Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 1993 > Biuletyn (17) grudzień

Ślady, numer 6 / 1993 (Biuletyn (17) grudzień)

Relacje-Notatki-Listy

Jadłem obiad z Księdzem Giussanim

Jan Adamowicz


Sobota 25 września 1993 roku. Wcześnie rano wyjeżdżam wraz z moim bratem Olkiem oraz Wojtkiem z Bassano del Grappa do Mediolanu. Tyle razy byłem już w Mediolanie, wydawałoby się więc, że ta kolejna podróż to nic szczególnego. A jednak… Ten do kogo jedziemy tym razem jest osobą, która dała jakby nowy początek mojemu życiu. Dla mnie stało się to w maju w 1984 roku, kiedy miałem już prawie 38 lat, troje dzieci, dobra pracę i nie spodziewałem się, że może jeszcze wydarzyć się coś niezwykłego. Osobą tą, jest jedna z wielu znanych mi osobiście księży, z którym jesteśmy umówieni by razem zjeść obiad i godzinkę porozmawiać. Jakby nic szczególnego, rzeczywiście jeden z wielu, a jednak dla nas wyjątkowo jedyny – ksiądz Luigi Giussani. To właśnie on, za sprawą Ducha Świętego „zapoczątkował w nas to dobre dzieło”, które pozwoliło spotkać, rozpoznać i wciąż spotykać oraz rozpoznawać najgłębszą rację braterstwa między mną a Olkiem, przyjaźni z Wojtkiem i tysiącami ludzi na całym świecie, stosunku do żony i własnych dzieci, relacji wobec każdego spotkanego człowieka, sens pracy, zaangażowania, odpoczynku, trudu i cierpienia.

To z tego charyzmatu zrodził się i stale się rodzi dynamizm życia, twórcza pasja do budowania Królestwa Bożego już tu na ziemi, nowy sposób podejmowania wszystkich rzeczy i odważnej oraz pełnej nadziei konfrontacji z całą rzeczywistością. „Dar ciągle nowy i potężny, będący smakiem nowego życia”.

Tyle myśli, zweryfikowanych już doświadczeniem cisnęło mi się do głowy, podczas tej niezwykłej podróży.

Przed domem Memores Domini w Mediolanie, gdzie mieszka ks. Giussani, czekali na nas Michele i Rosangela, jedni spośród wspomnianych już wcześniej tysięcy naszych przyjaciół. Punktualnie o godzinie 13. zadzwoniliśmy do bramy. Po chwili oczekiwania drzwi otworzył nam sam Gospodarz wychodząc przed dom, by poprzez przyjacielski uścisk i serdeczny gest zaproszenia wyrazić radość z tego spotkania.

W czasie wspólnego, dwugodzinnego obiadu wydarzyło się więcej niż podczas niejednych tygodniowych nawet rekolekcji. Ksiądz Giussani z wielką uwagą słuchał opowiadania Olka o aktualnej sytuacji w Polsce. W odróżnieniu od wszystkich, z którymi spotkaliśmy się we Włoszech, nie pytał jednak o wyniki niedawnych wyborów parlamentarnych, jakby nie martwił się tym, że do władzy doszła lewica. Z największą troską i odpowiedzialnością reagował na słowa Olka, że „siły przeciwne Chrystusowi pracują z wielką wytrwałością i inteligencją, aby zmniejszyć znaczenie, a nawet zniszczyć świadomość jego istnienia”. Objawiała się tym jego wielka wiara i pasja do Chrystusa, jedynego zbawiciela człowieka i całego świata. Pytał o Ruch w Polsce. Nie interesowało go ilu nas jest i jacy jesteśmy. Z ogromną pewnością wskazywał, że właśnie to jest miejsce, ta obecność jest ocaleniem dla Polski i całego świata, który przeżywa podobną, niemalże identyczną sytuację.

Słuchając tych słów i patrząc na człowieka, który żyje tylko dla Chrystusa rosła także we mnie nadzieja i pewność, żywo rezonowały najgłębsze pragnienia mojego serca, z tak wielką wyrazistością jawiła się potrzeba utożsamienia się z tym człowiekiem, wdzięczność za powołanie i wybranie właśnie mnie spośród wielu.

Kiedy Olek w imieniu całego Ruchu w Polsce przekazał zaproszenie do przyjazdu na 10. lecie naszej obecności, ksiądz Giussani z wielką radością – radością nie ze względu na jubileusz, lecz na możliwość spotkania i przebywania choć chwilę ze swoimi przyjaciółmi żyjącymi na polskiej ziemi. Natychmiast podszedł do telefonu, by ustalić datę tego spotkania. O jego szczegółach rozmawialiśmy niewiele, prosił nas jedynie o Zdrowaś Maryjo do Czarnej Madonny w tej właśnie intencji.

 

Zrozumieliśmy to dosłownie

 

Już na pierwszej Szkole Wspólnoty po powrocie do Polski opowiadałem o tym spotkaniu. Powtórzyłem też prośbę księdza Giussaniego. Odpowiedzią na nią było podjęcie przez wspólnotę modlitwy różańcowej. W każdą sobotę zbieraliśmy się razem o godz. 9. rano, by czynić tę odpowiedź faktem widzialnym, konkretnie cielesnym, żywym i możliwym do spotkania przez każdego. Dojrzewała w nas też myśl wspólnego pielgrzymowania do Częstochowy. Cały ten dzień, od momentu wyjazdu, podróż, Eucharystia w Kaplicy Cudownego Obrazu, wspólnie przygotowana i prowadzona Droga Krzyżowa oraz osobista medytacja były wielką prośbą, aby czekające nas spotkanie w Warszawie stało się kolejnym, ważnym momentem naszej historii, pozwalającym rozumieć kim jesteśmy i do kogo należymy. Wieczorna rozmowa z Olkiem, po powrocie z Częstochowy podczas wspólnej kolacji, była świadectwem łask, jakich Pan pozwolił nam ponownie doświadczyć oraz jeszcze wyraźniejszym wskazaniem drogi, na której każdy z nas może codziennie spotykać, rozpoznawać i uznawać zawsze wierną, miłosierną i zbawczą obecność Chrystusa.

Błagam Cię boże i mam ufność, „że Ten, który zapoczątkował w nas dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją