Ślady
>
Archiwum
>
2015
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2015 (lipiec / sierpieĹ) Ĺťycie CL. Wakacje GS W obliczu prowokacji ZnĂłw siÄ spotkali. W Lewinie KĹodzkim na poczÄ tku lipca. W tym samym miejscu, co w ubiegĹym roku i dwa lata temu. Czy byĹo warto? Czego doĹwiadczyli? Oto wraĹźenia, ktĂłrymi siÄ dzielÄ . Na tegorocznych wakacjach mĹodzieĹźowych zrozumiaĹam wartoĹÄ proponowanych tam gestĂłw. Z reguĹy jestem osobÄ gadatliwÄ , dlatego na poprzednich wyjazdach miaĹam duĹźy problem z powstrzymaniem siÄ od rozmĂłw w momentach skupienia. Podczas tych wakacji byĹam jednak Ĺwiadkiem pewnego zdarzenia. Po spotkaniu z panem Jakimowiczem usĹyszaĹam, jak ktoĹ mĂłwi, Ĺźe w poĹowie usnÄ Ĺ. ByĹo to dla mnie zaskakujÄ ce, Ĺźe ta osoba przespaĹa coĹ niezwykĹego. UĹwiadomiĹam sobie, Ĺźe to ode mnie zaleĹźy, czy wyniosÄ coĹ ze spotkania, czy nie. Od tego czasu staraĹam siÄ byÄ uwaĹźna podczas spotkaĹ. Nie udaĹoby mi siÄ to, gdyby nie pewne osoby. JednÄ z nich jest Zosia, ktĂłra podczas Mszy Ĺw. miaĹa bardzo powaĹźny wyraz twarzy, wiÄc gdy tylko chciaĹam jej coĹ powiedzieÄ, natychmiast rezygnowaĹam. WĹaĹnie w trudzie podejmowania ciszy i peĹnego uczestniczenia w gestach spotkaĹam Jezusa. W tym roku miaĹam teĹź okazjÄ prowadziÄ niektĂłre zabawy. Bardzo siÄ stresowaĹam, Ĺźe coĹ nie wyjdzie. ObjaĹniajÄ c jednÄ z gier, nie umiaĹam jasno siÄ wysĹowiÄ. Pomimo tego, Ĺźe prawie nikt z graczy mnie nie rozumiaĹ, nie widziaĹam w ich oczach zniecierpliwienia. WrÄcz przeciwnie, poczuĹam siÄ otulona tym spojrzeniem. MyĹlÄ, Ĺźe wĹaĹnie w takich sytuacjach objawia nam siÄ Chrystus na co dzieĹ. Marysia, Warszawa
W Ruchu jestem od trzech lat, lecz dopiero podczas tych wakacji uĹwiadomiĹam sobie jego prawdziwÄ istotÄ. Chodzi tu o spotkanie z Ĺźywym Chrystusem, a nie z jakÄ Ĺ ideologiÄ . ChrzeĹcijaĹstwo powinno byÄ uznaniem Jezusa Chrystusa jako kogoĹ, kto naprawdÄ istniaĹ, kogoĹ, kto byĹ prawdziwy i rzeczywiĹcie zszedĹ na ziemiÄ! Chrystus nie jest jakÄ Ĺ ikonÄ do naĹladowania, a KoĹcióŠnie jest jego fanklubem. ChrzeĹcijaĹstwo to ujrzenie Jezusa Ĺźywego w tym, co siÄ wydarza â takiego, jakim byĹ, gdy chodziĹ po ziemi. ZdaĹam sobie sprawÄ, Ĺźe Ruch daje mi szansÄ zobaczenia Chrystusa tak, jak widzieli go pierwsi chrzeĹcijanie â chodzÄ cego, uzdrawiajÄ cego, mĂłwiÄ cego. To ten zachwyt Jego osobÄ i Jego czynami skĹania nas do âpĂłjĹcia zaâ. Nie dlatego, Ĺźe tak zostaliĹmy wychowani czy tak naleĹźy, ale dlatego, Ĺźe pociÄ gnÄĹo nas to, kim On byĹ. PrzecieĹź to Jego niezwykĹoĹÄ zachÄciĹa pierwszych chrzeĹcijan do porzucenia wszystkiego! UĹwiadomiĹam sobie, jak bardzo On musiaĹ byÄ pociÄ gajÄ cy, jak niezwykĹy i ciekawy, Ĺźe ludzie zostawiali wszystko â rodzinÄ, pracÄ â i szli za Nim! âTych pierwszychâ nie przyciÄ gnÄĹy obietnice Nieba czy wyznawana ideologia, tylko miĹoĹÄ, jakÄ Jezus ich ogarnÄ Ĺ, to Jego spojrzenie, ktĂłre zmieniĹo ich sposĂłb patrzenia na rzeczywistoĹÄ. ChciaĹabym, Ĺźeby moja wiara byĹa taka, jakby Jezus codziennie mĂłwiĹ mi: âChodĹş za MnÄ â, i Ĺźebym potrafiĹa rzuciÄ wszystko i poddaÄ siÄ tej przygodzie. Olga, Warszawa
Na tegoroczne wakacje mĹodzieĹźowe przyjechaĹem po trudnym roku szkolnym i byĹem peĹen nadziei, Ĺźe ten wyjazd znĂłw bÄdzie okazjÄ do wzmocnienia mojej wiary i przemiany mojego Ĺźycia. I nie pomyliĹem siÄ â kaĹźdy dzieĹ przeĹźywaĹem bardzo intensywnie i przez caĹy tydzieĹ doĹwiadczaĹem obecnoĹci Pana Jezusa. Jednak o wartoĹci tych wakacji najlepiej Ĺwiadczy fakt, Ĺźe rĂłwnieĹź moje serce siÄ przemieniĹo. PrzyczynÄ tych zmian byĹa lektura tekstu papieĹźa Franciszka, spotkania organizowane co wieczĂłr oraz zwykĹe spotkania i rozmowy z dawno niewidzianymi przyjaciĂłĹmi. NajwaĹźniejszym tematem wakacji byĹa misyjnoĹÄ, bycie czÄĹciÄ âKoĹcioĹa wychodzÄ cegoâ do wszystkich znajdujÄ cych siÄ na âperyferiach Ĺźyciaâ. Bardzo to do mnie przemĂłwiĹo i teraz jeszcze bardziej zwracam uwagÄ na ewangelizowanie i Ĺwiadczenie o Jezusie. DrugÄ waĹźnÄ kwestiÄ , obecnÄ przez caĹy tydzieĹ, byĹo miĹosierdzie. Dlatego dobitnie trafiĹy do mnie sĹowa pana Marcina Jakimowicza, z ktĂłrym mieliĹmy spotkanie, aby nie narzekaÄ na innych, ale by modliÄ siÄ o bĹogosĹawieĹstwo dla nich. RĂłwnieĹź to udaĹo mi siÄ wprowadziÄ do mojej codziennoĹci. Bartek, KrakĂłw
Jestem we wspĂłlnocie juĹź od trzech lat i muszÄ od razu siÄ przyznaÄ, Ĺźe tym razem miaĹem mniejszÄ ochotÄ na wakacje mĹodzieĹźowe niĹź poprzednio. UwaĹźaĹem, Ĺźe przeĹźyĹem juĹź wszystko, co moĹźna tam przeĹźyÄ, i nic nowego mnie nie spotka. OkazaĹo siÄ jednak, Ĺźe byĹy to dla mnie najwspanialsze i najwaĹźniejsze wakacje spoĹrĂłd wszystkich, na ktĂłrych dotychczas byĹem. Z pobytu w Lewinie wyniosĹem wiele. MyĹlÄ, Ĺźe to doĹwiadczenie mogÄ ujÄ Ä w trzech punktach. Po pierwsze, dotarĹa do mnie prawdziwa definicja misji. Dawniej to sĹowo kojarzyĹo mi siÄ wĹaĹciwie tylko z ewangelizowaniem Afryki i jej biedniejszych mieszkaĹcĂłw, natomiast po wyjeĹşdzie z wakacji wiem, Ĺźe nasza misyjnoĹÄ moĹźe objawiaÄ siÄ nawet w maĹych gestach. Ĺwietnym przykĹadem takiej misji jest blog Diany âJazda bez trzymankiâ. WĹaĹciwie kaĹźdy z nas moĹźe staÄ siÄ misjonarzem i poprzez swojÄ dziaĹalnoĹÄ uĹwiÄcaÄ siebie i innych. Kolejna sprawa to spojrzenie Boga w oczach innych ludzi, o ktĂłrym mĂłwiliĹmy wiÄcej podczas zeszĹorocznych wakacji. Wydaje mi siÄ, Ĺźe w tym roku doĹwiadczyĹem go bardziej niĹź rok temu. WidziaĹem u ludzi tÄ wraĹźliwoĹÄ, siĹÄ wiary, dojrzaĹoĹÄ w tym, co mĂłwili; byli teĹź wobec mnie niezwykle mili, troskliwi, chÄtni do rozmowy. ByĹo widaÄ, Ĺźe to On przez nich przemawiaĹ. Na co dzieĹ takich ludzi nie spotykam wokóŠsiebie. I na koniec powiem o rzeczy chyba dla mnie najwaĹźniejszej, czyli o spotkaniu z panem Marcinem Jakimowiczem. Ten czĹowiek otworzyĹ mi umysĹ, zmieniĹ moje myĹlenie. UĹwiadomiĹ mi, Ĺźe my, ludzie, naprawdÄ jesteĹmy najwspanialszymi istotami Boga. Wystarczy zwrĂłciÄ siÄ ku Niemu, a moĹźemy zdziaĹaÄ cuda, przenosiÄ gĂłry. Spotkanie to sprawiĹo, Ĺźe inaczej zaczÄ Ĺem siÄ modliÄ i teraz mam inny stosunek do modlitwy. Teraz wiem, Ĺźe On nie wymaga od nas poĹwiÄcenia. On chce, ĹźebyĹmy tylko Mu zaufali. BĂłg to kochajÄ cy Ojciec, ktĂłry nieustannie nam towarzyszy i pomaga. I jest w tym wszystkim bezinteresowny. Jako ludzie otrzymaliĹmy naprawdÄ wielkÄ ĹaskÄ Ĺźycia. UfajÄ c Panu i zawierzajÄ c Mu wszystkie swoje sprawy i problemy, bÄdziemy zawsze szczÄĹliwi. Kuba, KrakĂłw
NajwiÄksze wraĹźenie zrobiĹo na mnie otwarcie obecnych na wakacjach osĂłb na drugiego czĹowieka. Pierwszy raz w Ĺźyciu znalazĹem siÄ w gronie tak pozytywnych i naturalnych ludzi. W moim otoczeniu bardzo maĹo jest osĂłb wierzÄ cych w Chrystusa, dlatego te wakacje dostarczyĹy mi duĹźo nowych doĹwiadczeĹ. WspĂłlne zabawy oraz cisza (np. podczas wycieczki w gĂłry) wĹaĹnie z wami pomogĹy mi bliĹźej poznaÄ Boga, zrozumieÄ Go i odnaleĹşÄ Go w moim Ĺźyciu. Jestem wam za to naprawdÄ wdziÄczny, poniewaĹź myĹlÄ, Ĺźe wĹaĹnie po tym tygodniu zaczÄ Ĺem patrzeÄ na Ĺwiat przez pryzmat Boga, co jest po prostu czymĹ niesamowitym. Dawid, Bytom
7 marca 2015 roku na placu Ĺw. Piotra papieĹź Franciszek przypomniaĹ nam o spotkaniu uczniĂłw z Jezusem opisanym w Ewangelii Ĺw. Jana. Andrzej, Jan i Szymon czuli, Ĺźe On patrzy na nich aĹź do gĹÄbi, czuli siÄ âwewnÄtrznie poznani i to budziĹo w nich zaskoczenie, zdumienie, tak Ĺźe natychmiast poczuli siÄ z Nim zwiÄ zaniâ. Ta ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe jestem wewnÄtrznie poznana, poczucie wiÄzi z Nim, to zdumienie i zaskoczenie potwierdziĹo siÄ dla mnie w zaproszeniu i powitaniu na wakacjach mĹodzieĹźowych w Lewinie. Do przyjazdu zachÄciĹa mnie niespodziewanie Marzena Paurowicz w trudnym dla mnie momencie, obfitujÄ cym w Ĺźyciowe zawirowania. ZostaĹ mi dany czas poszukiwania odpowiedzi na pytania zwiÄ zane z pracÄ i prĂłbÄ zrozumienia sensu powoĹania. DotarĹo do mnie, Ĺźe jedyne, co mogÄ zrobiÄ, to daÄ innym w tym momencie swĂłj czas, mojÄ dyspozycyjnoĹÄ, siebie. We wczeĹniejszych latach kilka razy byĹam na wakacjach ruchu CL, ale nigdy na mĹodzieĹźowych. Nie mogĹam zatem zignorowaÄ zaproszenia od samej odpowiedzialnej! Zawsze jest dobry moment na odrobienie zalegĹoĹci. SpakowaĹam siÄ i w drogÄ! Późnym wieczorem zostaĹam przywitana z wielkÄ serdecznoĹciÄ i przyjaĹşniÄ przez MarzenÄ, JustynÄ, ksiÄdza Piotra oraz MarysiÄ, MiĹkÄ, Janka. Bardzo mnie to wzruszyĹo. ZostaĹam przygarniÄta w momencie, w ktĂłrym szczegĂłlnie tego potrzebowaĹam. To wĹaĹnie Jego obecnoĹÄ uzdalnia nas do takiej otwartoĹci. W papieskim przemĂłwieniu do Ruchu czytamy: âJezus Chrystus zawsze jest pierwszy, uprzedza nas, czeka na nas, jest zawsze przed nami i kiedy my przybywamy: On juĹź na nas czekaâ. WĹaĹnie tak siÄ poczuĹam â jakby On juĹź na mnie czekaĹ. DotarĹam tu, jestem, bo On wiedziaĹ, co bÄdzie dla mnie najlepsze. ObjawiaĹ siÄ potem wielokrotnie: w rozmowach na szlaku, w przyjaĹşniach mĹodzieĹźy, ich wzajemnej pomocy i trosce, w ciszy podejmowanej z wielkÄ powagÄ , podczas assemblei peĹnej pytaĹ i poszukiwaĹ, w cudnie kreatywnych i zabawnych frizzi, we Ĺzach na poĹźegnanie. A ja zostaĹam dodatkowo obdarowana â spotkaniem i rozmowami z MarzenÄ , JustynÄ , MartÄ , TeresÄ , ksiÄdzem Piotrem. PatrzyĹam z podziwem na nich â wychowawcĂłw, peĹnych energii i miĹoĹci, na to, jak realizujÄ siÄ w swoim powoĹaniu. Mam nadziejÄ, Ĺźe to poczÄ tek naszych relacji. Ja takĹźe chcÄ iĹÄ w ich Ĺlady. Katarzyna, Warszawa
Na tegorocznych wakacjach dla mĹodzieĹźy w Lewinie KĹodzkim wydarzyĹo mi siÄ PiÄkno przez duĹźe âpâ. Moje serce zostaĹo poruszone wieloma rzeczami: ciszÄ , w ktĂłrej dochodziĹo do gĹosu moje ogromne pragnienie PeĹni, muzykÄ , ktĂłra wybrzmiaĹa na czwartkowej Mszy Ĺw. w taki sposĂłb, Ĺźe teraz mogÄ powiedzieÄ, Ĺźe rozumiem, co miaĹ na myĹli ksiÄ dz Giussani, gdy mĂłwiĹ o zranieniu PiÄknem. Najbardziej jednak doĹwiadczyĹam âopĹacalnoĹciâ osÄ du, czyli porĂłwnywania z wĹasnymi pragnieniami tego, co mi siÄ wydarza, i stawiania sobie pytania, dlaczego coĹ mnie porusza i odpowiada mojemu sercu. Na poczÄ tku kaĹźdego dnia odpowiedzialny za mĹodzieĹź we wprowadzeniu do dnia zadawaĹ pytanie, ktĂłre towarzyszyĹo mi przez caĹy dzieĹ i na ktĂłre staraĹam siÄ znaleĹşÄ odpowiedĹş. Bardzo poruszyĹo mnie pytanie o to, gdzie jest miejsce w moim Ĺźyciu, do ktĂłrego Chrystus posyĹa mnie, abym byĹa misjonarzem, gdzie sÄ moje Indie. Filip Neri pomimo tego, iĹź zawsze chciaĹ jechaÄ na misje, odnalazĹ swoje Indie w Rzymie, wĹrĂłd potrzebujÄ cych go dzieci i biednych ludzi, czyli tam, gdzie Chrystus Go powoĹywaĹ, a nie tam gdzie zawsze chciaĹ jechaÄ. Co ja robiÄ, aby czyniÄ kulturÄ bardziej ChrystusowÄ ? DoĹwiadczam ostatnio tego, Ĺźe moje Indie to podejmowanie codziennych okolicznoĹci z pragnieniem pamiÄci o Nim; to praca peĹna pasji i zaangaĹźowania, tak Ĺźe koledzy z pracy pytajÄ , co czyni mnie tak radosnÄ i peĹnÄ energii; to wspĂłĹpraca z kierownikiem i ludĹşmi z dziaĹu z pamiÄciÄ o ich przeznaczeniu â takim samym jak moim â chociaĹź rzadko siÄ ze sobÄ zgadzamy, mamy róşne charaktery i metodÄ pracy. To rĂłwnieĹź zajmowanie konkretnego stanowiska podczas nieformalnych rozmĂłw w czasie lunchu w sprawie wyborĂłw parlamentarnych czy przegĹosowanej w sejmie ustawy in vitro. To rĂłwnieĹź dzielenie siÄ na lekcjach angielskiego tym, co robiĹam w weekend bez cenzurowania czegokolwiek, czyli takĹźe opowiadanie o wakacjach GS. To sposĂłb, w jaki skĹadam Ĺźyczenia ĹwiÄ teczne na wewnÄtrznym forum mailowym, rozdawanie plakatĂłw czy teĹź powieszony przy komputerze na mojej gazetce dekalog Jana XXIII. Postawione podczas wakacyjnych porankĂłw pytania i prĂłby odpowiedzi na nie czyniĹy mnie uwaĹźnÄ na proponowane gesty, spotkania i rozmowy. PoruszyĹa mnie na przykĹad rozmowa podczas wycieczki z dziewczynami z Warszawy na temat âchrzczenia kulturyâ, miejsca, w ktĂłrym Ĺźyjemy. MogÄ uczyÄ siÄ od mĹodych z GS ich pragnienia prawdziwego przeĹźywania Ĺźycia. To jest po prostu wzruszajÄ ce. Wieczorem kaĹźdego dnia na spotkaniach diakonii prĂłbowaĹam osÄ dziÄ to, co mi siÄ wydarzyĹo. DoĹwiadczam tego, Ĺźe pomimo trudu zwiÄ zanego z nazywaniem swoich pragnieĹ czy teĹź wejĹcia w gĹÄ b swojego serca, ta metoda Ruchu, aby porĂłwnywaÄ z wĹasnym doĹwiadczeniem to, co czytamy, czy to, co jest nam proponowane, czy to, co siÄ wydarza, jest prawdziwa, bo ciÄ gle prowokuje mnie do sprawdzania i odkrywania tego, Kto tak naprawdÄ daje speĹnienie mojemu sercu. Na tych wakacjach moje serce na nowo zabiĹo dziÄki rozpoczynaniu dnia jutrzniÄ oraz znajdowaniu codziennie chwili ciszy, najczÄĹciej wieczorem, aby mogĹo dojĹÄ do gĹosu to, co mi siÄ wydarzyĹo, i abym mogĹa zadaÄ sobie pytanie, czy Chrystus byĹ w centrum, czy teĹź przeniosĹam punk ciÄĹźkoĹci na coĹ innego. Ostatnia sprawa: Marzenko, Ty moje âdrzewo migdaĹoweâ, TwĂłj telefon zapraszajÄ cy mnie na wakacje GS byĹ primerear, uprzedzajÄ cym dziaĹaniem Ĺaski dla mnie. Chrystus zawsze jest pierwszy, czeka na nas, zawsze jest przed nami. Tym razem w moim przypadku posĹuĹźyĹ siÄ TobÄ . DziÄkujÄ. Justyna, KrakĂłw
âJezus Chrystus jest zawsze pierwszy, uprzedza nasâŚâ â przypomniaĹ papieĹź Franciszek w tekĹcie, ktĂłry prowadziĹ nas przez tegoroczne wakacje mĹodzieĹźowe. Kilka linijek wczeĹniej wskazaĹ mi jeszcze waĹźniejszÄ myĹl: âDla ksiÄdza Giussaniego waĹźne byĹo doĹwiadczenie spotkania â spotkania nie z ideÄ , ale z osobÄ Jezusa Chrystusaâ. Tegoroczne spotkanie w Lewinie KĹodzkim, choÄ zupeĹnie róşne od tego sprzed roku, byĹo dla mnie kolejnÄ okazjÄ spotkania Chrystusa. Wszystkie dylematy i trudnoĹci, wszystkie âideeâ wymyĹlone i poukĹadane przeze mnie, w perspektywie tak konkretnej, Ĺźywej i autentycznej wspĂłlnoty mĹodzieĹźowej, nabraĹy dla mnie innego znaczenia. ChoÄ problemy nie znikajÄ , to konkretne i piÄkne, a przede wszystkim te nieplanowane przeze mnie spotkania, ktĂłre siÄ tam wydarzyĹy, pozwalajÄ mi uznaÄ, Ĺźe KtoĹ WiÄkszy prowadzi mnie przez Ĺźycie. Ponadto widzÄ, Ĺźe Jezus zarĂłwno w trakcie wakacji, jak i po nich jest dla mnie primerear â uprzedza mnie, wychodzi ze swojÄ propozycjÄ i chce mnie prowadziÄ. ChcÄ podziÄkowaÄ w pierwszej kolejnoĹci Bogu za cierpliwe prowadzenie mnie w Ĺźyciu, a nastÄpnie wszystkim, przez ktĂłrych On moĹźe uprzedzaÄ mnie swojÄ ĹaskÄ . Wiele osĂłb (trudno tu wszystkich wymieniaÄ) podczas tych wakacji swoim sĹowem, uĹmiechem, niezapowiedzianÄ wizytÄ byĹo dla mnie okazjÄ do wychodzenia z egoizmu ku Ĺźywemu Bogu. DziÄkujÄ. Adrian (kleryk), Bytom
JuĹź pierwszego wieczoru przyszedĹ mi do gĹowy zaskakujÄ cy wniosek: oni biorÄ caĹÄ rzeczywistoĹÄ na powaĹźnie! Prosta rozmowa, ustalanie planu dnia, troska o mĹodzieĹź, podanie kawy, opowiadanie o swoim Ĺźyciu, o swoich pasjach â w tym wszystkim czuĹem drĹźenie i troskÄ, aby nie uroniÄ ani kropelki sensu. To byĹo moje pierwsze radosne zdumienie. Po nim przychodziĹo jedno po drugim. PrawdziwoĹÄ wzajemnych relacji, wspĂłlne podÄ Ĺźanie w tym samym kierunku â ku Jezusowi. Ĺpiew i zabawy. PrzejmujÄ ca cisza na poczÄ tek gestĂłw czy w czasie gĂłrskich przechadzek. CzÄsto mĂłwiÄ c o wakacjach mĹodzieĹźowych, nazywam je rekolekcjami. Bo sÄ one nimi naprawdÄ. ,,Mamy jednÄ rzecz do zrobienia: nawrĂłciÄ siÄ, pozwoliÄ na nowo oczarowaÄ siÄ temu powabowiââ. NawrĂłciÄ siÄ, czyli powrĂłciÄ do tego, co najwaĹźniejsze, do tego, co stanowi centrum. Naszym centrum jest Mistrz â Chrystus. I ten czas w Lewinie KĹodzkim pozwoliĹ mi na nowo zbliĹźyÄ siÄ do naszego Centrum. Jestem wdziÄczny za ten czas wszystkim odpowiedzialnym, mĹodzieĹźy, a przede wszystkim Bogu, Ĺźe pozwoliĹ nam byÄ razem i wzrastaÄ na Jego chwaĹÄ. Marcin (diakon), GĹubczyce
JadÄ c w tym roku do Lewina KĹodzkiego na wakacje mĹodzieĹźowe, nie miaĹam szczegĂłlnych pragnieĹ ani pytaĹ, na ktĂłre chciaĹabym znaleĹşÄ odpowiedĹş. PojechaĹam, poniewaĹź chciaĹam spotkaÄ siÄ z ludĹşmi, ktĂłrych poznaĹam na wczeĹniejszych wyjazdach, odnowiÄ mojÄ relacjÄ z Chrystusem. DziÄki temu, Ĺźe codziennie wieczorem podsumowywaĹam sobie miniony dzieĹ, zapadĹo mi w pamiÄÄ wiele momentĂłw, ktĂłre zbliĹźyĹy mnie do Boga. W nawiÄ zaniu do tekstu omawianego podczas wakacji czÄsto pojawiaĹ siÄ obraz drzewa migdaĹowego, ktĂłre rozkwita jako pierwsze i zapowiada wiosnÄ. NiezwykĹÄ radoĹÄ sprawiaĹo mi bycie takim drzewem migdaĹowym dla innych przez bardzo proste gesty: podanie prowiantu czy rozdawanie talerzykĂłw podczas grilla. Gdy na wycieczce szliĹmy w ciszy, wystarczyĹo mi jedno ĹşdĹşbĹo trawy, by wynieĹÄ bardzo wiele z tej ciszy. CieszyĹy mnie rozmowy, czasem nawet samo pytanie, ktĂłre pozostawaĹo bez odpowiedzi, spojrzenia, poklepanie po ramieniu, wspĂłlne bieganie po boisku, droga w deszczu, Ĺpiew. Ostatniego dnia podczas wschodu sĹoĹca zobaczyĹam, Ĺźe warto czekaÄ, mimo chĹodu, wbrew sobie, po to, Ĺźeby doĹwiadczyÄ, ile BĂłg daje nam w tym wschodzÄ cym sĹoĹcu. Gdy wyjeĹźdĹźaĹam, baĹam siÄ, Ĺźe utracÄ to, co tu przeĹźyĹam. Wtedy, jakby w odpowiedzi na moje obawy, Diana zaintonowaĹa piosenkÄ: âKocham, wiÄc nie muszÄ siÄ baÄ. Zabierz mĂłj strach!â. ZadaĹam sobie pytanie: czego mam siÄ baÄ? PrzecieĹź wyjeĹźdĹźam stÄ d po to, by ĹwiadczyÄ Ĺwiatu o Chrystusie, ktĂłrego tu spotkaĹam! Klara, Warszawa
Czym byĹy dla mnie wakacje w Lewinie KĹodzkim? Przede wszystkim wydarzeniem, ktĂłre znĂłw âdobrze mnie nastroiĹoâ, czas ten jest dla mnie dowodem na to, Ĺźe BĂłg w swoim planie dotyczÄ cym wszystkich ludzi ma na uwadze kaĹźdego bez wyjÄ tku. Dlatego, Ĺźe On jest Panem wszystkiego, proponuje siÄ nam przez wybĂłr szczegĂłlnej ludzkiej rzeczywistoĹci. TÄ rzeczywistoĹciÄ jest Ruch, a jej objawieniami takie wĹaĹnie spotkania. KaĹźdy, z kim tam siÄ zetknÄ Ĺem, jakoĹ na mnie wpĹywaĹ â wszystko to dziÄki ludziom, od ktĂłrych mogÄ siÄ uczyÄ, jak smakowaÄ Ĺźycie. Te wakacje mĂłgĹbym porĂłwnaÄ do strojenia fortepianu. Jest to skomplikowany proces wymagajÄ cy nie tyle obszernej wiedzy, co przede wszystkim zmysĹu dĹşwiÄkowego i otwartych uszu. Podczas wakacji mogĹem poczuÄ, czym jest dla nas ten zmysĹ, jednak nie dĹşwiÄkowy, ale religijny, i umiejÄtnoĹÄ otwarcia, lecz nie uszu, a serca. Tak jak dobry stroiciel â Ĺźeby nastroiÄ fortepian, przede wszystkim musi poznaÄ instrument, jego mechanikÄ, sposĂłb wydobywania dĹşwiÄku â tak ja czuĹem to, Ĺźe ludzie chcÄ mnie poznaÄ. CzuĹem siÄ przygarniÄty. DziÄki wakacjom wiem, Ĺźe jestem gotĂłw na wystÄpy na najwiÄkszych scenach Ĺwiata i na najdĹuĹźsze koncerty, jakie najlepiej nastrojony instrument moĹźe znieĹÄ. ChciaĹbym za to gorÄ co podziÄkowaÄ Panu, jak i wszystkim, z ktĂłrymi mogĹem wspĂłĹdzieliÄ tÄ rzeczywistoĹÄ. Kacper, Nowy SÄ czâKatowice
W czasie tegorocznych wakacji najpierw musiaĹam przejĹÄ prĂłbÄ âĹźycia na nowoâ. ByliĹmy na wakacjach trzeci raz w tym samym miejscu, doskonale pamiÄtaĹam wydarzenia sprzed roku, wiÄc myĹlaĹam: âBÄdzie tak piÄknie jak w zeszĹym roku!â. Akurat! JuĹź pierwszego dnia, jeszcze przed rozpoczÄciem caĹego programu, zderzyĹam siÄ z murem. DosĹownie, jakbym uderzyĹa gĹowÄ w ĹcianÄ! A to dlatego, Ĺźe zrozumiaĹam, Ĺźe âjest inaczejâ. PrzechadzajÄ c siÄ po ogrodzie, widziaĹam, jak siÄ zmieniĹ od zeszĹego roku; rozmawiajÄ c pierwszy raz z dziewczynami z Kluczborka, z ktĂłrymi dzieliĹam pokĂłj, przekonaĹam siÄ, jak trudno jest mi siÄ z nimi dogadaÄ i Ĺźe jest to moja wina. CzuĹam siÄ samotna, takĹźe dlatego, Ĺźe w tym roku nie udaĹo mi siÄ zaprosiÄ na wakacje nikogo z opolskiej mĹodzieĹźowej SzkoĹy WspĂłlnoty â wszyscy chcieli, ale mieli inne plany na ten tydzieĹ. Przyznam, Ĺźe ja teĹź oprĂłcz wyjazdu na wakacje mĹodzieĹźowe w Lewinie miaĹam jeszcze trzy inne propozycje spÄdzenia tego czasu, ale przecieĹź jakieĹ priorytety muszÄ byÄ! PrzyjechaĹam z marzeniami przesiÄ kniÄtymi rutynÄ i wspĂłĹczesnym Ĺwiatem, z domieszkÄ zeszĹorocznych wspomnieĹ. OczekiwaĹam wielkiego bum!, tego, Ĺźe âwszystko bÄdzie jak dawniejâ. Ale nic nie dzieje siÄ dwa razy tak samo. CzuĹam bĂłl w sercu, wiedzÄ c, Ĺźe ten zgrzyt, ktĂłry odczuwaĹam, pochodzi ode mnie, wynika z mojej rutyny, z moich marzeĹ. Wieczorem, po wprowadzeniu, prosiĹam Pana, by pomĂłgĹ mi usunÄ Ä tÄ przeszkodÄ, ktĂłra mnie dzieliĹa od âintensywnego przeĹźywania rzeczywistoĹciâ. WysĹuchaĹ mnie â jak zwykle, inaczej, niĹź to sobie wyobraĹźaĹam, poniewaĹź miaĹam nadziejÄ, Ĺźe stanie siÄ to raz na zawsze. Moje nadzieje legĹy jednak w gruzach, nie spodziewaĹam siÄ, Ĺźe On tak to rozegra. Tymczasem On juĹź czekaĹ na mnie â jak drzewo migdaĹowe. JuĹź na pierwszej Szkole WspĂłlnoty, gdy mĂłwiĹam, Ĺźe czujÄ, Ĺźe bĹÄ dzÄ we mgle, ale wiem, Ĺźe jestem blisko, Ĺźe stojÄ na wyciÄ gniÄcie rÄki od Niego, otrzymaĹam radÄ od ksiÄdza Piotra: âWyciÄ gnij tÄ rÄkÄ, daj Mu siÄ pochwyciÄâ. Podczas wieczoru z panem Marcinem Jakimowiczem zdumiaĹam siÄ jego pasjÄ , optymizmem, energiÄ , z jakÄ do nas mĂłwiĹ; miaĹam ochotÄ sĹuchaÄ go godzinami z rozdziawionÄ buziÄ . I dziÄki niemu dotarĹo do mnie parÄ spraw, o ktĂłrych zrozumienie nawet nie prosiĹam â Chrystus sam podaĹ mi je na tacy. Tego i nastÄpnego dnia pojÄĹam, czym naprawdÄ jest modlitwa â jest naszym wyrazem wdziÄcznoĹci, naszym wyznaniem miĹoĹci wobec Niego, bo On nam daje tak wiele, daje nam wszystko, a jedyne, czego od nas oczekuje, to naszej miĹoĹci â tego, Ĺźeby kaĹźdy z nas Mu powiedziaĹ: âKocham CiÄâ. Gdy poszliĹmy na prowadzonÄ przez diakona Marcina przed MszÄ Ĺw. KoronkÄ do BoĹźego MiĹosierdzia, Ĺzy same leciaĹy mi jak grochy, gdy wreszcie to do mnie dotarĹo. âBÄ dĹş wola Twoja â jako w niebie, tak i na ziemi!â I co? To mi wystarczyĹo? To juĹź koniec? I do koĹca tygodnia byĹo piÄknie? AleĹź skÄ d! Chyba wĹaĹnie tu zobaczyĹam wĹasny Szeol. ByĹam jak ta owieczka⌠Albo raczej jak czarna owca, ktĂłra szamoce siÄ w zaroĹlach⌠A moĹźe nawet jak baran, ktĂłry ucieka przed Panem. W czwartek wchodziliĹmy na ĹnieĹźnik, poĹrĂłd chmur, ktĂłre oddawaĹy moje âbĹÄ dzenie we mgleâ. TuĹź po zejĹciu ze szczytu rozgrzaliĹmy siÄ w schronisku, pograliĹmy w âSĹowa na Pâ, a kiedy wychodziliĹmy⌠zaczÄĹo padaÄ, wiaĹ zimny wiatr, wszyscy byli mokrzy i zziÄbniÄci. MieliĹmy schodziÄ w ciszy, co na poczÄ tku nie byĹo Ĺatwe, a ja zastanawiaĹam siÄ, czemu wciÄ Ĺź nie potrafiÄ caĹkowicie otworzyÄ siÄ na innych, czemu wciÄ Ĺź zazdroszczÄ wam piÄknej przyjaĹşni. WeszliĹmy w las, za nim ciÄ gnÄĹa siÄ mgĹa, tak Ĺźe nie byĹo widaÄ innych pasm gĂłrskich, deszcz przestaĹ padaÄ (âPewnie dlatego, Ĺźe jesteĹmy w lesieâ â pomyĹlaĹam). Wtedy, idÄ c ĹcieĹźkÄ , poczuĹam Ĺagodny podmuch wiatru, delikatny, wrÄcz ciepĹy powiew, ktĂłry mnie otuliĹ, wysuszyĹ ubranie, daĹ uĹmiech. Troski zniknÄĹy, a ja wiedziaĹam, Ĺźe to jest Chrystus â znĂłw na mnie czekaĹ; niemal fizycznie odczuwaĹam Jego obecnoĹÄ, czuĹam siÄ, jakby KtoĹ podszedĹ do mnie od tyĹu i mocno przytuliĹ â Prawdziwy Przyjaciel, Dobry Pasterz, ktĂłry przytula zagubionÄ owieczkÄ i prowadzi jÄ do domu. Kiedy Klara ĹpiewaĹa PiosenkÄ o Ideale, czuĹam, Ĺźe BĂłg mĂłwi do kaĹźdego z nas: âIdĹş, nie ustawaj, Ja bÄdÄ przy tobie, masz na sercu dotkniÄcie Mej dĹoni, zawsze przy tobie, jak Ĺźar ognia, co w Ĺrodku wciÄ Ĺź pĹonieâ. KaĹźdego dnia zasypiaĹam wdziÄczna za przeĹźyty dzieĹ, proszÄ c, by Chrystus pomĂłgĹ mi zmieniÄ siÄ na lepsze w konkretnej rzeczy, by pokazywaĹ mi wyjĹcie z moich przyzwyczajeĹ, lÄkĂłw, zazdroĹci. I czyniĹ to codziennie, maĹymi kroczkami uwalniaĹ mnie od czegoĹ. Na samym koĹcu uwolniĹ mnie od zazdroĹci, a zasypaĹ przyjaĹşniÄ ; widziaĹam, jak ĹźegnaliĹcie siÄ ze Ĺzami w oczach, w waszych âniebiaĹskich oczachâ, ktĂłrymi widzÄ Chrystusa. PiszÄ to, pĹaczÄ c, bo wszystkich was kocham wĹaĹnie za to, Ĺźe ukazuje mi siÄ w was Chrystus. W tak piÄknej przyjaĹşni, w jakiej Ĺźyjemy, naprawdÄ chciaĹoby siÄ ĹźyÄ wiecznie. Paradoksalnie, widzÄ c, czujÄ c to wszystko, pragnÄĹam tylko Ĺmierci â by juĹź byÄ w Niebie, w ktĂłrym wszystko jest tak samo piÄkne i prawdziwe, ale trwa wiecznie. ProszÄ, mĂłdlmy siÄ za siebie nawzajem, byĹmy byli wciÄ Ĺź wszyscy razem i byĹmy razem dotarli do Krainy Wiecznego SzczÄĹcia â do Nieba. Ola, Opole |