Ślady
>
Archiwum
>
2000
>
styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2000 (styczeĹ / luty) Spirto Gentil Fryderyk Chopin - Nuta Ĺźycia Luigi Giussani W Ĺźyciu natury istnieje pewna funkcja, ktĂłra jest funkcjÄ twĂłrczÄ czĹowieczeĹstwa: jest niÄ geniusz. Geniusz jest charyzmatem wybitnie spoĹecznym, znacznie bardziej od innych, i ludzie odnajdujÄ siebie samych w jego twĂłrczoĹci bardziej niĹź wtedy, gdy sami usiĹujÄ wyraziÄ siebie. I tak oto odczuwamy np., Ĺźe nasze smutki lepiej wyraĹźajÄ rytmy Chopina, czy wersety Leopardiego, niĹź wyraziĹa by je nasza wĹasna twĂłrczoĹÄ, gdybyĹmy sami zabrali siÄ za pisanie nut lub sĹĂłw. Na przykĹad jesteĹmy przygnÄbieni, ty i ja jesteĹmy pogrÄ Ĺźeni w melancholii. WĹÄ czamy pĹytÄ z Chopinem. Przychodzi trzeci przyjaciel, rĂłwnieĹź przygnÄbiony i nuci smÄtnÄ melodiÄ przez siebie wymyĹlonÄ . Zaledwie zaczyna siÄ muzyka Chopina, przyjaciel milknie, poniewaĹź Chopin wyraĹźa nasz wspĂłlny smutek o wiele bardziej od nuconej melodii. Preludium deszczowe Chopina sĹyszaĹem dziesiÄ tki razy, poniewaĹź bardzo podobaĹo siÄ mojemu ojcu. Mnie rĂłwnieĹź. Z biegiem czasu gdy dorastaĹem - w wieku dziewiÄciu, dziesiÄciu lat... - zaczÄĹo siÄ podobaÄ, poniewaĹź melodia na pierwszym planie Ĺatwo wpada w ucho i jest bardzo przyjemna. W czasie pierwszego sĹuchania utworu narzuciĹa mi siÄ sugestywnoĹÄ muzyki na pierwszym planie. Ale po dziesiÄ tkach, dziesiÄ tkach przesĹuchaĹ, pewnego razu, gdy siedziaĹem w salonie, mĂłj ojciec znowu nastawiĹ ten utwĂłr: niespodziewanie pojÄ Ĺem, Ĺźe dotÄ d nie zrozumiaĹem niczego z tego, czym byĹo Preludium deszczowe. W istocie, prawdziwym tematem utworu nie byĹa muzyka z pierwszego planu, ta narzucajÄ ca siÄ melodia, czuĹa i sugestywna. SĹuchanie instynktowne nie pozwalaĹo wniknÄ Ä w prawdÄ tego utworu: jego prawdziwym znaczeniem jest pewna rzecz pozornie monotonna, tak bardzo monotonna, Ĺźe sprowadza siÄ do jednej nuty, ktĂłra powtarza siÄ nieustannie, z maĹymi odmianami, od poczÄ tku do koĹca. Lecz kiedy czĹowiek spostrzeĹźe tÄ nutÄ, to tak jakby reszta zeszĹa poza margines, staĹa siÄ jakby ramÄ obrazu: obraz caĹy utworzony jest z tej jednej nuty, ktĂłra staje siÄ jakby obsesjÄ , a ludzkie <ja>, od poczÄ tku do koĹca, jest jakby przenikniÄte tym dominujÄ cym uczuciem. Tego dnia zrozumiaĹem, choÄ nie byĹem w stanie tego wyraziÄ sĹowami, intuicyjnie uchwyciĹem o co chodziĹo. PowiedziaĹem sobie: "Takie wĹaĹnie jest Ĺźycie!". Kompozycja Chopina jest przepiÄkna, poniewaĹź jest symbolem Ĺźycia. W Ĺźyciu czĹowieka zdarzajÄ siÄ rzeczy, ktĂłre go wzruszajÄ i wabiÄ w sposĂłb bardziej instynktowny, podobaj Ä mu siÄ, sÄ przyjemne, miĹe. W sumie dominuje instynktownoĹÄ, to co bezpoĹrednie, Ĺatwe, wstrzÄ sajÄ ce. Tymczasem Ĺźycie usytuowane jest poza tÄ muzykÄ z pierwszego planu: jest nim jedna jedyna nuta od poczÄ tku do koĹca, od dzieciĹstwa aĹź do staroĹci. Jedna jedyna nuta! Gdy ktoĹ dostrzeĹźe tÄ nutÄ, nigdy juĹź jej nie zgubi, nie moĹźe jej zgubiÄ: ona staje siÄ jego obsesjÄ , ale obsesjÄ mÄdrca, czĹowieka rozumiejÄ cego, inteligentnego. Oto obsesja, ktĂłrÄ Ĺźyje czĹowiek: pragnienie szczÄĹcia. To jest ta nuta, ktĂłra od poczÄ tku do koĹca dominuje i decyduje o znaczeniu caĹego utworu Chopina, ktĂłra decyduje od poczÄ tku aĹź do koĹca czym jest Ĺźycie czĹowieka: pragnieniem szczÄĹcia. Jakakolwiek rzecz , ktĂłra ci siÄ podoba, pociÄ ga, wabi, rozwesela ciÄ na moment, ale za chwilÄ przemija. Jest jednak nuta, ktĂłra pozostaje nietkniÄta, z pewnymi tylko delikatnymi zmianami, ale od poczÄ tku aĹź do koĹca pozostaje nietkniÄta w swej gĹÄbi i w swej absolutnej prostocie, w swej jednoznacznoĹci, dominuje w caĹym Ĺźyciu: pragnienie szczÄĹcia. To jest nuta Ĺźycia, towarzyszy mi jako moja wĹasna myĹl: gdybym jÄ odrzuciĹ, Ĺźycie straciĹoby swÄ godnoĹÄ. Fantazja kolorĂłw i form, w ktĂłrych wyraĹźa siÄ Ĺźycie, staĹaby siÄ koszykiem peĹnym rupieci nieznanego pochodzenia, bez celu, bez znaczenia. Dla kogoĹ, kto tego nie rozumie, rzeczywistoĹÄ staje siÄ nÄdzna, czy to chodzi o rodzinÄ, czy o przyjaĹşĹ, towarzystwo, stan, paĹstwo albo lud. Wszyscy artyĹci, w jakimĹ swoim utworze, piÄkniejszym od innych, w genialny sposĂłb komponujÄ na nowo i powtarzajÄ owÄ monotoniÄ, ktĂłra jest piÄkniejsza od jakiejkolwiek wariacji (zmiany). JeĹli ktoĹ, sĹuchajÄ c tego preludium, Ĺledzi obsesyjnie tÄ nutÄ, to tak jakby oniemiaĹ, bo jest poniekÄ d "zbyt przepeĹniony", do tego stopnia, Ĺźe w jednym z ostatnich fragmentĂłw utworu powtarzana nuta ustÄpuje, wydaje siÄ, Ĺźe zwyciÄĹźyĹa jÄ muzyka z pierwszego planu. MoĹźna by rzec: wreszcie jesteĹmy u siebie! Wreszcie jesteĹmy wolni! I w odzyskanej przestrzeni wolnoĹci sĹychaÄ dwie, trzy, cztery nuty. Ale ledwie czĹowiek pomyĹlaĹ: "jesteĹmy wolni", kiedy powraca obsesja i koĹczy utwĂłr. MoĹźna na krĂłtki czas porzuciÄ, zapomnieÄ pragnienie szczÄĹcia, przeznaczenie do szczÄĹcia, ale powrĂłci jako koniecznoĹÄ, bez ktĂłrej czĹowiek nie moĹźe ĹźyÄ: zaczyna i koĹczy krĂłtki utwĂłr naszego Ĺźycia. Trzeba, abyĹmy tÄ nutÄ w nas samych rozpoznali, uznali, poniewaĹź ludzkie <ja> jest jak utwĂłr muzyczny, skomponowany z tej nuty, utwĂłr, ktĂłrego tematem jest ta nuta, nawet jeĹli wiÄksze wraĹźenie na czĹowieku robiÄ inne, bardziej powierzchowne rzeczy: to co nam siÄ od razu podoba, co nam przypada do gustu, natychmiastowy sukces, bezpoĹrednie wraĹźenie, reakcja, to co instynktowne. Owa nuta jednak nieustannie burzy to, co instynktowne i nie powala ci siÄ zatrzymaÄ, poddaÄ, nie pozwala, Ĺźeby to co instynktowne w miĹoĹci, w piÄknie, w smaku pracy, w sukcesie zawĹadnÄĹo tobÄ , zamieniĹo ciÄ w kamieĹ. Przeciwnie, to wĹaĹnie ta nuta dominujÄ ca kruszy skaĹy i wprawia w ruch caĹÄ rzeczywistoĹÄ czasu i naszego Ĺźycia, jak woda rzeki wprawia w ruch kamyki, jak morze porusza piaski. StÄ d teĹź wszystkie pytania, jakie czĹowiek moĹźe postawiÄ, wszystkie oczekiwania jakimi Ĺźyje, znajduj Ä ujĹcie w tej nucie: w pragnieniu szczÄĹcia. TĹum. Maria Waloszek i ks. Joachim Waloszek |