Ślady
>
Archiwum
>
1995
>
kwiecieĹ
|
||
Ślady, numer 1 / 1995 (kwiecieĹ) Inauguracja Inauguracja roku pracy Ruchu Komunia i Wyzwolenie Warszawa 22 paĹşdziernik 1994 r. Powitanie- ks. JĂłzef Adamowicz SĹowa, ktĂłre codziennie powtarzamy w AnioĹ PaĹski, mĂłwiÄ o tajemnicy Wcielenia: âA SĹowo ciaĹem siÄ staĹo i zamieszkaĹo miÄdzy namiâ. Prawda, Dobro, PiÄkno â to wszystko przyszĹo na Ĺwiat w CzĹowieku narodzonym z Maryi o imieniu Jezus. SĹowo zamieszkaĹo wĹrĂłd ludzi w przedziwnej tajemnicy KoĹcioĹa. Nam dane zostaĹo spotkaÄ Chrystusa ĹźyjÄ cego dzisiaj w KoĹciele, to nieustannie trwajÄ ce wydarzenie poprzez charyzmat ruchu Komunia i Wyzwolenie. JesteĹmy wdziÄczni Panu Bogu za to, Ĺźe stanÄ Ĺ na naszej drodze i w tej formie, jakÄ Chrystus przybiera dzisiaj, w formie, ktĂłrÄ jest KoĹciĂłĹ, a dla nas konkretnie â nasze towarzystwo, wezwaĹ nas do uczestnictwa w tym wydarzeniu. JesteĹmy dzisiaj tutaj po to, aby we wszystkim, co bÄdziemy czyniÄ, odnowiÄ pamiÄÄ tego pierwszego spotkania, pĂłjĹÄ â jeĹli Pan BĂłg pozwoli â pewniej i dojrzalej w naszej ĹwiadomoĹci i wolnoĹci, by przylgnÄ Ä do Tego, ktĂłry nas spotkaĹ i ktĂłry jest miÄdzy nami. ObecnoĹÄ tego, ktĂłry prowadzi, ks. Giussaniego, jest w sposĂłb fizyczny wĹrĂłd nas reprezentowana w osobie ks. Luigiego Negri i Michele Faldi, ktĂłrych bardzo serdecznie tutaj, wĹrĂłd nas, witam. Chciejmy w tej mszy Ĺw., ktĂłra jest szczegĂłlnym momentem wyraĹźajÄ cym jednoĹÄ tajemnicy KoĹcioĹa, skĹadaÄ nasze szczere dziÄkczynienie oraz prosiÄ pokornie, aby Ĺaska, ktĂłra zostaĹa nam dana kaĹźdego dnia mogĹa siÄ odnawiaÄ, byĹa przez nas przyjÄta i â tak, jak to sobie Pan BĂłg zaplanuje â wydawaÄ róşnoraki owoc.
Homilia â ks. JĂłzef Adamowicz Pierwsze zdanie z dzisiejszej liturgii SĹowa BoĹźego niezwykle jednoznacznie opowiada o naszej sytuacji. KaĹźdemu z nas zostaĹa dana Ĺaska wedĹug miary daru Chrystusowego. To trzeba sobie uĹwiadomiÄ, wszyscy jak tutaj jesteĹmy, bez wzglÄdu na to, jaka jest nasza osobista historia, bez wzglÄdu na to, jakie trudnoĹci czy grzesznoĹÄ ogarniajÄ nasze serce i sumienie. KaĹźdy z nas jest obdarowany. Ĺaska bardzo czÄsto nam siÄ objawia jako swego rodzaju ârzeczâ, ktĂłrÄ Pan BĂłg dorzuca ze swej woli do pewnej juĹź uksztaĹtowanej i jakby wykoĹczonej sytuacji Ĺźyciowej. Tymczasem Ĺaska to jest coĹ, co uprzedza jakÄ kolwiek moĹźliwoĹÄ naszego Ĺźycia, Ĺaska przynosi Ĺźycie, Ĺaska chroni w nas to Ĺźycie. ĹaskÄ jest przede wszystkim sam Chrystus. ĹaskÄ jest to, Ĺźe w PiĹmie ĹwiÄtym On do nas mĂłwi, ĹaskÄ jest Jego trwanie w naszej ludzkiej historii, Ĺaska jest to, przede wszystkim, Ĺźe na drogach naszego Ĺźycia ta tajemnica, owa wyjÄ tkowa obecnoĹÄ Chrystusa, nas spotkaĹa i pochwyciĹa. CzĹowiek musi nauczyÄ siÄ myĹleÄ o swoim Ĺźyciu, musi nauczyÄ siÄ patrzeÄ na wszystko, co siÄ na nie skĹada, musi nauczyÄ siÄ ksztaĹtowaÄ caĹy swĂłj los, wychodzÄ c z tego podstawowego osÄ du, a mianowicie: mnie siÄ wydarzyĹo spotkanie z Chrystusem. Na mojej drodze Ĺźycia stanÄ Ĺ On, obecny realnie w tajemnicy KoĹcioĹa, w tajemnicy naszego towarzystwa, wewnÄ trz tego charyzmatu, ktĂłry nazywa siÄ Komunia i Wyzwolenie. To jest pierwszy moment, ktĂłry musimy sobie jednoznacznie uĹwiadomiÄ. JesteĹmy obdarowani. Ten moment moĹźe nosiÄ w sobie pewnego rodzaju niebezpieczeĹstwo: czĹowiek jakby chce przywĹaszczyÄ sobie to, co go spotkaĹo. CoĹ z tej faĹszywej postawy pokazuje nam dzisiejsza Ewangelia, kiedy przychodzÄ do Pana Jezusa ludzie i mĂłwiÄ o róşnych nieszczÄĹliwych wydarzeniach, ktĂłre miaĹy miejsce: PiĹat zamordowaĹ GalilejczykĂłw, zawaliĹa siÄ wieĹźa w Siloe i zabiĹa osiemnastu. I w tych ludziach jest jakby przekonanie, ze to nieszczÄĹcie, ktĂłre dotknÄĹo innych jest jakÄ Ĺ karÄ . Natomiast oni maja poczucie swego rodzaju pewnoĹci, swego rodzaju sprawiedliwoĹci. A Pan Jezus mĂłwi bardzo wyraĹşnie: ani jedni ani drudzy nie byli wiÄkszymi grzesznikami niĹź inni. I bardzo wyraĹşnie wzywa wszystkich do nawrĂłcenia: âbo jeĹli siÄ nie nawrĂłcicie, wszyscy podobnie zginiecieâ. Co to znaczy? JeĹli zostaliĹmy wybrani, obdarowani Ĺaska spotkania, jeĹli nam na nowo rzeczywistoĹÄ ta zostaĹa podarowana, to jest to nieustanne zobowiÄ zanie i przynaglenie do odpowiedzialnoĹci. Ten dar, jaki zostaĹ nam dany â mĂłwi Ĺw. PaweĹ â jest po to, abyĹmy budowali CiaĹo Chrystusowe, aby moĹźliwe byĹo dojĹÄ âdo jednoĹci wiary i peĹnego poznania Syna BoĹźego, do czĹowieka doskonaĹego, domiary wielkoĹci wedĹug peĹni Chrystusaâ (Ef 4, 13), czyli do zrealizowania tych boskich zamysĹĂłw i planĂłw, ktĂłre w Chrystusie zostaĹy objawione. CzĹowiek spotykajÄ cy wydarzenie chrzeĹcijaĹskie musi mieÄ ĹwiadomoĹÄ peĹnej darmowoĹci, niezasĹuĹźonoĹci tego, co mu siÄ wydarzyĹo i musi mieÄ ĹwiadomoĹÄ coraz bardziej dojrzewajÄ cÄ odpowiedzialnoĹci, ktĂłra polega na nieustannym wysiĹku nawrĂłcenia. Ten wysiĹek nawrĂłcenia dokonuje siÄ i przynosi swoje owoce przez wzrastajÄ cÄ przynaleĹźnoĹÄ. CzĹowiek lgnÄ Ä caĹÄ swoja dusza, angaĹźujÄ c caĹÄ swoja wolnoĹÄ, przyĹÄ czajÄ c siÄ do tego, co go spotyka doznaje w sobie przedziwnej przemiany. I stajÄ c nieustannie twarzÄ w twarz wobec tego, co go spotkaĹo, idÄ c za tym, pozwalajÄ c, aby poprzez posĹuszeĹstwo temu, co go spotkaĹo, ksztaĹtowaĹy siÄ wszystkie jego drogi, wszystkie jego projekty, decyzje, wszystkie jego upodobania, Ĺźeby rodziĹ siÄ rzeczywiĹcie, wychodzÄ c z tego punktu widzenia, osÄ d caĹej rzeczywistoĹci. Wtedy czĹowiek czyni rzeczywiĹcie to, co Ewangelia nazywa nawrĂłceniem. WciÄ Ĺź potrzebujemy BoĹźego miĹosierdzia, wciÄ Ĺź jesteĹmy na tych drogach, na ktĂłrych pochwyciĹa nas obecnoĹÄ Chrystusa Pana: niewierni, sĹabi, grzeszni. WciÄ Ĺź dokonujÄ siÄ róşnorakie zdrady. I stÄ d z wielkim wzruszeniem i z wielka wdziÄcznoĹciÄ czytamy dzisiaj ten fragment Ewangelii, ktĂłry opowiada o drzewie figowym nie przynoszÄ cym owocĂłw. MĂłwi gospodarz: trzeba wyciÄ Ä to drzewo. Ale ogrodnik powiada: Panie, pozostaw jej jeszcze na ten rok, ja okopiÄ je i obĹoĹźÄ nawozem, moĹźe wyda owoc. To jest sytuacja dokĹadnie opowiadajÄ ca o nas wszystkich i o kaĹźdym z nas. Kiedy oceniamy wszystko, co siÄ w nas dzieje, za pomocÄ miary zwykĹej sprawiedliwoĹci, to jesteĹmy przegrani. Ale ta miara, ktĂłra nas tu trzyma, to jest miara, ktĂłrej na imiÄ miĹosierdzie. I jeĹli jesteĹmy dzisiaj jeszcze tutaj razem to wĹaĹnie dlatego, ze ten BoĹźy Ogrodnik - Chrystus Pan, ten ktĂłry jest samym miĹosierdziem liczy na nas, nieustannie siÄ o nas upomina, stara siÄ o nas. I my, zjednoczeni z Nim dziÄki spotkaniu z Nim w naszym towarzystwie jesteĹmy zobowiÄ zani byÄ bardzo wyraĹşnym znakiem tego wĹaĹnie miĹosierdzia. Nasze towarzystwo wciÄ Ĺź, kaĹźdego dnia, jeĹli je na nowo spotkamy, z caĹÄ ĹwiadomoĹciÄ i dojrzaĹÄ wolnoĹciÄ , ono nam uĹwiadamia obecnoĹÄ Ĺaski, w ktĂłrej uczestniczymy, ono nam uĹwiadamia cierpliwoĹÄ i miĹosierdzie Pana Boga, ktĂłre nas trzyma, ono nam umoĹźliwia wejĹcie na drogÄ prawdziwego nawrĂłcenia. I to wszystko skĹada siÄ na piÄkno i bogactwo Ĺźycia, ktĂłrego rzeczywiĹcie moĹźemy stawaÄ siÄ coraz bardziej uczestnikami. I chcemy, Ĺźeby w tej dzisiejszej Eucharystii i w caĹym dzisiejszym dniu, nasza wdziÄcznoĹÄ za ĹaskÄ zostaĹa wypowiedziana i chcemy Ĺźeby zostaĹy zmobilizowane wszystkie siĹy naszego ducha, by przynaleĹźnoĹÄ do tego towarzystwa utwierdziĹa nas na tych drogach nawrĂłcenia i przemiany, ktĂłre zaowocujÄ â mam nadzieje â dla kaĹźdego z nas i dla tych wszystkich Ĺrodowisk w ktĂłrych jesteĹmy przez ĹaskÄ Pana postawieni.
Spotkanie KsiÄ dz Luigi Negri Nasza przyjaźŠskĹada siÄ ze sĹĂłw i faktĂłw. SĹowa, ktĂłre rzucajÄ ĹwiatĹo na fakty i fakty, ktĂłre wyraĹźajÄ sĹowa. Fakty, ktĂłre udowadniajÄ , Ĺźe sĹowa to nie tylko sĹowa. W ten sposĂłb zaczynamy ten nowy rok odzyskujÄ c razem najwaĹźniejsze sĹowa naszego Towarzystwa a zarazem patrzÄ c i uczÄ c siÄ od Ĺwiadectw, w ktĂłrych te sĹowa sÄ przeĹźywane. W ten sposĂłb sĹowo nie staje siÄ poglÄ dem czy teoriÄ , ale ĹwiatĹem nad faktami, a fakty uderzajÄ nas poniewaĹź sÄ oĹwiecone sĹowem. Pierwszym sĹowem, ktĂłre chce przypomnieÄ sobie samemu i Wam juĹź zabrzmiaĹo w sposĂłb bardzo celowy i sposĂłb bardzo wzruszajÄ cy we wprowadzeniu i homilii ks. Olka. WystarczyĹoby moĹźe przypomnieÄ sposĂłb, w ktĂłrym ks. Olek o tym mĂłwiĹ. Pierwszym sĹowem jest sĹowo wydarzenie. JesteĹmy tutaj poniewaĹź wĹrĂłd nas jest obecnoĹÄ wiÄksza niĹź my. WydarzyĹo siÄ nam i wydarza siÄ nam wciÄ Ĺź coĹ wielkiego. WydarzyĹo siÄ i wydarza siÄ nam to wciÄ Ĺź. WydarzyĹo siÄ nam 10 lat temu lub 20 lat temu i wydarza siÄ nam dziĹ, poniewaĹź Jezus Chrystus staĹ siÄ wydarzeniem Ĺźycia i historii, czymĹ nagĹym. PrzeniknÄ Ĺ i przenika w Ĺźycie kaĹźdego z nas tak samo nagle jak nagle przeniknÄ Ĺ w Ĺźycie Andrzeja i Jana, ale wczeĹniej i gĹÄbiej przeniknÄ Ĺ w Ĺźycie ĹwiÄtej Maryi z Nazaretu. Wydarzenie jest poniewaĹź jest obecne. Jest czymĹ nowym i odmiennym, innym niĹź ja i, ktĂłre ja mam rozpoznaÄ. A kiedy we mnie zaczyna siÄ rozpoznanie, we mnie zaczyna powstawaÄ wzruszenie z powodu obietnicy, ktĂłrÄ wydarzenie zawiera w sobie. Obietnica wielkiej zmiany, obietnica prawdy o Ĺźyciu, obietnica, Ĺźe Ĺźycie stanie siÄ prawdziwe, i Ĺźe moĹźe siÄ tak staÄ, Ĺźe rozum pozna tÄ prawdÄ, i moĹźe siÄ tak staÄ, Ĺźe serce tÄ prawdÄ pokocha, i Ĺźe praca staje siÄ czymĹ ludzkim po to, Ĺźeby radoĹÄ kiedy jest byĹa naprawdÄ ludzka, i Ĺźeby tez cierpnie byĹo ludzkie i byĹo godne, poniewaĹź cierpienie jest, i aby Ĺźycie codzienne byĹo peĹne pogody ducha, i Ĺźeby chwila Ĺmierci byĹa peĹna godnoĹci i powagi. Ta obietnica zabĹysnÄĹa w spojrzeniu Chrystusa na Jana i Andrzeja, ta obietnica bĹyska wĹrĂłd nas w naszych wzajemnych spojrzeniach dzisiaj rano. SpotykaÄ na nowo dziĹ wydarzenie. JeĹźeli siÄ nie wydarza kaĹźdego dnia chociaĹź ja kaĹźdego dnia rozpoznaje Go obecnego. JeĹli nie wydarza siÄ kaĹźdego dnia, pozostaje zamkniÄte w przeszĹoĹci, ktĂłra juĹź nie powraca, a nasze Ĺźycie traci znaczenie, a nasza przyjaźŠstaje siÄ czymĹ negatywnym, czymĹ co zamiast pomĂłc nam w Ĺźyciu komplikuje nam Ĺźycie. Oto jest jedyne, pierwsze, chciaĹbym powiedzieÄ jedyne sĹowo. Pierwsze i jedyne poniewaĹź caĹa reszta jest tak jakby drogÄ , ktĂłra siÄ od tego sĹowa zaczyna. Natomiast Ĺźeby wydarzenie pozostaĹo, aby wydarzenie Chrystusa byĹo dzisiaj wewnÄ trz tego Towarzystwa poniewaĹź wydarzenie Chrystusa pozostaĹo na Ĺwiecie i dotarĹo do nas poprzez Towarzystwo tak jak zostaĹo to juĹź nam wspomniane poprzez wielkie Towarzystwo KoĹcioĹa, a w nim towarzystwo Ruchu zrodzonego przez sposĂłb widzenia wiary, pojmowania wiary, przez charyzmat. Charyzmat, ktĂłry to Towarzystwo ma, ktĂłry je wspiera i oĹźywia i ktĂłremu to towarzystwu konieczne jest abyĹmy zawierzyli, tak jak powiedziaĹ w zdaniu, ktĂłre bardzo dĹugo medytowaliĹmy, kardynaĹ Ratzinger: konieczne jest posĹuszeĹstwo serca. Tej formie nauczania, ktĂłrej zostaliĹmy poddani. To jest wszystko. Kiedy w Ewangelii jest powiedziane: âSzukajcie wpierw KrĂłlestwa BoĹźego i jego sprawiedliwoĹci, a wszystko inne bÄdzie wam daneâ. KrĂłlestwem BoĹźym i jego sprawiedliwoĹciÄ jest Jezus Chrystus, a On jest obecny w tym Towarzystwie. Rozpoznajmy Go! Zawierzajmy temu Towarzystwu, w ktĂłrym On jest obecny. To Towarzystwo prowadzone w sposĂłb tak ewidentny. JeĹźeli to jest najwaĹźniejszÄ rzeczÄ , z ktĂłrej caĹa reszta wynika i caĹa reszta wydarza siÄ tym, ktĂłrzy w tym Towarzystwie sÄ , spotkanie domaga siÄ wiary, wydarzenie trwa w pĂłjĹciu za, w moim rozpoznaniu kaĹźdego dnia jako rzeczy wielkiej i definitywnej w moim Ĺźyciu. To nasze Towarzystwo, w ktĂłrym Chrystus jest obecny jest wiÄkszy niĹź moje dobro i moje zĹo, a wiÄc poprawia moja pychÄ, i przebacza mojemu grzechowi, i czyni wszystko moĹźliwym do przeĹźycia. To drugie bardzo istotne sĹowo zajmuje naszÄ uwagÄ i nasze serca: przyjÄ Ä wydarzenie, pozwoliÄ mu odnawiaÄ siÄ w naszym Ĺźyciu kaĹźdego dnia. To rodzi w Ĺwiecie nowoĹÄ. PierwszÄ nowoĹciÄ w Ĺwiecie jest Ĺźycie jako miĹoĹÄ; czĹowiek, ktĂłry juĹź nie Ĺźyje dla samego siebie, ale poniewaĹź Ĺźyje dla Chrystusa Ĺźyje dla wszystkich ludzi. Inni ludzie nie widzÄ wydarzenia, widzÄ ludzi, ktĂłrzy ich kochajÄ , widzÄ ludzi, ktĂłrzy sÄ zdolni wspomĂłc ich w ich potrzebach i w ich trudach. Oni widza matkÄ TeresÄ albo ojca Karola de Foucald, widza ludzi, ktĂłrzy juĹź nie dziaĹajÄ wedĹug kryteriĂłw posiadania i przemocy, ale ludzi tak jak mĂłwi jeden z piÄkniejszych dokumentĂłw z caĹej historii chrzeĹcijaĹstwa list do Diogeneta; widza naukÄ spoĹecznÄ zadziwiajÄ cÄ i budzÄ cÄ podziw, widzÄ ludzi, ktĂłrzy dzielÄ kaĹźde Ĺźycie drugiego. Wydarzenie rozpoznane pozwala nam przeĹźyÄ miĹoĹÄ. I miĹoĹÄ jest pierwszÄ rzeczÄ , jakÄ Ĺwiadczy siÄ Ĺwiatu, pierwszÄ wielka propozycjÄ , pierwszym wielkim wyzwaniem wobec maĹodusznoĹci czĹowieka. Ponadto nie skĹada siÄ to z wielkich sĹĂłw. MoĹźe skĹadaÄ siÄ z dyskretnego, delikatnego towarzystwa danej rodziny wobec dziecka niepeĹnosprawnego albo moĹźe skĹadaÄ siÄ z wiernoĹci, w imieniu ktĂłrej wiele mĹodych ludzi chodzi do szpitala Ĺźeby spotkaÄ siÄ z chorymi albo do domĂłw starcĂłw Ĺźeby spotkaÄ starszych. TakĹźe wĹrĂłd Was istniejÄ Ĺwiadectwa takiej miĹoĹci. UsĹyszymy jednÄ . Jest to fakt, ktĂłry rzuca ĹwiatĹo na to sĹowo i jest faktem, ktĂłry czyni to sĹowo jeszcze bardziej prawdziwym i konkretnym, w ktĂłrym skupia siÄ nowoĹÄ, ktĂłrÄ wydarzenie to nosi ze sobÄ .
Janek Adamowicz ChciaĹem opowiadaÄ o bardzo prostych sprawach, bo sĹuchajÄ c teraz tych sĹĂłw ksiÄdza Luigi Negri serce moje mĂłwi: âTak, to jest prawdaâ. W tym roku byĹem na zupeĹnie zwyczajnych wakacjach. PrzyjechaĹo nas kilkanaĹcie osĂłb dorosĹych z róşnych miejsc Polski, zaprosiliĹmy trochÄ dzieci, parÄ osĂłb z mĹodzieĹźy i najzwyczajniej w Ĺwiecie podjÄliĹmy kolejne dni wakacyjne. wstawaliĹmy rano, modliliĹmy siÄ, jedliĹmy Ĺniadanie, szliĹmy na spacer, prĂłbowaliĹmy siÄ bawiÄ, po obiedzie trochÄ odpoczywaÄ, trochÄ ĹpiewaÄ, wieczorem szliĹmy na mszÄ ĹwiÄtÄ â ot takie zwykĹe ni. A jednak pierwsze doĹwiadczenie to to, Ĺźe w pierwszym dniu spotkaliĹmy siÄ w tym wakacyjnym miejscu razem z naszymi dzieci i wĹrĂłd nas samych. OdczuliĹmy bardzo wyraĹşnie, Ĺźe jesteĹmy wszyscy przez kogoĹ innego zaproszeni do tego miejsca. StÄ d rodziĹa siÄ jakaĹ taka wielka uwaga na te dni, ktĂłre miaĹy byÄ zwyczajne, a jednak przeczuwaliĹmy, Ĺźe stanie siÄ coĹ niezwykĹego. I rzeczywiĹcie fakty, ktĂłre siÄ wydarzyĹy, o kilku tylko moĹźe zdÄ ĹźÄ opowiedzieÄ mĂłwiĹy nam, Ĺźe to nasze zwyczajne miejsce jest jednak miejscem niezwyczajnym, jest miejscem jakimĹ niezwykĹym. Miejscem, ktĂłre kocha nas, bo nas przyciÄ ga, gdyĹź przyjÄliĹmy zaproszenie i czuliĹmy siÄ wszyscy dobrze. Co wiÄcej jest w tej swojej prostocie i zwyczajnoĹci czymĹ bardzo uderzajÄ cym dla innych. Pan BĂłg pozwoliĹ nam widzieÄ pewne rzeczy. Obok nas w tym maĹym miasteczku byĹa tez grupa dzieci na koloniach, na zwykĹych wakacjach. Robili to samo co my. Mieli teĹź wychowawcĂłw, ktĂłrzy siÄ o nich troszczyli, mieli co jeĹÄ, a jednak w momencie kiedy spotkaliĹmy tamta grupÄ dzieci zobaczyliĹmy, Ĺźe oni siÄ strasznie nudzÄ , Ĺźe czegoĹ im brakuje, mimo Ĺźe robiÄ te same rzeczy, maja te same atrakcje, niczego im nie brakuje, sÄ pod dobra opiekÄ âŚ a jednak. PierwszÄ reakcjÄ z naszej strony, czy pierwszym pragnieniem byĹo spotkaÄ siÄ z tymi dzieÄmi i powiedzieÄ im, Ĺźe na tym Ĺwiecie jest jednak miejsce, w ktĂłrym czĹowiek nie musi siÄ nudziÄ, miejsce gdzie moĹźe siÄ czuÄ bardzo dobrze robiÄ c zwyczajne rzeczy. I poszliĹmy do nich. WziÄliĹmy gitarÄ, jakiĹ akordeon, usiedliĹmy przed tym ich domem i zaczÄliĹmy po prostu bawiÄ siÄ i ĹpiewaÄ. Te dzieci i ich wychowawcy zaczÄli zaglÄ daÄ. ByĹ miÄdzy nami jakiĹ dystans, ktĂłry trudno im byĹo przekroczyÄ. Nikt nie umiaĹ z wychowawcĂłw im pomĂłc, tak jakby wszyscy mieli otwarte oczy na to coĹ co zwykĹe a jednak niezwykĹe, co siÄ pojawiĹo pod ich domem, a jednak nie umieli zrobiÄ kroku. ZaczÄliĹmy siÄ po prostu bawiÄ, graÄ w piĹkÄ. Powoli doĹÄ czaĹo do nas jedno dziecko, potem drugie, wychowawca podchodziĹ bliĹźej, ktoĹ prĂłbowaĹ rozpoczÄ Ä rozmowÄ, ktoĹ siÄ pytaĹ: âKim jesteĹcie?â. OprĂłcz tych pytaĹ to byĹo widaÄ, Ĺźe to miejsce, ktĂłre stanowiliĹmy my, zwykli ludzie ze zwykĹÄ grupka dzieci jest czymĹ tak pociÄ gajÄ cym, czymĹ czego oni pragnÄ , ze to byĹo ewidentne, potem wieczorem przez wszystkie dni wĹaĹciwie ĹźeĹmy o tym mĂłwili. Po paru godzinach takiej wspĂłlnej zabawy, kiedy czeĹÄ z nich doĹÄ czyĹa mĂłwimy â âNo to dalsze dni przezywamy razem w tym Przemkowieâ. Nie prĂłbowaliĹmy im gĹosiÄ katechizmu czy mĂłwiÄ cokolwiek o Panu Bogu, tylko mĂłwimy chcecie nas spotkaÄ to c Ĺdlaczegwieczorem bÄdziemy na mszy ĹwiÄtej, a chcecie byÄ potem z nami po mszy ĹwiÄtej to idziemy na plac rozpalaÄ ognisko, bÄdziemy siÄ bawiÄ, przyjdĹşcie. Dziwna sprawa, bo w taki prosty asposĂłb nie oczekujÄ c Ĺźadnych efektĂłw, patrzymy na mszy ĹwiÄtej nie jesteĹmy sami. W tylnych Ĺawkach siedzi wĹaĹnie kilkoro dzieci, sÄ ich panie wychowawczynie, zaczynajÄ z nami ĹpiewaÄ, zaczynajÄ siÄ do nas uĹmiechaÄ. Po mszy ĹwiÄtej nie idÄ w swoja stronÄ, czekajÄ jakby na dalsze zaproszenie Ĺźeby jednak byÄ z nami. Ida z nami na to ognisko, siadajÄ , ĹpiewajÄ , Ä innychbawiÄ siÄ. Coraz bardziej ta obca grupa jakby staje siÄ wciÄ gniÄta w to miejsce niby zwykĹe miejsce jakim jest nasze towarzystwo bardzo takie powiedzmy sobie niedobrane. ZjechaliĹmy siÄ wtedy z róşnych stron Polski, róşne dzieci byĹy i Ĺźadnych kwalifikacji pedagogicznych nikt z nas nie miaĹ. Jednak to miejsce stawaĹo siÄ czymĹ czego tamci pragnÄli. W koĹcu jednak jedna z tych paĹ wychowawczyĹ zaczyna z nami rozmawiaÄ, pyta siÄ: âA po wakacjach to gdzie moĹźna siÄ z wami spotkaÄâ. Na to mĂłwimy, Ĺźe w Legnicy siÄ spotykamy. To jest zwykĹe doĹwiadczenie, ktĂłre byĹo jednak tak uderzajÄ ce, Ĺźe wszyscy powiedzieliĹmy: âto miejsce, do ktĂłrego my jesteĹmy zaproszeni jest miejscem, ktĂłre potrafi pokochaÄ kaĹźdego czĹowieka. I to pokochaÄ w sposĂłb prawdziwy nie serwujÄ c mu kolejnych jakiĹ atrakcji, ale pozwalajÄ c mu rozpoznaÄ to co jest w Ĺrodku. Z kolei wĹrĂłd naszych zaproszonych dzieci byĹo tez kilkoro mĹodzieĹźy i jedna dziewczyna pisze do mnie potem list i pisze tak: âPierwsze dni byĹy dla mnie jakimĹ takim buntem, chciaĹam uciekaÄ, myĹlaĹam, Ĺźe nie jest to miejsce dla mnie, ale potem coraz bardziej przekonaĹam siÄ, Ĺźe sÄ na Ĺwiecie ludzie godni podziwuâ. Tak czytaÄ ten list pomyĹlaĹem o sobie, no tak jesteĹmy czasem godni politowania bardziej niĹź podziwu, bo i sĹaboĹci widaÄ i nie potrafimy wiele rzeczy robiÄ. Natomiast ona pisze dalej: âCzuĹam siÄ z Wami jak w jednej wielkiej rodzinie. Nie trzeba byĹo szukaÄ sposobĂłw na to by czĹowieka rozweseliÄ, by sprawiÄ mu radoĹÄ, by pokazaÄ mu sens tego co siÄ robi obojÄtnie co to jestâ. MyĹlÄ sobie, a wiÄc ta dziewczyna rozpoznaĹa w tej zwyczajnoĹci miejsce, ktĂłre ja po prostu pokochaĹo. I jeszcze jeden taki moment z tych wakacji, ktĂłry na co dzieĹ, albo ucieka, albo nie potrafiliĹmy go zauwaĹźyÄ. Tam wszyscy, ktĂłrzy byli na tych wakacjach chcieli koniecznie wieczorem wziÄ Ä do rÄki tekst ks. Giussaniego, czytaÄ ten test i rozumieÄ dlaczego potrafimy wiedzieÄ tÄ miĹoĹÄ w Ĺwiecie, dlaczego potrafimy rozpoznaÄ to coĹ tak wielkiego zawarte w tej zwyczajnoĹci, Ĺźe to uderza i potrafi poruszyÄ wszystkich a, przede wszystkim nas, myĹmy byli po prostu wzruszeni i wtedy koniecznoĹciÄ byĹo wieczorem siadaÄ i czytaÄ tekst, koniecznoĹciÄ byĹo sĹuchaÄ tego, ktĂłry nam potrafi wyjaĹniÄ skÄ d ta iloĹÄ w ten sposĂłb prosty jest obecna w Ĺwiecie, skÄ d w nas rodzi siÄ zdolnoĹÄ do tego by kochaÄ innych i jakby bezgranicznie otwieraÄ swoje serce i moĹźliwoĹÄ na przyjÄcie innych. Takim doĹwiadczeniem jest teĹź to co w Ĺwidnicy, w moim Ĺźyciu jest obecne od 10 lat, to wĹaĹnie ten gest charytatywny otwarty dla wszystkich. Nas jest bardzo maĹo, parÄ osĂłb, jesteĹmy naprawdÄ ciÄ gle gotowi do Ä gdzietego by do drzwi, ktĂłre sÄ otwarte weszĹo 100, 200, 300 osĂłb, to jest jakby niewaĹźne. Chce czĹowiek, by kaĹźdy mĂłgĹ po prostu i dziecko, i dorosĹy, i bogaty, i biedny uczestniczyÄ w tym miejscu, ktĂłre tak potrafi kochaÄ.
KsiÄ dz Luigi Negri eĹoĹwiadectwo zawarĹo w ostatnich zdaniach przejĹcie do trzeciego sĹowa. Nasi przyjaciele zadawali sobie pytanie skÄ d rodzi siÄ ta zdolnoĹÄ kochania. We mnie jest zdziwienie jak widzÄ, Ĺźe jestem zdolny otwieraÄ siÄ ku innym. Jest to czymĹ nowym dla mnie zanim jest to czymĹ nowym dla innych. SkÄ d ta miĹoĹÄ siÄ rodzi. To nie jest kwestia wspaniaĹomyĹlnoĹci ani sprawa dobrej woli. Jest to dar, jest to ĹaskÄ . Ta Ĺaska wydarza siÄ o ile jesteĹmy Ĺwiadomi wydarzenia, im bardziej pragnie siÄ poznaÄ wydarzenie dlatego oni wieczorem czytali tekst. Pragnieniem nie byĹo stanie siÄ lepszym, zdolniejszym niĹź inni. Oni byli lepsi bardziej kochali to co siÄ im wydarzyĹo, poniewaĹź bardziej pragnÄli poznaÄ to co siÄ im wydarzyĹo. MiĹoĹÄ rodzi siÄ z Ä nie jprawdy. Chcemy pomĂłc sobie poznaÄ wydarzenie Chrystusa jako prawdÄ dlatego podstawowÄ sprawÄ w naszym Towarzystwie jest SzkoĹa WspĂłlnoty gdyĹź jest to moment osÄ du i poznania. Najpierw bÄdzie Ĺwiadectwo, a później refleksja na temat SzkoĹy WspĂłlnoty. UwaĹźajmy na oba momenty, bo jeĹli nie zrozumiemy, Ĺźe wszystko rodzi siÄ ze SzkoĹy WspĂłlnoty, to co dziĹ czynimy z zapaĹem jutro nas znudzi. Natomiast jeĹli bÄdziemy dobrze robiÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty, moĹźemy staÄ siÄ zdolni robiÄ rzeczy, o ktĂłrych nawet nam siÄ nie Ĺni.
Fragment listu BoĹźeny pisany do wspĂłlnoty biaĹostockiej W ostatnia niedzielÄ gdzieĹ okoĹo godziny 10, w ateĹskim parku na Ĺawce odbyĹo siÄ nasze spotkanie. PrzyszĹyĹmy 3 Dorota, Halina i ja. ByĹa to historyczna chwila, bo bardzo rzadko widzimy siÄ w tym skĹadzie z róşnych przyczyn. Spotkanie rozpoczÄĹyĹmy modlitwÄ z brewiarza, potem przeczytaĹyĹmy tekst i podzieliĹyĹmy siÄ doĹwiadczeniem. ZakoĹczyĹyĹmy modlitwÄ âMaryjo, Ty jesteĹ MatkÄ â. Bardzo byĹam zadowolona, Ĺźe doszĹo do tego wspĂłlnego czytania tekstu. ModliĹam siÄ tego dnia w KoĹciele o to i spotkanie odbyĹo siÄ i przebiegaĹo bardzo spokojnie. Potem niestety rozeszĹyĹmy siÄ kaĹźda w swoja stronÄ. To byĹo pierwsze nasze wspĂłlne czytanie tekstu. Czy dojdzie do drugiego? Nie wiem. Chyba wszyscy musimy tego bardzo chcieÄ. Robert przysĹaĹ biuletyny ostatnie. No, to jest dopiero radoĹÄ. PrzypomniaĹam sobie tamte chwile. PamiÄtam jeszcze barwÄ gĹosu ks. Olka, kiedy mĂłwiĹ: âPytaĹ o ile wiem namnoĹźyĹo nam siÄ sporo i to powaĹźnych. ChciaĹabym na poczÄ tku dzisiaj powiedzieÄ, Ĺźe odpowiedĹş jest. Wy niÄ jesteĹcieâ. Ĺťycie w tamtym czasie znowu zaczÄĹo mi siÄ komplikowaÄ. ZostaĹam bez pracy, nie wiedziaĹam co dalej. Mimo tego nie czuĹam strachu, czuĹam siÄ bezpiecznie. PodjÄĹam waĹźne decyzje i dziĹ jestem w Grecji. A tu znowu zapominam dla kogo warto ĹźyÄ. To TwĂłj list przywoĹaĹ mnie do porzÄ dku. SiÄgnÄĹam sobie po biuletyn z zeszĹorocznych wakacji. PrzypomniaĹam tamte chwile, uĹwiadomiĹam sobie, Ĺźe dla mnie BĂłg byĹ Ĺaskawy i skierowaĹ mnie wĹaĹnie tu, do Was, abym mogĹa siÄ poczuÄ szczÄĹliwa i waĹźna. I znowu sĹowa ks. Olka: âJakbym byĹ jeden jedyny na Ĺwiecie, jakbym byĹ wszystkim na caĹÄ wiecznoĹÄ dla miĹoĹci, ktĂłra porusza sĹoĹce i gwiazdyâ. Miejsce, w ktĂłrym siÄ teraz znajdujÄ nie jest waĹźne, to minie. A miĹoĹÄ, wielka przyjaźŠjakÄ BĂłg pozwoliĹ mi znaleĹşÄ pozostanie i za to powinnam dziÄkowaÄ. MoĹźe przez caĹe Ĺźycie bĹÄ dziĹam i BĂłg dawaĹ mi to do zrozumienia wybierajÄ c dla mnie trudna drogÄ. WysĹuchaĹ jednak mojego bĹagania, kiedy po trudnych wydarzeniach w Ĺźyciu po Ĺmierci mÄĹźa, wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe Ĺwiat siÄ skoĹczyĹ. ProsiĹam o ulgÄ w cierpieniu. Potem byĹa ĹmierÄ matki tak bardzo bolesna, Ĺźe zapomniaĹam juĹź, Ĺźe moĹźna siÄ cieszyÄ. I czekaĹam tylko co jeszcze moĹźe dalej nastÄ piÄ. ByĹy chwile, kiedy zachodziĹam do \koĹcioĹa i prosiĹam o maĹÄ ulgÄ w cierpieniach. I wtedy pojawiĹa siÄ Dorota, ktĂłra zaproponowaĹa mi Ruch. Od tamtej pory powoli, bardzo powoli moje Ĺźycie nabieraĹo sensu. OdnajdowaĹam swoje upragnione szczÄĹcie. DokĹadnie jak ci ludzie zapomnianej gĂłrskiej wsi do ktĂłrej przyjeĹźdĹźajÄ nowi mieszkaĹcy. W miarÄ jak siÄ ich poznaje staja siÄ najbardziej kochani. To Chrystus, to wszystko czego potrzebuje ludzkie serce, usĹyszaĹam kiedyĹ na mszy ĹwiÄtej. Ja tego potrzebujÄ. Trudno ĹźyÄ bez Chrystusa. teraz to wiem i bÄdÄ siÄ modliÄ o to, Ĺźeby mnie nie opuszczaĹ i pozwoliĹ wytrwaÄ na tej drodze bo to jest dla mnie waĹźne.
Michele Faldi OczywistoĹciÄ jest to, Ĺźe to wydarzenie, ktĂłre nas spotkaĹo nie jesteĹmy w stanie sami zbudowaÄ. Nie jesteĹmy w stanie go odtworzyÄ tak jak wydarzyĹo siÄ w naszym Ĺźyciu. A wiÄc jak to jest moĹźliwe, Ĺźe to wydarzenie moĹźe trwaÄ w czasie, moĹźe trwaÄ dla nas na zawsze. To nie jest uczucie, bo ono moĹźe zniknÄ Ä z dnia na dzieĹ. Natomiast kaĹźdy z nas potrzebuje czegoĹ co by trwaĹo, czegoĹ co mogĹoby siÄ powtarzaÄ w czasie czyli trwaÄ. Jedyna moĹźliwoĹÄ to ciÄ gĹa proĹba o to, aby to wydarzenie znĂłw siÄ wydarzyĹo, aby ta rzecz ciÄ gle trwaĹa. ProĹba jest przeciwieĹstwem uczucia, jest osÄ dem. Prosi i pyta ten, kto wie czego chce, osÄ dza, Ĺźe to o co prosi jest najwaĹźniejszÄ rzeczÄ w jego Ĺźyciu. WĹaĹnie Jan i Andrzej spytali nieznanego óóczĹowieka: âMistrzu, gdzie mieszkasz?â. My jesteĹmy wspomniani. Nasze Towarzystwo pomaga nam kaĹźdego dnia oĹźywiaÄ to pytanie. JeĹli to zaleĹźaĹoby tylko do naszej dobrej woli, czy wspaniaĹomyĹlnoĹci byĹmy w koĹcu zapominali o proĹbie. Natomiast zawsze jesteĹmy wspomagani. Wielka pomocÄ jest tu SzkoĹa WspĂłlnoty. Z jakiego powodu w Ruchu w takiej chwili wynaleziono te formuĹÄ, ten sposĂłb. Po to, aby mieÄ moĹźliwoĹÄ nie zapominania o tym, co siÄ nam wydarzyĹo, i aby mĂłc o to ciÄ gle prosiÄ. Na czym polega konkretnie SzkoĹa WspĂłlnoty? Czego od nas wymaga to narzÄdzie, ktĂłre nazywa siÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty? MĂłwi o tym sama nazwa, ktĂłra wyjaĹnia jej racjÄ i cel. Jest miejsce gdzie siÄ uczymy jak w kaĹźdej szkole na tym Ĺwiecie, jest to miejsce gdzie moĹźna siÄ uczyÄ. UczyÄ siÄ tego co siÄ nam wydarzyĹo, uczyÄ siÄ wspĂłlnoty, uczyÄ siÄ miejsca gdzie siÄ Ĺźyje. Jak moĹźemy zrozumieÄ to, Ĺźe ksiÄ Ĺźka jest miejscem, ktĂłre uczy mnie tego co siÄ mi przydarzyĹo? Wracamy do tego co wczeĹniej podkreĹliĹem. Nie moĹźe to byÄ sentymentem to jest osÄ d. Czytanie osobiste linijka po linijce, fragment po fragmencie, sĹowo po sĹowie, strona po stronie. To jest decyzja, wybĂłr dokonywany przez pewnÄ racje, aby nauczyÄ siÄ zawsze tej samej rzeczy czyli wydarzenia, ktĂłre nas pochwyciĹo. Po czytaniu jeszcze musi mieÄ miejsce medytacja, refleksja wspĂłlna, wspĂłlne miejsce gdzie ta praca osobista jest uzupeĹnieniem. ZaczynajÄ c te pracÄ widaÄ kto spoĹrĂłd nas jÄ rozpoczÄ Ĺ, jest to od razu dotykalne poniewaĹź ta praca zmienia nasze Ĺźycie. ZaczynajÄ c tÄ pracÄ stajemy siÄ bardziej Ĺwiadomi tego co siÄ nam wydarzyĹo, bardziej zdolni, aby stawiaÄ czoĹa problemom naszego Ĺźycia, problemom zwiÄ zanym z naszÄ pracÄ , rodzinÄ , naukÄ w Ĺwietle tego, co siÄ nam wydarzyĹo. Uznajmy, Ĺźe sami nie jesteĹmy w stanie temu wszystkiemu podoĹaÄ, pomóşmy sobie nawzajem, aby to w czasie potrwaĹo.
KsiÄ dz Luigi Negri ChciaĹem tylko teraz nawiÄ zaÄ do ostatnich dwĂłch sĹĂłw. Jest istotne bowiem, abyĹmy te sĹowa usĹyszeli i przyjÄli z peĹna otwartoĹciÄ . Co dzieje siÄ kiedy na powaĹźnie podejmuje siÄ pracÄ nad SzkoĹÄ WspĂłlnoty. Te dwa Ĺwiadectwa, ktĂłre usĹyszeliĹmy dajÄ nam tÄ odpowiedĹş. Jest ona bardzo prosta i bardzo konkretna. Rodzi siÄ i odnawia siÄ WspĂłlnota. Prawdziwa WspĂłlnota, a nie jako zbiĂłr interesĂłw partykularnych, nie jako zbiĂłr uczuÄ i reakcji. WspĂłlnota jest miejscem, ktĂłre z rozpoznanej obecnoĹci Chrystusa wypĹywa w miĹoĹÄ wĹrĂłd braci. Skoro mamy wspĂłlnie Jego moĹźemy zatem mieÄ miÄdzy sobÄ wszystko wspĂłlne. A to wibruje, drga bardzo intensywnie na tej Ĺawce w Atenach. I to jest spojrzeniem, z ktĂłrym siÄ spotkaliĹmy, w moim przypadku dzisiaj rano po wielu miesiÄ cach. Tak wiÄc p0wtarzamy to nowe sĹowo, ktĂłrego siÄ nauczyliĹmy na rozpoczÄciu roku w Mediolanie, ktĂłrego my bÄdziemy musieli siÄ nauczyÄ w tych latach. WspĂłlnota jest domem. Twoja rodzina jest domem, w ktĂłrym Chrystus jest obecny i zmienia relacje miÄdzy tobÄ i twoim mÄĹźem. WspĂłlnota uczniĂłw w szkole jest domem. WspĂłlnota obecna w parafiach albo w danej wsi jest domem. Dom jest miejscem gdzie jest siÄ braÄmi poniewaĹź ma siÄ jednego ojca. Jest to zdolnoĹÄ przejÄcia od drugiego miĹoĹci, ktĂłra jest niemoĹźliwa dla czĹowieka. A w tym domu wydarza siÄ jedynie wielki cud, ktĂłry jest znakiem obecnoĹci Boga w Ĺwicie, czyli przebaczenie. Nasza WspĂłlnota na wszystkich poziomach od tych WspĂłlnot najbardziej prowizorycznych, ktĂłre rodzÄ siÄ w Ĺrodowiskach po te bardziej stabilne, ktĂłrymi sÄ rodzinÄ lub dom Grupy Adulto sÄ domem Boga z nami, a poniewaĹź sÄ domem Boga z nami czyniÄ nas braÄmi dlatego poziom najbardziej dojrzaĹy, najbardziej prawdziwy naszego ruchu nazywa siÄ Bractwem. Nauczymy siÄ przeĹźyÄ ruch jako dom, jako dom gdzie wszystko staje siÄ nowe, gdzie Ĺźycie codzienne jest przezywane w imieniu Boga, a poniewaĹź jest przezywane w imieniu Pana staje siÄ radosne. Moje serce jest radosne poniewaĹź BĂłg Ĺźyje, a BĂłg jest miĹoĹciÄ , a kto trwa w miĹoĹci ten trwa w Bogu, a BĂłg w nim. Ja Wam tego ĹźyczÄ, proponujÄ, abyĹcie ciÄ gle wzrastali w tym doĹwiadczeniu, Ĺźe Ruch jest domem, ale jeĹźeli nie ma SzkoĹy WspĂłlnoty nie ma domu poniewaĹź fundamentem i strukturÄ tego domu jest jasna ĹwiadomoĹÄ tego co siÄ wydarzyĹo. Bez ojca i matki, ktĂłrzy wiedzÄ nie ma domu, bez ojca i matki, ktĂłrzy ĹÄ cza siÄ z tradycjÄ , ktĂłrÄ oni znajÄ , nie ma domu. Dlatego tak na Wschodzie jaki na Zachodzie czĹowiek jest sĹaby i kruchy poniewaĹź juĹź nie ma domu. Nawet jak czĹowiek Ĺźyje z czĹowiekiem starszym od siebie, ktĂłrego nazywa ojcem i z kobieta starszÄ , ktĂłrÄ nazywa matkÄ to nie jest to dom, poniewaĹź oni nie znajÄ , nie wiedzÄ . Odkryjemy Ruch jako dom w miarÄ jak bÄdziemy przeĹźywaÄ SzkoĹÄ WspĂłlnoty, tak jak to dzisiaj zostaĹo opisane. A oto ostatnie sĹowo i wielka perspektywa. Z jakiego powodu istnieje dom Boga w Ĺwiecie, ktĂłrym jest KoĹciĂłĹ? Dla jakiego powodu przezywamy codziennie to braterstwo, ktĂłre jest w Ruchu, w tym wielkim domu, ktĂłrym jest KoĹciĂłĹ, ktĂłrym jest Chrystus? Po to, aby nosiÄ Chrystusa ludziom, aby ludzie mogli Go poznaÄ i kochaÄ, aby objawiĹa siÄ w Ĺwiecie chwaĹa Boga zmartwychwstaĹego tak jak mĂłwiĹ ostatnio ksiÄ dz Giussani, chwaĹa Chrystusa zaczyna siÄ rodzic w historii. My przenosimy chwaĹÄ Chrystusa w Ĺwiecie jeĹźeli rozszerzamy ten nasz dom, jeĹźeli wchodzimy w Ĺrodowiska wnoszÄ c w nie naszÄ jednoĹÄ, a ta jednoĹÄ rozszerza siÄ ku innym nowym ludziom kaĹźdego dnia. Ĺťyjemy w domu, Ĺźeby wejĹÄ w Ĺwiat, Ĺźeby wnieĹÄ nasz dom w Ĺwiat, aby nasz dom pokrywaĹ siÄ z sercem kaĹźdego czĹowieka. âBÄ dĹşcie moimi Ĺwiadkami aĹź po kraĹce ziemiâ, ostatnie sĹowo wypowiedziane przez Pana do tej grupki, ktĂłra stanowiĹa Jego dom na Ĺwiecie, Jego KoĹciĂłĹ. JesteĹmy razem, Ĺźeby wnosiÄ chwaĹÄ Chrystusa w Ĺwiat, Ĺwiat, ktĂłry spotykamy kaĹźdego dnia, nazywa siÄ on rĂłwnieĹź Ĺrodowiskiem. Dlatego staramy siÄ przeĹźyÄ misjÄ chrzeĹcijaĹskÄ w Ĺrodowiskach. A znakiem, Ĺźe nasz dom jest prawdziwy jest to, Ĺźe sprawia, Ĺźe my pragniemy i kochamy misje kaĹźdego dnia tak jak to siÄ dzieje rĂłwnieĹź wĹrĂłd Was.
Krystyna Borowczyk ChciaĹabym to, co ks. Luigi przed chwileczkÄ powiedziaĹ udokumentowaÄ prostymi faktami, ĹktĂłre przeĹźyĹa nasza lubelska WspĂłlnota wĹaĹciwie juĹź na koniec poprzedniego roku i na poczÄ tku tego roku szkolnego. Pierwszym takim momentem naszej maleĹkiej obecnoĹci, w Ĺrodowisku Katolickiego Uniwersytetu stal siÄ barek, ktĂłry z grupÄ kilku przyjacióŠzorganizowaliĹmy podczas egzaminĂłw wstÄpnych na studia, ale o tym, Arek mĂłwiĹ na wakacjach wiÄc ten moment tylko przypominam. Natomiast na rozpoczÄcie roku wsparci przez naszych przyjaciĂłĹ, naszych prowadzÄ cych postanowiliĹmy wymyĹleÄ choÄby jakieĹ dwa maleĹkie gesty, ktĂłrymi chcielibyĹmy wyjĹÄ naprzeciw pierwszakom, tym, ktĂłrzy rozpoczynajÄ studia. WymyĹliliĹmy takie dwa gesty. Pierwsze to byĹo oprowadzanie. Wycieczka z przewodnikami po labiryntach KUL`owskich. Drugim momentem byĹo spotkanie przy herbatce âMroki i uroki studenckiego Ĺźycia| Ĺźeby przygotowaÄ te dwa momenty, trzeba byĹo, abyĹmy wĹaĹnie razem do tego siÄ zabrali w sposĂłb bardzo prosty. W domu jednej z naszych przyjaciĂłĹek przy obiedzie, czy przy kolacji wĹaĹnie w takiej zwyczajnoĹci rodziĹo siÄ to nasze maleĹkie dzieĹo obecnoĹci. PrzygotowaliĹmy piÄÄset ulotek, ktĂłre w dniu rozpoczÄcia roku akademickiego, po mszy ĹwiÄtej jaka zwykle jest w tym dniu i po spotkaniu pierwszakĂłw w ramach wydziaĹĂłw ze swoimi dziekanami nasi przyjaciele zaatakowali to znaczy wrÄczali te ulotki do rÄki, przedtem jeszcze dwoma sĹowami zachÄcili, powiedzieli, Ĺźe bÄdzie taki gest wrÄczania ulotek i potem wĹaĹnie zostaĹy te ulotki rozdane. RozdaliĹmy jak powiedziaĹam piÄÄset sztuk. NadszedĹ dzieĹ czwartek, 6 paĹşdziernika, my zgormadzeni w holu, w peĹni napiÄcia czekamy. Przychodzi moment kiedy siÄ nawet zaczÄliĹmy denerwowaÄ, rozdaliĹmy piÄÄset ulotek i nie ma nikogo. Ale wĹaĹnie to jest Ĺaska, w momencie kiedy myĹmy byli juĹź zdenerwowani, w tym momencie zaczynajÄ przychodziÄ ci pierwszacy. PoczekaliĹmy chwilkÄ, oprowadziliĹmy ich po Uniwersytecie, zeszliĹmy do barku na wspĂłlna herbatkÄ i ciastko, ktĂłre im ufundowaliĹmy i tego wieczora rozeszliĹmy siÄ. Co byĹo piÄkne, Ĺźe na twarzach tych mĹodych ludzi z caĹej Polski byĹa radoĹÄ, byĹo coĹ niesamowitego, ze ktoĹ wyszedĹ im naprzeciw, Ĺźe ktoĹ jakoĹ o nich pomyĹlaĹ. Gdy ks. Negri mĂłwiĹ o domu to dla mnie jest to jak, wyczekiwanie na dziecko, ktĂłre siÄ rodzi i kiedy to dziecko jest wyczekiwane to w jakimĹ momencie jest ten uĹmiech szczÄĹcia potem u dziecka, ktĂłre nam tym teĹź odpĹaca, ale to nie chodzi o zapĹatÄ. Drugi moment to wĹaĹnie to spotkanie przy herbacie na temat: âMroki i uroki studenckiego Ĺźyciaâ. Bardzo proste spotkanie, niczego nie wymyĹlaliĹmy. To, co wĹaĹnie bardzo mnie uderzyĹo w tych naszych gestach to to, Ĺźe myĹmy nie musieli niczego wymyĹlaÄ. Po prostu chcieliĹmy zwyczajnie z tymi naszymi mĹodymi przyjaciĂłĹmi siÄ podzieliÄ tym czym dla nas jest studiowanie. Dlatego zwrĂłciliĹmy uwagÄ, Ĺźe waĹźna jest nauka, ze waĹźne jest chodzenie do biblioteki, ale Ĺźe waĹźny tez jest moment, kiedy siÄ spotykamy, Ĺźeby siÄ wspĂłlnie pouczyÄ, Ĺźeby siÄ wspĂłlnie pomodliÄ, Ĺźeby pĂłjĹÄ wspĂłlnie na herbatÄ czy do kina, Ĺźeby siÄ wspĂłlnie pobawiÄ. W ciÄ gu tej pĂłĹtorej godziny wĹaĹciwie chyba to jakoĹ tym naszym mĹodym przyjacioĹom pokazaliĹmy. I znowu radoĹÄ, znowu szczÄĹcie nasz i szczÄĹcie, ktĂłre widzieliĹmy na twarzach tamtych ludzi i ciÄ gle sobie to powtarzamy, Ĺźe nie liczymy na efekty, bo gdybyĹmy liczyli na efekty to wĹaĹciwie moglibyĹmy powiedzieÄ 500 ulotek, a przyszĹy 23 osoby, a w sumie byĹo okoĹo 50 osĂłb na tych dwĂłch spotkaniach. A juĹź Pan BĂłg daje nam pierwsze owoce, ktĂłrymi siÄ cieszymy. Mianowicie jeden z tych chĹopcĂłw chciaĹ zamieszkaÄ z naszymi przyjaciĂłĹmi we wspĂłlnym mieszkaniu, juĹź parÄ osĂłb zaczyna przychodziÄ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty, i to jest nasza radoĹÄ.
KsiÄ dz Luigi Negri Aby sĹowa, ktĂłre usĹyszeliĹmy, a fakty ktĂłrym daliĹmy Ĺwiadectwo odtworzyĹy w naszym Ĺźyciu drogÄ prawdziwszÄ i gĹÄbszÄ . CzytajÄ c razem te zdania, ktĂłre don Giussani nam daĹ na 40-lecie naszego Ruchu, uczyĹmy to z proĹbÄ i pewnoĹciÄ , Ĺźe te rzeczy wydarzyĹy siÄ nam. Te fakty, ktĂłre siÄ wydarzyĹy 2000 lat temu sÄ dla nas. Te rzeczy, ktĂłre odnowiĹy siÄ w tym doĹwiadczeniu, ktĂłre trwa od 40 lat sÄ dla nas. Wydarzenie, miĹoĹÄ, prawda, dom, misja, aby ĂłbyĹy prawdziwe dla kaĹźdego z nas tak jak sÄ prawdziwe dla serca KoĹcioĹa, tak jak sÄ prawdziwe w sercu tego czĹowieka, ktĂłry zrodziĹ nasze Towarzystwo i ktĂłrego sĹowa znĂłw czytamy razem. âw miarÄ jak dojrzewamy jesteĹmy widowiskiem dla nas samych i jeĹli BĂłg zechce rĂłwnieĹź dla innych. Widowiskiem ograniczenia i zdrady, a wiÄc upokorzenia, a jednoczeĹnie niewyczerpanej pewnoĹci pokĹadanej w Ĺasce, ktĂłra daruje siÄ nam i odnawia kaĹźdego ranka, stÄ d bierze siÄ ta charakteryzujÄ ca nas prostoduszna zuchwaĹoĹÄ dziÄki ktĂłrej kaĹźdy dzieĹ naszego Ĺźycia rozumiemy jako ofiarÄ dla Boga, aby KoĹcióŠistniaĹ wewnÄ trz naszych ciaĹ i naszych dusz poprzez materialnoĹÄ naszej egzystencjiâ. Dobrego roku i dobrej pracy!
Po przerwie: KsiÄ dz JĂłzef Adamowicz Mamy teraz jeszcze trochÄ czasu, ktĂłry moĹźemy przeznaczyÄ na pytania, problemy i radoĹci w obliczu tego wszystkiego co nam siÄ dzisiaj od rana tutaj wydarza.
KsiÄ dz Jurek Nie jest to pytanie, ale chciaĹbym siÄ podzieliÄ doĹwiadczeniem, ktĂłre ostatnio u nas siÄ wydarzyĹo w zwiÄ zku z gestem charytatywnym. ZnĂłw po wakacjach postanowiliĹmy wybraÄ siÄ do domu dziecka do Gliwic, przygotowaliĹmy siÄ do tego wspĂłlnie i kiedy przyszliĹmy po dĹuĹźszej przerwie po wakacjach, musze przyznaÄ, Ĺźe przeĹźyĹem szok, ktĂłry trudno opisaÄ. Podam kilka faktĂłw. Jedna z wychowawczyĹ Krystyna, z ktĂłrÄ jesteĹmy juĹź zaprzyjaĹşnieni bo historia trwa od okoĹo dwĂłch lat mĂłwi: âDzieci od 3 godzin siedzÄ na schodach i czekajÄ na Was. Kiedy przyszliĹcie zbiegĹy na dĂłĹ, byĹa wielka radoĹÄ,. PamiÄtam pierwsze spotkanie jak byĹo trudno w ogĂłle, Ĺźeby dzieci przyszĹy, Ĺźeby w ogĂłle chciaĹy byÄ z nami, Ĺźeby podjÄĹy jakÄ Ĺ zabawÄ. Wszystko byĹo na ânieâ. To spotkanie byĹo dla mnie wstrzÄ sajÄ ce. Ochota z jakÄ podejmowaĹy zabawÄ, w ogĂłle uczestniczyĹy, a jednoczeĹnie nasza jednoĹÄ, ktĂłra w tym wszystkim siÄ objawiĹa byĹa czymĹ zachwycajÄ cym. To miejsce widzÄ jako wielki dar dla nas, ze moĹźna zobaczyÄ jak w czymĹ piÄknym uczestniczymy i jak to przemienia nas, naszÄ przyjaĹşĹ, a jednoczeĹnie jak czyni innym to miejsce, do ktĂłrego rĂłwnieĹź chodzimy, i ktĂłre odwiedzamy.
KsiÄ dz Negri ChciaĹem podkreĹliÄ jednÄ sprawÄ dotyczÄ cÄ tego Ĺwiadectwa, cos co wydaje mi siÄ bardzo istotne. Kiedy wspĂłĹdzielimy sytuacjÄ trudnÄ , a wĹaĹnie gest charytatywny jest zawsze podejmowany w miejscach trudnych, wĹrĂłd chorych, dzieci, starszych, ludzi ubogich. Kiedy wchodzimy w takie sytuacje rozumiemy dwie bardzo istotne sprawy. Pierwsza jest to, Ĺźe czĹowiek jest ubogi nawet kiedy myĹli, Ĺźe jest bogaty. Te sytuacje stanowiÄ o obliczu czĹowieka i Ĺwiata. Oblicze czĹowieka cechuje opĂłr w kontaktach. CzĹowiek jest samotny i nie ufa. To jest owoc ideologii, ktĂłre zdominowaĹy ludzkoĹÄ w ostatnich wiekach. CzĹowiek jest samotny, sam ze sobÄ i instynktownie nie otwiera siÄ na drugiego. W ten sposĂłb uczymy siÄ rzeczywistoĹci. Kiedy jesteĹmy raz i rozgrywamy to wszystko z tymi ludĹşmi sprawa ta jest bardziej wstrzÄ sajÄ ca dla nas niĹź dla nich. Musimy sobie codziennie powtarzaÄ dlaczego my natychmiast ufamy drugiemu? Dlaczego pragniemy spotykaÄ siÄ z ludĹşmi? Dlatego, Ĺźe wydarzyĹo siÄ nam i wydarza siÄ jedyna rzecz, dla ktĂłrej czĹowiek moĹźe przejÄ Ä Ĺźycie, przejÄ Ä fakt, Ĺźe Ĺźyje, jedyna rzecz, dla ktĂłrej czĹowiek moĹźe zgodziÄ siÄ przejĹÄ swoje Ĺźycie wychodzÄ c od tego czym on jest. Jest to fakt, Ĺźe Jezus Chrystus pokochaĹ nas i kocha nas. Zycie wychodzi od Ojca i wraca do Ojca, ktĂłry nas kocha. MoĹźemy otworzyÄ siÄ ku innym poniewaĹź Jezus Chrystus otworzyĹ siÄ ku nam. Na tym polega miĹoĹÄ mĂłwi Ĺw. Jan. Nie ludzie kochali Boga, ale BĂłg kochaĹ ludzi. PierwszÄ rzeczÄ jaka nauczymy siÄ w naszych gestach charytatywnych jest sytuacja, w ktĂłrej czĹowiek Ĺźyje, a tylko dla Chrystusa wchodzimy w taka sytuacjÄ. Druga sprawa jest bardzo istotna konsekwencjÄ . JeĹźeli otwieramy siÄ na potrzeby starszych, chorych i dzieci. Nie moĹźemy nie pragnÄ Ä ĹźyÄ w ten sposĂłb ze wszystkimi ludĹşmi. Gest charytatywny nie jest wyspÄ w zwyczajnym Ĺźyciu. Gest charytatywny uczy nas miĹoĹci jako zwyczajnego wymiaru istnienia. Potrzebna jest ta sama miĹoĹÄ z wĹasnymi kolegami ze szkoĹy, musi istnieÄ ta sama miĹoĹÄ wobec tych, z ktĂłrymi pracujemy kaĹźdego rana, rodzina musi ĹźyÄ ta sama miĹoĹciÄ z innymi rodzinami, ktĂłre mieszkajÄ z niÄ w tym samym bloku i spotykajÄ siÄ na schodach lub w windach, a nie kĹaniajÄ siÄ nawet poniewaĹź nie widzÄ siebie nawzajem. Gest charytatywny musi nas nauczyÄ przeĹźywaÄ w sposĂłb prawdziwy codzienne Ĺźycie. Ale tylko ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe Chrystus jest wszystkim pozwala na to, aby to siÄ wydarzyĹo. JednÄ z najwiÄkszych a zarazem najbardziej dwuznacznych spraw naszych czasĂłw jest to co nazywa siÄ wolontariatem. W geĹcie charytatywnym nie jesteĹmy ochotnikami, bo kiedy czĹowiek myĹli, Ĺźe zrobiĹ coĹ jako ochotnik, to później czuje siÄ w porzÄ dku wobec siebie i Ĺźyje normalnym Ĺźyciem wedĹug kryteriĂłw tego Ĺwiata. Gest charytatywny jest konkretnym punktem, ktĂłry otwiera do nowego przeĹźywania Ĺźycia codziennego. To przejĹcie nie jest wspomagane przez gest charytatywny. To znaczy jest wspomagane przez gest charytatywny, jeĹli jest on przezywany wychodzÄ c od SzkoĹy wspĂłlnoty poniewaĹź SzkoĹa wspĂłlnoty ksztaĹci mentalnoĹÄ, a wiÄc wychowuje rĂłwnieĹź serce. Natomiast jeĹźeli gest charytatywny jest wyĹÄ cznie dzieĹem serca pozostaje tylko szczegĂłlnym momentem. Nie wiem, czy wyjaĹniĹem dobrze, to co chciaĹem powiedzieÄ. Dla mnie tym byĹo podejmowanie gestu charytatywnego, kiedy byĹem uczniem liceum, a pamiÄtam z wielkÄ wdziÄcznoĹciÄ ten czas poĹwiÄcony dzieciom ze stref podmiejskich Mediolanu. Strefa ta nazywaĹa siÄ Bassa. MĂłwiĹo siÄ o inicjatywach na nizinie Bassa. ByĹo to czymĹ wielkim, bo wychowywaĹo nas do przezywania miĹoĹci ze wszystkimi i wobec wszystkich, a na przykĹad takĹźe nauczyĹo nas przeĹźyÄ Ĺźycie jako powoĹanie. Nie moĹźna przeĹźyÄ gestu charytatywnego, a potem ustawiÄ wĹasne Ĺźycie jako pewien projekt i mieÄ pojÄcie o pracy, jakie wszyscy wokóŠmajÄ .
Student z Lublina UsĹyszaĹem dzisiaj podczas konferencji piÄkne sĹowa, Ĺźe WspĂłlnota jest domem, w ktĂłrym kaĹźdy z nas jest kochany iw ktĂłrym uczymy siÄ kochaÄ drugiego czĹowieka. W naszej WspĂłlnocie od pewnego czasu podjÄliĹmy gest wspĂłlnego mieszkania. SÄ takie dwa miejsca gdzie mieszkamy razem. SÄ to dwa domy: mÄski i ĹźeĹski i poniewaĹź wciÄ Ĺź jest to dla mnie nowe doĹwiadczenie chciaĹbym prosiÄ o wyjaĹnienie co to znaczy, ze dom jest miejscem pamiÄci. W jaki sposĂłb przeĹźywaÄ ten gest, aby sĹuĹźyĹ temu do czego jest powoĹany.
KsiÄ dz Negri MyĹlÄ, Ĺźe mogÄ powtĂłrzyÄ to co zawsze mĂłwiÄ swoim przyjacioĹom studentom, ktĂłrzy mieszkajÄ razem w róşnych mieszkaniach poniewaĹź wydaje mi siÄ, Ĺźe to odnosi siÄ do doĹwiadczenia mieszkaĹ, gdzie ĹźyjÄ razem studenci. To, Ĺźe dom jest miejscem pamiÄci oznacza, Ĺźe modlitwa i SzkoĹa wspĂłlnoty nie stanowiÄ czegoĹ obcego w waszym Ĺźyciu, w mieszkaniu razem. Modlitwa i SzkoĹa wspĂłlnoty muszÄ okreĹlaÄ pozytywnie Wasze wspĂłlne Ĺźycie, Ĺźeby nie byĹo to tylko wspĂłlne mieszkanie podyktowane tylko instynktem. Aby pamiÄÄ byĹa w centrum wszystkiego jest to zwiÄ zane z pewnymi gestami. Niekoniecznie trzeba robiÄ SzkoĹÄ wspĂłlnoty w mieszkaniu, raczej SzkoĹÄ wspĂłlnoty naleĹźy robiÄ we wĹasnej wspĂłlnocie studenckiej, ale wasze rozmowy nie mogÄ byÄ rozmowami o wszystkim, nie mogÄ byÄ takie same jak innych. SzkoĹa wspĂłlnoty musi jakby daÄ ton tym rozmowom, i czasami musi nadaÄ treĹÄ tym Waszym rozmowom. Na przykĹad, kiedy podczas wspĂłlnego posiĹku rozmawiaĹoby siÄ o Szkole wspĂłlnoty byĹoby to piÄknym znakiem. JeĹźeli pamiÄÄ zajmuje centralne miejsce, wtedy objawia siÄ sprawa najbardziej wychowawcza ze wspĂłlnego zamieszkania. Punkt najbardziej wychowawczy wspĂłlnego mieszkania nazywa siÄ odpowiedzialnoĹciÄ . ChĹopak, ktĂłry Ĺźyje do trzydziestego roku Ĺźycia w rodzinie, gdzie wszystko mu siÄ naleĹźy, gdzie mu siÄ sĹuĹźy na kaĹźdym kroku dojrzewa duĹźo wolniej do odpowiedzialnoĹci. OdpowiedzialnoĹÄ za porzÄ dek w mieszkaniu, za czystoĹÄ, za przygotowanie posiĹku, kiedy przypada jego kolej. CzuÄ siÄ uczestnikiem zaspokajania potrzeb innych, ktĂłrzy razem mieszkajÄ , to wszystko tworzy odpowiedzialnoĹÄ, ktĂłra potem jest przydatna na caĹe Ĺźycie, ktĂłra sĹuĹźy na caĹe Ĺźycie. JeĹli to wspĂłlne mieszkanie jest tak przezywane stanowi wielka okazjÄ do wzrostu. Znam ludzi, ktĂłrzy dojrzeli wĹaĹnie poprzez to doĹwiadczenie. JeĹźeli natomiast pamiÄÄ nie jest w centrum wszystkiego, wszystko staje siÄ dwuznaczne, a wiÄc wtedy jest gorzej niĹź gdyby siÄ mieszkaĹo osobno, poniewaĹź wady siÄ sumujÄ , bĹÄdy siÄ sumujÄ , a przede wszystkim jeĹźeli nie ma pamiÄci przewaĹźa instynktownoĹÄ. Instynkt moĹźe rodziÄ wielkie przyjaĹşnie, ktĂłre spalÄ siÄ później natychmiast, nastÄpnie instynkt moĹźe byÄ ĹşrĂłdĹem wielkich nienawiĹci, ktĂłre trwajÄ caĹe Ĺźycie. Towarzystwo jest trudem. Ĺw. Ludwik Gonzaga mĂłwiĹ, Ĺźe Ĺźycie wspĂłlna jest najwiÄkszÄ pokutÄ . Dlatego zrĂłbcie to dobrze, zrĂłbcie to w sposĂłb przydatny. Jedyna rzeczÄ , ktĂłra czyni towarzystwo przydatne jest to, Ĺźe w centrum towarzystwa jest pamiÄÄ o nim, a nie wĹasne uczucia. MoĹźe Faldi, ktĂłry jest przewodnikiem najwiÄkszej WspĂłlnoty studenckiej na Ĺwiecie i nosi na sobie brzemiÄ wszystkich kĹopotĂłw, ktĂłre rodzÄ siÄ w mieszkaniach studenckich moĹźe coĹ dodaÄ.
Michele Faldi Chce dodaÄ jednÄ tylko rzecz. Ja tez ĹźyĹem w takim mieszkaniu w czasie kiedy studiowaĹem. Wiem doĹÄ dobrze jakiego rodzaju problemy wyĹaniajÄ siÄ w takim Ĺźyciu. Pewnego roku byĹo nas w mieszkaniu czternastu studentĂłw. MogÄ tylko podkreĹliÄ to co powiedziaĹ ks. Luigi dotychczas. Ĺťeby daÄ taki syntetyczny obraz powiedziaĹbym, Ĺźe mieszkanie jest narzÄdziem, a narzÄdzie moĹźe sĹuĹźyÄ jeĹźeli sĹuĹźy jakiemuĹ celowi. JeĹźeli nie sĹuĹźy celowi, moĹźe byÄ przepiÄknym narzÄdziem, ale niczemu nie sĹuĹźy. To tak, jakby mieÄ przepiÄkny fortepian w salonie swojego domu. JeĹźeli czĹowiek wie jak siÄ go uĹźywa i czemu sĹuzy to moĹźe na nim graÄ. JeĹźeli natomiast czĹowiek nie wie co to jest i do czego sĹuĹźy to jest tylko przeszkodÄ w domu. W zwiÄ zku z tym nie jest istotne samo mieszkanie, ale istotne jest jak siÄ przezywa to wspĂłlne mieszkanie, kto jest w tym mieszkaniu. JeĹźeli bierze siÄ pod uwagÄ te uwagi poczynione przez ks. Luigiego wczeĹniej, wydaje siÄ pewnym to, Ĺźe nawet to miejsce stanie siÄ znaczÄ ce w rzeczywistoĹci, w ktĂłrej jesteĹcie. BÄdzie punktem odniesienia dla ludzi, z ktĂłrymi Ĺźyjecie, bÄdziecie odwiedzani przez ludzi, ktĂłrych spotykacie poniewaĹź bÄdÄ zaciekawieni doĹwiadczeniem, ktĂłre nosicie i moĹźe staÄ siÄ to okazja spotkania dla wielu, ktĂłrzy nie znajÄ Waszego doĹwiadczenia. ZaleĹźy to od tego, kto jest w tym mieszkaniu, ale przede wszystkim zaleĹźy od tego, czego pragnÄ dla siebie ci, ktĂłrzy sÄ w tym mieszkaniu. W Mediolanie, gdzie jestem, jest co najmniej 70 mieszkaĹ tak zamieszkanych. NiektĂłre sÄ ewidentnie takie, w innych jest trudniej, jeszcze inne w ogĂłle nie sÄ takie. To nie zaleĹźy od tego, ze jest mieszkanie, ale od ĹwiadomoĹci, ktĂłrÄ kaĹźdy kto jest w tych mieszkaniach ma. ChciaĹem przestrzec, Ĺźe wspĂłlne mieszkanie na pewno nie jest gwarancjÄ . To nie jest tak, Ĺźe przez sam fakt, Ĺźe mieszkamy razem mamy gwarancje, Ĺźe mamy Ĺźycie wspĂłlnotowe, poniewaĹź nic pod tym wzglÄdem nie daje gwarancji. MoĹźe tak siÄ staÄ jedynie poprzez prawdziwe dÄ Ĺźenie osobiste. Ostatnia rzecz, nie zraĹźajcie siÄ jeĹźeli przychodzi Wam to trudno, bo trzeba byÄ realistÄ i braÄ pod uwagÄ to, Ĺźe tak moĹźe byÄ. Pomóşcie sobie nawzajem w tym i szukajcie pomocy takĹźe poza mieszkaniem, przede wszystkim poza, poniewaĹź tak zrozumiaĹem to, co powiedziaĹ ks. Luigi dziĹ rano, Ĺźe prawdziwym domem jest Ruch, WspĂłlnota. CaĹa reszta to sÄ przykĹady tego. Prawdziwy dom, do ktĂłrego trzeba dÄ ĹźyÄ, ktĂłry trzeba budowaÄ jest WspĂłlnotÄ . MogÄ takĹźe doradziÄ jak gotowaÄ szybko dla wielu osĂłb w jednym mieszkaniu.
KsiÄ dz Luigi Negri To co Michele teraz powiedziaĹ ma w sobie takÄ cenna myĹl, ktĂłra jest prawdziwa nie tylko dla wspĂłlnego mieszkania, ale dal wszystkiego w ogĂłle. To jest podstawowe pojÄcie katolicyzmu, ktĂłre nasz Ruch uczyniĹo metodÄ . Jakie jest to pojÄcie? To, Ĺźe nic nie przychodzi mechanicznie, takĹźe nie ma nic, co nam da gwarancjÄ. Jedyna rzeczÄ , ktĂłra nam daje gwarancjÄ jest nasza wolnoĹÄ, ktĂłra ryzykuje kaĹźdego dnia. Nie wystarczy zaĹoĹźyÄ rodzinÄ, Ĺźeby rodzina posiadaĹa swoje prawdziwe wymiary. Te dwie osoby musza kaĹźdego dnia rozpoznaÄ wydarzenie obecne we wspĂłlnocie. Nie wystarczy, Ĺźeby istniaĹa juĹź utworzona wspĂłlnota na mojej uczelni. WspĂłlnota musi siÄ odradzaÄ codziennie we mnie i dla mnie. WspĂłlnota rodzi siÄ w jakiĹ sposĂłb we mnie z powodu mojej postawy, mojego stanowiska. Nawet sakrament nie stanowi mechanicznej gwarancji, poniewaĹź jeĹźeli Eucharystia nie spotyka ĹwiadomoĹci i wolnoĹci to do niczego siÄ nie przydaje. W naszej metodzie wszystko siÄ koncentruje na osobie. WĹaĹnie dlatego, Ĺźe wszystko koncentruje siÄ na wydarzeniu, na inicjatywie Boga, czyli na Chrystusie obecnym. Chrystus obecny jako partner, ma partnera â mojÄ wolnoĹÄ. Partnerem Chrystusa nie jest WspĂłlnota, nie jest ludzkoĹÄ, nie struktura. Partnerem Chrystusa jest moja wolnoĹÄ, ktĂłrÄ pewnego dnia musze powiedzieÄ, Ĺźe przyjmujÄ. I to rodzi wspĂłlnotÄ w Ĺwiecie. Kto zrodziĹ KoĹcióŠw Ĺwiecie? Maryja urodziĹa Chrystusa we wĹasnym ciele. MĂłwiÄ, Ĺźe nasz Ruch jest miejsce gdzie codziennie zwalcza siÄ mechaniczne dziaĹanie. Natomiast jednym z najgorszych bĹÄdĂłw Ĺwiata niechrzeĹcijaĹskiego, a rĂłwnieĹź chrzeĹcijaĹskiego jest to, Ĺźeby zrzucaÄ dramat wolnoĹci na dziaĹanie mechaniczne. WspĂłlnota nie zastÄpuje twojej wolnoĹci. Podtrzymuje i wychowuje twojÄ wolnoĹÄ. I bÄdzie to dla was jasne kiedy bÄdziecie robiÄ SzkoĹÄ wspĂłlnoty nad trzecim i czwartym tomem drogi, czyli jak bÄdzie mowa o KoĹciele. Jakie jest zadanie KoĹcioĹa w Ĺwiecie? Nie zastÄ pienie czĹowieka w jego wolnoĹci, marksizm tak robiĹ, faszyzm tak robiĹ, konsumpcjonizm dzisiaj tak czyni, kiedy nie traktuje was jak ludzi, ale jak konsumentĂłw wyrobĂłw. KoĹcióŠşyje po to, aby wychowaÄ twojÄ wolnoĹÄ tak, aby odpowiadaĹa Chrystusowi. To co Faldi przywoĹaĹ odnoĹnie Ĺźycia w mieszkaniu to jest prawda dla Ĺźycia w Ruchu w ogĂłle. Bez dramatu wolnoĹci nie ma Ruchu, bez dramatu wolnoĹci, ktĂłra daje siebie, powierza siebie, konfrontuje siÄ w Ĺźywy sposĂłb z danym Ĺrodowiskiem. Jaka jest rola odpowiedzialnego w tej WspĂłlnocie, ktĂłra jest domem? Rola odpowiedzialnego jest taka, aby byÄ Ĺwiadkiem tego, Ĺźe on idzie za ruchem. WĹaĹnie dlatego, ze idzie za Ruchem ma w sercu Ĺźycie swoich braci. Wszystkim wskazuje punkt, za ktĂłrym trzeba iĹÄ i dowartoĹciowuje wszystko to, co Pan rodzi. Nie jest ani szefem, ani wĹaĹcicielem, ani organizatorem, jest starszym bratem. Starszy brat jest znakiem ojca. PrzywoĹuje do ojca, dba o swoich braci i cieszy siÄ kiedy jego bracia sa lepsi niĹź on sam. GenialnoĹciÄ odpowiedzialnego jest dowartoĹciowanie tak powiedziaĹ ostatnio ks. Giussani na psotkaniu, w ktĂłrym uczestbniczyĹ tez Michele faldi. My nie rzÄ dzimy nikim, Ĺwiadczymy tylko o tym, Ĺźe idziemy za KimĹ wiÄkszym niĹź my sami jesteĹmy, lezy nam na sercu jednoĹc naszych braci, dziwimy siÄ z tych wielkich rzeczy, ktĂłre BĂłg pozwala, Ĺźeby siÄ wydarzyĹy chociaĹź my tych rzeczy nie wymyĹliliĹmy. Dziwimy siÄ wĹaĹnie dlatego, Ĺźe my ich nie wymyĹliliĹmy, a Pan BĂłg pozwala i tak, aby siÄ wydarzyĹy. My nie prowadzimy ludu, prowadzimy lud o ile my idziemy za nim. Wydaje mi siÄ, Ĺźe mamy wielki przykĹad na to, jest nim PapieĹź, ktĂłrego Polska nam podarowaĹa.
KsiÄ dz JĂłzef Adamowicz KsiÄ dz Giussani w czasie spotkania z odpowiedzialnymi z caĹego Ĺwiata w La Thuile w sierpniu tego roku, w ktĂłrymĹ momencie takiego spotkania pytaĹ i odpowiedzi powiedziaĹ mniej wiÄcej tak: âTo wydarzenie, ktĂłre tutaj w taki sposĂłb stoi przed TobÄ , pyta ciÄ ÂŤkochasz MnieÂť?. MyĹlÄ, Ĺźe ta scenka, te parÄ sĹĂłw oddaje doskonale to co przeĹźyliĹmy przez te kilka godzin w dniu dzisiejszym. To wydarzenie Chrystusa w tej formie, jaka my tutaj stanowimy, w twarzy ks. Luigi Negri, Michele Faldi, Zdzicha Bradela, ks. JĂłzefa Jonczyka, mojej i wielu wielu innych, to wydarzenie stanÄĹo przed nami na nowo tutaj w tej chwili dzisiaj i pyta kaĹźdego z nas z osobna, bo odpowiedĹş moĹźe byÄ udzielona tylko przez osobÄ: czy kochasz Mnie? MyĹlÄ, Ĺźe sposĂłb w jaki stanÄliĹmy wobec tego wydarzenia byĹ sposobem, ktĂłry moĹźna okreĹliÄ sĹowem proĹba, o tym byĹa mowa dzisiejszego ranka w wypowiedziach ks. Luigiego, w sposobie w jaki przyjÄliĹmy sobie nawzajem w uwadze, w milczeniu, w cierpliwoĹci, w tej wĹaĹnie postawie proĹby podobnie jak Szymon nad Jeziorem tyberiadzkim po zmartwychwstaniu. MĂłwiliĹmy temu wydarzeniu âtakâ: âTak, Ty wiesz, Ĺźe CiÄ kocham, Ĺźe chcÄ CiÄ kochaÄâ. To wydarzenie bÄdzie nieustannie obecne, ono przychodzÄ c do tego Ĺwiata lat temu dwa tysiÄ ce pozostaje na zawsze. Chciejmy idÄ c dalej tymi drogami, ktĂłre Pan BĂłg przed nami otworzy pomagaÄ sobie nawzajem wciÄ Ĺź sĹyszeÄ to pytanie i wciÄ Ĺź odpowiadaÄ âtakâ: âTy wiesz, Ĺźe CiÄ kochamâ. PodkreĹlamy jeszcze raz na sam koniec chociaĹź wiele razy byĹa juĹź o tym mowa, Ĺźe nie uksztaĹtujemy naszej ĹwiadomoĹci, by rozpoznawaÄ nieustannie to wydarzenie, nie uksztaĹtujemy naszego serca, Ĺźeby je nieustannie kochaÄ. Nie zaniesiemy je nigdzie, zamkniemy je, sprĂłbujemy je zamknÄ Ä, ale tak siÄ nie da, nie niszczÄ c wtedy samych siebie, jeĹli siÄ nie bÄdziemy tego wydarzenia uczyÄ. StÄ d SzkoĹÄ wspĂłlnoty polecamy wciÄ Ĺź jako podstawowe fundamentalne, niezastÄ pione niczym narzÄdzie. RĂłbmy ja jak najlepiej. Ona bÄdzie nam pozwalaĹa odpowiadaÄ z coraz wiÄkszÄ mocÄ : âTak Ty wiesz, Ĺźe CiÄ kocham, cieszÄ siÄ, radujÄ siÄ Twoja obecnoĹciÄ i z tej obecnoĹci i z mojego przylgniÄcia do niej chcÄ uczyniÄ kryterium absolutnie i ostateczne kaĹźdego sposobu z jakim bÄdÄ konfrontowaĹ siÄ z caĹa rzeczywistoĹciÄ , ktĂłra mnie otaczaâ wtedy bÄdzie rzeczywiĹcie miejsce na budowanie prawdziwej WspĂłlnoty, prawdziwego braterstwa. Prawdziwa miĹoĹÄ bÄdzie rzeczywiĹcie ofiarowana kaĹźdemu z nas, bÄdziemy ja umieli nieĹÄ dalej i mamy nadziejÄ, Ĺźe takĹźe na naszej polskiej ziemi ten KoĹcióŠistniejÄ cy ontologicznie jakby w tym wymiarze historyczno-egzystencjalnym stanie siÄ moĹźliwy do przezywania jako dom Boga z ludĹşmi rodzÄ cy prawdziwe braterstwo. MyĹlÄ, Ĺźe dziÄkujÄ c naszym wĹoskim przyjacioĹom ks. Luigiemu, Michele za ich obecnoĹÄ jeszcze raz przywoĹamy ksiÄdza Giussaniego: âW miarÄ jak dojrzewamy stajemy siÄ widowiskiem dla nas samych i jeĹli BĂłg zechce rĂłwnieĹź dla innychâ., wĹaĹnie pomagajmy sobie nieustannie utrzymywaÄ to zdumienie wobec tego czegoĹ wiÄkszego w co zostaliĹmy wĹÄ czeni, âwidowiskiem ograniczenia i zdrady, a wiÄc upokorzenia, a jednoczeĹnie niewyczerpanej pewnoĹci pokĹadanej w Ĺasce, ktĂłra daruje siÄ nam i odnawia kaĹźdego rankaâ; nie bÄdzie takiej chwili i nie bÄdzie takiej sytuacji, ktĂłra byĹaby opróşniona z tego wydarzenia. MogÄ byÄ niestety takie chwile i takie sytuacje, kiedy to my przejdziemy obojÄtnie nie odpowiadajÄ c naszym âtak, ja CiÄ kochamâ i jesteĹmy po to, Ĺźeby jeden drugiego przed tym chroniĹ. StÄ d bierze siÄ ta charakteryzujÄ c nas prostoduszna zuchwaĹoĹÄ dziÄki ktĂłrej kaĹźdy dzieĹ naszego Ĺźycia rozumiemy jako ofiarÄ dla Bogaâ, aby KoĹcióŠistniaĹ wewnÄ trz naszych ciaĹ i naszych dusz, poprzez materialnoĹÄ naszej egzystencjiâ. Jest nas wystarczajÄ co duĹźo, Ĺźeby kaĹźdy czĹowiek na naszej polskiej ziemi, dowiedziaĹ siÄ, Ĺźe jest w tym Ĺwiecie obietnica, ktĂłrej na imiÄ Jezus Chrystus, a forma Jego obecnoĹci to KoĹciĂłĹ, ktĂłry jest domem Boga z ludĹşmi przygarniajÄ cym, otwartym dla kaĹźdego, zakoĹczymy modlitwÄ AnioĹ PaĹski. |