Ślady
>
Archiwum
>
2016
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2016 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Meeting. Rimini. TY JESTEĹ DOBREM DLA MNIE 19-25 sierpnia 2016 RÄka, ktĂłra dotyka murĂłw Siedem dni mocnych i zwyczajnych obecnoĹci, ktĂłre swoim Ĺźyciem tworzÄ historiÄ. Oraz zdumienie faktami przenikajÄ cymi chaos tego Ĺwiata. Temat Meetingu, dyplomacja PapieĹźa i Syria. Fragmenty trzech âkluczowychâ spotkaĹ. L. Doninelli, o. A. Spadaro, o. F. Lutf LUCA DONINELLI pisarz Przemiany, ktĂłre dokonujÄ siÄ na naszych oczach pod postaciÄ niezrozumiaĹych czÄsto rzezi oraz za sprawÄ naporu ludzkiej migracji o niespotykanych dotÄ d w caĹej historii rozmiarach, potrzebujÄ nas, naszej decyzji, potrzebujÄ interesujÄ cego kulturalnie i absolutnie osobistego stanowiska. PrzeraĹźajÄ ce jest to, Ĺźe w obliczu wydarzeĹ takich jak to, nasza odpowiedĹş na pytanie, czym jest czĹowiek â pytanie, ktĂłre w historii zadawali sobie wszyscy, a ktĂłrego dzisiaj juĹź prawie nikt sobie nie stawia â okazuje siÄ niepewna i podszyta strachem (âŚ). Kilka dni temu pewien bardzo bliski przyjaciel, dobrze sytuowany dziennikarz, z doskonaĹym miejscem pracy, ktĂłra mu siÄ podoba i daje satysfakcjÄ, oznajmia mi, Ĺźe zmienia caĹkowicie swoje Ĺźycie. Kilka zaistniaĹych faktĂłw, z ktĂłrych czÄĹÄ zaowocowaĹa paroma artykuĹami, skĹoniĹo go do wyjazdu do odlegĹego i kompletnie róşnego od WĹoch kraju, do zajÄcia siÄ pracÄ , ktĂłra nie wiadomo, czy mu siÄ spodoba. JuĹź miaĹem mu powiedzieÄ, Ĺźe jest szalony, kiedy niespodziewanie ogarnÄĹo mnie zdumienie: sposĂłb, w jaki powiedziaĹ âtakâ niespodziewanym okolicznoĹciom, byĹ âtakâ powiedzianym prawu rzÄ dzÄ cemu wszechĹwiatem, gĹÄbokiej naturze rzeczy stworzonych, ktĂłra nie jest naszym projektem, naszÄ strategiÄ , naszym stwierdzeniem, Ĺźe mniej wiÄcej jesteĹmy usatysfakcjonowani. I zrozumiaĹem, Ĺźe ten sposĂłb postÄpowania byĹ bardziej ludzki, bardziej uporzÄ dkowany i dla mnie. To ja musiaĹem siÄ nauczyÄ, Ĺźe rĂłwnieĹź dla mnie zawsze prawdziwa, w kaĹźdej chwili, jest racja, ze wzglÄdu na ktĂłrÄ mĂłj przyjaciel (i nawet nie wiecie, jak pod pewnym wzglÄdem jest mi z tego powodu przykro) wyjedzie z Mediolanu.
Nic nie jest z gĂłry przyjÄtym pewnikiem, wszystko jest dane, to jest prawo, to jest porzÄ dek, a nie jakiĹ sentyment: to ja muszÄ wyciÄ gnÄ Ä z tego wnioski. W ten sposĂłb zrozumiaĹem, jakÄ najpiÄkniejszÄ rzecz moĹźe otrzymaÄ w darze czĹowiek â komuniÄ: nie âbycie przyjaciĂłĹmiâ, nie âzgadzanie siÄ zawszeâ, ale dawanie sobie nawzajem Ĺwiadectwa, w skrajnej kruchoĹci naszego Ĺźycia, obecnoĹÄ waĹźniejszego celu, gĹÄbszego, bardziej darmowego od rzeczy, ktĂłrym powiedzieliĹmy âtakâ, zgodnie z tym, o co zostaliĹmy poproszeni. Jak powiedziaĹ mĂłj przyjaciel: w tym dalekim kraju zaczÄĹo istnieÄ coĹ, czego ani ja, ani nikt inny nie mĂłgĹ sobie wyobraziÄ, nikt z nas tego nie wytworzyĹ ani nie mĂłgĹ wytworzyÄ. Najlepsze w tym stanowisku jest to, Ĺźe odnosi siÄ do kaĹźdego przypadku, nie tylko wtedy, gdy muszÄ wyjechaÄ do Burundi albo Wenezueli, ale takĹźe (tak jak w moim przypadku) kiedy muszÄ napisaÄ powieĹÄ, by zdecydowaÄ, jakÄ historiÄ i jak jÄ opowiedzieÄ. Im bardziej uczÄ siÄ stanowiska takiego jak to i mniej gorszÄ siÄ tym, co jest odmienne, pojmujÄ przeraĹźenie, jakie nam towarzyszyĹo â moĹźna powiedzieÄ â codziennie. JeĹli przyjaciel daje ci Ĺwiadectwo o tym, co znaczy przylgniÄcie do jakiegoĹ daru, do rzeczywistoĹci jako daru, ty uczysz siÄ odczytywaÄ dar nawet w obecnoĹci nieprzyjaciela: kochajcie waszych nieprzyjaciĂłĹ. Kulturowa odpowiedĹş w obliczu przemian takich jak ta, ktĂłra â czy nam siÄ to podoba czy nie â dokonuje siÄ â a niektĂłre ĹşrĂłdĹa mĂłwiÄ , Ĺźe znajdujemy siÄ dopiero na poczÄ tku â i ktĂłra przeobrazi definitywnie nasz sposĂłb Ĺźycia, i wyglÄ d naszych miast, i Ĺźyciorysy naszych dzieci, musi opieraÄ siÄ (nie mogĹoby byÄ inaczej) na sposobie, w jaki spoglÄ dam na mojÄ ĹźonÄ, dom, kolegÄ z pracy. Musi odzyskaÄ ideÄ czĹowieka, na ktĂłrej zasadzaĹa siÄ nasza historia, kiedy w jakiejĹ polis czĹowiek zaczÄ Ĺ siÄ liczyÄ nie dlatego, Ĺźe byĹ synem albo wnukiem Tycja czy Gajusza albo poniewaĹź wyobraĹźaĹ sobie coĹ w ten sposĂłb, ale po prostu dlatego, Ĺźe byĹ czĹowiekiem: wszystkie ograniczenia róşnych mentalnoĹci, w ktĂłrych dokonaĹy siÄ te fakty, nie mogĹy usunÄ Ä doniosĹoĹci tej idei. Ĺťycie, nasze Ĺźycie, moje Ĺźycie. Wieki, tysiÄ clecia zajÄĹo nam stworzenie formy dobrego Ĺźycia, dobrego dla wszystkich. Wstawanie rano, otwieranie okna, przygotowywanie sobie kawy, pĂłjĹcie do pracy, spotykanie innych twarzy takich jak nasza, oczu, w ktĂłrych widaÄ nadziejÄ, troski, zmÄczenie, uczucia, cierpienia, oczekiwania, a potem decyzja, co przygotujemy na kolacjÄ, spacer do parku, odwiedziny u umierajÄ cego przyjaciela, stawienie czoĹa synowi, ktĂłry nie chce chodziÄ juĹź wiÄcej do szkoĹy, odgĹos naszych krokĂłw na ĹźwirzeâŚ
BÄdÄ mogli zabraÄ nam wszystkie te rzeczy, ale Ĺźeby tak siÄ staĹo, musimy je jeszcze posiadaÄ, nie mogÄ zostaÄ wyrzucone wczeĹniej. CzÄsto myĹlÄ o tym, Ĺźe to my w pierwszej kolejnoĹci wyrzucamy w pokrzywy to dobre Ĺźycie, w imiÄ czegoĹ, co wydaje nam siÄ instynktownie bardziej zaspokajajÄ ce, podczas gdy odrzucamy tylko trud i odpowiedzialnoĹÄ, jakie przynosi ze sobÄ dobre Ĺźycie. OczywiĹcie, jak mĂłwi Eliot, krew ponownie spĹynie po stopniach ĹwiÄ tyni, ale Ĺźeby siÄ tak staĹo, wczeĹniej trzeba zbudowaÄ ĹwiÄ tyniÄ. Oblicze naszego Ĺwiata bÄdzie musiaĹo przejĹÄ gĹÄbokÄ przemianÄ. Ktokolwiek jednak przyjdzie na nasze miejsce, powinniĹmy mĂłc mu powiedzieÄ: âTen, kto byĹ przed nami, pracowaĹ caĹe wieki, by daÄ mi do zrozumienia, Ĺźe wartoĹÄ twojego Ĺźycia nie znajduje siÄ w moich rÄkach, poniewaĹź nawet moje Ĺźycie nie znajduje siÄ w moich rÄkach. Nawet jeĹli teraz mnie zamordujesz, nie zapominaj o tym. Wszystko jest gratis, kaĹźdy z nas jest darem: dlatego ty jesteĹ dla mnie dobrem. Mam nadziejÄ, Ĺźe pewnego dnia ty takĹźe bÄdziesz mĂłgĹ to powtĂłrzyÄ, a jeĹli nie ty, to przynajmniej twoje dzieci, albo dzieci twoich dzieciâ.
ANTONIO SPADARO jezuita, redaktor naczelny âCiviltĂ Cattolicaâ MiĹosierna obecnoĹÄ Boga moĹźe zmieniÄ czas geopolitycznego ubĂłstwa w peĹniÄ czasĂłw chrzeĹcijaĹskich. WĹaĹnie to jest politycznÄ potÄgÄ miĹosierdzia: zmienianie znaczenia procesĂłw historycznych. Zmienianie znaczenia historii, poprzez PapieĹź Franciszek nie jest idealistÄ ; jest realistÄ , bardzo konkretnym czĹowiekiem, ktĂłry kocha rzeczywistoĹÄ. I wie doskonale, Ĺźe pokĂłj sam z siebie nie istnieje. PokĂłj nie istnieje w sposĂłb abstrakcyjny, czĹowiek nigdy nie przeĹźywaĹ pokoju. KonfliktowoĹÄ jest cechÄ charakterystycznÄ dla ludzkiej natury, czĹowiek zawsze musi stawiaÄ czoĹa jakiemuĹ konfliktowi; jest to nieusuwalny czynnik dynamiki ludzkich relacji, takĹźe relacji miÄdzynarodowych. Ale PapieĹź wie takĹźe, Ĺźe miĹosierdzie moĹźe zmieniÄ Ĺwiat. Oto wiÄc zaczynamy rozumieÄ takĹźe trajektoriÄ podróşy Franciszka. Staje siÄ bardzo jasna. Co robi PapieĹź? PamiÄtacie, co zrobiĹ przy murze w Betlejem? Czy pamiÄtacie ten obraz? W pewnym momencie w Betlejem PapieĹź wysiadĹ z samochodu i udaĹ siÄ w stronÄ muru, ktĂłry dzieli ĹťydĂłw od PalestyĹczykĂłw. I co zrobiĹ? Czy coĹ powiedziaĹ? Nie. OparĹ gĹowÄ i poĹoĹźyĹ rÄkÄ. PamiÄtacie nastÄpnie, co zrobiĹ w Auschwitz, przed murem, gdzie wykonywano egzekucje? OparĹ gĹowÄ, nic nie powiedziaĹ. SpĂłjrzcie, to jest zdumiewajÄ ce: byĹem tam, w Auschwitz, i czekaĹem na przyjazd PapieĹźa w Ĺrodku, w obozie. W pewnym momencie zauwaĹźyliĹmy czĹowieka ubranego na biaĹo, ktĂłry w caĹkowitej ciszy przekraczaĹ bramÄ. Nie powiedziaĹ ani jednego sĹowa; wreszcie byĹ wolny, pierwszy PapieĹź, ktĂłry byĹ wolny, by nie powiedzieÄ nic wobec tragedii. To byĹo to, co pragnÄ Ĺ zrobiÄ Benedykt XVI, czego jednak â jako Niemiec â nie mĂłgĹ zrobiÄ, jak sam wyznaĹ. Franciszek oparĹ rÄkÄ. KtoĹ mnie zapytaĹ odnoĹnie do muru w Betlejem: âAle co chciaĹ zrobiÄ PapieĹź, kĹadÄ c rÄkÄ na tym murze?â. Szczerze mĂłwiÄ c, nie wiedziaĹem, co odpowiedzieÄ, poniewaĹź jest to gest, ktĂłry PapieĹź wykonaĹ spontanicznie; nie przewidywaĹ go protokĂłĹ, nie przewidywano takiego postoju. WyjaĹniĹ mi to muzuĹmaĹski przyjaciel, cytowany wczeĹniej (Omar Abboud â przyp. red.). PowiedziaĹ mi: âSĹuchaj, co takiego robiĹ Jezus, kĹadÄ c rÄce? DotykaĹ chorych, by ich uleczyÄ. Oto wĹaĹnie, Franciszek robi to samo: dotyka murĂłw, by je uleczyÄâ. Tak wĹaĹnie jest. PapieĹź fizycznie dotyka murĂłw, poniewaĹź wie, Ĺźe mury sÄ zranieniami i chce je uleczyÄ.
Tak staĹo siÄ takĹźe w symboliczny sposĂłb w Korei. PapieĹź pojechaĹ tam i nigdy nie mĂłwiĹ o âKorei PĂłĹnocnej i Korei PoĹudniowejâ, ale mĂłwiĹ o kraju zjednoczonym przez ojczysty jÄzyk, poniewaĹź tym, co jednoczy, jest matka, jÄzyk jest matkÄ . JadÄ c tam, na granicÄ dzielÄ cÄ jeden narĂłd na dwa, mimo Ĺźe jest on jednym, niewidzialnie dotknÄ Ĺ tej otwartej rany. Tak staĹo siÄ w Sarajewie, gdzie mury wciÄ Ĺź jeszcze noszÄ znamiona pociskĂłw. PapieĹź pojechaĹ tam nie do Mostaru, gdzie jest wiÄcej katolikĂłw. KtoĹ mi powiedziaĹ: âAle PapieĹź to siÄ pomyliĹ, Ĺşle mu doradzono, miaĹ jechaÄ do Mostaru, nie do Sarajewa: tam sÄ katolicy!â. AleĹź nie! PapieĹź nie jedzie po prostu tam, gdzie sÄ katolicy: PapieĹź jedzie tam, gdzie jest otwarta jeszcze rana, poniewaĹź chce jÄ uleczyÄ, poniewaĹź chce poĹoĹźyÄ rÄkÄ Chrystusa na tej ranie. (âŚ) A wiÄc uzdrowiona rana. Mur zmieniajÄ cy siÄ w most, po ktĂłrym siÄ przechodzi. To jest pierwszy punkt: miĹosierdzie jako dramatyczny i terapeutyczny proces. PapieĹź podróşuje, by dotykaÄ ran i by poĹoĹźyÄ swojÄ rÄkÄ na tych ranach, tak jak Chrystus kĹadĹ swojÄ rÄkÄ na Ăłwczesnych zranieniach. To jest miĹosierdzie. (âŚ) MiĹosierdzie na poziomie politycznym oznacza nieuwaĹźanie nigdy i nikogo za definitywnie straconego; w relacjach osobistych, ale takĹźe w relacjach miÄdzy narodami, ludami i paĹstwami. To jest jÄ dro znaczenia politycznego: nie mĂłwiÄ nigdy: âTrudno, sytuacja jest juĹź nieodwracalna, nic nie da siÄ zrobiÄ, nie sposĂłb dojĹÄ do ugodyâ. Oto wĹaĹnie miĹosierdzie nie pozwala, by tak siÄ staĹo. MiĹosierdzie na nowo ukierunkowuje bieg historii i otwiera na oĹcieĹź wÄ skie groble determinizmu.
FIRAS LUTFI franciszkanin z Aleppo Nie pozwolimy siÄ pokonaÄ bombom, pokusie ucieczki, pokusie stwierdzenia: âDosyÄ, nie damy radyâ. Musimy odbudowywaÄ. I tutaj, jak widzicie na zdjÄciu, wĹasnymi rÄkami udaĹo mi siÄ poĹoĹźyÄ te cegĹy, ktĂłre wczeĹniej zniszczyĹa bomba. Jest to bardzo symboliczny gest. Nie ma osĂłb âzĹychâ, sÄ tylko ânieszczÄĹliweâ; terrorysta albo dĹźihadysta sam w sobie nie jest zĹy, poniewaĹź on sam jest stworzony na obraz i na podobieĹstwo Boga. DokonaĹ jednak zĹych wyborĂłw, Ĺźyje faĹszywÄ ideologiÄ , Ĺźyje w kontekĹcie, ktĂłry od samego poczÄ tku mĂłwiĹ mu: âDrugi czĹowiek nie jest dobrem dla ciebie, dlatego trzeba go wyeliminowaÄâ. My poprzez ten gest chcemy powiedzieÄ coĹ przeciwnego. (âŚ) Tutaj, dajÄ c znak, Ĺźe chcemy odbudowaÄ tÄ udrÄczonÄ SyriÄ, zniszczonÄ , zrĂłwnanÄ z ziemiÄ przez nienawiĹÄ, nietolerancjÄ, mentalnoĹÄ oraz jedynÄ i sztywnÄ myĹl, chcemy powiedzieÄ, Ĺźe jesteĹmy budowniczymi mostĂłw, dialogu, pokoju. Nie jest to w Ĺźadnym razie Ĺatwe. (âŚ) Ten, kto ma nadziejÄ, Ĺźyje inaczej: zostaĹo mu podarowane nowe Ĺźycie. Tym wĹaĹnie staramy siÄ ĹźyÄ codziennie, przede wszystkim w pierwszej osobie, pomimo wszystkich lÄkĂłw i trosk. JesteĹmy zaniepokojeni nie tyle o samych siebie, ale o los tych biednych ludzi, ktĂłrych mamy wokóŠsiebie i w swoich rÄkach. Lecz jesteĹmy takĹźe ludĹşmi, ktĂłrzy chcÄ budowaÄ kulturÄ pokoju.
Wiecie, Ĺźe w Aleppo, w Syrii â tak jak we wszystkich krajach, gdzie toczy siÄ wojna â wszystko jest zanieczyszczone: powietrze, ktĂłrym oddychamy, woda, ktĂłrÄ pijemy, jedzenie, ktĂłre spoĹźywamy⌠Wszystko jest zanieczyszczone, takĹźe intelekt. WokóŠnas istnieje antykultura: kultura nienawiĹci, przemocy, terroryzmu. Jak jednak ocalimy naszÄ mĹodzieĹź? ProponujÄ c wychowanie do altruizmu, do poszanowania drugiego czĹowieka, do przyjÄcia drugiego; nie zapominajÄ c jednak o naszej toĹźsamoĹci, o tym, kim jesteĹmy. Oto wĹaĹnie jesteĹmy poniekÄ d skarbnikami Boga na tej ziemi. Pan powierzyĹ nam swojÄ EwangeliÄ; nasze DNA jest chrzeĹcijaĹskie i jesteĹmy z tego bardzo dumni. Nie jesteĹmy jednak chrzeĹcijanami egoistami, zamkniÄtymi w naszym maĹym ego: jesteĹmy chrzeĹcijanami, poniewaĹź wierzymy, Ĺźe jesteĹmy i moĹźemy byÄ takĹźe darem dla drugiego czĹowieka. PowĂłd wszystkich konfliktĂłw wystÄpujÄ cych na Bliskim Wschodzie jest tylko jeden: ĹźÄ dza. ĹťÄ dza otrzymania wszystkiego: albo wszystko, albo nic. WystÄpuje teĹź inny problem: problem nieumiejÄtnoĹci przebaczania drugiemu. Z caĹym szacunkiem, Ĺťyd czÄsto mĂłwi: âOko za oko, zÄ b za zÄ bâ. Ale takĹźe nasi bracia muzuĹmanie mĂłwiÄ : âOko za oko i zÄ b za zÄ bâ. Jak przeciÄ Ä tÄ spiralÄ przemocy, jak jÄ pokonaÄ? Dobrze, chrzeĹcijanin ma konkretnÄ odpowiedĹş: jest niÄ Jezus, ktĂłry na krzyĹźu oĹmieliĹ siÄ przebaczyÄ nawet swoim oprawcom: âOjcze, przebacz im, bo nie wiedzÄ , co czyniÄ â. Nie dlatego, Ĺźe usprawiedliwia przemoc, cierpienie, zĹo, ale poniewaĹź stara siÄ pozyskaÄ osobÄ, ktĂłra nie jest zĹa, jest nieszczÄĹliwa. A jednak wierzymy, Ĺźe mamy misjÄ w tym konkretnym kontekĹcie, w tej geograficznej, ale takĹźe zbawczej przestrzeni Ziemi ĹwiÄtej, w Aleppo. I chcemy ĹźyÄ tym przesĹaniem. |