Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2005 > listopad / grudzień

Ślady, numer 6 / 2005 (listopad / grudzień)

Od redakcji

Propozycja, aby stawić czoła rzeczywistości


Co mają ze sobą wspólnego znana we Włoszech piosenkarka Mina i jedna z wielu rzymskich matek? To, że w taki sam sposób zaregowały na wezwanie „Gdyby istniało wychowanie ludu, wszystkim żyłoby się lepiej”, rzucone w połowie listopada przez ponad pięćdziesiąt wybitnych osobistości ze świata kultury i ekonomii. Poczuły się one sprowokowane, wciągnięte w tę sprawę i domagają się, by nie pozostała ona tylko wezwaniem.

Wydarzenia przebiegają następująco: niektórzy podejmują temat za sprawą artykułu w gazecie, inni przez e-maile wysyłane do audycji radiowych albo telefon do przyjaciół. Mamy do czynienia z burzliwą reakcją, która ogarnia Włochy, zaniepokojone i spragnione poważnego podejścia do przyszłości. Problem zresztą dotyczy nie tylko Włoch. Wychowanie: temu słowu i odkrywaniu jego rzeczywistego znaczenia ks. Giussani poświęcił swoje życie. Zrozumiał on, dostrzegając to, czego później intelektualiści, biskupi i filozofowie mogli doświadczyć i dotknąć własnymi rękoma: przyszłość ludu czy narodu rozgrywa się na płaszczyźnie wychowania. Jeśli nie ma propozycji odpowiedniego wychowania, nieuchronnie - szczególnie w momentach większych trudności czy konfliktów w życiu społecznym - ryzykuje się rozpad. Dzisiaj przeżywamy taki moment.

Konflikty, które mają miejsce, oczywiste czy zagrażające nam potencjalnie, mogą zostać właściwie podjęte, jeśli życie ludzi jest nieustannie wychowywane do pozytywnej koncepcji rzeczywistości. Koncepcja ta nie może się opierać na optymistycznym woluntaryzmie. Albo opiera się na historycznie sprawdzalnym wydarzeniu jako źródle nieustannej nadziei, albo nie może się utrzymać. Wydarzeniem historycznym, posiadającym tę cechę ugruntowywania i odnawiania nadziei ludzi, jest Jezus Chrystus, którego Narodzenie będziemy wkrótce świętować. Świadczą o tym na przestrzeni wieków osobiste historie niezliczonych mężczyzn i kobiet oraz istnienie cywilizacji, która „unerwiona” i umocniona przez wiarę chrześcijańską, nieustannie popierała rozwój, dobrobyt i godność każdego życia. To właśnie samą istotę tej historii, którą nazywamy „tradycją”, należy proponować jako hipotezę pracy, by stawić czoła rzeczywistości.

Dzisiaj wszystko to jest obiektem licznych ataków i wewnętrznej korozji.

Dlatego najpilniejszą sprawą jest wskazanie na wychowanie jako na wspólny problem, który nie dotyczy jedynie dzieci i młodzieży w szkołach, ale każdego w naszym społeczeństwie. Podczas gdy wielu, zbyt wielu tych, którzy zajmują odpowiedzialne stanowiska wydaje się być pochłoniętych zapewnianiem sobie albo swojej frakcji małej, krótkowzrocznej przyszłości, istnieje lud złożony z matek, ojców, ludzi kultury, różnego typu pracowników, który wznosi inny sztandar. Nie jest to sztandar jakiegoś stronnictwa czy partii. Wszyscy jednak mogą zdecydować czy stanąć po jego stronie.

Wychowanie nie jest słowem oznaczającym jakiś abstrakycjny temat, nie jest tylko pretekstem do dyskusji. Oznacza konkretny egzystencjalny i przeżywany proces: wiąże się z wolnością tego, kto je proponuje i z wolnością tego, kto jest wzywany do udzielenia odpowiedzi. Dlatego nie można realnie mówić o wychowaniu, jeśli nie proponuje się wychowawczej drogi, jeśli nie podejmuje się ryzyka proponowania. Tak jak to uczynił ks. Giussani.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją