Ślady
>
Archiwum
>
2020
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2020 (maj / czerwiec) ĹcieĹźki. Paul Mariani Gdzie wĹaĹciwie teraz jesteĹmy? GĹÄboka odnowa. âWewnÄtrzne poczucie powoĹaniaâ. Nowojorski poeta i pisarz Paul Mariani mĂłwi, co odkrywa i w czym tkwi centrum przebudzenia czĹowieka. âTo ksiÄ Ĺźka, ktĂłra trafia w samo sedno. Przebudzenie naszej ludzkoĹci! Bum! To jest dokĹadnie to, co siÄ dzieje ze mnÄ â. Paul Mariani jest starszym mÄĹźczyznÄ wĹoskiego pochodzenia, urodzonym w 1940 r. w Nowym Jorku. Jest emerytowanym profesorem Boston College, na ktĂłrym prowadziĹ wykĹady z poezji i literatury. Jako krytyk napisaĹ kilka waĹźnych biografii amerykaĹskich autorĂłw, w tym Williama Carlosa Williamsa, Harta Crane'a (o ktĂłrym powstaĹ film z Jamesem Franco) i Gerarda Manleya Hopkinsa. DziÄki ostatniej, o Wallace Stevensie, zostaĹ finalistÄ National Book Award. W tym roku ukazaĹ siÄ jego Ăłsmy zbiĂłr wierszy, Ordinary Time. DziĹ jest na emeryturze i mieszka na wsi w Massachusetts, gdzie za poĹrednictmwe ekranu telewizora obserwuje dramat AmerykanĂłw rozgrywajÄ cy siÄ wokóŠkoronawirusa. Na przestrzeni lat miaĹ okazjÄ zapoznaÄ siÄ z dorobkiem ks. Giussaniego i mĂłwi: âJego teksty i teksty ks. CarrĂłna bardzo pomogĹy mi w Ĺźyciu jako katolickiemu pisarzowiâ. Nieco ponad dwie godziny temu otrzymaĹ plik Przebudzenie CzĹowieka i juĹź odpowiada e-mailem: âCzytaĹem te sĹowa i byĹy dla mnie prawdziwym pocieszeniemâ.
Co Pana w tym tekĹcie uderzyĹo? Mieszkamy z ĹźonÄ poza miastem i jesteĹmy caĹkiem bezpieczni. Mamy syna, jezuitÄ, ktĂłry mieszka w Nowym Jorku, w Bronksie, gdzie sytuacja jest zupeĹnie inna. Martwimy siÄ, ale on mĂłwi, Ĺźe wszystko bÄdzie dobrze. Mam przyjaciela, ktĂłry przebywaĹ w domu starcĂłw dla weteranĂłw i byĹ jednym z pierwszych, ktĂłrzy zmarli na koronawirusa. Tak zdajesz sobie sprawÄ z tego, Ĺźe wirus moĹźe do ciebie dotrzeÄ nawet w domu. Wiemy, Ĺźe w naszym wieku jesteĹmy w grupie zwiÄkszonego ryzyka. WĹÄ czasz telewizjÄ i nie moĹźesz nie sĹuchaÄ wiadomoĹci o zakaĹźeniach i zgonach. Mimo to nie wiem, jak to moĹźliwe, ale sÄ ludzie, ktĂłrzy nadal uwaĹźajÄ , Ĺźe to wszystko to mistyfikacja. Jakby wirus byĹ czymĹ wymyĹlonym. Ale on jest rzeczywisty! CarrĂłn w pierwszej kolejnoĹci nam mĂłwi: musimy zdaÄ sobie sprawÄ z wpĹywu rzeczywistoĹci na nas. Ale dodaje: rzeczywistoĹÄ zawsze byĹa wokĂłĹ, tylko nie zauwaĹźaliĹmy jej. ĹťyliĹmy naszymi Ĺźyciami, oglÄ daliĹmy telewizjÄ, piliĹmy kieliszek dobrego wina, wszystko toczyĹo siÄ tak, jak zawsze. Potem w pewnym momencie wkroczyĹo coĹ, co wszystko zmieniĹo. I nie moĹźna juĹź nawet pĂłjĹÄ do koĹcioĹa. Jestem szczÄĹciarzem, bo mam czas na refleksjÄ. MogÄ skupiÄ siÄ na tym, co siÄ wydarza i na tym, co siÄ dzieje we mnie.
Co siÄ Panu wydarza? Moja Ĺźona i ja na nowo zaczÄliĹmy zadawaÄ sobie pytania: kim jesteĹmy? Jaki jest prawdziwy sens naszego Ĺźycia? MyĹlÄ, Ĺźe to jest âprzebudzenie siÄ czĹowiekaâ. Nieuniknionym staĹo siÄ myĹlenie o Chrystusie.
W jakim sensie? To trochÄ tak, jakby On siÄ odwrĂłciĹ i na mnie patrzyĹ. Przebudzenie mojego czĹowieczeĹstwa moĹźe mieÄ tylko ĹşrĂłdĹo religijne. To jest spojrzenie, ktĂłre wciÄ Ĺź wraca.
Jest coĹ, co Pan odkryĹ w tym âzawrotnym czasieâ? Jedna rzecz, ktĂłrÄ zrozumiaĹem, to fakt, Ĺźe nadal chcÄ pisaÄ poezjÄ. ZaczÄli mnie przeĹladowaÄ moi wĹoscy przodkowie pochodzÄ cy z Compiano, w prowincji Parma. Moje serce tam powraca i pytam siÄ: kim sÄ te duchy? JakÄ rzeczywistoĹÄ odnajdÄ powracajÄ c tam? WciÄ Ĺź rozmyĹlam nad tak zwanym âpoetÄ -filozofemâ. Jak dwa jÄzyki, jÄzyk filozofii (ostatnio razem z ĹźonÄ czytaliĹmy duĹźo Kierkegaarda) i jÄzyk poezji, mogÄ siÄ miÄdzy sobÄ porozumiewaÄ? MyĹlÄ, Ĺźe sÄ w stanie to zrobiÄ. A co bym powiedziaĹ moim ukochanym przodkom z Compiano, gdybym ich spotkaĹ? NaprawdÄ nie wiem. Ale na pewno byĹoby coĹ, co wykraczaĹoby poza jÄzyk. MusiaĹoby byÄ coĹ ponad to, Ĺźeby mogĹo zaistnieÄ spotkanie. WyobraĹźam to sobie jako taniec. MuzykÄ. MoĹźe to byÄ muzyka niesĹyszalna, ale w peĹni realna.
Trudno to sobie wyobraziÄ. Kiedy czytaĹem mistykÄ, zobaczyĹem, Ĺźe czasami jÄzyk siÄ zatrzymuje, nie moĹźe wyjĹÄ poza swoje ramy, bo jest jedynym, co mamy. Dla pisarza jest to coĹ frustrujÄ cego. Ale jest rzeczywistoĹciÄ . Jak komunikujemy tÄ rzeczywistoĹÄ? MyĹlÄ, Ĺźe to czÄĹÄ tego, co prĂłbuje robiÄ CarrĂłn. MĂłwienie o gĹÄbszej rzeczywistoĹci, ktĂłrÄ Hegel nazwaĹby âideaĹemâ, wzglÄdem interakcji, nawiÄ zania kontaktu. Kontaktem z czym? Z kim? Tu wraca znowu Chrystus. ĹwiÄty Piotr mĂłwi âPanie, do kogóş pĂłjdziemy? Tylko TyâŚâ. Przez caĹe Ĺźycie uczyĹem i uĹźywaĹem jÄzyka, póŠwieku. Im bardziej siÄ starzejÄ, tym bardziej odczuwam uĹomnoĹÄ jÄzyka. Liczy siÄ bycie. Nie jÄzyk, nie dyskurs. Gdy patrzysz na gwieĹşdziste niebo, zdajesz sobie sprawÄ, Ĺźe istnieje coĹ, co nie ma koĹca. MoĹźesz siÄ zbliĹźyÄ, ale im bardziej siÄ zbliĹźasz, tym bardziej czujesz siÄ oddalony. Paradoks polega na tym, Ĺźe ten sens transcendencji wspĂłĹistnieje z poczuciem, Ĺźe to coĹ, co jest kompletnie inne, juĹź tutaj jest. Po naszej stronie pozostaje siÄ na to otworzyÄ. Pod tym wzglÄdem bardzo fascynuje mnie Komunia i Wyzwolenie. âKomuniaâ: do tego zmierza moje serce. MĂłwiÄ o tym, kiedy myĹlÄ o tym taĹcu z osobami, z ktĂłrym chciaĹbym taĹczyÄ. Z ktĂłrymi chciaĹbym ĹpiewaÄ.
To trudny taniec w dzisiejszych realiach, gdy narzucony jest dystans. Tak, ale czujÄ gĹĂłd. Ogromnie brakuje mi tego, by mĂłc przytuliÄ moje wnuki i moje dzieci. Jestem WĹochem i czujÄ, jak bardzo jest to potrzebne dla ich dobra i dla mojego teĹź. Kiedy bÄdzie moĹźna to zrobiÄ, wyjdÄ i bÄdÄ przytulaĹ wszystkich na ulicy. Teraz, kiedy jest to nam odebrane, bardziej rozumiemy tego sens. OczywiĹcie, wciÄ Ĺź umiera mnĂłstwo ludzi. Dotyka nas obraz Ĺmierci i pochĂłwkĂłw. Ale kiedy wyjdziemy, bÄdziemy mieli odnowiony sens Ĺźycia. Mam wiÄcej chÄci przebywania z ludĹşmi niĹź wczeĹniej, rozmawiania, Ĺmiania siÄ, Ĺamania z nimi chleba.
Nawet w takich okolicznoĹciach Ĺźycie jest dla Pana âpowoĹaniemâ? Tak. To nie to samo, jak z postanowieniami noworocznymi, ktĂłrych po tygodniu od Nowego Roku juĹź nie pamiÄtasz. To poczucie powoĹania, gĹÄbokiego odnowienia, dotyka samego wnÄtrza. ChciaĹbym siÄ tam dostaÄ. JakbyĹ umarĹ i nagle po trzech dniach wyszedĹ wskrzeszony jak Ĺazarz, co byĹ wtedy zrobiĹ? Nie mĂłgĹbyĹ robiÄ nic innego, jak tylko ĹwiadczyÄ o tym, co ci siÄ wydarzyĹo. Z upĹywem lat coraz bardziej prĂłbowaĹem byÄ Ĺwiadkiem mojej wiary, dobra i optymizmu. Bo niewaĹźne, co siÄ stanie, Chrystus jest zawsze tutaj z nami. Ze Ĺredniowiecznego obrazu patrzy na ciebie z krzyĹźa. A później zmartwychwstaĹy Chrystus mĂłwi do ciebie: âZjedzmy Ĺniadanie na plaĹźy nad Jeziorem Galilejskimâ. DzieĹ dzisiejszy oznacza dla mnie pĂłjĹcie dalej, dzielenie chleba, ktĂłry On nam daje, i dzielenie siÄ tym, kim jestem. Mam prawie osiemdziesiÄ t lat i nie chcÄ, by to pragnienie we mnie zniknÄĹo. ChcÄ to robiÄ dopĂłty, dopĂłki nie zabraknie mi siĹ. ChcÄ odejĹÄ, jak siÄ u nas mĂłwi, z butami na nogach. |