Ślady
>
Archiwum
>
1992
>
Biuletyn (8-9) maj / lipiec
|
||
Ślady, numer 3 / 1992 (Biuletyn (8-9) maj / lipiec) Ĺwiadectwo ChciaĹbym podzieliÄ siÄ pewnym wydarzeniem Romek ChciaĹbym podzieliÄ siÄ pewnym wydarzeniem, ktĂłrego doĹwiadczam od kilku miesiÄcy. Okres poprzedzajÄ cy je charakteryzowaĹ siÄ tym, Ĺźe âsĹuchaĹem a nie sĹyszaĹem, patrzyĹem a nie widziaĹemâ. Niejednokrotnie sĹuchaĹem róşnego rodzaju wezwaĹ, ktĂłre kierowaĹ do mnie Ruch, jak np. koniecznoĹÄ wymiaru misyjnego w naszym Ĺźyciu. KiwaĹem ze zrozumieniem gĹowÄ , gdyĹź byĹo to oczywiste i elementarne. Cóş z tego, skoro w parze ze zrozumieniem nie szedĹ czyn, dziaĹanie. Dane mi byĹo rĂłwnieĹź wielokrotnie patrzeÄ na osoby: na DanusiÄ ze Ĺwidnicy, Marka, Janka czy KrystynÄ (o ks. JĂłzefie juĹź nie wspomnÄ), lecz mimo tego, Ĺźe wdziaĹem w nich pasjÄ do Ruchu, nie potrafiĹem ĹźyÄ tak jak oni. DoĹwiadczaĹem swojego rodzaju pÄkniÄcia pomiÄdzy tym co mĂłwiÄ, a tym co robiÄ. Efektem takiej postawy byĹo â jak o trafnie zostaĹo powiedziane w Muszynie â traktowanie obecnoĹci Boga jako skarbca, z ktĂłrego moĹźna odpowiedniej chwili, wedle swoich kryteriĂłw i dla wĹasnego poĹźytku wydobyÄ to czy tamto. JednakĹźe pomimo caĹego swojego niezrozumienia istniaĹ pewien fakt, ktĂłry sprawiaĹ, Ĺźe byĹem âzwrĂłcony kuâ: wiernoĹÄ szkole wspĂłlnoty. Jest to szansa dana kaĹźdemu z nas, szansa, ktĂłrej nie wolno zmarnowaÄ. Szansa na to, by w pewnym momencie, w moje Ĺźycie wszedĹ KtoĹ Inny i uczyniĹ je nowym. Czas, w ktĂłrym to siÄ dokona jest okreĹlonym przez Niego. To co jest konieczne, to âbyÄ zwrĂłconym kuâ. Chrystus spotyka mnie poprzez okolicznoĹci mojego Ĺźycia. TakÄ okolicznoĹciÄ , w ktĂłrej to siÄ dokonaĹo, byĹa ĹmierÄ mojego syna. Ĺmierci doĹwiadczyĹem dwukrotnie. Pierwszy raz â byĹo to przed spotkaniem z Ruchem â wywoĹaĹa we mnie zgubienie i apatiÄ. Teraz w swoim cierpieniu, samotnie i we Ĺzach, po raz pierwszy zaczÄ Ĺem gorÄ co prosiÄ Go, by zmieniĹ moje Ĺźycie, bym przylgnÄ Ĺ. DoĹwiadczenie wĹasnej bezsilnoĹci wobec Ĺmierci byĹo momentem, w ktĂłrym na serio zaczÄ Ĺem traktowaÄ Jego obecnoĹÄ. Dlatego pierwszym gestem, ktĂłry uczyniĹem, a w ktĂłrego nauczyĹ mnie Ruch, byĹo bĹaganie. I staĹ siÄ cud. NiepostrzeĹźenie wszystko zaczÄĹo stawaÄ siÄ â radosnym porankiemâ. Przed wieloma rzeczami, o ktĂłrych juĹź od lat mĂłwi siÄ w Ruchu, stajÄ zdumiony â zdumiony ich nowoĹciÄ . Zdumienie moje budzi absolutna darmowoĹÄ tej Ĺaski. PrzecieĹź nie byĹo w moim Ĺźyciu niczego (i nie mogĹo byÄ!), co moĹźna by nazwaÄ âzasĹugÄ â. RzeczywiĹcie, doĹwiadczenie Jego obecnoĹci jest komuniÄ 9z innymi) i wyzwoleniem (z wĹasnego egocentryzmu). Nawiasem mĂłwiÄ c, czy moĹźna wskazaÄ na inny fakt poza Chrystusem , ktĂłry mĂłgĹby przemieniÄ ĹmierÄ w âradosny poranekâ. ModlÄ siÄ, by nie straciÄ tej Ĺaski oraz o to, aby mĂłc â jak okreĹliĹ to ks. Giussani - ÂŤrealizowaÄ wszystkie intuicje, jakie z BoĹźej Ĺaski nas poruszyĹy i poruszajÄ ; realizowaÄ zarĂłwno w znaczeniu âzdawania sobie z nich sprawyâ, jak teĹź w znaczeniu wcielania ich w ĹźycieÂť. |