Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1996 > Dodatek informacyjny

Ślady, numer 7 / 1996 (Dodatek informacyjny)

Kościół jako fakt społeczny

Fragmenty wywiadu z ks. prałatem Luigim Giussanim przeprowadzonym przez Antonio Maria Baggio


A. Baggio:Księże Prałacie, w 1954 roku opuścił Ksiądz katedrę teologii w Seminarium w Venegono i udał się do liceum Berchet w Mediolanie jako nauczyciel religii. Tam narodziło się coś nowego; co skłoniło Księdza do powołania do życia Gioventù Studentesca (GS – „Młodzież Uczniowska”)?

L. Giussani: Pragnienie podzielenia się z uczniami tym, co odnowiło i odmieniło moje życie.

 

Co to było?

Spotkanie z niektórymi wykładowcami w Seminarium w Venegono, w którym studiowałem: oni ukazali mi postać Chrystusa jako egzystencjalnie żywą, to głębokie przekonanie, ze Chrystus jest w centrum historii ludzkiej i historii osobistej każdego, jest tym, czym usiłowałem się podzielić.

W latach pięćdziesiątych wewnątrz licznych szkół, ze strony niektórych nauczycieli, rozwijał się ostry atak przeciwko temu wszystkiemu, co się odnosiło do wiary...

Były to pierwsze potyczki w sytuacji, która w przyszłości miała się przerodzić w sytuację stałą. A ze strony katolickiej nie było obecności, która odpowiadałaby na ataki czasem podstępne, niekiedy znów bardzo głośne, docierające z katedr.

 

Jak odpowiedzieli uczniowie na to, co im Ksiądz proponował?

Z entuzjazmem. Była w nich zdrowa jeszcze gotowość rozumu. Mówię, o rozumie, ponieważ ci młodzi, w większości nie byli ludźmi wierzącymi. Proboszczowie żalili się na mnie kardynałowi Montini, że odciągam młodych z parafii; po kilku latach sporządziliśmy statystykę: 97% tych, którzy w Gioventù Studentesca odkryli wiarę, lub do niej powrócili, nigdy nie przekroczyli progów parafialnych oratoriów (oratorium -  parafialne miejsce spotkań na modlitwie, zabawie itd. – wyjaśnienie tłumacza).

 

Młodzież Uczniowska (GS) bardzo się rozwinęła, ale podczas kontestacji w 1968 nadszedł okres kryzysu: wielu młodych opuściło swoją organizację, aby zaangażować się całkowicie w ruch studencki. Jaki jest odnośnie tych faktów osąd Księdza?

Cechą szczególnie podkreślaną naszego doświadczenia jest to, że wiara winna dyktować osąd rzeczywistości doczesnej i wpływać na życie kulturowe i społeczne. To sprzyjało zawsze rozwojowi wielkiej ilości inicjatyw i konkretnych zaangażowań. Ale w owych latach, jeśli ktoś nie pojął prawdziwego korzenia działalności, jakim jest wiara (wobec mocnej propozycji jaką był marksizm, który z punktu widzenia czynu wydawał się bardziej bezpośrednio skuteczny), to wówczas w człowieku przeważał aktywizm i przylgnięcie do projektu politycznego, nawet jeśli w gruncie rzeczy był on sprzeczny z wiarą. Kto natomiast zrozumiał, początkowo był wytrącony z równowagi, lecz potem pogłębił racje swego chrześcijańskiego wyboru: z tego dążenia narodziło się „Comunione e Liberazione”.

Często spotykam się z młodymi i odpowiadam na ich pytania. Większość ich wystąpień skierowana jest przeciwko naszym pewnościom, ponieważ według nich prawdziwą wartością jest wątpienie.

 

A Ksiądz co na to odpowiada?

Że absolutnie się z tym nie zgadzam. Gdyby Chrystus nie przyniósł nam pewności, jego przyjście byłoby bezużyteczne! My sami wystarczylibyśmy. Także z naukowego punktu widzenia, pedagogicznie, bez pewności, przynajmniej metodologicznie nie można niczego uzyskać.

 

Jaką drogę przechodzi młody człowiek, który wstępuje do Comunione e Liberazione. Jaką otrzymuje formację?

Uczestniczy w naszej codziennej modlitwie, w naszym sposobie wzajemnych odniesień, w zainteresowaniu pojawiającymi się codziennie problemami, poznaje nasze zatroskanie losem chrześcijan prześladowanych, rozwojem misji, życiem ubogich. Kiedy powstaje nowa grupka nalegamy, by uczestniczyła w codziennej mszy św. w swojej parafii. Raz w tygodniu zbieramy się razem. Wydaje się nam rzeczą właściwą nasz własny wyraz liturgiczny.

 

Czy można mówić o duchowości Comunione e Liberazione?

Tak, przez to słowo rozumiem pewien określony sposób w jaki Duch Św. pozwala odczuwać, rozumieć i przeżywać fakt Kościoła, posługując się temperamentem, historią środowiskową i momentami kulturowymi każdego. Słowo duchowość wydaje się jednak podkreślać tylko jeden aspekt zagadnienia: bardziej wolę mówić: „doświadczenie faktu chrześcijańskiego”.

 

CL jest oskarżone o integryzm. Jak Ksiądz na to odpowie?

Czy wie Pan, jakie jest według mnie jedno z najpiękniejszych sformułowań Romano Guardiniego? W „Istocie chrześcijaństwa” pisze on, że w doświadczeniu wielkiej miłości, wszystko to się dzieje, staje się wydarzeniem objętym ową miłością. To jest właśnie nasza sytuacja: jeśli jest z nami zmartwychwstały Pan, On staje się horyzontem całkowitym, wewnątrz którego widzi się wszystko.

Lecz dalej, czym jest integryzm? Jest podejmowaniem problemu bez użycia instrumentalizacji jakiej wymaga jego przedmiotowość; my natomiast wiemy, że wiara daje mi wewnętrzny kształt, nie mówi mi jaki jest materialny skład rzeczy: środków konkretnych trzeba szukać w doświadczeniu i posługując się ludzką inteligencją. To ludzki podmiot, który jest całkowicie zawładnięty przez wiarę; w swoich gestach użyje wszystkich narzędzi, koniecznych do osiągnięcia obiektywnego celu ku któremu zmierza, narzędzi.

 

Jest jeszcze pewna krytyka, wyrażana nieraz, jak się słyszy przez stronę katolicką: „CL – twierdzi się – nieustannie nam mówi, że jeśli jesteśmy chrześcijanami, powinniśmy postępować jak ona, jak gdyby to, co myśli CL było obowiązujące dla wszystkich”. Co Ksiądz o tym sądzi?

Winniśmy wymagać także od innych tego, co Urząd Nauczycielski Kościoła naucza jako istotne dla chrześcijaństwa. Wczoraj wieczorem podczas dyskusji, jeden z katolickich chłopców sprzeciwił się wypowiedzianemu przeze mnie zdaniu. „Zwróć uwagę – odpowiedziałem mu – że to nie moja sprawa, to zdanie wypowiedział Papież”. „Także Papież może się mylić” zakończył chłopiec. „Chwileczkę, mówię na to: ktoś może robić co mu się podoba, ale jeśli się uważa za katolika, to są rzeczy, które musi robić. A więc my nie mówimy: „jeśli nie postępujesz tak jak my, nie jesteś chrześcijaninem”, ale „nie jesteś chrześcijaninem, jeśli nie szanujesz istotnych czynników faktu chrześcijańskiego, tak jak to nam wskazuje Magisterium”.

 

Jak Ksiądz ocenia rozbieżności między katolikami ujawniające się w dziedzinie społecznej lub politycznej?

Z punktu widzenia ideału winniśmy dążyć do jedności także w polityce, ponieważ chrześcijanie winni dążyć do jedności we wszystkim, biorąc pod uwagę to, ze stanowią jedno ciało. I dlatego stwierdzenie różnicy zdań jest bólem, a nie bezmyślnie obwołanym prawem. Bolesna jest również, choć wiele razy nieunikniona, sprzeczność i trzeba być całkowicie nastawionym na odkrycie powodu sprawiającego, że brat myśli o tym inaczej i przekazać mu, w możliwie najlepszy sposób, motywy własnego przekonania w poszukiwaniu jedności.

 

Dla wielu natomiast pluralizm jest wartością samą w sobie...

I to jest dokładnie to, co zwalczamy. Synod, mówiąc o chrześcijanach nie użył słowa „pluralizm” lecz „wielopostaciowość”: wielopostaciowością jest na przykład obecność w Kościele Ruchu Focolarinów, Akcji Katolickiej, CL, które są różnymi sposobami doświadczania tej samej rzeczy jaką jest fakt chrześcijański; tak istnieje między nimi podobieństwo, głębokie pokrewieństwo. Ktoś jest zadowolony wiedząc, że ktoś inny ma swoją fantazję różną od jego własnej...

 

A pluralizm?

Pluralizm jest wynikiem kompromisu wiary na polu kulturowym: że istnieje np. z politycznego punktu widzenia, różnorodność pomiędzy katolikami, po ludzku rzecz biorąc, jest rzeczą zrozumiałą, ale nie jest to ideał. Rzeczą ważną jest, by przynajmniej, nawet mając różne zdania, wewnątrz odczuwało się to samo. Lecz często tak nie jest: w wielu stowarzyszeniach katolickich, a także w licznych parafiach więcej znaczy popieranie tego samego stronnictwa politycznego niż wyznawanie tej samej wiary. Postawą słuszną według nas, jest postawa przeciwna: ponieważ ważniejsza jest nasza jedność, chociaż myślimy o jakiejś sprawie inaczej gotowi jesteśmy uczyć się jeden od drugiego, próbować zrozumieć siebie bez wrogości. Ale wartością jest tu nie pluralizm, wartością jest wolność.

 

Jakie są cele CL?

To co dla nas ważne, to aby ludzkie, których spotykamy dochodzili do przeżywania życia Kościoła w sposób dojrzały, tak aby Kościół poprzez nich mógł wywierać wpływ na cywilizację, jak powiedział nam Papież w Rimini: „Pracujcie dla budowy cywilizacji prawdy i miłości”. Jest rzeczą ważną wpływać na społeczeństwo, aby uczynić je bardziej ludzkim i tak ukazać nadzwyczajny cud, który jest w Kościele. My nie ustalamy niczego, pozostawiamy wolnymi wszystkich tych, których spotykamy. Ale właśnie pozostawiając wolnymi osoby, dochodzi się do znacznej trwałości, do organizmu dobrze złożonego.

 

Czy po trzydziestu latach doświadczenia, może Ksiądz powiedzieć na czym polega nowość Comunione e Liberazione?

Wydaje mi się, że na tym, iż podkreśliła ono życie Kościoła jako fakt społeczny. Jest to ważne zarówno dla  życia osoby jak i dla misji. Jest nią troska odwołania się do chrześcijaństwa jako wydarzenia mającego szczególną strukturę ontologiczną: podkreśliliśmy ontologię faktu chrześcijańskiego, a więc również antropologię chrześcijaństwa, która jest nośnikiem szczególnej wizji człowieka. W konsekwencji nie można nie działać, nawet jeśli zawsze istnieje niebezpieczeństwo aktywizmu; od wewnątrz przychodzi impuls przynaglający do działania, do współdzielenia wszystkich problemów ludzkich i problemów Kościoła...

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją