Ślady
>
Archiwum
>
2015
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2015 (lipiec / sierpieĹ) Ĺwiadkowie. Rekolekcje Rana i pieszczota Podczas rekolekcji dla dorosĹych i mĹodych pracownikĂłw GIORGIO VITTADINI opowiedziaĹ o sobie. I o tym, jak na nowo odkryĹ zwyciÄstwo Chrystusa. Giorgio Vittadini Przez lata to samo doĹwiadczenie âapostoĹĂłw Jezusaâ. Potem, niespodziewanie, wraĹźenie, Ĺźe nie ma siÄ juĹź wiary. ĹmierÄ ksiÄdza Giussaniego, przyjaciele, jego mama, Jannacci⌠CaĹy dramat wĹasnej potrzeby. I âponowne podÄ Ĺźanie za tym, ktĂłry przybyĹ jako ostatniâ. Podczas rekolekcji dla dorosĹych i mĹodych pracownikĂłw GIORGIO VITTADINI opowiedziaĹ o sobie. I o tym, jak na nowo odkryĹ zwyciÄstwo Chrystusa.
Co to znaczy, Ĺźe rzeczywistoĹÄ jest sprzymierzeĹcem takĹźe wtedy, kiedy wydaje siÄ przeciwstawiaÄ temu, czego pragniemy? Wiele razy odczuwamy jÄ afektywnie jako przyjaznÄ , poniewaĹź nas pociÄ ga, prowadzi nas do zaangaĹźowania siÄ w niÄ . Ale kiedy Ĺźyciowe wyzwania zaczynajÄ prowadziÄ nas tam, gdzie byĹmy nie chcieli, to co znaczy, Ĺźe wciÄ Ĺź jest naszym sprzymierzeĹcem? ByĹem obecny w 1994 roku, kiedy ksiÄ dz Giussani poprowadziĹ lekcjÄ, ktĂłrÄ widzieliĹmy wczoraj [âUznaÄ Chrystusaâ â przyp. red.], i tak jak wszyscy obecni byĹem gĹÄboko poruszony; ten moment byĹ dla mnie decydujÄ cym zwrotem, poniewaĹź w peĹni dokumentowaĹ wyjÄ tkowoĹÄ historii, ktĂłra mnie pochwyciĹa i zdeterminowaĹa pierwsze 22 lata Ĺźycia w Ruchu. Istotnie, mogÄ z pewnoĹciÄ powiedzieÄ, Ĺźe Ruch i spotkanie z ksiÄdzem Giussanim ocaliĹy mnie. Jedna z piosenek Claudia Chieffa, Ballada starego czĹowieka (La ballata dellâuomo vecchio), dobrze wyraĹźa to, co zawsze charakteryzowaĹo moje Ĺźycie: przeogromnÄ potrzebÄ wyzwolenia, poczucie bycia jak jeden z WiÄĹşniĂłw Michelangela Buonarrotiego, tej grupy posÄ gĂłw, ktĂłre wydajÄ siÄ uchwycone w trudzie wyzwalania siÄ z kamienia, z ktĂłrego sÄ uformowane; ja takĹźe czuĹem, Ĺźe muszÄ zostaÄ wyrwany z marmurowego bloku, ktĂłry miaĹ mnie w posiadaniu, wobec przeogromnej i nieuporzÄ dkowanej potrzeby czegoĹ innego. A jednoczeĹnie potrzeby posiadania relacji wolnej od wĹadzy, doskonale wyraĹźonej w piosence Daria Fo i Enza Jannacciego Ho visto un re [âWidziaĹem krĂłlaâ]: âI trzeba byÄ zawsze wesoĹym, poniewaĹź nasz pĹacz szkodzi krĂłlowi / szkodzi bogatemu i kardynaĹowi / stajÄ siÄ smutni, gdy my pĹaczemyâ. KsiÄ dz Giussani mĂłwiĹ o tym na spotkaniu ze studentami, jak czytamy w jego biografii: âCi, ktĂłrzy posiadajÄ wĹadzÄ, stajÄ siÄ smutni, jeĹli widzÄ , Ĺźe pĹaczesz. [âŚ] W kaĹźdym razie uszczypliwoĹÄ tej znanej piosenki Jannacciego â mĂłwi dalej ksiÄ dz Giussani â jest bardzo aktualna, poniewaĹź kaĹźdy z nas moĹźe ulec w obliczu sposobu kierowania spoĹeczeĹstwem, w ktĂłrym oczywiste stajÄ siÄ ograniczenie i zduszenie, ktĂłrego nasze czĹowieczeĹstwo staje siÄ coraz wiÄkszym wiÄĹşniem i ktĂłre jest wciÄ Ĺź coraz bardziej zakopywaneâ. Ĺťadnej z wielu rzeczy, ktĂłre roĹciĹy sobie prawo do usatysfakcjonowania mnie, gdy byĹem chĹopakiem, nie udawaĹo siÄ mnie zadowoliÄ: ludzka miĹoĹÄ jako ostateczny horyzont, perspektywa kariery, wkĹad wniesiony w demokratyczne spoĹeczeĹstwo⌠NieĹwiadomie odczuwaĹem to wszystko jako emanacjÄ wĹadzy, ktĂłra chciaĹa mnie âujarzmiÄâ. Spotkanie z Ruchem, a potem z ksiÄdzem Giussanim na pierwszym roku studiĂłw, choÄ byĹem tego nieĹwiadomy, ocaliĹo mnie od buntowniczego Ĺźycia, niezaleĹźnie od formy, jakÄ by ono przyjÄĹo, dajÄ c mi do zrozumienia od poczÄ tku, Ĺźe Ĺźycie na poziomie mojego pragnienia byĹo moĹźliwe, Ĺźe to pragnienie mogĹo byÄ uszanowane i speĹnione. Moje 42 lata Ĺźycia w Ruchu byĹy latami, o ktĂłrych mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe doĹwiadczyĹem w nich tego, czego doĹwiadczyli apostoĹowie z Jezusem, tak jak opowiada o tym ksiÄ dz Giussani, z tÄ samÄ intensywnoĹciÄ , na dobre i na zĹe. Wraz z ksiÄdzem Giussanim przeĹźyĹem caĹe moje pragnienie i mĂłj smutek, naukÄ i pracÄ, przyjaźŠi miĹoĹÄ, dramatyczne wydarzenia w naszym kraju, choroby, Ĺmierci, cierpienia wokóŠmnie, ale takĹźe zaangaĹźowanie w spoĹeczeĹstwo. Razem z ksiÄdzem Giussanim przeĹźyĹem to wszystko jako jedno wielkie wydarzenie poszukiwania znaczenia i odkrywania powoĹania, jak piÄkny film przygodowy, ktĂłrego bohaterem byĹ KtoĹ Inny (przez duĹźe âkâ), a wraz z Nim takĹźe my: ta sama dynamika, co w Ewangelii.
ObecnoĹÄ w spojrzeniu. ZnĂłw zaczÄ Ä podÄ ĹźaÄ za MieszkaĹem z ksiÄdzem Giussanim przez osiem lat, od roku 1995 do 2003. Po jego Ĺmierci w 2005 roku ksiÄ dz JuliĂĄn CarrĂłn, wychodzÄ c z cmentarza Monumentale, odprowadziwszy przystrojonÄ trumnÄ ksiÄdza Giussaniego, zaproponowaĹ mi, bym z nim zamieszkaĹ. PomyĹlaĹem, Ĺźe w ten sposĂłb w Ĺźyciu bÄdzie juĹź z gĂłrki, jak gdybym byĹ starym mÄdrcem, ktĂłry nie musiaĹ niczego siÄ juĹź uczyÄ. Nie minÄĹo wiele czasu, bym zdaĹ sobie sprawÄ, Ĺźe takÄ postawÄ marnowaĹem takĹźe dziedzictwo Ĺźycia przeĹźytego z ksiÄdzem Giussanim, poniewaĹź redukowaĹem moje ludzkie pytanie. Nigdy nie odczuwaĹem potrzeby, by powiedzieÄ: âZ nim wszystko ukĹadaĹo siÄ lepiejâŚâ, nigdy nie byĹem nostalgiczny, ale byĹem wĹciekĹy i smutny. Nie byĹ to smutek peĹen oczekiwania, o ktĂłrym mĂłwiĹem wczeĹniej, ale smutek Judasza chodzÄ cego za Jezusem, âponiewaĹź Jego krĂłlestwo nie nadchodziĹoâ. ByĹem oczarowany wielkoĹciÄ ksiÄdza Giussaniego i wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe doznawaĹ i doznaje wielkiej niesprawiedliwoĹci, nie bÄdÄ c uznanym przez Ĺwiat w caĹej swojej wielkoĹci. Nie zauwaĹźaĹem, Ĺźe na tym Ĺwiecie przeĹźywaĹem teraĹşniejszoĹÄ jako ktoĹ pokonany. ZrozumiaĹem to jasno, kiedy byĹem w Nowym Jorku, gdzie pojechaĹem, by spotkaÄ siÄ z amerykaĹskimi wspĂłlnotami CL. Tamtego dnia przemierzaĹem Bronx, myĹlaĹem o problemach nowojorskiej wspĂłlnoty (podobnych do problemĂłw wszystkich wspĂłlnotâŚ) i mĂłwiĹem: âAle jak moĹźemy mĂłwiÄ, Ĺźe juĹź wygraliĹmy? To miasto jest przeogromne, osiem milionĂłw mieszkaĹcĂłw, gdy nas jest 500 i siÄ kĹĂłcimyâ. Tam odniosĹem wraĹźenie, Ĺźe nie miaĹem juĹź wiary. Nigdy nie przestaĹem uwaĹźaÄ, Ĺźe Ruch i Memores Domini (Ĺrodowisko mojego powoĹania) sÄ dla mnie miejscem obecnoĹci Jezusa, ale nie wierzyĹem, Ĺźe w tej chwili Chrystus, nawet poprzez charyzmat ksiÄdza Giussaniego, jest odpowiedziÄ na potrzebÄ Ĺźycia tego miasta i Ĺwiata. Inne doĹwiadczenia w tym okresie uĹwiadomiĹy mi, jak bardzo krucha jest moja wiara. Na przykĹad w obliczu procesĂłw sÄ dowych, ktĂłre dotyczyĹy moich najdroĹźszych przyjaciĂłĹ. Jak powiedziaĹ ksiÄ dz CarrĂłn w liĹcie opublikowanym na Ĺamach âLa Repubblikiâ 1 maja 2012 roku, powodem niektĂłrych atakĂłw byĹy liczne preteksty, ktĂłrych dostarczyliĹmy, ale w niektĂłrych przypadkach kilku moich przyjacióŠzostaĹo posÄ dzonych niesĹusznie, poniewaĹź po dĹuĹźszym czasie takĹźe prawnie zostaĹa potwierdzona ich niewinnoĹÄ. W obliczu tego wszystkiego, tym, co przewaĹźyĹo w niektĂłrych momentach, byĹo poczucie niesprawiedliwoĹci, zĹoĹci i pragnienie odwetu. A nie wiara wĹaĹnie. I wreszcie skandal nad skandalami, wiele razy wystawiane na prĂłbÄ niewinne cierpienie. Kiedy ktoĹ umiera, kiedy cierpi, kiedy przychodzÄ przeraĹźajÄ ce tragedie, stawaĹem jak Alosza z Braci Karamazow w obliczu cierpienia dzieci: dlaczego Chrystus pozwala na to wszystko? ZastanawiajÄ c siÄ nad wszystkimi momentami, musiaĹem z goryczÄ stwierdziÄ: straciĹem wiarÄ, wiarÄ zwyciÄstwa odczuwanÄ w danym momencie. Od czego zaczÄ Ä na nowo? W rzeczywistoĹci wielokrotnie wyĹaniaĹ siÄ wobec mnie przede wszystkim jeden fakt: Ĺwiadectwo wiary ksiÄdza CarrĂłna. On byĹ radosny. IleĹź razy przyglÄ daĹem mu siÄ w prywatnych i publicznych okolicznoĹciach, poniewaĹź widziaĹem róşnicÄ w stosunku do siebie. Na przykĹad w przywoĹanym liĹcie z 2012 roku mĂłwi: âWydarzenie spotkania z Chrystusem naznaczyĹo nas tak mocno, Ĺźe pozwala nam wciÄ Ĺź zaczynaÄ od nowa, po kaĹźdym bĹÄdzie, w coraz wiÄkszej pokorze i ĹwiadomoĹci wĹasnej sĹaboĹci. Jak lud Izraela moĹźemy zostaÄ odarci ze wszystkiego, moĹźemy nawet zostaÄ wygnani, ale Chrystus, ktĂłry nas zafascynowaĹ, trwa zawsze. Nasze poraĹźki nie pokonujÄ Goâ (zob. âĹladyâ 3/2012). PrzewodniczÄ cy Ruchu, wystawiony na poĹmiewisko na Ĺamach wszystkich gazet, w ten sposĂłb odpowiada publicznie. Tam znajdowaĹo siÄ zwyciÄstwo Chrystusa. IleĹź razy bezpoĹrednio albo podczas publicznych spotkaĹ wyĹaniaĹa siÄ przede mnÄ ta odpowiedĹş: âAle my juĹź wygraliĹmy, oczywistoĹÄ znajduje siÄ w samym doĹwiadczeniuâ. I jeszcze jego metoda osÄ dzania licznych tragedii, nie na sposĂłb pocieszajÄ cy, ale ze ĹwiadomoĹciÄ Zmartwychwstania. Tak jak przy okazji wypadku, w ktĂłrym zginÄ Ĺ syn najdroĹźszego przyjaciela, kiedy powiedziaĹ rodzinie i podczas pogrzebu: âZostaĹ porwany przez Chrystusa. Chrystus chciaĹ go mieÄ przy sobie, dopeĹniajÄ c jego przeznaczeniaâ. Nie usiĹowaĹ zarozumiale wyjaĹniaÄ Tajemnicy, ale dostrzegaĹ zarĂłwno Wielki PiÄ tek, jak i Zmartwychwstanie Chrystusa. Jak wtedy, gdy jednej z osĂłb z Gruppo Adulto [Memores Domini â przyp. red.], umierajÄ cej na raka mĂłwi: âPrzykro mi, Ĺźe nie mogÄ pĂłjĹÄ z tobÄ . PozdrĂłw ode mnie wszystkich!â. Odwraca wszystko: prawdziwym Ĺźyciem jest komunia ĹwiÄtych. WĂłwczas ja musiaĹem na nowo zaczÄ Ä od poczÄ tku podÄ ĹźaÄ âterazâ za obecnoĹciÄ w jego spojrzeniu. Wszystkie lata z ksiÄdzem Giussanim byĹyby na nic, gdybym nie zaczÄ Ĺ podÄ ĹźaÄ za ksiÄdzem CarrĂłnem, jak gdybym byĹ ostatnim przybyĹym, poniewaĹź zarozumialstwo usunÄĹo âterazâ. A wraz z nim za wieloma Ĺwiadkami w Ĺźyciu Ruchu, poczynajÄ c od najdroĹźszych przyjaciĂłĹ, zdolnych daÄ mi zakosztowaÄ, Ĺźe przyjaźŠi chrzeĹcijaĹska miĹoĹÄ nie dajÄ siÄ z niczym porĂłwnaÄ. PrzyjaĹşĹ, ktĂłra jest komuniÄ ĹwiÄtych, przez co ktoĹ wciÄ Ĺź jest z tobÄ , takĹźe po Ĺmierci. Jeden przykĹad dla wszystkich, ksiÄ dz Giorgio Pontiggia, z ktĂłrym przygoda preferencji zrodziĹa siÄ po Ĺmierci w tragicznym wypadku jednego z uczniĂłw z jego szkoĹy. To samo zwyciÄstwo, ktĂłrego doĹwiadczyĹem w obliczu Ĺmierci mojej mamy, naznaczonej doĹwiadczeniem âniemoĹźliwej pozytywnoĹciâ, podtrzymywanej odkryciem charyzmatu ksiÄdza Giussaniego. Nawet nowotwĂłr zĹoĹliwy, ktĂłry uderzaĹ w niÄ powracajÄ cymi falami w ostatnich oĹmiu latach jej Ĺźycia, nie mĂłgĹ zredukowaÄ tej âdziwnejâ pĹodnoĹci. Moja mama czÄsto mĂłwiĹa, dyskretnie, Ĺźe bĂłl byĹ silny, ale Ĺźe ona podÄ ĹźaĹa za sugestiÄ , ktĂłrÄ otrzymaĹa: ofiarowywaÄ cierpienie Panu za tego, kto ĹźyĹ na Ĺwiecie jako osoba konsekrowana. I nie chciaĹa umrzeÄ, zanim nie podziÄkowaĹa Panu za 50 lat swojego maĹĹźeĹstwa, ĹwiÄtowanych w tym samym koĹciele, w ktĂłrym zostaĹo zawarte 50 lat wczeĹniej i gdzie cztery dni później odbyĹ siÄ jej pogrzeb. âW dniu mojego Ĺlubu byĹam podekscytowana, nie z powodu sentymentu, ale poniewaĹź miaĹam intuicjÄ, Ĺźe z tego sakramentu narodzi siÄ wielka historia. I tak wĹaĹnie siÄ staĹo: Ĺźycie peĹne obecnoĹci Pana. ChcÄ Mu dziÄkowaÄ wraz z wamiâ. I mimo Ĺźe zmÄczona i utrudzona, w tÄ rocznicÄ zaprosiĹa nas na obiad, peĹna radoĹci.
PÄkniÄcie i ĹwiatĹo Na filmie ksiÄ dz Giussani mĂłwiĹ: âJeĹli musisz zmieniÄ stanowisko, zmieĹ je! Ja zmieniam je kaĹźdego rankaâ. SkÄ d czerpie siÄ energiÄ do tej zmiany? Ta odnowiona droga wiary pozwoliĹa mi odkryÄ wiele innych rzeczy. Na spotkaniu prezentujÄ cym ksiÄ ĹźkÄ ksiÄdza Giussaniego ZmysĹ religijny 26 stycznia 2011 roku ksiÄ dz CarrĂłn rozwaĹźaĹ temat smutku, o ktĂłrym mĂłwiĹem, ale odkrytego na nowo nie jako defekt do poprawienia, ale dysproporcja, z ktĂłrej uczyniona jest moja natura, jedyna moĹźliwoĹÄ doĹwiadczania darĂłw Boga. âPÄkniÄcie jest w kaĹźdej rzeczy i to przez nie przechodzi ĹwiatĹoâ â mĂłwiÄ wersy jednej z piosenek Leonarda Cohena. Istnieje staroĹźytna japoĹska sztuka (kintsugi), ktĂłra polega na wzmacnianiu zepsutych przedmiotĂłw cennymi materiaĹami, takimi jak zĹoto, zgodnie z ideÄ , Ĺźe z niedoskonaĹoĹci moĹźe narodziÄ siÄ wiÄksza forma doskonaĹoĹci. AĹź do tamtego momentu w pewien sposĂłb zawsze zwalczaĹem mojÄ ludzkÄ potrzebÄ i sÄ dziĹem, Ĺźe osiÄ gniÄcie dojrzaĹoĹci oznacza, Ĺźe stajemy siÄ w jakimĹ stopniu odporni na zranienia wobec rzeczywistoĹci. Tymczasem zaakceptowaĹem to, Ĺźe jestem kruchy, Ĺźe odczuwam zamÄt, Ĺźe czujÄ siÄ dotkniÄty czyjÄ Ĺ chorobÄ albo projektem, ktĂłry siÄ nie zrealizowaĹ, pragnieniem, ktĂłre siÄ nie speĹniaĹo, zaniepokojeniem o los przyjaciela czy Ĺwiata. NieludzkÄ rzeczÄ jest cenzurowanie brakĂłw odczuwanych w naszym doĹwiadczeniu. A oszustwem jest usiĹowanie zapeĹnienia ludzkiego pytania czymĹ, co nie moĹźe go usatysfakcjonowaÄ. Pewnej dziewczynie z Gruppo Adulto, ktĂłra odczuwaĹa brak w swoim Ĺźyciu, ksiÄ dz CarrĂłn odpowiedziaĹ: âNa szczÄĹcie czegoĹ ci brakuje!â. Niecenzurowanie tego, czego brakuje, pozwala odkryÄ ObecnoĹÄ. Chodzi o to, by mieÄ KogoĹ, kto dostrzega ten dramat i wÄdruje z nami, niosÄ c wraz z nami ten trud, dajÄ c nam pewnoĹÄ, pozytywnoĹÄ, jak zrozumiaĹem podczas papieskiej audiencji dla Ruchu 7 marca 2015 roku. OtrzymaĹem pomoc w pojmowaniu mojego prawdziwego wymiaru jako czĹowieka na spotkaniu z wyjÄ tkowym czĹowiekiem â Enzo Janaccim. Jego przyjaźŠzawsze byĹa jednym z najwiÄkszych prezentĂłw dla mojego Ĺźycia. W lutym 2009 roku, kiedy gĹoĹno byĹo o sprawie Eluany Englaro, Enzo w jednym z wywiadĂłw mĂłwiĹ o âpieszczocie Nazarejczykaâ. NiedĹugo potem zostaĹ zaproszony na Meeting w Rimini. Tam zrodziĹa siÄ relacja z kilkoma z nas, ktĂłra trwaĹa aĹź do jego Ĺmierci. Dla wielu w Ruchu Jannacci byĹ juĹź znaczÄ cÄ obecnoĹciÄ ze wzglÄdu na jego poruszajÄ ce âdostrzeganieâ zranionego czĹowieka, z marginesu, w jego âstrukturalnejâ dysproporcji, ogarniÄtego spojrzeniem w swojej prawdzie do tego stopnia, Ĺźe czasem staje siÄ wrÄcz bohaterem. Zwyczajna i dyskretna przyjaźŠz Enzo zmieniĹa dogĹÄbnie jego i nas. W latach choroby, ktĂłrÄ odkryĹ kilka miesiÄcy po naszym spotkaniu, paradoksalnie stawaĹ siÄ coraz radoĹniejszy, jeĹźdĹźÄ c po Mediolanie, oglÄ dajÄ c rosnÄ ce drapacze chmur, rozsmakowujÄ c siÄ w meczach mistrzostw Ĺwiata, moczÄ c nogi w morzu⌠Enzo byĹ czĹowiekiem âw caĹoĹciâ, ktĂłry przeĹźywaĹ wszystko z jedynÄ w swoim rodzaju intensywnoĹciÄ . Podczas spotkania z mĹodzieĹźÄ z Portofranco 2 grudnia 2011 roku na pytanie: âCzego Ĺźyczysz tej mĹodzieĹźy?â, Enzo odpowiedziaĹ: âĹťyczÄ caĹego szczÄĹcia, ktĂłre obiecaĹ Nazarejczyk, poprzez pieszczotÄ i ranÄ. (âŚ) PowiedziaĹem wam to, ĹźebyĹcie nigdy nie zapomnieli, Ĺźe te rzeczy tutaj zesĹaĹ wam Onâ.
StokroÄ dla nieszczÄĹnika W ostatniej czÄĹci nagrania ksiÄ dz Giussani odnosi siÄ do moĹźliwoĹci przeĹźywania relacji ze wszystkim: pracÄ , uczuciami, sĹuĹźbÄ ludziom jako darmowoĹciÄ , posĹuszeĹstwem i miĹoĹciÄ . Jak jest to moĹźliwe? Ta egzystencjalna droga odcisnÄĹa siÄ radykalnie na tym, co definiuje mnie jako dorosĹego czĹowieka, na pracy zawodowej, sprawiajÄ c, Ĺźe nie pozostaje ona czystym obowiÄ zkiem, ale narzÄdziem do wyraĹźenia siebie i do wzrostu. RozpoczÄ Ĺem mojÄ uniwersyteckÄ karierÄ w 1980 roku i podÄ ĹźaĹem za dĹugim cursus honorum, ktĂłry doprowadziĹ mnie do tytuĹu profesora zwyczajnego statystyki, doĹwiadczajÄ c osobiĹcie wszystkich postaw, jakie moĹźna przyjmowaÄ w pracy: zaniepokojenia, Ĺźe siÄ nie podoĹa, zredukowania pracy do kariery, zapomnienia o wszystkim, w tym o powoĹaniu, bÄdÄ c pochĹoniÄtym koniecznoĹciÄ dziaĹania. Na przykĹad, czasami jeĹşdziĹem na rekolekcje Gruppo Adulto i majÄ c przed sobÄ mĂłwiÄ cego ksiÄdza Giussaniego, myĹlaĹem o teorematach, ktĂłre musiaĹem pokazaÄ. Na poczÄ tku nie znosiĹem statystyki, chciaĹem byÄ historykiem i prawie przez przypadek skoĹczyĹem jako statystyk. WciÄ Ĺź pamiÄtam te niekoĹczÄ ce siÄ, trudne popoĹudnia spÄdzane nad ksiÄ Ĺźkami peĹnymi formuĹ w Instytucie Nauk Politycznych na Uniwersytecie PaĹstwowym w Mediolanie. Dzisiaj jako profesor zwyczajny mam o wiele wiÄcej odpowiedzialnoĹci niĹź wczeĹniej i wszystko jest zdecydowanie bardziej nastawione na rywalizacjÄ. Ale chrzeĹcijaĹskie powoĹanie pozwoliĹo mi postawiÄ kilka krokĂłw. Pierwszy to pokochanie statystyki. Fascynacja, ktĂłra mnie pochwyciĹa, dotyczy moĹźliwoĹci odkrycia struktury rzeczywistoĹci, poniewaĹź takĹźe formuĹa opisuje coĹ, co jest, a czego ty nie stwarzasz. FascynujÄ cÄ rzeczÄ jest zrekonstruowanie drogi wszechĹwiata, choÄby tylko w jakimĹ szczegĂłle: znaczy to, Ĺźe w twojej pracy znajduje siÄ wÄ tek przewodni poĹrĂłd tego wszystkiego, co wydaje siÄ nieuporzÄ dkowane. Jednym sĹowem, odkryĹem, Ĺźe praca ze wszystkimi dotyczÄ cymi jej szczegĂłĹami, jest sposobem, w jaki wchodzÄ w tajemnicÄ rzeczywistoĹci. Drugim czynnikiem zwiÄ zanym z poszukiwaniem prawdy jest idea drogi: wÄdrujesz, by siÄ poprawiÄ, nie przeraĹźajÄ c siÄ niewiedzÄ , poniewaĹź Ĺźycie jest tymczasowoĹciÄ , a wiÄc zgodnie z logikÄ rzeczy rozwiÄ Ĺźesz problem na 20, 30, 40 procent, ale powoli bÄdziesz siÄ stawaĹ coraz lepszy. WyobraziĹem sobie, Ĺźe kryterium, przy pomocy ktĂłrego trzeba podchodziÄ do Ĺźycia zawodowego, jest jak GPS w samochodzie. Kiedy pomylisz drogÄ, âgĹosuâ nie interesuje, Ĺźe siÄ pomyliĹeĹ, zaczyna mĂłwiÄ od miejsca, w ktĂłrym znajduje ciÄ w tym momencie. MĂłwi ci: âPrzeliczamâ, to znaczy wychodzi od twojego bĹÄdu i przelicza drogÄ. Takie jest Ĺźycie w pracy: ty siÄ mylisz i przez minutÄ mĂłwisz: âPomyliĹem siÄ, pomyliĹem siÄ, pomyliĹem siÄâ. Potem mĂłwisz: âPomyliĹem siÄ, przeliczam drogÄâ, tymczasem na poczÄ tku bĹÄdy odbieraĹy mi spokĂłj i nie znosiĹem, gdy ktoĹ mnie poprawiaĹ. Kiedy nie przyjmowano mojego artykuĹu, myĹlaĹem: âWszystko jest ukartowaneâ albo âOn nic nie rozumieâ. BroniĹem siÄ przed bĹÄdami. Ale teraz rozumiem, Ĺźe bĹÄdy sÄ potrzebne do âprzeliczania drogiâ: pomyliĹeĹ siÄ, ale jeĹli jesteĹ inteligentny, jeĹli jesteĹ ludzki, jeĹli potraktujesz to jako aspekt rzeczywistoĹci, jak zaproszenie Tajemnicy do robienia postÄpĂłw, wĂłwczas bĹÄ d, pomyĹka, ograniczenie sÄ potrzebne; nie czynisz postÄpĂłw tylko dziÄki genialnoĹci, ale przyjmujÄ c takĹźe korektÄ twojego ograniczenia. Trzecia cecha daje siÄ porĂłwnaÄ z tym, co robi codziennie kaĹźda matka: troszczÄ c siÄ o dziecko albo zmywajÄ c naczynia, uniĹźa siÄ do formy, ktĂłrej ona nie wybiera. TakĹźe naukowiec musi pochyliÄ siÄ nad problemem, ktĂłry nie przynaleĹźy do niego, aby dojĹÄ do odkrycia czegoĹ wielkiego i piÄknego. To tak jakby wycieraÄ pupÄ swojemu dziecku. To w badaniach naukowych jest zasadniczÄ sprawÄ , poniewaĹź badanie w 10â15 procentach to inwencja, ale reszta polega na pochyleniu siÄ nad rzeczywistoĹciÄ , ktĂłra w swoim ksztaĹcie i w swojej istocie nigdy nie jest taka, jakÄ byĹmy chcieli, Ĺźeby byĹa. Dla takiego baĹaganiarza jak ja byĹa to bardzo waĹźna lekcja wychowania: koniecznoĹÄ napisania artykuĹu na nowo, raz i jeszcze raz, przerobienia prezentacji, uproszczenia jej⌠I stÄ d dzieĹo. PowiedziaĹem, Ĺźe moja historia jest naznaczona duĹźym zaangaĹźowaniem, od czasĂłw studenckich, we wspieranie Ĺźycia dzieĹ realizowanych w odpowiedzi na spoĹeczne potrzeby ludzi. W ostatnich latach to zaangaĹźowanie nie zmieniĹo siÄ, ale zewnÄtrzne warunki tak: lata temu byĹy osoby z Ruchu z waĹźnymi odpowiedzialnoĹciami, takĹźe politycznymi, dzisiaj juĹź tak nie jest. NastÄpnie panuje kryzys gospodarczy, ktĂłry czyni bardzo trudnÄ drogÄ wielu dzieĹ albo wrÄcz doprowadza do tego, Ĺźe trzeba ograniczyÄ nawet wartoĹciowe plany, poniewaĹź brakuje ĹrodkĂłw. Jaki sens ma angaĹźowanie siÄ w budowanie dzieĹ w takich warunkach? Co moĹźemy zrobiÄ? W jednym z epizodĂłw w ksiÄ Ĺźce Guareschiego, rozmawiajÄ c z ksiÄdzem Camillo, Chrystus wiszÄ cy na krzyĹźu wydaje siÄ odpowiadaÄ na to pytanie: âTo, co robi wieĹniak, kiedy rzeka niszczy zapory i zalewa pola: trzeba ocaliÄ ziarno. Kiedy rzeka wrĂłci do swojego koryta, ziemia znĂłw siÄ wyĹoni, a sĹoĹce jÄ osuszy. JeĹli wieĹniak uratowaĹ ziarno, bÄdzie mĂłgĹ zasiaÄ je w ziemi, ktĂłra staĹa siÄ jeszcze ĹźyĹşniejsza za sprawÄ muĹu rzecznego, i ziarno wyda plony, a nabrzmiaĹe zĹote kĹosy dadzÄ ludziom chleb, Ĺźycie i nadziejÄ. Trzeba uratowaÄ ziarno: wiarÄâ. Emblematyczna w tym sensie byĹa dla mnie ulotka Ruchu, zatytuĹowana âKryzys, wyzwanie dla przemianâ (zob. www.cl.opoka.org.pl): tym, co ma siĹÄ doprowadziÄ do zmiany, nie jest coĹ, co da siÄ zaplanowaÄ, ale coĹ nieprzewidywalnego, co siÄ przydarza, ânieprzewidywalna chwilaâ, w ktĂłrej czĹowiek, zaczynajÄ c na nowo od nieskoĹczonego pragnienia swojego serca, od pewnoĹci i miĹosnej peĹni, ktĂłre daje mu wiara, stawia czoĹa kaĹźdej trudnoĹci, zaczynajÄ c wciÄ Ĺź na nowo budowaÄ, pracowaÄ, poszukiwaÄ nowych drĂłg. Moim zdaniem jest to najwaĹźniejszy wkĹad, jaki moĹźemy mieÄ, takĹźe publiczny w tych latach, nie tylko we WĹoszech, ale na caĹym Ĺwiecie, jak pokazujÄ to na przykĹad filmy zrealizowane z okazji 60-lecia istnienia Ruchu oraz Meeting w Rimini. I takĹźe ja wraz z FundacjÄ PomocniczoĹci oraz internetowym dziennikiem âil.sussidiario.netâ staram siÄ wnosiÄ ten maĹy wkĹad. A teraz? Nie czujÄ siÄ na swoim miejscu, jestem czĹowiekiem w drodze, peĹnym sprzecznoĹci, zĹa, zahamowaĹ. Jest jednak coĹ, co wyraĹşnie dostrzegam i co ĹÄ czy siÄ z gĹÄbiÄ tego, co powiedziaĹem: moje powoĹanie do dziewictwa. KsiÄ dz Giussani mĂłwiĹ nam, Ĺźe w przypadku zakonnikĂłw drzwi zamykaĹy siÄ za ich plecami, my natomiast musimy zamknÄ Ä je sami, to znaczy ĹźyÄ na Ĺwiecie, ale patrzÄ c na tÄ ObecnoĹÄ, o ktĂłrej mĂłwiliĹmy i ktĂłra jest naszÄ konsystencjÄ . To ĹÄ czy siÄ dzisiaj z tematem ciszy, staĹym wymiarem, do ktĂłrego przeĹźywania jesteĹmy wezwani w Memores Domini, wspieranym przez godzinÄ codziennego milczenia i poĹowÄ dnia w milczeniu raz na tydzieĹ. Przez wiele lat Ĺşle przeĹźywaĹem ciszÄ, nie znosiĹem jej, poniewaĹź wydawaĹa mi siÄ stratÄ czasu, pustkÄ . Pewnego dnia pozwoliĹem, by ciemnoĹÄ, poczucie pustki wyĹoniĹo siÄ we mnie, nie zatrzymaĹem jej, chciaĹem zobaczyÄ, co znajdowaĹo siÄ na dnie ciemnoĹci. ZaczÄ Ĺem dostrzegaÄ, Ĺźe to milczenie byĹo takie, jak to z neapolitaĹskiej piosenki, âĹpiewajÄ ce milczenieâ. Milczenie jest zamieszkane: jeĹli siĹa twojego Ĺźycia jest czymĹ, co nie jest twoje, w ciszy, kiedy jesteĹ bierny, moĹźesz odkryÄ tego Ĺpiewaka, ktĂłry znajduje siÄ w rzeczywistoĹci. Jestem sam w moim pokoju, nie ma nikogo, ale dzisiaj nie chcÄ zapeĹniaÄ pustki, dzisiaj chcÄ zrobiÄ jak Adriana Mascani w piosence Il mio volto [âMoje obliczeâ]: chcÄ odkryÄ, co znajduje siÄ na dnie ciemnoĹci (âpatrzÄ na moje wnÄtrze i widzÄ ciemnoĹÄ / nieskoĹczonÄ â). ZaczÄ Ĺem pojmowaÄ, Ĺźe ta ObecnoĹÄ znajduje siÄ tam i czeka, aĹź wyzwolisz siÄ od rzeczy, ktĂłrymi wypeĹniasz ciszÄ, aĹź pĂłjdziesz do korzeni; chce rozmawiaÄ z otchĹaniÄ twojego serca. Teraz nie przestaĹem ĹźyÄ aktywnie, ale potrzebujÄ tej ciszy, potrzebujÄ tego dialogu. Nie potrzebujÄ byÄ sam na sam z moimi myĹlami, ale rozmowy z âTyâ, by odnaleĹşÄ siebie. âTyâ nie jest jakÄ Ĺ konsekwencjÄ innych âtyâ, jest âTyâ, ktĂłrym jest czekajÄ cy na mnie On. âPrzeĹźywaj wszystko, ale poszukuj mnieâ â âTyâ, ktĂłre odkrywasz w tej biernoĹci, jest szczytem mojego Ĺźycia dzisiaj. PoniewaĹź patrzenie na ObecnoĹÄ jest biernoĹciÄ , poddanie siÄ strukturalnej dysproporcji jest pasywnoĹciÄ , dostrzeganie piÄkna dzieĹa drugiego jest pasywnoĹciÄ , takĹźe taka praca jest pasywnoĹciÄ , jest jednak najwiÄkszÄ aktywnoĹciÄ , poniewaĹź wciÄ Ĺź coraz bardziej imponujÄ co wyĹania siÄ to âterazâ, ktĂłre moĹźe towarzyszyÄ takĹźe takiemu nieszczÄĹnikowi jak ja. |