Ślady
>
Archiwum
>
1995
>
kwiecieĹ
|
||
Ślady, numer 1 / 1995 (kwiecieĹ) Ĺťycie CL Historia, ktĂłra wzrasta 40 lat. Wiara nie jest przeciwna rozumowi i rzeczywistoĹci. "DziĹ" Ruchu: sprawy niebyĹy nigdy tak jasne, jak to byĹo na poczÄ tku. Historia spojrzenia skierowanego na poczÄ tek. [w:Tracce 9(1994), s. 10-11] Giancarlo Cesana Nie tak dawno temu, podczas pamiÄtnej nocy spÄdzonej przy stole na opowiadaniach, wybitna postaÄ dziennikarstwa sportowego, Gianni Berera, przedwczeĹnie zmarĹy, nieoczekiwanie wykrzyknÄ Ĺ: âWy chĹopcy podobacie mi siÄ. Dajecie siÄ lubiÄ, poniewaĹź jesteĹcie chrzeĹcijanami bez spuszczonej gĹowyâ. G. Berera zostaĹ uderzony przez fakt, ktĂłry rĂłwnieĹź nas dotknÄ Ĺ. ChrzeĹcijaĹstwo nie jest przygnebiajÄ cym narzekaniem na swĂłj los i na losy Ĺwiata, nie jest faĹszywÄ pokorÄ i uniesieniem. Jest ono na korzyĹÄ czĹowieka i dla âzbawieniaâ czĹowieka. Wiara nie jest przeciwko rozumowi i rzeczywistoĹci: jest dana po to, aby byĹo moĹźliwe odpowiednie uĹźywanie rozumu i smakowanie rzeczywistoĹci. Kiedy Jezus podkreĹlaĹ ograniczenia i grzechy czĹowieka to nie po to, aby go zniszczyÄ, lecz aby pokazaÄ, Ĺźe zawierzajÄ c siÄ Mu, grzechy i ograniczenia czĹowieka mogÄ byÄ z w tym czasie zaczÄ Ĺ jednak zagraĹźaÄ mu destrukcyjny laicyzm, odkupione, to znaczy przebaczone. WĂłwczas czĹowiek bÄdzie mĂłgĹ szanowaÄ siebie i kochaÄ innych. SpoĹeczeĹstwo wĹoskie lat piÄÄdziesiÄ tych byĹo jeszcze tradycyjnie katolickie. JuĹź w tym czasie zaczÄ Ĺ jednak zagraĹźaÄ mu destrukcyjny laicyzm. Wydarzenie chrzeĹcijaĹskie zaczÄĹo gwaĹtownie pociÄ gaÄ mĹodzieĹź szkolnÄ , najpierw z Mediolanu, a później z caĹych WĹoch. ByĹa jesieĹ roku 1954. Od tego czasu miaĹa miejsce âwojnaâ przeciwko nietolerancjom zewnÄtrznym i wewnÄtrznym pokusom. Po pierwsze. Walka przeciwko nietolerancjom zewnÄtrznym wydawaĹa siÄ przegrana. Kult rozumu ograniczyĹ religijnoĹÄ do doĹwiadczenia osobistego i sentymentalnego. Najpierw MĹodzieĹź Uczniowska (GS), a później Komunia i Wyzwolenie (CL) przez sam fakt swego istnienia stanÄĹy w opozycji wobec takiego ograniczonego domniemania o religijnoĹci. CiÄĹźko za to zapĹaciĹy bÄdÄ c faĹszywie oskarĹźane o integryzm i spychanie na margines. Na tym wĹaĹnie (a nie na polityce) polegaĹa prawdziwa walka lat siedemdziesiÄ tych, ktĂłra siÄ przedĹuĹźa aĹź do dzisiaj. Kto redukuje jedynie zasĹugi i role Cl do stawiania oporu przemocy w trudnych latach, ten nie zrozumiaĹ do koĹca, ani ducha Ruchu, ani dramatu przeĹźywanego przez spoĹeczeĹstwo wĹoskie. To spoĹeczeĹstwo karmione retorykÄ utopii, wĹrĂłd zamÄtu przeksztaĹciĹo siÄ z ludu w niepewnÄ koegzystencjÄ. Po drugie. WewnÄtrzne pokusy sÄ Ĺatwo rozpoznawalne. PolegajÄ one na usiĹowaniu dodania czegoĹ z wynikĂłw pomyĹlanych lub zaprojektowanych do ĹşrĂłdĹa doĹwiadczenia. To ĹşrĂłdĹo doĹwiadczenia byĹoby wĂłwczas tylko âwstÄpemâ do przemiany. W ten sposĂłb, w pierwszym okresie, charakteryzujÄ cym siÄ wrogoĹciÄ otoczenia, byĹ lek, aby pokazaÄ innym, Ĺźe siÄ istnieje. WĂłwczas szukano potwierdzenia i zgodnoĹci z pewnymi zasadami uznawanymi przez innych. W drugim okresie, pokusa jeszcze bardziej groĹşna staĹo siÄ przesadnie intelektualistyczne akcentowanie roli kultury. NiektĂłrym wydawaĹo siÄ, Ĺźe teoretyczna interpretacja wydarzenia chrzeĹcijaĹskiego bÄdzie bardziej potÄĹźna od samego wydarzenia. StÄ d pochodziĹy rozbicie i bĹÄdy popeĹniane przez nas i przez innych. OskarĹźenie o ich popeĹnienie byĹo zawsze bezwzglÄdne. Na zewnÄ trz i wewnÄ trz KoĹcioĹa. W 1982 roku zostaĹo oficjalnie uznane przez StolicÄ ApostolskÄ Bractwo ruchu Komunia i Wyzwolenie. W ten sposĂłb KoĹcióŠchciaĹ wskazaÄ na jego pozytywny wkĹad. MĂłwiĹ o tym PapieĹź, zapraszajÄ c do podjÄcia misji, podczas wzruszajÄ cego spotkania z okazji trzydziestolecia w 1984 roku w Rzymie. Obecnie. Sprawy nie byĹy nigdy tak jasne jak to byĹo na poczÄ tku. MĂłwi siÄ, Ĺźe przeminÄĹa ideologia i przestali mieÄ znaczenie intelektualiĹci. Z pewnoĹciÄ minÄĹa rĂłwnieĹź faza polityczna. Jednak dla nas czterdzieĹci lat nie przeszĹo na próşno. MĹodoĹÄ nie przestaje byÄ wierna temu, kim siÄ jest. ZatrzymujÄ c spojrzenie na poczÄ tku naszej historii, tak jak ciÄ gle i autorytatywnie jest nam proponowane, jesteĹmy przynaglani, aby siÄ nie zatrzymaÄ, aby odradzaÄ siÄ kaĹźdego dnia, by wzrastaÄ (rĂłwnieĹź co do iloĹci). Jak napisaĹ wĹasnorÄcznie ks. Giussani na plakacie podczas studenckiego ĹwiÄta: âW miarÄ jak dojrzewamy, stajemy siÄ widowiskiem dla nas samych i, jeĹli BĂłg zechce, rĂłwnieĹź dla innych. Widowiskiem ograniczenia i zdrady, a wiÄc upokorzenia, a jednoczeĹnie niewyczerpanej pewnoĹci pokĹadanej w Ĺasce, ktĂłra daruje siÄ nam i odnawia kaĹźdego ranka. StÄ d bierze siÄ ta, charakteryzujÄ ca nas, prostoduszna zuchwaĹoĹÄ, dziÄki ktĂłrej kaĹźdy dzieĹ naszego Ĺźycia rozumiemy jako ofiarÄ dla Boga, aby KoĹcióŠistniaĹ wewnÄ trz naszych ciaĹ i naszych dusz, poprzez materialnoĹÄ naszej egzystencjiâ. (tĹum. Ks. Andrzej PerzyĹski) |