Ślady
>
Archiwum
>
2020
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2020 (maj / czerwiec) ĹcieĹźki Muzyczna podróş Sezon artystyczny 2018/2019 byĹ dla mnie szczegĂłlny. IloĹÄ wydarzeĹ artystycznych i nowo powstaĹych nagraĹ, jakie miaĹem przyjemnoĹÄ wysĹuchaÄ, spowodowaĹy, Ĺźe pragnÄ siÄ jednym z nich podzieliÄ Kacper DÄ browski Frankfurt nad Menem, 25.05.2020
Ostatnie miesiÄ ce byĹy dla mnie czasem, w ktĂłrym miaĹem okazjÄ ponownie zastanowiÄ siÄ, czym jest powoĹanie do pracy. Jako muzyk z powodu panujÄ cej epidemii musiaĹem zmierzyÄ siÄ z czymĹ, na co z pewnoĹciÄ nie byĹem gotowy, nikt z nas nie byĹ. O ile poczÄ tek kwarantanny byĹ dla mnie czasem odpoczynku po intensywnym tournĂŠe, o tyle z tygodnia na tydzieĹ zaczÄ Ĺem zastanawiaÄ siÄ nad sensem tego, co robiÄ, i istotÄ piÄkna w czasach kryzysu. PrĂłcz momentĂłw wielkiego zwÄ tpienia w to, czy moja praca ma jakiekolwiek znaczenie i wartoĹÄ, znalazĹy siÄ rĂłwnieĹź te, w ktĂłrych tÄsknota za wspĂłlnymi chwilami dzielonymi na scenie z przyjaciĂłĹmi motywowaĹa do indywidualnej pracy. Te chwile peĹne intymnoĹci poprzez dzielenie siÄ najgĹÄbszymi uczuciami, zarĂłwno miÄdzy sobÄ , jak i publikÄ , napawajÄ mnie rĂłwnieĹź optymizmem i dajÄ nadziejÄ, Ĺźe pomimo trudnoĹci wszyscy czekamy na powrĂłt czasĂłw, w ktĂłrych szczere uĹmiechy nie chowajÄ siÄ za fizelinowymi maskami, a podróşe, do ktĂłrych jest nam tak tÄskno, stanÄ siÄ znĂłw istotnym elementem zawierania nowych relacji. WĹaĹnie w tych dniach pragnÄ podzieliÄ siÄ wspomnieniem, ktĂłre zapadĹo gĹÄboko w moje serce i poprzez dĹşwiÄki, mimo ograniczonych moĹźliwoĹci, pozwala mi na odbywanie wspaniaĹych podróşy. Sezon artystyczny 2018/2019 byĹ dla mnie szczegĂłlny. IloĹÄ wydarzeĹ artystycznych i nowo powstaĹych nagraĹ, jakie miaĹem przyjemnoĹÄ wysĹuchaÄ, spowodowaĹy, Ĺźe pragnÄ siÄ jednym z nich podzieliÄ. Jest to moja propozycja, by zaglÄ dnÄ Ä w rejony sztuki mieszczÄ ce siÄ poza literaturÄ czy kinematografiÄ , do ktĂłrych w dniach obecnych tak bardzo przywykliĹmy. Album wytwĂłrni âERATOâ zawiera nagrania mĹodego pianisty Bertranda Chamayou. UkazaĹ siÄ on 7 wrzeĹnia minionego roku i zawiera PiÄ ty koncert fortepianowy F-dur op. 103 âEgipskiâ Camilleâa Saint-SaĂŤnsa (ur. 1835). SoliĹcie towarzyszy Francuska Orkiestra Narodowa pod batutÄ Emmanuela Krivine. Wielka podróş, sfinansowana ze spadku dyrektora Poczty francuskiej, dla kompozytora byĹa motywacjÄ do napisania dzieĹa. Jednym z przystankĂłw byĹ Egipt, tam w Luksor skomponowaĹ swĂłj piÄ ty koncert na fortepian[1] , stÄ d miÄdzy innymi przydomek âEgipskiâ. Koncert fortepianowy F-dur swÄ premierÄ miaĹ 6 maja 1896 roku, na potrzeby jubileuszu upamiÄtniajÄ cego 50-lecie pierwszego debiutu kompozytora, kiedy to mĹody Saint-SaĂŤns liczyĹ wtedy 10 lat (sic!). Ta informacja pomoĹźe nam w zrozumieniu tego barwnego dzieĹa. Bertrand Chamayou, trzydziestooĹmioletni pianista, o twĂłrczoĹci Saint-SaĂŤnsa wypowiada siÄ w nastÄpujÄ cy sposĂłb: âTutaj znajduje siÄ atrakcja, od egzotyki, poprzez odmiennoĹÄ, zmysĹowÄ fantazjÄ, to bardzo szczegĂłlne dla kompozytora, ktĂłrego zwykĹo zwaÄ siÄ ÂŤakademickimÂť. W jego muzyce znajduje siÄ prawdziwe poczucie podróşy, ktĂłre mnie fascynujeâ[2]. To osobliwe podejĹcie wykonawcy do twĂłrczoĹci mistrza daje siÄ juĹź wyczuÄ w pierwszej czÄĹci utworu Allegro animato. JuĹź od samego poczÄ tku kompozytor wprowadza atmosferÄ niejednoznacznoĹci, pewnego rodzaju dzieciÄcej naiwnoĹci, peĹnej spokoju i beztroski. Saint-SaĂŤns powiedziaĹ o swym dziele, Ĺźe jest obrazem morskiej podróşy[3]. StÄ d teĹź przychodzi na myĹl ruch wioseĹ obrazowany w temacie gĹĂłwnym, zaprezentowany przez fortepian, a przejÄty nastÄpnie przez smyczki. Utrzymany w sielskim, trĂłjmiarowym charakterze unosi siÄ ponad rzeczywistoĹciÄ , co kompozytor uzyskaĹ poprzez rozpoczÄcie melodii na sĹabej czÄĹci taktu. WĹaĹnie ta melodia jest wstÄpem do wprowadzenia w bĹogi nastrĂłj i budzi letnie wspomnienia. Ruchu caĹej zabawie dodajÄ instrumenty dÄte, ktĂłre poprzez Ăłsemkowe motywy popychajÄ akcjÄ muzycznÄ . Melodia ta przerwana jest nastÄpnie bardziej bezpoĹrednio, stanowczo, w energetyczny sposĂłb poprzez zwieĹczonÄ wymianÄ zdaĹ w instrumentach dÄtych imitujÄ cych fortepian i doprowadza nas do tematu drugiego. Romantyczna fraza emanujÄ ca niuansami rezygnacji, tÄsknoty, otuchy, nadziei, posiada sĹowiaĹski charakter, ktĂłry z ĹatwoĹciÄ odnajdziemy rĂłwnieĹź w twĂłrczoĹci Chopina czy Rachmaninova. Temat ten zagÄszcza siÄ, nabiera rozpÄdu, by mĂłc znowu nakierowaÄ nas na motyw dzieciÄcej zabawy, ktĂłry pojawiaĹ siÄ juĹź wczeĹniej w instrumentach dÄtych. Późniejsze przeplatanie siÄ tematu pierwszego z zabawnym motywem ukazuje wielki kunszt kompozytora. Nie jest to jedynie dodawanie do siebie treĹci, to istna alchemia myĹli muzycznych. Pianista, z wielkÄ pokorÄ traktujÄ c materiaĹ, doskonale wie, kiedy jest waĹźny jako solista, a kiedy tylko towarzyszy orkiestrze w zadziwiajÄ cy wirtuozowski, a zarazem zdystansowany sposĂłb. NastÄpne ukazanie tematu jest juĹź nieco inne. Jest on bardziej bezpoĹredni, stanowczy, pojawia siÄ okres mĹodzieĹczego niepokoju. NiepewnoĹÄ, przeplatanie siÄ uczuÄ, ich niejednoznacznoĹÄ, a moĹźe nawet wynikajÄ ca z tego powodu frustracja. CaĹoĹÄ tego fragmentu zwieĹczona jest refleksjÄ , z ktĂłrej wyrywa nas waltorniowe solo. RĂłg przywoĹuje mĹodzieĹcze przypĹywy do porzÄ dku. SygnaĹ ten jest zapowiedziÄ tego, z czym spotkaliĹmy siÄ na poczÄ tku pierwszej czÄĹci. RozwiÄ zaniem niepokoju jest powrĂłt sielskiego tematu przedstawiony przez flecistĂłw, dialogujÄ cych ze skrzypkami. NastÄpnie przejÄty przez pianistÄ podparty jest motywami w beethovenowskim stylu, ktĂłre sĹyszymy dziÄki instrumentom drewnianym. W tym momencie, mimo znaczenie gÄstszej faktury, melodyka przestaje byÄ aĹź tak eklektyczna, pojawia siÄ wiÄksza logika i konsekwencja treĹci. NastÄpuje wiele reminiscencji z poczÄ tku tej czÄĹci, jednak w znacznie bogatszym opracowaniu. CaĹoĹÄ wieĹczy progresja melodii zaprezentowanej w oboju, flecie, klarnecie. Odpowiada jej pianista, ktĂłry na palecie kolorĂłw w instrumentach smyczkowych snuje ostatnie zdania. Jakby z oddali opowiadaĹ nam o tym, co wĹaĹnie zobaczyĹ. KrĂłtkie akordy orkiestrowe, powtĂłrzone po fortepianie, majÄ w sobie wiÄcej groteski i po caĹym bogactwie pierwszej czÄĹci, przyzwyczajeni do tradycji koncertĂłw fortepianowych, moglibyĹmy spodziewaÄ siÄ czegoĹ bardziej treĹciwego. Te Ĺwiadome i celowe zabiegi kompozytora majÄ swoje uzasadnienie. Koncert, ktĂłry z pewnoĹciÄ innemu kompozytorowi moglibyĹmy przypisaÄ jako mĹodzieĹczy, tu napisany zostaĹ przez szeĹÄdziesiÄciolatka. Na to pozwoliÄ sobie moĹźe jedynie, ktoĹ kto ma dystans do swej twĂłrczoĹci. ZaskakujÄ co, druga czÄĹÄ koncertu prezentuje mocny, synkopowany, energetyczny rytm. Bez wÄ tpienia nasuwa nam na myĹl egzotyczne taĹce. Niejednoznaczny, wymijany rytm melodii, zaprezentowanej w dobrze zagranym obojowym solo, dodaje orientalnego charakteru. CaĹoĹÄ wstÄpu wieĹczÄ trzy akordy orkiestrowe, z ktĂłrych wyĹania siÄ nubijska pieĹĹ usĹyszana przez kompozytora, kiedy pĹywaĹ ĹodziÄ po Nilu[4]. PeĹna przejÄcia i soczystoĹci, charakterna melodia, przeistacza siÄ poprzez pozytywkowy motyw w gĂłrnym rejestrze fortepianu w arabskie solo skrzypiec. Ukazane jest ono na planie misternie utkanego akompaniamentu w fortepianie, ktĂłry przeplata siÄ z mocnymi akordami i horyzontalnym brzmieniem kwintetu. Arabskie solo powtarza siÄ nastÄpnie we flecie. BezpoĹrednio po ukazaniu tego obrazu, Saint-SaĂŤns wprowadza kolejny. Romantyczna melodia, przypominajÄ ca popularne francuskie pieĹni, prowadzona jest miÄdzy pianistÄ a skrzypcami. W odpowiedzi wiolonczele i kontrabasy, potakujÄ c opadajÄ cymi kwartami, oddajÄ sĹusznoĹÄ starej, znanej melodii. Przy powtĂłrzeniu melodia ta nabiera odwagi, rozwija siÄ, powraca coraz wiÄcej wspomnieĹ, smakĂłw, zapachĂłw. Nostalgiczne obojowe solo powtĂłrzone przez flet wzmaga wspomnienie, ktĂłre nie mogÄ c znaleĹşÄ ujĹcia lokuje siÄ w kanonie skrzypiec z wiolonczelami. CaĹoĹÄ doprowadza nas do marszowego fragmentu w instrumentach dÄtych. W tym fragmencie ponownie przychodziÄ moĹźe na myĹl twĂłrczoĹÄ L. van Beethovena i jego koncertĂłw fortepianowych. Melodia ta zaprezentowana zostanie ponownie przez fortepian, by po chwili znĂłw zrobiĹo siÄ nostalgicznie poprzez melodiÄ w fortepianie, ktĂłrÄ sĹyszeliĹmy przed momentem w oboju i flecie. Tak oto koĹczy siÄ obraz drugi. Trzecie przedstawienie przenosi nas w zupeĹnie odlegĹe krainy, quasi-azjatyckie pejzaĹźe malowane w lewej rÄce na tle efektu dzwonkĂłw w rÄce prawej. W orkiestrze uderzenia gongu z orientalnym akompaniamentem. W tym momencie myĹli moje zwracajÄ siÄ ku kompozycji Maurycego Ravela z 1910 roku - Moja matka gÄĹ, suita na podstawie siedemnastowiecznych baĹni francuskich Charlesâa Perraulta, w Polsce znanych jako Bajki babki gÄsi (Kot w butach, Kopciuszek, Czerwony Kapturek). Jedna z adaptacji fortepianowych Ravela, Brzydulka, Cesarzowa PagĂłd, jest absolutnym odbiciem obrazu, ktĂłry zaprezentowany zostaĹ przez Saint-SaĂŤnsa w koncercie. PowracajÄ c do akcji koncertu, sĹyszymy nastÄpnie leniwe przeprowadzenie nabierajÄ ce energii poprzez repetowanÄ melodiÄ w fortepianie, perkusyjne doprowadzenie zanosi nas w sfery piaszczystej Sahary, suchej i posÄpnej ukazanej poprzez prowadzonÄ paralelnie w duĹźych odlegĹoĹciach miÄdzy dĹşwiÄkami melodiÄ w gĂłrnym rejestrze. Po tym planie pianista pokazuje dobitnoĹÄ akordowÄ , od ktĂłrej odchodzÄ koronkowe unoszÄ ce siÄ fioritury zestawione z plamami barw w smyczkach. WczeĹniej mieliĹmy okazjÄ spotkaÄ siÄ z tÄ materiÄ muzycznÄ , ktĂłra pojawiaĹa siÄ przy arabskim solo skrzypiec. NastÄpuje powrĂłt materiaĹu muzycznego z poczÄ tku czÄĹci. Na nim pianista prezentuje melodiÄ niczym improwizacjÄ doprowadzajÄ c ponownie do nubijskiej pieĹni, ktĂłra w spokojnym i posÄpnym charakterze zmierza ku koĹcowi czÄĹci drugiej Andante zwieĹczonej sekstowym pochodem peĹnym niejednoznacznoĹci. CzÄĹÄ trzecia, znacznie krĂłtsza od poprzednich, to zgrabne Allegro, ktĂłre rozpoczyna solowe wejĹcie fortepianu, po chwili ubogaca je nieĹmiaĹe wejĹcie smyczkĂłw. Intrata ta doprowadza do rubasznego tematu, ktĂłry moĹźemy usĹyszeÄ w instrumentach drewnianych. CzÄste synkopy wprowadzajÄ charakter zaczepnoĹci uzupeĹniajÄ cy siÄ z fanfarowymi odpowiedziami dodajÄ cymi nieco powagi, atmosfera ta szybko umyka nam prowadzÄ c do tematu prezentowanego w fortepianie. Jest to bardzo charakterystyczny motyw, ktĂłremu kontrapunktycznie odpowiada flet. Temat ten pojawia siÄ nastÄpnie w caĹej grupie dÄtej, wirujÄ ce kaskady dĹşwiÄkĂłw w fortepianie dodajÄ caĹoĹci polotu, nie pozbawiajÄ c przy tym elementu magicznoĹci osiÄ gniÄtego wielkÄ progresjÄ . Zmierzamy powoli do momentu, ktĂłry pozwolÄ sobie nazwaÄ sztormem. IntensywnoĹÄ fortepianu do zĹudzenia imituje uderzajÄ ce fale w dziĂłb statku, towarzyszÄ ce skrzypce to dmÄ cy zewszÄ d wiatr, ktĂłrego siĹa przeraziĹaby niejednego wilka morskiego. Marszowy charakter wzbudza marynarskÄ gotowoĹÄ do walki z ĹźywioĹem. Moment ten koĹczy siÄ chromatycznym tutti prowadzonym w rĂłwnolegĹoĹciach w przeciwnym kierunku do linii melodycznej fortepianu. Tym wĹaĹnie przesmykiem udaĹo nam siÄ ujĹÄ z Ĺźyciem, wypĹynÄliĹmy ze wzburzonych wĂłd, jednak podróş trwa nadal, a kapitan nie planuje zwalniaÄ. WracajÄ c do prozodii z poczÄ tku czÄĹci, sĹyszymy ponownie temat w instrumentach dÄtych drewnianych, fortepian wirtuozowsko pluska w naszÄ stronÄ, rozbryzgujÄ c dĹşwiÄki niczym fale o skaĹy ukazujÄ ce siÄ na horyzoncie. Tak... jest to zapowiedĹş dotarcia na lÄ d. SĹychaÄ zawoĹania kapitana, temat znĂłw powraca do fortepianu i doprowadza nas do szaleĹczej kody. Ostatnia zmiana akcentacji na trĂłjmiarowÄ dodaje caĹoĹci polotu, by skoĹczyÄ wielkimi tutti orkiestrowymi. Wykonanie to jest bezsprzecznie najlepszym, z jakim miaĹem okazjÄ siÄ spotkaÄ. DojrzaĹoĹÄ pianisty juĹź na samym poczÄ tku daje siÄ poznaÄ poprzez zdrowy dystans do utworu. Nie przesadza, nie szarĹźuje emocjami, jest wywaĹźony. W miejscach wirtuozowskich nie pozostawia cienia wÄ tpliwoĹci, jest po prostu perfekcyjny. EmocjonalnoĹÄ, jakÄ dzieli siÄ z nami, jest dowodem najwyĹźszej ĹwiadomoĹci. Dystans, jaki miaĹ kompozytor piszÄ c tak lekkie dzieĹo w wieku, ktĂłry mĂłgĹby obligowaÄ go do skomponowania czegoĹ bardziej patetycznego, ma swoje odbicie w wykonaniu, ktĂłre nie jest wydumane, raczej oparte na doĹwiadczeniu. Znajduje siÄ w nim peĹen obraz, ktĂłry chciaĹ przekazaÄ Saint-SaĂŤns. OczywiĹcie samemu kompozytorowi, niczym jemu ĂłwczeĹni, moĹźemy zarzucaÄ eklektycznoĹÄ. Niemniej jednak czy wĹaĹnie nie dlatego go uwielbiamy? Nikt w tak zmyĹlny sposĂłb nie ĹÄ czy ze sobÄ tak odlegĹych tematĂłw. Bertrand, odnajdujÄ c to wszystko w idealnym czasie, prezentuje nam kompozycjÄ jako koncept totalny. W sposĂłb nieskomplikowany przepĹywa miÄdzy tematami i idÄ cymi za nimi obrazami, nie tracÄ c przy tym na gĹÄbokoĹci. GorÄ co zapraszam wszystkich do wysĹuchania tego nagrania. Dla mnie jest ono niczym zapis najwspanialszej podróşy Ĺźycia. Tym bardziej ĹźyczÄ wam, byĹcie mogli niebawem rĂłwnieĹź odbywaÄ takie podróşe i szukaÄ paraleli w Ĺwiecie sztuki, ktĂłry pozwala przetrwaÄ chwile trudne i daje nadziejÄ na piÄkne jutro.
[1] http://history.redwoodsymphony.org/history/resp_prognotes.aspx?ID=364, dostÄp z 07.09.2019 [2] http://www.bertrandchamayou.com/bertrand-chamayou-to-release-new-album-of-saint-saens-concertos-and-solo-piano-works/, dostÄp z 07.09.2019, tĹumaczenie wĹasne. [3] http://history.redwoodsymphony.org/history/resp_prognotes.aspx?ID=364 dostÄp z 08.09.2019 [4] TamĹźe.
|