Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2003 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2003 (marzec / kwiecień)

Pierwszy plan. Wychowanie

Nadzieja młodych

Atakowani przez ideologię konsumpcji, pozornie nieograniczeni w zaspokajaniu wszelkich zachcianek, przygniecieni zamętem uczuć, ale zasadniczo samotni i niepewni dnia dzisiejszego, ani jutra. O nadziejach młodzieży rozmawiają nauczyciele i wykładowca psychologii.

Pod redakcją Davide Rondoniego i Paoli Ronconi


Davide Rondoni: Są trzy punkty wyjścia do dyskusji. Pierwszy pochodzi z obserwacji intelektualisty Marcello Venezianiego, która brzmiała mniej więcej tak: «Gdy patrzę na ludzi młodych nic mi nie przychodzi na myśl». Ks. Giussani odpowiedział na to mówiąc: «Mnie natomiast przychodzi na myśl wszystko». Chcę powiedzieć, że gdy mówimy o młodych, jak też o kimkolwiek innym, zarówno jako o jednostce czy po prostu jako o przykładzie, spojrzenie nasze jest zróżnicowane i opiera się na dostrzeżeniu głębi lub pustki w człowieczeństwie drugiej osoby. Poprzedza to nasze dalsze spostrzeżenia.

Drugim punktem jest zdanie poety Miłosza, który powiedział: «Odcięto nam nogi i ręce, a potem pozwolono nam chodzić». Chcę powiedzieć, że wydaje się nam, iż możemy się poruszać bez przeszkód, to znaczy każdy może się starać robić to, co chce, dążyć do tego, by życie było radosne, szczęśliwe, ale jesteśmy jakby kompletnie pozbawieni narzędzi do podjęcia tej drogi i tego rodzaju poszukiwania.

Trzecim zagadnieniem jest spostrzeżenie francuskiego myśliciela Alaina Finkelkrauta. Określił on nasze czasy jako „epokę wrażenia”, to jest epokę, w której skończyło się myślenie i rozpoczęło się „odczuwanie”, a wszystko rozgrywa się na poziomie natychmiastowej, powierzchownej reakcji. Bardzo groźnym skutkiem panowania tej postawy jest ogromny napór konsumpcjonizmu na młodzież. Młodzi ludzie są naprawdę jedną z najsilniej atakowanych grup potencjalnych konsumentów, o której się myśli, by wyłudzić pieniądze za cenę sprzedawania wszystkiego, nawet nicości i powtarzalności mody, siostry śmierci, jak mawiał Leopardi. Wystarczy, skończyłem. Teraz kolej na was.

 

Eugenia Scabini (dziekan Wydziały Psychologii Uniwersytetu Katolickiego w Mediolanie): przede wszystkim uważam, że nie można jednorodnie zdefiniować sytuacji młodzieży. Jest jednak więcej sposobów pozwalających odróżniać jedne grupy od drugich, niż np. kilkadziesiąt lat temu, kiedy funkcjonowały normy moralne lub styl życia, których bardziej przestrzegano w określonych kategoriach wiekowych. Niektóre rzeczy można było robić w wieku 14 lat, inne dopiero po ukończeniu 18 roku życia i było to bardziej spójne.

Istnieją jednak pewne sytuacje, na które narażeni są wszyscy młodzi i powiedziałabym, że są one związane ze społeczeństwem konsumpcyjnym. Młody człowiek żyje w takim społeczeństwie, poddawany bardzo silnej presji. Takim wpływom wymyka się rodzina – przynajmniej w jakimś stopniu. Potrzeba dominuje nad pragnieniem, rozumianym jako pytanie o coś więcej, o absolut, który wciąż jest propozycją sięgającą dalej niż natychmiastowa satysfakcja. Przeważa element zaspokojenia i nieustannie zmieniają się przedmioty, które zaspokajają potrzeby, najpierw jest jeden przedmiot, potem inny, lepszy od poprzedniego... dynamika typu konsumpcyjnego rzeczywiście zaraża wszystkich młodych ludzi. Wszystko natychmiast – a to, jak uczą psychologowie jest początkiem przyjemności, która jako taka jest infantylna. Równocześnie, właśnie w ten sposób tłumi się pragnienie, które jest pytaniem w sensie bardziej ogólnym, domagającym się postawy otwartości, a także odrobiny „ubóstwa”.

Zaspokojenie tych potrzeb następuje później w kontekście braku więzi, w sytuacji kiedy więzi międzyludzkie są słabe, stąd chęć wyzwolenia się z nieustannego niepokoju skierowana jest bardziej na posiadanie niż na tworzenie związków dających poczucie bezpieczeństwa. Z tego powodu młodzi stają się coraz bardziej niepewni. Pomyślmy o decyzjach dotyczących uczuć, gdy zachodzi możliwość, że więzi na tym poziomie może dotknąć kryzys... W tej dziedzinie dawne pokolenia były w pewien sposób bardziej chronione. Dzisiaj młodzi ludzie mają więcej wolności i propozycji, których poprzednie pokolenia nie miały. Dlatego też z pewnością możliwości są większe (na przykład dla kobiet), niestety w kontekście niepewności międzyludzkich więzi.

 

Laura Cioni: Jestem nauczycielką, więc patrzę na młodzież przede wszystkim z punktu widzenia szkoły, godziny lekcyjnej.

Gdy chodzi o „konsumpcję”, to według mnie znajduje ona swoje odbicie w szkole w aspekcie oceniania. To znaczy: ocena jest celem, dla którego młody człowiek się uczy lub nie, dla którego jest obecny w szkole, który dodaje mu otuchy i wzmacnia poczucie własnej wartości, daje mu lub odbiera szacunek dla samego siebie.

W sytuacji, gdy coś, co jest środkiem traktuje się jako cel, trudno jest przekonać młodzieńca, że jeśli ktoś się uczy, to słuszne jest uznanie włożonego przez niego trudu i postawienie oceny, ale ma to być także coś, co buduje więź pomiędzy nim a nauczycielem i ma sprzyjać zainteresowaniu danym przedmiotem.

Uczę literatury, toteż pracuję ze słowami. W tym roku zajmując się poezja, spostrzegłam, że moje początkowe jej zrozumienie następuje zawsze za pośrednictwem słów, których użyli inni. Ale za słowami, które czytamy w klasie, stoją jakieś obrazy wypełniające umysły uczniów.

Na przykład Caproni w krótkim wierszu mówi do swojej żony «Bez ciebie drzewo nie byłoby drzewem, nicość bez ciebie byłaby tym, czym jest». Według mnie to piękny wiersz. Moja uczennica zaprzeczyła temu mówiąc, że dla niej brzmi on tak samo jak hasło reklamowe firmy produkującej czekoladki.

 

Rondoni: dobrze, prawdę mówiąc także ja jestem trochę taki obrazkowy. Niczego nie ujmując mojemu drogiemu, wielkiemu Caprioni, trzeba sobie zdawać sprawę, że dzisiejsza reklama zakłada często maskę poezji...

 

Cioni: kiedy komentowałam później legendę o Orfeuszu i Eurydyce, rozpoczynając oczywiście od zaprezentowania Dantego, jeden z najzdolniejszych chłopców zaproponował mi film „Po tamtej stronie marzeń”, powiedział : «Pomyślałem o filmie, który kiedyś widziałem i niedawno poszedłem go zobaczyć po raz drugi, a czy Pani go zna?». «Nie». I przyniósł mi. Po jego obejrzeniu stwierdziłam, że faktycznie zawiera on wiele obrazów dantejskich.

 

Scabini: Pięknie, że on jej tak powiedział, a ona obejrzała wskazywany film. Jak możesz przezwyciężyć różnicę pokoleń? Poprzez więź, relację, przynależność...

 

Cioni: Drugim problemem, który chciałabym poruszyć jest pytanie, czy więcej możliwości oznacza rzeczywiście więcej wolności? I jak rozumieć te możliwości? Teraz uczą się wszyscy i jak mówi Quirino Principe „szkoła stała się szkołą tchórzostwa” (ponieważ rzeczywiście uczenie się nie jest już osiąganiem czegoś czy podejmowaniem wyzwań, nie jest zdobywaniem wiedzy, lecz jest robieniem czegoś, co musi się robić. A my, nauczyciele, pilnujemy młodzieży przez pięć lat, a potem wysyłamy ją na uniwersytet. Naszym pierwszorzędnym obowiązkiem w tej sytuacji tchórzostwa jest pomóc im stawić czoła życiu z odwagą to jest ze świadomością, że życie domaga się ryzyka, trudów i zaangażowania sił – nie wiem jak to powiedzieć – aby coś pozyskać, zdobyć, czymkolwiek by to było. Zatem, prawdę mówiąc, owe możliwości muszą być także, w pewnym sensie ponownie zdobywane, ponieważ jeśli ktoś jest tchórzem, to nie korzysta z pojawiających się przed nim możliwości.

 

Cristina Rossi: Uczę w Technikum Zawodowym. Wydaje mi się przeciwnie, że widzę jak młodzi ludzie dążą do ogarnięcia pytaniem o znaczenie wszystkiego, także codziennych drobiazgów. Przykładowo: lekcja gramatyki na temat zastosowania trybu łączącego. Uczniowie nie chcą tego używać, a w szkole takiej jak moja oczywiście jest to traktowane bardziej dowolnie. Prowadzę lekcję na ten temat, robimy ćwiczenia, wymieniamy uwagi, potem dokonuję podsumowania i mówię: «Zobaczcie jakie ów tryb łączący daje nam możliwości, jak pozwala nam lepiej wyrazić swoje „ja”?». Jak tylko wypowiadam słowo „ja”, jeden z chłopców zrywa się z krzesła mówiąc: «Ale w sumie, ja, ja, ja: pani profesor wciąż używa tego słowa, a czymże jest to „ja”? Co to takiego?». Zdarzenia tego rodzaju ciągle mają miejsce. Również banalność potrzeb, o których zaspokojenie młodzi zabiegają, zostaje – przynajmniej przez chwilę – ogarnięta przez przemożną potrzebę sensu. I to czasami budzi oczekiwania, które zmierzają poza to, co wydaje się proponować rzeczywistość w danej chwili. I zwracają się do ciebie – dorosłego – z żądaniem, które chwilami wprawia cię w konsternację. W tym momencie nie pamiętasz, że „ja” z gramatyki może stać się „ja” tego chłopca, który to odczuwa w sposób palący, egzystencjalny. Niemniej jednak jest on powierzchowny, kiedy tylko uda się dotknąć pewnych rzeczy wyskakuje, jak korek z butelki.

 

Rondoni: Jest, że tak powiem, powierzchowną duszą... Zgadzam się z tym. Widzi się tego mnóstwo. Także w wielu filmach, książkach traktujących o przeżyciach młodych ludzi.

 

Rossi: A zatem – i na tym kończę – innym oczywistym zjawiskiem jest fragmentaryczność. Tak jakby jedna chwila nie była nigdy związana z chwilą poprzednią. Nie wiadomo, co jest pośrodku.

 

Scabini: ... właśnie „ja”...

 

Gianni Mereghetti: Chciałbym przedstawić pewne spostrzeżenia, odwołując się do dwóch zdarzeń: w mojej szkole był głośny wypadek choroby zapalenia opon mózgowych i śmierci jednego chłopca. Bardzo mnie uderzyła emocjonalna reakcja młodych (tych, którzy go znali i tych, którzy go nie znali).pomimo zapewnienia dyrektora Lokalnego Zakładu Sanitarnego, pediatry, o tym, że nie ma zagrożenia, w niektórych klasach doszło do tego, że młodzież ostentacyjnie powtarzała telewizyjną formułkę: „Mamy prawo wyrażać nasze uczucia!” Taka reakcja emocjonalna w zasadzie rozpętała panikę.

Drugie zdarzenie: kuzynka mojej uczennicy zginęła w wypadku. Uczennica ta jest zaprzysięgłą antyglobalistką. Od tamtej pory przebywała w domu, nie była w stanie chodzić do szkoły. Dzisiaj rano widzę, że ona jest na zewnątrz. Przed wejściem do klasy zatrzymałem się przy niej. Rezultat: ten sam typ reakcji, to znaczy silne emocje powodujące niemożność przyjęcia czegokolwiek, co może cię przywrócić do relacji z rzeczywistością. Powoduje to głęboką, nieprzepartą samotność, ponieważ powstaje sytuacja jakby rozum ustępował zupełnie emocjom, a więc emocje nie są drogą dla rozumu, nie pozwalają na rozumne postępowanie...

To wszystko z jednej strony ukazuje słabość tych, którzy mówią, że problem polega na kierowaniu emocjami (w mojej szkole robi to psycholog, pracuje w tym środowisku, reprezentując taki pogląd, ale w sytuacjach radykalnych wycofuje się, gdyż nie jest w stanie stawić im czoła). Z drugiej strony ukazuje się tutaj siła pytania o sens wszystkiego, chociaż nie uzewnętrzniona i nie w pełni uświadomiona. Ze sposobu mówienia tej dziewczyny wynikało, że potrzebowała ona kogoś, kto by się nią opiekował, był przy niej i pomógł jej stanąć w obliczu problemu.

 

Scabini: Wskazałeś na slogan „kierowanie emocjami”. Dramat nie zawiera się w słowie „emocje”, ale w słowie „kierowanie”. To tak, jakby powiedzieć, że ty sam „kształtujesz” swoje emocje. Natomiast chodzi tutaj o „wyrażenie uczuć poprzez więzi”. Jasne, że jest się uderzonym przez fakt czyjejś śmierci, w obecnych czasach młodzi ludzie są bardziej podatni na zranienia w obliczu śmierci, bo jest ona cenzurowana. Możemy także zrozumieć, że mogą istnieć emocje silniejsze, ponieważ społecznie w bardzo niewielkim stopniu są one współdzielone, w przeciwieństwie do tego, jak było dawniej. Są teraz takie czasy, w których musisz podpowiadać rodzicom, jeśli jesteś dobrym psychologiem, że gdy umrze dziadek, ich dzieci mogą iść na pogrzeb i nie spowoduje to w nich urazu. Szokiem dla dzieci jest natomiast widok dorosłych nie potrafiących znieść myśli o śmierci.

Emocja, uczucie jest drogą do więzi, które później nadaje wartość każdemu „ja” i w ten sposób przywraca także właściwe miejsce rozumowi.

 

Elena Uglini: ... W każdym razie powinna to być więź znacząca.

 

Scabini: A ty, Gianni jak postąpiłeś? W gruncie rzeczy czekałeś na tę dziewczynę, rozmawiałeś z nią i zaproponowałeś jej więź godną zaufania. A zatem, więź godna zaufania to taka więź, w której młodzi ludzie mogą z ufnością powierzyć komuś swoje uczucia.

 

Uglioni: Dzisiaj młodzi ludzie przeżywają „niezwykle silne” więzi, zarówno w małych grupkach jak też np. z mamą czy z niektórymi osobami. Problem polega na tym, że te więzi są – jakby tu powiedzieć – w gruncie rzeczy słabe, w tym sensie, że są one „mocne” ponieważ młodzi bardzo się w nie angażują, a więc są bardzo intensywne, a tak naprawdę są słabe, bo nie dają tego, co jest potrzebne do życia.

Podam trzy przykłady. Zdarzyło mi się w ostatnich latach obserwować wyłanianie się tego pytania o sens życia w sposób bardzo gwałtowny, w obliczu przypadków niespodziewanych śmierci. Zauważyłam, że wszyscy byli bardzo uderzeni faktem, że mnie to nie przerażało. To spowodowało odnowienie, odrodzenie się więzi między nami, i o dziwo, nastąpiło to w szkole! Stało się tak dlatego, że ukazałam im drogę, to znaczy niejako udowodniłam im, iż „śmierć nie jest ostatnim słowem w odniesieniu do życia”.

Drugi przykład. Otrzymałam list od chłopca, który uczy się w państwowym liceum i od dwóch lat zaczął przebywać z ludźmi z GS*. Po dwóch latach opowiedział mi jak wyglądały więzi z innymi uczniami w jego klasie i jakie było jego doświadczenie podczas nauki w naszej szkole. Była to bezwzględna przemoc, ponieważ relacje między nimi ( na przykład chłopcem i dziewczyną) były bardzo powierzchowne i lekkomyślne. Później powiedział mi: «dopiero kiedy spotkałem to towarzystwo, pewne słowa, takie jak nadzieja, przyjaźń, szczęście i miłość, zaczęły nabierać sensu». Ta lekkomyślność w relacjach jest niejako czymś normalnym, później przeradza się ona w codzienną, nieustanną przemoc, której dorośli prawdopodobnie nie dostrzegają albo udają, że nie dostrzegają.

Inna sprawa. Na początku tego roku, po kolejnej sondzie gazety La Repubblica, która nie była niczym innym jak paplaniną na temat młodzieży, problemów itd., uczniowie stwierdzili: «To niemy jesteśmy problemem... to znaczy, zawsze kiedy się mówi o młodych, wydaje się, że mówi się o nas jak o jakimś problemie». Wypowiedzieli się oni także w sposób pozytywny: «Spotkaliśmy dorosłych, którzy są prawdziwymi nauczycielami, to znaczy osobami, które pomagają nam iść naprzód w szukaniu odpowiedzi na nasze pytania».

 

Cioni: Chciałabym powrócić do słowa „więź”, ponieważ jest ono związane ze słowem „tradycja”, które dla nas „jako nauczycieli” nie może nie mieć znaczenia. Nauczyciel dość szybko przestaje być intelektualistą, ponieważ bardzo często musi się zajmować prostszymi rzeczami. Jednak wyraźne zdawanie sobie sprawy, jakie są zasadnicze punkty, o których mówimy i przekazujemy; sprawia, że mamy całościowe spojrzenie na szkołę. Z tego powodu sądzę, że my wszyscy instynktownie odczuwamy sprzeciw wobec dzikiego eksperymentalizmu i jesteśmy bardziej skłonni opowiadać się za szkołą tradycyjną, to znaczy miejscem gdzie dokonuje się prawdziwe przejście od jednego pokolenia do następnego. Nie chciałbym aby „więź” była tylko czymś, co wiąże, zresztą słusznie, młodzież między sobą oraz młodzież z ich nauczycielami, ale by było to również coś, co nas poprzedza, co niejako idzie przed nami i jest widoczne wokół nas (przykładem może tu być przyroda albo inne rzeczy, by nie ograniczać się tylko do kręgu zagadnień humanistycznych).

 

Ks. Giorgio Pontiggia: Zgadzam się z tą obserwacją, ponieważ dzisiaj jednym z największych nieporozumień jest właśnie rozumienie i przeżywanie więzi. Młodzi ludzie nie używają  słowa „więź”, ale raczej „przyjaźń”. Przyjaźń jest wielkim mitem dzisiejszych czasów. Nawet ten, kto się narkotyzuje rozpoczyna od przyjaźni, nie zaczyna od narkotyków, jest to według mnie jedna z form „współuczestnictwa w”. Dlatego też to spostrzeżenie jest trafne. Poszedłbym jeszcze dalej i zadałbym pytanie: kiedy ta tradycja jest przekazywana (ponieważ może być ona nawet nośnikiem abstrakcji)? Wtedy, gdy jest doświadczana przez drugiego jako nadzieja: ma to być nadzieją dla życia, w przeciwnym razie jest jedynie pustym tradycjonalizmem. Według mnie ci młodzi ludzie nie mają nadziei. Całej winy za to nie przypisuję dorosłym, na miłość Boską! Przecież istnieje coś takiego, jak wolność osoby. Jednak obiektywnie rzecz biorąc, jaka jest nadzieja młodego człowieka? Taka, jakie jest doświadczenie dorosłego, gdyż nadzieja syna wypływa z doświadczenia ojca. Wydaje mi się, że dzisiaj często tego brakuje nawet ludziom Kościoła, kiedy przekazują tradycję w sensie tradycjonalistycznym nie mającym nic wspólnego z życiem.

 

Scabini: Ale w słowach „więź godna zaufania” w znaczeniu ufności, obdarowania zaufaniem, chodzi właśnie o nadzieję. To, czego brakuje to zaufanie, w tej przyjaźni, o której mówisz niema zaufania...

 

Pontiggia: Oczywiście. Zgadam się z tym. Trzeba być uważnym mówiąc o przyjaźni, o relacjach... Przecież ci młodzi ludzie są przyjaciółmi, jakżeby nie! Spotykają się od rana do wieczora, tylko to robią, kombinują jak tu gdzieś pójść i komuś przylać... są bardzo zaprzyjaźnieni. Problem polega na tym, że w życiu, wobec trudności jakie ono niesie, są później zupełnie sami, czyż nie? Wydaje mi się, że słowem, którego dzisiaj brakuje jest właśnie słowo „nadzieja”. Zostało ono bowiem zastąpione słowem „marzenie”. Tym, co wypełnia ich umysły są marzenia. Przychodzi mi na myśl zdanie Oriany Fallaci, że wypieranie się przeznaczenia jest największą zarozumiałością... To słowa Oriany Fallaci, a nie św. Józefa... bez przeznaczenia człowiek nie ma żadnego punktu odniesienia, a słowo „nadzieja” jest jego nośnikiem. To, czego pragnie człowiek, a więc także i młodzież (ponieważ nie różni się ona od innych ludzi), to coś pewnego, istniejącego, co ujednolica życie. To prawda, że młodzi biorą się za naukę nie z powodu zainteresowania nią, ale robią to – może zbyt leniwie, jakby zapalali iskierkę, nieporównywalnie maleńką wobec ciemnej nocy – gdy zauważają, że niesie ona w sobie tego rodzaju ujednolicenie, coś co ogarnia wszystko i jest obecne tu i teraz. Prawdą jest, że może się to wydarzyć podczas nauczania w szkole, ale nie jest powiedziane, że zainteresowanie nauką musi się zrodzić w czasie uczenia się. Rodzi się gdzie się rodzi, zawsze jednak jako atrakcyjność tej pewności, dla której człowiek został stworzony. Wiemy, że szkoła z tego punktu widzenia jest tylko narzędziem, gdy tymczasem dominuje dziś pogląd, że jest ona miejscem poznawania. Poznanie jest czymś o wiele większym niż szkoła będąca jedynie narzędziem, jest ono właśnie tym ogniwem łączącym znaczenie wszystkiego ze szczegółem. Nie jest tak, że trzeba mówić o znaczeniu obejmującym wszystko, a dopiero potem o szczegółach, ale trzeba ukazywać całościowe znaczenie obecne wewnątrz każdego szczegółu. Kiedy młody człowiek, nawet najbardziej roztargniony, zazna takiej obecności, a nie będzie wychodził z pozycji uprzedzenia, natychmiast się odnajdzie.

 

Rondoni: Są dwa zagadnienia, które mnie uderzyły, niech będzie to wstępne podsumowanie rozmowy, która mam nadzieję zachęci innych do podjęcia tego tematu...

Znajdujemy się w sytuacji pogańskiej i nieludzkiej, to znaczy zdominowanej przez barbarzyństwo i nikczemność. Problemy, które zostały poruszone ukazują jakby rysy swego rodzaju prymitywnego człowieka. Fakty, które przytaczacie nie są czymś niezwykłym, ponieważ są wewnątrz horyzontu, który nazywam „barbarzyńskim i okrutnym”. Nie wiem, jak to powiedzieć, ale nastąpiło jakieś zdziczenie.

Drugą jest uwaga, że faktycznie «tym, kto jest potrzebny jest człowiek», jak napisał Betocchi. To znaczy w odniesieniu do istniejącej sytuacji nie potrzeba postawy dialektycznej. Potrzebna jest natomiast obecność jako wiarygodna więź, gdyż wskazuje ona nadzieję.

 

GS – wspólnoty młodzieży szkół średnich ruchu Comunione e Liberazione

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją