Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2016 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2016 (wrzesień / październik)

Pierwszy Plan. Uganda

Agnes i tata, ten „marnotrawny syn”

W wieku 16 lat miała tylko nadzieję, że „szybko umrze”. Potem jedno objęcie zmieniło życie jej i jej rodziny.

Paolo Perego


„Nienawidzę życia. Mam nadzieję, że szybko umrę. Po co się rodzimy?” – oto, co myśli dziewczyna pośród ścian zrobionego z błota i blachy domu w Kireka, slumsie położonym na peryferiach Kampalii w Ugandzie. To samo myślała tamtego ranka 26 lutego 2014 roku, gdy przyszła po raz pierwszy do Luigi Giussani High School.

Od tego Agnes zaczyna, by opowiedzieć o swojej historii, zaczyna od swoich 17. urodzin, które obchodziła w sierpniu. „Zawsze dorastałam, słysząc, że ojciec jest siłą rodziny. A jednak przez lata doświadczałam w życiu czegoś innego”. Jej tata, mówi Agnes, pił. Dużo. Skończył studia, nawet nauczał w przeszłości. Ale przyszedł alkohol. „Często pijany mówił nam, że nie ma dla nas przyszłości, a potem nam ubliżał, mnie, mojej siostrze i moim czterem braciom”.

Wszystko spoczywało na barkach mamy, jednej z kobiet z Meeting Pointu, stowarzyszenia skupiającego kobiety chore na AIDS z okolicy, założonego przez pielęgniarkę Rose Busingye: „W domu robiłyśmy naszyjniki, a potem je sprzedawałyśmy”. Był to jedyny dochód dla rodziny, który trzeba było podzielić między potrzeby wszystkich. „Wydawało się, że to za dużo, także dla mojej mamy, bałam się, że wcześniej czy później odejdzie. Tymczasem pozostała, przebaczając, kochając…”.

W międzyczasie Agnese rozpoczyna szkołę, z czym wiąże się tysiąc problemów: „Moja mama prosiła mnie, żebym trzymała się tego, kto chodzi na Szkołę Wspólnoty”. To było to, co podtrzymywało ją i miało być pomocą także dla jej córki: „Ale mnie to nie interesowało, wolałam być wolna, robiąc to, na co miałam ochotę”. W domu nic się nie zmienia, co więcej, jest coraz trudniej. Bracia, kiedy sytuacja jest bardzo ciężka, odchodzą. „Za wyjątkiem Charlesa. Ja często wieczorem płakałam zrozpaczona. On nie. Był spokojny, w oczach miał pewność…”. Także Charles uczęszczał na Szkołę Wspólnoty od jakiegoś czasu: „Pragnęłam takiej pogody ducha”.

 

Było to w poniedziałek w drugim tygodniu drugiego trymestru: „Weszłam do tej sali. Wszystko wydawało się dziwne. Śpiewy, to, co czytali, to, o czym opowiadali”. Dwie i pół godziny. A jednak Agnes zauważa, że wszyscy tam byli szczęśliwi. „Dla mnie były to teorie. «Bóg cię kocha, posiadasz wartość»… Dlaczego więc miałam takiego ojca? Dlaczego nienawidziłam siebie?”.

Wraca do domu, ale te pytania nie znikają. Agnes wraca na następne spotkanie. I jeszcze na następne: „Zaczęłam czuć się tam jak w domu. Pewnego dnia czytaliśmy Dlaczego Kościół. Moja mama podarowała mi jeden egzemplarz”. Rozmawiają o człowieku, który oddala się od Boga: „To byłam ja! Nienawidziłam Go, miałam ochotę zobaczyć Go i cisnąć Mu w twarz moje serce”. Jak mogła przebaczyć swojemu ojcu? „Rose odpowiedziała mi: «Twój tata posiada wartość. Bóg dał ją tobie. Ze względu na coś więcej. Być może twój tata jest właśnie punktem wyjścia, byś to odkryła»”.

Agnes wraca do domu, ale tym razem z nową hipotezą: „Patrzyłam na niego i zauważałam, że go kocham”. Podobnie jak ona sama odkrywała, że jest kochana. Czy to wszystko mogło być także dla niego? Czy mogło zmienić jego życie? „Zaczęłam czytać mu Szkołę Wspólnoty codziennie, w domu. Rekolekcje Bractwa, Chrześcijaństwo jako wyzwanie… A potem rozmawialiśmy o tym, co przeczytaliśmy”. I tak przez cztery dni. Ale w piątek Agnes wraca do szkoły. Ojciec się upił. Ale nie był taki jak wcześniej. „Wściekał się na mnie, mówiąc, że traciłam z nim czas: jak mogłem myśleć, że naprawdę «wszystkie okoliczności są krokami prowadzącymi nas ku tajemnicy»?”. Użył tych słów, po pijanemu. A więc rozumiał je, kiedy był trzeźwy. Agnes nie ustaje nawet wobec przemocy jego zniewag.

Pierwsze dni września. Minęło pięć miesięcy od ostatniego kieliszka. „Zmienił się w wieku 48 lat. Wydaje się szczęśliwy. Nasza rodzina jest szczęśliwa”. Postanowił spotkać się z Rose: „Przyjęła go jak matka; nigdy nie widziałam mojego ojca tak uśmiechniętego. Długo rozmawiali, a ja patrzyłam”. Po spotkaniu Agnes z tatą wracają do domu, on nie przestaje opowiadać: „Słyszałaś? Nazwała mnie synem marnotrawnym. Jestem nim. I wiem, że to jest początek nowego rozdziału w moim życiu”. Życie się nie zmieniło: „Trudności pozostają, także w kwestii tego, co będziemy jutro jeść. Ale my jesteśmy szczęśliwi, ja jestem szczęśliwa”.

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją