Ślady
>
Archiwum
>
2004
>
styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2004 (styczeĹ / luty) Polska. PrzeglÄ d prasy Kultura przestaje nieĹÄ wartoĹÄ i inne Rzeczpospolita Kultura przestaje nieĹÄ wartoĹÄ
Rozmowa z ks. WiesĹawem NiewÄgĹowskim, krajowym duszpasterzem Ĺrodowisk twĂłrczych. (Rzeczpospolita: 31. 12.2003 â 01.01.2004, s. A5)
Rzeczpospolita: Czy nie uwaĹźa ksiÄ dz, bo moĹźna usĹyszeÄ takie opinie, Ĺźe przymierze miÄdzy KoĹcioĹem a Ĺrodowiskami twĂłrczymi, zawarte 25 lat temu, w ostatnich latach osĹabĹo? WiesĹaw NiewÄgĹowski: Tak mĂłwiÄ ci, ktĂłrzy sÄ wrogami KoĹcioĹa albo sÄ od niego daleko. Na placu Teatralnym w Warszawie artyĹci i ludzie kultury wybudowali dla siebie samych koĹciĂłĹ. To jedyny taki przypadek nie tylko w historii Polski, ale i w historii KoĹcioĹa powszechnego. ĹwiÄ tynie twĂłrcĂłw sÄ oczywiĹcie na caĹym Ĺwiecie, ale zwykle twĂłrcy dostawali je po zakonach albo po parafiach. Tutaj twĂłrcy stworzyli kamieĹ milowy, pokazujÄ c takĹźe spoĹeczeĹstwu na poczÄ tku nowego tysiÄ clecia, Ĺźe Pan BĂłg jest potrzebny. Po piÄciu latach stwierdzamy, Ĺźe ten koĹcióŠjest za maĹy. To co to oznacza? Ĺťe ludzie kultury odeszli od KoĹcioĹa? Od KoĹcioĹa odeszli po stanie wojennym ludzie, ktĂłrych byĹa garstka, ale o duĹźych nazwiskach. Byli to niewierzÄ cy â praktykujÄ cy. Nie mieli nic wspĂłlnego z Panem Bogiem ale z powodĂłw spoĹecznych, politycznych przychodzili do koĹcioĹa. I oni odeszli, gdy skoĹczyĹy siÄ zagroĹźenia. Jako duszpasterz byĹem bardziej zaskoczony ich praktykowaniem niĹź odejĹciem od KoĹcioĹa. Aktywny udziaĹ brali oni przede wszystkim w panelach, posiedzeniach, dyskusjach. W skali Warszawy, gdzie twĂłrcĂłw w duszpasterstwie byĹo 6-9 tysiÄcy, to byĹa grupka, ktĂłra nie przekraczaĹa 100-150 osĂłb. Czy nie jest jednak pierwotnÄ misjÄ KoĹcioĹa gromadzenie pod swoimi skrzydĹami róşnych ludzi? Jedni przyjmujÄ rzeczywistoĹÄ KoĹcioĹa, inni nie. Poza tym prĂłba nawiÄ zania kontaktu z ludĹşmi niewierzÄ cymi czy poszukujÄ cymi trwa. MĂłj program telewizyjny w TVP3 nazwaĹem âWierzÄ, wÄ tpiÄ, szukamâ. Obszar ludzi niewierzÄ cych musimy dostrzegaÄ. W duszpasterstwie Ĺrodowisk twĂłrczych kontakt z niewierzÄ cymi jest staĹy. Czy ksiÄ dz ma jakiĹ sposĂłb na niewierzÄ cych? Nie mam jakichĹ specjalnych zaĹoĹźeĹ. Na pewno trzeba byÄ otwartym i staraÄ siÄ sĹuchaÄ. IstotÄ takich kontaktĂłw jest sĹuchanie. Co charakteryzuje duszpasterstwo Ĺrodowisk twĂłrczych po tych 25 latach? ChoÄ w spoĹeczeĹstwie juĹź wygasĹa pamiÄÄ o stanie wojennym, podziaĹy, ktĂłre spowodowaĹ w Ĺrodowiskach twĂłrczych, funkcjonujÄ do dzisiaj. Tak jest w Ĺrodowisku dziennikarzy, literatĂłw. KoĹcióŠwielokrotnie pozostaje jedynÄ przestrzeniÄ , w ktĂłrej ci skĹĂłceni ludzie stale siÄ spotykajÄ . Ĺrodowisk twĂłrczych nie dotyka w takim stopniu inny problem, obecny w spoĹeczeĹstwie. Wiele osĂłb prywatnie przyznaje siÄ do Pana Boga, a publicznie juĹź mniej. To teĹź jest spadek po komunizmie, w ktĂłrym panowaĹa swoista schizofrenia â partyjni na ĹwiÄta wyjeĹźdĹźali do rodzin na wieĹ, gdzie chodzili do koĹcioĹa, a gdy wracali do miasta, nie przyznawali siÄ do Pana Boga. W Ĺrodowiskach twĂłrczych ci, ktĂłrzy przychodzÄ do koĹcioĹa, sÄ autentyczni. W naszej ĹwiÄ tyni do komunii ĹwiÄtej przystÄpuje zwykle trzy czwarte obecnych. Czy to oznacza, ze twĂłrcy majÄ gĹÄbszÄ wiarÄ niĹź pozostaĹa czÄĹÄ spoĹeczeĹstwa? Mam ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe ta wiara jest pogĹÄbiona. ZarĂłwno wypowiedzi, jak i teksty pisane takich osĂłb jak Ernest Bryll, Edmund Wnuk-LipiĹski, Lech SokĂłĹ, Maja Komorowska pokazujÄ wielkie przemyĹlenia natury teologicznej. CieszyÄ siÄ trzeba, Ĺźe elita kulturalna Polski jest rĂłwnieĹź elitÄ chrzeĹcijaĹskÄ . Czy do koĹcioĹa przychodzÄ teĹź mĹodzi twĂłrcy? Jest bardzo duĹźo chrztĂłw, co jest jakimĹ wyznacznikiem. Trzeba jednak przyznaÄ, Ĺźe istnieje wyraĹşny podziaĹ na Ĺrodowiska starsze i mĹodsze. MĹodzi ludzie nie widzÄ np. potrzeby, by spotykaÄ siÄ i zrzeszaÄ w stowarzyszeniach, takich jak ZwiÄ zek LiteratĂłw Polskich, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. DziĹ mĹodzi twĂłrcy chcÄ byÄ niezaleĹźni. Ĺrodowisko twĂłrcĂłw jest zatomizowane, co siÄ odbija na ich obecnoĹci w KoĹciele. KiedyĹ przychodzili jako czÄĹÄ Ĺrodowiska, dziĹ przychodzÄ z wĹasnego pogĹÄbionego wyboru. Czy rola twĂłrcĂłw w Ĺźyciu publicznym jest wystarczajÄ ca? Mam duĹźy niedosyt. Jest tyle miejsc, ktĂłre wymagajÄ uporzÄ dkowania. TwĂłrcy powinni bardziej zdecydowanie zakasaÄ rÄkawy, wiÄcej udzielaÄ siÄ choÄby w przestrzeni spoĹecznej. Bo istotÄ kultury jest to, Ĺźe przez niÄ przekazuje siÄ system wartoĹci. DziĹ zrezygnowano w powaĹźnym stopniu z tworzenia przez kulturÄ podstawowych punktĂłw odniesienia. Mamy do czynienia z kryzysem kultury? MoĹźe nie z kryzysem, ale ze âznijaczeniemâ kultury. Poddaniem jej prawom wolnego rynku, uznaniem, Ĺźe dobre jest to, co siÄ dobrze sprzedaje. To powaĹźne niebezpieczeĹstwo. Rozm. Ewa Czaczkowska i Piotr ĹmiĹowicz
Rzeczpospolita Koniec stonowanej laickoĹci (Rzeczpospolita, 24-26 grudnia 2003, A5)
Ostatnio w Strasburgu i ParyĹźu odbyĹy siÄ manifestacje poparcia dla francuskich dziewczÄ t arabskiego pochodzenia, ktĂłre odmawiajÄ zdjÄcia muzuĹmaĹskich chust w szkoĹach publicznych. ByĹa to najbardziej spektakularna reakcja na wystÄ pienie prezydenta Francji, ktĂłry opowiedziaĹ siÄ za przyjÄciem ustawy zakazujÄ cej obecnoĹci âostentacyjnych symboli religijnychâ we francuskich szkoĹach publicznych. W przekonaniu wiÄkszoĹci organizacji ĹźyjÄ cych we Francji muzuĹmanĂłw (okoĹo 5 milionĂłw osĂłb) taka ustawa byĹaby wymierzona faktycznie przeciwko wyznawcom islamu, odbierajÄ c im obywatelskie prawo do swobody wyznania â bo caĹa dyskusja zaczÄĹa siÄ wĹaĹnie od przypadkĂłw relegowania ze szkóŠuczennic w chustach. Przeciwko projektowi ustawy, wykluczajÄ cej ze szkóŠpublicznych noszone przez uczniĂłw chrzeĹcijaĹskie krzyĹźe, Ĺźydowskie kipy i muzuĹmaĹskie chusty, protestowaĹy jednak juĹź wczeĹniej wszystkie zwiÄ zki wyznaniowe Francji, zwĹaszcza KoĹcioĹy chrzeĹcijaĹskie, i czÄĹÄ stowarzyszeĹ obrony praw czĹowieka. Przeciw byli takĹźe niektĂłrzy ministrowie centroprawicowego rzÄ du â w tym szef resortu spraw wewnÄtrznych Nicolas Sarkozy (odsuniÄty obecnie od tej sprawy). Ich zdaniem nie sÄ potrzebne nowe rozporzÄ dzenia prawne w kwestii regulowanej dostatecznie zrozumiale przez akt rozdziaĹu KoĹcioĹa (wszystkich KoĹcioĹĂłw) od paĹstwa z 1905 r. Wystarczy, Ĺźe V Republika odwoĹuje siÄ do tej zasady juĹź w pierwszym artykule swojej konstytucji. Zdecydowanie najostrzejsza byĹa opinia arcybiskupa ParyĹźa, kardynaĹa Jean-Marie Lustigera. Ponad pĂłĹroczna debata, towarzyszÄ ca pracom specjalnej komisji powoĹanej przez Jacques`a Chiraca, dowiodĹa â zdaniem kardynaĹa Lustigera â Ĺźe âFrancja mĂłwiĹa nieco od rzeczyâ. â Przy okazji daĹa o sobie ponownie znaÄ nietolerancja religijna, bÄdÄ ca dokĹadnym zaprzeczeniem âstonowanej laickoĹciâ, w ktĂłrej ĹźyliĹmy dotÄ d zgodnie â oĹwiadczyĹ arcybiskup ParyĹźa. I dodaĹ, Ĺźe obawia siÄ, by nowa ustawa nie doprowadziĹa do desperackich aktĂłw protestu, ktĂłrych wyrazem moĹźe staÄ siÄ pewnego dnia wrÄcz tatuowanie na czoĹach owych zakazanych ostentacyjnych symboli religijnych. UsunÄ Ä je bÄdzie moĹźna ze szkoĹy tylko wraz z uczniem. Grzegorz Dobiecki
Kai Dokonania i zadania KoĹcioĹa â ankieta KAI nt. minionego roku (WIADOMOĹÄI KAI, 11.01.2004, s. 7) Naszym rozmĂłwcom zadaliĹmy dwa pytania: 1. co byĹo najwaĹźniejszym dokonaniem KoĹcioĹa w Polsce w minionym roku? 2. Jaki jest najwiÄkszy problem stojÄ cy dziĹ przed KoĹcioĹem w naszym kraju?
Andrzej Grajewski, zastÄpca redaktora naczelnego âGoĹcia Niedzielnegoâ
Bp Kazimierz Ryczan, ordynariusz kielecki
Semestr KawaĹ dobrej roboty (SEMESTR, 1/2004, s. 9)
NiedoszĹy lekarz, bĹyskotliwy dziennikarz, odwaĹźny krytyk rodzimych realiĂłw politycznych â z Tomaszem Lisem promujÄ cym swoja najnowszÄ ksiÄ ĹźkÄ: Co z tÄ PolskÄ ? SpotkaliĹmy siÄ w doĹÄ nietypowej scenerii refektarza klasztoru dominikanĂłw. SEMESTR: - W swojej poprzedniej ksiÄ Ĺźce, napisanej we wspĂłĹpracy m.in. z Mariuszem Ziomeckim, bardzo czÄsto odwoĹuje siÄ pan do etyki dziennikarskiej, gdzie mĂłwi pan o tym, Ĺźeby siÄ ânie zeĹwiniÄâ. To dobre hasĹo, ale jak dokĹadnie radziÄ sobie w rzeczywistoĹci, gdzie wszystko oparte jest na ukĹadach? Tomasz Lis: - Nie zgodziĹbym siÄ z opiniÄ , ze wszystko oparte jest na ukĹadach, Ĺźe wszyscy sÄ w koteriach. OczywiĹcie, mamy w Polsce w paru miejscach â np. w jednym z najpowaĹźniejszych pism w kraju â przykĹady niewiarygodnego dziadostwa i bylejakoĹci, ale myĹlÄ, Ĺźe pozostali dziennikarze robiÄ kawaĹ dobrej roboty, i tak jest lepiej niĹź rok temu. Przez â a moĹźe raczej dziÄki â aferze Rywina dziennikarze sÄ bardziej Ĺwiadomi swojej misji czy teĹź roli, jakÄ speĹniajÄ . GdybyĹmy mieli takich politykĂłw, jakie mamy media! Gdyby jeszcze telewizja publiczna staĹa siÄ naprawdÄ publiczna, to np. przestrzeĹ debaty politycznej powiÄkszaĹaby siÄ. PowstaĹyby teĹź miejsca pracy dla nowych, âĹwieĹźychâ dziennikarzy. Ale, odpowiadajÄ c na pana pytanie: do tego, by siÄ nie zeĹwiniÄ, wystarczy po prostu mieÄ krÄgosĹup moralny.
W drodze Joseph H. H. Weiler Chrystofobia (W DRODZE 12(2003)
Fenomen polegajÄ cy na protestowaniu przeciwko usuniÄciu chrzeĹcijaĹstwa z tekstĂłw Konstytucji Europejskiej nazwano chrystofobiÄ . To rodzaj oporu biorÄ cego siÄ nie z zasadniczych racji konstytucyjnych lecz raczej z przeszkĂłd typu socjologicznego, psychologicznego, emocjonalnego. (...) NiemoĹźna zaprzeczyÄ, ze KoĹcióŠâ pojmowany nawet tylko jako intytucja, niezaleĹźnie od roli straĹźnika chrzeĹcijaĹskiego Magisterium â zajmowaĹ w przeszĹoĹci stanowisko, np.wobec modernizmu i innych jeszcze zjawisk, zupeĹnie inne niĹźobecnie. TakĹźe ta przeszĹoĹÄ staje siÄ elementem chrystofobii. W europejskiej Bilding, we wĹoskim liceo czy francuskim lycee, podobnie jak w niemieckim Gymnasium przyjÄto rodzaj spoĹeczno-kulturowej przesĹanki zaktowiczonej w dziedzictwie rewolucji francuskiej; podobnie w zbiorowej ĹwiadomoĹci bardzo silnie zakorzenione jest przeĹwiadczenie, Ĺźe spoĹeczny i naukowy postÄp dokonaĹ siÄ nie tylko za sprawÄ tej przesĹanki, ale jest wrÄcz zdobyczÄ uzyskanÄ dziÄki przeciwstawieniu siÄ KoĹcioĹowi. TakĹźe wielu wierzÄ cych przswoiĹo sobie tÄ ideÄ i Ĺźyje z poczuciem sprzecznoĹci swej wiary ze ĹwiadomoĹciÄ spoĹeczno-kulturowÄ ; to wewnÄtrzne pÄkniÄcie jest jednym z najbardziej symptomatycznych aspektĂłw modernizmu i posmodernizmu. P owoduje ono niekiedy niechÄÄ wobec samej religii, wobec wszelkich religii postrzeganych jako reakcyjne i nieliberalne z definicji. ProszÄ sobie wyobraziÄ, Ĺźe pewne znane wydawnictwo, ktĂłremu przedstawiĹem wstÄp do ksiÄ Ĺźki ChrzeĹcijaĹska Europa w zwiÄ zku z ewentualnÄ jej publikacjÄ , odrzuciĹo mojÄ propozycjÄ bez zwrĂłcenia siÄ nawet o przedstawienie caĹego eseju, stwierdzajÄ c z caĹÄ szczeroĹciÄ , Ĺźe âprojekt ten sytuuje siÄ bardzo daleko od polityczno-wydawniczej orientacji naszego wydawnictwaâ. Res ipsa loquitur. Na szczÄĹcie sÄ jeszcze inni, bardziej oĹwieceni wydawcy. NaleĹźaĹoby tu jednak dodaÄ, Ĺźe takĹźe korzystanie z symboliki chrzeĹcijaĹskiej jest czÄsto rĂłwnie automatyczne, nieprzemyĹlane i bierze siÄ z takiego samego, ale odwrotnego odruchu politycznego, bÄdÄ cego czeĹciÄ Ĺźycia publicznego. MogÄ sobie wyobraziÄ wydawnictwa, majÄ ce inna orietnacjÄ polityczno-wydawniczÄ ,ktĂłre tak samo odrzuciĹyby, nie czytajÄ c w caĹoĹci, projekt ksiÄ Ĺźki Socjalistyczna Europa.
Joseph H. H. WEILER, amerykaĹski ortodoksyjny Ĺťyd, profesor prawa, byĹy czĹonek komisji prawnej Parlamentu Europejskiego, od 2001 r. dyrektor Global School w Nowym Jorku. |