Ślady
>
Archiwum
>
1996
>
Dodatek informacyjny
|
||
Ślady, numer 8 / 1996 (Dodatek informacyjny) Od Redakcji BoĹźe Narodzenie czas nadziei dla czĹowieka wspĂłĹczesnego, ktĂłry w nic juĹź nie wierzy Luigi Giussani PrzestrzeĹ historii przemierza pewne orÄdzie i przemierzaÄ bÄdzie aĹź do koĹca czasĂłw. To echo pewnego wydarzenia â do tego stopnia oryginalnego, Ĺźe dla tych, ktĂłrzy zostali nim najbardziej dotkniÄci, oznacza: âBĂłg staĹ siÄ czĹowiekiemâ. BoĹźe Narodzenie zwiastuje wydarzenie najbardziej niewyobraĹźalne, pozornie najbardziej irracjonalne, najbardziej peĹne sprzecznoĹci ze wszystkich jakie zna historia. Skoro BĂłg, czyli troskliwa Tajemnica, swoimi rÄkami stwarza rysy twarzy zwykĹego czĹowieka, to czemuĹź by ten sam BĂłg nie mĂłgĹ â postÄpujÄ c wĹaĹnie konsekwentnie â utrzymywaÄ z czĹowiekiem familijnej wiÄzi? Tak, Ĺźeby ĹwiadomoĹÄ tego ostatniego byĹa, przede wszystkim, uwaga skierowanÄ na owÄ familijnÄ obecnoĹÄ, a nie agresywnym stawianiem czoĹa jakiejĹ enigmatycznej i odlegĹej rzeczywistoĹci. Dlaczegóş by nie miaĹo tak byÄ? Dla nas chrzeĹcijan metodÄ , poprzez ktĂłrÄ Tajemnica kontynuuje swoje komunikowanie siÄ stworzeniu â ktĂłre wyposaĹźyĹa w ĹwiadomoĹÄ, w samoĹwiadomoĹÄ, w rozum, w serce â jest przede wszystkim familijnoĹÄ (zaĹźyĹoĹÄ): dziecko, Jezus z Nazaretu, urodzony w Ĺonie mĹodej kobiety, Maryi. W jaki sposĂłb to wydarzenie trwa w historii? To jest wĹaĹnie problem, problem Ĺźycia, bÄdÄ cego relacjÄ , zwiÄ zkiem pomiÄdzy przelotnÄ chwilÄ a jej wiecznym speĹnieniem. W istocie, ludzka chwila posiada gĹÄbiÄ, ktĂłrej daremnie by szukaÄ w czymkolwiek innym. Problemem problemĂłw jest to, jak owo wydarzenie âpozostajeâ w czasie. JeĹli jakieĹ wydarzenie nie trwa w czasie, nie jest wydarzeniem, jest wspomnieniem. Od Charlesa PĂŠguy nauczyliĹmy siÄ jednego, tego mianowicie, Ĺźe sĹowo âwydarzenieâ wskazuje na fenomen, w ktĂłrym jawi siÄ coĹ nowego. Bez wydarzenia nie ma Ĺźadnej nowoĹci. Co za zwiÄ zek majÄ wszystkie te sprawy z dniem dzisiejszym Ĺwiata? PierwszorzÄdny wpĹyw chrzeĹcijaĹskiej ĹwiadomoĹci, klimatu chrzeĹcijaĹskiego, mentalnoĹci chrzeĹcijaĹskiej na otaczajÄ cÄ nas rzeczywistoĹÄ â na rodzinÄ przyjaciĂłĹ, miejsce pracy, miejsce zamieszkania, Ĺrodowisko spoĹeczne â zasadza siÄ na dysponowaniu ĹwiÄ tecznÄ wersjÄ czegoĹ, co w przeciwnym razie przedstawia siÄ jako obrzydliwe i politowania godne. Co sprawia, Ĺźe nawet najbardziej przykra sytuacja staje siÄ odĹwiÄtnÄ , albo daje siÄ wyjaĹniÄ przy pomocy pojÄÄ ĹwiÄ tecznych â a kaĹźdy z nas moĹźe w tym momencie wyobraziÄ sobie ojca Kolbego jak schodzi do bunkru, w ktĂłrym umrze razem z innymi: schodzi, dobrowolnie ofiarujÄ c siÄ w miejsce ojca rodziny w obozie, zachowujÄ c pogodÄ ducha, ktĂłrej nic nie blokuje ani nie kwestionuje? To wĹaĹnie Wydarzenie, ktĂłre jest trwaĹym i staĹym towarzystwem! Trwaniem tego Wydarzenia jest istnienie (Ĺźycie) KoĹcioĹa, aĹź do skoĹczenia Ĺwiata. Dlatego czas jest odĹwiÄtny: poniewaĹź kaĹźdÄ chwilÄ i sytuacjÄ przenika nadzieja. Jedynie w tej nadziei, jedynie tam, gdzie moĹźliwa jest miĹoĹÄ jako doĹwiadczenie realne, czyste, nastawione na bezinteresownoĹÄ, albo caritas, ktĂłra jest ideaĹem nieskoĹczonym, jedynie w miĹoĹci â ktĂłrÄ to Wydarzenie wspiera i rozwija w sercu kaĹźdego czĹowieka â nadzieja okazuje siÄ byÄ cnotÄ niepohamowanÄ , niezwyciÄĹźonÄ . Jak pisze PĂŠguy: spoĹrĂłd trzech cnĂłt nadziej jest najmniejszÄ i bezbronnÄ , ale wĹaĹnie ona, nadzieja, jest cnotÄ najwiÄkszÄ i najwaĹźniejszÄ . Bez nadziei jedynÄ desperackÄ perspektywÄ byĹaby ta, ktĂłrÄ kreĹli G. Carducci, kiedy w Su Monte Mario, wyobraĹźa sobie ostatniego mÄĹźczyznÄ i ostatniÄ kobietÄ, âktĂłrzy wyprostowani wĹrĂłd ruinâ widzÄ âszklistymi oczymaâ jak sĹoĹce zachodzi po raz ostatni nad âstraszliwym chĹodemâ. Z BoĹźym Narodzeniem wkracza na scenÄ rzecz absolutnie zakryta przed wszystkimi, to znaczy to, co rzeczywiste, rzeczywistoĹÄ. Wielka ObecnoĹÄ (Presenza). TeraĹşniejszoĹÄ (il presente) wyczerpuje prawdÄ czĹowieka, a czynnik ktĂłrego nie ma w teraĹşniejszoĹci, nie istnieje: nie âjuĹź nie istniejeâ, ale âw ogĂłle nigdy nie istniaĹâ. To jest problem rozumu. StÄ d paradoksalnie, pierwszym problemem, jaki zgĹaszamy w stosunku do wspĂłĹczesnej kultury, jest fakt, iĹź czujemy siÄ Ĺźebrakami ĹźebrzÄ cymi o pojÄcie rozumu, poniewaĹź wydaje siÄ, Ĺźe juĹź nikt nie posiada koncepcji rozumu, a zdajemy sobie sprawÄ â z drugiej strony â Ĺźe wiara domaga siÄ, aby czĹowiek â jeĹli ma rozpoznawaÄ i uznaÄ Ĺaskawe Wydarzenie Boga z nami â byĹ rozumny. TĹum. Ks. Joachim Waloszek
|