Ślady
>
Archiwum
>
2021
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2021 (maj / czerwiec) Pierwszy Plan. Rodzina âJa jestem Ty, ktĂłry mnie czynisz. Teraz!â Ewa Miszczuk-Paluszek We wrzeĹniu ubiegĹego roku, podczas uroczystoĹci Pierwszej Komunii ĹwiÄtej moich dzieci, zorientowaĹam siÄ, Ĺźe jest nas chyba wiÄcej w rodzinie. Kilka dni później przypuszczenie siÄ potwierdziĹo. Nie âplanowaliĹmyâ kolejnego dziecka (po doĹwiadczeniu ostatnich miesiÄcy mam zgoĹa inne podejĹcie do okreĹlenia âplanowanie rodzinyâ, tak czÄsto powtarzanego na kursach przedmaĹĹźeĹskich), ale ucieszyliĹmy siÄ, pomimo ĹwiadomoĹci, Ĺźe niesie to ze sobÄ ryzyko. Stan po trzech ciÄciach cesarskich skutkowaĹ tym, Ĺźe moja lekarka wielokrotnie i usilnie uĹwiadamiaĹa mnie, iĹź urodzenie kolejnego dziecko wiÄ Ĺźe siÄ u mnie z ryzykiem Ĺmierci. Za kaĹźdym razem sĹyszaĹam propozycjÄ zastosowana najróşniejszych nowinek z dziedziny antykoncepcji i wynalazkĂłw wczesnoporonnych. PiÄ tka dzieci to juĹź duĹźo. Wystarczy. Zawsze grzecznie dziÄkowaĹam, a po wyjaĹnieniu dlaczego otrzymywaĹam w odpowiedzi ironiczny uĹmiech. W tej ciÄ Ĺźy miaĹo byÄ jednak inaczej niĹź w poprzednich. Po kilku dniach radoĹci pojawiĹo siÄ krwawienie i ryzyko utraty dzieciÄ tka. Wystraszona, bo nie zdarzyĹo mi siÄ to nigdy wczeĹniej, udaĹam siÄ na izbÄ przyjÄÄ naszego szpitala, gdzie lekarz juĹź na samym poczÄ tku rozmowy stwierdziĹ, Ĺźe jeĹli to jest ciÄ Ĺźa, to moĹźe siÄ nie utrzymaÄ, bo jest na bardzo wczesnym etapie. Nie uspokoiĹ mnie, przeciwnie, potyczkami sĹownymi staraĹ siÄ mi udowodniÄ, Ĺźe niepotrzebnie panikujÄ i zabieram mu cenny czas. Dopiero gdy powiedziaĹam, Ĺźe znam swoje ciaĹo i Ĺźe jest to moje szĂłste dziecko, zmierzyĹ mnie wzrokiem i spuĹciĹ z tonu â myĹlaĹ, Ĺźe to moja pierwsza ciÄ Ĺźa. PotraktowaĹam to jako komplement â zawsze trzeba dostrzegaÄ coĹ pozytywnego! Przy badaniu stwierdziĹ, Ĺźe owszem, jest zarodek, ciaĹko şóĹte, ale jeszcze nie wiadomo, âcoâ z tego bÄdzie. CisnÄĹa mi siÄ brzydka odpowiedĹş na usta, ale siÄ powstrzymaĹam. Po wyjĹciu z gabinetu postanowiĹam modliÄ siÄ za tego lekarza i poĹoĹźnÄ , bo smutne wydaĹo mi siÄ to, Ĺźe majÄ c na co dzieĹ moĹźliwoĹÄ zetkniÄcia siÄ z cudem Ĺźycia, moĹźna go w ogĂłle nie dostrzegaÄ, moĹźna to Ĺźycie zredukowaÄ do embrionu, zarodka i ciaĹka şóĹtego, a w konsekwencji mÄczyÄ siÄ w swojej pracy. Przez kolejne dwa tygodnie oszczÄdzaĹam siÄ, co z piÄ tkÄ dzieci jest nie lada wyczynem, zaĹźywaĹam lekarstwa, modliĹam siÄ i ufaĹam, Ĺźe skoro BĂłg chciaĹ, Ĺźeby dzidziuĹ siÄ pojawiĹ, to pokieruje caĹÄ sprawÄ w jak najlepszy sposĂłb. Niestety moja pani doktor, ktĂłra towarzyszyĹa mi przez ostatnie 12 lat w kaĹźdej ciÄ Ĺźy (raz nawet ratujÄ c mi Ĺźycie), odmĂłwiĹa prowadzenia mnie. Przestraszona skierowaĹa mnie na wszystkie moĹźliwe badania i kazaĹa zgĹosiÄ siÄ do poradni patologii ciÄ Ĺźy.
WedĹug zaleceĹ stawiĹam siÄ rĂłwnieĹź w poradni genetycznej. Lekarka spóźniĹa siÄ, wiÄc niestandardowo zaczÄĹa od badania USG, gdzie widaÄ byĹo, Ĺźe âmisiuâ ma wszystko, co potrzeba i sprawnie ucieka przed badaniem. Kiedy usiadĹyĹmy do biurka i przeczytaĹa wyniki badaĹ z krwi, nie rozmawiaĹyĹmy juĹź o âmisiuâ, ale o embrionie i zarodku, ktĂłry moĹźe byÄ chory i trzeba koniecznie przeprowadziÄ amniopunkcjÄ â ryzyko niepowodzenia 1/5000 â i nie trzeba zbyt dĹugo siÄ zastanawiaÄ. Nie przeprowadziĹa ze mnÄ nawet wywiadu â po trzech ciÄciach cesarskich, ryzyku poronienia, nie zdecydowaĹam siÄ byÄ tÄ 1 na 5000 tylko po to, Ĺźeby zaspokoiÄ swojÄ ciekawoĹÄ, bo w moim przypadku opcja usuniÄcia dziecka chorego nie byĹa brana pod uwagÄ. NalegaĹa, Ĺźebym siÄ zastanowiĹa, pĂłki jest jeszcze czas (byĹam w 11. tygodniu ciÄ Ĺźy, a w przypadku choroby dziecka moĹźna je jeszcze usunÄ Ä do 22. tygodnia ciÄ Ĺźy). W tym czasie przez ulice polskich miast przetaczaĹy siÄ demonstracje, ktĂłrych uczestnicy wykrzykiwali: âAborcja jest ok!â. ObserwowaĹam to z bĂłlem i przeraĹźeniem, majÄ c ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe bezbronne maleĹstwo, ktĂłre noszÄ pod sercem i staram siÄ chroniÄ, moĹźe wywoĹywaÄ aĹź tak wielkÄ agresjÄ, ktĂłra popycha ludzi do niszczenia niemalĹźe ĹwiÄtych wizerunkĂłw malutkich dzieci, normalnie wywoĹujÄ cych ckliwoĹÄ i wzruszenie. Po otrzymaniu maĹo optymistycznej wiadomoĹci odczuĹam jeszcze wyraĹşniej, Ĺźe nie bÄdzie jak zawsze. PrzyszedĹ mi na myĹl Enrico i jego Ĺźona Angela, rodzice upoĹledzonych bliĹşniakĂłw w moim wieku, zupeĹnie zaleĹźnych od swoich rodzicĂłw. PoznaĹam ich 18 lat temu, gdy mieszkaĹam w okolicach Varese. Byli to przyjaciele z Bractwa maĹĹźeĹstwa, u ktĂłrego pracowaĹam jako babysitter. SpotkaliĹmy siÄ tylko raz, jedna kolacja, ale czuĹoĹÄ i cierpliwoĹÄ, z jakÄ odnosili siÄ do swoich dzieci, wracaĹy w moich wspomnieniach przez te wszystkie lata. Ich obraz przemknÄ Ĺ mi przed oczami po wyjĹciu z gabinetu i nie byĹo to, jak siÄ później okazaĹo, bez znaczenia. Skoro oni mogli podjÄ Ä taki krzyĹź, zachowujÄ c pogodÄ ducha, jest nadzieja. Mimo wszystko ĹźyĹam przekonana, Ĺźe robiÄ dobrze, bo mĂłj BĂłg jest Bogiem Ĺźycia.
To nie byĹ jeszcze koniec. Po wzglÄdnie normalnych wizytach w poradni patologii ciÄ Ĺźy przyszedĹ czas na dokĹadne USG, ktĂłre wykazaĹo, Ĺźe blizna po cesarskim ciÄciu jest zbyt cienka jak na 21. tydzieĹ ciÄ Ĺźy (1,4 mm), co grozi jej pÄkniÄciem jeszcze przed terminem porodu i stanowi zagroĹźenie dla Ĺźycia mojego i dziecka. Nie przez przypadek do przychodni przywiozĹa mnie Ania, przyjaciĂłĹka z grupy Bractwa, ktĂłra po tym, jak usĹyszaĹam diagnozÄ, zaproponowaĹa, ĹźebyĹmy siÄ pomodliĹy, powierzajÄ c dzieciÄ tko Maryi. A Ta, jak zawsze, przygarnÄĹa nas na serio. Kolejne badania USG potwierdzaĹy wczeĹniejszÄ diagnozÄ. Wypytywano mnie przy tej okazji, ile mam dzieci, czy nie byĹoby mi ich szkoda, gdyby siÄ okazaĹo, Ĺźe bÄdÄ musiaĹy ĹźyÄ bez matki. Co dziwne, te pytania wzmacniaĹy we mnie pewnoĹÄ. MoĹźe bardziej miaĹy pomĂłc lekarzowi w znalezieniu racjonalnego uzasadnienia mojej decyzji. âCo pani robi zawodowo?â â to pytanie z jego strony utwierdziĹo mnie, Ĺźe na pewno tak byĹo. Wtedy zrozumiaĹam, Ĺźe bardziej potrzebujÄ cy w tej sytuacji jest on, lekarz, ktĂłry widzi tylko to, co juĹź wie, i nie zakĹada moĹźliwoĹci pojawienia siÄ czegoĹ nieprzewidzianego, nieplanowanego, niepotwierdzonego wynikiem badania. UderzaĹo mnie, Ĺźe w tym, co mĂłwiĹ, nie dawaĹ mi Ĺźadnej nadziei. Nigdy wczeĹniej tak nie byĹo⌠i przychodziĹ mi na myĹl ten fragment Ewangelii, w ktĂłrym Jezus pyta siÄ Piotra: âCzy ty Mnie kochasz?â. Jezus pytaĹ siÄ mnie podczas kaĹźdej wizyty: âCzy ty Mi ufasz?â. Nie szukaĹam juĹź âpocieszeniaâ u lekarzy. StaraĹam siÄ stosowaÄ do ich zaleceĹ i w miarÄ cierpliwie znosiĹam bĂłl, ktĂłry stawaĹ siÄ coraz bardziej dokuczliwy, ale umiaĹam sobie z nim âporadziÄâ, a przynajmniej tak mi siÄ wydawaĹo. AĹź przyszĹa Ĺroda Popielcowa. W nocy dostaĹam boleĹci, na ktĂłre nie dziaĹaĹy Ĺźadne techniki oddychania czy prĂłby uspokojenia siÄ. DzidziuĹ szamotaĹ siÄ, a ja poczuĹam, Ĺźe to moĹźe byÄ juĹź koniec. WczeĹniej Koronka do BoĹźego MiĹosierdzia pomagaĹa odwrĂłciÄ uwagÄ, teraz nie byĹam w stanie powiedzieÄ do koĹca jednego ZdrowaĹ Maryjo. W takiej sytuacji nie ma juĹź niczego ani nikogo miÄdzy nami: nie ma mÄĹźa, dzieci, planĂłw. Jestem tylko ja i On: âJa niczego juĹź nie mogÄ, Tatusiu, weĹş mnie w swoje ramiona!â. NastaĹ dla mnie kolejny dzieĹ, a woĹanie zostaĹo wysĹuchane w inny sposĂłb. PrzyjaciĂłĹka Diana, ktĂłrÄ poznaĹam na pielgrzymce do CzÄstochowy, wiedzÄ c, w jakiej jestem sytuacji, zaprosiĹa mnie, bym doĹÄ czyĹa do grupy chorych, ktĂłrzy uczestniczÄ we mszach Ĺw. online z ksiÄdzem Eugenio Nembrinim. I tam okazaĹo siÄ, Ĺźe dla Boga Ĺwiat jest maĹy (a w Ruchu â jeszcze mniejszy!). PierwszÄ z twarzy, ktĂłre rozpoznaĹam wĹrĂłd ikonek Zooma, byĹ Enrico, ojciec upoĹledzonych bliĹşniakĂłw â dzisiaj czterdziestokilkuletnich mÄĹźczyzn, zamkniÄtych z rodzicami w domu z powodu kwarantanny. Dla Boga nie ma przypadkĂłw. ĹťyĹam z dnia na dzieĹ, bez wiÄkszych planĂłw, ale z nadziejÄ kompletowaĹam wyprawkÄ dla maĹego Nikodema â bo wiedziaĹam juĹź, Ĺźe bÄdzie to chĹopiec â ze wzglÄdu na ryzyko wczeĹniejszego porodu. Jak skomentowaĹ to ksiÄ dz Eugenio: kaĹźdy robi to, co do niego naleĹźy, na tyle, na ile moĹźe, i jest posĹuszny wobec rzeczywistoĹci, tego, co zalecÄ lekarze i co przynosi kaĹźda kolejna godzina. W tym towarzystwie dostrzegĹam, Ĺźe dla niektĂłrych Ĺźycie, plany odmierza siÄ nie tygodniami, nawet nie dniami, ale godzinami. NiektĂłre choroby, jak Covid-19, ale nie tylko, uĹwiadamiajÄ nam, Ĺźe nie jesteĹmy w stanie zaplanowaÄ ani podarowaÄ sobie kolejnego oddechu. Tak naprawdÄ we wszystkim jesteĹmy zaleĹźni od KogoĹ WiÄkszego. Jest to towarzystwo ânienormalnych osĂłbâ. Bo kto w ânormalnymâ Ĺwiecie, patrzÄ c na ĹmierÄ swojej cĂłrki czy znoszÄ c kolejne operacje, ktĂłre przedĹuĹźajÄ Ĺźycie, ale coraz bardziej przykuwajÄ do Ĺóşka, jest w stanie siÄ uĹmiechaÄ, patrzÄ c z nadziejÄ na kolejny dzieĹ? Oba sposoby wyjĹcia z naszej grupy na Zoomie byĹy dobre: jeden to wyzdrowienie, a drugi to odejĹcie do Pana. BĂłg daĹ mi ĹaskÄ patrzenia na ĹmierÄ, ktĂłrej sposĂłb przeĹźywania jest zapowiedziÄ raju. Kiedy 36-letni mÄĹźczyzna w peĹni siĹ, zaangaĹźowany w dziaĹania Ruchu, podróşujÄ cy po Ĺwiecie, dowiaduje siÄ, Ĺźe ma agresywnÄ formÄ stwardnienia rozsianego i zamiast pogrÄ ĹźyÄ siÄ w rozpaczy jest w stanie powiedzieÄ: âDobrze, dzisiaj przeĹźyĹem dzieĹâ, to jest to coĹ z innego Ĺwiata. Albo mĂłj przyjaciel Carmelo â on i jego Ĺźona Lisetta z Sycylii jako pierwsi zadzwonili do mnie po tym, jak doĹÄ czyĹam do grupy. Carmelo zmagaĹ siÄ z biaĹaczkÄ , byĹ po przeszczepie szpiku. Oboje cierpieliĹmy na bezsennoĹÄ, wiÄc czÄsto modliliĹmy siÄ KoronkÄ czy na RóşaĹcu miÄdzy innymi za siebie nawzajem, co potwierdzaĹy wiadomoĹci na WhatsAppie o 2 czy 4 nad ranem. Carmelo jest juĹź w Niebie, a jego pogrzeb, tak jak pogrzeb âZattaâ (Nicoli), byĹ niczym ĹwiÄto, msza Ĺlubna â Ĺźona Carmela, Lisetta, wyglÄ daĹa piÄknie w jasnej sukience, ĹwiÄtujÄ c, jak to później powiedziaĹa, jego odejĹcie do Raju i dziÄkujÄ c mu, Ĺźe mogli przejĹÄ czÄĹÄ ziemskiej drogi razem. Non nobis Domine zaĹpiewane na zakoĹczenie obydwu mszy Ĺw. brzmiaĹo znaczÄ co, ukazujÄ c namacalne zwyciÄstwo Chrystusa w Ĺźyciu najbliĹźszej rodziny, ale i uczestnikĂłw pogrzebu. To byĹo zwyciÄstwo Chrystusa w osobach, ktĂłre w ostatnich miesiÄ cach przeĹźyĹy nawrĂłcenie dziÄki ich Ĺwiadectwu. Zatto i Carmelo zobaczyli twarz Jezusa przed odejĹciem, spotkali Go w cierpieniu. Niesamowite, Ĺźe obydwaj opisywali to tak samo, resztkami swych siĹ. Na pewno nie byĹa to projekcja ani piÄkne sĹowa, bo kiedy tracisz oddech, stoisz ogoĹocony ze wszystkiego, liczy siÄ tylko On.
Jestem wdziÄczna za towarzystwo z Zooma, ale takĹźe moich przyjacióŠz Bractwa, z Ruchu tu na miejscu, bo dziÄki ich modlitwie miaĹam siĹÄ stawiÄ czoĹa codziennoĹci i ĹźyÄ nadziejÄ , jakikolwiek miaĹby siÄ okazaÄ scenariusz. Przy tej okazji z serca wszystkim dziÄkujÄ! Poza tym Jezus przychodziĹ do mnie, Ĺźeby wyprasowaÄ ubrania, podrzucaĹ nam ciasto, obiady na caĹy tydzieĹ czy na weekend, spÄdzaĹ kreatywnie czas z moimi dzieÄmi, przysĹaĹ mi wĂłzek z drugiego koĹca Polski, jednym sĹowem: przybieraĹ postaÄ wielu róşnych kochanych twarzy. I jakĹźe Mu nie ufaÄ, Ĺźe nawet gdyby mnie miaĹo zabraknÄ Ä, On ma w sercu rĂłwnieĹź mojego mÄĹźa i dzieci. PowiedziaĹam najstarszym dzieciom, Ĺźe Pan Jezus moĹźe zabraÄ mnie i Nikodema do siebie, bo sÄ komplikacje. âDlaczego mamusiu?! â Nie wiem dlaczego, ale wiem jedno: Pan Jezus zawsze pokazywaĹ mi w Ĺźyciu, Ĺźe mnie kocha, kocha teĹź kaĹźdego z was i w taki sam sposĂłb kocha Nikodema. JeĹli zabierze nas do siebie, nie bĂłjcie siÄ, nie bÄ dĹşcie Ĺşli. Wasza mama nie potrafiĹaby sobie wybaczyÄ tego, Ĺźe zabiĹa Nikodema tylko po to, Ĺźeby ratowaÄ swoje Ĺźycie. KaĹźdy z was jest waĹźny! On siÄ wami zaopiekujeâ. Mimo wszystko mijaĹy kolejne tygodnie, a my ciÄ gle byliĹmy âw jednym kawaĹkuâ. Nadzieja rosĹa, rzeczywistoĹÄ uczyĹa jednak pokory, zwĹaszcza podczas pobytu w szpitalu w 32. tygodniu ciÄ Ĺźy. Wtedy teĹź spotkaĹam pierwszych lekarzy, ktĂłrzy skupili siÄ na moĹźliwoĹciach, a nie przeszkodach. WiedziaĹam, Ĺźe gdzieĹ tam sÄ tacy specjaliĹci (rodziĹam w tym szpitalu po raz czwarty), ale skutecznie âukrywali siÄâ przede mnÄ przez te miesiÄ ce. âPamiÄtam paniÄ , rodziĹa juĹź pani u nas kilka lat temuâ â mĂłwi ordynator. Kto pamiÄta pacjentki sprzed kilku lat przy takiej rotacji osĂłb? KtoĹ, kto widzi wiÄcej. I podejĹcie do innych osĂłb teĹź to potwierdzaĹo. Nawet mĂłj lekarz prowadzÄ cy przy ostatniej, jak siÄ później okazaĹo, wizycie nabraĹ optymizmu. Nie przejmowaĹ siÄ juĹź bliznÄ , co wiÄcej, powiedziaĹ, Ĺźe jest dobrze, bo ta wbrew logice i prawom fizyki zamiast pÄknÄ Ä pod ciÄĹźarem rosnÄ cego dzidziusia, staĹa siÄ grubsza. Termin rozwiÄ zania przewidziano na 13â14 maja. âA, dodajmy jeszcze jeden tydzieĹâ â nonszalancko stwierdziĹ lekarz prowadzÄ cy. Nie podzielaĹam jego âentuzjazmuâ, poniewaĹź bĂłle dawaĹy o sobie znaÄ. BrakowaĹo tygodnia do planowego zgĹoszenia siÄ do szpitala. Poza tym od pĂłĹtora tygodnia mieliĹmy w domu lazaret â czworo chorych dzieci pod mojÄ âopiekÄ â. StaraĹam siÄ nie zaraziÄ. Nie pamiÄtam nawet, jak daĹam radÄ, bo prawie nie mogĹam chodziÄ. Starsze dzieci ogarniaĹy sytuacjÄ. ZaprzyjaĹşnione âbabcieâ z grupy chorych postanowiĹy ofiarowaÄ nowennÄ do Matki BoĹźej z PompejĂłw w intencji mojej i Nikodema. 7 maja okazaĹo siÄ, Ĺźe najmĹodszy synek ma pozytywny test na Covid-19. W pierwszej kolejnoĹci zapytaĹam Go: âNaprawdÄ Jezu?! Ciekawe, co teraz zrobisz?â. Z mojej strony byĹa to bardziej ciekawoĹÄ niĹź zarzut. Nie miaĹam lepszego wyjĹcia jak Mu zaufaÄ. OdczuwaĹam bĂłle, ale jak dla mnie nie ĹwiadczyĹy one o niczym szczegĂłlnym. PrzyzwyczaiĹam siÄ je znosiÄ. Po nocnych przemyĹleniach i konsultacji telefonicznej z poĹoĹźnÄ i dyĹźurujÄ cym lekarzem udaĹam siÄ do mojego szpitala, jak sÄ dziĹam, trochÄ na wyrost, pomimo kwarantanny. ChciaĹam uniknÄ Ä zaraĹźenia siÄ, odesĹania do przypadkowego szpitala w sytuacji, gdy Nikodem mĂłgĹby potrzebowaÄ specjalistycznej opieki, jakÄ mogli mi zapewniÄ w WaĹbrzychu. MiaĹam âszczÄĹcieâ, na sobotnim dyĹźurze wyjÄ tkowo byĹ ordynator. PrzyjÄ Ĺ mnie na badanie, mimo iĹź przebywaĹam na kwarantannie i mĂłgĹ z miejsca odesĹaÄ nas do WrocĹawia, do szpitala dla covidowcĂłw, odlegĹego o 60 km. Jak siÄ okazaĹo, porĂłd juĹź siÄ rozpoczÄ Ĺ i byĹ to ostatni moment, Ĺźeby rozwiÄ zaÄ ciÄ ĹźÄ bezpiecznie. Covid okazaĹ siÄ bĹogosĹawieĹstwem. Nikodem urodziĹ siÄ 8 maja, kiedy w Pompejach obchodzone jest ĹwiÄto KrĂłlowej RóşaĹca ĹwiÄtego! Jestem pewna, Ĺźe rĂłwnieĹź ta data nie byĹa przypadkowa.
Co zyskaĹam dziÄki doĹwiadczeniu najdĹuĹźszego Adwentu w moim Ĺźyciu? Przede wszystkim wielkie pragnienie, by sĹowa: âJa jestem Ty, ktĂłry mnie czynisz. Teraz!â staĹy siÄ mojÄ rzeczywistoĹciÄ kaĹźdego dnia. Nie chcÄ utraciÄ sprzed oczu rzeczy, ktĂłre widziaĹam i ktĂłrych doĹwiadczyĹam, bo za niezwykĹoĹciÄ tych doĹwiadczeĹ kryje siÄ twarz Chrystusa. Wiem, Ĺźe On jest i pozwala siÄ spotkaÄ tak, jak to robiĹ 2000 lat temu. Jego ObecnoĹÄ zabiera strach przed ânieprzewidzianymâ, daje pewnoĹÄ mego przeznaczenia i nadziejÄ w kaĹźdej sytuacji. Ja i Nikodem przeĹźyliĹmy, ale wiem, Ĺźe dzieĹ Ĺmierci nadejdzie nieuchronnie, dla mnie, jak i dla kaĹźdego z was. ChciaĹabym wtedy stanÄ Ä przed Chrystusem tak jak Giulia, Zatto, Giuseppe, Carmelo i wielu innych. Teraz mam wielkie pragnienie, by nie przegapiÄ szansy rozpoznania Go, zwĹaszcza w tym, co dla mnie niewygodne, nawet w âfochuâ moich dzieci czy w moim nowym aucie uszkodzonym przez mechanika z rodziny. A kiedy upadnÄ â a zdarzyĹo siÄ to juĹź wiele razy od mojego powrotu ze szpitala â mogÄ znowu powstaÄ, tak jak moi przyjaciele z ikonek Zooma. Bo jest nadzieja! Teraz. |