Ślady
>
Archiwum
>
2004
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2004 (lipiec / sierpieĹ) Strona Pierwsza Za czym dalej iĹÄ? Zapis dwĂłch wystÄ pieĹ podczas spotkaĹ Stowarzyszenia Memores Domini (30 maja 2004 i 13 czerwca 2004) Luigi Giussani Wybaczcie mi, jeĹli reagujÄ zbyt emocjonalnie, wyraĹźajÄ c wdziÄcznoĹÄ za te parÄ minut, podczas ktĂłrych mogĹem was sĹuchaÄ: czujÄ siÄ uderzony, poruszony waszÄ ludzkÄ wraĹźliwoĹciÄ , peĹnÄ oczekiwaĹ ĹźywotnoĹciÄ , spostrzeĹźeniami i znajomoĹciÄ rzeczy. ZabierajÄ c gĹos, dziÄkuje wam za to i proszÄ, byĹcie nie utracili, abyĹcie w najmniejszym nawet stopniu starali siÄ nie utraciÄ szczÄĹcia, jakie was spotkaĹo, gdy znaleĹşliĹcie to towarzystwo w historii waszego Ĺźycia, a wiÄc w historii waszego Ĺwiata, Ĺrodowiska. Ks. Pino z charakterystycznÄ dla niego precyzjÄ , peĹnÄ ciepĹa i zapaĹu, mĂłwiĹ o czĹowieku, ktĂłry jest miarÄ rzeczy. MyĹlÄ, Ĺźe wĹrĂłd wszystkich wysiĹkĂłw, jakie podjÄliĹcie, aby wyraziÄ swoje zdanie na temat sytuacji, ktĂłrÄ omawiacie, to wyraĹźenie ks. Pino jest najtrafniejsze, obiektywnie albo jeĹli chcecie nawet nieco oschle ujmujÄ ce problem, ale jednak najpeĹniejsze. CzĹowiek miarÄ rzeczy: to jest nieprzyjaciel, jedyny nieprzyjaciel Chrystusa. CzĹowiek miarÄ rzeczy. Im szersze jest jego spojrzenie i im bardziej otwiera ucho serca, aby usĹyszeÄ to, co moĹźe wejĹÄ w obszar poznania naszego Ĺźycia â obecnoĹÄ Ducha, obecnoĹÄ tej niepojÄtej ObecnoĹci... â tym bardziej, jeĹli jesteĹmy uwaĹźni, nasze Ĺźycie w kaĹźdym jego wymiarze rzeczywiĹcie nie doĹwiadcza âwzburzeniaâ. CzĹowiek jest do tego stopnia miarÄ rzeczy, Ĺźe âwzburzenieâ, a wiÄc wiatr, zawirowanie, pojawia siÄ, gdy spokojne morze ludzkiego Ĺźycia, szybciej lub wolniej, zalewaÄ zaczyna morze peĹne wzburzonych fal. Niech to poruszenie wĂłd naszego serca w obliczu problemu ostatecznej miary rzeczy, pomoĹźe nam takĹźe zrozumieÄ drogÄ, jakÄ musimy przebiec, aby nasze spojrzenie staĹo siÄ jaĹniejsze, aby owo spojrzenie, ktĂłre wnosimy w Ĺwiat, staĹo siÄ prawdziwym ĹwiatĹem. DziÄkujemy naszemu Panu za wspaniaĹÄ moĹźliwoĹÄ, za najwiÄkszÄ okazjÄ naszego Ĺźycia. Niech uczyni nas dĹuĹźnikami tych naszych przyjaciĂłĹ, towarzyszy w drodze, ktĂłrzy kierujÄ tym towarzystwem, niech uczyni nas dĹuĹźnikami, tak abyĹmy nie szczÄdzili niczego dla nikogo, abyĹmy nie byli skÄ pcami w obliczu jakiejkolwiek moĹźliwoĹci zĹoĹźenia ofiary! Bardzo wam dziÄkujÄ. Wybaczcie mi, ale chciaĹem to powiedzieÄ, chciaĹem zabraÄ gĹos, Ĺźeby wypowiedzieÄ tÄ myĹl, poniewaĹź ten, kto wie, Ĺźe problemem jest wĹaĹnie czĹowiek jako miara rzeczy, jest zbyt nieszczÄĹliwy, ze wszystkich bowiem stron jesteĹmy zmuszeni pokonywaÄ ogarniajÄ cÄ nas w zwiÄ zku z tym niechÄÄ. DziÄkujÄ wam bardzo. Mam nadziejÄ, Ĺźe siÄ jeszcze usĹyszymy, Ĺźe otrzymam od was rĂłwnieĹź zapis waszych nastÄpnych rozmĂłw, gdyĹź jest to punkt, temat, do ktĂłrego powinniĹmy, do ktĂłrego powinniĹcie z ks. Pino i z nami wszystkimi koniecznie wrĂłciÄ. (Do nowicjuszy Memores Domini) DziÄkujÄ Ci, Pino, Ĺźe daĹeĹ mi parÄ minut czasu, abym mĂłgĹ powiedzieÄ, Ĺźe w peĹni podzielam wszystko, co zostaĹo wyraĹźone w wystÄ pieniach, ktĂłre usĹyszaĹem. Podzielam nawet to, co nie zostaĹo wprost wypowiedziane. Rozumie, Ĺźe sÄ pewne braki w potwierdzaniu wielkiego bogactwa i w przyjÄciu daru, jaki otrzymaliĹmy. SÄ pewne braki i ja czujÄ siÄ trochÄ skrÄpowany, wskazujÄ c na istnienie tych brakĂłw i na ich oblicze, moĹźe dlatego, Ĺźe nigdy w ten sposĂłb nie odczuwaĹem tej róşnicy pomiÄdzy pewnymi momentami albo momentem Ĺźycia, a tym, co mnie poĹÄ czyĹo i ĹÄ czy z Ĺźyciem innych. Dlatego ograniczam siÄ, chce ograniczyÄ swojÄ troskÄ do wyraĹźenia koniecznoĹci, potrzeby wiernoĹci, ktĂłra nazywa siÄ modlitwÄ , tej wiernoĹci, ktĂłra siÄ rozwija i urzeczywistnia jako modlitwa. W tej dziedzinie wystÄpujÄ takie braki, Ĺźe przez to rĂłwnieĹź wszystko inne zmierza ku niepewnoĹci, zaczyna budziÄ wÄ tpliwoĹci. Tymczasem doĹwiadczenie faktu, jakim jest Chrystus, dane nam przez Niego z woli Ojca, wydarza siÄ jedynie przez wiernoĹÄ modlitwie. Modlitwie w jej â odwaĹźÄ siÄ to powiedzieÄ â banalnoĹci przylgniÄcia do faktu, ktĂłry juĹź siÄ dopeĹniĹ, do czegoĹ za czym juĹź siÄ idzie. Rozumiem, Ĺźe tym, co sprawia, Ĺźe przedstawiane tutaj spostrzeĹźenia albo przekazywane uwagi stajÄ siÄ interesujÄ ce, jest uĹwiadomienie sobie, co to znaczy podjÄ Ä modlitwÄ, co to znaczy ostateczny znak nieuchronnej ObecnoĹci, ktĂłrÄ w centrum swoich refleksji umieĹciĹ ks. Pino. Inaczej bowiem tym, co dominuje jest owa pustka, Ăłw pusty oddĹşwiÄk nicoĹci wewnÄ trz mojego ja w relacji z Bogiem, jeĹli nie wyraĹźa siÄ ona jako proĹba, jako modlitwa. Wybaczcie, ze odpowiadajÄ c na proĹbÄ o wysĹanie telegramu do Chieti, gdzie obchodzone jest uroczyste wspomnienie Ĺw. Kamila de Lellis, pozwoliĹem sobie wysĹaÄ nastÄpujÄ ce przesĹanie do wszystkich: âÂŤWiara jest posĹuszeĹstwem wobec tej formy nauczania, ktĂłrej zostaliĹmy poddaniÂť. Z caĹÄ pasjÄ mojego ludzkiego serca (mĂłwiÄ to bardzo otwarcie!) ĹźyczÄ wam, aby taka miĹoĹÄ byĹa natchnieniem dla caĹego waszego Ĺźycia; niech zatem stanie siÄ ona szlachetnym mÄstwem, ofiarnoĹciÄ wobec wszystkich spotykanych przez was ludziâ. Dzisiaj rano, niespodziewanie poczuĹem siÄ skrÄpowany swojÄ staroĹciÄ , mimo wszystko jednak, podejmujÄ c ryzyko, przyszedĹem tutaj i dostrzegĹem, Ĺźe ta udrÄka staroĹci przyniosĹa efekt caĹkiem przeciwny i dla mnie wrÄcz decydujÄ cy, poniewaĹź rzadko w ostatnich dziesiÄcioleciach miaĹy miejsce spotkania, ktĂłre byĹby jaĹniejsze, bogatsze i emocjonalnie bardziej prowokujÄ ce, niĹź to nasze spotkanie poranne, zwĹaszcza gdy chodzi o treĹci przekazane w wystÄ pieniu ks. Pino. Dobrze, wystarczy. DziÄkujÄ wam bardzo i przepraszam. (Do odpowiedzialnych Memores Domini)
|