Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2021 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2021 (maj / czerwiec)

Pierwszy Plan. Rodzina

Rodzina rodzin

20 lat małżeństwa, piękny dom, dobra praca. Następnie przychodzi kryzys i „wszystko to, co wydawało ci się, że jest poukładane, okazuje się niewystarczające”. Silvia i Paolo z Rzymu opowiadają o tym, jak zostali „ogołoceni”. Ale nie sami

Paolo Perego


„Byliśmy w górach z grupą przyjaciół podczas ferii zimowych. Był początek marca 2020 roku. Mówiło się już o ogniskach covidu, ale dopiero tam zrozumieliśmy, że zagrożenie było poważne. Wróciliśmy do Rzymu”. W ten sposób rozpoczął się jeden z najtrudniejszych okresów w życiu Paolo i Silvii Molaioni oraz ich trojga dzieci. 20 lat małżeństwa, piękny dom w dzielnicy Ardeatino w stolicy, praca, w którą „zainwestowaliśmy wszystkie nasze środki. Jesteśmy rodziną, którą można by nazwać zamożną, ale niespodziewanie wszystko się zawaliło” – opowiada Paolo. Najemca jednej z ich posiadłości, „ważnego źródła dochodu”, od razu przestał płacić. Także ich salon sprzedaży wyrobów rzemieślniczych – między innymi biżuterii, galanterii skórzanej i odzieży – znalazł się w kryzysie z powodu lockdownu. „Zamknęliśmy go całkowicie w styczniu. Żyliśmy z pieniędzy, które mieliśmy odłożone, ale także tutaj, po jakimś czasie…”

Czuli się nie tylko poszkodowani, ale także oszukani, mówi Silvia. „Żyjemy w wymiarze wspólnotowym, zarówno z krewnymi, którzy mieszkają w naszej kamienicy, jak i z wieloma rodzinami z dzielnicy. Są to więzi tworzone przez lata, w parafii, w szkole prowadzonej przez zakonnice oraz podczas wspólnych spotkań w parku Caffarella, który znajduje się przed domem… Cóż, porównywaliśmy się z nimi, a oni rozmawiali o odrodzeniu się relacji podczas zamknięcia w domu, o okazjach. Krótko mówiąc: byli szczęśliwi. A my nie”.

 

Silvia miała już dość męża, zamartwiającego się pracą „oraz tym, że nie byłem już w stanie zatroszczyć się o rodzinę – mówi. – Kilka razy przyszła mi powiedzieć, żebym spakował walizki”. A zdalne nauczanie nie pomagało, zwłaszcza jednemu z dzieci, nastolatkowi, który na długie miesiące zamknął się w pokoju. „W pewnym momencie – kontynuuje Paolo – byłem jakby nagi, bezbronny. I wtedy przyszło olśnienie…” Wiara, zawsze przeżywana w domu, stała się światłem w rzeczywistości: „Uświadomiłem sobie, że wcześniej patrzyłem na siebie jako na dobrego tatę, dobrego męża, zajmującego wysoką pozycję w społeczeństwie. Tak jak w serialu telewizyjnym, w którym jednak w pewnym momencie gasną światła kamer. I to wszystko, co myślałeś, że ma swoje miejsce, okazuje się niewystarczające. Tam właśnie pojawia się Bóg jako ojciec”. Poprzez fakty, spotkania i przyjaźnie, które cię nie opuszczają.

Silvia nazywa je „pieszczotami Boga”. „Na początku trochę ukrywasz całą sytuację, trudności. Ale potem zaczynasz zauważać to, co wydarza wokół ciebie. Przyjaciółka, która zostawia ci w skrzynce na listy voucher na codzienne zakupy oraz na zakup podręczników szkolnych, pomoc rodzeństwa, które mieszka w tym samym budynku, sieć rodzin, które troszczą się o nas i nam pomagają…” Paolo opowiada o nadwyżce człowieczeństwa: „Nigdy nie poczuliśmy się osamotnieni. Ci przyjaciele, z którymi współdzieliło się życie, wyjeżdżając na wakacje, jedząc wspólnie obiady i kolacje, teraz swoją bezinteresownością pozwalali nam odkryć, że możemy prosić, że nasza godność nie polega na tym, co byliśmy w stanie zrobić albo już nie jesteśmy w stanie”. Do dzisiaj wciąż nie brakuje trudności: „Nie ma pracy, problem dzieci pozostaje”. Ale teraz jest to już całkiem coś innego.

A odczytujesz to na ich twarzy. „Jeśli chodzi o relacje między nami dwojgiem, naprawdę poza małżeństwem byłoby to niemożliwe – mówi Silvia. – Odkryliśmy na nowo, że nasze ograniczenie nie eliminuje pragnienia towarzyszenia sobie. Ale ileż znamy takich, którzy się rozwiedli… Ja tymczasem nie mogę się doczekać, kiedy wyjadę gdzieś z mężem sam na sam na kilka dni. Może na Ischię”. „Byłoby miło” – odpowiada Paolo, kiedy nie przestają mówić o swojej „rodzinie rodzin”, której członkowie żyją bliżej lub dalej od Kościoła. „W pojedynkę jest to niemożliwe – dodaje Paolo. – Solidarność jest czymś głęboko ludzkim, ale wiara jest jak kamerton, który zestraja cię z całą rzeczywistością, wywyższa ją. Zatem dzisiaj nie brakuje trudów. To wciąż jestem ja. Nadal szukam «dobrej» pracy, znów chcę wychodzić na kolację w licznym gronie przyjaciół. Ale teraz wiem, że jeśli jestem «ogołocony», nic nie tracę”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją