odpowiedzialnoĹci, jakÄ mam wobec rodzicĂłw, zwaĹźywszy Ĺźe zajmujÄ siÄ rodzinnym przedsiÄbiorstwem. Jakbym myĹlaĹ, Ĺźe Chrystus nie ma nic wspĂłlnego z mojÄ pracÄ : byĹem zdany na wĹasne siĹy. PrĂłbowaĹem prosiÄ o pomoc, ale bezskutecznie. MyĹl o powinnoĹci dawania Ĺwiadectwa o Chrystusie w mojej pracy napeĹniaĹa mnie jeszcze wiÄkszym poczuciem poraĹźki. Gdy zastanawiaĹem siÄ nad drogÄ przebytÄ w tym okresie, w pierwszej kolejnoĹci uderzyĹo mnie to, Ĺźe uĹwiadomiĹem sobie, iĹź przeĹźywam samotnoĹÄ w tym aspekcie mojego Ĺźycia â nihilizm serca. Kiedy w ksiÄ Ĺźce Blask oczu przeczytaĹem, Ĺźe âw tej samej chwili, w ktĂłrej â ze wzglÄdu na napotkanÄ trudnoĹÄ â negujÄ moĹźliwoĹÄ, Ĺźe ktoĹ usĹyszy moje woĹanie, tĹumiÄ mĂłj krzyk, mĂłj rozum popada w otÄpienieâ, niespodziewanie zrozumiaĹem przyczynÄ samotnoĹci, ktĂłrej doĹwiadczaĹem. A takĹźe to, Ĺźe rozum jest otÄpiaĹy. CzÄsto myĹlaĹem, Ĺźe przyczynÄ moich problemĂłw sÄ otaczajÄ cy mnie ludzie, ale tak nie byĹo. Wielokrotnie nie byĹem w stanie pracowaÄ z ludĹşmi, bo postrzegaĹem ich jako nieprzyjaciĂłĹ. Podczas pandemii zaczÄ Ĺem rozpoznawaÄ w Ruchu miejsce, w ktĂłrym moje woĹanie jest przyjmowane. SpodziewaĹem siÄ miejsca, w ktĂłrym znajdÄ âinstrukcjÄ obsĹugiâ, tymczasem jest to miejsce, w ktĂłrym jestem ogarniany spojrzeniem i zaczynam rozpoznawaÄ, Ĺźe nie jestem sam. Tylko dziÄki temu spojrzenie na ludzi, z ktĂłrymi pracujÄ, nie jest juĹź tak ograniczone. O ile wczeĹniej, kiedy ktoĹ popeĹniaĹ jakiĹ bĹÄ d, odprawiaĹem go ostro (tak jak postÄpowaĹem z samym sobÄ ), teraz postrzegam bĹÄ d jako moĹźliwoĹÄ dialogu i znak drogi, ktĂłrÄ musimy razem przejĹÄ. Dialog z drugim czĹowiekiem jest moĹźliwy, jeĹli ja podejmujÄ dialog z TajemnicÄ w miejscu, ktĂłre zostaĹo mi dane. W przeciwnym razie nie daĹbym rady. Jestem za to bardzo wdziÄczny i mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe teraz ĹźyjÄ nadziejÄ , ktĂłrej nie miaĹem przed pandemiÄ . Juan Sebastian, Kolumbia
âGest charytatywny to nasza szkoĹaâ Nigdy nie traktowaĹam gestu charytatywnego powaĹźnie, dopĂłki pewnego dnia ksiÄ dz JosĂŠ Medina (odpowiedzialny za wspĂłlnotÄ w Stanach Zjednoczonych â przyp. red.) nie powiedziaĹ: âGest charytatywny jest naszÄ szkoĹÄ , jeĹli go nie podejmujemy, nie moĹźemy nauczyÄ siÄ kochaÄâ. UderzyĹo mnie to zdanie, ale jednoczeĹnie wydawaĹo mi siÄ trochÄ przesadzone, poniewaĹź tak czy inaczej oddziaĹujÄ na nas inne rzeczy. JakiĹ czas później zapytaĹam go, czy mogÄ zaproponowaÄ osobom z mojej SzkoĹy WspĂłlnoty gest charytatywny. ZapytaĹ mnie, czy ja sama go podejmujÄ, a kiedy powiedziaĹem, Ĺźe nie, odpowiedziaĹ, Ĺźe nie powinnam tego robiÄ, Ĺźe powinnam podjÄ Ä go jako pierwsza i Ĺźe wtedy wszystko zrozumiem⌠Maria, moja 89-letnia przyjaciĂłĹka, miaĹa zawaĹ serca i caĹkowicie straciĹa pamiÄÄ. Jest sama i pewien ksiÄ dz troszczyĹ siÄ o wszystkie jej sprawy. Obecnie przebywa ona w domu spokojnej staroĹci. To byĹa wĹaĹciwa okazja. RozpoczÄĹam gest charytatywny. Pewnego wieczoru byĹam u niej, czuĹa siÄ zagubiona i wyznaĹa mi: âNie wiem, co stanie siÄ ze mnÄ w przyszĹoĹci, tutaj jestem zawsze samaâ. Wszystkie te rzeczy rozdzieraĹy serce. PrzypomniaĹy mi siÄ sĹowa ksiÄdza Giussaniego z Sensu gestu charytatywnego o tym, Ĺźe to nie ja odpowiadam na jej potrzebÄ i Ĺźe Jezus nam towarzyszy, a nie rozwiÄ zuje problemy. OdmĂłwiĹyĹmy Róşaniec, zawierzajÄ c jej zagubienie; wzruszyĹo jÄ to. MyĹlaĹam o niej i myĹlaĹam o sobie, o tym, jacy jesteĹmy krusi. KtoĹ taki jak ona â Ĺźona bardzo znanego profesora, posiadajÄ ca kolekcjÄ obrazĂłw sygnowanych jego nazwiskiem, wĹaĹcicielka licznych nieruchomoĹci â byĹa jak maĹa dziewczynka. StaĹam siÄ wolna, gdy zrozumiaĹam, Ĺźe nie mogĹam jej uratowaÄ, ale mogĹam dotrzymaÄ jej towarzystwa, poniewaĹź wiem, Ĺźe znajduje siÄ w rÄkach Boga. Kiedy jeden z przyjacióŠzapytaĹ mnie, jak poszĹo, oraz wyznaĹ, Ĺźe obawia siÄ odwiedzin u niej, poniewaĹź nie wie, co powiedzieÄ, powiedziaĹam mu: âNie musimy jej zbawiÄ, tylko Jezus zbawia, musimy po prostu z niÄ byÄâ. Teraz rozumiem zdanie ksiÄdza Mediny oraz to, co powtarza ksiÄ dz CarrĂłn: âRóşnica zachodzi miÄdzy tym, kto stale podÄ ĹźÄ drogÄ , a tym, kto tego nie robiâ. To znaczy te propozycje, ktĂłre sÄ nam skĹadane, wydajÄ siÄ tak maĹe, ale naprawdÄ dokonujÄ rewolucji w ĹwiadomoĹci. Rossella, State College, Pensylwania
Ostatnie pytanie Do ubiegĹego roku sÄ dziĹam, Ĺźe religia chrzeĹcijaĹska jest jakimĹ urojeniem. UwaĹźaĹam, Ĺźe ewangeliĹci postanowili wymyĹliÄ sobie historyjkÄ o sĹynnym Jezusie. MyĹlaĹam teĹź, Ĺźe wszyscy chrzeĹcijanie zakochali siÄ w tej fantastycznej historii i Ĺźe czcili nieistniejÄ cego Boga. Triduum GS obaliĹo to moje przekonanie. To niemoĹźliwe, Ĺźeby tak wiele osĂłb spotykaĹo siÄ, aby modliÄ siÄ razem przed komputerem, bÄdÄ c tak szczÄĹliwymi i tak bardzo pragnÄ c odkryÄ coĹ nowego. A takĹźe myĹl, Ĺźe miliony osĂłb po upĹywie dwĂłch tysiÄcy lat chodzÄ na mszÄ Ĺw. przekonanych, Ĺźe ten BĂłg jest naprawdÄ obecny. A zatem nie jest moĹźliwe, by u podstaw nie byĹo nic. ZadajÄ sobie jednak pytanie, w jaki sposĂłb ten BĂłg, o ktĂłrym wszyscy mĂłwiÄ , ma ze mnÄ coĹ wspĂłlnego? UwaĹźam, Ĺźe naprawdÄ bardzo trudno to zrozumieÄ. NastÄpnie bardzo uderzyĹo mnie to, Ĺźe byĹ wĹrĂłd nas dyrygent, ktĂłry kierowaĹ nami z domu tak, jakby oczywistoĹciÄ byĹo to, Ĺźe Ĺpiewamy razem. WydawaĹo mi siÄ, Ĺźe wszyscy jesteĹmy fizycznie obecni, jak w czasach bez covidu. DziÄki temu jeszcze bardziej uĹwiadamiam sobie, Ĺźe to doĹwiadczenie nie pochodzi ode mnie, ale od kogoĹ wiÄkszego. Triduum zachÄciĹo mnie takĹźe do wziÄcia udziaĹu w liturgii w czasie Triduum Paschalnego. PoszĹam naprawdÄ pozytywnie nastawiona i nigdy w Ĺźyciu nie sĹuchaĹam tak uwaĹźnie opisu mÄki Chrystusa. A zatem zdajÄ sobie sprawÄ, Ĺźe coĹ istnieje, pozostaje jednak we mnie pytanie: gdzie jest to w moim Ĺźyciu? Chiara, Trydent
Nie z zasĹugi, ale za sprawÄ spotkania Pewnego dnia mĂłj syn Alberto wrĂłciĹ do domu, mĂłwiÄ c mi, Ĺźe brat jego przyjaciela nie czuje siÄ dobrze z powodu powaĹźnej depresji, i poprosiĹ mnie, Ĺźebym napisaĹa do jego mamy, ktĂłra zresztÄ wĹaĹnie zakoĹczyĹa cykl chemii. Dawno do niej nie dzwoniĹam. Nasze dzieci byĹy razem w klasie w szkole podstawowej, w gimnazjum i w szkole Ĺredniej. Co jakiĹ czas skĹadaĹyĹmy sobie Ĺźyczenia z okazji ĹwiÄ t, ale nic wiÄcej. Lucia, moja druga cĂłrka, zabraĹa gĹos, mĂłwiÄ c: âAleĹź Alberto, co ty opowiadasz? O co prosisz mamÄ, co ona moĹźe zrobiÄ?â. A on pewny siebie: âMama wie, co robiÄ w takich przypadkachâ. ByĹam zaskoczona, sĹyszÄ c to, poniewaĹź jest to znak, Ĺźe to, kim jesteĹ â nie z twojej zasĹugi, ale za sprawÄ spotkania, ktĂłre odbyĹeĹ â jest tym, w czym masz pewnÄ nadziejÄ, nie pozostaje niezauwaĹźone, nawet jeĹli ty tego nie dostrzegasz. W kaĹźdym razie nie wiem jak, ale teraz wysyĹam tamtej mamie to, co pomaga mnie, a ona jest za to wdziÄczna. Z pewnoĹciÄ nie rozwiÄ ĹźÄ jej problemu, nie zaradzÄ jej zaniepokojeniu â wyobraĹźam sobie, jakie jest wielkie â ani niepokojowi jej syna, ale jest ona wdziÄczna za wsparcie, przede wszystkim za modlitwÄ. KaĹźdego ranka zaczynamy na nowo razem, wiedzÄ c, Ĺźe dzieĹ nie rozpĹywa siÄ w nicoĹci. MoĹźemy upadaÄ tysiÄ c razy, popeĹniaÄ bĹÄdy, ale zostajemy ponownie objÄci tacy, jacy jesteĹmy. Tak jak przydarzyĹo mi siÄ to z innÄ przyjaciĂłĹkÄ , ktĂłrÄ zaprosiĹam na Rekolekcje Bractwa. W niedzielÄ wieczorem napisaĹa do mnie z pytaniem, czy zdobyĹabym dla niej ZmysĹ religijny. KupiĹam ksiÄ ĹźkÄ i zaniosĹam na mszÄ Ĺw. wraz z ksiÄ ĹźeczkÄ z LiturgiÄ Godzin. W ciÄ gu dnia napisaĹa do mnie: âRobiÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty z Mariâ. Z Mari? âMari ma 85 lat, wiele przeszĹa w Ĺźyciu, ale jest zawsze szczÄĹliwaâ. Giuliana, Mediolan
Moja codziennoĹÄ i ĹwiÄty JĂłzef Cztery lata temu, kiedy moje maĹĹźeĹstwo przeĹźywaĹo trudne chwile, zaprzyjaĹşniony ksiÄ dz zachÄciĹ mnie, bym zapoznaĹ siÄ z postaciÄ ĹwiÄtego JĂłzefa, bym wziÄ Ĺ za punkt odniesienia Ĺźycie Opiekuna Odkupiciela i czerpaĹ z niego inspiracje, aby odkryÄ moc âtakâ wypowiadanego w Ĺźyciu codziennym, w wielkiej szkole cierpliwoĹci i miĹosierdzia, jakÄ powinno byÄ maĹĹźeĹstwo, wzorujÄ c siÄ na maĹĹźeĹstwie ĹwiÄtej Rodziny. KupiĹem wszystkie ksiÄ Ĺźki o ĹwiÄtym JĂłzefie, jakie mogĹem znaleĹşÄ w ksiÄgarni, i zaczÄ Ĺem studiowaÄ kaĹźdy szczegĂłĹ. StajÄ c przed nim, zaczÄ Ĺem rozumieÄ sens mojego cierpienia, ktĂłre odczuwaĹem, patrzÄ c na moje dzieci, z caĹym bezgranicznym pragnieniem dobra, jakie czujÄ wobec nich, i jednoczeĹnie z cierpieniem z powodu tego, jak zderza siÄ ono z rzeczywistoĹciÄ ich oczekiwaĹ, ich wolnoĹci, a takĹźe ich egoizmami. Ta pozorna âsprzecznoĹÄâ staĹa siÄ w ten sposĂłb doĹwiadczeniem, ktĂłre staĹo siÄ tematem rozmĂłw z przyjaciĂłĹmi, z ktĂłrymi podejmujemy SzkoĹÄ WspĂłlnoty. OpowiedziaĹem im, w jaki sposĂłb i jak bardzo moja wolnoĹÄ jest wystawiana na prĂłbÄ przez to porĂłwnywanie i w jaki sposĂłb ta dysproporcja w stosunku do postaci ĹwiÄtego JĂłzefa pozostaje otwartÄ ranÄ w doĹwiadczaniu dobra, ktĂłrego czujÄ siÄ protagonistÄ w naszej przyjaĹşni. PoznajÄ c JĂłzefa, zrozumiaĹem, jak bardzo jestem oporny, aby mĂłwiÄ moje âtakâ w rodzinie, zatroskany tylko o to, by przetrwaÄ i iĹÄ dalej, jakby wszystko spoczywaĹo na moich barkach i wszystko wypĹywaĹo z mojej pracy, zapominajÄ c o zawierzeniu i o âprzyzwoleniu, by ktoĹ mnie tworzyĹâ. ByĹem pod tak wielkim wraĹźeniem tego wszystkiego, Ĺźe postanowiĹem przygotowaÄ przedstawienie teatralne JĂłzef MiĹosierny, aby opowiedzieÄ tak, jak potrafiÄ, o piÄknie i czuĹoĹci tego prostego czĹowieka, ktĂłremu BĂłg postanowiĹ powierzyÄ wĹasnego Syna. DziÄki temu jeszcze lepiej zrozumiaĹem, jak waĹźne jest bycie przywiÄ zanym do tego naszego âniedoskonaĹego Towarzystwaâ, ktĂłre pokornie, tak jak moĹźe, oferuje mi objÄcie pozwalajÄ ce zaczynaÄ zawsze od nowa. Pietro, Mediolan
DoĹwiadczenie peĹni Towarzyszymy w drodze do nowej rodziny maleĹstwu, ktĂłre mamy w pieczy zastÄpczej od prawie pĂłĹtora roku. PodjÄliĹmy siÄ opieki zastÄpczej ze wzglÄdu na doĹwiadczenie peĹni, ale oddajÄ c to dziecko odkrywamy, Ĺźe otrzymaliĹmy znacznie wiÄcej niĹź sobie wyobraĹźaliĹmy. Rodzice zastÄpczy sÄ cudownymi osobami i to bardzo nas uspokaja, staramy siÄ jak najlepiej im pomĂłc i wydaje siÄ, Ĺźe wszystko ukĹada siÄ doskonale. Na szĂłstkÄ z plusem zdali takĹźe âtestâ przeprowadzony przez dwĂłjkÄ naszych dzieci, ktĂłre oficjalnie zaakceptowaĹy ich jako ânowego tatÄ i mamÄâ. Darmo otrzymaliĹmy i darmo dawajmy. MogÄ podarowaÄ tylko to, co posiadam, co jest moje. SÄ dzÄ, Ĺźe bez tego posiadania bylibyĹmy bezuĹźyteczni. Tymczasem otrzymaliĹmy, wziÄliĹmy to sobie, uczyniliĹmy to naszym i teraz przekazujemy. âJakĹźe piÄkne sÄ historie, ktĂłre sprawiajÄ , Ĺźe Ĺmiejesz siÄ i pĹaczesz jednoczeĹnieâ, oto w tych dniach znajdujemy siÄ nieprzerwanie w historii takiej jak ta, podtrzymywani na odlegĹoĹÄ przez obecne towarzystwo. Autorka znana Redakcji
Tam, gdzie nigdy byĹ siÄ nie zapuĹciĹ Tym razem czekaĹem na Rekolekcje Bractwa, modlÄ c siÄ takĹźe do Pana, aby wydarĹ mi kolorowy wachlarz pokus, ktĂłre streszczajÄ siÄ w jednym zdaniu: âZgadzam siÄ i chciaĹbym tam byÄ, ale nie mam czasu, byĹoby to skomplikowane, jeĹli chodzi o pracÄ, dom, dzieci, nie dam radyâ. W tym roku natomiast coĹ paliĹo w Ĺrodku. Mocno, coraz mocniej, jak kominek, ktĂłry rozpala siÄ na nowo. Dziwne â mĂłwiĹem sobie, patrzÄ c w lusterku wstecznym na moje Ĺźycie â im wiÄcej lat upĹywa, tym moja czuĹoĹÄ jest wiÄksza. ChÄÄ pĂłjĹcia rano na mszÄ Ĺw. i wyjĹcia na spotkanie Panu â ta myĹl, szczerze mĂłwiÄ c, trzy lata temu nawet nie przyszĹaby mi do gĹowy. RoztrwoniĹem skarby przyjaĹşni i wypleniĹem relacje. NastÄpnie pewnego dnia zaczÄ Ĺem ponownie od maĹej SzkoĹy WspĂłlnoty. WciÄ Ĺź pamiÄtam, w jaki sposĂłb mĂłj przyjaciel Alberto objÄ Ĺ mnie, widzÄ c powracajÄ cÄ zjawÄ. OdtÄ d, prawie bez mojej wiedzy, zaczÄĹy wydarzaÄ siÄ inne rzeczy i, krĂłtko mĂłwiÄ c, Cesare i Paola, z ktĂłrymi zawiÄ zaĹa siÄ w ciÄ gu ostatniego roku wielowymiarowa relacja, zaprosili nas do swojego domu. Rezultat: poszliĹmy razem z ĹźonÄ ManilÄ , ona po raz pierwszy ze swoimi pytaniami i wÄ tpliwoĹciami, a ja âpo raz pierwszyâ po dziesiÄciu latach. WczeĹniej podziÄkowaĹem natomiast temu, kto zĹoĹźyĹ nam propozycjÄ, a takĹźe za wyjÄ tkowÄ sytuacjÄ, ktĂłra usunÄĹa teĹź obiekcje wobec podróşy, zredukowanej do kilku krokĂłw i klikniÄcia.
Nie wiem, jak wszystko potoczy siÄ dalej i co siÄ wydarzy, ale wiem, Ĺźe odczuĹem tÄ gĹÄbokÄ poczÄ tkowÄ wibracjÄ z odlegĹych czasĂłw w liceum Bercheta, gdy podÄ ĹźaĹem za moim bratem Marco, a potem na uniwersytecie. Nie ma innego doĹwiadczenia bÄdÄ cego w stanie pokonaÄ czas i przywrĂłciÄ ĂłwczesnÄ nowoĹÄ, jeszcze bardziej niepowstrzymanÄ , jeĹli to moĹźliwe. CoĹ, na co czekasz i co dociera do gĹÄbi, gdzie nie moĹźna oszukiwaÄ i gdzie nie potrzebujesz juĹź odczuwaÄ nostalgii albo goryczy. Wiele sĹĂłw dociera do mnie w trakcie Rekolekcji; niektĂłre spĹywajÄ po moim otÄpieniu, ale wiem, Ĺźe pewnego dnia powrĂłcÄ , by zapukaÄ do mojego umysĹu i do mojego serca; inne natomiast przeszywajÄ wnÄtrze jak strzaĹy. Ale najwiÄkszÄ oczywistoĹciÄ , jaka ukazaĹa mi siÄ w tych dniach, jest eksplozja czĹowieczeĹstwa i nadziei â ktĂłra byĹa tematem Rekolekcji â ktĂłrÄ JuliĂĄn CarrĂłn nam przekazaĹ i opisaĹ. Na przykĹad historia dwĂłch chorych kobiet, hospitalizowanych w tej samej sali, przenosi nas tam, gdzie stawiajÄ c samemu kroki, nigdy byĹmy nie dotarli. Nie starczyĹoby mi caĹego Ĺźycia, by zrozumieÄ, co wiÄcej, Ĺźeby tylko wyobraziÄ sobie mgliĹcie, Ĺźe moĹźna tak ĹźyÄ. Z takÄ siĹÄ , z takim rozmachem, z takÄ pewnoĹciÄ nawet w obliczu zĹa, w obliczu cierpienia, w obliczu Ĺmierci. WidziaĹem oczy mojej Ĺźony, a tak naprawdÄ takĹźe niektĂłrych przyjacióŠprzyklejonych do ekranu, mokre od Ĺez, kiedy CarrĂłn mĂłwiĹ o pewnej mamie i jej niepeĹnosprawnym synu. To rzeczywiĹcie jest prawda: chrzeĹcijaĹstwo otwiera drogi, ktĂłrymi nikt nigdy nie szedĹ, sprawia, Ĺźe wyĹapujesz odcienie, ktĂłrych nigdy byĹ nie dostrzegĹ, i ââchwytasz rzeczywistoĹÄ chwytem wykraczajÄ cym poza twoje siĹy, twoje myĹli, twoje zdolnoĹci. My takĹźe, podobnie jak Andrzej i Jan, nie widzimy bezpoĹrednio boskoĹci Chrystusa. Natykamy siÄ jednak na znaki tej ObecnoĹci w naszym Ĺźyciu: przemianÄ nadgryzajÄ ca sceptycyzm, mĂłj hamulec rÄczny zawsze nieco zaciÄ gniÄty, oraz prawdÄ o tych, ktĂłrzy potraktowali powaĹźnie tÄ historiÄ, nawet w bardzo trudnych okolicznoĹciach.
NaprawdÄ to coĹ wiÄcej, o czym zostaĹo dane mi Ĺwiadectwo, nie moĹźe zostaÄ rozwodnione jako sentyment albo sprowadzone do baĹki sugestii. NiektĂłre akcenty pokazujÄ , Ĺźe jesteĹ dalej, nie wiesz dobrze gdzie, ale jesteĹ dalej. Gdzie nigdy byĹ siÄ nie zapuĹciĹ. MiĹoĹÄ Piotra byĹa silniejsza niĹź jego wyrzuty sumienia, a moja? Czy moja miĹoĹÄ wykroczy poza Ĺźale, bĹÄdy, niezdecydowanie i caĹÄ resztÄ? Praca nad wzmocnieniem miÄĹnia czĹowieczeĹstwa nie jest podejmowana w pierwszej kolejnoĹci, ale jej miejsce znajduje siÄ za pilnymi potrzebami i krawÄdziami, ktĂłre stawia Ĺźycie. Nawet jeĹli zaczÄ Ĺem juĹź wiele lat temu. PozostawiĹem ciÄ gĹe porĂłwnywanie nieco na uboczu Ĺźycia, na skraju mojej najbardziej osobistej sfery, zdominowanej przez egocentryzm. Ja i znowu ja, nie moje âjaâ, ale moje ambicje, nawet jeĹli uzasadnione, miniaturowy zwiÄ zek zawodowy tradycyjnego chrzeĹcijaĹskiego Ĺźycia, wiele dobrych zamiarĂłw, wiele przesĹanek i szczypta próşnej chwaĹy, nawet jeĹli zabarwionej autoironiÄ . Wracam do domu, robiÄ c w gĹowie zakĹady: Panie, daj mi siĹÄ, abym wiÄcej ryzykowaĹ w tym porĂłwnywaniu i nie baĹ siÄ podejmowaÄ wyzwania na wszystkich obszarach oraz we wszystkich sferach i sytuacjach. Lepiej rozegraÄ ten mecz, nie chcÄ c poznaÄ zawczasu wszystkich zasad. WczeĹniej bardziej niĹź obiekcje odczuwaĹem swoje niedoskonaĹoĹci; prawdÄ mĂłwiÄ c, znajdujÄ je pod nogami nawet teraz, i to caĹkiem sporo. Ale chwilÄ wczeĹniej odnajdujÄ te Ĺwiadectwa, te twarze, to czĹowieczeĹstwo i tÄ TajemnicÄ â nadal TajemnicÄ, ale nieco mniej obcÄ â ktĂłra puka do mojego Ĺźycia. CzujÄ siÄ mniej osamotniony. CoĹ siÄ we mnie zmieniĹo, coĹ innego nie, a ograniczenia w pewnym wieku ciÄ ĹźÄ jak przeĹadowany plecak na ramionach, ale wiem, Ĺźe chcÄ iĹÄ dalej. I Ĺźe czujÄ w sobie, w wieku 58 lat, niemal frenetyczny poczÄ tek szczÄĹcia, ktĂłry nigdy wczeĹniej nie byĹ moim udziaĹem. Stefano Zurlo |