Ślady
>
Archiwum
>
2015
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2015 (listopad / grudzieĹ) Listy To, co dla mnie najwaĹźniejsze i inne⌠PLAKAT BOĹťONARODZENIOWY Giuseppe Frangi âTo jest jak bryĹa lodu, w ktĂłrej spala siÄ pĹomieĹâ. Tak pisaĹ Wasyl KandyĹski w 1925 roku, w ktĂłrym tworzyĹ ten rysunek wykonany piĂłrkiem na kartonie, dzisiaj przechowywany w Metropolitan Museum w Nowym Jorku. UpĹynÄĹo ponad 15 lat od namalowania jego pierwszej znanej abstrakcyjnej akwareli z 1909 roku. Sztuka KandyĹskiego staĹa siÄ pozornie bardziej zimna i wyrachowana: w tych latach wykĹadaĹ w Bauhausie, sĹynnej niemieckiej szkole architektury i rysunku, zwiÄ zanej z racjonalizmem i funkcjonalizmem. NapisaĹ takĹźe esej poĹwiÄcony teorii artystycznej, zatytuĹowany Punkt i linia a pĹaszczyzna. Ten rysunek jest doskonaĹym przykĹadem jego intencji: przedstawiÄ w jasny i czysty sposĂłb w peĹni rzeczywistÄ i ludzkÄ dynamikÄ. Ta dynamika jest fascynacjÄ , jakÄ w linii (naszym Ĺźyciu) wzbudza punkt (inny, nieoczekiwany goĹÄ). CoĹ, co niezaleĹźnie od tego, jak jest to zmaterializowane na przedstawieniu KandyĹskiego, wywoĹuje, jak sam napisaĹ, âwibrowanie sercaâ. I byÄ moĹźe towarzyszÄ ce krzywej trajektorie moĹźna odczytaÄ wĹaĹnie jako przedstawienie tego wibrowaniaâŚ
TO, CO DLA MNIE NAJWAĹťNIEJSZE Na spotkaniu inaugurujÄ cym rok pracy Ruchu uderzyĹo mnie szczegĂłlnie jedno zdanie: âIstotnie dziÄki prowokacji sÄ takie spotkania, ktĂłre w sposĂłb speĹniony uruchamiajÄ pierwotnÄ ĹwiadomoĹÄ nas samych, ktĂłre pozwalajÄ wyĹoniÄ siÄ naszemu ÂŤjaÂť z prochĂłw naszego zapomnienia, naszych redukcjiâ. JeĹźeli miaĹabym wskazaÄ coĹ, co jest dla mnie waĹźne w Ruchu, to sÄ to wĹaĹnie spotkania. Moi rodzice byli w Ruchu i mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe Ruch zawsze byĹ dla mnie czymĹ powszednim, bo znaĹam go od dzieciĹstwa. Osobami, ktĂłre najbardziej mnie fascynowaĹy, byĹ mĂłj tata i wujkowie. Kiedy miaĹam cztery miesiÄ ce, zdarzyĹa siÄ powĂłdĹş w Turynie i dom, w ktĂłrym mieszkaliĹmy, zawaliĹ siÄ. WewnÄ trz domu przebywaĹa wtedy moja mama, siostra, dziadkowie i ja. Kiedy tata wrĂłciĹ do domu z pracy, zobaczyĹ, Ĺźe tylko ja przeĹźyĹam. Zawsze mnie poruszaĹo to, w jaki sposĂłb on i moi wujkowie stawali w obliczu bĂłlu zwiÄ zanego z tÄ tragediÄ . I to, w jaki sposĂłb wychodziĹo na jaw, jak bardzo mama byĹa waĹźna dla nich, bo to wĹaĹnie dziÄki niej spotkali Ruch. OczywiĹcie to nie mogĹoby wystarczyÄ, byÄ mojÄ jedynÄ motywacjÄ do pozostania w Ruchu. Ale w Ĺźyciu zawsze miaĹam u boku osoby, ktĂłre mi pomagaĹy. Wydaje mi siÄ, Ĺźe waĹźne jest rozpoznanie, Ĺźe te osoby sÄ mi dane, Ĺźe sÄ darem. Oto jeden z przykĹadĂłw. Na poczÄ tku roku akademickiego, gdy dotarĹam do Polski jako uczestniczka programu Erasmus, byĹo mi bardzo ciÄĹźko. WydawaĹo mi siÄ, Ĺźe wszystkie osoby, ktĂłre spotykaĹam na uniwersytecie, nie miaĹy mi nic do powiedzenia. I cierpiaĹam z tego powodu, ale rĂłwnoczeĹnie modliĹam siÄ, zadajÄ c sobie pytanie, dlaczego tutaj jestem. W odpowiedzi na moje modlitwy dzieĹ później Dagmara zaprosiĹa mnie na SzkoĹÄ WspĂłlnoty. RĂłwnieĹź na uniwersytecie, choÄ wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe staĹo siÄ to przypadkowo, ale to nie byĹ przypadek, spotkaĹam kolegÄ z WĹoch, ktĂłry teĹź jest z Ruchu i ktĂłry mi bardzo pomaga podczas pobytu w Polsce. ZdaĹam sobie sprawÄ, Ĺźe patrzÄ c na to, co mam, i proszÄ c, dostrzegam piÄkno i chcÄ ĹźyÄ tym piÄknem. Zdumiewam siÄ, patrzÄ c na siebie, bo widzÄ, Ĺźe osoby, ktĂłre spotykam, nie sÄ odpowiedziÄ i nie rozwiÄ zujÄ moich problemĂłw, ale pomagajÄ mi stawaÄ w obliczu tego piÄkna i je przeĹźywaÄ. Letizia, WrocĹaw
W OBJÄCIACH MIĹOSIERDZIA 8 listopada 2015 roku w Pyskowicach odbyĹo siÄ spotkanie z ksiÄdzem Giannim Calchim Novattim â emerytowanym kapĹanem diecezji mediolaĹskiej. Wielu osobom uczestniczÄ cym w tym spotkaniu osoba ksiÄdza Gianniego przypomniaĹa o piÄknych momentach przyjaĹşni, przeĹźytych razem w róşnych okolicznoĹciach. KsiÄ dz Gianni opowiadaĹ o poczÄ tkach budowania i zacieĹniania relacji z Polakami, o tym, w jaki sposĂłb Ruch przeniknÄ Ĺ do Polski. NastÄpnie przypomniaĹ nam, czym jest charyzmat i na czym polega wĹaĹciwe jego przeĹźywanie. Charyzmatu nie wolno sobie zawĹaszczyÄ, uznajÄ c, Ĺźe âja juĹź wszystko wiemâ, poniewaĹź jest to przede wszystkim dar Ducha ĹwiÄtego. KsiÄ dz Giussani niegdyĹ, a teraz ksiÄ dz CarrĂłn stara siÄ jak najlepiej nam go przekazaÄ, nauczyÄ nas ĹźyÄ charyzmatem, ĹźyÄ z Chrystusem. Po to jest nam dany charyzmat, aby pomagaÄ nam prawdziwie ĹźyÄ. Jedno z pytaĹ zadanych ksiÄdzu Gianniemu dotyczyĹo tego, co jego osobiĹcie najbardziej pociÄ ga w Ruchu. OdpowiedziaĹ, Ĺźe w Ruchu uĹwiadomiĹ sobie bardziej, Ĺźe miĹoĹÄ Boga jest wiÄksza od jego grzechĂłw, Ĺźe jego sĹaboĹÄ, grzesznoĹÄ go nie okreĹla. My czÄsto patrzymy zbyt moralistycznie i dlatego trudno nam to zrozumieÄ. Patrzenie na swojÄ grzesznoĹÄ, przeraĹźenie swojÄ grzesznoĹciÄ stawia na pierwszym planie czĹowieka. Tymczasem Tajemnica przewyĹźsza naszÄ miarÄ, obejmuje dysproporcjÄ pomiÄdzy tym, czym jesteĹmy, i tym, jak dziaĹamy. CzĹowiek staje siÄ wolny, poniewaĹź wie, Ĺźe jest kochany. PoruszyĹo mnie to, co powiedziaĹ ksiÄ dz Gianni. CzÄsto zastanawiam siÄ nad tym i budzi siÄ we mnie na nowo pragnienie, aby ĹźyÄ w ten sposĂłb: stawiajÄ c w centrum miĹoĹÄ Boga zamiast gorszyÄ siÄ sobÄ (i bliĹşnimi!). Kilka dni temu, gdy sĹuchaĹam relacji z uroczystoĹci inauguracji Roku ĹwiÄtego, ze zwielokrotnionÄ siĹÄ dotarĹa do mnie ta sama myĹl zawarta w sĹowach Ojca ĹwiÄtego: âNie lÄkajmy siÄ miĹosierdzia, pozwĂłlmy siÄ objÄ Ä przez miĹosierdzie i czuĹoĹÄ Boga, ktĂłry czeka na nas i przebacza wszystkoâ. KoĹcióŠprosi nas, abyĹmy pozwolili siÄ objÄ Ä czuĹoĹci Ojca, ktĂłry trzyma swoje dzieci w ramionach. Ale czym sÄ te ramiona? MoĹźe sakramentem pokuty, EucharystiÄ , modlitwÄ , Rokiem ĹwiÄtym, twarzÄ przyjaciela, spotkaniemâŚ? Czym sÄ dla mnie, dla ciebie? Gabriela, Opole
EKIPY CLU NASZA DROGA Spotkali siÄ pod koniec sierpnia w piÄknej Cervinii, poĹoĹźonej u stĂłp Matterhornu â 500 studentĂłw z WĹoch, Hiszpanii, Polski, Litwy, Niemiec, a nawet z Libanu â by razem z ksiÄdzem CarrĂłnem sprĂłbowaÄ zrozumieÄ, co wspĂłlnego z ich Ĺźyciem ma wiara. Na spotkanie Ekip studenckich pojechaĹam z podstawowym pytaniem: co moĹźe oznaczaÄ dla mnie ten wyjazd? Nauczona doĹwiadczeniem z minionego roku, oczekiwaĹam, Ĺźe odpowiedĹş otrzymam w trakcie spotkania. ByĹam teĹź pewna tego, Ĺźe kaĹźdy z nas jest zaproszony do uczestniczenia w tych dniach, poniewaĹź tego wĹaĹnie w jakiĹ sposĂłb potrzebuje. Czego potrzebowaĹam ja? WkroczyĹam w te dni z wielkÄ otwartoĹciÄ , bardzo pragnÄĹam poczuÄ siÄ na nowo zdumiona obecnoĹciÄ Chrystusa w moim Ĺźyciu, nawet jeĹli do koĹca nie wiedziaĹam, jak siÄ to objawi. Czas byĹ bardzo intensywny i piÄkny. Z dnia na dzieĹ coraz bardziej zdumiewaĹo mnie to, jak bardzo potrzebowaĹam tego towarzystwa, jak bardzo potrzebowaĹam Ĺwiadectw ludzi tak róşnych ode mnie, lecz przepeĹnionych tym samym pragnieniem. Pragnieniem piÄkna i jednoĹci, ktĂłre przenika wszystkie momenty Ĺźycia codziennego, nawet te najprostsze, najbardziej banalne. Na nowo wzruszyĹam siÄ piÄknem bijÄ cym z oczu ludzi, ktĂłrzy wiedzÄ , dokÄ d prowadzi ich Ĺźycie. ZrozumiaĹam, jak bardzo potrzebujÄ tego towarzystwa i bycia prowadzonÄ . KsiÄ dz JuliĂĄn CarrĂłn podczas spotkania powtarzaĹ wielokrotnie, jak wielkie znaczenie ma fakt przynaleĹźenia do czegoĹ. To, do czego przynaleĹźymy, determinuje naszÄ relacjÄ z rzeczywistoĹciÄ . BÄdÄ c w Ruchu od okoĹo trzech lat, czÄsto zdawaĹam sobie sprawÄ, Ĺźe wzrastam, Ĺźe jest to miejsce dojrzewania mojej wiary. Wielokrotnie wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe wiem, Ĺźe przynaleĹźÄ do Chrystusa. Jednak nigdy wczeĹniej nie staĹo siÄ dla mnie to tak jasne i wyraziste, tak bardzo moje i prawdziwe. PrzynaleĹźnoĹÄ do Niego nie jest moim wytworem, nie tworzÄ tego, nie muszÄ siÄ nad tym zastanawiaÄ ani aranĹźowaÄ sytuacji, w ktĂłrych mogĹoby siÄ to objawiÄ⌠Tak po prostu jest! Podczas tych kilku dni zaskoczyĹo mnie to, jak bardzo w moim Ĺźyciu brakowaĹo osÄ du. Ostatni rok akademicki byĹ dla mnie czasem bardzo intensywnym, ale teĹź dobrym. WidziaĹam, jak rozbudza siÄ we mnie pasja do rzeczy, ktĂłre studiujÄ, i jakie wymiary moĹźe przybraÄ Ĺźycie uniwersyteckie. BraĹam udziaĹ w wielu wydarzeniach i angaĹźowaĹam siÄ w róşne inicjatywy. Wielokrotnie odczuwaĹam, jak bardzo jest to droga, ktĂłrÄ chcÄ dalej podÄ ĹźaÄ. Ale⌠Co tak naprawdÄ byĹo ĹşrĂłdĹem tego wszystkiego? Nigdy nie chciaĹam zatrzymywaÄ siÄ na emocjach, odczuciach i realizowaniu piÄknych idei, lecz ciÄĹźko mi byĹo okreĹliÄ, co tak naprawdÄ przenikaĹo caĹÄ mojÄ rzeczywistoĹÄ. PotrzebowaĹam spotkania Ekip we WĹoszech, aby zrozumieÄ i wzruszyÄ siÄ tym, Ĺźe przynaleĹźÄ do Chrystusa, i Ĺźe to wĹaĹnie z tej przynaleĹźnoĹci wypĹywa caĹa reszta: relacja z moim chĹopakiem, postawa wobec nauki, uczelni, przyjaciĂłĹ, rodziny⌠wszystkiego. I nie jest to coĹ obmyĹlonego przeze mnie, lecz naturalna reakcja (ciÄ gle ograniczonej, lecz rozwijajÄ cej siÄ) ĹwiadomoĹci naleĹźenia do Niego, ktĂłra jest istotÄ mojej toĹźsamoĹci. DrugÄ waĹźnÄ rzeczÄ byĹo dla mnie zrozumienie tego, jak bardzo potrzebujÄ towarzystwa. Tego konkretnego towarzystwa, ktĂłre pomaga mi wzrastaÄ, prowokujÄ c mnie, ale teĹź wychowujÄ c. KsiÄ dz CarrĂłn poĹoĹźyĹ duĹźy nacisk na âjaâ, ktĂłre potrzebuje âTyâ, aby siÄ przebudziÄ, bo prawda objawia siÄ w relacji. JednoczeĹnie zwracaĹ uwagÄ na to, co znaczy dawaÄ Ĺwiadectwo wiary. Bardzo poruszyĹy mnie sĹowa jednej dziewczyny, ktĂłra wielokrotnie zapraszaĹa znajomego lekarza na SzkoĹÄ WspĂłlnoty oraz inne inicjatywy Ruchu. SĹyszÄ c za kaĹźdym razem odmowÄ, Giovanna (tak miaĹa na imiÄ WĹoszka) nie byĹa jednak smutna. Nie potrzebowaĹa czyjegoĹ âtakâ, aby poczuÄ siÄ szczÄĹliwÄ , bo byĹa przepeĹniona obecnoĹciÄ KogoĹ Innego, kto daje wszystko. WzruszyĹy mnie jej sĹowa, gdyĹź skĹoniĹy mnie do refleksji nad mojÄ postawÄ wobec mojego chĹopaka. CzÄsto oczekujÄ od niego konkretnej odpowiedzi, reakcji, zachowania czy chociaĹźby przyjÄcia zaproszenia na pielgrzymkÄ â tak jakby jego ânieâ czy zachowanie niespĂłjne z tym, jak âja sobie wszystko zaplanowaĹamâ, mogĹo mieÄ wpĹyw na moje i jego szczÄĹcie. Po raz kolejny wyraĹşnie zobaczyĹam, Ĺźe ĹwiadomoĹÄ przynaleĹźenia do Chrystusa przewyĹźsza wszystko: zaleĹźnoĹÄ od osĂłb, rzeczy materialnych czy âwymogĂłw dzisiejszego Ĺwiataâ, ktĂłrym tak czÄsto siÄ poddajÄ. ChcÄ byÄ uwaĹźna na rzeczy, ktĂłre siÄ wydarzajÄ . Jakie byĹoby nasze doĹwiadczenie, jeĹli w Ĺźyciu wszystko byĹoby przez nas zaplanowane, przewidziane? Do Polski wrĂłciĹam z jednym pragnieniem: Ĺźeby codziennie odczuwaÄ tÄ peĹniÄ w Chrystusie, ktĂłra niweluje strach i redukowanie swojego âjaâ oraz pozwala mi byÄ sobÄ w najgĹÄbszym tego sĹowa znaczeniu. ChciaĹabym, aby moja wolnoĹÄ w kontaktach z âTyâ, obecnym w drugim czĹowieku, jak i objawiajÄ ca siÄ we wszystkich aspektach mojej rzeczywistoĹci, byĹa przejawem zaleĹźnoĹci od KogoĹ, kto daje wszystko. Ania, KrakĂłw
Spotkanie Ekip byĹo dla mnie czymĹ nieoczekiwanym pod kaĹźdym wzglÄdem. Ruch poznaĹam niedawno, wiÄc wszystkie treĹci wciÄ Ĺź sÄ dla mnie nowe. JadÄ c na Ekipy, nie miaĹam Ĺźadnego konkretnego pytania czy problemu do rozwiÄ zania, ale w moim Ĺźyciu przez ostatnie lata pojawiĹy siÄ pytania, na ktĂłre nie potrafiĹam znaleĹşÄ odpowiedzi, i zaniechaĹam ich poszukiwania. MyĹlaĹam, Ĺźe albo tych odpowiedzi nie ma, albo Ĺźe ja ich nigdy nie znajdÄ. Tymczasem juĹź od pierwszego dnia zaczÄĹam dostawaÄ odpowiedzi na te wszystkie pytania. CzymĹ caĹkowicie dla mnie niezwykĹym byĹy sĹowa ksiÄdza CarrĂłna, ktĂłry wyjaĹniaĹ, Ĺźe okolicznoĹci, w ktĂłrych Ĺźyjemy, nie sÄ czymĹ drugorzÄdnym, ale sÄ istotne dla naszej odpowiedzi, jakÄ dajemy Panu Bogu. Przy tym wszystkim jednak On przychodzi tak delikatnie do naszego serca, Ĺźe nawet kiedy mĂłwimy Mu ânieâ, dzieje siÄ to dyskretnie. Tak bardzo szanuje naszÄ wolnoĹÄ. SposĂłb, w jaki patrzymy na okolicznoĹci i w jaki je podejmujemy, mĂłwi o naszej przynaleĹźnoĹci. PomogĹo mi to zrozumieÄ lÄk, jaki odczuwam od dĹuĹźszego czasu, wypĹywajÄ cy z mojej nieufnoĹci, niepeĹnej przynaleĹźnoĹci. Wielkim odkryciem byĹo dla mnie zrozumienie istoty mojego nawrĂłcenia. Nigdy nie potrafiĹam zrozumieÄ, dlaczego to, co mi siÄ przytrafiĹo, zmieniĹo moje Ĺźycie, ale teraz juĹź wiem, Ĺźe jedno spojrzenie miĹoĹci i potraktowanie z dobrociÄ , jakiej nigdy wczeĹniej nie doĹwiadczyĹam, zmieniĹo moje spojrzenie i obudziĹo moje âjaâ. Od roku nie potrafiĹam jednak powrĂłciÄ do tego doĹwiadczenia wiary, ale ten wyjazd, spotkanie z ludĹşmi wiary, poprzez ktĂłrych mogĹam znowu spotkaÄ Jezusa, sprawiĹo, Ĺźe znowu zaczÄĹo siÄ budziÄ moje âjaâ. Od kilku lat wiedziaĹam, Ĺźe mogÄ ĹźyÄ piÄknie, ale czuĹam siÄ w tym bardzo osamotniona i nieprzygotowana do decyzji, przed ktĂłrymi stajÄ. Teraz zobaczyĹam tak wielu mĹodych ludzi, ktĂłrzy ĹźyjÄ dla Chrystusa, Ĺźe odzyskaĹam nadziejÄ na to, Ĺźe tak moĹźna ĹźyÄ. Bardzo mnie poruszyĹy Ĺwiadectwa studentĂłw, a odpowiedzi ksiÄdza CarrĂłna pokazaĹy mi nowÄ perspektywÄ, ktĂłrej wczeĹniej nie dostrzegaĹam w wielu kwestiach. Teraz juĹź wiem, Ĺźe nie chodzi o sĹowa, ale o wszystko, co robiÄ. KaĹźdy mĂłj gest i spojrzenie jest przekazywaniem mojego doĹwiadczenia wiary. Nie chodzi o jakÄ Ĺ formÄ, powtarzany schemat, ale o to, Ĺźe to zawsze Chrystus nawraca, a nie my. My moĹźemy tylko obdarzyÄ kogoĹ spojrzeniem, ktĂłre On nam daĹ. Tym spojrzeniem zostaĹam obdarzona wielokrotnie w tych dniach. ZobaczyĹam piÄknÄ drogÄ, ktĂłra moĹźe prowadziÄ przez Ĺźycie, i myĹlÄ, Ĺźe to moĹźe byÄ teĹź moja droga. Ania, Opole
CIERPIENIE DZIEWCZYNY Z METRA W ostatnim czasie musiaĹam siÄ uczyÄ do egzaminĂłw poprawkowych. OczywiĹcie w ogĂłle nie miaĹam na to ochoty. Pewnego piÄ tkowego popoĹudnia wracaĹam po dniu spÄdzonym w bibliotece. CzekaĹam na metro prawie 15 minut. Kiedy wreszcie nadjechaĹo, weszĹam i usiadĹam na samym koĹcu. To byĹ jeden z tych dni kiedy, gdy kogoĹ spotkasz, nie masz ochoty siÄ z nim przywitaÄ, robisz wszystko, Ĺźeby na niego nie patrzeÄ i Ĺźeby on na ciebie nie patrzyĹ; coĹ takiego czuĹam wobec wszystkich. MiaĹam sĹuchawki na uszach i myĹlaĹam tylko o tym, by wrĂłciÄ do domu. Ale w tym momencie coĹ siÄ wydarzyĹo. OdwrĂłciĹam nieco gĹowÄ i z drugiej strony wagonu zobaczyĹam pĹaczÄ cÄ dziewczynÄ. Nie pĹakaĹa jednak tak, jak siÄ pĹacze, gdy obleje siÄ egzamin albo kiedy przytrafia siÄ jakaĹ bĹahostka: jej pĹacz byĹ przepeĹniony bĂłlem, wielkim bĂłlem. W tym momencie zmieniĹam zdanie, pomyĹlaĹam, Ĺźe do niej podejdÄ. Co jednak mogĹa zrobiÄ dziewczyna taka jak ja, rozmawiajÄ c z tak smutnÄ osobÄ , ktĂłrej nawet nie znaĹa? PogĹoĹniĹam wiÄc muzykÄ i odwrĂłciĹam gĹowÄ. Ale nie mogĹam, nie mogĹam uniknÄ Ä widoku cierpienia tej dziewczyny, zachowujÄ c siÄ tak prostacko. WĂłwczas coĹ mnie ruszyĹo i wstaĹam, a im byĹam bliĹźej, tym bardziej siÄ baĹam i budziĹo siÄ we mnie coraz wiÄcej pytaĹ. Co miaĹam jej powiedzieÄ? Co miaĹo siÄ staÄ? Wreszcie usiadĹam obok niej i tylko siÄ przedstawiĹam. PowiedziaĹam, jak mam na imiÄ i Ĺźe widziaĹam jÄ ze swojego miejsca, i Ĺźe coĹ siÄ we mnie poruszyĹo. Ona takĹźe siÄ przedstawiĹa, spojrzaĹa na mnie i zaczÄĹa mi opowiadaÄ o tym, co siÄ staĹo. PowiedziaĹa, Ĺźe jest bardzo smutna, poniewaĹź jedzie do kliniki, by usunÄ Ä ciÄ ĹźÄ. ZapytaĹam jÄ , czy chce zatrzymaÄ dziecko. Ona odpowiedziaĹa, Ĺźe tak, ale Ĺźe sprawa wiÄ Ĺźe siÄ z bardzo wieloma trudnoĹciami. SpojrzaĹa na mnie bez sĹĂłw i znowu zaczÄĹa pĹakaÄ. WidziaĹam, Ĺźe siÄ boi, boi siÄ, Ĺźe zostanie opuszczona, upokorzona przez ludzi, Ĺşle potraktowana przez swojego chĹopaka, oraz tego wszystkiego, co miaĹo siÄ jeszcze wydarzyÄ. Kiedy wreszcie siÄ uspokoiĹa, zapytaĹam jÄ , czy sÄ dzi, Ĺźe po dokonaniu aborcji uspokoi siÄ, zrzuciwszy z siebie ten ciÄĹźar. Bez wahania odpowiedziaĹa mi, Ĺźe bÄdzie ĹźaĹowaÄ i Ĺźe ona juĹź pokochaĹa swoje dziecko, i Ĺźe zaczÄĹa uĹwiadamiaÄ sobie, czym jest miĹoĹÄ macierzyĹska i poĹwiÄcenie z niÄ zwiÄ zane. JeĹli byĹa tego taka pewna, dlaczego jechaĹa do kliniki? OdpowiedziaĹa mi, Ĺźe tego ranka chĹopak zadzwoniĹ do niej w czasie, gdy byĹ na piwie ze swoimi przyjaciĂłĹmi, i powiedziaĹ jej, Ĺźeby tego popoĹudnia pojechaĹa do kliniki, poniewaĹź on nie chce tego dziecka. PomyĹlaĹam: jak moĹźna o czymĹ takim rozmawiaÄ przez telefon? PowiedziaĹam jej, Ĺźe wydaje mi siÄ to straszne, na co ona przyznaĹa mi racjÄ. OpowiedziaĹam jej takĹźe o rodzinach zastÄpczych, o osobach przyjmujÄ cych dzieci, o Ruchu. I widziaĹam, Ĺźe czym dĹuĹźej mĂłwiĹam, ona stawaĹa siÄ coraz bardziej pogodna. Ale wciÄ Ĺź zauwaĹźaĹam ten bĂłl. Kiedy dojechaliĹmy do jednej ze stacji, ona wybiegĹa na zewnÄ trz. Ale nagle odwrĂłciĹa siÄ i weszĹa z powrotem. SpojrzaĹa na mnie, objÄĹa mnie i powiedziaĹa: âWracam do domu. UĹwiadomiĹam sobie, Ĺźe to dziecko, ktĂłre noszÄ pod sercem, owszem, jest dzieckiem mojego chĹopaka, ale jest takĹźe moim dzieckiem, i Ĺźe kocham je z caĹej duszy. DziÄkujÄ!â. I wysiadĹa. StaĹam, nie widzÄ c, co robiÄ. Co siÄ staĹo? Kim byĹa ta dziewczyna? Kim jestem ja, by nakĹaniaÄ do zmiany zdania nieznajomÄ mi osobÄ? Tylko jedno jest dla mnie jasne. To jest prawdziwa Tajemnica, coĹ, czego nie potrafiÄ zrozumieÄ, ale radoĹÄ, jakÄ odczuwam z powodu tego, Ĺźe jej towarzyszyĹam, jest niewiarygodna. Autorka znana redakcji
OD CZEGO ZACZÄÄ NA NOWO ODPOWIEDĹš ANNY Po zamachach w ParyĹźu spotkaliĹmy siÄ z nauczycielami gimnazjum, w ktĂłrym uczÄ, by uzgodniÄ, jak powinniĹmy zachowaÄ siÄ w klasie. NiektĂłrzy mĂłwili: âNie rozmawiajmy o tym za duĹźo, sÄ jeszcze mali, to wywrze na nich zbyt duĹźe wraĹźenieâ. PomyĹlaĹem: w superpoĹÄ czonym Ĺwiecie, takim jak dzisiejszy, nie sposĂłb uniknÄ Ä problemĂłw i pytaĹ. Z drugiej strony naszym zadaniem nie jest chronienie dzieci przed zĹem, ale oferowanie im odpowiedzi, hipotez znaczenia. Inni proponowali, by rozdaÄ im karteczki, na ktĂłrych mieliby odpowiedzieÄ na pytanie: âCo czujesz w obliczu atakĂłw w ParyĹźu?â, bez rozmawiania o tym w klasie. Jak gdyby zamÄt nieuporzÄ dkowanych emocji wystarczyĹ, by zrozumieÄ to, co siÄ wydarzyĹo. W ĹrodÄ zapytaĹem moich uczniĂłw: âDlaczego to, co staĹo siÄ w ParyĹźu, wydaje ci siÄ nieludzkie?â. Anna z pierwszej klasy szkoĹy Ĺredniej odpowiedziaĹa: âPoniewaĹź najbardziej ludzkÄ sprawÄ jest pragnienie Ĺźyciaâ. Zanim wszedĹem do klasy, rozmawiaĹem przez telefon z przyjacielem, ktĂłry na to samo pytanie odpowiedziaĹ: âWszystko to problem ekonomii. Oni buntujÄ siÄ przeciwko kapitalistycznemu uciskowi Zachodu. To my dostarczyliĹmy im broĹ⌠itd.â. OdpowiedĹş Anny wydaĹa mi siÄ bardziej wyczerpujÄ ca i dojrzalsza. W takiej sytuacji poszedĹem dalej: âDlaczego pragnienie Ĺźycia jest ludzkie?â. Oto, co odpowiedzieli: âPoniewaĹź Ĺźycie jest ciekawe, daje ci moĹźliwoĹÄ poznania tego, czego jeszcze nie znaszâ, âPoniewaĹź moĹźesz siÄ uczyÄ, bawiÄ, robiÄ wiele rzeczy, ktĂłrych nie mĂłgĹbyĹ robiÄ, bÄdÄ c martwyâ, âPoniewaĹź tylko ĹźyjÄ c, moĹźesz mieÄ nadziejÄ, Ĺźe zmienisz coĹ na Ĺwiecieâ, âPoniewaĹź ĹźyjÄ c, moĹźesz poszukiwaÄ odpowiedzi na swoje pytaniaâ. ks. Luca, Rzym
MOJA NADZIEJA: MOGÄ PODÄĹťAÄ ZA CHRYSTUSEM, TU I TERAZ Drogi ksiÄĹźe CarrĂłnie, o wydarzeniach w ParyĹźu dowiedziaĹem siÄ, gdy byĹem razem z kilkoma przyjaciĂłĹmi. Po minucie ciszy, przepeĹnionej strachem jeden z nas zaproponowaĹ, byĹmy siÄ pomodlili. JuĹź wtedy byĹo jasne, Ĺźe modlitwa albo jest ĹatÄ zakrywajÄ cÄ strach, albo teĹź to, co spotkaliĹmy, ma coĹ do powiedzenia takĹźe w tej sprawie, moĹźe byÄ pewnoĹciÄ takĹźe w obliczu tej tragedii. WracajÄ c do domu, napisaĹem do jednej z przyjaciĂłĹek: âSĹyszaĹaĹ o ParyĹźu? Bardzo siÄ bojÄ, trzeba siÄ duĹźo modliÄ!â. I to byĹa prawda, zdumiaĹem siÄ jednak, poniewaĹź nie przepeĹniaĹ mnie tylko strach; w pewnym sensie odkryĹem, Ĺźe mam pewnoĹÄ, a wkrĂłtce potem przekonaĹem siÄ, dlaczego tak byĹo. JechaĹem autobusem, kiedy jakaĹ cudzoziemka podeszĹa do kierowcy, by go o coĹ zapytaÄ. RozmawiajÄ c z niÄ , w pewnym momencie kierowca powiedziaĹ: âA wiÄc wierzy pani w Allacha? A wie pani, co zrobiliĹcie wy, wierzÄ cy w Allaha, we Francji?â. CoĹ siÄ we mnie wzburzyĹo: przecieĹź nie w tym jest problem! I jeszcze jedno: wracam do domu i zaczynamy rozmawiaÄ z rodzeĹstwem o tym, co staĹo siÄ w ParyĹźu. Jeden brat jest bojowo nastawiony: âZ takimi ludĹşmi nie da siÄ rozmawiaÄ. Oni nie sÄ tacy jak myâ. Drugi jest bardzo przestraszony. RozmawiajÄ c, nie mogĹem nie odnieĹÄ siÄ do osÄ du, ktĂłry zaproponowaĹeĹ nam po zamachu na redakcjÄ âCharlie Hebdoâ (zob. âĹladyâ 1/2015): przede wszystkim do tego, Ĺźe ânajwaĹźniejsze rozgrywa siÄ w naszym domuâ, Ĺźe chodzi o znaczenie Ĺźycia, ktĂłre proponujemy komuĹ, kto przyjeĹźdĹźa na ZachĂłd. To mnie zdumiaĹo, poniewaĹź nie za bardzo interesujÄ siÄ tymi sprawami i maĹo co rozumiem z tysiÄ ca moĹźliwych analiz. A jednak ten osÄ d byĹ prawdziwy, dlatego po upĹywie kilku miesiÄcy na nowo odkryĹem go w sobie. W czasie rozmowy mĂłj brat pyta: âA wiÄc moĹźemy siÄ tylko modliÄ i mieÄ nadziejÄ, Ĺźe wydarzy siÄ jakiĹ cud, ktĂłry rozwiÄ zaĹby problem!â. I wtedy zauwaĹźyĹem, co siÄ we mnie dzieje: sĹusznÄ rzeczÄ jest siÄ modliÄ, ale moim pierwszym pragnieniem jest to, bym odkryĹ dla samego siebie, co takiego zawsze podtrzymuje moje Ĺźycie; a nastÄpnie podÄ ĹźaĹ za tym, kto odkryĹ tÄ pewnoĹÄ w swoim Ĺźyciu. To jest pragnienie, ktĂłre juĹź jest nadziejÄ , poniewaĹź to spotkanie juĹź zostaĹo mi dane i wciÄ Ĺź jest dawane. Zdumiewam siÄ, gdy powracam do rekolekcji, kiedy ksiÄ dz Giussani mĂłwi: âByĹo coĹ wiÄkszego od ich domu (âŚ). Co takiego mogli zrobiÄ? W obliczu zĹych lat nieurodzaju oraz niebezpieczeĹstw, ku ktĂłrym zmierzaĹy ich dzieci? PodÄ Ĺźali za Nim! Nie przestawali za Nim podÄ ĹźaÄâ. Co takiego mogÄ zrobiÄ w obliczu zĹa tego Ĺwiata? IĹÄ za Nim! MojÄ nadziejÄ jest Chrystus obecny teraz. Andrea, Bolonia |