Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2004 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2004 (styczeń / luty)

Europa. O co idzie gra?

Kryzys tożsamości w Unii Europejskiej

Garść refleksji historyczno-polityczno-społencznych zainspirowanych książką prof. Weilera Chrześcijańska Europa. Przyczyny klęski Europy. Zdrada tożsamości chrześcijańskiej

Giorgio Vittadini


„Europa poniosła ogromna klęskę... [Europa jest] wielka, a jednocześnie rozbita, zbudowana bardziej na wyobrażeniach niż na tym, co istotne”, charakteryzuje ją”... polityka ustępstw nastawiona na materialny sukces i pielęgnująca cynizm wobec prawdy i dobra”. Tym zdaniem, zawartym w książce Chrześcijańska Europa, znany konstytucjonalista amerykański żydowskiego pochodzenia J.H.H. Weiler zwraca uwagę na poważny kryzys tożsamości dotykający Unię Europejską jako całość. Czy Weiler ma rację? A jeśli ma rację, gdzie leżą przyczyny tak głębokiego kryzysu? Zarys zjednoczonej Europy zrodził się na początku lat pięćdziesiątych XX wieku, z inicjatywy niektórych państw, jako strefa wolnego handlu węglem i stalą (EWWS – Europejska Wspólnota Węgla i Stali) .Palny jednak były dużo ambitniejsze. Chodziło o zbudowanie „tworu”, który wyrastałby ponad koncepcję państw narodowych, zwłaszcza jeśli chodzi o relacje pomiędzy osobą, społeczeństwem i instytucjami publicznymi. Działo się to niedługo po zakończeniu wojny i upadku dyktatur faszystowskiej oraz nizistowskiej. Zdawano sobie wówczas doskonale sprawę z niebezpieczeństwa komunizmu, który tłumił wolność i tępił opozycję.

 

Wolność i godność jednostki

Godność każdego, „jedynego i niepowtarzalnego” człowieka, przyniesiona przez chrześcijaństwo, była pierwszym przedmiotem zainteresowania także europejskiego demokratycznego liberalizmu i reformistycznego socjalizmu. Różne kultury i filozofie polityczne chciały współpracować w budowaniu pewnego tworu, gdzie wolność jednostki byłaby potwierdzana we wszystkich jej wymiarach, łącząc się z rozwojem, inicjatywą ekonomiczną, solidarnością. Z tego punktu widzenia, jasny byłby atlantycki wybór i trwanie u boku Stanów Zjednoczonych, ale opowiedziano się za inną koncepcją osoby, społeczeństwa i państwa. Za oceanem była (i nadal jest) zabezpieczona możliwość awansu społecznego, przy niewielkiej ochronie tych, którzy sobie z nim nie radzą. Aspiracją europejską zaś było dążenie do rozwoju przy możliwie najmniejszej nierówności społecznej. Stąd brały się duże inwestycje kapitału, które mają miejsce po dzień dzisiejszy, skierowane w najbiedniejsze regiony takie, jak np. południe Włoch albo inwestowanie przez europejski fundusz socjalny w programy formacyjne.

 

Relatywizm polityczny i filozoficzny

Po 50 latach ten plan wydaje się prawie zapomniany. Brak szacunku do człowieka widoczny niemal w każdym miejscu świata, domaga się ponownego odkrycia europejskich swobód: prawa do głosu, do wyrażania swoich poglądów, wolności prasy, zrzeszania się, podejmowania inicjatyw politycznych. Wszystko to w jednym państwie prawa. Tymczasem duża część społeczeństwa europejskiego, a także znaczna część jego polityków wydaje się być owładniętą falą relatywizmu filozoficznego i politycznego. Na tym samym poziomie zestawia się błędy, także bardzo poważne, demokracji zachodnich oraz to, co się dzieje w krajach opanowanych przez islamski fundamentalizm, gdzie nie szanuje się życia ludzkiego, w krajach afrykańskich rządzonych przez krwawych dyktatorów, gdzie dochodzi do masowego ludobójstwa o podłożu plemiennym, a także panujące w azjatyckich społeczeństwach niewolnicze warunki pracy. Ponadto żądania nieskrępowanej wolności w badaniach nad embrionami, w dokonywaniu aborcji na coraz większą skalę, zrównania praw par homoseksualnych z heteroseksualnymi, znajdują się w planach wielu europejskich parlamentów, szczególnie państw z północy kontynentu. Wszystko to występuje razem z wnioskami zrównującymi stowarzyszenia kościelne z sektami i lożami masońskimi, co nie zapowiada nic dobrego. W końcu zaś wzrasta tendencja do faktycznego podważania woli społecznej przez umniejszenie  mocy decyzyjnej Parlamentu europejskiego oraz ograniczenie władzy zgromadzeń narodowych powołanych w bezpośrednich wyborach.

 

Zapomniana pomocniczość horyzontalna

Na płaszczyźnie ekonomicznej i społecznej, gdy chodzi o takie tematy, jak rozwój i solidarność społeczna, sytuacja jest analogiczna do tego, co powiedzieliśmy wcześniej. Przede wszystkim, słuszna uwaga zwrócona na relację pomiędzy wydatkami publicznymi i PKB, której nie towarzyszy proporcjonalnie zainteresowanie rozwojem rynku pracy, inwestycjami i badaniami naukowym i powoduje, że wszystko skupia się na sprawach związanych z bilansem ekonomicznym państwa. Na jednym poziomie stawia się często nadmierne rozbudowany system opieki socjalnej i wydatki niezbędne do właściwego rozwoju danego kraju. Gdy dodamy do tego protekcjonizm rolniczy, porzucenie polityki Trzeciego Świata, przewagę neokolonialnej osi francusko-niemieckiej w Afryce i Azji, otrzymujemy obraz rzeczywistości bardziej zdominowanej przez spory o podział bogactw intelektualnych i ekonomicznych niż troskę o ich wytwarzanie.

Jest jeszcze jedna sprawa, z której trudno być zadowolonym. Niestabilność instytucji politycznych i ekonomicznych w Ameryce Łacińskiej, głęboka niesprawiedliwość ekonomiczna i społeczna w Ameryce Południowej, codzienna przemoc i negatywne oddziaływanie niepohamowanego liberalizmu ekonomicznego w obu Amerykach. Wszystkie te zjawiska powinny uwydatnić wartość oraz istotny wkład w ekonomię ruchów katolickich, robotniczych, socjalistycznych stojących u podstaw welfare society (społeczeństwa opiekuńczego) oraz dobrobytu europejskich społeczeństw. Tymczasem w projekcie Konstytucji europejskiej nie ma śladów tematów związanych z tzw. pomocniczością horyzontalną. Stopniowe przekazywanie władzy komisjom i rozmaitym radom o zabarwieniu politycznym albo po prostu nadmiernie rozbudowanej brukselskiej biurokracji, prowadzi Weilera do wniosku, że „mamy do czynienia ze zmniejszeniem politycznego znaczenia, obniżenia ciężaru odpowiedzialności właściwego jednostce oraz stopnia kontroli publicznej, jaka jest ona w stanie sprawować”.

 

Kluczowe zagadnienie: wolność nauczania

Rodzina, zasada pomocniczości, działalność non profit, fundusze związane z danym terytorium (banki spółdzielcze, żywnościowe, kasy oszczędnościowe, spółdzielnie) są lekceważone. Paradoksalnie, europejska niemoc wobec polityki poszczególnych państw pozwala krajom takim, jak np. Włochy dalej brnąć w masowej opiekuńczości, gdzie ponoszone koszty są nie do udźwignięcia, opieka socjalna często obejmuje osoby uprzywilejowane, a wszystkim rządzą wielkie korporacje. Nie bez przyczyny największym wrogiem tych tendencji jest wolność nauczania i wychowania, gdyż albo dąży się do tego, aby państwo zabezpieczało nauczanie albo jego wartość ogranicza się do szacunków rynkowych. Europejscy ministrowie oświaty ostatnio zajęli się problemami rozwoju opartego na ludzkim kapitale. To byłoby piękne, ale wiadomo, że dzisiaj dominują „rozrastająca się biurokracja, odczłowieczenie rynku, urynkowienie wartości, abstrakcyjność życia społecznego”. Żyd Weiler ma rację: walka o chrześcijańską tożsamość niema charakteru czysto formalnego, problem jest poważny, jest to walka o człowieka i społeczeństwo. Od nich bowiem zależy urzeczywistnienie prawdziwej jedności Europy.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją