Ślady
>
Archiwum
>
2003
>
marzec / kwiecieĹ
|
||
Ślady, numer 2 / 2003 (marzec / kwiecieĹ) Listy Dziwny chrzeĹcijanin i inne... CzujÄ siÄ w obowiÄ zku podziÄkowaÄ Ezio Mauro za artykuĹ âNa prawicÄ naciera dziwny chrzeĹcijaninâ, opublikowany w La Repubblica w dniu 16 listopada ubiegĹego roku. KrytykujÄ c program telewizyjny Excalibur, autor opisuje po mistrzowsku czym jest wydarzenie chrzeĹcijaĹskie, jakÄ przemianÄ wnosi w Ĺwiat spotkanie z Chrystusem. Jest to bowiem coĹ umykajÄ cego jakiejkolwiek prĂłbie klasyfikacji i ujÄcia w sposĂłb schematyczny. Mauro sam to udowadnia. Po szczegĂłĹowym przedstawieniu katolikĂłw jako mozaiki âpostÄpujÄ cych sprytnieâ elementĂłw politycznych, stwierdza: âa jednak coĹ sobÄ wnoszÄ , jakÄ Ĺ odrÄbnÄ , wyróşniajÄ cÄ siÄ obecnoĹÄ na nowej prawicyâ. W zakĹopotanie wprawia niemoĹźnoĹÄ racjonalnego, Ĺatwego wyjaĹnienia fenomenu jakim jest chrzeĹcijaĹstwo, zwĹaszcza dzisiaj. Wszystko o czym siÄ mĂłwi jest znoĹne, dopĂłki pozostaje wydrukowane w ksiÄ Ĺźkach historycznych lub zamkniÄte w koĹciele âtrÄ cÄ cym starzyznÄ i stÄchliznÄ â. Kiedy zaĹ spotkanie z Chrystusem znajduje odbicie w twarzach, gestach, spojrzeniach ludzi, w telewizji, jak stwierdza Mauro prezentuje siÄ jako noĹnik âjedynej, naturalnie dominujÄ cej prawdyâ. Nie da siÄ tego sprawdziÄ, dlatego niektĂłrzy nie mogÄ chrzeĹcijaĹstwa znieĹÄ. Zmusza bowiem do uznania, Ĺźe zbawienie pochodzi od KogoĹ Innego, a jeĹźeli tak, to znaczy, Ĺźe nie ty decydujesz jak, kiedy i dlaczego. Nie pojmujesz tego, buntujesz siÄ w obliczu agonii bliskiej ci osoby, umierajÄ cej na twoich rÄkach, a kiedy jest juĹź bez Ĺźycia zaĹamujesz siÄ, poddajesz siÄ w twojej bezskutecznej walce ze zĹem. Co jest niemoĹźliwe dla czĹowieka, jest moĹźliwe dla Chrystusa, ktĂłry nie usuwa cierpienia. On sam cierpiaĹ, doĹwiadczyĹ Ĺmierci swego przyjaciela i później skonaĹ, stajÄ c siÄ martwym, jak wszyscy ludzie podlegli prawom natury. A jednak zmartwychwstaĹ. Na tym polega szczegĂłlna wyjÄ tkowoĹÄ chrzeĹcijaĹstwa i Mauro zrozumiaĹ jÄ bardzo dobrze piszÄ c: ÂŤJak wielu innych, katolicy (...) utrzymujÄ , Ĺźe âspotkaliâ Boga, ale nie za poĹrednictwem doktryny czy filozofii religijnej, lecz poprzez âwydarzenieâ, ktĂłrym jest realne, fizyczne powstanie chrzeĹcijaĹstwa dwa tysiÄ ce lat temuÂť.dlatego opĹakujÄ c ĹmierÄ bliskiej osoby chcesz uciszyÄ nurtujÄ ce ciÄ pytania, ale nie masz odwagi tego uczyniÄ, bowiem w gĹÄbi duszy doskonale zdajesz sobie sprawÄ, ze twoje serce domaga siÄ odpowiedzi. Wtedy przychodzi przyjaciel i mĂłwi: ÂŤNie mam zamiaru zagĹuszaÄ twojego bĂłlu i zwÄ tpienia, ale zapewniam, Ĺźe ciÄ kocham i pragnÄ abyĹ juĹź od tej chwili byĹ szczÄĹliwyÂť. SĹowa wyraĹźajÄ dokĹadnie to, co chciaĹeĹ usĹyszeÄ odkÄ d przyszedĹeĹ na Ĺwiat. Jak mĂłgĹbyĹ nie pĂłjĹÄ za tym na oĹlep i nie rzuciÄ siÄ w realne i niezmierne objÄcia? Jak mĂłgĹbyĹ nie pragnÄ Ä czuÄ siÄ objÄtym takÄ wiÄziÄ zawsze i wszÄdzie? ChoÄby podobne doĹwiadczenie przydarzyĹo siÄ tylko jednej osobie napowierzchni ziemi wystarczyĹoby, aby zmieniÄ Ĺwiat. Tymczasem zdarzyĹo siÄ ono milionom osĂłb, w sposĂłb tak dalece porywajÄ cy przez swojÄ konkretnoĹÄ, Ĺźe nie mogĹoby nie zmieniÄ ich codziennoĹci. Ludzie nie mogÄ nie zdawaÄ sobie sprawy, mogÄ natomiast buntowaÄ siÄ, krytykowaÄ, albo jak Ezio Mauro usiĹowaÄ sprzeciwiaÄ siÄ w sposĂłb o wiele bardziej zawoalowany: przekonujÄ c nas, i w gruncie rzeczy ÂŤkultura katolicko-tradycjonalistyczna nie jest zdolna do bycia âczÄĹciÄ â dzisiejszych WĹoch. Wypowiada siÄ ona jakby byĹa prawdziwÄ toĹźsamoĹciÄ , podzielanÄ i przyjÄtÄ przez kraj, czymĹ w rodzaju ujawniajÄ cego siÄ âcharakteruâ narodowego...Âť. tak wiÄc jedynym sposobem, aby siÄ przeciwstawiÄ jest prĂłba zdeprecjonowania, ukazania jej jako jednej z wielu rzeczy do wyboru proponowanych przez Ĺwiat, kolejnego spoĹrĂłd licznych ugrupowaĹ, z wielu doktryn. Oto, co czyni Mauro przeczÄ c samemu sobie od momentu, kiedy kilka linijek wyĹźej stwierdza, ze chrzeĹcijaĹstwo nie jest jakÄ Ĺ doktrynÄ , czy filozofiÄ religijnÄ . RzeczywiĹcie nie jest niÄ , jest po prostu najbardziej niezwykĹym doĹwiadczeniem, a Jezus z Nazaretu najbardziej fascynujÄ cÄ OsobÄ wszystkich czasĂłw. Viola, III klasa liceum prawno-ekonomicznego
KardynaĹ na Szkole WspĂłlnoty Drodzy przyjaciele, w ubiegĹy wtorek na spotkaniu SzkoĹy WspĂłlnoty mieliĹmy szczegĂłlnego i niespodziewanego goĹcia â naszego kardynaĹa Dionizego Tettamanzi. Poprzedniego dnia prosiĹam ksiÄdza Franco Bignami, rektora Domu KsiÄĹźy, w ktĂłrym spotykamy siÄ co tydzieĹ, o potwierdzenie swojego przybycia. MiaĹ nam udzieliÄ bĹogosĹawieĹstwa z okazji BoĹźego Narodzenia.. w odpowiedzi usĹyszaĹam, Ĺźe na obiedzie ma byÄ kardynaĹ i w zwiÄ zku z tym ks. Franco zamierza zaprosiÄ go na nasze spotkanie. We wtorek przyszedĹ najpierw ks. Franco przynoszÄ c nam bĹogosĹawieĹstwo i oĹwiadczajÄ c, Ĺźe kardynaĹ trochÄ siÄ spóźni. Zaraz potem przybyĹ zapowiadany goĹÄ. Ks. Franco przedstawiĹ nas mĂłwiÄ c, Ĺźe jesteĹmy wspĂłlnotÄ spotykajÄ cych siÄ co tydzieĹ przyjaciĂłĹ. W odpowiedzi kardynaĹ zapewniĹ nas o swojej radoĹci z niespodziewanego spotkania. ObiecaĹ, Ĺźe bÄdzie o nas pamiÄtaĹ wieczorem zawierzajÄ c nas Panu, jak czyni to codziennie z osobami, spotkanymi podczas dnia. OdpowiadajÄ c na pytanie kardynaĹa, wyjaĹniliĹmy, Ĺźe spotykamy siÄ raz w tygodniu, podczas przerwy obiadowej. PrzekazaliĹmy pozdrowienia od ks. Giussaniego i podarowaliĹmy egzemplarz Tracce (wĹoskie wydanie ĹladĂłw). DwĂłch przyjacióŠobecnych na tym spotkaniu przysĹaĹo mi potem wiadomoĹÄ ÂŤPrzede wszystkim dziÄkujemy, Ĺźe zostaĹa nam dana sposobnoĹÄ spotkania z kardynaĹem. WracajÄ c do biura z Roberto mĂłwiliĹmy do siebie, Ĺźe jedynym sĹowem, mogÄ cym okreĹliÄ to spotkanie jest âzdumienieâ. ByĹo ono w naszych sercach, bowiem nie wierzyliĹmy, Ĺźe kardynaĹ naprawdÄ przybÄdzie. StaĹo siÄ ono takĹźe udziaĹem kardynaĹa, nie spodziewajÄ cego siÄ spotkania z okoĹo piÄÄdziesiÄcioma pracownikami, uczestnikami SzkoĹy WspĂłlnoty. Nie jestem pewna, czy dobrze pamiÄtam, ale jedno z naszych zdaĹ mĂłwi âtylko zdumienie pozwala poznawaÄâÂť. JesteĹmy wdziÄczni ksiÄdzu Franco za ten nowy znak szacunku i sympatii wyraĹźony wobec nas oraz kardynaĹowi, ze zgodziĹ siÄ przyjĹÄ pozwalajÄ c takĹźe nam, jak napisaĹ w liĹcie o bĹogosĹawieĹstwie rodzin ÂŤw jego wizycie zobaczyÄ echo i przedĹuĹźenie tej, ktĂłrÄ sam BĂłg zĹoĹźyĹ w historii ludzkoĹci przez Wcielenie swego Syna JezusaÂť. JesteĹmy teĹź wdziÄczni ks. Giussaniemu, bez niego nie moĹźna by sobie nawet wyobraziÄ naszego spotkania, bez ktĂłrego pozostalibyĹmy dla siebie jedynie obcymi ludĹşmi. Tiziana i przyjaciele z centrum Mediolanu
Twoje âtakâ za oceanem Drogi ksiÄĹźe Giussani, nazywam siÄ Maria Sol, mam 15 lat, pochodzÄ z Argentyny. Od pewnego czasu pragnÄĹam do ksiÄdza napisaÄ, aby podziÄkowaÄ za to, Ĺźe ksiÄ dz jest. W rzeczywistoĹci bez ksiÄdza i bez Ruchu nie byĹabym sobÄ , moje Ĺźycie nie byĹoby naprawdÄ moim, dziÄki ksiÄdzu zaĹ mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe ja to ja. Za co serdecznie dziÄkujÄ. JeĹźeli nie poznaĹabym ksiÄdza, w rzeczywistoĹci znam ksiÄdza, chociaĹź nie osobiĹcie i bardzo kocham, nie doĹwiadczyĹabym obecnoĹci Chrystusa. ZdajÄ sobie sprawÄ, Ĺźe w ten lub inny sposĂłb poznaĹabym Jezusa, ale nie wiem, czy przylgnÄĹabym do Niego, jak ma to miejsce obecnie dziÄki Ruchowi. KsiÄ dz odmieniĹ moje Ĺźycie i staĹo siÄ ono takim, jakim jest. Teraz nie mogÄ myĹleÄ o ksiÄdzu inaczej jak tylko z gĹÄbokÄ wdziÄcznoĹciÄ , bo chociaĹź ksiÄ dz mnie nie poznaĹ, daĹ mi jednak i daje wszystko. Co wiÄcej, ksiÄ dz powiedziaĹ swoje âtakâ, abym spojrzaĹa innymi oczami na to, co zostaĹo mi dane przez âKogoĹ wiÄkszegoâ i abym dziÄki temu przeĹźywaĹa dni swojego Ĺźycia w inny sposĂłb, z nowym nastawieniem. Nie potrafiÄ wyobraziÄ sobie, co by siÄ staĹo z moim Ĺźyciem, gdyby nie ksiÄ dz. Korzystam z okazji, aby opowiedzieÄ o niewiarygodnej historii, ktĂłra wydarzyĹa sie dziÄki ksiÄdzu. Kilku mĹodych ludzi z GS z WĹoch dowiedziaĹo siÄ o trudnej sytuacji, jakÄ przeĹźywamy w Argentynie, byli tym bardzo poruszeni, ofiarowali pieniÄ dze, aby ci spoĹrĂłd nas, ktĂłrzy majÄ problemy ekonomiczne mogli pojechaÄ na wakacje Ruchu! Istotnie to sprawa wywierajÄ ca wraĹźenie poniewaĹź oznacza, Ĺźe jest âKtoĹ wiÄkszyâ, kto umoĹźliwia im speĹnienie takich czynĂłw. Ponownie przyszĹo mi do gĹowy sĹowo âwdziÄcznoĹÄâ. Bardzo jestem szczÄĹliwa, Ĺźe zaczÄliĹmy do siebie pisaÄ uĹźywajÄ c poczty elektronicznej. Mam wspaniaĹych przyjacióŠi zapewniam ksiÄdza, Ĺźe staliĹmy siÄ prawdziwymi przyjaciĂłĹmi w Chrystusie i przez Chrystusa. Mimo, Ĺźe ĹźyjÄ za oceanem sÄ bardziej moimi przyjaciĂłĹmi od mieszkajÄ cych dwa bloki dalej. Fakt ten napeĹnia mnie zdumieniem i pozwala zrozumieÄ, Ĺźe wszystkie moje relacje sÄ mi darowane. Wszystkie, wszystkie! Poza tym uzmysĹowiĹ mi on, iĹź jestem caĹkowicie niezdolna do ich podtrzymywania, do zachowania choÄby tylko jednej relacji. Czasem wydaje siÄ, Ĺźe usiĹujÄ je wrÄcz zniszczyÄ przez mĂłj grzech. Pomimo tego, On mi je daje i podtrzymuje! Albowiem przyjaźŠbez Chrystusa nie jest przyjaĹşniÄ . Jak KsiÄ dz powiedziaĹ âJa jestem zerem, On jest wszystkimâ. Jest to naprawdÄ zdumiewajÄ ce. Jeszcze raz mĂłj drogi i szacowny Przyjacielu dziÄkujÄ, dziÄkujÄ za wszystko, dziÄkujÄ za wypowiadane przez KsiÄdza âtakâ Chrystusowi. Twoje âtakâ byĹo i jest niezbÄdne, abym ja mogĹa wypowiadaÄ moje. Bez twojego âtakâ nigdy nie wypowiedziaĹabym mojego. Maria Sol, Buenos Aires
Potrzeba obecnoĹci W dniu 22 wrzeĹnia wyjechaĹem sĹuĹźbowo do Beit Jala (Zajordania) w celu nadzorowania projektu wspĂłĹpracy sanitarnej. Podczas podróşy miaĹem jeszcze przed oczami i w pamiÄci DzieĹ RozpoczÄcia Roku, kiedy wraz z kilkorgiem przyjaciĂłĹ, w jednym z ubogich domĂłw mediolaĹskiej dzielnicy Bassa, w serdecznej atmosferze, spoĹźyliĹmy skromnÄ kolacjÄ podczas potÄĹźnej ulewy. Kiedy przybyĹem na miejsce zaraz zjadĹem obiad w stoĹĂłwce Bethlhem Arab Society of Rehabilitation wspĂłlnie z miejscowym odpowiedzialnym za projekt. W czasie gdy informowano mnie o ostatnich wydarzeniach, zauwaĹźyĹem sporÄ grupÄ pacjentĂłw, w wiÄkszoĹci mĹodych, tĹoczÄ cych siÄ na wĂłzkach inwalidzkich przed telewizorem, na ekranie ktĂłrego przesuwaĹy siÄ wywierajÄ ce wraĹźenie obrazy odzwierciedlajÄ ce caĹy bĂłl i przemoc obecnÄ w Ĺźyciu tego ludu: udrÄczeni mĹodzi, ociekajÄ cy krwiÄ , matki pĹaczÄ ce lub zastygĹe w ciszy, mÄĹźczyĹşni przebrani w czerĹ, ukazujÄ cy martwe ciaĹa dzieci jako znaki nieuchronnej zemsty. PatrzyĹem na wszystkich pacjentĂłw tak bardzo naznaczonych wzajemnÄ nienawiĹciÄ i jakby w tle sĹyszaĹem sĹowa kierownika szpitala, raz jeszcze powtarzajÄ cego: âCzy zdajesz sobie sprawÄ z ogromu cierpienia zmuszajÄ cego nas do uznania, Ĺźe chrzeĹcijaĹska obecnoĹÄ na tej ziemi jest tak bardzo potrzebna, aby objÄ Ä te dwa narody zniewolone prze ich wĹasne prawa?â Vittadini w wystÄ pieniu na temat przylgniÄcia do doĹwiadczenia chrzeĹcijaĹskiego amerykaĹskich mÄĹźczyzn i kobiet, zĹoĹźyĹ nam Ĺwiadectwo: âTo jest wszechogarniajÄ cy uĹciskâ. To jest to, co ludzie dzisiaj spotykajÄ i czego szukajÄ (nie unikajÄ c demaskowania obecnego w Ĺwiecie zĹa...). Marco, Lodi
BĂłg nie chce nieszczÄĹcia dla swoich dzieci ZdecydowaĹam siÄ napisaÄ do was list w dowĂłd pamiÄci o Matteo Giani 14-letnim chĹopcu, ktĂłry zginÄ Ĺ w Varese w wyniku tragicznego wypadku w poniedziaĹek 7 paĹşdziernika. PoznaĹam miĹego mĹodzieĹca, ktĂłrego subtelnoĹÄ charakteru mogĹa byÄ mylona ze zwykĹym, dobrym wychowaniem, bo rzeczywiĹcie zostaĹ on starannie wychowany. Na poczÄ tku znajomoĹci, kiedy znalazĹ siÄ w pierwszej klasie wraz z moim synem, przez chwilÄ myĹlaĹam, Ĺźe bycie jedynakiem, obiektem wielkiej uwagi ze strony rodzicĂłw, moĹźe uzasadniaÄ jego zawsze nienagannÄ postawÄ. Lecz poznaĹam go dobrze, bywaĹ u mnie w domu, widziaĹam przyjaĹşĹ, ktĂłra wzrastaĹa pomiÄdzy nim a moim synem: i coraz wyraĹşniej uĹwiadamiaĹam sobie czym naprawdÄ byĹo jego dobre wychowanie przez kochajÄ cych rodzicĂłw. Bardzo go kochali, w sposĂłb wĹaĹciwy i przewidujÄ cy. Wspierali wzrastanie jego i tych, ktĂłrzy siÄ z nim przyjaĹşnili, aby uĹatwiÄ im wszystkim zrozumienie dobrego znaczenia rzeczy. Matteo byĹ wraĹźliwy, skĹonny do ĹźartĂłw, niekiedy beztroski, do dorosĹych odnosiĹ siÄ z peĹnÄ szacunku naturalnoĹciÄ , a w relacji z rĂłwieĹnikami potrafiĹ uchwyciÄ róşnice charakteru kaĹźdego z nich. JeĹli siÄ pomyliĹ prosiĹ o wybaczenie. LubiĹ poezjÄ, malarstwo, graĹ w piĹkÄ, byĹ ciekawy Ĺwiata i ludzi. WokóŠsiebie stwarzaĹ dobry nastrĂłj i dlatego dzisiaj, jak tylko Pan nam go zabraĹ przychodzi mi powiedzieÄ: bez Matteo Ĺwiat staĹ siÄ gorszy. Jego ĹmierÄ sprawiĹa bĂłl rĂłwieĹnikom, gdyĹź go lubili, a byĹo ich bardzo wielu: kuzyni, koledzy ze szkoĹy, z druĹźyny piĹkarskiej, skauci, na ktĂłrych zbiĂłrki od niedawna uczÄszczaĹ, mĹodzieĹź GS. Co zwiera w sobie takie zdarzenie? Jakie ma ono znaczenie egzystencjalne dla Carlo, Andrei, Ignazio, Giovanniego, Luci, Giulio, Letizii, Chiary, Giovanny, Bernardo, Giacomo, Mario, Nicoli... mĹodych ludzi 14-15-letnich, po raz pierwszy w Ĺźyciu zmuszonych stanÄ Ä wobec tak bolesnej straty? Trudno znaleĹşÄ inne sĹowa, dla wyraĹźenia cierpienia przewyĹźszajÄ cego wszystkie, ktĂłrych dotÄ d doĹwiadczyli, jak tylko te, ofiarowane im przez nasze towarzystwo. Jak mogÄ nadal uĹmiechaÄ siÄ do Ĺźycia, nie zapominajÄ c o Matteo i nie obierajÄ c przy tym najkrĂłtszej drogi â nieuwagi wobec wielkiej tajemnicy, jakÄ jest Ĺźycie? Cóş za wielka odpowiedzialnoĹÄ, wyzwanie wychowawcze, cóş za prĂłba dla wiary nas dorosĹych, rodzicĂłw, nauczycieli, w obliczu ktĂłrej stawia nas ĹmierÄ Matteo, szczegĂłlnie jeĹli go znaliĹmy i kochaliĹmy? Czy moĹźemy zadowoliÄ siÄ tylko wspomnieniem? Jak ponownie obudziÄ w naszych dzieciach âpogodzenie siÄ z nadchodzÄ cym dniemâ, pomĂłc im dalej uĹmiechaÄ siÄ do Ĺźycia? Powiedziano nam bowiem, Ĺźe BĂłg nie tylko go przyjÄ Ĺ, ale chciaĹ go mieÄ przy sobie i to, przyznajÄ jest trudne do zaakceptowania. Aby zgodziÄ siÄ na to, musimy zdaÄ sobie sprawÄ, Ĺźe kaĹźdy z nas jest sprawÄ, Ĺźe kaĹźdy z nas jest stworzeniem w rÄkach Boga i wierzyÄ, Ĺźe On ânie chce nieszczÄĹcia dla swoich dzieciâ. Ks. Giussani powiedziaĹ kiedyĹ, Ĺźe istniejÄ rzeczy z innego Ĺwiata. I tak rozmyĹlajÄ c zobaczyĹam rodzicĂłw Matteo. PogrÄ Ĺźeni w wielkim bĂłlu pozbawionym jednak gniewu i beznadziei, troskliwie pocieszali przyjacióŠich jedynego syna, dodajÄ c im otuchy zapewnieniem, Ĺźe Matteo jest z Jezusem, a wielka i piÄkna sprawa, jakÄ byĹa ich przyjaźŠnie skoĹczyĹa siÄ, nie byĹa przelotnym zdarzeniem zagubionym w nicoĹci, lecz moĹźe nadal trwaÄ w towarzystwie KoĹcioĹa. WidziaĹam tÄ rzecz z innego Ĺwiata i chciaĹam daÄ o niej Ĺwiadectwo. Maria Stella, Milene
Reggio Emilia Pasja do muzyki klasycznej NajdroĹźszy KsiÄĹźe Giussani, na imiÄ mi Davide i naleĹźÄ do wspĂłlnoty GS z Reggio Emilia, mam szesnaĹcie lat, wielkÄ pasjÄ i wielki dar. Gdy ukoĹczyĹem osiem lat zaczÄ Ĺem sĹuchaÄ i graÄ muzykÄ klasycznÄ . RozpoczÄ Ĺem naukÄ gry na klarnecie w konserwatorium i od tamtej chwili czuĹem, Ĺźe muzyka ta bardzo harmonizuje z mojÄ osobÄ . Nauczycielka mawiaĹa, iĹź melodia rzeczywiĹcie pĹynie prosto z mojego serca. Pewnego razu spÄdziĹem caĹy dzieĹ na sĹuchaniu koncertu na flet i orkiestrÄ Vivaldiego, aby umieÄ go zagraÄ na moim flecie prostym dla taty. WzrastaĹem wiÄc w towarzystwie muzyki klasycznej, trochÄ wyĹmiewany i Ĺşle widziany przez kolegĂłw sĹuchajÄ cych róşnego rodzaju dziadostwa, mawiajÄ cych, Ĺźe pasjonujÄ c siÄ pewnymi utworami, albo jestem wariatem albo staruszkiem jako dziesiÄciolatek. Po kilku latach, na szczÄĹcie, spotkaĹem osoby, ktĂłre mnie doceniĹy i wziÄĹy sobie do serca to, co sprawiaĹo, Ĺźe byĹem sobÄ . PomiÄdzy nimi szczegĂłlne miejsce zajmowaĹ Bruno, naleĹźÄ cy do Memores Domini. WĹaĹnie on pewnego dnia powiedziaĹ, Ĺźe musi zapoznaÄ mnie z Claudio, zawodowym klarnecistÄ ze wspĂłlnoty Ruchu z Rawenny. Po spotkaniu zdecydowaĹem siÄ pojechaÄ, by pouczyÄ siÄ z nim, co z pewnoĹciÄ wymagaĹo olbrzymiego trudu. DziÄki pomocy rodzicĂłw udaĹo mi siÄ przenieĹÄ do konserwatorium w Bolonii (poniewaĹź Claudio kilka lat temu przeprowadziĹ siÄ tam z Rawenny). Wzruszam siÄ ilekroÄ powracam myĹlÄ , jak zmieniĹo siÄ moje Ĺźycie, czy moĹźe to ja o wszystkim zdecydowaĹem? Tylko samo spojrzenie kogoĹ, pragnÄ cego dobra dla mojego Ĺźycia (Bruno) pozwoliĹo mi graÄ ze ĹwiadomoĹciÄ sto razy wiÄkszÄ . Jestem szczÄĹliwy poniewaĹź ksiÄ dz, a przede wszystkim to, co byĹo ksiÄdza osÄ dem na temat muzyki nadaĹo znaczenie mojej osobie. Ponadto jestem ksiÄdzu bardzo wdziÄczny, poniewaĹź teraz w moich partyturach umiem odczytaÄ tajemniczÄ ObecnoĹÄ, ktĂłra zawsze kierowaĹa rÄkami geniuszy przy tworzeniu ich arcydzieĹ. Granie w ten sposĂłb jest czymĹ nadzwyczajnym, to wszystko mĂłwi o moim sercu dwa razy wiÄcej. Davide
Z uniwersytetu do Ĺlubu Drogi KsiÄĹźe Giussani, religia katolicka byĹa dla mnie czÄĹciÄ kultury mojego kraju i mojej rodziny, czymĹ zupeĹnie naturalnym. Pomimo tego poznanie ruchu CL staĹo siÄ jakby wewnÄtrznym przeĹomem, wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe to, o czym mi dotÄ d mĂłwiono byĹo inne, inny byĹ Jezus, KoĹciĂłĹ. Moja poczÄ tkowa reakcja to bunt. Kiedy pierwszy raz spotkaĹam CL byĹam studentkÄ . MiaĹam wiele zastrzeĹźeĹ wobec skierowanego do mnie przez Daniele zaproszenia poniewaĹź byĹam bardzo mĹoda i nie rozstrzygnÄĹam jeszcze problemu, jak postÄpowaÄ, aby byÄ âdobrÄ â. Nie byĹam gotowa, by staÄ siÄ powaĹźnÄ i przez to nie mogĹam byÄ konsekwentna w postÄpowaniu. Daniele powiedziaĹ mi jedynie: ÂŤNie musisz niczego zmieniaÄ. Chrystus kocha ciÄ mocno takÄ , jakÄ jesteĹ. Nie prosi ciÄ o nic innego jak tylko o powiedzenie Mu takÂť. ByĹam przekonana Ĺźe czĹowiek ten wie o czym mĂłwi, przecieĹź mnie nie zna. MiaĹam natomiast pewnoĹÄ, Ĺźe trzeba przestrzegaÄ wielu zasad, aby byÄ dobrym i w ten wĹaĹnie sposĂłb zabiegaÄ o miĹoĹÄ Chrystusa. Mimo to budziĹa siÄ we mnie nadzieja. ZaczÄĹam uczestniczyÄ co tydzieĹ w Szkole WspĂłlnoty wraz z LupitÄ , ktĂłra musiaĹa jechaÄ aĹź godzinÄ tylko po to, by siÄ ze mnÄ spotkaÄ! âCi tamâ zdecydowanie nie byli przeciÄtni, wiÄc pomyĹlaĹam sobie, Ĺźe nigdy nie powinnam siÄ oddaliÄ od grupy, ale później od niej odeszĹam. Kiedy wrĂłciĹam do Oaxaca z wakacji zobaczyĹam mojÄ mamÄ zmienionÄ , byĹa zadowolona, Ĺźe do domu przybywaĹo wielu goĹci, na kolacjÄ, aby obejrzeÄ film, czytaÄ ksiÄ ĹźkÄ, na lekcjÄ taĹca. Wszystko to mogĹo siÄ wydarzyÄ dlatego, Ĺźe moja mama spotkaĹa Ruch. Ja, sceptyczka nie potrafiĹam odczuÄ nic innego, oprĂłcz odruchowego odrzucenia, panowaĹa we mnie zazdroĹÄ. KierujÄ c siÄ zainteresowaniem czysto intelektualnym, znowu zbliĹźyĹam siÄ do spotkaĹ SzkoĹy WspĂłlnoty, poniewaĹź czytano tam ksiÄ ĹźkÄ autora ZmysĹu religijnego wĹoskiego filozofa, znanego z uniwersyteckich kursĂłw etyki. MiaĹam teĹź ochotÄ na znalezienie kilku poszlak, pozwalajÄ cych pokazaÄ mojej mamie, Ĺźe popeĹnia bĹÄ d. SĹowa, ktĂłre czytaĹam ciÄ gle porĂłwnywaĹam z wĹasnym Ĺźyciem. NapeĹniaĹo mnie to wÄ tpliwoĹciami i zastrzeĹźeniami. Bardzo zaprzyjaĹşniĹam siÄ z Renè, sĹuchaĹ mnie z cierpliwoĹciÄ i serdecznoĹciÄ , rozwiewaĹ wszelkie wÄ tpliwoĹci. Nie mogĹam tego znieĹÄ, by nieznajomi dotykali moich uczuÄ, moich najskrytszych myĹli. Poznanie prawdy o moim Ĺźyciu, odkrycie, Ĺźe nie mogÄ powiedzieÄ, abym przeĹźywaĹa je z pasjÄ , napawaĹo mnie strachem. Podczas rekolekcji naszej wspĂłlnoty wyĹwietlano nagranie video ze spotkania z ks. Giussaniego z PapieĹźem. RozpoczÄ Ĺ on swoje przemĂłwienie od stwierdzenia, Ĺźe jeĹli nie naleĹźy siÄ do Chrystusa naleĹźy siÄ do Ĺwiata. Wtedy zdaĹam sobie sprawÄ, Ĺźe powinnam podjÄ Ä decyzjÄ. ChciaĹam Chrystusowi powiedzieÄ âtakâ. RozmawiaĹam z Renè, z mamÄ , z Daniele, wszyscy powiedzieli to samo, istnieje tylko jedno powoĹanie â iĹÄ za Chrystusem. DotÄ d sÄ dziĹam, Ĺźe mĂłj narzeczony byĹby przeszkodÄ , gdyĹź nie myĹlaĹ tak jak ja. Potem przeczytaĹam artykuĹ w Huellas (hiszpaĹskie wydanie ĹladĂłw), mĹody czĹowiek opowiadaĹ jak modliĹ siÄ do Ĺw. Ricardo Pampuri, aby jego narzeczona, komunistka, nawrĂłciĹa siÄ i zostaĹ wysĹuchany. PragnÄĹam tego samego, prosiĹam i otrzymaĹam. Nie tylko przemianÄ kochanego czĹowieka, ale takĹźe zmianÄ mojego spojrzenia, a w konsekwencji prawdziwoĹÄ naszego zwiÄ zku. Sposobem staĹo siÄ âpĂłjĹcie zaâ, pozostanie wiernÄ moim przyjacioĹom i ich radom. PodÄ ĹźajÄ c tÄ drogÄ zrozumiaĹam czym jest maĹĹźeĹstwo, odkryĹam, Ĺźe BĂłg mnie powoĹaĹ do zaĹoĹźenia rodziny. WyszĹam za mÄ Ĺź peĹna radoĹci, z przekonaniem, Ĺźe mĂłwiÄ âtakâ Chrystusowi. ChodzÄ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty, naleĹźÄ do grupy Bractwa skĹadajÄ cej siÄ z mĹodych maĹĹźeĹstw. ZdajÄ sobie sprawÄ, Ĺźe CL jest ruchem katolickim i dziaĹa wewnÄ trz tego samego KoĹcioĹa, do ktĂłrego zawsze naleĹźaĹam, uwaĹźam go jednak za coĹ zupeĹnie nowego. ObjawiĹ mi siÄ ĹźyjÄ cy Chrystus. Teraz wiem, Ĺźe nie jest on jakimĹ zwyczajem, oznaczajÄ cym jedynie ubogacenie mojego Ĺźycia w dobro, ale jest jednoznaczny z racjÄ Ĺźycia. Doriluz, Oaxaca (Meksyk)
Na pielgrzymim szlaku Razem z przyjaciĂłĹmi (siedem osĂłb) pojechaliĹmy do Medjugorie, w ramach zorganizowanego wyjazdu grupy osĂłb, do ktĂłrej doĹÄ czyliĹmy. BraliĹmy udziaĹ we wszystkich zaproponowanych gestach i spotkaniach. PoczÄ tkowo odczuwaliĹmy zakĹopotanie, jak zachowywaÄ siÄ wobec ludzi spoza Ruchu, zarazem pokusÄ bycia w rozmowach ânauczycielamiâ wobec naszych towarzyszy podróşy. Wszystko to zostaĹo przezwyciÄĹźone przez niespodziewany widok: mÄĹźczyzn i kobiet zjednoczonych w modlitwie do Matki BoĹźej. ZaproponowaliĹmy wiÄc nieco inne Ĺpiewy, a takĹźe codzienne odmawianie Jutrzni. Osoby z nami pielgrzymujÄ ce zaczÄĹy wypytywaÄ kim jesteĹmy, kim jest ks. Giussani, czym jest ruch Komunia i Wyzwolenie. OdpowiadaliĹmy, zapraszajÄ c wszystkich do podjÄcia wraz z nami SzkoĹy WspĂłlnoty w planowanym wolnym czasie. Prawie wszyscy przyjÄli naszÄ propozycjÄ. Tego samego wieczoru Nella powiedziaĹa: âWielokrotnie przyjeĹźdĹźaĹam do Medjugorie, ale tego roku wy jesteĹcie dla mnie najprawdziwszym Ĺwiadectwem. WidaÄ, Ĺźe dla was wiara jest zwiÄ zana z Ĺźyciemâ. Nella wraz z innymi zapytaĹa, czy mogÄ uczestniczyÄ w naszej Szkole WspĂłlnoty po powrocie do WĹoch? ZaprosiĹa nas wszystkich do domu na posiĹek â wĹasnorÄcznie przygotowane uszka. Podczas powrotu Fortunata, starsza i peĹna Ĺźycia kobieta z Neapolu, po obejrzeniu naszego Ĺpiewnika wystÄ piĹa z mistrzowskim Ĺpiewem âTorna a Surrientoâ i innych tradycyjnych pieĹni neapolitaĹskich. I tak Medjugorie, miejsce spotkania Tajemnicy Dziewicy Maryi, staĹo siÄ dla nas miejscem nowego i niezĹomnego poczÄ tku. Chantal, MAssimo, Gianfranco, Sonia, Renato, Simona i Roberto, Ivrea
Aktywna sprzedaĹź Z grupÄ przyjacióŠzorientowaliĹmy siÄ, Ĺźe prawie nie istnieje aktywna sprzedaĹź Tracce. PostanowiliĹmy jÄ zorganizowaÄ w Sanktuarium Matki BoĹźej Ukoronowanej w Foggia. WybraliĹmy to miejsce, poniewaĹź wielokrotnie byliĹmy tam przyjmowani ba rekolekcjach Bractwa. Warto wspomnieÄ, Ĺźe od lat w sanktuarium pracuje ks. Cesario, publikujÄ cy kaĹźdego roku od maja do sierpnia w sanktuarium program Meetingu. Sam osobiĹcie takĹźe w nim uczestniczy jeĹźdĹźÄ c do Rimini. Tym razem, oprĂłcz zamieszczenia ogĂłlnego zawiadomienia postanowiliĹmy przekazaÄ informacje kaĹźdemu z przyjacióŠindywidualnie, proszÄ c o dyspozycyjnoĹÄ. Ze zdumieniem zebraliĹmy aĹź dziesiÄÄ osĂłb: bankowcĂłw, profesorĂłw uniwersyteckich, nauczycielki, bezrobotnych, byliĹmy wiÄc po trosze wszyscy. W niedzielny poranek stawiliĹmy siÄ w sanktuarium, poszliĹmy do ks. Cesario z proĹbÄ , aby nas przedstawiĹ nowemu rektorowi ks. Graziano. W pierwszej kolejnoĹci chcieliĹmy zaproponowaÄ Tracce wĹaĹnie jemu i zapytaÄ, czy moĹźemy sprzedawaÄ pisemko na dziedziĹcu koĹcielnym. SpotkaliĹmy siÄ z przyjÄciem, o ktĂłrym powiedzieÄ, ze byĹo radosne, to zbyt maĹo. Ks. Graziano podziÄkowaĹ za naszÄ obecnoĹÄ, wziÄ Ĺ Tracce i obiecaĹ daÄ ogĹoszenie pod koniec mszy. Niespodziankom nie byĹo koĹca, poniewaĹź po naboĹźeĹstwie proboszcz podczas ogĹoszeĹ uniĂłsĹ Tracce, pokazujÄ c je wiernym, gorÄ co zaprosiĹ do nabywania czasopisma przy wyjĹciu z koĹcioĹa. SzczegĂłlnie zachÄcaĹ do zwrĂłcenia uwagi na okĹadkÄ, gdzie umieszczono portret Madonny. Za jednym razem sprzedaliĹmy trzydzieĹci egzemplarzy. Proboszcz nie byĹ do koĹca zadowolony, wyszedĹ z koĹcioĹa, kolejno nas pozdrawiaĹ, pytajÄ c o nasze imiona, ponownie zapraszaĹ. PrzyszliĹmy zatem w nastÄpnym miesiÄ cu. UsĹyszeliĹmy gĹos ks. Cesario zapowiadajÄ cy przybycie âprzyjacióŠz ruchu Komunia i Wyzwolenieâ. Druga zapowiedĹş od oĹtarza, a po niej druga nadzwyczajna sprzedaĹź ponad dwudziestu piÄciu egzemplarzy Tracce. PodarowaliĹmy dwie prenumeraty dla sanktuarium. GorÄ co prosimy o przysyĹanie nam egzemplarzy w róşnych jezykach, poniewaĹź sanktuarium, ktĂłrego stróşami sÄ orioniĹci bardzo czÄsto goĹci ksiÄĹźy z Afryki, z Brazylii, albo z Polski, bÄdÄ cych na misjach.
W dniu 13 listopada 2002 roku zmarĹa Dorota, nasza przyjaciĂłĹka z Polski. Wielu z nas pamiÄta jÄ z czasu wspĂłlnego pielgrzymowania do CzÄstochowy. Na koniec jednej z takich pielgrzymek poĹlubiĹa Piotra, pragnÄ c w tej jedynej chwili obecnoĹci Czarnej Madonny i towarzystwa ludzi z Ruchu z WĹoch. W jej intencji tygodniami byĹa wznoszona nieustanna modlitwa przez wspĂłlnoty CL w Polsce i we WĹoszech. Druga ciÄ Ĺźa szybko okazaĹa siÄ byÄ bardzo trudna i zaistniaĹa obawa zarĂłwno o niÄ samÄ , jak i teĹź o dziecko. Ks. Giussani w telegramie do mÄĹźa podkreĹliĹ wiÄĹş z krzyĹźem Chrystusa, ktĂłry jest warunkiem zmartwychwstania. Dorota byĹa ginekologiem, zdawaĹa wiÄc sobie sprawÄ z tego, co siÄ z niÄ dzieje i jakie ryzyko moĹźe pociÄ gnÄ Ä za sobÄ jak najdĹuĹźsze podtrzymywanie ciÄ Ĺźy, dajÄ c wiÄksze szanse przeĹźycia maĹemu Marcinowi. Mauro, Turyn |