Ślady
>
Archiwum
>
2004
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2004 (lipiec / sierpieĹ) Rozmowa Terrorystyczny nihilizm i zachodni kryzys Wywiad z Andre Glucksmannem Jose Luis Restan i David Blazquez
Zamachy na dworzec w madryckiej dzielnicy Atocha i na BliĹşniacze WieĹźe w Nowym Jorku. Potwierdzeni, Ĺźe nie ma juĹź wartoĹci, prawdy. Wszystko to sÄ przejawy rozpadu ludzkiego âjaâ, przejawy nihilizmu, ktĂłry ogarnia caĹe spoĹeczeĹstwo i wpÄdza je w kryzys. Czy ZachĂłd wystÄpuje przeciwko Zachodowi? RozmawialiĹmy o tym z jednym z najwiÄkszych wspĂłĹczesnych intelektualistĂłw.
W ostatnim czasie gĹosi Pan tezÄ, Ĺźe terroryzm rzuca wyzwanie wolnemu i demokratycznemu zachodniemu Ĺwiatu. ĹciĹlej mĂłwiÄ c jest to wyzwanie rzucone cywilizacji przez nihilizm. OtaczajÄ ce nas niebezpieczeĹstwo ma wiele postaci, jest ono czymĹ, czego nie moĹźna definitywnie okreĹliÄ, co trudno jest nazwaÄ. Jego ĹşrĂłdĹem, inspiracjÄ do dziaĹania miaĹoby byÄ to, co nazywa Pan nihilizmem. Czym jest Ăłw nihilizm, ktĂłry wedĹug Pana stanowi ĹşrĂłdĹo wspĂłĹczesnego terroryzmu? Zamach z 11 marca uĹwiadomiĹ nam radykalizm tego zjawiska. Terrorystyczny nihilizm nie wywodzi siÄ z islamu. Nie jest tak po prostu dlatego, Ĺźe to wytwĂłr wspĂłĹczesnoĹci, a takĹźe dlatego, Ĺźe zamachowcy w pierwszym rzÄdzie zabijajÄ swoich wspĂłĹwyznawcĂłw, innych muzuĹmanĂłw. ĹledziĹem z bliska terroryzm w Algierii, gdzie ofiarami islamskiego terroru sÄ dzieci, ubodzy mieszkaĹcy wsi i muzuĹmaĹskie kobiety. WĹaĹnie z tego powodu nie chcÄ sprowadzaÄ problemu terroryzmu do czegoĹ, co wywodzi siÄ tylko ze Ĺwiata islamskiego. WedĹug mnie nihilistyczny terroryzm to przede wszystkim wojna wymierzona przeciwko ludnoĹci cywilnej. TÄ wojnÄ prowadziĹy juĹź w dwudziestym wieku reĹźimy totalitarne, ktĂłre terroryzowaĹy ludzi. Okrzyk, jaki rozlega siÄ z Manhattanu, okrzyk mordercĂłw z madryckiego dworca Atocha â âNiech Ĺźyje ĹmierÄ!â â w gruncie rzeczy nie róşni siÄ od tego, co terroryĹci napisali w oĹwiadczeniu, wydanym tuĹź po zamachach: âWy kochacie Ĺźycie, my kochamy ĹmierÄâ. NowoĹÄ tego terroryzmu polega na tym, ze przeksztaĹciĹ siÄ on w zjawisko Ĺwiatowe. Ten nihilistyczny terroryzm zostaĹ juĹź wczeĹniej opisany przez Dostojewskiego w jego powieĹci Biesy. Jest tam mowa o grupie terrorystĂłw zĹoĹźonej z bardzo róşnych ludzi, ludzi o róşnych wierzeniach i przekonaniach. NiektĂłrzy z nich wierzyli w Boga, inni utrzymywali, Ĺźe On umarĹ, byli wĹrĂłd nich tacy, ktĂłrzy wierzyli w WielkÄ RosjÄ, a jeszcze inni nie wierzyli w nic..., wszyscy jednak mieli wspĂłlnÄ chÄÄ niszczenia i znajdowali w tym przyjemnoĹÄ. To wĹaĹnie na tym polega nihilizm. MoĹźna byÄ nihilistÄ i wierzyÄ w Boga (takÄ postawÄ reprezentuje Bin Laden) albo nie wierzyÄ w nic, moĹźna teĹź nim byÄ wierzÄ c w rasÄ (jak w przypadku nazistĂłw lub bolszewikĂłw). W kaĹźdym razie nihilizm charakteryzuje siÄ tym, Ĺźe nie widzi siÄ nic zĹego w czynieniu zĹa. Nihilizm nie staje ponad zĹem ani ponad dobrem, ale twierdzi, Ĺźe wszystko, co czyni jest dobre. Faktycznie, Bin Laden uwaĹźa siÄ za posĹaĹca Boga. MoĹźna teĹź byÄ ateistami. StÄ d ktoĹ, nawet nieĹwiadomie, moĹźe staÄ siÄ bogiem, a wiÄc zajÄ Ä miejsce Boga, bo jak czÄsto mawiaĹ Dostojewski: âJeĹźeli Boga nie ma, to wszystko jest dozwoloneâ. Problemem wiÄc nie jest wiara czy niewiara w Boga, lecz zĹo. Problemem jest to, Ĺźe dla nihilizmu nie ma zĹa, wszystko jest dopuszczalne, nie ma Ĺźadnych tabu. MoĹźna zabiÄ kaĹźdego, na wszelkie sposoby. Przypomnijcie sobie zamach w Madrycie: wszyscy robotnicy z ubogich dzielnic byli przeciwko wojnie w Iraku, ale to nie powstrzymaĹo ataku terrorystĂłw. Nihilizmem nazywam zdolnoĹÄ niszczenia, stosowania przemocy dla przyjemnoĹci niszczenia i rozsiewania strachu.
W Europie mamy liczne grono intelektualistĂłw, ktĂłrzy w ostatnim czasie gĹosili radykalny relatywizm, to znaczy zerwanie wiÄzĂłw ze spoĹeczeĹstwem tradycyjnym. Wielu twierdzi, Ĺźe nie ma ani prawdy, ani kĹamstwa, Ĺźe wszystko jest wzglÄdne. To skrajna postaÄ cynizmu. To prawda, Ĺźe ci intelektualiĹci nie popierajÄ terroryzmu, ale czy tak postÄpujÄ c, nie tworzy siÄ kulturowych im oralnych podstaw dla spoĹeczeĹstwa niezdolnego do przeciwstawienia siÄ wyzwaniu terroryzmu? IstniejÄ dwa rodzaje nihilizmu. Z jednej strony jest aktywny nihilizm terroryzmu, ktĂłry dÄ Ĺźy do zniszczenia, ktĂłry rozkoszuje siÄ zniszczeniem i woĹa: âNiech Ĺźyje ĹmierÄ!â. Z drugiej zaĹ, jest nihilizm bierny, ten nihilizm, ktĂłry pozwala terrorystom wznosiÄ okrzyki: âNiech Ĺźyje ĹmierÄ!â, pozwala niszczyÄ narody. Ten bierny nihilizm jest bardzo rozpowszechniony w Europie. Mamy zatem do czynienia z kryzysem europejskim, ale teĹź i amerykaĹskim. I kiedy twierdzÄ, Ĺźe ZachĂłd wystÄpuje przeciw Zachodowi, to mĂłwiÄ tak dlatego, Ĺźe jestem przekonany, iĹź naprawdÄ cywilizacja przeĹźywa kryzys. ChciaĹbym tylko przypomnieÄ, Ĺźe Bin Laden zaĹźÄ daĹ od EuropejczykĂłw przyjÄcia wĹadzy terrorystĂłw islamskich bez przeciwstawiania siÄ islamowi, ugiÄcia siÄ wobec ich ĹźÄ daĹ, by wycofali swoje wojska z Iraku. WedĹug mnie problem polega na tym, Ĺźe jeĹli siÄ zacznie ulegaÄ temu szantaĹźowi, to bÄdzie siÄ ustÄpowaÄ do samego koĹca. Tutaj pojawia siÄ problem na przykĹad noszenia chusty w szkole. Ale nie tylko. Bin Laden domaga siÄ oddania pewnej czÄĹci Hiszpanii (Al-Andalus), ktĂłra wieki temu naleĹźaĹa do kalifa Bagdadu. Bierny nihilizm, co chciaĹem wyraziÄ w tytule mojej najnowszej ksiÄ zki (Occidente contro Ocidente [ZachĂłd kontra ZachĂłd]), to nie tylko opozycja pomiÄdzy EuropÄ i AmerykÄ : Europa jest podzielona, kaĹźdy jest podzielony w swojej ĹwiadomoĹci, w swoim sumieniu. W Ĺwiecie zachodnim istnieje wielki podziaĹ. Jest to podziaĹ gĹÄboki, filozoficzny. To nic nowego: wszystkie szczÄĹliwe, dostatnie cywilizacje â a my, mimo naszych rozmaitych trudnoĹci, naleĹźymy do najszczÄĹliwszych na Ĺwiecie â wierzyĹy, Ĺźe ich szczÄĹcie jest wieczne. SzczÄĹcie jednak jest zawsze zagroĹźone. Tym, co charakteryzuje ZachĂłd od czasĂłw staroĹźytnych GrekĂłw, jest zdolnoĹÄ do przeciwstawiania siÄ temu, kto zagraĹźa naszemu szczÄĹciu.
W swojej ksiÄ Ĺźce pisze Pan, Ĺźe Europa nie potrafi juĹź powiedzieÄ âjaâ, Ĺźe nie wie juz sama kim czy teĹź czym jest. Twierdzi Pan takĹźe, Ĺźe instytucje europejskie nie robiÄ nic innego, jak tylko zarzÄ dzajÄ pojÄciowÄ , konceptualnÄ pustyniÄ . Wydaje siÄ jednak, Ĺźe politycy i intelektualiĹci wyraĹşnie nie majÄ zamiaru zdefiniowania tego, czym jest Europa, Ĺźe nie chcÄ oni uznaÄ swojej tradycji i swoich korzeni. Czy moĹźna budowaÄ przyszĹoĹÄ Unii Europejskiej, co prawda w oparciu o osobÄ, ale z pominiÄciem wĹaĹciwej Europie toĹźsamoĹci? MyĹlÄ, Ĺźe Europa ma dzisiaj problem z tym, Ĺźe nie potrafi wĹaĹciwie oceniÄ zĹa, ktĂłre jÄ otacza, nie potrafi dostrzec nieszczÄĹÄ, ktĂłre mogÄ siÄ wydarzyÄ. To wĹaĹnie dlatego jesteĹmy zdumieni takimi faktami, jak zamach w Madrycie, podobnie jak Amerykanie byli kompletnie zaskoczeni tym, co siÄ staĹo na Manhattanie. To ĹwiadomoĹÄ wspĂłlnej tragedii, a nie jednakowa wizja Boga czy raju, powinna jednoczyÄ cywilizacjÄ zachodniÄ .
ChociaĹź staĹo siÄ tak, Ĺźe zabrakĹo tej jednoĹci, o jakiej Pan mĂłwi, to jednak prawdÄ jest, Ĺźe istniaĹy wspĂłlne tradycje i doĹwiadczenia. Dzisiaj natomiast odnosi siÄ wraĹźenie, Ĺźe jednostka jest caĹkowicie wyizolowana, tak jakby Ĺrodowiska spoĹeczne, ktĂłre przekazywaĹy tradycjÄ, ukazywaĹy wartoĹÄ otaczajÄ cego nas Ĺwiata (od rodziny po wspĂłlnoty religijne), juz nie istniaĹy, a tkanka spoĹeczna byĹa coraz sĹabsza. Czy taka sytuacja moĹźe stanowiÄ bazÄ wyjĹciowÄ do walki z wielkim wyzwaniem rzuconym przez terrorystyczny nihilizm? Europa staroĹźytnych GrekĂłw nie powstaĹa z mocnej tkanki spoĹecznej. Wystarczy siÄgnÄ Ä do DialogĂłw Platona, by dostrzec problemy GrekĂłw: dorastajÄ ca mĹodzieĹź, ktĂłra powtarza to, co powiedzieli im ich rodzice. Widzimy to w Dialogach Platona, w staroĹźytnej Grecji, napiÄÄ wiekĂłw przed Jezusem. Kryzys tkanki spoĹecznej istnieje nie tylko do czasĂłw nowoĹźytnych, ale od samego poczÄ tku istnienia Zachodu i dobrze, Ĺźe zdolnoĹÄ zachodniej kultury do stawienia czoĹa temu kryzysowi jest tym, co jÄ zawsze jednoczyĹo. Alternatywa jest nastÄpujÄ ca: stawiÄ czoĹa temu kryzysowi albo spaÄ spokojnie, udajÄ c, ze nie dostrzega siÄ Ĺźadnych problemĂłw. UmiejÄtnoĹÄ podejmowania wyzwaĹ wspĂłĹczesnoĹci to dla Europy sprawa najwaĹźniejsza (widoczne jest to w greckich tragediach, u Homera...). Z drugiej jednak strony, najwiÄkszym bĹÄdem jest zamykanie oczu na Ĺwiat. Przed II wojnÄ ĹwiatowÄ , w toku 1938, a potem w 1939, Francja ĹźyĹa w Ĺwiecie spokojnym i niemal idyllicznym, ĹpiewajÄ c pewna ludowÄ piosenkÄ, ktĂłra mĂłwi: âWszystko wspaniale siÄ ukĹada!â. Kiedy zaĹ upadĹa III Rzesza, Europa i Ameryka ĹpiewaĹy: âWielkie konflikty juz za nami! Nie ma juĹź przemocy, sÄ tylko maĹe, niewiele znaczÄ ce utarczkiâ. Przez dziesiÄÄ lat, jakie upĹynÄĹy miÄdzy upadkiem Muru BerliĹskiego a przeraĹźajÄ cym âsukcesemâ terrorystĂłw na Manhattanie, intelektualiĹci amerykaĹscy powtarzali: âJesteĹmy Ĺwiadkami koĹca konfliktĂłwâ. A to nieprawda. Zawsze mĂłwiĹem, Ĺźe pozwalanie na to, by zabijano kobiety w Afganistanie, tolerowanie tamtejszych dyktatorĂłw, to nie byĹ tylko problem samych AfgaĹczykĂłw, ale rĂłwnieĹź AmerykanĂłw z Manhattanu.
Co Pan myĹli o zjawisku pacyfizmu, ktĂłre ogarnÄĹo nasze miasta po interwencji amerykaĹskiej w Iraku? Od wielu lat jestem krytyczny wobec pacyfizmu. ZaczÄ Ĺem od krytyki pacyfistĂłw niemieckich, kiedy wyszli na ulice, by protestowaÄ przeciwko amerykaĹskim rakietom, ktĂłre broniĹy nas przed rakietami sowieckimi. Powiedzenie make tea, but not war (dosĹownie: rĂłb herbatÄ, a nie wojnÄ) jest sympatyczne, ale niczemu nie sĹuĹźy. Picie herbaty jest dobre na trawienie, ale nie rozwiÄ zuje problemĂłw. PacyfiĹci nie sÄ prawdziwymi pacyfistami. Gdyby nimi byli, nie wystÄpowaliby przeciwko interwencji w Iraku, zapominajÄ c o protestach przeciwko najgorszej z wojen, ktĂłra od dziesiÄciu lat prowadzona jest przez mocarstwo szczegĂłlnie waĹźne, czĹonka Rady BezpieczeĹstwa ONZ, przez RosjÄ, z narodem czeczeĹskim. Gdzie byli pacyfiĹci, gdy rujnowano miasto Grozny? Gdzie oni sÄ , gdy zagroĹźony jest byt narodu czeczeĹskiego? OczywiĹcie, CzeczeĹcĂłw nie jest wielu, najwyĹźej milion, ale czy to jest powĂłd, aby nie domagaÄ siÄ pokoju w Czeczenii? Podstawowym powodem, dla ktĂłrego ludzie wychodzÄ manifestowaÄ na rzecz pokoju w Iraku, a nie na rzecz narodu, ktĂłry jest bliski zagĹady, jest to, ze w tym przypadku trzeba by manifestowaÄ przeciwko Putinowi, a przecieĹź nikogo nie interesuje wystÄpowanie przeciw prezydentowi Rosji. Co innego, gdy trzeba manifestowaÄ przeciwko Bushowi. PacyfiĹci tak naprawdÄ nie sÄ pacyfistami, ale przeciwnikami Ameryki i Busha. Nie rozumiem jak moĹźna nie robiÄ nic w obronie Czeczenii i godziÄ siÄ na takÄ sytuacjÄ, uwaĹźajÄ c siÄ jednoczeĹnie za âmiĹoĹnikĂłw pokojuâ. Dostrzegam u manifestantĂłw, deklarujÄ cych swĂłj pacyfizm wielkÄ hipokryzjÄ i brak pogĹÄbionej ĹwiadomoĹci. To nic nowego, w 1947 r. miaĹy miejsce manifestacje popierajÄ ce komunistĂłw i wystÄpujÄ ce przeciwko broni nuklearnej (gdyĹź w tym momencie posiadaĹy jÄ tylko Stany Zjednoczone), ale gdy Stalin rĂłwnieĹź wszedĹ w posiadanie broni atomowej, to aĹź do roku 1980 nikt nie pamiÄtaĹ, albo nie chciaĹ pamiÄtaÄ o manifestacjach przeciwko ZwiÄ zkowi Radzieckiemu. Sama idea, Ĺźe pacyfizm miaĹby byÄ prawdÄ absolutnÄ , jest juĹź wystarczajÄ cym motywem dla nieufnoĹci wobec tego ruchu. Zawsze pytaĹem pacyfistĂłw, dlaczego nigdy nie manifestujÄ przeciwko wojnie w Czeczenii, ale nigdy nie otrzymaĹem odpowiedzi. A tymczasem narĂłd czeczeĹski jest wyniszczany w caĹkowitym osamotnieniu.
Cofnijmy siÄ nieco wstecz. Za charakterystycznÄ cechÄ historii Europy uznaĹ Pan poddawanie wszystkiego krytyce. Ale krytyka zawsze odnosiĹa siÄ do czegoĹ, co jÄ poprzedzaĹo, mianowicie do faktu istnienia pewnej tradycji, ktĂłrÄ poddawano krytyce. IstniejÄ natomiast pewne fundamentalne przekonania, uznawane zawsze za niepodwaĹźalne: na przykĹad przekonanie, Ĺźe zabijanie jest zĹem, myĹl, Ĺźe to, co dzieje siÄ w Kongo ma zwiÄ zek ze mnÄ , ĹźyjÄ cym w Madrycie. Dzisiaj odnosi siÄ wraĹźenie, Ĺźe brakuje kulturowego wysiĹku wychowawczego, ktĂłry mĂłgĹby zrodziÄ ten rodzaj ĹwiadomoĹci. ChciaĹbym zapytaÄ, od czego dzisiaj zaczynaÄ, jaki punkt wyjĹcia obraÄ? Gdzie znaleĹşÄ siĹy do stawienia czoĹa takiemu wyzwaniu, jeĹli nie ma niczego pozytywnego, co mogĹoby stanowiÄ punkt wyjĹcia? MyĹlÄ, Ĺźe Europa zawsze jednoczyĹa siÄ âprzeciwkoâ czemuĹ, a nie na âze wzglÄduâ na coĹ, ale â dla przykĹadu â jeĹli ktoĹ walczy z chorobÄ to czyni to dlatego, ze ma pewne pojÄcie o tym, czym jest zdrowie. ĹťuÄ w demokracji to nie znaczy ĹźyÄ w raju, to znaczy ĹźyÄ w ustroju mniej zĹym od innych, poniewaĹź demokracja pozwala nam walczyÄ z pewnymi przejawami zĹa, walczyÄ z uciskiem. Dobro jednak jest powiÄ zane ze zĹem. Lekarze nie potrafiÄ okreĹliÄ co to jest doskonaĹe, idealne zdrowie. JeĹli ktoĹ mĂłwi, Ĺźe istnieje zdrowie doskonaĹe pod kaĹźdym wzglÄdem to nie jest lekarzem, ale szarlatanem. WedĹug mnie w polityce i w filozofii jest to samo, mamy pewne pojÄcie o tym, co jest faĹszywe. ChociaĹź nie wiemy czym jest prawda wieczna, wiemy, Ĺźe dwa plus dwa to nie jest piÄÄ, mamy pewne pojÄcie zĹa, wiemy, Ĺźe obozy koncentracyjne sÄ absolutnym zĹem, a zatem posiadamy punkty, wokóŠktĂłrych moĹźemy siÄ jednoczyÄ i sprawiaÄ, aby Ĺźycie stawaĹo siÄ lepsze. Na tym polega mÄ droĹÄ Zachodu. Ja patrzÄ na rzeczywistoĹÄ mniej pozytywnie od Pana, bo uwaĹźam, Ĺźe utraciliĹmy korzenie idei dobra 10 czy 20 lat temu. Wystarczy zauwaĹźyÄ, Ĺźe scenÄ , na ktĂłrej rozegraĹy siÄ najwiÄksze rzezie dwudziestego wieku, byĹa Europa. W Europie urodziĹ siÄ Hitler, tutaj powstaĹ komunizm, ktĂłry pochĹonÄ Ĺ miliony ofiar. Nie jesteĹmy zatem niewinni, nie jesteĹmy anioĹami. ProwadziliĹmy wojny religijne duĹźo wczeĹniej od islamu, byliĹmy zdolni do aktĂłw ludobĂłjstwa duĹźo wczeĹniej niĹź reszta Ĺwiata. Faktycznie, pojÄcie ludobĂłjstwa istniaĹo juĹź w literaturze greckiej, w Odysei i w Iliadzie, gdzie dochodzi do zagĹady caĹego miasta troi. Najgorszym zĹem jest zamykanie oczu na zĹo, jakie popeĹniamy i jakie jesteĹmy zdolni wymyĹliÄ. Shakespeare nie mĂłwi nam, Ĺźe caĹy Ĺwiat jest dobry i ma wspaniaĹe intencje, nie mĂłwi nam Ĺźe wystarczy piÄ herbatÄ, by zniknÄĹa przemoc. Shakespeare analizuje korzenie agresywnych zachowaĹ: zazdroĹÄ, zĹoĹliwoĹÄ, podstÄp... Na tym polega kultura: na otwarciu oczu, nawet jeĹli to jest bolesne. WedĹug mnie wĹaĹnie tego dzisiaj brakuje. JesteĹmy peĹni dobrych intencji, mamy wielkie mniemanie o swojej niewinnoĹci, ale jednoczeĹnie pozwalamy, by na Ĺwiecie popeĹniano wielkie zbrodnie. I to wĂłwczas, gdy my ĹwiÄtujemy koniec wojen i gĹosimy krĂłlestwo rozumu. Ani ONZ, ani Stany Zjednoczone, ani Europa nie podjÄĹy Ĺźadnych dziaĹaĹ, by powstrzymaÄ ostatnie wielkie ludobĂłjstwo dwudziestego wieku, jakie miaĹo miejsce w Ruandzie. Tam, przez trzy miesiÄ ce, zabijano po 10 tysiÄcy ludzi z plemienia Tutsi dziennie, co oznacza, Ĺźe zginÄĹo ich milion. A zatem nie moĹźemy twierdziÄ, Ĺźe jesteĹmy bez winy, ale powinniĹmy otworzyÄ oczy i uznaÄ, Ĺźe jesteĹmy wspĂłĹwinni. PrzeĹźywamy jeden z najciekawszych momentĂłw w historii. ZastanĂłwcie siÄ nad nastÄpujÄ
cÄ
rzeczÄ
: zaraz po zamachach na BliĹşniacze WieĹźe ludzie nazwali to miejsce Ground Zero (Ziemia albo Strefa Zero). Nazywano tak miejsce, gdzie przed HiroszimÄ
detonowano bomby atomowe. Ludzie, widzÄ
c zamachy z 11 wrzeĹnia poczuli, Ĺźe oto majÄ
przed sobÄ
niszczycielskÄ
moc podobnÄ
do bomby H. W 1945 r. ludzkoĹÄ dostrzegĹa, Ĺźe jej historia mogĹa siÄ skoĹczyÄ, ze mĂłgĹ nastÄ
piÄ kres jej istnienia. Dawniej tylko BĂłg mĂłgĹ poĹoĹźyÄ kres ludzkoĹci i trudno byĹo sobie wyobraziÄ, aby sam czĹowiek mĂłgĹ zakoĹczyÄ swoje dzieje. W 1945 r. kraj posiadajÄ
cy bombÄ H wziÄ
Ĺ na siebie wielkÄ
odpowiedzialnoĹÄ. Po tragedii na Manhattanie uĹwiadomiono sobie, Ĺźe niszczycielska siĹa i wola czynienia zĹa sÄ
duĹźo bardziej rozpowszechnione niĹź dotÄ
d myĹlano. Nie ma juĹź czegoĹ takiego jak monopol paĹstw posiadajÄ
cych potencjaĹ atomowy. PotÄĹźna moc bomby atomowej jest w rÄkach ludzi niepoczytalnych. To, co siÄ staĹo w Hiroszimie moĹźe siÄ znowu powtĂłrzyÄ. W Madrycie mogĹo byÄ o wiele gorzej, gdyby pociÄ
gi nie byĹy opóźnione. MogĹo zginÄ
Ä nawet okoĹo 10 tysiÄcy osĂłb. Wielka niszczycielska moc znajduje siÄ w rÄkach ludzi o pustych gĹowach, ktĂłrzy potrafiÄ
zabijaÄ za bardzo niskÄ
cenÄ. Nie moĹźna bowiem zapominaÄ, Ĺźe zamachy w Stanach Zjednoczonych kosztowaĹy tyle, ile kosztujÄ
dwa mieszkania w Madrycie. Dzisiaj jesteĹmy bardziej odpowiedzialni niĹź wczeĹniej. Nie mĂłwiÄ, Ĺźe powinniĹmy byÄ optymistami albo pesymistami, chcÄ tylko powiedzieÄ, Ĺźe powinniĹmy byÄ duĹźo bardziej odpowiedzialni. PokusÄ jest odwracanie wzroku i usiĹowanie Ĺźycia w sposĂłb beztroski, tak, jakby nic siÄ nie wydarzyĹo. Kiedy jednak ulega siÄ tej pokusie, rzeczywistoĹÄ wali siÄ na nas jak BliĹşniacze WieĹźe albo Atocha. Musimy byÄ czujni wobec zagroĹźeĹ.
BIOGRAFIA AndrĂŠ Glucksmann urodziĹ siÄ 19 czerwca 1937 r. w Boulogne Billancourt (Francja). StudiowaĹ w Lyonie, a nastÄpnie w L`Scole Normale SupĂŠriere de Saint Cloud. Jego specjalizacjÄ jest filozofia. Zaliczany do grona najsĹynniejszych wspĂłĹczesnych intelektualistĂłw i polemistĂłw. W latach siedemdziesiÄ tych byĹ jednym z uczestnikĂłw debaty rozpoczÄtej przez tzw. nouveaux philosophes, razem z Bernarde, Henry LĂŠvy i Alainem Finkelkrautem. W latach osiemdziesiÄ tych byĹ uwaĹźnym obserwatorem i dociekliwym komentatorem politycznych przemian w Europie Wschodniej. Przez dĹugi czas angaĹźowaĹ siÄ w obronÄ opozycjonistĂłw ze ZwiÄ zku Radzieckiego, tak zwanych boat people z Wietnamu, a ostatnio dziaĹa rĂłwnieĹź na rzecz narodu czeczeĹskiego. Od kilku lat zajmuje siÄ zasadniczo analizowaniem miÄdzynarodowej sytuacji spoĹeczno-politycznej, w Ĺwietle najnowszych wydarzeĹ, zwiÄ zanych z terroryzmem islamskim.
DZIEĹA Glucksmann wydaĹ swojÄ pierwszÄ ksiÄ ĹźkÄ Le Discours de la Guerre w roku 1968, ale szerzej daĹ siÄ poznaÄ za poĹrednictwem dwĂłch szkicĂłw: La CuisiniĂŠre et le Mangeur (1975), gdzie wskazuje na analogie miÄdzy nazizmem a komunizmem oraz Les MaĂŽtres Penseurs. Z jego najnowszych ksiÄ Ĺźek warto wspomnieÄ: Le Bien et le Mal (1997) i La TroisiĂŠme mort de Dieu (2000). Wspomniana w wywiadzie ksiÄ zka Occidente contro Occidente stanowi podsumowanie jego analizy sytuacji po 11 wrzeĹnia. |