Ślady
>
Archiwum
>
2019
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2019 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Strona Pierwsza ÂŤKim On jest?Âť DzieĹ Inauguracji Roku dla DorosĹych i StudentĂłw Comunione e Liberazione Mediolanum Forum, Assago (Mediolan), 28 wrzeĹnia 2019 JuliĂĄn CarrĂłn ProĹmy Ducha ĹwiÄtego o to ubĂłstwo serca, ktĂłre czyni nas dyspozycyjnymi, byĹmy pozwolili pochwyciÄ siÄ Chrystusowi.
PrzyjdĹş, Duchu ĹwiÄty
W udzielonym niedawno wywiadzie na pytanie: âCo jest najczÄstszÄ obawÄ ?â filozof i psychoanalityk Umberto Galimberti odpowiedziaĹ: âObawa wynikajÄ ca z nihilizmu. MĹodzieĹź nie czuje siÄ dobrze, ale nie rozumie nawet dlaczego. Brakuje jej celu. Dla nich przyszĹoĹÄ z obietnicy staĹa siÄ zagroĹźeniemâ. I zaraz potem dodaje: âW 1979 roku, kiedy zaczÄ Ĺem pracowaÄ jako psychoanalityk, problemy miaĹy podĹoĹźe emocjonalne, uczuciowe albo seksualne. Teraz dotyczÄ braku sensuâ (U. Galimberti, âA 18 anni via da casa: ci vuole un servizio civile di 12 mesiâ, wywiad przeporwadzony przez S. Lorenzetto, âCorriere della Seraâ, 15 wrzeĹnia 2019). Wydaje mi siÄ, Ĺźe te stwierdzenia opisujÄ dobrze wyzwanie, ktĂłre kaĹźdy przeĹźywa. Widzimy to na co dzieĹ, na pĹaszczyĹşnie osobistej i spoĹecznej, jak stwierdziliĹmy takĹźe w tych dniach w zwiÄ zku ze sprawÄ legalnej eutanazji. Stawka, o ktĂłrÄ toczy siÄ gra, jest tak wysoka, Ĺźe nie moĹźna prĂłbowaÄ jej zmniejszyÄ. Wszelkie usiĹowanie podejmowane w tym kierunku potwierdza jedynie to, jak decydujÄ cy jest mecz. Na to wyzwanie nie moĹźna odpowiedzieÄ przy pomocy dyskursĂłw o najwiÄkszych systemach, moralizmem albo sentymentalizmem, ktĂłre nie posiadajÄ wiÄkszej wartoĹci. Tutaj zaangaĹźowane zostaje w caĹoĹci to, czego kaĹźdy doĹwiadcza w Ĺźyciu. Ten sam profesor Galimberti jest tego Ĺwiadomy, do tego stopnia, Ĺźe na pytanie: âJaki jest sens istnienia?â odpowiedziaĹ: âMuszÄ poszukiwaÄ go w etyce ograniczenia, w tej, ktĂłrÄ Grecy nazywali wĹaĹciwÄ miarÄ â. KaĹźdy moĹźe zweryfikowaÄ, czy ta jego odpowiedĹş jest w stanie zapeĹniÄ âbrak sensuâ i stawiÄ czoĹa nihilizmowi, ktĂłry on sam zasygnalizowaĹ. Nie wiem, czy ta odpowiedĹş usatysfakcjonowaĹaby autora takiego jak Houellebecq, ktĂłry w publicznym liĹcie do Bernarda-Henri LĂŠvyâego pisze: âZ trudem przyznajÄ, Ĺźe wciÄ Ĺź coraz czÄĹciej odczuwaĹem pragnienie bycia kochanym. NajkrĂłtsza chwila refleksji za kaĹźdym razem przekonywaĹa mnie naturalnie o absurdalnoĹci takiego marzenia: Ĺźycie jest ograniczone, a przebaczenie niemoĹźliwe. Ale refleksja byĹa bezradna, pragnienie pozostawaĹo i muszÄ przyznaÄ, Ĺźe pozostaje do dzisiajâ (F. Sinisi, âMichel Houellebecq. ÂŤLa vita è raraÂťâ, âTracceâ 6/2019, s. 65). TakĹźe Houellebecq, tak jak Galimberti, zauwaĹźa ograniczenie Ĺźycia, ale to nie usuwa w nim â mimo tego, Ĺźe jego refleksji wydaje siÄ to absurdalne â pragnienia bycia kochanym. âJakĹźe waĹźne jest to, by czuÄ siÄ prowokowanym przez pytania wspĂłĹczesnych mÄĹźczyzn i kobiet!â â powiedziaĹ ostatnio papieĹź Franciszek do uczestnikĂłw spotkania zorganizowanego przez PapieskÄ RadÄ do spraw Promowania Nowej Ewangelizacji (21 wrzeĹnia 2019). OprĂłcz tego, Ĺźe przy wielu okazjach my takĹźe mamy takie same pytania, skĹaniajÄ nas one do rozliczenia siÄ z kontekstem kulturowym, w ktĂłrym Ĺźyjemy. By odpowiedzieÄ na tÄ prowokacjÄ, ksiÄ dz Giussani zaproponowaĹ nam drogÄ â doĹwiadczenie.
1. DoĹwiadczenie â kluczowe sĹowo wszystkiego âDroga do prawdy jest doĹwiadczeniemâ â oto temat, ktĂłry zadaliĹmy sobie na te wakacje. A teraz, po tym, co przeĹźyliĹmy, moĹźemy odpowiedzieÄ na pytanie: âCzy to rzeczywiĹcie prawda, Ĺźe droga do prawdy jest doĹwiadczeniem?â. Jakie fakty, ktĂłre przydarzyĹy siÄ kaĹźdemu z nas w tych miesiÄ cach, dokumentujÄ nam to? JeĹli nie widzimy, Ĺźe w naszym doĹwiadczeniu wydarzajÄ siÄ rzeczy, o ktĂłrych mĂłwimy, nic nie bÄdzie w stanie nas przekonaÄ â nas tak samo jak innych â o ich prawdzie. Oto dlaczego nacisk, jaki kĹadĹ ksiÄ dz Giussani na doĹwiadczenie, jest tak zasadniczy â dla niego ârzeczywistoĹÄ staje siÄ oczywista w doĹwiadczeniuâ, jak mĂłwiĹ w 1996 roku do studentĂłw (In cammino. 1992-1998, BUR, Milano 2014, s. 311). Dlatego â podkreĹla â âdoĹwiadczenie jest kluczowym sĹowem wszystkiegoâ (Lâautocoscienza del cosmo, BUR, Milano 2000, s. 274). W konsekwencji, jeĹli nie chcemy zgubiÄ charyzmatu po drodze, trzeba, byĹmy zdali sobie sprawÄ z tego, czy naprawdÄ doĹwiadczamy. âKaĹźdy, kto nie wychodzi od doĹwiadczenia â potwierdza Giussani â oszukuje, chce oszukaÄ samego siebie i innychâ. I kontynuuje: âCzĹowiek moĹźe jedynie wyjĹÄ od doĹwiadczeniaâ, poniewaĹź ono âjest miejscem, gdzie wyĹania siÄ rzeczywistoĹÄ [âŚ] w [pewnym] okreĹlonym obliczu, zgodnie z okreĹlonym aspektem, zgodnie ze swojÄ okreĹlonÄ odmianÄ â (tamĹźe). Uderza widok tego, jak zagorzaĹy nihilista taki jak Houellebecq daje o tym Ĺwiadectwo w caĹej jego dramatycznoĹci. Jego refleksja mĂłwiĹa mu o absurdalnoĹci pragnienia bycia kochanym, ale refleksja nie mogĹa nic zrobiÄ przeciwko osÄ dowi wyĹaniajÄ cemu siÄ w nim bez moĹźliwoĹci bycia zakwestionowanym: âPragnienie pozostawaĹo i muszÄ przyznaÄ, Ĺźe pozostaje do dzisiajâ. Na tym osÄ dzie polega doĹwiadczenie. Nic nie jest w stanie uĹpiÄ tego pragnienia i nic nie jest w stanie go zaspokoiÄ. To pokazuje nam, po raz kolejny, jak kluczowe jest wskazanie metody, ktĂłrÄ ksiÄ dz Giussani daje nam od pierwszego rozdziaĹu ZmysĹu religijnego: jedynie wychodzenie od doĹwiadczenia pozwala nam poznaÄ samych siebie i rzeczywistoĹÄ, zrozumieÄ, jak wyglÄ dajÄ sprawy, oraz wyzwala nas z niewolnictwa wobec obrazĂłw, schematĂłw, redukcji, ktĂłrym wiele razy ulegamy, bÄdÄ c pod wpĹywem tego, co zewnÄtrzne, mentalnoĹci wszystkich albo naszych chwilowych wygĂłd.
Ale czym jest doĹwiadczenie? âOsoba jest przede wszystkim ĹwiadomoĹciÄ . [âŚ] DoĹwiadczenie zakĹada wiÄc rozumienie znaczenia rzeczyâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, Wydawnictwo M, KrakĂłw 2014, s. 18). MoĹźemy zatem powiedzieÄ, Ĺźe droga do prawdy jest doĹwiadczeniem jedynie wtedy, gdy uruchamiamy Ĺwiadome porĂłwnywanie miÄdzy tym, co czujemy, a stanowiÄ cymi nas wymogami. Nie wystarcza, Ĺźe powtarzamy formuĹÄ niczym jakÄ Ĺ mantrÄ, jeĹli potem, w gĹÄbi, redukujemy stale doĹwiadczenie do tego, czego doznajemy, do czegoĹ sentymentalnego, do jego najbardziej ulotnego aspektu. Temu ulega wielokrotnie samo chrzeĹcijaĹskie doĹwiadczenie. Dlatego ksiÄdzu Giussaniemu zaleĹźy, byĹmy dobrze pojÄli, co rozumie on pod sĹowem âdoĹwiadczenieâ. âDoĹwiadczenie jest podstawowÄ metodÄ , poprzez ktĂłrÄ natura wspomaga rozwĂłj ĹwiadomoĹci i wzrost osoby. Dlatego nie ma doĹwiadczenia tam, gdzie czĹowiek nie zauwaĹźa swojego ÂŤwzrastaniaÂť. Aby prawdziwie wzrastaÄ, czĹowiek musi zostaÄ sprowokowany i potrzebna jest mu pomoc przychodzÄ ca z zewnÄ trz, spoza niego, z rzeczywistoĹci obiektywnej, ktĂłrÄ ÂŤspotykaÂťâ (L. Giussani, DoĹwiadczenie jest drogÄ do prawdy, Wydawnictwo JednoĹÄ, Kielce 2003, s. 165). Ta metoda, ktĂłra posiada wartoĹÄ w kaĹźdym Ĺrodowisku poznania, ma zastosowanie takĹźe w poznaniu Tajemnicy: âWĹaĹnie dziÄki prawdziwemu, obiektywnemu doĹwiadczeniu, ludzie dostrzegli obecnoĹÄ Boga w Ĺwiecieâ. Giussani kontynuuje: âĹwiÄty Jan pisze o tym z ĹźarliwoĹciÄ do pierwszych chrzeĹcijan: ÂŤ[âŚ] Ĺťycie objawiĹo siÄ. MyĹmy je widzieli, o nim Ĺwiadczymy i gĹosimy wam Ĺźycie wieczne, ktĂłre byĹo w Ojcu, a nam zostaĹo objawioneÂť. Poprzez prawdziwe, obiektywne [mĂłwi to po raz drugi] doĹwiadczenie, obecnoĹÄ Chrystusa w Jego KoĹciele objawia siÄ w historii czĹowieka Ĺwiadomego. TakĹźe spotkanie ze wspĂłlnotÄ chrzeĹcijaĹskÄ lub weryfikacja jej orÄdzia [âŚ] jest prawdziwym i obiektywnym [i jeszcze! ksiÄ dz Giussani nalega] doĹwiadczeniemâ (tamĹźe, s. 165-166). Trzy razy Giussani powtarza, Ĺźe to, o czym mĂłwimy, jest przedmiotem âprawdziwego, obiektywnego doĹwiadczeniaâ. âPrawdziwegoâ, to znaczy rzeczywistego, ktĂłre nie ma niczego, czego mogĹoby zazdroĹciÄ jakiemukolwiek innemu doĹwiadczeniu. A âobiektywnegoâ, poniewaĹź jest natkniÄciem siÄ na coĹ poza mnÄ , czego ja nie wytwarzam.
OkoĹo 20 dni temu, w Salvadorze de Bahia, pewien przyjaciel opowiadaĹ: âOd dziecka byĹem blisko Ĺrodowiska protestanckiego. Kiedy nieco podrosĹem, zostaĹem ochrzczony, aĹź wreszcie nie chciaĹem juĹź ĹźyÄ tak, jak Ĺźyli oni; w ten sposĂłb odszedĹem i spÄdziĹem okoĹo roku, kontestujÄ c, a nawet kpiÄ c z religii. PoszukiwaĹem miejsc, w ktĂłrych gĹoszono rozum i naukÄ przeciwko religii. Ale w tym wszystkim Ĺźycie, ktĂłre przeĹźywaĹem, nie satysfakcjonowaĹo mnie. ChciaĹem czegoĹ innego, ale nie wiedziaĹem czego. ZaczÄ Ĺem zdobywaÄ informacje na temat innych religii, ale zawsze pozostawiaĹem z boku KoĹcióŠkatolicki, poniewaĹź wedĹug mnie byĹ pomyĹkÄ . DopĂłki mĂłj przyjaciel z dzieciĹstwa nie postanowiĹ zaprosiÄ mnie na zabawÄ przebieraĹcĂłw, organizowanÄ przez grupÄ mĹodych ludzi z mojej dzielnicy. PoszedĹem, poniewaĹź nie byĹo tam niczego religijnego. Ale kiedy wyszedĹem z zabawy, zaczÄ Ĺem zadawaÄ sobie pytanie, dlaczego czytaĹem najróşniejsze rzeczy, ignorujÄ c zawsze KoĹcióŠkatolicki. ZaczÄ Ĺem powaĹźnie traktowaÄ moje pytania. Nie tylko zaczÄ Ĺem czytaÄ coĹ o KoĹciele katolickim, ale takĹźe naprawdÄ poszukiwaÄ odpowiedzi, ktĂłra korespondowaĹaby z moim rozumem i moim sercem. I w moich poszukiwaniach zaczÄ Ĺem czuÄ, Ĺźe to, co czytaĹem o KoĹciele katolickim, odpowiadaĹo mi. MiaĹo dla mnie sens. W ten sposĂłb postanowiĹem siÄ nawrĂłciÄ, zostaĹem ochrzczony w KoĹciele katolickim, przyjÄ Ĺem PierwszÄ KomuniÄ Ĺw., bierzmowanie. ByĹem szczÄĹliwy, ale chciaĹem znaleĹşÄ coĹ wiÄcej. PotrzebowaĹem miejsca, w ktĂłrym mĂłgĹbym przebywaÄ. WidziaĹem wiele Ĺrodowisk, ktĂłre budziĹy we mnie duĹźy niepokĂłj, poniewaĹź dawaĹy mi obraz KoĹcioĹa bardzo zamkniÄtego, znajdujÄ cego siÄ nieustannie w ciÄ gĹej gotowoĹci wobec niebezpieczeĹstwa pojawienia siÄ antypapieĹźa i tego rodzaju rzeczy. I zadawaĹem sobie pytanie: jeĹli tak jest, jaki zatem sens ma bycie katolikiem? Dlatego kontynuowaĹem moje poszukiwania, aĹź wreszcie znalazĹem wywiad, w ktĂłrym CarrĂłn mĂłwiĹ: ÂŤJeĹli w papieĹźu Franciszku nie widzimy lekarstwa, to nie pojmujemy istoty chorobyÂť (J. CarrĂłn, wywiad przeprowadzony przez Johna L. Allena i Ines San Martin, âCruxnow.comâ, 21 czerwca 2017; tĹum. pol. zob. www.pl.clonline.org). WydaĹo mi siÄ to ciekawe, poniewaĹź byĹo to odmienne spojrzenie, i nawet jeĹli w innych miejscach koĹczyĹo siÄ zawsze wnioskiem: ÂŤWierzymy w naszego Pana Jezusa ChrystusaÂť, w sposobie, w ktĂłry mĂłwiĹ to CarrĂłn, te sĹowa nie byĹy tylko sĹowami na papierze, ale ĹźywÄ nadziejÄ . PamiÄtam fragment wywiadu, ktĂłry przykuĹ mojÄ uwagÄ. MĂłwiĹ o kilku parach ĹźyjÄ cych bez Ĺlubu, ktĂłre zaczÄĹy spotykaÄ siÄ z paroma rodzinami CL, i nawet jeĹli rodziny te nie mĂłwiĹy nic o ich statusie w KoĹciele, pary te postanowiĹy siÄ pobraÄ jedynie dziÄki temu, Ĺźe zobaczyĹy i spotkaĹy te rodziny. W ten sposĂłb powiedziaĹem: to mnie interesuje, to jest to, czego szukaĹem! W ten sposĂłb zaczÄ Ĺem za tym podÄ ĹźaÄ. ChciaĹem siÄ dowiedzieÄ, kim jest CarrĂłn i kim sÄ te osoby. PodÄ ĹźyĹem za, spotkaĹem ludzi z CL tutaj w Salvadorze. PozostaĹem, poniewaĹź zobaczyĹem coĹ odmiennego, coĹ, co mi odpowiadaĹo. ByÄ moĹźe nie zostaĹbym w KoĹciele, gdyby nie ze wzglÄdu na to miejsce, poniewaĹź zaczÄ Ĺem patrzeÄ na rzeczywistoĹÄ w nowy sposĂłb i mieÄ nowe spojrzenie na samego siebie, wiÄkszÄ miĹoĹÄâ. Zdumiewa mnie to, Ĺźe ktoĹ tak zafascynowany poszukiwaniem odpowiedzi na wymogi serca, wĹaĹnie ze wzglÄdu na lojalnoĹÄ wobec swojego doĹwiadczenia, nie byĹ w stanie zatrzymaÄ siÄ, zanim nie znalazĹ rzeczywistoĹci â historycznej, obiektywnej, konkretnego oblicza KoĹcioĹa â bÄdÄ cej w stanie go pociÄ gnÄ Ä oraz odpowiedzieÄ na jego konstytutywne oczekiwanie.
MajÄ c na uwadze to, co zostaĹo przywoĹane do tej pory, moĹźemy zrozumieÄ, dlaczego ksiÄ dz Giussani wyznaĹ w pewnym momencie: âNajwaĹźniejszÄ rzeczÄ , jakÄ powiedziaĹem w moim Ĺźyciu, jest to, Ĺźe BĂłg, Tajemnica, objawiĹ siÄ, zakomunikowaĹ siÄ ludziom w taki sposĂłb, Ĺźe staĹ siÄ przedmiotem ich doĹwiadczenia. Tajemnica takĹźe staje siÄ przedmiotem naszego doĹwiadczenia; staje siÄ przedmiotem naszego doĹwiadczenia, utoĹźsamiajÄ c siÄ ze znakiem uczynionym z czasu i przestrzeniâ (Lâautocoscienza del cosmo, dz. cyt., s. 164-165). To jest kluczowa sprawa. âBĂłg wkroczyĹ w Ĺźycie czĹowieka jako czĹowiek, w ludzkiej postaci, aby daÄ siÄ rozpoznaÄ. W ten sposĂłb myĹl, wyobraĹşnia i afektywnoĹÄ czĹowieka zostaĹy jakby ÂŤzablokowaneÂť, namagnesowane przez Niegoâ (L. Giussani-S. Alberto-J. Prades, ZostawiÄ Ĺlady w historii Ĺwiata, Wydawnictwo i Drukarnia Ĺw. KrzyĹźa, Opole 2011, s. 24). To jest wiÄc test dokumentujÄ cy obecnoĹÄ Boga w historii, to znaczy Chrystusa dziaĹajÄ cego w naszym Ĺźyciu: Ĺźe jesteĹmy âzablokowaniâ, przyciÄ gani przez Niego niczym przez magnes. Ewangelia jest wspaniaĹÄ dokumentacjÄ tego. âJeden z faryzeuszĂłw zaprosiĹ Go do siebie na posiĹek. WszedĹ wiÄc do domu faryzeusza i zajÄ Ĺ miejsce za stoĹem. A oto kobieta, ktĂłra prowadziĹa w mieĹcie Ĺźycie grzeszne, dowiedziawszy siÄ, Ĺźe jest goĹciem w domu faryzeusza, przyniosĹa flakonik alabastrowy olejku, i stanÄ wszy z tyĹu u nĂłg Jego, pĹaczÄ c, zaczÄĹa Ĺzami oblewaÄ Jego nogi i wĹosami swej gĹowy je wycieraÄ. Potem caĹowaĹa Jego stopy i namaszczaĹa je olejkiem. WidzÄ c to faryzeusz, ktĂłry Go zaprosiĹ, mĂłwiĹ sam do siebie: ÂŤGdyby On byĹ prorokiem, wiedziaĹby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, ktĂłra siÄ Go dotyka, Ĺźe jest grzesznicÄ Âť. Na to Jezus rzekĹ do niego: ÂŤSzymonie, mam ci coĹ powiedzieÄÂť. On rzekĹ: ÂŤPowiedz, Nauczycielu!Âť. ÂŤPewien wierzyciel miaĹ dwĂłch dĹuĹźnikĂłw. Jeden winien mu byĹ piÄÄset denarĂłw, a drugi piÄÄdziesiÄ t. Gdy nie mieli z czego oddaÄ, darowaĹ obydwom. KtĂłry wiÄc z nich bÄdzie go bardziej miĹowaĹ?Âť. Szymon odpowiedziaĹ: ÂŤSÄ dzÄ, Ĺźe ten, ktĂłremu wiÄcej darowaĹÂť. On mu rzekĹ: ÂŤSĹusznie osÄ dziĹeĹÂť. Potem zwrĂłciĹ siÄ do kobiety i rzekĹ Szymonowi: ÂŤWidzisz tÄ kobietÄ? WszedĹem do twego domu, a nie podaĹeĹ Mi wody do nĂłg; ona zaĹ Ĺzami oblaĹa Mi stopy i swymi wĹosami je otarĹa. Nie daĹeĹ Mi pocaĹunku; a ona, odkÄ d wszedĹem, nie przestaje caĹowaÄ nĂłg moich. GĹowy nie namaĹciĹeĹ Mi oliwÄ ; ona zaĹ olejkiem namaĹciĹa moje nogi. Dlatego powiadam ci: odpuszczone sÄ jej liczne grzechy, poniewaĹź bardzo umiĹowaĹa. A ten, komu maĹo siÄ odpuszcza, maĹo miĹujeÂť. Do niej zaĹ rzekĹ: ÂŤTwoje grzechy sÄ odpuszczoneÂť. Na to wspĂłĹbiesiadnicy zaczÄli mĂłwiÄ sami do siebie: ÂŤKtóş On jest, Ĺźe nawet grzechy odpuszcza?Âť. On zaĹ rzekĹ do kobiety: ÂŤTwoja wiara ciÄ ocaliĹa, idĹş w pokoju!Âťâ (Ĺk 7, 36-50). Oto kobieta, ktĂłrÄ Chrystus przyciÄ gnÄ Ĺ do siebie niczym magnes. To jest powaĹźna sprawa dla nas i dla Ĺwiata. Otóş jeĹli nie jesteĹmy przyciÄ gani przez Niego niczym przez magnes, jesteĹmy bombÄ z opóźnionym zapĹonem, znajdujemy siÄ we wĹadzy naszych myĹli, we wĹadzy naszych reakcji, we wĹadzy naszego sposobu myĹlenia, naszego sposobu stawiania czoĹa sprawom. KrĂłtko mĂłwiÄ c: we wĹadzy nicoĹci. Róşnica rzuca siÄ w oczy, kiedy natykamy siÄ na osobÄ zagarniÄtÄ aĹź do gĹÄbi. To jest wiara. Tak bardzo jest to prawdziwe, Ĺźe Jezus mĂłwi jej: âTwoja wiara ciÄ ocaliĹaâ.
2. âCzy jednak Syn CzĹowieczy znajdzie wiarÄ na ziemi, gdy przyjdzie?â A zatem â drugi punkt â gdy to wydarzenie miaĹo raz miejsce, Ĺźe BĂłg wszedĹ do historii jako czĹowiek, by daÄ siÄ rozpoznaÄ, jedynÄ kwestiÄ jest problem, ktĂłry postawiĹ przed nami ksiÄ dz Giussani podczas Dnia Inauguracji Roku w minionym roku, czyniÄ c swoim pytanie Jezusa: âCzy jednak Syn CzĹowieczy znajdzie wiarÄ na ziemi, gdy przyjdzie?â (Ĺk 18, 8). Nasz problem nie polega wiÄc na tym, czy zastanie nas mĂłwiÄ cych o Nim, organizujÄ cych nasze spotkania albo podejmujÄ cych pewne gesty, ale czy bÄdzie jeszcze ktoĹ z nas namagnesowany przez Niego, kto pozwoliĹ siÄ Mu schwytaÄ aĹź do gĹÄbi, by nie skoĹczyÄ w nicoĹci. Warunkiem tego, by mogĹo siÄ tak staÄ, jest to, by ta ObecnoĹÄ, ktĂłra weszĹa do historii, pozostaĹa teraĹşniejsza, jak powiedzieliĹmy w drugiej lekcji Rekolekcji Bractwa. Otóş nie musimy usiĹowaÄ uczyniÄ Go obecnym. On sam zapewniĹ nas o tym, Ĺźe pozostaje w historii: âJestem z wami przez wszystkie dni, aĹź do skoĹczenia Ĺwiataâ (Mt 28, 20). Naszym prawdziwym problemem jest wiÄc to, czy jesteĹmy otwarci na dostrzeganie Go w teraĹşniejszoĹci, tak jak przyjaciel z Salvadoru de Bahia, nie pozwalajÄ c, by umknÄĹo nam to, co siÄ wydarza â On, On, ktĂłry siÄ wydarza. Nie jest Ĺźadnym pewnikiem to, Ĺźe uchwycimy Jego obecnoĹÄ w tym, co siÄ wydarza i o czym sobie opowiadamy. Jak mĂłwiĹ ksiÄ dz Giussani podczas ubiegĹorocznego Dnia Inauguracji Roku, stawkÄ nie jest przynaleĹźnoĹÄ do jakiegoĹ stowarzyszenia â moĹźemy przynaleĹźeÄ do stowarzyszenia i Go nie dostrzegaÄ. To nie stowarzyszenie rozwiÄ zuje problem nihilizmu, braku sensu. Czyni to jedynie wiara. Dlatego ksiÄ dz Giussani mĂłwiĹ: âTo wĹaĹnie wiary poszukujemy, to w wiarÄ chcemy wniknÄ Ä, to wiarÄ chcemy ĹźyÄâ (âĹťyjÄ cy znaczy obecny!â, âĹladyâ 5/2018, s. 4), poniewaĹź caĹa reszta nie jest w stanie przyciÄ gnÄ Ä nas niczym magnes, wydobyÄ nas z nihilizmu. Ale jak to jest moĹźliwe dzisiaj? DokĹadnie tak, jak byĹo to na poczÄ tku: poprzez natkniÄcie siÄ na obecnoĹÄ peĹnÄ znaczenia, ktĂłra domaga siÄ z naszej strony ubĂłstwa, dyspozycyjnoĹci, byĹmy pozwolili siÄ zadziwiÄ. I to wĹaĹnie On, kiedy wydarza siÄ na nowo, czyni nas ubogimi, prowokuje w nas tÄ dyspozycyjnoĹÄ, byĹmy pozwolili siÄ zadziwiÄ i pochwyciÄ. âPozbawieni poczucia cudownoĹci, pozostajemy gĹusi na to, co wzniosĹeâ (jak mĂłwi Heschel, cytowany w dziesiÄ tym rozdziale ZmysĹu religijnego, we fragmencie wybranym na tytuĹ Meetingu 2020), to znaczy pozostajemy gĹusi na to, co siÄ wydarza. Dlatego ksiÄ dz Giussani zaprasza nas do utoĹźsamienia siÄ z poczÄ tkiem. âJak to siÄ staĹo, Ĺźe zaczÄli wierzyÄ?â. Nalega na to, by na nowo zaproponowaÄ to pytanie, byĹmy utoĹźsamili siÄ z poczÄ tkiem, ktĂłry jest kanonem, paradygmatem tego, co siÄ wydarzyĹo, tak jak zostaĹo to udokumentowane w PiĹmie ĹwiÄtym â jest to metoda na kaĹźdÄ chwilÄ drogi. Oto jak odpowiada Giussani: âNie uwierzyli, poniewaĹź Chrystus mĂłwiĹ o tych rzeczach; nie uwierzyli, poniewaĹź Chrystus czyniĹ te cuda, nie uwierzyli, poniewaĹź Chrystus cytowaĹ prorokĂłw, nie uwierzyli, poniewaĹź Chrystus wskrzeszaĹ umarĹych. IluĹź ludzi, przewaĹźajÄ ca wiÄkszoĹÄ, sĹyszaĹo, jak mĂłwiĹ w ten sposĂłb, sĹyszeli, jak wypowiadaĹ te sĹowa, widzieli, jak dokonywaĹ cudĂłw, a nie stali siÄ uczestnikami wydarzenia. Wydarzenie byĹo czymĹ, czego cud albo wywĂłd byĹy czÄĹciÄ , byĹy elementami, byĹy czynnikami, ale byĹo coĹ innego, coĹ wiÄcej, coĹ tak odmiennego, Ĺźe nadawaĹo znaczenie wywodowi i cudowiâ (L. Giussani, âĹťyjÄ cy znaczy obecny!â, dz. cyt., s. 8).
A zatem dlaczego uwierzyli? âUwierzyli ze wzglÄdu na to, Ĺźe Chrystus siÄ pojawiĹ. [âŚ] Wierzyli ze wzglÄdu na obecnoĹÄ. ObecnoĹÄ nie gĹadkÄ albo gĹupiÄ , obecnoĹÄ nie bez twarzy â obecnoĹÄ o ĹciĹle okreĹlonej twarzy, obecnoĹÄ napeĹnionÄ sĹowem, to znaczy napeĹnionÄ propozycjÄ â. Jak czÄsto widzimy, ânie pierwsza lepsza obecnoĹÄ zawierajÄ ca propozycjÄ jest napeĹniona znaczeniemâ (tamĹźe). SĹyszymy wiele propozycji, ale ktĂłre sÄ w stanie przyciÄ gnÄ Ä nas niczym magnes? Kiedy staje siÄ oczywiste, Ĺźe zidentyfikowaliĹmy obecnoĹÄ napeĹnionÄ znaczeniem? Kiedy odczuwamy to bycie namagnesowanymi, pochwyconymi â tak jak grzeszna kobieta, tak jak na poczÄ tku. A to zdarza siÄ jedynie wobec âradykalnej nowoĹciâ, ktĂłrÄ Giussani opisuje ponownie âprzy pomocy okreĹleĹ ÂŤnieprzewidzianyÂť i ÂŤnieprzewidywalnyÂťâ: âRzecz, ktĂłrej nie byĹo, a ktĂłra jest, jest teraz; [âŚ] nie mogĹo byÄ, a ktĂłra teraz jestâ. Propozycja jest napeĹniona znaczeniem, kiedy âangaĹźuje [âŚ] osobÄ przynoszÄ cÄ owo znaczenieâ, kiedy pokrywa siÄ z obecnoĹciÄ osoby zaangaĹźowanej w peĹni w znaczenie, ktĂłre przynosi. Chodzi o obecnoĹÄ, ktĂłrej ânie da siÄ sprowadziÄ do przeszĹoĹciâ (tamĹźe, s. 8-10), jest to obecnoĹÄ, w ktĂłrej wyraĹźa siÄ coĹ wiÄcej, nieprzewidziana, nieprzewidywalna, nie byĹo jej, a jest. JeĹli to nie wydarza siÄ teraz i jeĹli teraz nas nie zdumiewa, znaczy to, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo staĹo siÄ dla nas przeszĹoĹciÄ . A tymczasem: âĹťyjÄ cy znaczy obecny!â, jest, nie mogĹo go byÄ, a jest. A znakiem jest to, Ĺźe natykajÄ c siÄ na pewnÄ obecnoĹÄ â obecnoĹÄ nie wytworzonÄ przeze mnie, rzeczywistÄ , obiektywnÄ , poza mnÄ â wyĹania siÄ we mnie, w nas, pytanie: âKim On jest?â (Mt 8, 27).
To pytanie opisuje zatem coĹ, co nadal wydarza siÄ dzisiaj, takĹźe za naszym poĹrednictwem. MyĹlÄ o osobach natykajÄ cych siÄ na naszÄ obecnoĹÄ, kiedy jesteĹmy razem albo kiedy jesteĹmy sami, w najróşniejszych okolicznoĹciach â odnoszÄ siÄ do wielu opowieĹci o spotkaniach majÄ cych miejsce podczas wakacji wspĂłlnot albo w miejscu pracy czy na uniwersytecie â i ze wzglÄdu na odmiennoĹÄ Ĺźycia, ktĂłre widzÄ , ze wzglÄdu na ludzkÄ nowoĹÄ, ktĂłrÄ dana nam Ĺaska rodzi w tym, kto jÄ przyjmuje, zadajÄ sobie pytanie: âAle ty, wy, kim jesteĹcie? Jak to siÄ staĹo, Ĺźe tu jesteĹcie?â. Dwa tysiÄ ce lat później rozbrzmiewa na Ĺwiecie to samo pytanie. Ale jak moĹźe wyĹoniÄ siÄ zapytanie? To pytanie jest epifenomenem, wskazaniem czegoĹ innego, czym nie jesteĹmy my. Problem polega wĹaĹnie na tym: pojÄ Ä, co znaczy, Ĺźe ktoĹ zadaje sobie to pytanie. Czasem pozostajemy unieruchomieni, nieco oszoĹomieni, nieco otÄpieni, nie zadajÄ c sobie pytania: âCo musiaĹy zobaczyÄ te osoby, by ostatecznie zadaÄ sobie to pytanie?â. ZnalazĹy siÄ wobec obecnoĹci wyraĹźajÄ cej âcoĹ wiÄcejâ, âcoĹâ, co wykraczaĹo poza naturalne przymioty albo zaangaĹźowanie, albo dobrÄ wolÄ tego, kogo mieli przed sobÄ , coĹ nigdy wczeĹniej niewidzianego (âNigdy wczeĹniej nie widzieliĹmy takiego czĹowieczeĹstwa!â). W przeciwnym razie pytanie by siÄ nie wyĹoniĹo. To pytanie dokumentuje zatem ObecnoĹÄ wiÄkszÄ od nas, dziaĹajÄ cÄ w nas, w ludziach takich jak my (âCoĹ z czymĹ w Ĺrodkuâ â mĂłwiĹ Giussani w zdaniu, ktĂłre przywoĹaliĹmy podczas Rekolekcji). Pytanie wyĹania siÄ ze zdumienia wobec âodpowiedzi dziejÄ cej siÄâ wobec pragnienia serca, ktĂłrym jest wydarzajÄ cy siÄ Ĺźywy Chrystus, wyĹania siÄ zatem wobec nadzwyczajnoĹci Chrystusa, ktĂłry siÄ wydarza, mimo Ĺźe nie jest jeszcze rozpoznana jako taka, taka jaka jest. Gdyby Chrystus nie byĹ obecny â poprzez jakiĹ ludzki znak â nie byĹoby ani zdumienia, ani pytania â to zdumienie, wybuchajÄ ce w pytaniu, moĹźe zrodziÄ siÄ jedynie wobec Ĺźywej obecnoĹci. Ale my takĹźe musimy byÄ obecni, z naszym ubĂłstwem, z naszÄ otwartoĹciÄ i dyspozycyjnoĹciÄ , jak Ĺźebracy czekajÄ cy na wydarzenie siÄ obecnoĹci na miarÄ ludzkiego pragnienia. Otóş moĹźemy stawaÄ wobec tego samego fenomenu ludzkiej odmiennoĹci i pozostawaÄ Ĺlepymi â ta wyjÄ tkowoĹÄ wydarza siÄ w nas, a my jej nie widzimy, nie zdumiewamy siÄ niÄ i nie rodzi siÄ w nas Ĺźadne pytanie. Dlatego, mimo Ĺźe jesteĹmy zanurzeni w tej obecnoĹci, zamiast wzrastaÄ w tym zdumieniu, ktĂłre budzi pytanie, wielokrotnie mĂłwimy: âJuĹź to wiemy, phiâ. Kiedy to sĹyszÄ, opadajÄ mi rÄce â ani okruszka zdumienia! O jakiej moĹźliwoĹci wyĹaniania siÄ pytaĹ wiÄc tu mĂłwimy! Dlatego gdybyĹmy zanieĹli do domu jedynie to pytanie: âKim On jest?â, nasze przybycie tutaj dzisiaj nie bÄdzie stratÄ czasu.
MoĹźemy to zweryfikowaÄ kaĹźdego dnia: ile razy jesteĹmy zdumieni i przyciÄ gniÄci niczym przez magnes przez obecnoĹÄ, a ile razy natomiast âopowiadamy sobie o niejâ, powtarzajÄ c sĹowa albo opisujÄ c fakty â niezaleĹźnie jak uderzajÄ ce â ale bez zdumiewania siÄ tym âczymĹ wiÄcejâ, ktĂłre wydarza siÄ wobec nas, oraz bez wyĹonienia siÄ pytania? To zaprowadzi nas do sceptycyzmu, poniewaĹź nie wystarcza juĹź wiedzieÄ sĹusznych rzeczy â wyzwanie rozpoznane przez Galimbertiego nie pozwala nam na to â ani teĹź wypowiadaÄ wĹaĹciwych sĹĂłw. A âkiedy wrĂłciâ, nie znajdzie wĹrĂłd nas nikogo, kto zdumiewa siÄ jeszcze Jego obecnoĹciÄ , kto uzna Go za rzeczywiĹcie obecnego w ciele przemienionego czĹowieczeĹstwa, nawet jeĹli nadal bÄdziemy przynaleĹźeÄ do stowarzyszenia. PoniewaĹź stawkÄ nie jest stowarzyszenie, jest niÄ wiara. A wiara jest jedynie tym: rozpoznaniem Jego teraĹşniejszej obecnoĹci, ktĂłra nadal siÄ wydarza teraz, tak samo jak dwa tysiÄ ce lat temu. Chrystus nie jest zamkniÄty w przeszĹoĹci, Jego wydarzenie â to wydarzenie, ktĂłre pozyskaĹo kaĹźdego z nas, w przeciwnym razie nie byĹoby nas tutaj â nie jest strzeĹźone w jakimĹ muzeum (powiedziaĹ nam to papieĹź Franciszek na placu Ĺw. Piotra, pamiÄtacie?), nie przynaleĹźy do wspomnieĹ minionego czasu â jest teraz, i jest teraz w ciele! PrzeszĹoĹÄ nie wystarcza, by uczyniÄ wiarÄ czymĹ interesujÄ cym dla kaĹźdego z nas dzisiaj, tak jak nie wystarczaĹa na poczÄ tku. Trzeba byĹo, by wydarzyĹo siÄ coĹ w teraĹşniejszoĹci. âPrzyszli do Kafarnaum. Zaraz w szabat [Jezus] wszedĹ do synagogi i nauczaĹ [a wiÄc byli przyzwyczajeni chodziÄ do synagogi, by posĹuchaÄ kogoĹ przemawiajÄ cego, ale tym razem poczuli pierwsze kontruderzenie]. Zdumiewali siÄ Jego naukÄ [wielu nauczaĹo, wielu skĹadaĹo propozycje, komentujÄ c Pismo, ale On]: uczyĹ ich bowiem jak ten, ktĂłry ma wĹadzÄ [autorytet], a nie jak uczeni w PiĹmie. ByĹ wĹaĹnie w synagodze czĹowiek opÄtany przez ducha nieczystego. ZaczÄ Ĺ on woĹaÄ: ÂŤCzego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? PrzyszedĹeĹ nas zgubiÄ. [Nawet demony Go rozpoznawaĹy.] Wiem, kto jesteĹ: ĹwiÄty BoĹźyÂť. Lecz Jezus rozkazaĹ mu surowo: ÂŤMilcz i wyjdĹş z niego!Âť. Wtedy duch nieczysty zaczÄ Ĺ go targaÄ i z gĹoĹnym krzykiem wyszedĹ z niego. A wszyscy [ze wzglÄdu na sĹowa i gesty Jezusa] siÄ zdumieli [zadziwili], tak Ĺźe jeden drugiego pytaĹ: ÂŤCo to jest? Nowa jakaĹ nauka [niedajÄ ca siÄ zredukowaÄ do przeszĹoĹci, do tego, co juĹź wiadome] z mocÄ [z autorytetem, z tego rodziĹ siÄ nowy lud]. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i sÄ Mu posĹuszneÂť. I wnet rozeszĹa siÄ wieĹÄ o Nim wszÄdzie po caĹej okolicznej krainie galilejskiejâ (Mk 1, 21-28). CzÄsto sĹyszeli komentarze do Pisma, ale nie zdumiewali siÄ nimi. RóşnicÄ czyniĹo staniÄcie wobec autorytetu, ktĂłry ze wzglÄdu na nowoĹÄ tego, co mĂłwiĹ, wzbudziĹ pytanie: âCo to jest?â. O wadze tego autorytetu daje nam osobiĹcie Ĺwiadectwo sam ksiÄ dz Giussani. PosĹuchajmy go!
Z rozmowy Luigiego Giussaniego z grupÄ Memores Domini (Mediolan, 29 wrzeĹnia 1991)
Transkrypcja nagrania odtworzonego podczas Dnia Inauguracji Roku 28 wrzeĹnia 2019 roku, przechowywanego w Archiwum Historycznym Stowarzyszenia KoĹcielnego Memores Domini. Por. âLa gioia, la letizia e lâaudacia. Nessuno genera, se non è generatoâ, âTracce-Litterae Communionisâ 6/1997.
Luigi Giussani Jaki jest najwaĹźniejszy czynnik w rzeczywistoĹci ludu jako ludu, w rzeczywistoĹci towarzystwa jako towarzystwa, tak jak rozwaĹźaliĹcie to tego ranka, w rzeczywistoĹci ludu jako ludu, do ktĂłrego zostaliĹmy powoĹani, towarzystwa, w ktĂłrym uczestniczymy, miejsca proroctwa, miejsca woĹania, ktĂłre caĹe jest Bogiem, prawdziwego miejsca zmysĹu religijnego? NajwaĹźniejszym czynnikiem ludu jako ludu, towarzystwa jako towarzystwa jest czynnik, ktĂłry nazywamy âautorytetemâ. Istnieje gĹÄboka potrzeba, ktĂłrÄ niszczymy, aĹź po zrĂłwnanie jej z ziemiÄ , obraz autorytetu albo âzrobotyzowanegoâ przewodnika, prawie jako jakiejĹ jednostki, [jakby] chodziĹo o jednostki zamkniÄte w jakiejĹ wieĹźy, z ktĂłrej kierujÄ , z ktĂłrej wysyĹajÄ sygnaĹy, z ktĂłrej kierujÄ biegiem spraw. Autorytet, przewodnik, jest dokĹadnym zaprzeczeniem wĹadzy, nie istnieje nawet jeden przecinek, nawet jedna kropka ze sĹowa wĹadza. Dlatego jest caĹkowicie nieobecny w obliczu koncepcji autorytetu w ludzie BoĹźym, na jakimkolwiek poziomie, jest caĹkowicie nieobecny kaĹźdy refleks lÄku â poniewaĹź wĹadzy odpowiada strach, a czĹowiek, by wyzwoliÄ siÄ od strachu, musi gwizdaÄ na wĹadzÄ. Czym jest ten autorytet? Podam definicjÄ. [Autorytet] jest miejscem â poniewaĹź ty teĹź jesteĹ miejscem, czyĹź nie? osoba jest miejscem â jest miejscem, gdzie walka o potwierdzenie, walka proroctwa oraz weryfikacja proroctwa, miejscem, gdzie walka i weryfikacja odpowiedzi, ktĂłrÄ nasza propozycja, ktĂłrÄ propozycja Chrystusa jest dla percepcji serca⌠autorytet jest miejscem, gdzie bitwa o potwierdzenie oraz weryfikacja w celu uprawomocnienia, Ĺźe propozycja Chrystusa jest prawdziwa, to znaczy Ĺźe jest odpowiedziÄ na percepcjÄ, na wymogi serca (na zmysĹ religijny wypĹywajÄ cy z wymogĂłw serca, ktĂłre zostaje uderzone odpowiedziÄ , ktĂłrÄ ma przed sobÄ ), jest bardziej przejrzysta i prostsza â dlatego nie budzi lÄku â jest spokojniejsza. Autorytet jest miejscem, w ktĂłrym weryfikacja miÄdzy percepcjÄ , miÄdzy wymogami serca a odpowiedziÄ , ktĂłra jest dawana przez orÄdzie Chrystusa, jest bardziej przejrzysta i prostsza, i dlatego jest spokojniejsza. Pasolini w jednym ze swoich fragmentĂłw, ktĂłry wielokrotnie cytowaĹem w tych czasach, mĂłwi, Ĺźe ludzie nie sÄ wychowywani, Ĺźe mĹodzi nie sÄ wychowywani â jeĹli ktoĹ ich wychowuje, wychowuje ich swoim byciem, nie swoimi dyskursami. Autorytet jest miejscem, gdzie zwiÄ zek miÄdzy wymogami serca a odpowiedziÄ dawanÄ przez Chrystusa jest bardziej przejrzysty, jest prostszy, jest spokojniejszy. [To] wskazuje, Ĺźe autorytet jest bytem, nie ĹşrĂłdĹem dyskursu. TakĹźe dyskurs jest czÄĹciÄ konsystencji bytu, ale jedynie jako odbicie. Jednym sĹowem, autorytet jest osobÄ , na ktĂłrÄ gdy siÄ patrzy, widzi siÄ, Ĺźe to, co mĂłwi Chrystus, odpowiada sercu. Przez to lud jest prowadzony. A wiÄc â to jest druga myĹl â problemem nie jest podÄ Ĺźanie za⌠Problemem jest podÄ Ĺźanie za, ale problem ten nie jest okreĹlony caĹkowicie i ani dobrze, ani lepiej przez sĹowo âpodÄ ĹźaÄ zaâ â jest bardziej okreĹlony przez sĹowo âsynostwoâ. Jest siÄ dzieÄmi autorytetu. Syn dziedziczy rodowĂłd, ktĂłry pochodzi od ojca, czyni go swoim, jest ukonstytuowany przez rodowĂłd pochodzÄ cy od ojca, jest uczyniony ze swojego ojca. Dlatego caĹy zostaje zdobyty. Autorytet zdobywa mnie caĹego, nie jest to sĹowo, ktĂłre budzi we mnie lÄk albo strach, albo za ktĂłrym âpodÄ Ĺźamâ. Zdobywa mnie. A wiÄc dlatego sĹowo âautorytetâ⌠synonimem sĹowa âautorytetâ mogĹoby byÄ wĹaĹnie sĹowo âojcostwoâ, a wiÄc rodzicielstwo, rodzenie, komunikowanie genus â rodu, komunikowanie rodowodu Ĺźycia. Rodowodem Ĺźycia jest moje âjaâ, ktĂłre zostaje zagarniÄte i uczynione innym przez tÄ relacjÄ.
Za sĹowem âautorytetâ, ktĂłre odpowiada sĹowu âojcostwoâ, podÄ Ĺźa sĹowo âwolnoĹÄâ, autorytet rodzi wolnoĹÄ. Bycie synami jest wolnoĹciÄ . I rzeczywiĹcie Ewangelia mĂłwi w wielu miejscach: âPowiedz mi â mĂłwi Jezus do Piotra â czy musi, czy syn krĂłla musi pĹaciÄ podatek krĂłlowi? Nie, muszÄ to zrobiÄ sĹudzy, poniewaĹź to, co naleĹźy do ojca, naleĹźy do synaâ. Dlatego autorytet jest prawdziwy albo rzeczywiĹcie odczuwany jako taki, kiedy sprawia, Ĺźe wybucha moja wolnoĹÄ, kiedy sprawia, Ĺźe wybucha moja osobista ĹwiadomoĹÄ oraz moja osobista odpowiedzialnoĹÄ, moja ĹwiadomoĹÄ i moja osobista odpowiedzialnoĹÄ. Dlatego, jak sĹusznie zwrĂłcono mi uwagÄ, kiedy Jezus siÄ odwrĂłciĹ i powiedziaĹ: âA wy za kogo Mnie uwaĹźacie?â, a Piotr odpowiedziaĹ: âTy jesteĹ Chrystus, Syn Boga Ĺźywegoâ, pytanie Chrystusa sprawiĹo, Ĺźe Piotr przeszedĹ od logiki przyjaciela â wczeĹniej byĹ przyjacielem, znajomym â do odpowiedzialnoĹci osobistej ĹwiadomoĹci, do postawy osobistej odpowiedzialnoĹci. To za sprawÄ swojej odpowiedzialnoĹci powiedziaĹ: âTy jesteĹ Chrystus, Syn BoĹźyâ; przyjaĹşĹ, w ktĂłrej pozostawaĹ z Chrystusem, staĹa siÄ w tym momencie, nagle rozjaĹniĹa siÄ osobistÄ ĹwiadomoĹciÄ i odpowiedzialnoĹciÄ , ĹwiadomoĹciÄ i odpowiedzialnoĹciÄ , ktĂłra jÄ wyraĹźaĹa. Nie istnieje relacja z miejscem autorytetu, z tym, kto jest autorytetem, jeĹli nie czuje siÄ, jak wybucha wĹasna wolnoĹÄ w osobistej ĹwiadomoĹci oraz w osobistej odpowiedzialnoĹci. Po trzecie: zatem autorytet, jeĹli jest w ten sposĂłb ĹşrĂłdĹem wolnoĹci, staje siÄ miejscem umocnienia i czyni miejscem umocnienia caĹe towarzystwo, caĹy lud. W jakim sensie? Miejscem umocnienia, poniewaĹź jeĹli widzÄ kogoĹ, w kim Chrystus zwyciÄĹźyĹ, zwyciÄĹźa, przez kogo przeĹwieca, kogo przekonuje i zmienia, kogoĹ, kto pokazuje, jak bardzo jest On korespondujÄ cy z wymogami serca, jeĹli ktoĹ mi to pokazuje, dokumentuje mi to, jeĹli widzÄ c kogoĹ, widzÄ, Ĺźe w nim siÄ to dokonuje, wĂłwczas zaczynam rozumieÄ, Ĺźe dokonuje siÄ to takĹźe w towarzystwie; zatem â jakikolwiek bym byĹ, w jakimkolwiek stanie bym siÄ znajdowaĹ, niezaleĹźnie od tego, czy postawiĹbym kilka krokĂłw, czy wiele â jestem jakby wypeĹniony pocieszeniem: âTwoje przykazania sÄ ĹşrĂłdĹem radoĹciâ, pocieszenia, poniewaĹź Chrystus zwyciÄĹźa. Autorytet jest miejscem, gdzie oczywiste staje siÄ to, Ĺźe Chrystus zwyciÄĹźa. Co znaczy, Ĺźe Chrystus zwyciÄĹźa? Ĺťe Chrystus pokazuje, nawet zewnÄtrznie, aĹź po granicÄ zewnÄtrznoĹci, pokazuje, Ĺźe koresponduje, Ĺźe koresponduje z wymogami serca w przekonywujÄ cy sposĂłb, w sposĂłb profetyczny. Tak stanie siÄ takĹźe ze mnÄ . Wydaje siÄ to niemoĹźliwe. TakĹźe z tego powodu autorytet byĹ niemoĹźliwy, a teraz jest moĹźliwy, jest rzeczywisty. Chrystus zwyciÄĹźa. Autorytet jest zatem miejscem ojcostwa, gdzie nowe Ĺźycie â bÄdÄ ce Ĺźyciem, w ktĂłrym Chrystus odpowiada sercu, [temu], do czego czĹowiek jest stworzony, gdzie Chrystus odpowiada sercu â jest bardziej przejrzyste, bardziej przejrzyste i jaĹniejsze. To jest prawdziwy autorytet. Dlatego autorytetem moĹźe byÄ kobiecina, ktĂłra wrzuca jeden pieniÄ Ĺźek do ĹwiÄ tynnej skarbony, bardziej nawet niĹź przywĂłdca faryzeuszĂłw. Ten ojcowski autorytet, rodzicielski, ukazuje siÄ w doĹwiadczeniu wiÄkszej wolnoĹci, osobistej ĹwiadomoĹci i osobistej odpowiedzialnoĹci, tak Ĺźe nawet gdyby wszyscy sobie poszli, gdyby wszyscy siÄ oddalili, gdyby wszyscy zdradzili â jak mĂłwiĹ, jak powiedziaĹ przepiÄkny fragment, ktĂłry przytoczyĹem ostatniego dnia roku, pierwszego dnia roku â gdyby wszyscy zdradzili, ja mĂłwiÄ ci: âTak!â. ĹwiadomoĹÄ i osobista odpowiedzialnoĹÄ. I dlatego autorytet jest miejscem umocnienia, gdzie widaÄ, Ĺźe Chrystus zwyciÄĹźa. I w ten sposĂłb autorytet speĹnia swoje prawdziwe zadanie, poniewaĹź wywyĹźsza lud, daje do zrozumienia, Ĺźe caĹy lud i caĹe towarzystwo jest miejscem, w ktĂłrym Chrystus zwyciÄĹźa.
CarrĂłn Autorytet jest najwaĹźniejszym czynnikiem rzeczywistoĹci ludu, poniewaĹź bez autorytetu nie rodzi siÄ lud. Dlatego kaĹźdy z nas jest wezwany do rozpoznania go tam, gdzie jest, poniewaĹź â jak dopiero co usĹyszeliĹmy â âautorytetem moĹźe byÄ kobiecina, ktĂłra wrzuca jeden pieniÄ Ĺźek do ĹwiÄ tynnej skarbony, bardziej nawet niĹź przywĂłdca faryzeuszĂłwâ. W czym siÄ on ukazuje? Autorytet âjest osobÄ , na ktĂłrÄ gdy siÄ patrzy, widzi siÄ, Ĺźe to, co mĂłwi Chrystus, odpowiada sercuâ, i dlatego jest umocnieniem dla nas wszystkich, niezaleĹźnie od tego, w jakim punkcie drogi siÄ znajdujemy. Podczas jednej ze SzkóŠWspĂłlnoty pewna przyjaciĂłĹka opowiadaĹa: âZ powodĂłw osobistych w ubiegĹym roku postanowiĹam odejĹÄ z Ruchu i wypisaÄ siÄ z Bractwa. Zadacie sobie pytanie: ÂŤA wiÄc co tutaj robisz?Âť. W maju tego roku w moim Ĺźyciu miaĹ miejsce pewien fakt, ktĂłry moĹźe wydawaÄ siÄ bardzo banalny: miaĹam stĹuczkÄ, gdy jechaĹam na aperitif z kolegami. W zwiÄ zku z tym, Ĺźe kolizja byĹa bardzo powaĹźna, zawieziono mnie do szpitala, gdzie przeĹźyĹam cudowne oczekiwanie, poniewaĹź tam zdarzyĹo siÄ to, co doprowadziĹo mnie tu dzisiaj. ZaznaczyĹam sobie miejsca w ksiÄ Ĺźeczce z Rekolekcjami, ktĂłre chciaĹam podkreĹliÄ: ÂŤSkÄ d to wszystko mamy? Musimy dobrze zrozumieÄ, skÄ d to do nas przychodzi, w przeciwnym razie dlaczego mielibyĹmy tutaj powracaÄ? To przychodzi do nas od Ĺźywego ChrystusaÂť. A potem czÄĹÄ o ÂŤmiejscuÂť. OkoĹo godziny 2:00 w nocy zostajÄ przebadana przez lekarza. ByĹam bardzo przestraszona, bojÄ c siÄ, Ĺźe mogĹo staÄ siÄ coĹ powaĹźnego. CzymĹ, czego nigdy nie zapomnÄ, jest spojrzenie tego lekarza, ktĂłry popatrzyĹ na mnie z takim czĹowieczeĹstwem, Ĺźe zadaĹam sobie pytanie: ÂŤKim jesteĹ, Ĺźe tak na mnie patrzysz?Âť. I tutaj otwarĹ mi siÄ link: ÂŤJa ĹźyjÄ tym sposobem rozpoznawania, Ĺźe nie jest to osoba, Ĺźe znajduje siÄ przede mnÄ coĹ, co wskazuje mi coĹ innegoÂť. O ile weszĹam do triageâu z powodu stĹuczki, wyszĹam stamtÄ d ÂŤpotrÄ conaÂť przez to spojrzenie. W kolejnych dniach miaĹam w pamiÄci to spojrzenie i to pytanie. W pewnym momencie zaczÄĹam drÄczyÄ sekretariat Ruchu, by odzyskaÄ kontakty, poniewaĹź ten rodzaj spojrzenia widziaĹam juĹź wczeĹniej i go rozpoznaĹam, a sposobu rozpoznawania tego spojrzenia nauczyĹam siÄ jedynie w wychowaniu Ruchu. To, co mi siÄ przytrafiĹo, to obiektywny fakt, coĹ rzeczywistego. Po tej stĹuczce ludzie mĂłwili mi: ÂŤMasz odmienne spojrzenie, jesteĹ bardziej sobÄ . Co ci siÄ staĹo?Âť. Nie byĹam w stanie tego wytĹumaczyÄ, a wiÄc zaczÄĹam znĂłw poszukiwaÄ Ruchu. Dlaczego? PoniewaĹź nie chciaĹam straciÄ tego, co wczeĹniej spotkaĹam! ChciaĹam zachowaÄ to rozpoznanie, a jedynym miejscem, ktĂłre mogĹo mi pomĂłc, byĹa SzkoĹa WspĂłlnoty, poniewaĹź tutaj zostaĹam wychowana, by Go rozpoznawaÄ, ĹźyÄ Nimâ. Oto osoba, w ktĂłrej Chrystus zwyciÄĹźyĹ. âAutorytet zdobywa mnie caĹegoâ â usĹyszeliĹmy od ksiÄdza Giussaniego, jest wszechogarniajÄ cy. Jestem tak bardzo zdumiony tym, Ĺźe Chrystus zwyciÄĹźa w ten sposĂłb w jakiejĹ osobie â niech to bÄdzie, kto chce â Ĺźe nie mogÄ nie pragnÄ Ä oddaÄ wszystkiego, nie mogÄ uniknÄ Ä tego, by byÄ zdobytym w caĹoĹci. Jak pisze mi jeden z was: âMoje Ĺźycie jest ciÄ gĹym rozpoczynaniem na nowo od rozpoznawania tej ObecnoĹci, konkretnej ObecnoĹci. Jedynie z tego moĹźe zrodziÄ siÄ entuzjazm, radoĹÄ, wesele w Ĺźyciu. ObecnoĹci zdolnej otrzymaÄ ode mnie to, czego nikt inny nie otrzymuje. Jedynie Chrystus jest zdolny otrzymaÄ ode mnie przylgniÄcie, uczucie, miĹoĹÄ nieporĂłwnywalnÄ z niczym innymâ. Czy rozumiecie, dlaczego to jest jedyna w swoim rodzaju rzecz, ktĂłra moĹźe przezwyciÄĹźyÄ nihilizm?
Ale to zdobycie mnie caĹego, paradoksalnie, zamiast czyniÄ mnie bardziej niewolnikiem, wreszcie czyni mnie wolnym. Autorytet jest âĹşrĂłdĹem wolnoĹciâ, âsprawia, Ĺźe wybucha moja wolnoĹÄâ. âÂŤTen czĹowiek, owszem, mĂłwi jak ktoĹ, kto ma autorytetÂť. Ale kim jest autorytet? OdnoĹnie do tego jest jedno zdanie Dantego, w trzeciej PieĹni Raju, ktĂłre jest wybornie doskonaĹe: ÂŤObrĂłciĹ siÄ na to oblicze, / ktĂłrego dusza ma tak pragnÄ Ä zwykĹaÂť (Raj, PieĹĹ III, w. 125-126, w: Dante Alighieri, Boska Komedia, Wydawnictwo AA, KrakĂłw 2006, s. 494) â skierowaĹ siÄ ku znakowi, ku tej twarzy, ktĂłra byĹa najbardziej przepeĹniona pragnieniem i ktĂłra zatem wzbudzaĹa w nim wiÄksze pragnienie. Autorytet jest nowym obliczem, wypeĹnionym wiÄkszym pragnieniem, ktĂłre w nas wzbudza wiÄksze pragnienieâ. KsiÄ dz Giussani kontynuuje: âJedynie wtedy, gdy spotyka siÄ autorytet, autentyczne zadowolenie zaczyna wnikaÄ przez nasze drzwi, przekraczaÄ prĂłg naszej osobowoĹci. PatrzÄ c na to nowe ludzkie oblicze, czĹowiek pojmuje odpowiednioĹÄ z tym, czego oczekuje serce, i dlatego odkrywa zadowolenie. Bez autorytetu nie ma zadowolenia; moĹźe byÄ ÂŤsatysfakcjaÂť albo, jeĹli siÄ woli, ÂŤprzyjemnoĹÄÂť, ale nie ludzkie zadowolenie z wolnoĹci, myĹli i serca, oczu i sĹowaâ (Lâavvenimento cristiano, BUR, Milano 2003, s. 16-17). Jedynie wtedy, gdy Chrystus trzyma nas tak mocno, bÄdziemy mogli zaryzykowaÄ tak jak grzesznica, ktĂłra zaĹwiadczyĹa o wolnoĹci bycia sobÄ na oczach wszystkich, nie pozwalajÄ c siÄ zdeterminowaÄ przez gadaninÄ, opinie, reakcje ludzi wokóŠniej. Nie powstrzymuje jej Ĺźaden strach, Ĺźaden kompromis z mentalnoĹciÄ wszystkich. Nie ma nic do stracenia. Wszyscy uwaĹźajÄ jÄ za grzesznicÄ, a zatem co ma do stracenia? Dlatego moĹźe posiadaÄ odwagÄ, by pozwoliÄ zdobyÄ siÄ Chrystusowi caĹa, aĹź do gĹÄbi. Nie w zamkniÄciu swojego pokoju, ale wobec wszystkich. WywoĹujÄ c reakcjÄ wszystkich. ĹÄ cznie z reakcjÄ Jezusa. Ale On nie okazuje zmieszania, wie, kim ona jest. I za poĹrednictwem Jego sposobu patrzenia na niÄ , reagowania, ukazuje siÄ Jego jedyna w swoim rodzaju odmiennoĹÄ. RozkĹadajÄ ca na Ĺopatki. Ta wolnoĹÄ dzisiaj jest decydujÄ ca, by wychowywaÄ, by ryzykowaÄ w kochaniu bez posiadania, z tym dystansem czyniÄ cym moĹźliwym komunikowanie siÄ Jego obecnoĹci, bez odkĹadania naszego czĹowieczeĹstwa do zamraĹźalnika, by nie redukowaÄ chrzeĹcijaĹstwa do wartoĹci âzbyt eterycznych i zbyt bladychâ â mĂłwiĹ de Lubac â by przyciÄ gaÄ niczym magnes i wzbudzaÄ zainteresowanie w gĹÄbi âjaâ (Dramat humanizmu ateistycznego, Wydawnictwo WAM, KrakĂłw 2004, s. 86). To dlatego wĹaĹnie czĹowiek chce staÄ siÄ synem, majÄ c udziaĹ w ârodowodzie Ĺźyciaâ, przez ktĂłry jest zagarniÄty, ten, w ktĂłrym widzi, jak Chrystus zwyciÄĹźa. âRodowodem Ĺźycia jest moje ÂŤjaÂť, ktĂłre zostaje zagarniÄte i uczynione innym przez tÄ relacjÄâ. Syn jest wolny, by rozĹwietliÄ odmiennoĹÄ, ktĂłrÄ niesie, otrzymanÄ od kogoĹ innego, kto go nieustannie rodzi. Jak mĂłwi ĹwiÄty PaweĹ: âNie gĹosimy bowiem siebie samych, lecz Chrystusa Jezusa jako Panaâ. Ale jak to gĹosi? âA nas â jako sĹugi wasze przez Jezusa. Albowiem BĂłg, Ten, ktĂłry rozkazaĹ ciemnoĹciom, by zajaĹniaĹy ĹwiatĹem, zabĹysnÄ Ĺ w naszych sercach, by olĹniÄ nas jasnoĹciÄ poznania chwaĹy BoĹźej na obliczu Chrystusa. Przechowujemy zaĹ ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga byĹa owa przeogromna moc, a nie z nasâ (2 Kor 4, 5-7).
3. Nikt nie rodzi, jeĹli nie jest teraz rodzony Autorytet jest teraĹşniejszym ojcostwem, jak dopiero co usĹyszeliĹmy od ksiÄdza Giussaniego. To jest szczegĂłlnie decydujÄ ce dla kaĹźdego z nas: âNie moĹźna byÄ ojcem, rodzicem, jeĹli nie ma siÄ nikogo za ojca. Nie [uwaga] jeĹli ÂŤnie miaĹo siÄÂť [ojca], ale jeĹli ÂŤnie ma siÄÂť [w teraĹşniejszoĹci] nikogo za ojca. PoniewaĹź jeĹli nie ma siÄ nikogo za ojca, oznacza to Ĺźe nie chodzi o wydarzenie, [âŚ] to nie jest rodzenie. Rodzenie jest teraĹşniejszym aktemâ (L. Giussani, âLa gioia, la letizia e lâaudacia. Nessuno genera, se non è generatoâ, âTracceâ 6/1997, s. II, IV). A widaÄ to z daleka. Kto ma ojca? Ten, kto jest rodzony teraz. Tak jak wtedy, gdy idziemy do domu jakiejĹ rodziny i tam widzimy, kto jest synem, kto jest rodzony w tym momencie, a kto nie; ten, kto nie jest rodzony, broni siÄ, jest peĹen lÄku przed ojcem. âPostawa wobec drugiego jest postawÄ staĹÄ , ale urzeczywistnianie siÄ ojcostwa jako treĹci staĹej postawy jest czymĹ teraĹşniejszym. Posiadanie ojca jest staĹÄ postawÄ , poniewaĹź przynaleĹźy do wĹasnej historii. JeĹli w 1954 roku nie poszedĹbym do liceum Bercheta, a poszedĹbym do innego liceum, byĹaby to zupeĹnie inna historia. Postawa jest staĹa, ale rodzenie â ktĂłre jest interesujÄ ce w ojcostwie â jest obecnoĹciÄ , jest czymĹ teraĹşniejszym. Dlatego nie moĹźna rodziÄ, jeĹli nie posiada siÄ jakiegoĹ ojca, moĹźna byÄ rodzicem tylko wtedy, gdy posiada siÄ ojca, gdy jest siÄ rodzonymâ, poniewaĹź âktoĹ, kto nie ma ojca, jest ÂŤafektywnie niepeĹnosprawnyÂť. A ktoĹ afektywnie niepeĹnosprawny miaĹ ojca, ale nie ma go obecnie. Osobiste ojcostwo, ojcostwo rodzi ÂŤjaÂť; co wiÄcej, [âŚ] rodzi nie ÂŤjaÂť, ale dziaĹanie ÂŤjaÂťâ (tamĹźe, s. IV). Dlatego koĹczy ksiÄ dz Giussani: âNikt nie rodzi, jeĹli nie jest rodzony. Nie ÂŤjeĹli nie zostaĹ zrodzonyÂť, ale ÂŤjeĹli nie jest rodzonyÂť. Ta koncepcja ojcostwa jest najbardziej zwalczanÄ koncepcjÄ przez caĹÄ kulturÄ oĹwieceniowÄ â (tamĹźe), a takĹźe wĹrĂłd nas, ktĂłrzy wielokrotnie przynaleĹźymy do tej mentalnoĹci.
W konsekwencji, by mĂłc rodziÄ dzisiaj â rodzice dzieci, profesorzy studentĂłw â by mĂłc zaczÄ Ä na nowo tak, jak byĹo na poczÄ tku, by mĂłc wnieĹÄ wkĹad w ten dramatyczny moment historyczny, nie wystarcza wspomnienie przeszĹoĹci, potrzeba teraĹşniejszego ojcostwa. By mĂłc rodziÄ dzisiaj, potrzeba teraĹşniejszej obecnoĹci, niedajÄ cej siÄ zredukowaÄ do przeszĹoĹci, wyraĹźajÄ cej âcoĹ wiÄcejâ, coĹ nieprzewidzianego, coĹ nieprzewidywalnego, coĹ, czego nie byĹo, a jest. PowiedziaĹ to ostatnio papieĹź Franciszek do misjonarzy z Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych (PIME): âEwangelizacja jest Ĺwiadectwem o Jezusie Chrystusie, umarĹym i zmartwychwstaĹym. To On pociÄ ga. To wĹaĹnie dziÄki temu KoĹcióŠrozrasta siÄ za sprawÄ atrakcyjnoĹci, a nie prozelityzmu, jak powiedziaĹ Benedykt XVIâ (WystÄ pienie podczas KapituĹy generalnej PIME, 20 maja 2019). Ale gdzie siÄ to dokonuje? Gdzie On przyciÄ ga? Gdzie On pociÄ ga? PrzyciÄ ga i pociÄ ga tam, gdzie ktoĹ znajduje siÄ wobec konkretnej obecnoĹci takiej, jak twoja obecnoĹÄ, dlatego teĹź zadaje ci pytanie: âDlaczego taki jesteĹ?â. âKim On jest?â. Zadaje sobie to pytanie, widzÄ c ciebie, teraz, w teraĹşniejszoĹci. Ty, taki jaki jesteĹ, swoim Ĺźyciem gĹosisz Jezusa Chrystusa, pokazujesz Jezusa. Jak mĂłwi Pasolini (cytowany przez ksiÄdza Giussaniego) w laickich sĹowach, odnoszÄ c siÄ do fenomenu wychowawczego: âGdyby ktoĹ [âŚ] ciÄ wychowywaĹ, mĂłgĹby to zrobiÄ jedynie swoim byciem, a nie swoimi sĹowamiâ (Lettere luterane, Einaudi, Torino 1976, s. 44). To jest misja: by Chrystus ukazaĹ siÄ za poĹrednictwem mojej osoby, mojego sposobu bycia w rzeczywistoĹci, to znaczy tego, Ĺźe jestem Ĺwiadkiem tego Jego rodzenia, ktĂłre takim mnie stworzyĹo, ktĂłre takim mnie uczyniĹo, ktĂłre takim mnie zrodziĹo, z tym sposobem widzenia oraz stawiania czoĹa rzeczom â synem, posiadajÄ cym ten sam rodowĂłd co ojciec. Pewien student opowiedziaĹ mi, Ĺźe jakiĹ czas temu do mieszkania, w ktĂłrym mieszka, wprowadziĹ siÄ mĹody pracujÄ cy chĹopak. Nie chodzi do koĹcioĹa i z powodu pracy prowadzi Ĺźycie doĹÄ odmienne od jego Ĺźycia, chodzi spaÄ bardzo późno i nigdy nie ma go na kolacji. Jednym sĹowem, wydawaĹo mu siÄ, Ĺźe jest tam w mieszkaniu zaparkowany, nic wiÄcej. DopĂłki pewnego wieczoru na kolacjÄ nie przyszedĹ pewien przyjaciel, ktĂłry zdumiony tym, co widziaĹ, zaczÄ Ĺ mĂłwiÄ: âAleĹź piÄkne mieszkanie!â i zauwaĹźaÄ rzeczy, ktĂłrych on, mieszkajÄ c tam, nie dostrzegaĹ. W pewnym momencie wychodzi ze swojego pokoju pracujÄ cy chĹopak â nikt nie wiedziaĹ, Ĺźe byĹ w domu â siada przy stole i przyjaciel zaczyna z nim rozmawiaÄ. Student nie zwraca na to uwagi, ale nastÄpnego dnia przyjaciel dzwoni do niego, by mu powiedzieÄ: âWiesz, tamten chĹopak intensywnie poszukuje, wrÄcz widaÄ, Ĺźe coĹ w was zobaczyĹâ. Na co on: âCo ty gadasz, nie wydaje mi siÄâŚâ. Tego samego ranka student postanawia pojechaÄ nad rzekÄ, by siÄ wykÄ paÄ, i maĹo przekonywujÄ co mĂłwi pracujÄ cemu: âChcesz jechaÄ?â, na co on: âTak, tak, jadÄâ. Gdy przyjechali nad rzekÄ, chĹopak zaczÄ Ĺ opowiadaÄ, czym byĹo dla niego wprowadzenie siÄ do tego mieszkania: âOd razu zauwaĹźyĹem, Ĺźe wĹrĂłd was byĹo coĹ innegoâ. Nikt mu nie powiedziaĹ, Ĺźe wielu spoĹrĂłd ludzi tam byĹo z Ruchu. W pokoju studenta, ktĂłrego miejsce zajÄ Ĺ, znalazĹ ksiÄ ĹźeczkÄ GĹos ideaĹu (Wydawnictwo i Drukarnia Ĺw. KrzyĹźa, Opole 2018): âPrzeczytaĹem jÄ caĹÄ â dodaĹ â a potem podarowaĹem jÄ bratu, ktĂłry rozpoczyna piÄ ty rok studiĂłw, poniewaĹź tego wĹaĹnie potrzebaâ. NastÄpnie powiedziaĹ mu: âChciaĹbym was poznaÄâ; a potem: âNauczysz mnie siÄ modliÄ?â. Student powiedziaĹ mi na koniec: âPoprzedniego wieczoru przyszĹo mi do gĹowy, by poprosiÄ innych z domu, by pomodliÄ siÄ na zakoĹczenie wieczoru, ale potem pomyĹlaĹem: jest on, dam spokĂłj, odpuszczÄ sobie, dlaczego miaĹaby go interesowaÄ modlitwa? Oto nie widziaĹem czegoĹ, co ten goszczÄ cy przyjaciel zobaczyĹ od razu; na szczÄĹcie, gdyĹź jego otwartoĹÄ spojrzenia zagarnÄĹa takĹźe mnieâ.
JakiegoĹź ubĂłstwa potrzeba, by pozwoliÄ, by rodziĹ nas ostatni z przybyĹych! W istocie, na jakie ryzyko czÄsto siÄ naraĹźamy, jak widzieliĹmy w tym przypadku? Na oczywistoĹÄ. Po czym moĹźna to poznaÄ? Po tym, Ĺźe nie ma w nas juĹź zdumienia. Widzimy zdumiewajÄ ce rzeczy, mamy je przed naszymi oczami, przed naszym nosem, ale ich nie zauwaĹźamy, nie zdajemy sobie naprawdÄ sprawy z tego, co siÄ wydarza, gdy siÄ wydarza. Nie jesteĹmy w stanie zobaczyÄ, gdzie Chrystus wygrywa, wĹaĹnie na naszych oczach. TakĹźe teraz dzieje siÄ to, co dziaĹo siÄ na poczÄ tku, jak opowiada Ewangelia: âGdy wszedĹ do Kafarnaum, zwrĂłciĹ siÄ do Niego setnik i prosiĹ Go, mĂłwiÄ c: ÂŤPanie, sĹuga mĂłj leĹźy w domu sparaliĹźowany i bardzo cierpiÂť. RzekĹ mu Jezus: ÂŤPrzyjdÄ i uzdrowiÄ goÂť. Lecz setnik odpowiedziaĹ: ÂŤPanie, nie jestem godzien, abyĹ wszedĹ pod dach mĂłj, ale powiedz tylko sĹowo, a mĂłj sĹuga odzyska zdrowie. Bo i ja, choÄ podlegam wĹadzy, mam pod sobÄ ĹźoĹnierzy. MĂłwiÄ temu: "IdĹş!" â a idzie; drugiemu: "ChodĹş tu!" â a przychodzi; a sĹudze: "ZrĂłb to!" â a robiÂť. Gdy Jezus to usĹyszaĹ, zdziwiĹ siÄ i rzekĹ do tych, ktĂłrzy szli za Nim: ÂŤZaprawdÄ powiadam wam: u nikogo w Izraelu nie znalazĹem tak wielkiej wiaryâ. Widzi to u poganina! W Izraelu nie znalazĹ tak wielkiej wiary. Dlatego Jezus dodaje: âLecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu [ostatni, poganie] i zasiÄ dÄ do stoĹu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w krĂłlestwie niebieskim. A synowie krĂłlestwa [to znaczy ci, ktĂłrzy zostali wezwani jako pierwsi] zostanÄ wyrzuceni na zewnÄ trzÂťâ (Mt 8, 5-12). I to nie dlatego, Ĺźe On ich wyrzuci, za karÄ, ale poniewaĹź oni sami siÄ wykluczajÄ , nie rozpoznawszy Go. Ci ostatni mogÄ rozpoznaÄ, tak jak setnik, to, czego synowie, dla ktĂłrych w pierwszej kolejnoĹci jest przeznaczone orÄdzie Jezusa, nie rozpoznajÄ . To jest dramat. My, âsynowie krĂłlestwaâ, ktĂłrzy mimo Ĺźe jedliĹmy z Nim, uczestniczÄ c w Ĺźyciu chrzeĹcijaĹskiej wspĂłlnoty, moĹźemy nie pojmowaÄ tego, co wydarza siÄ teraz, podczas gdy pojmujÄ to ci ostatni. Dlatego teĹź tracimy nowoĹÄ, ktĂłrÄ Chrystus wprowadza do historii â nie w przeszĹoĹci, ale teraz, tÄ nowoĹÄ, ktĂłrÄ wĹaĹnie przybyli jako ostatni rozpoznajÄ , podczas gdy my dyskutujemy o ânaszych sprawachâ i w ten sposĂłb ulegamy mentalnoĹci wszystkich, ulegamy reguĹom. Gdy brakuje nam zdumienia, ulegamy reguĹom, strategiom, jak mĂłwi papieĹź PaweĹ I w zdaniu wielokrotnie cytowanym przez ksiÄdza Giussaniego: âPrawdziwym dramatem KoĹcioĹa, ktĂłry kocha nazywaÄ siÄ nowoczesnym [to znaczy chrzeĹcijan, ktĂłrzy w gruncie rzeczy ulegajÄ mentalnoĹci wszystkich], jest pokusa korygowania zadziwienia wydarzeniem Chrystusa przy pomocy reguĹâ (Jan PaweĹ I, âHumilitasâ 3/2001, s. 10). KsiÄ dz Giussani komentuje: âKiedy czĹowiek oddala siÄ od zadziwienia [kiedy nie zdumiewamy siÄ juĹź niczym i nie rozpoznajemy tego, co siÄ wydarza, gdy siÄ wydarza, to znaczy wydarzenia Chrystusa, ktĂłre ma miejsce i pozwala wyĹoniÄ siÄ twojemu obliczu] [âŚ], nie moĹźna uniknÄ Ä podporzÄ dkowania wĹasnego Ĺźycia, pokawaĹkowanego, niewolnictwu reguĹâ (In cammino. 1992-1998, dz. cyt., s. 107-108). Przeciwnie, âchrzeĹcijaĹskie wydarzenie jest spotkaniem z ludzkÄ rzeczywistoĹciÄ , przekazujÄ cÄ oczywistoĹÄ pewnej odpowiednioĹci Boga â ktĂłry pochyliĹ siÄ i wszedĹ do naszego Ĺźycia â wobec tego, czym jesteĹmy. To spotkanie otwiera mi oczy na mnie samego, prowadzi do objawienia mnie, ukazuje siÄ jako korespondujÄ ce z tym, czym jestem â pozwala mi dostrzec to, kim jestem, to, czego chcÄ [âŚ]. Jakby powiedziaĹ: ÂŤSpĂłjrz [spĂłjrz!], czym jesteĹ, a potem powiedz Mi, czy Ja ci nie odpowiadam. Tylko dlatego, Ĺźe nie znasz siebie, moĹźesz sÄ dziÄ, Ĺźe ci nie odpowiadam, i woleÄ coĹ innego jako znaczenie twojego âjaâÂť [to znaczy moĹźesz Mnie straciÄ]â (tamĹźe, s. 111-112). Giussani przestrzega nas takĹźe przed niebezpieczeĹstwem czyhajÄ cym na nas nieustannie. Jakim niebezpieczeĹstwem? NiebezpieczeĹstwem myĹlenia, Ĺźe moĹźna rozwijaÄ siÄ autonomicznie w stosunku do ojca: âW miarÄ upĹywu czasu niebezpieczeĹstwo polega na tym, Ĺźe czĹowiek rozwija siÄ tak, jak rozwija siÄ syn w stosunku do ojca: Ĺźe idzie swojÄ drogÄ , nie zwaĹźajÄ c na ojcaâ, i w ten sposĂłb âdzieci nie sÄ juĹź dzieÄmi ojca; sÄ chwilowo uczniami [spĂłjrzcie, jaki doskonaĹy opis: wielokrotnie jesteĹmy âchwilowo uczniamiâ], by mĂłc dziaĹaÄ; kiedy mogÄ dziaĹaÄ, robiÄ po swojemu [kiedy moĹźemy dziaĹaÄ, robimy po swojemu, chÄtnie obchodzimy siÄ bez ojca]. [âŚ] Tymczasem gdy jest siÄ synem, dorasta siÄ i dodaje siÄ wszystko, co nowe, do tego, co mĂłwiĹ ojciecâ (Notatki z Rady Prezydialnej CL, Mediolan, 24 lipca 1992, przechowywane w Sekretariacie Generalnym CL, Mediolan).
To jest wyzwanie, ktĂłre mamy przed sobÄ na poczÄ tku tego roku: przeĹźywaÄ napiÄcie, by dostrzegaÄ tÄ obecnoĹÄ, ktĂłra nas rodzi, te autorytety, ktĂłre zwyciÄĹźajÄ nihilizm, obecnoĹÄ tak bardzo nadzwyczajnÄ , Ĺźe skĹania nas ona do zadania sobie pytania: âKim On jest?â. âBĂłg nas kocha â powiedziaĹ ostatnio papieĹź Franciszek â staĹ siÄ bliĹźszy, niĹź moĹźemy to sobie wyobraziÄ, przyjÄ Ĺ nasze ciaĹo, by nas ocaliÄ. To orÄdzie jest sercem wiary, musi poprzedzaÄ i oĹźywiaÄ kaĹźdÄ naszÄ inicjatywÄ. Istniejemy, by uczyniÄ namacalnÄ tÄ bliskoĹÄ. Ale nie moĹźna komunikowaÄ bliskoĹci Boga, nie doĹwiadczywszy jej, bez doĹwiadczania jej kaĹźdego dniaâŚâ (WystÄ pienie skierowane do biskupĂłw uczestniczÄ cych w kursie formacyjnym organizowanym przez KongregacjÄ do spraw BiskupĂłw oraz KongregacjÄ do spraw KoĹcioĹĂłw Wschodnich, 12 wrzeĹnia 2019). Jedynie stajÄ c siÄ synami, jedynie doĹwiadczajÄ c ojcostwa, moĹźemy dawaÄ sobie wzajemnie Ĺwiadectwo i komunikowaÄ temu, kto spotka nas na ulicy, odpowiedĹş na brak sensu, ktĂłry dzisiaj dominuje.
Frasi in evidenza 1. âAby prawdziwie wzrastaÄ, czĹowiek musi zostaÄ sprowokowany i potrzebna jest mu pomoc przychodzÄ ca z zewnÄ trz, spoza niego, z rzeczywistoĹci obiektywnej, ktĂłrÄ ÂŤspotykaÂťâ.
2. âBĂłg wkroczyĹ w Ĺźycie czĹowieka jako czĹowiek, w ludzkiej postaci, aby daÄ siÄ rozpoznaÄ. W ten sposĂłb myĹl, wyobraĹşnia i afektywnoĹÄ czĹowieka zostaĹy jakby ÂŤzablokowaneÂť, namagnesowane przez Niegoâ.
3. âTo jest powaĹźna sprawa dla nas i dla Ĺwiata. Otóş jeĹli nie jesteĹmy przyciÄ gani przez Niego niczym przez magnes, jesteĹmy bombÄ z opóźnionym zapĹonem, znajdujemy siÄ we wĹadzy naszych myĹli, we wĹadzy naszych reakcji, we wĹadzy naszego sposobu myĹlenia, naszego sposobu stawiania czoĹa sprawom. KrĂłtko mĂłwiÄ c: we wĹadzy nicoĹciâ.
4. âGdyby Chrystus nie byĹ obecny â poprzez jakiĹ ludzki znak â nie byĹoby ani zdumienia, ani pytania â to zdumienie, wybuchajÄ ce w pytaniu, moĹźe zrodziÄ siÄ jedynie wobec Ĺźywej obecnoĹciâ.
5. âStawkÄ nie jest stowarzyszenie, jest niÄ wiara. A wiara jest jedynie rozpoznaniem Jego teraĹşniejszej obecnoĹciâ.
6. âAutorytet jest osobÄ , na ktĂłrÄ gdy siÄ patrzy, widzi siÄ, Ĺźe to, co mĂłwi Chrystus, odpowiada sercuâ.
7. âJestem tak bardzo zdumiony tym, Ĺźe Chrystus zwyciÄĹźa w ten sposĂłb w jakiejĹ osobie â niech to bÄdzie, kto chce â Ĺźe nie mogÄ nie pragnÄ Ä oddaÄ wszystkiegoâ.
8. âTo jest dramat. MoĹźemy nie pojmowaÄ tego, co wydarza siÄ teraz, podczas gdy pojmujÄ to ci ostatniâ.
9. âJedynie doĹwiadczajÄ c ojcostwa, moĹźemy komunikowaÄ temu, kto spotka nas na ulicy, odpowiedĹş na brak sensuâ. |