Ślady
>
Archiwum
>
2000
>
Biuletyn nr 2
|
||
Ślady, numer 2 / 2000 (Biuletyn nr 2) Ĺťycie CL. Jubileusz Fundacji "Ut unum sint" Historia, w ktĂłrej Ĺźycie jest tematem bardzo interesujÄ cym W dniach od 15 do 17 wrzeĹnia w Ĺwidnicy Fundacja Pomocy Biednym Dzieciom âUt unum sintâ ĹwiÄtowaĹa dziesiÄciolecie istnienia. Jan Adamowicz Fundacja ta zrodziĹa siÄ przez laty z przyjaĹşni wewnÄ trz Ruchu i stanowi dla nas wszystkich przykĹad dojrzaĹego dzieĹa zrodzonego z charyzmatu Comunione e Liberazione. Propozycja gestu charytatywnego w naszym towarzystwie zawsze ma jasny motyw. Historia âUt unum sintâ stanowi dla nas ilustracjÄ podstawowej dla naszego charyzmatu prawdy: poprzez wiernoĹÄ przykĹadowemu gestowi uczymy siÄ, Ĺźe ostatecznym prawem istnienia jest miĹosierdzie i darmowoĹÄ. TÄ perspektywÄ istnienia dzieĹa moĹźna byĹo uchwyciÄ szczegĂłlnie dziÄki otwartej sesji, ktĂłra odbyĹa siÄ w sali Ĺwidnickiego OĹrodka Kultury 16 wrzeĹnia. Osoby zwiÄ zane z FundacjÄ : ks. JĂłzef Adamowicz, Jan Adamowicz, Wojciech Murdzek, Danuta Capek, Teresa Kierel, Franczeska Trisotto z Bassano (WĹochy) i Markus z Niemiec przedstawiĹy swoje Ĺwiadectwa. GĹos zabrali rĂłwnieĹź Ks. Fabio Baroncini oraz panowie Arturo Alberti i Alberto Piatti z WĹoch, podejmujÄ c tematy: czym jest dzieĹo charytatywne i jakie majÄ znaczenie w dziaĹalnoĹci charytatywnej pewne jej formy zinstytucjonalizowane. W jubileuszowym spotkaniu uczestniczyli goĹcie z wielu polskich wspĂłlnot Ruchu. Pierwszego dnia Mszy Ĺw. dziÄkczynnej przewodniczyĹ ks. kard. Henryk Gulbinowicz, ktĂłry teĹź poĹwiÄciĹ kapliczkÄ Matki BoĹźej przy siedzibie Fundacji. Na zakoĹczenie ofiarowano MszÄ Ĺw. w intencji dobroczyĹcĂłw âUt unum sintâ.
Historia, w ktĂłrej Ĺźycie jest tematem bardzo interesujÄ cym SzesnaĹcie lat temu miaĹem trzydzieĹci osiem lat. MiaĹem bardzo dobrÄ pracÄ jako organista i nauczyciel w szkole muzycznej. MiaĹem juĹź troje dzieci, ktĂłre dobrze siÄ rozwijaĹy, uczyĹy. WydawaĹo siÄ, Ĺźe niczego mi nie brakuje. Natomiast to, co siÄ staĹo, wĹaĹnie szesnaĹcie lat temu, to spotkanie z moim bratem, wikariuszem jednej z parafii w Ĺwidnicy. Spotkanie, ktĂłre polegaĹo na zadaniu przez niego pytania: âCzy ty naprawdÄ rozumiesz, Ĺźe SĹowo staĹo siÄ ciaĹem? Czy ty wiesz, co to znaczy, Ĺźe BĂłg siÄ wcieliĹ w ciaĹo czĹowieka i jest tu na ziemi? Wiesz - nasze Ĺźycie moĹźe siÄ zmieniÄâ. PoniewaĹź mĂłwiĹ to z takim przekonaniem, patrzyĹem zdziwiony na niego i daĹem siÄ pociÄ gnÄ Ä - daĹem siÄ pociÄ gnÄ Ä, Ĺźeby zaryzykowaÄ coĹ, czego w tamtym momencie nie byĹem Ĺwiadomy. SzesnaĹcie lat temu zaczÄĹa siÄ jakby moja historia, w ktĂłrej do dnia dzisiejszego Ĺźycie, i to Ĺźycie szczÄĹliwe, jest tematem bardzo interesujÄ cym. BliskoĹÄ z bratem staĹa siÄ jakby bardziej intensywna, przekraczajÄ ca to, co siÄ nazywa wiÄzami rodzinnymi, wiÄzami krwi, wiÄzami braterstwa - zawsze byliĹmy razem. Bardzo szybko po tym spotkani, po tej rozmowie, w gronie poznanych, nowych ludzi, ktĂłrych zaczÄ Ĺem nazywaÄ przyjaciĂłĹmi - nie rozumiejÄ c jeszcze co znaczy to sĹowo - odwiedziliĹmy parÄ rodzin z paczkami w dniu Ĺw. MikoĹaja. O jednych odwiedzinach chciaĹbym opowiedzieÄ. WeszliĹmy do domu, mama kÄ paĹa dziecko, w malutkiej wanience pod piecem. DoĹÄ duĹźÄ dziewczynkÄ, ktĂłra na imiÄ miaĹa Dagmara. Dziewczynka, kiedy zobaczyĹa postaÄ wchodzÄ cego Ĺw. MikoĹaja, z takim zdziwieniem, zdumieniem zadaĹa pytanie: âMamo, to on naprawdÄ jest?â Nie pytaĹa co on przyniĂłsĹ. I ja wtedy to pytanie zapamiÄtaĹem. Dzisiaj mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe rozumiem coraz lepiej znaczenie owego âjest?â To dziecko nie czekaĹo na podarunki. Mama opowiadaĹa, Ĺźe taki ĹwiÄty byĹ, Ĺźe byĹ dobry dla ludzi, a ono, widzÄ c nas wchodzÄ cych, zapytaĹo: âCzy on naprawdÄ jest?â. I to doĹwiadczenie obecnoĹci, dla mnie osobiĹcie, jest waĹźne, bo potem Wojtek i Danka, i wielu innych, ktĂłrych mĂłgĹbym z imienia wymieniÄ, pojawili siÄ jako obecnoĹÄ staĹa obok mojego Ĺźycia. Potem przyszĹo na Ĺwiat moje czwarte dziecko. Potem, razem z ĹźonÄ przyjÄliĹmy do swojej rodziny troje dzieci, ktĂłre dziĹ nazywam cĂłrkami i synami. Niewiele mogÄ im daÄ, ale to pytanie dziecka i to spotkanie pierwsze, wskazuje, Ĺźe obecnoĹÄ jest tak potrzebna czĹowiekowi, Ĺźe bez niej, nawet jeĹli ma wszystko, nie ma nic i jest nieszczÄĹliwy. Stopniowo, poprzez pracÄ, ktĂłra zostaĹa nam podarowana przez ksiÄdza Giussaniego, nazywajÄ cÄ siÄ âSzkoĹÄ wspĂłlnotyâ, zaczÄ Ĺem rozumieÄ, co znaczy ta obecnoĹÄ niezwykĹa. Ona mieĹci siÄ jakby w ludzkiej zwyczajnoĹci, bo jest przebranym Ĺw. MikoĹajem, jest Wojtkiem, ktĂłry siedzi tutaj, koĹo mnie, jest DankÄ , MarzenÄ , czy ktĂłrymkolwiek z dobroczyĹcĂłw Fundacji. Ta obecnoĹÄ jest podarowana na zawsze i jest po to, Ĺźebym ja sobie mĂłgĹ codziennie odpowiadaÄ na pytanie po co ĹźyjÄ, i czy chcÄ byÄ szczÄĹliwy. PamiÄtam pewien powrĂłt z wakacji - jeszcze nie byĹo Fundacji - wiozĹem rodzinÄ: ojca, mamÄ i dwĂłch synĂłw do Ĺwidnicy. Ojciec caĹÄ drogÄ, po dziesiÄciu dniach wspĂłlnych wakacji, pĹakaĹ. ZapytaĹem: âDlaczego pan pĹacze?â MiaĹ masÄ problemĂłw, bo odpowiedziaĹ: âNie wiedziaĹem, Ĺźe Ĺźycie moĹźe byÄ piÄkneâ. TÄ odpowiedĹş teĹź zapamiÄtaĹem. Jego syn zginÄ Ĺ w dramatycznych okolicznoĹciach i moĹźna by mĂłwiÄ, Ĺźe gdyby zostaĹ z nami, nie doszĹo by tej tragedii, ale kalkulacja tego typu nie jest dla mnie interesujÄ ca. On nigdy, jak i jego ojciec, nie moĹźe byÄ wymazany z mojej pamiÄci, zostaje na zawsze. To jest konsekwencja tego, co dla mnie osobiĹcie jest bardzo waĹźne, konsekwencja daru. Dar - to jest piÄkne sĹowo. W pierwszym momencie, w pierwszej rozmowie z bratem, zostaĹo mi podarowane to, co mogÄ okreĹliÄ sĹowami: szczÄĹcie, piÄkno, Ĺźycie, perspektywa i przez te szesnaĹcie lat mojego osobistego zwiÄ zku z Ruchem Komunia i Wyzwolenie, dziesiÄÄ lat istnienia Fundacji, ja nie wiem jakim bogactwem Pan BĂłg mnie obdarzy jutro, za rok. Jak przeglÄ dam film z wakacji w Krzeszowie jest tam taka maĹa, pĹaczÄ ca dziewczynka Krysia (miaĹa piÄÄ lat, dziĹ jest mojÄ cĂłrkÄ ), taĹczÄ cy razem z dzieÄmi ks. ZdzisĹaw Seremak i ja grajÄ cy na gitarze. Czy ja mogĹem wtedy pomyĹleÄ o tym, Ĺźe powstanie jakaĹ fundacja, Ĺźe bÄdÄ miaĹ tylu przyjaciĂłĹ, Ĺźe powstanie przedszkole, Ĺźe bÄdziemy mieli dom, gdzie bÄdziemy mogli siÄ spotykaÄ, gotowaÄ obiady i tak dalej, i tak dalej? Nie mogĹem. A wiÄc coĹ, co zostaĹo podarowane, okazaĹo siÄ wiÄksze niĹź wszystkie pomysĹy, jakie mogĹy siÄ zrodziÄ w mojej gĹowie. StÄ d, pomimo ludzkich trudnoĹci, czĹowiek moĹźe uwierzyÄ w to co mĂłwi papieĹź: âOdwagi, nie bĂłjcie siÄâ. Dzisiaj czÄsto siÄ sĹyszy: to jest niemoĹźliwe, na to nie mam czasu, to ponad moje siĹy - oczywiĹcie, jeĹźeli w tych momentach sprzed szesnastu, dziesiÄciu lat miaĹbym cokolwiek mierzyÄ wĹasnymi siĹami, nie stworzyĹbym nawet Ĺźadnego logicznego programu, czy planu, czy marzeĹ - zresztÄ marzeniami nie warto ĹźyÄ, Ĺźyje siÄ rzeczywistoĹciÄ . RzeczywistoĹciÄ , w ktĂłrej siÄ ciÄ gle doĹwiadcza podarunkĂłw. To siÄ potem przeĹoĹźyĹo na rodzinÄ, na pracÄ, na umiejÄtnoĹÄ podejmowania kontaktĂłw na pĹaszczyĹşnie profesjonalnej, bo tak poznaĹem Markusa. On nadal gra na wiolonczeli, ja juĹź nie mogÄ na organach, ale nasza przyjaźŠma gĹÄbszÄ racjÄ. CaĹy jego i mĂłj wysiĹek jako nauczyciela i odpowiedzialnoĹÄ za uczniĂłw byĹa wĹaĹnie, Ĺźeby wskazaÄ racjÄ, dla ktĂłrej siÄ Ĺźyje, bo warto ĹźyÄ, ale warto ĹźyÄ dla KogoĹ Innego. Drugie sĹowo, na ktĂłre chcÄ zwrĂłciÄ uwagÄ, ktĂłre jest moim osobistym doĹwiadczeniem, to jest miĹosierdzie. Dar spotkania, bo to jest wszystko konsekwencjÄ tego spotkania, i nieustannym przeĹźywaniem miĹosierdzia. (âŚ) CzyniÄ ChrzeĹcijaĹstwo znaczy wĹaĹciwie rozpoznawaÄ i przy piciu kawy, przy bĂłlu i przy kĹopotach (ktĂłre sÄ jakby nie do rozwiÄ zania) ObecnoĹÄ Chrystusa Pana. Bez KoĹcioĹa, bez towarzystwa, czyli bez Olka, Wojtka, ks. Fabio, Franczeski, Markusa i wszystkich innych jest to niemoĹźliwe. PamiÄtam te rzeczy, bo one pomagajÄ potem caĹÄ uwagÄ wobec siebie, rodziny, tego, co siÄ nazywa fundacjÄ , wobec dziecka, ale i dorosĹego, ukierunkowaÄ - czy prosiÄ nawet, bez przerwy prosiÄ, Ĺźeby ta obecnoĹÄ, obecnoĹÄ KogoĹ Innego (On siÄ nazywa Chrystus, On siÄ nazywa KoĹciĂłĹ, On siÄ nazywa Komunia i Wyzwolenie) rozpoznawaÄ we wszystkich momentach Ĺźycia. I to jest racja ĹwiÄtowania tych trzech dni, Ĺźebym sobie mĂłgĹ wyraĹşnie przypomnieÄ, Ĺźe ChrzeĹcijaĹstwo - ten podarunek peĹen miĹoĹci, peĹen miĹosierdzia - jest do dzielenia siÄ. Rok temu, kiedy brak wyjechaĹ do Uzbekistanu jako misjonarz, to staĹo siÄ jeszcze jaĹniejsze. Jego obecnoĹÄ, pomimo, Ĺźe jest miÄdzy nami te piÄÄ tysiÄcy kilometrĂłw, pomaga mi zrozumieÄ to wszystko.
|