Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2005 > listopad / grudzień

Ślady, numer 6 / 2005 (listopad / grudzień)

Kultura

Jak rodzi się osąd

Przezentujemy rozmowę przeprowadzoną przez Giorgia Vittadiniego z uczniami szkół średnich, podczas spotkania Młodzieży Uczniowskiej (GS).

Giorgio Vittadini


Pierwszym sposobem odpowiedzi wobec rzeczywistości jest osąd, czyli zdanie sobie sprawy z rzeczy. Bombardowani przez tysiące interpretacji, czy możemy dokonywac osądu nie stając się więźniami sloganów i niewolnikami władzy? Codziennie jesteśmy prowokowani przez zderzenie z rzeczywistością, która przynosi pytania i staje się "problemem". Życie rozgrywa się właśnie w odpowiedziach udzielanych na problemy postawione przez to, co realne.

Przezentujemy rozmowę przeprowadzoną przez Giorgia Vittadiniego z uczniami szkół średnich, podczas spotkania Młodzieży Uczniowskiej (GS).

Jest to przykład w jaki sposób dochodzi się do pełnej, krytycznej i systematycznej świadomości własnego ludzkiego doświadczenia. Genialność i oryginalność osądu bierze się ze świadomości przynależności.

Chcę podać wam cztery przykłady, ukazujące w jaki sposónb zazwyczaj powstaje osąd.

Terroryzm. Rok temu masakra dzieci w Biesłanie w Oseczji, a potem kolejne, liczne akty terroryzmu, wynikającego z różnych źródeł. Jaki jest osąd społeczny? Dochodzi do głosu cała, doznana niesprawiedliwość, starcie izraelsko-palestyńskie, wojna w Iraku. Wszelkie reakcje na wcześniejsza niesprawiedliwość. Można się cofać w nieskończoność, dociekając po czyjej stronie leży wina. I na tym poprzestać.

Katastrofy przyrodnicze. Tsunami w poprzednie Święta Bożego Narodzenia i ostatnio huragan Katerina. Tysiące zabitych. Kto może pomóc w pogodzeniu się z takimi wydarzeniami? Jak je wyjaśnią ludzie? To wina Busha, który nie podpisał protokołu Kyoto i w efekcie dopuścił do tragedii spowodowanej przez huragany. Tam, gdzie nie można inaczej, przypisuje się winę Bogu, stawiając słynne pytanie: jeśli Bóg jest dobry, dlaczego pozwala na zło? Zapominając, że może jeśli bylibyśmy bardziej opanowani… Bóg byłby lepszy.

Walka o sztuczne zapłodnienia. Dlaczego odmówić kobiecie posiadania dziecka, skoro tego chce? Dlaczego hamować naukę, szansę znalezienia lekarstwa przeciwko śmiertelnym chorobom wykorzystując do tego celu embriony? To przecież postęp i prawo (kobiety nie embrionu).

Polityka. Tutaj wszystko mieści się w pytaniach: kto ma rację? Kto wygrał? Problem władzy.

We wszystkich tych przykładach mamy do czynienia z wyborem pomiędzy tym, kto ma rację i czyja jest wina. Zatrzymajmy się na chwilę przy tej sprawie.

 

Pierwsze zapomnienie

Czegoś tu jednak brakuje. Kto odda matkom z Biesłanu utracone dzieci? Kto odpowie na pragnienie życia naruszane przez terroryzm? Podobne pytania można zadać wobec klęsk żywiołowych. Kto odpowie na desperacki krzyk, tych , którzy pozostali? Nawet gdybyśmy ustalili kto kogo zamordował, i jakie miał do tego prawo? Czy jedynym wyjściem jest potwierdzenie złego Boga? Co ma wspólnego ze wspomnianymi analizami moje pragnienie? Giussani powiedział kiedyś: jeśliby powstał jeden z zabitych, ktoś, kogo już nie ma, powiedziałby: „gdzie w tym wszystkim jest moje pragnienie życia?”. Zarówno w przypadkach nieszczęść naturalnych, jak i spowodowanych przez ludzi, analizowanie kto jest winny odrzuca to pragnienie. Pierwszą zapominaną sprawa jest pragnienie szczęścia, choć każdy ma do niego prawo. Jedną z podstawowych rzeczy, których uczył nas Giussani jest właśnie to, że każdy jest jedyny i niepowtarzalny, każdy człowiek posiada wartość większą niż cały wszechświat. Zazwyczaj przy dokonywaniu osądu analizuje się tłum, zamiast wychodzić od faktu, ze jest to wymóg konkretnego człowieka. Kto dziś wydając opinię rozpoczyna od tego krzyku, pytania: kto mi zwróci miłość zabitego przyjaciela?

 

Drugie zapomnienie

Bądźmy uważni. Istnieje jeszcze inne, ważne zapomnienie: nie tylko brakuje poszanowania dla posiadanego przez człowieka pragnienia, ale nie chce się dostrzec, ze to pragnienie zostało zniszczone. To znaczy, nie widzi się istnienia zła. Poszukując za wszelką cenę winy, zapomina się, że człowiek jest stworzony dla życia, ale jednak coś – w naturze lub w człowieku – prowadzi do śmierci. Żąda się tworzenia komisji śledczych, programów, które w odpowiedni sposób zorganizowaną obronę cywilną, aby nowy rząd rozwiązał problemy ekonomiczne… i tak dalej. Szuka się winy, i w ten sposób cenzuruje się pewną część rzeczywistości.

 

Jedyna odpowiedź: Chrystus

Czy jednak istnieje coś, czy istnieje ktoś (nie abstrakcyjny byt), kto mnie uwalnia od zła? Co dowartościowuje moje pragnienie? To jest prawdziwy osąd! Co konkretnie oznacza: kto może podnieść na duchu mamy z Biesłanu? Kto może przywrócić nadzieję ofiarom terroryzmu czy kataklizmu? Co może oddać sprawiedliwość miliardom niszczonych każdego dnia embrionów? W jaki sposób uwzględniać wymogi człowieka w polityce?

Odpowiedzią jest chrześcijaństwo. Nasza cywilizacja rodzi się z tej odpowiedzi. Był ktoś, kto do płaczącej wdowy powiedział : „Kobieto nie płacz. Jestem z tobą”, zaś Zacheuszowi, poborcy podatkowemu, ówczesnemu mafiozo powiedział: „Chcesz zacząć na nowo? Zacznij ze mną”. Podobnie niewidomemu od urodzenia oznajmił: „Przejrzyj”, przewyższając w ten sposób faryzeuszy, którzy pytali czyja była wina. W historii był ktoś, kto powiedział: „jestem w stanie wyzwolić was od zła. Nie przez to, że jej wyjaśnię, przeanalizuje czy wyeliminuję, ale przez to, że żyje z wami i daje wam przykład. Wkładam zło na moje ramiona i je zwyciężam”. Tylko chrześcijanin może powiedzieć do mieszkańca Nowego Orleanu, który stracił wszystko: „Jest nadzieja”. Czy tak, jak mówił ksiądz Orione mieszkańcom Messiny, kiedy odwiedził ich po trzęsieniu ziemi: „Nie traćcie nadziei, Bóg was nie porzuci. Ani tych, którzy zostali zabici, ani tych, którzy przeżyli”. W historii Kościół zawsze powtarzał biednym i nieszczęśliwym: „Ufajcie, Bóg pokonał zło i jest z nami”. Otarł łzy i stanął obok by towarzyszyć w drodze. Jak w filmie Tarkowskiego Andrzej Rublow zakonnik, który powiedział: „Chodź ze mną, odwagi”. Istnieje konkretna odpowiedź na posiadane przez każdego człowieka pragnienie dobra, możliwość patrzenia na rzeczywistość z nadzieją, czyli z pewnością dobra. Właśnie to poruszyło zabitego przez Czerwone Brygady dziennikarza Waltera Tobagi. Kilka tygodni przed śmiercią ukazał się w Corriere della Sera jego artykuł, w którym cytował nasza, znana na uniwersytecie odezwę. Jego uwagę przyciągnął fakt, że w czasie tak mrocznym z powodu przemocy i terroryzmu, znalazł się ktoś mówiący o nadziei.

Pierwszy sposób

Nie możesz zatrzymywać się na złu. Nawet jeżeli upadasz setki razy, zawsze jest ktoś, kto wskazuje ci drogę i sprawia, że podnosisz wzrok. Jak wówczas, kiedy pewien człowiek spowiadając się powiedział księdzu Giussaniemu „Zabiłem”, a ten zapytał: „Ile razy?”. Innym przykładem jest Matka Teresa z Kalkuty. Kto sprawił, że podjęła pracę wśród trędowatych? Istnieje w świecie pewna rzeczywistość mówiąca: „Idź, ufaj”, tak jak powiedziała do cudzołożnicy i Zacheusza. Ważne jest, aby wobec tragedii tsunami znalazł się ktoś z krzyżem w dłoniach, kto potrafi ukazać dlaczego ważne jest zachowanie nadziei. Osądzać, obejmując rzeczywistość to rzecz z innego świata. Czy jest jakiś inny powód, dla którego Carrón, kończąc swoje wystąpienie podczas Meetingu, otrzymałby trwający ponad osiem minut aplauz? Było oczywiste, że jego słowa stanowiły odpowiedź na posiadanie przez każdego pragnienie.

Punktem wyjścia dla każdego jest odpowiedniość, której może doświadczyć. Zdarzyło się tak na tegorocznym Meetingu, podczas spotkań z niektórymi osobami, jak Giuliano Ferrara, Magdi Allam, Claudio Morpurgo, czy przewodniczący Senatu Marcello Pera. Wszyscy oni są „laikami”, spostrzegają jednak, ze jedynie obecność Obcej – jak zostaje nazwany Kościół przez Eliota – umożliwia nadzieję, ponieważ podtrzymuje pragnienie człowieka.

 

Drugi sposób

W obliczu tragedii, jaka może być tsunami, terroryzm czy krach ekonomiczny wytrzyma ten, kto nie traci nadziei, kto się nie poddaje, ponieważ przyjmuje nadzieję wnoszoną w świat przez Kościół. Nawiązuje kontakty z osobami wszędzie tam, gdzie pozostaje żywe pragnienie. Wystarczy wspomnieć kontakty ks. Giussaniego z Bonazami czy mnichami buddyjskimi z Góry Koia. Wystarczy przypomnieć w jaki sposób wypowiadał się w gazetach na temat Żydów, o doświadczeniu wzajemnego synostwa. To są narodziny nowej przyjaźni, obejmującej wszystko. Rodzi się ona z osądu. Trzeba szukać nie jakiejś idei, ale tych, którzy zachowują to pragnienie, mają jego świadomość, uznają je. Od tego jedynie może rozpocząć się dialog. Właśnie z tego powodu zaprosiliśmy na Meeting niektórych wyznawców islamu.

 

Trzeci sposób

W pewnym określonym momencie człowiek chce, aby pragnienie stało się jego nowym sposobem podejmowania wszystkich spraw. Historia Kościoła jest usiana dziełami powstającymi w wymiarze materialnym, aby odpowiedzieć na posiadane przez człowieka pragnienie dobra i sprzeciwiania się złu. Ponieważ stanowią one konkretną próbę odpowiadania na pragnienie jako pragnienie szczęścia przeciw złu. Pomyślcie o św. Wincentym a Paulo, św. Kamilu, ks. Bosco, Matce Teresie z Kalkuty, o wszystkich szpitalach, szkołach, dziełach pomocy, które dzięki nim powstały. Tak dzieje się również teraz, obok nas. Zobaczmy chociażby małżeństwo Zerbini z Brazylii, czy pracę rzemieślników w Betlejem. Prezentowany podczas Meetingu film wideo, ukazujący dzieła charytatywne prowadzone przez CL, stanowi oczywisty tego przykład. Człowiek usiłuje realizować swoje pragnienie, wiarę poprzez dzieła, które są sposobem czynienia bardziej ludzkim życia i całej rzeczywistości. Dzieło jest sposobem poruszania się człowieka w rzeczywistości.

 

Czwarty sposób

Z przyjęcia opisanego wcześniej stanowiska rodzi się pełna otwartość. Wszystko staje się dla mnie interesujące – nie przez przypadek na Meetingu mówiło się o wszystkim, o nauce, gospodarce, sztuce, ponieważ wszystko przyczynia się do zaspokojenia pragnienia szczęścia, które tkwi w każdym człowieku.

Z tego powodu szukamy kogoś, kto w świecie zachowuje nadzieje, kto żyje realizując to pragnienie, nie poddaje się złu, poszukuje kogoś, kto go wyzwoli. Patrzymy z kim on to robi, z kim podejmuje dzieła. Przeciwną postawę prezentuje ktoś, kto zatrzymuje się na analizowaniu, szukając winnych i zabiegając o władzę. Oddech staje się wówczas krótki, a szczęście wyłącznie marzeniem.

Musimy patrzeć na tego, kto uczy osądu i daje jego przykład, jak Papież. Właśnie tym stał się dla mnie Ruch, od kiedy ks. Giussani, przychodząc za piętnaście ósma na Uniwersytet, zaczynał od sprawdzenia, czy rozwiesiliśmy plakaty, gdyż było to znakiem, że dokonaliśmy osądu szczegółów naszego uniwersyteckiego życia. Od tamtego czasu Ruch jest dla mnie źródłem nowego osądu i nadziei dla wszystkich ludzi.

 

Jakże niewyobrażalnym jest, aby Bóg – „Bóg”, On, który w tym momencie stwarza świat, widząc i słysząc człowieka, mógł powiedzieć: „Człowieku nie płacz! „Ty, nie płacz!” „Nie płacz, ponieważ nie stworzyłem cię dla śmierci, lecz dla życia! Umieściłem cię na świecie i postawiłem w wielkim towarzystwie ludzi!” […].

Nie istnieje nic, co mogłoby powstrzymać ten bezpośredni impet miłości, przywiązania, szacunku, nadziei. Ponieważ Jezus stał się nadzieją, dla każdego, kto Go widział, kto słyszał słowa: „Kobieto nie płacz!”. Kto słyszał słowa Jezusa mówiącego: „Kobieto nie płacz!. Nie istnieje nic, co mogłoby zatrzymać pewność dobrego, tajemniczego przeznaczenia.

(Luigi Giussani, „Kobieto nie płacz!”, Ślady, marzec-kwiecień 2005)

 

„Dlaczego nawet przy podejmowaniu największych ofiar, wydaje się jakby to nie był dla was żaden wysiłek?”, zapytał dziennikarz. Matka Teresa odpowiedziała: „Wszystko robimy dzięki Jezusowi. Mamy Jezusa”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją