Ślady
>
Archiwum
>
2020
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2020 (listopad / grudzieĹ) Listy Jego Serce zaczyna biÄ w moim i inne... Jarek, Kuba, Laura i Enzo, Dimitri, Carmen i Mauro, Silvia, Monica, Luana, Gualter Drogi ksiÄĹźe Jurku, ostatnie wydarzenia sprowokowaĹy mnie do napisania listu. ZobaczyĹem, Ĺźe znowu zaczynamy siÄ baÄ. W przypadku koronowairusa baliĹmy siÄ nieznanego, dzisiaj boimy siÄ, Ĺźe Ĺwiat, ktĂłry znamy, do ktĂłrego siÄ przyzwyczailiĹmy, zmienia siÄ. MĹodzi juĹź nie sÄ tacy, jakimi chcielibyĹmy ich widzieÄ, kraj nie jest juĹź taki katolicki, jak sobie wyobraĹźaliĹmy. Wyrok TrybunaĹu, ataki na KoĹcióŠwzbudzajÄ lÄk, Ĺźe nie panujemy nad okolicznoĹciami, jakby ktoĹ coĹ nam odbieraĹ i zabieraĹ, coĹ nam umykaĹo nieodwracalnie. Nie kwestionujÄ tutaj potrzebnego gĹosu i inicjatyw KoĹcioĹa (czyli nas) w obronie Ĺźycia. Ale ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe od nas zaleĹźy wszystko, prÄdzej czy później prowadzi do lÄku. Co jest odpowiedziÄ na ten lÄk? Co daje pewnoĹÄ wiary dzisiaj? W odpowiedzi przyszĹo doĹwiadczenie choroby. Od kilku dni caĹÄ rodzinÄ jesteĹmy zaraĹźeni koronawirusem i przechodzimy kwarantannÄ. Pierwsze dni choroby byĹy bardzo ciÄĹźkie, niewiele z nich pamiÄtam. OgĂłlne zmÄczenie fizyczne i psychiczne, nie byĹem w stanie skoncentrowaÄ siÄ na niczym na dĹuĹźej niĹź kilka minut. GĹownie leĹźaĹem i wpatrywaĹem siÄ bezmyĹlnie w sufit. PrzyszĹa mi wĂłwczas myĹl, Ĺźe sÄ takie choroby, kiedy czĹowiek nie jest w stanie przeĹźywaÄ intensywnie Ĺźycia, poszukiwaÄ Chrystusa w ciÄ gu dnia. I myĹlaĹem o sobie, Ĺźe znajdujÄ siÄ wĹaĹnie w takim momencie, kiedy nie ma moĹźliwoĹci spotkania czegoĹ wiÄcej, poniewaĹź psychicznie wydawaĹo siÄ Ĺźe nie jestem zdolny do Ĺźadnej aktywnoĹci. I tak mijaĹy pierwsze dni. Wtedy niespodziewanie nadszedĹ krĂłtki sms od przyjaciĂłĹki, ktĂłra uczestniczyĹa w rekolekcjach adwentowych prowadzonych przez ksiÄdza Pino (cytujÄ w caĹoĹci): âJego serce zaczyna biÄ w naszym. Czas nie ma znaczenia. WaĹźnym jest uĹwiadomienie sobie, Ĺźe jest siÄ w drodzeâ. Trzy krĂłtkie zdania. Nic wiÄcej nie byĹem w stanie przyjÄ Ä. Ale te zdania drÄ ĹźyĹy serce od samego poczÄ tku, zrobiĹy jakiĹ wyĹom we mnie, poniewaĹź pomimo sĹaboĹci i zmÄczenia w pewnym momencie zwrĂłciĹem siÄ do Chrystusa zdumiony tym, Ĺźe âJego serce zaczyna biÄ w moimâ. I staĹ siÄ Bliski tak, jak jeszcze nie byĹ w tej chorobie. I zdumiaĹ mnie fakt, Ĺźe âJego serce zaczyna biÄ w moimâ, poniewaĹź zaĹoĹźyĹem, Ĺźe nie ma moĹźliwoĹci spotkania Chrystusa w takiej kondycji psychofizycznej, jednak On znalazĹ do mnie swojÄ indywidualnÄ drogÄ, dopasowanÄ do moich moĹźliwoĹci dostrzeĹźenia Go, i ogarnÄ Ĺ mnie caĹego. UczÄ siÄ, Ĺźe to nie ja jestem Panem rzeczywistoĹci, bo dawno juĹź bym zamknÄ Ĺ drzwi serca. Pan przychodzi tak, jak chce i kiedy chce. Nawet jeĹli wydaje mi siÄ to niemoĹźliwe, to On przejmuje inicjatywÄ, mĂłwiÄ c: âSpokojnie, jestem tu! Moje serce zaczyna biÄ w twoimâ. ModlÄ siÄ o serce proste, bym mĂłgĹ dostrzegaÄ to, w jaki sposĂłb Pan mi siÄ objawia. Bo tylko wydarzajÄ cy siÄ Chrystus jest w stanie pokonaÄ wszystkie lÄki tego Ĺwiata. Jarek, KrakĂłw
Strach i nawrĂłcenie podczas âStrajku kobietâ ZacznÄ od tego, Ĺźe paradoksalnie jestem bardzo zadowolony z wydarzeĹ ostatnich tygodni po ogĹoszeniu wyroku TrybunaĹu, bo gdyby nie one, nie mĂłgĹbym tak wyraĹşnie dostrzec ObecnoĹci Chrystusa na co dzieĹ ani czytaÄ ostatnich tekstĂłw na SzkoĹÄ WspĂłlnoty z takim zrozumieniem, a przez to zyskiwaÄ wiÄcej i dobrze prowadziÄ SzkoĹÄ. Jako Ĺźe wreszcie koĹczÄ prawo na UJ, ostatnie wydarzenia pod wzglÄdem zmian prawnych nie byĹy mi obojÄtne, a caĹa kwestia aborcji, jak mi siÄ wydawaĹo, jednoznacznie przeze mnie opracowana. OkazaĹo siÄ to jednak dramatycznie niewystarczajÄ ce wobec rzeczywistoĹci. Moja ocena w skrĂłcie byĹa nastÄpujÄ ca: zĹy TrybunaĹ w zĹym czasie podaĹ zĹemu rzÄ dowi dobre orzeczenie. Jest to bardzo istotne dla mojego doĹwiadczenia â niezaleĹźnie od naszej oceny aktualnej wĹadzy, pewne jest, Ĺźe obecny TrybunaĹ zostaĹ ustanowiony w taki sposĂłb, Ĺźe opozycja po dojĹciu do wĹadzy znajdzie doĹÄ argumentĂłw, aby zmieniÄ jego obecny skĹad, a wraz z nim jego orzeczenia, zatem zakaz aborcji ze wzglÄdu na wady pĹodu upadnie prÄdzej czy później. Dlatego o ile wyrok mnie ucieszyĹ, wiedziaĹem, Ĺźe jest to niewystarczajÄ ce do ochrony Ĺźycia â nie doĹÄ, Ĺźe potrzebne sÄ zdecydowane i konstruktywne dziaĹania rzÄ du i parlamentu, to i tak za jakiĹ czas te dziaĹania mogÄ zostaÄ zaprzepaszczone. NastÄpnie przyszĹy kolejne fakty, dziÄki ktĂłrym zobaczyĹem, Ĺźe za obecnej wĹadzy oraz w aktualnej sytuacji nie ma Ĺźadnej nadziei â rzÄ d wciÄ Ĺź zwleka z publikacjÄ wyroku, a prezydent zaproponowaĹ ustawÄ, ktĂłra jest niezgodna z orzeczeniem i przyznaje prawo do Ĺźycia jedynie tym dzieciom, ktĂłre miaĹy âszczÄĹcieâ urodziÄ siÄ âtylkoâ z zespoĹem Downa. NastÄ piĹo wycofywanie siÄ. WĹrĂłd moich znajomych spoza Ruchu niemal wszyscy sÄ niewierzÄ cy, zatem zalew czerwonych piorunĂłw na moim Facebooku mnie nie zdziwiĹ ani nie uderzyĹ â uderzyĹo we mnie to, Ĺźe nie wdajÄ c siÄ w Ĺźadne dyskusje, zostaĹem uznany niemal za wroga przez dwie bardzo bliskie mi koleĹźanki. Wtedy zorientowaĹem siÄ, Ĺźe jest naprawdÄ Ĺşle â zdarzenie polityczne w Warszawie niemal zniszczyĹo najbliĹźsze mi relacje, na wĹasnej skĂłrze odczuĹem, jak narasta wokóŠstadne myĹlenie i konflikt. W obliczu tego wszystkiego nie mogĹem nie zadaÄ sobie pytaĹ: dlaczego to wszystko siÄ dzieje? Dlaczego moje koleĹźanki zareagowaĹy tak emocjonalnie, uznaĹy, Ĺźe chcÄ âkontrolowaÄ ich ciaĹaâ? W tekĹcie z Inauguracji Roku byĹa mowa o prostej wiernoĹci faktom. Faktem, ktĂłry sam mi siÄ narzuciĹ, byĹo moje spotkanie z Chrystusem w Ruchu piÄÄ lat temu. Od wielu lat zmagam siÄ z nerwicÄ psychosomatycznÄ , z powodu ktĂłrej bez przyczyny dopada mnie stres wywoĹujÄ cy napady paniki. Wydaje mi siÄ, Ĺźe mam róşne choroby i stany chorobowe, takie jak zawaĹ albo udar, i czujÄ bardzo podobne objawy: dusznoĹci, drÄtwienia itp. Gdy atak byĹ ciÄĹźki, opanowywaĹo mnie wraĹźenie, Ĺźe stanie siÄ coĹ najgorszego, nad czym nie mam Ĺźadnej kontroli â umrÄ, uduszÄ siÄ, Ĺźycie siÄ zakoĹczy i nikt nie bÄdzie w stanie mi pomĂłc. Gdy spotkaĹem Ruch na wakacjach w MaĹym Cichym, spotkaĹem obcych ludzi, ktĂłrzy wtedy teĹź siÄ nie znali i wielu nie znaĹo teĹź Ruchu, a mimo to byli dla siebie najlepszymi przyjaciĂłĹmi. PatrzyliĹmy na siebie z uwagÄ i prawdziwym zainteresowaniem, widziaĹem bardzo radosne i peĹne wolnoĹci podejĹcie do Ĺźycia we wszystkich rozmowach, wycieczkach, zabawie i codziennych mszach Ĺw., udaĹo mi siÄ wtedy nawet zadbaÄ o swoje zdrowie. Nie mogÄ zaprzeczyÄ temu, Ĺźe w tym wszystkim doĹwiadczyĹem realnej obecnoĹci Chrystusa â tego, Ĺźe On naprawdÄ zmartwychwstaĹ i Ĺźe nawet jeĹli bÄdÄ w najgorszej sytuacji w moim Ĺźyciu â jest KtoĹ, Kto mnie zĹapie, nawet gdybym miaĹ umrzeÄ. Teraz zorientowaĹem siÄ, Ĺźe moje koleĹźanki i dziewczyny na ulicach tego nie majÄ . Ĺťe czujÄ to, co ja w najtrudniejszych momentach â staĹo siÄ dla nich coĹ strasznego, koniec dla ich Ĺźycia, katastrofa, nad ktĂłrÄ nie majÄ Ĺźadnej kontroli. ZobaczyĹy, Ĺźe w razie ciÄ Ĺźy z komplikacjami odebrano im jedynÄ i najĹatwiejsza opcjÄ, rozkazano im rodziÄ âpotworkiâ bez Ĺźadnego wsparcia tylko po to, aby takie dziecko poĹźyĹo chwilkÄ i i tak umarĹo, a one pozostaĹy z traumÄ , skazane na horror, same wobec polskiego systemu ochrony zdrowia. Kilka lat temu na jednej z imprez zdarzyĹo mi siÄ spotkaÄ kolegÄ z liceum. Jego Ăłwczesny styl Ĺźycia w Ĺźadnym razie nie wskazywaĹ na to, Ĺźe na studiach medycznych zdecyduje siÄ na praktyki na oddziale patologii ciÄ Ĺźy. Kolega ten jest ateistÄ , jest za prawem do aborcji, a jednak poszedĹ w takie miejsce. Zaskoczony dziwnoĹciÄ Ĺwiata sĹuchaĹem o tym, jak stara siÄ on tak jak jego autorytet â ĹwiÄtej pamiÄci doktor DÄbski â pomagaÄ matkom i dzieciom, o jego zachwycie MadziÄ , ktĂłra ĹźyĹa tylko chwilkÄ. PracowaĹ tam i byĹ oddany tej pracy, ale dramatycznie brakowaĹo mu odpowiedzi na pytanie: dlaczego Madzia i inne dzieci sÄ skazane na takie Ĺźycie: krĂłtkie i peĹne cierpienia? Dlaczego Ĺwiat jest tak urzÄ dzony? Dlaczego BĂłg, jeĹli istnieje, pozwala na to? Wtedy zobaczyĹem, Ĺźe tu w ogĂłle nie chodzi o ustawÄ takÄ czy innÄ , bo ona fundamentalnie nic nie zmieni, ale o odpowiedĹş na pytanie: czy zawsze warto ĹźyÄ? Bo zewszÄ d â w rzÄ dzie i na ulicy â pada odpowiedĹş: w sumie to nie zawsze warto, czasem lepiej nie dopuĹciÄ do takiego Ĺźycia. I to mi nie wystarczaĹo. Jak to mĂłwiĹ ksiÄ dz Giussani, aby rzecz byĹa moralna, musi byÄ caĹoĹciowa, tak jak caĹoĹciowa byĹa odpowiedĹş Chrystusa na mojÄ sytuacjÄ. Nie wdawaĹem siÄ z tym kolegÄ w debatÄ, ale bÄdÄ c zmotywowany moim, jak to mĂłwimy w Ruchu, Autorytetem â ksiÄdzem Kaczkowskim, ktĂłry poĹwiÄciĹ swoje Ĺźycie pracy w hospicjum â powiedziaĹem mu, Ĺźe nie wiem, dlaczego tak jest. Ale wiem i jestem przekonany, Ĺźe dobrze, Ĺźe to on jest na tym oddziale i Ĺźe to jest jego gĹÄboko sensowna praca i rola w tym konkretnym czasie i miejscu, aby te dzieci ĹźyĹy na jak najwyĹźszym poziomie i w jak najwiÄkszym komforcie w czasie, jaki zostaĹ im dany. PozostaĹ ze mnÄ i sĹuchaĹ tego wszystkiego z wielkÄ uwagÄ , pomimo gwaru imprezy i przynagleĹ kolegĂłw, Ĺźe wĹaĹnie ucieka mu nocny autobus. MiaĹem poczucie, jakby czas siÄ zatrzymaĹ, a my uczestniczyliĹmy w czymĹ bardzo waĹźnym, decydujÄ cym o naszych dalszych losach. Teraz widzÄ, Ĺźe jedynie Ĺwiadczenie o sensie Ĺźycia tak, jak zostaĹo nam to dane, jest odpowiedziÄ nie tylko na to, co siÄ dzieje, ale teĹź na to, jak mamy ĹźyÄ na co dzieĹ. DziÄki caĹej sytuacji moja codziennoĹÄ jest znĂłw duĹźo intensywniejsza, sĹucham muzyki i czytam ksiÄ Ĺźki, ktĂłre dĹugo odkĹadaĹem na potem, zwykĹe czynnoĹci i pomoc w domu przychodzÄ mi Ĺatwiej. Bo widzÄ, jak bardzo wszystko to jest darem. I Ĺźe jest KtoĹ, Kto mnie zawsze uratuje. Kuba, KrakĂłw
Trener podczas szkolenia PracujÄ w miÄdzynarodowej firmie i od kiedy panuje sanitarny stan wyjÄ tkowy z powodu Covidu, nigdy nie przestaliĹmy pracowaÄ, ale doĹwiadczyliĹmy wielu róşnych sposobĂłw pracy: smartworkingu, spotkaĹ na Zoomie, dyĹźurĂłw, pracy indywidualnej. Kilka tygodni temu zadzwoniono do mnie z kadr: poinformowano mnie, Ĺźe zostaĹam wybrana do prowadzenia wewnÄtrznego szkolenia. Wobec mojego zaskoczenia kierowniczka powiedziaĹa mi, Ĺźe firma jest pod wraĹźeniem mojej dyspozycyjnoĹci, elastycznoĹci i pozytywnego nastawienia wĹaĹnie w tym tak trudnym momencie, ktĂłry wywoĹaĹ kryzys u wielu moich kolegĂłw, dlatego chcieli, Ĺźebym pomogĹa w szkoleniu ludzi z firmy. Ta sytuacja skĹoniĹa mnie do pogĹÄbienia mojej przynaleĹźnoĹci do Ruchu poprzez bycie wiernÄ pewnym formom. W mojej parafii jest ksiÄ dz z CL, ktĂłry od poczÄ tku pandemii odmawia online JutrzniÄ, a wieczorem Róşaniec. OprĂłcz SzkoĹy WspĂłlnoty byĹam wierna tym dwĂłm prostym gestom. Pewnego dnia odbyĹam trzygodzinnÄ rozmowÄ z odpowiedzialnym za szkolenie, pod koniec ktĂłrej ciÄ gle mi powtarzaĹ, Ĺźe uderzyĹa go moja rzetelnoĹÄ i stabilnoĹÄ. PomyĹlaĹam zatem, Ĺźe chcÄ byÄ szczera do koĹca, mĂłwiÄ c mu, kim jestem. W ten sposĂłb wyjaĹniĹam mu, Ĺźe moja rzetelnoĹÄ zaleĹźy od tego, Ĺźe mĂłj Ĺrodek ciÄĹźkoĹci nie leĹźy w moich umiejÄtnoĹciach, ale znajduje siÄ poza mnÄ . PowiedziaĹam mu, Ĺźe jestem chrzeĹcijankÄ , jestem z Ruchu, opowiedziaĹam o Szkole WspĂłlnoty, o modlitwie, o moich przyjacioĹach, mojej rodzinie, mojej koncepcji Ĺźycia. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu powiedziaĹ mi, Ĺźe mimo iĹź nie podziela moich idei, moja opowieĹÄ umocniĹa go w przekonaniu o sĹusznoĹci decyzji firmy, by powierzyÄ mi prowadzenie szkolenia, poniewaĹź firma potrzebuje dziĹ zmotywowanych ludzi, kierujÄ cych siÄ trwaĹymi wartoĹciami w Ĺźyciu. Autorka znana Redakcji
WiadomoĹÄ od pani adwokat OkoĹo dwĂłch lat temu ja i mĂłj mÄ Ĺź podczas gestu charytatywnego spotkaliĹmy chĹopca z Senegalu. Poruszeni przeczuciem dobra przygarnÄliĹmy go, by stworzyÄ dla niego rodzinÄ zastÄpczÄ . W grudniu 2019 roku zwrĂłciliĹmy siÄ do adwokata, by wszczÄ Ä adopcjÄ. SpotkaliĹmy siÄ kilka razy i prawie wyĹÄ cznie kontaktowaliĹmy siÄ telefonicznie z powodu stanu wyjÄ tkowego zwiÄ zanego z Covidem; ale we wrzeĹniu pani adwokat poinformowaĹa nas o pozytywnym orzeczeniu sÄ du o adopcji. 12 paĹşdziernika razem z mÄĹźem spotkaliĹmy siÄ z niÄ , by podziÄkowaÄ jej za wykonanÄ pracÄ. Gdy siÄ ĹźegnaliĹmy, zapytaĹa nas: âPrzepraszam, ale czy naleĹźycie do jakiejĹ grupy? PodÄ Ĺźacie drogÄ wiary? PoniewaĹź chciaĹabym odnowiÄ moje Ĺźycieâ. Tego samego wieczoru poĹÄ czyĹa siÄ ze SzkoĹÄ WspĂłlnoty, a po przeczytaniu Dnia Inauguracji Roku przysĹaĹa mi wiadomoĹÄ: âWszystko zaczyna siÄ od czegoĹ, co ciÄ uderza i co zaczynasz podziwiaÄ do tego stopnia, Ĺźe wyznajesz: ÂŤChcÄ byÄ taka, chcÄ, by byĹo to czÄĹciÄ mojego ĹźyciaÂť. W gruncie rzeczy coĹ takiego wĹaĹnie przydarzyĹo siÄ mnie, kiedy was spotkaĹam: podziw, ktĂłry skĹoniĹ mnie do podjÄcia decyzji o rozpoczÄciu na nowo czegoĹ, co juĹź wczeĹniej zmieniĹo moje Ĺźycie, ale co w rzeczywistoĹci przestaĹam podziwiaÄ, pochĹoniÄta tysiÄ cami codziennych spraw. NiektĂłre przeczytane sĹowa cofnÄĹy mnie w czasie, kiedy po raz pierwszy rozpoczÄĹam swojÄ drogÄ wiary od wysĹuchania homilii ksiÄdza ze zgromadzenia kombonianĂłw, ktĂłre wbijaĹy mnie w krzesĹo w koĹciele, i tak jak uczniowie z Emaus takĹźe mĂłwiĹam do siebie: ÂŤCzy moĹźe nie pĹonÄĹy nasze serca?Âť. I tak jest: jesteĹmy stworzeni do wiecznoĹci i natychmiast serce siÄ raduje, gdy rozpoznaje jej ÂŤtchnienieÂť. Ale czym jest to tchnienie, jeĹli nie tym tak pokornym Bogiem, ktĂłry tchnie, puka, czeka, patrzy na nas? WciÄ Ĺź siÄ zdumiewam, przypominajÄ c sobie sĹowa innego kombonianina, ktĂłry podczas kursu powiedziaĹ: ÂŤJesteĹcie tutaj, poniewaĹź chciaĹ tego BĂłg, a wy siÄ zgodziliĹcie, jesteĹcie tutaj, poniewaĹź jesteĹcie jedyni w swoim rodzaju, niezastÄ pieni i niepowtarzalni, jesteĹcie adresatami daru, pewnego planu. Jezus przyszedĹby na ziemiÄ i umarĹ, nawet gdybyĹ byĹ jedynym czĹowiekiem na ĹwiecieÂť. Ta szokujÄ ca miĹoĹÄ porwaĹa mnie i uczyniĹa moje Ĺźycie czymĹ niezwykĹym. Ale z czasem, gdy przestaĹam to podziwiaÄ, wszystko zostaĹo uĹpione i zgasĹam, zagubiona w morzu interpretacji. DopĂłki nie spotkaĹam was. W ten sposĂłb rozpoczyna siÄ na nowo. Nie wolno siÄ zatrzymywaÄ!â. Laura i Enzo, Messyna (WĹochy)
Pytanie poĹrĂłd tĹumu Mieszkam w bogatej czÄĹci Brasilii, znanej jako jeden z âgastronomicznych biegunĂłwâ miasta, gdzie jest wiele barĂłw i restauracji. Mimo Ĺźe OkrÄg Federalny jest regionem Brazylii o najwyĹźszym wskaĹşniku ĹmiertelnoĹci z powodu Covidu, lokale sÄ wciÄ Ĺź coraz bardziej zatĹoczone, urzÄ dza siÄ w nich prawdziwe posiedzenia, jak gdyby pandemii nie byĹo. Kilka dni temu spacerowaĹem tam z psem i byĹ tak gÄsty tĹum, Ĺźe interweniowaĹa policja, Ĺźeby rozproszyÄ ludzi. Tego samego dnia wrĂłciĹem do domu, wĹÄ czyĹem komĂłrkÄ i dowiedziaĹem siÄ, Ĺźe matka mojego przyjaciela zmarĹa z powodu wirusa. WstrzÄ snÄ Ĺ mnÄ ten kontrast: ludzie prowadzÄ cy hedonistyczne Ĺźycie i setki innych, ktĂłrzy kaĹźdego dnia umierajÄ na tak zaraĹşliwÄ chorobÄ. ByĹem wĹciekĹy i przytĹoczony bezsilnoĹciÄ , poniewaĹź egoistyczny hedonizm i negowanie Covidu wydajÄ mi siÄ koszmarem i dystopiÄ . Oddycham za sprawÄ propozycji zĹoĹźonej mi w ksiÄ Ĺźce Blask oczu oraz Ĺwiadectwa, ktĂłre zobaczyĹem podczas Dnia Inauguracji Roku CL. Jestem bardzo wdziÄczny i zdumiony prowokacjÄ zwiÄ zanÄ z podziwem. ZadajÄ sobie pytanie, co podziwiam, co sprawia, Ĺźe nie pogrÄ Ĺźam siÄ w nihilizmie i nienawiĹci nawet w tej tak dramatycznej sytuacji. To, o czym Ruch daje mi Ĺwiadectwo i co proponuje, jest ĹwiatĹem przenikajÄ cym tÄ ciemnoĹÄ. Dimitri, Brasilia (Brazylia)
Ĺlub syna Publikujemy list, ktĂłry rodzice Simone wysĹali do niego w dniu jego Ĺlubu z AnastazjÄ w Moskwie, na ktĂłrym nie mogli byÄ obecni. JesteĹmy rodzinÄ dziwnych pielgrzymĂłw. RozpoczÄliĹmy we dwĂłjkÄ, ĹÄ czÄ c Mediolan i MaltÄ, ktĂłre dzieli od siebie 1600 kilometrĂłw. Kilka dni temu ĹwiÄtowaliĹmy 35. rocznicÄ Ĺlubu i jeĹli zastanowimy siÄ nad tym, co ĹÄ czyĹo naszÄ historiÄ, nie znajdujemy innej odpowiedzi jak: âAfektywne Centrumâ, na ktĂłre zawsze patrzyliĹmy, do ktĂłrego siÄ przytulaliĹmy i ktĂłre nas obejmowaĹo. Nasze dwie róşne historie, ale ze wspĂłlnym Wydarzeniem, ktĂłre nas poruszaĹo i podtrzymywaĹo, wtedy tak samo jak dziĹ i przez caĹy czas, ktĂłry BĂłg da nam jeszcze przeĹźyÄ. Ono sprawiaĹo, Ĺźe byliĹmy szczÄĹliwi, a poĹrĂłd wzlotĂłw i upadkĂłw Ĺźycia mogliĹmy dotknÄ Ä stokroÄ wiÄcej tu na ziemi, widzÄ c, Ĺźe to, co zostaĹo obiecane, speĹniĹo siÄ. DziĹ nastÄpuje nowy poczÄ tek dla Anastasii i Simone. Dwie historie rozpoczynajÄ ce siÄ w miejscach odlegĹych od siebie o 2700 kilometrĂłw (krÄ g siÄ poszerza). Ĺťyczymy im, by nie opuszczali prawdziwego âAfektywnego Centrumâ Ĺźycia. Jak usĹyszeliĹmy wiele lat temu od przyjaciela: Ĺlub zawsze zawiera siÄ we trĂłjkÄ. To, Ĺźe nie moĹźemy fizycznie towarzyszyÄ im w tym decydujÄ cym kroku, jest dla nas, rodzicĂłw, cierpieniem. TowarzyszyĹo nam w nim przenikliwe pytanie: co BĂłg daje nam do zrozumienia poprzez ten fakt róşniÄ cy siÄ od tego, jak go sobie wyobraĹźaliĹmy? Nie ma jakiejĹ teoretycznej odpowiedzi, jedynie patrzÄ c na doĹwiadczenie naszego Ĺźycia moĹźna odnaleĹşÄ sens. Wiele lat temu przeĹźyliĹmy razem doĹwiadczenie bycia rodzinÄ zastÄpczÄ dla pewnego chĹopca. Pewnego dnia, podczas obiadu, miÄdzy dzieÄmi wywiÄ zaĹa siÄ rozmowa na temat róşnicy miÄdzy pobytem w pieczy zastÄpczej a urodzeniem siÄ w rodzinie. PomijajÄ c dramat, z ktĂłrym musieliĹmy sobie poradziÄ w ciÄ gu kilku minut, na zawsze pozostaĹa nam w pamiÄci ta scena ze wzglÄdu na jednÄ rzecz: jaka jest róşnica miÄdzy wĹasnym dzieckiem a dzieckiem w rodzinie zastÄpczej? Ĺťe jedno jest nasze, a drugie nie? To takĹźe jest prawda. Ale co znaczy nasze? Czy dzieci sÄ nasze? Potem odchodzÄ . Wtedy staĹo siÄ jasne, Ĺźe dar, ktĂłry byĹ nam ofiarowany przez Boga, zostaĹ nam przez Boga powierzony, abyĹmy go strzegli, towarzyszÄ c mu w Ĺźyciu, w czasie, ktĂłry zostaĹ nam dany, by przyprowadziÄ go z powrotem do Niego. W czasie i w sposĂłb, ktĂłre sÄ dla nas niejednokrotnie tajemnicze. DziĹ jakby On mĂłwiĹ nam: âCzego siÄ boicie? Jestem tu Ja oraz przyjaciele, ktĂłrych postawiĹem obok wasâ. Nie ma nas tam, ale jest tam to, co towarzyszyĹo nam przez lata, i to jest najwaĹźniejsze. Nie trzeba nic dodawaÄ, wystarczy wasze âtakâ, aby zobaczyÄ, jak siÄ rodzi i roĹnie wokóŠwas lud. Carmen i Mauro, Castelleone â Cremona (WĹochy)
Na miejscu tamtej mamy Po wyjĹciu z niedzielnej mszy Ĺw., zaĹamana kolejnym rozczarowaniem z powodu niewĹaĹciwego zachowania drogiej mi osoby, natykam siÄ na pewnÄ mamÄ, ktĂłra zatrzymuje mnie i wyjawia mi caĹy swĂłj bĂłl z powodu coraz wiÄkszego oddalenia i niechÄci swoich dzieci do udziaĹu we Mszy Ĺw. i sakramentach, poczucia daremnoĹci wielu jej wysiĹkĂłw, ktĂłre doprowadziĹy jedynie do jeszcze wiÄkszego oddalenia. SĹuchajÄ c jej, mĂłwiĹam sobie, Ĺźe nie byĹam w nastroju, by jej odpowiedzieÄ, szukaĹam wymĂłwek, Ĺźeby przerwaÄ jej wywĂłd, ale coĹ we mnie nie chciaĹo odejĹÄ. MilczaĹam, Ĺźeby dotrzymaÄ jej towarzystwa przez kilka dobrych minut, po czym wsiadĹa do samochodu, nie czekajÄ c na Ĺźadne efektowne zdania z mojej strony ani recepty na uleczenie jej ran. W domu jednak czuĹam, Ĺźe coĹ jest nie tak. WziÄĹam zatem telefon komĂłrkowy i napisaĹam jej, co mogĹoby zaĹagodziÄ mĂłj bĂłl, gdybym byĹa na jej miejscu, to znaczy Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo szerzy siÄ nie przez prozelityzm, zasady, mechaniczne rytuaĹy, ale przez fascynacjÄ, jest spotykaniem Boga w czĹowieku, tak jak to byĹo z apostoĹami: nie rozumieli Go, ale wiedzieli, Ĺźe bez Jego towarzystwa nic nie miaĹoby juĹź sensu. OpowiedziaĹam jej, Ĺźe jako nastolatka ĹźyĹam z dala od Boga i Ĺźe na studiach natknÄĹam siÄ na ludzi, ktĂłrzy mnie pociÄ gnÄli, poruszyli i, pragnÄ c byÄ chrzeĹcijankÄ jak oni, wyruszyĹam w drogÄ. WysĹaĹam wiadomoĹÄ, a ona od razu odpowiedziaĹa, piszÄ c mi o tym, jak poczuĹa siÄ przygarniÄta i Ĺźe od nikogo nigdy nie sĹyszaĹa, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo zaczyna siÄ od spotkania, nawet w koĹciele, Ĺźe pragnÄĹa mojej wiary, jedynego w swoim rodzaju wsparcia, aby patrzeÄ na swoje dzieci i mĂłc im towarzyszyÄ bez osÄ dzania ich. Teraz jest dla mnie jasne, co znaczy, Ĺźe podÄ ĹźajÄ c za Wydarzeniem, moĹźemy byÄ zasobem dla innych, punktem oparcia, od ktĂłrego moĹźna zaczÄ Ä, by iĹÄ naprzĂłd i mieÄ nadziejÄ. Silvia, Turyn (WĹochy)
âWiedziaĹam, komu mam byÄ wdziÄcznaâ Od wielu lat uczÄ w szkole spoĹecznej i zawsze przeĹźywaĹam z poruszeniem i entuzjazmem kaĹźdy dzieĹ w szkole. We wrzeĹniu odeszĹam na emeryturÄ. Nigdy bym nie pomyĹlaĹa, Ĺźe zakoĹczÄ moje pedagogiczne doĹwiadczenie w stanie wyjÄ tkowym z powodu Covidu, uczÄ c takĹźe zdalnie. MiaĹam nadziejÄ, Ĺźe âbÄdÄ cieszyÄ siÄ obecnoĹciÄ â uczniĂłw i kolegĂłw. MyĹlaĹam, Ĺźe pojadÄ na ostatniÄ szkolnÄ wycieczkÄ, podejmÄ ostatnie inicjatywy, a takĹźe zgromadzÄ wiele âpamiÄ tkowych zdjÄÄâ⌠Zamiast tego tymczasem doĹwiadczyĹam niespodzianki: brak tak wielu rzeczy nie pozostawiĹ pustki, ale daĹ nowe i prawdziwsze bogactwo relacji z dzieÄmi i ich rodzinami, o ktĂłrym Ĺwiadczy takĹźe wiele przepeĹnionych wdziÄcznoĹciÄ otrzymanych smsĂłw. DziÄkowali mnie, ale ja wiedziaĹam, komu muszÄ byÄ wdziÄczna, wiedziaĹam, Ĺźe moje bycie takim nauczycielem, mimo moich ograniczeĹ, bierze poczÄ tek w Wydarzeniu, napotkanym charyzmacie, charyzmacie ksiÄdza Giussaniego. On nas nauczyĹ, Ĺźe wychowywanie jest wprowadzaniem w caĹÄ rzeczywistoĹÄ i Ĺźe wychowujesz, kiedy sam jesteĹ wychowywany. To jest ĹwiadomoĹÄ, ktĂłra uczyniĹa relacje z uczniami spotkanymi w tych wszystkich latach âwyjÄ tkowymiâ. WdziÄcznoĹÄ za tÄ historiÄ ma byÄ âkonkretnaâ, dlatego teĹź pomyĹlaĹam o przekazaniu mojej pierwszej emerytury na Fundusz WspĂłlny Bractwa. Autorka znana Redakcji
Prezent dla uczniĂłw Znowu jesteĹmy w domu. Nie bÄdÄ mĂłwiÄ, czego doĹwiadczyĹam w ostatnich dniach szkoĹy, przed poĹowicznym zamkniÄciem, bo wszyscy to wiemy i wszyscy mĂłwimy jedno, a potem coĹ odwrotnego. Dlatego nieco skoĹowana nie stawiaĹam specjalnego oporu wobec dezorientacji, trosk, przeprowadzenia ostatnich lekcji na Ĺźywo, z rumieĹcami bardziej wywoĹanymi niepewnoĹciÄ (takĹźe praktycznÄ ) niĹź czymkolwiek innym. ChciaĹam przez to przejĹÄ bez zbytniego gadania i zobaczyÄ, kiedy i co miaĹo siÄ wydarzyÄ. A potem pierwszy poranek. Kiedy wĹÄ czam kamerÄ, przypomina mi siÄ twarz CarrĂłna podczas SzkoĹy WspĂłlnoty online, jego spojrzenie, jego rozmach. On martwi siÄ tylko o jedno, i wcale nie chodzi o sĹuszny osÄ d o rzÄ dzie albo restrykcjach, ktĂłre znowu zostaĹy nam narzucone. Martwi siÄ tylko o jedno: o to, by ĹźyÄ i zobaczyÄ, w jaki sposĂłb przybÄdzie Chrystus â poniewaĹź przybÄdzie â jak ĹĂłdka na horyzoncie, na kaĹźdy opuszczony brzeg albo komputerowy ekran, w ktĂłrym jestem uwiÄziona. I to jest wĹaĹnie to samo poruszenie, ktĂłrego doĹwiadczam, wĹÄ czajÄ c kamerÄ: kto moĹźe powstrzymaÄ moje serce, by istniaĹo? Kto moĹźe powstrzymaÄ mnie, bym kochaĹa teraz, bez ograniczeĹ i bez miary, te mĹode przeraĹźone twarze? W ten sposĂłb odpuĹciĹam lekcjÄ, ktĂłrÄ przygotowaĹam, i zrobiĹam im prezent: prezent w postaci kogoĹ, kto powie im, Ĺźe rzeczywistoĹÄ istnieje i Ĺźe jest dobra. WysĹuchaliĹmy Lâillogica allegria (âNielogicznej radoĹciâ) Gabera, Qualcosa che non câè (âCzegoĹ, czego nie maâ) Elisy, a jutro przeczytajÄ Ode al giorno felice (âOdÄ do szczÄĹliwego dniaâ) Pablo Nerudy. PracÄ wykonamy razem, ja i oni, poniewaĹź wyzwanie jest takie samo dla mnie i dla nich. Monica, Reggio Emilia (WĹochy)
Trzydniowa podróş Czas mĹodzieĹczego doĹwiadczenia w parafii byĹ dla mnie szansÄ doĹwiadczenia spotkania z czymĹ wiÄkszym od tego, co zawsze kierowaĹo mojÄ drogÄ . Potem Ĺźycie kaĹźdego obiera róşne trajektorie, ale czasami drogi znĂłw siÄ krzyĹźujÄ . JakieĹ dwa lata temu spotkaĹam ponownie SabrinÄ, ElenÄ i innych przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy pewnej niedzieli rozprowadzali âTracceâ (wĹoska wersja âĹladĂłwâ â przyp. red.) przed koĹcioĹem. Za pierwszym razem wziÄĹam czasopismo, poniewaĹź zaproponowano mi to oraz poniewaĹź przyciÄ gnÄ Ĺ mnie tytuĹ i grafika okĹadki. Po raz drugi zrobiĹam to, gdyĹź chciaĹam znĂłw zakosztowaÄ tego sposobu wchodzenia w sprawy, ktĂłry znaĹam z czasĂłw wyjazdĂłw na obozy z CL oraz ktĂłry zaspokajaĹ mojÄ potrzebÄ. W tym czasie w szkole miaĹam ucznia, ktĂłry wystawiaĹ mnie na ciÄĹźkÄ prĂłbÄ, zarĂłwno zawodowo, jak i osobiĹcie. KaĹźdego dnia znalezienie drogi do niego byĹo wyzwaniem. I zdarzyĹo siÄ, Ĺźe wyjÄ tkowe ilustracje w âTracceâ wyzwoliĹy pewnÄ intuicjÄ: wykorzystaÄ pasjÄ i zdolnoĹÄ dziecka do pisania, by wyraziĹo dyskomfort, ktĂłry w nim wybuchaĹ. W ten sposĂłb wycinaĹam obrazek, wklejaĹam go do zeszytu, a on, wychodzÄ c od niego, pisaĹ jakÄ Ĺ historiÄ. Te historie, razem z mocÄ miĹoĹci, ktĂłrÄ znalazĹ w naszej klasie, przyczyniĹy siÄ do jego wyzwolenia. Dwa ostatnie numery byĹy natomiast prezentem od Sabriny. SÄ rzeczy, ktĂłrych siÄ nie poszukuje, ale sÄ wĹaĹnie tym, czego potrzebujemy. W lipcowo-sierpniowym numerze, wydanym podczas wakacji, w czasie ktĂłrych byÄ moĹźe po raz pierwszy nie byĹam w stanie myĹleÄ o nowym roku szkolnym, przeczytaĹam artykuĹ Davide Perillo âWartoĹÄ historiiâ. Oto czego szukaĹam: umieĹciÄ znĂłw w centrum znaczenie pisania historii swojego Ĺźycia, uczyniÄ historiÄ z czasu, ktĂłry mieliĹmy znĂłw przeĹźywaÄ razem z dzieÄmi, jak zawsze to robiĹam. âPoprzez swojÄ opowieĹÄ BĂłg powoĹuje rzeczy do Ĺźyciaâ i ja miaĹam to zrobiÄ z klasÄ , ktĂłra przez wiele miesiÄcy ĹźyĹa wirtualnie. WrzeĹniowy numer byĹ poĹwiÄcony szkole. Przez dĹugi czas przeglÄ daĹam czasopismo z roztargnieniem, dopĂłki nie siÄgnÄĹam po nie ponownie w tygodniu, w ktĂłrym straciĹam gĹos i musiaĹam pozostaÄ w domu. OtwarĹam na przypadkowej stronie i przeczytaĹam tytuĹ, ktĂłry wbiĹ mnie w fotel: âSkÄ d bierze siÄ nadzieja?â. To byĹa podróş trwajÄ ca trzy dni, dawkowane sĹowa, aby je zrozumieÄ i sprawiÄ, by pozostaĹy i osiadĹy we mnie. W Ĺźyciu zdarza siÄ, Ĺźe nie widzimy juĹź wyraĹşnie naszej drogi: potrzebujemy ĹladĂłw, ktĂłre ktoĹ dla nas pozostawiĹ. NastÄpnie potrzeba wiary, Ĺźe w pewnym momencie, jeĹli ich jeszcze nie widzimy, na pewno siÄ pojawiÄ . Luana, Portoviro â Rovigo (WĹochy)
âCzy naprawdÄ wszystko poszĹo dobrze?â MoĹźna by siÄ zastanawiaÄ: âCzy naprawdÄ wszystko poszĹo dobrze?â. Tak, wszystko uĹoĹźyĹo siÄ pomyĹlnie. BĂłg daĹ nam radoĹÄ z wieĹci, ktĂłra dotarĹa do nas za poĹrednictwem naszego 6-letniego syna Pedro. Pod koniec maja podszedĹ on do mojej Ĺźony Silvii i powiedziaĹ jej: âCzy wiesz, Ĺźe w twoim brzuchu jest dziecko?â. WydawaĹo siÄ, Ĺźe to anioĹ zwiastowaĹ nam to, czego pragnÄliĹmy od pĂłĹtora roku. Potem przyszĹo potwierdzenie i byĹa to radoĹÄ dla caĹej rodziny. 12-letnia Valentina, poruszona ĹaskÄ posiadania drugiego braciszka, tak bardzo chciaĹa podziÄkowaÄ Bogu, Ĺźe zapragnÄĹa pokropiÄ brzuch wodÄ ĹwiÄconÄ , mĂłwiÄ c: âMamo, wszystko bÄdzie dobrze!â. Wszystko byĹo znakiem, Ĺźe nowe maleĹstwo, majÄ ce zaledwie cztery milimetry, byĹo kochane i chciane. A nasza rodzina za sprawÄ tego wydarzenia, tej Ĺaski pokochaĹa siÄ jeszcze bardziej. Potem pojawiĹy siÄ trudnoĹci: krwotok, Ĺźycie naszego dziecka, ktĂłre siÄ zakoĹczyĹo, Silvia, ktĂłra ryzykowaĹa swoje Ĺźycie, pilny zabieg. Jak to âwszystko poszĹo dobrzeâ? Wszystko poszĹo dobrze ze wzglÄdu na to, co BĂłg chciaĹ nam daÄ, ze wzglÄdu na to, Ĺźe jesteĹmy rodzicami duszy, ktĂłrej On potrzebowaĹ szybko, na ktĂłrÄ nie mĂłgĹ czekaÄ. DaĹ nam tÄ ĹaskÄ, daĹ nam moĹźliwoĹÄ przypomnienia sobie jeszcze raz, Ĺźe niczego z tego, co robimy, nie robimy dla nas samych. Po raz kolejny daĹ nam pewnoĹÄ, Ĺźe wspiera nas i nam pomaga. DaĹ nam Ĺźycie Silvii, by dalej byĹa ĹźonÄ i matkÄ tej rodziny oraz troszczyĹa siÄ o Pedro i ValentinÄ. Gualter, Aracaju (Brazylia) |